Skocz do zawartości

Goodbye, My Friend [PL][Z][Sad][Slice of Life]


Dolar84

Recommended Posts

Ostatni z przetłumaczonych one-shotów. Ten wymagał nieco... kreatywnego podejścia, jako że pisał go trzynastolatek. Zrobił dobrą robotę, ale i tak musiałem się nieco namęczyć, żeby zachowując wierność oddać przynajmniej część jego stylu.

 

Krótki opis: Pinkie Pie spotyka chorego źrebaka i stara się zrobić wszystko, żeby wywołać u niego radość... choćby przez moment.

 

"Goodbye, My Friend"

 

Rozdział 1

 

Rozdział 2 

 

Zapraszam do komentowania, konstruktywnej krytyki i... miłej lektury.

 

Polecam również zapoznanie się z fenomenalną animacją stworzoną na podstawie tego opowiadania - link.

 

Link do wersji angielskiej: Oryginał

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spodobały mi się mądre słowa na początku opowiadania
"Życie nie zawsze daje ci samą radość, gdyż musisz poznać jeszcze ból i smutek"
Jak tak czytam to opowiadanie i patrzę w jaki sposób jest to napisane, to aż trudno uwierzyć że autor to trzynastolatek.
Wbrew pozorom jest może jakaś nadzieja dla społeczeństwa naszego, któremu zwykłem przewidywać prędki upadek z powodu wojen i nietolerancji. 
Dokładniej co do tekstu, troszkę krótkie, ale samo w sobie piękne.
Dzięki za tłumaczenie Dolar.
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

To co tu napiszę będzie pełne idiotyzmu, ale co tam... Animacja jest w końcu spoilerem *Genius, wiem*
Ale co do samego Fica, no... nieco mniej ciekawy będzie po zaspoilerowaniu, ale i tak przeczytam, tylko odłączyć kabelek od kompa i czekać na okazję. :)
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę opowiadanie wzruszające. Chociaż nie uroniłam łez (z przyzwyczajenia się powstrzymuje), to poruszyło mnie w środku. Po zakończeniu czytania ma się straszny natłok myśli, a właściwie przemyśleń. Po przeczytaniu naprawdę można śmiało stwierdzić, że nie ma co marnować życia, tylko wyciągać z niego tyle ile się da. Miło wiedzieć, że napisała go taka młoda a jednocześnie dojrzała osoba. Bo czy dzieciaki w tym wieku myślą tak dogłębnie o tego typu rzeczach? Wydaje mi się, że większość nie. Ale to jest właśnie plusem autora. Z wielką chęcią jeśli nie zaprzestanie pisania, przeczytam kolejne jego dzieła. Polecam wszystkim tego fika. Krótki, poruszający i uczący.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 years later...

Kolejna ładna, lekka do czytania (pomimo trudnej i dosyć aktualnej tematyki) klasyczna historyjka, której nie zabrakło klimatu, a która próbuje chwycić za serce, że tak to ujmę, „starą, sprawdzoną metodą”. Czy to działa? Ogółem to tak, chociaż spotkałem się w tym motywem wielokrotnie, ale wiecie jak to jest – słyszycie o takich przypadkach w mediach, znacie takich ludzi, a może i macie w rodzinie kogoś, kogo trawi ta sama choroba, albo inna, w każdym razie, sieje spustoszenie w organizmie. Chciałoby się to zmienić, ale często daje się tylko odraczać wyrok, no i poczynione w ciele zniszczenia utrzymują się. Towarzyszy temu przytłaczające uczucie bezsilności, smutek oraz wyrzuty związane ze wszystkimi rzeczami, których już się razem nie zrobi, albo zrobiłoby się, gdyby miało się świadomość, gdyby został jeszcze czas. To po prostu potrafi boleć i potrafi zmienić na zawsze, jeśli nie z wierzchu, to mentalnie. Rzeczy nie postrzega się już tak samo po takich doświadczeniach :fluttercry:

 

Piszę o tym dlatego, gdyż w niniejszym opowiadaniu wszystko to udało się oddać dobrze, zachowując oszczędność słów, co poskutkowało prostym, ale wyraźnym przekazem, dzięki czemu z miejsca mamy odpowiedni nastrój, który nie znika, ani nie ulega zniekształceniom, a utrzymuje się do samego końca. Jest to w jakimś sensie kreskówkowe – zważywszy na postacie oraz wydarzenia – i ludzkie zarazem. Kreacja Pinkie Pie, choć nie przyszło jej wziąć udziału w najweselszej fabule, jaką wymyślono, wypada wiernie i co by nie mówić, pasuje to do niej w tym sensie, że nawet gdy komuś przytrafia się najgorsze, ona nie traci werwy i robi co może, by rozweselić. Jak mogłoby to rzutować na jej kolejne przygody? Chociażby tak, że mamy w pamięci to, co zrobiła i stąd domyślamy się, że tym bardziej stara się rozweselać, działać, wspierać itd. Zatem nic nie gryzie się z serialem, a wręcz dodaje tła znanej postaci, przez co można sobie dodatkowo tłumaczyć jej zachowanie albo motywy. To zawsze jest fajne i zawsze mi się podoba :D Biorąc pod uwagę, że opowiadanie ma już swoje lata, należy docenić wyczucie, tzn. to, że odpowiednio szybko powstało i w ten sposób, myślami przenosząc się w przeszłość, nabieramy większej świadomości tego, jak wiele było przed nami, a jak niewiele zostało dla bohatera opowiadania, co wszystko razem przekłada się na miły dodatek do charakterystyki Pinkie Pie.

 

Jednocześnie, z opowiadania wylewa się bajkowa naiwność, niewinność i szczerze mówiąc, nie potrafię wskazać dokładnie kiedy i w jaki sposób – po prostu takie miałem odczucia po skończeniu czytania. Może to przez to, że motyw nie jest świeży, ale w jakiś sposób towarzyszy różnym produkcjom dla najmłodszych, co ma pomóc im w oswojeniu się z myślą, że ludzie odchodzą (przeważnie tyczy się to dziadków) i ich najbliższych też to kiedyś czeka, może przez informację, że opowiadanie pisał trzynastolatek, a może przez animację, która powstała na jego podstawie (opowiadania, nie trzynastolatka). Trudno powiedzieć. W każdym razie, powoduje to wrażenie sentymentalności. Z drugiej strony, porównując oba rozdziały, nabieram kilku wątpliwości. O ile pomysł, by ukazać historię z dwóch perspektyw uważam za trafiony (podobnie jak decyzję o narracji pierwszoosobowej), o tyle coś mi zgrzyta w sposobie, w jaki wypowiada się umierający źrebak. Dlaczego miałem wrażenie, że używał... zbyt zaawansowanego słownictwa? Że wypowiadał się dużo dojrzalej, niż powinien? Coś mi tu nie grało :fswhat: Tzn. nie poznajemy jego wieku (nawet imię pozostało tajemnicą), no i dzieciaki przecież mogą tak mówić, a jednak coś mi tu nie pasowało. Nie to, by klimat na tym ucierpiał, ale siedzi mi to w głowie i nadal nie potrafię wytłumaczyć konkretniej, co jest z tym rozdziałem nie tak. Tzn. dlaczego powoduje u mnie wątpliwości, obok wrażeń, o których wspomniałem.

 

W każdym razie, jest to kolejna historyjka, którą warto polecić i do której warto było powrócić. Świetna rola dla Pinkie Pie, sama bohaterka oddana bardzo dobrze, a to, co dzieje się za jej sprawą w samym opowiadaniu, jest naprawdę miłe i potrafi człowieka pocieszyć, pomimo rezultatów, które były nieuniknione. Ale chyba nie zawsze o to chodzi. Ważne jest to, że przy nim była, że niosła wsparcie najlepiej jak potrafiła i że się przejęła. Właśnie – interesujące jest to, że poza wzmiankami o innych źrebakach, które stroniły od bohatera oraz o personelu medycznym, nie dowiadujemy się nic o np. rodzicach młodego. W ogóle ich brakuje, nawet on sam nic o nich nie wspomina. Ale przecież muszą oni gdzieś tam być. Jasne, nie byli aż tak istotni dla fabuły, a jednak dodaje to do klimatu nutę... odosobnienia?

 

Potrafię sobie wyobrazić, jakoby historia ta, nawet dzisiaj, potrafiła niejednego wzruszyć. A może powinienem powiedzieć „zwłaszcza dzisiaj”? Wszakże jesteśmy bogatsi o wiele doświadczeń i taki powrót do 2013 (w tym czasie mogło się wydarzyć sporo smutnych rzeczy) może dodatkowo spotęgować wrażenia, z uwagi na sentymenty – co było w czasach, w których opowiadanie zostało przetłumaczone, a czego nie ma dziś. Rzadko kiedy coś takiego udziela mi się przy powrotach do przeszłości, w materii fanfikowej.

 

Mógłbym pisać jeszcze długo, gdyż opowiadanie do tego skłania i zachęca, ale grunt to to, że zachowuje ono aktualność, jest życiowe i "ludzkie" w podejmowanej tematyce (aczkolwiek bardziej chodzi mi o powód odejścia bliskiej osoby, tak dobrych ludzi, jak Pinkie, bardzo brakuje), ma klimat, jest sentymentalne, a przy tym wnosi coś od siebie w materii kreacji znanej bohaterki, niesie ze sobą przekaz, toteż zapada w pamięci i nastraja. Warto poświęcić mu trochę czasu, warto chwilę się zastanowić, powrócić myślami do starych czasów, ot, nie tylko w ramach ucieczki, ale dla zdrowia. Po prostu.

 

O, chyba już wiem, skąd wrażenie naiwności. Może dlatego, że takie pocieszanie umierającego pacjenta jest czymś, co sami chcielibyśmy otrzymać, gdybyśmy byli na jego miejscu, bądź gdybyśmy znaleźli się w „butach” Pinkie i żegnali kogoś bliskiego, ale wiemy, że to niemożliwe, bo żaden ludzki personel się na to nie zgodzi, rodzina będzie mieć obiekcje, no i sam chory może nie być zainteresowany, albo może brakować mu sił? Częściej to raczej nie tak wyglądają takie pożegnania. Słyszy się „chodź, zostaw go”, a na drugi dzień dzwoni telefon i tyle. Nie ma w tym takich emocji, radości, czy cieplejszych chwil, za to zawsze jest smutek i wyrzuty.

 

W porządku, zatem jeszcze raz – polecam zajrzeć, polecam sobie przypomnieć, nie wymaga to wiele czasu, a może jakoś urozmaicić kolejny nudny dzień. Tłumaczenie stanęło na wysokości zadania, tym razem nie będę czepiał się powtórzeń, zważywszy na informację, że wykonana została praca nad tym, by oddać styl oryginału i że owe powtórzenia miały na celu coś więcej, o coś im chodziło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...