Skocz do zawartości

Arena V - Camed vs Merszyt [zakończony]


Arena V  

7 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Kto okazał się lepszym wojownikiem?

    • Camed
      3
    • Merszyt
      4


Recommended Posts

Kilka samotnych chmur zasłoniło nieboskłon. Nie zapowiadało się na deszcz, wszak ekipa pogodowa robiła swoje, jednak jak uznał któryś dowcipniś - zachmurzenie doda powagi zawodom.

evil__ha__i_was_evil_once____by_world8-d

-Drodzy państwo proszę się nie przejmować, gwarantujemy że tarcza chroniąca naszą arenę jest też wodoodporna - zażartował Alexus - ale mniejsza o deszcz, wszak możemy przywitać kolejnych zawodników! Przed państwem młody ciałem lecz silny duchem fan tenisa stołowego. Tak drodzy państwo, to nie kto inny jak Camed który zaszczycił nas swoją obecnością w naszym jakże skromnym turnieju. Lecz niech nie spoczywa na laurach, wszak jego przeciwnikiem będzie nie kto inny jak sam Merszyt! Ten młody mag interesuje się zarówno pisaniem jak i rysowaniem, miejmy więc nadzieję iż oboje dadzą z siebie co najlepsze!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Mereszycie - rzekłem - Więc walkę, czas zacząć. Mam nadzieję, że dasz z siebie wszystko. Pozwolisz, że zacznę. - Powiedziałem.

Walka będzie ciężka, ale mam pomysł, co mogę wykonać, jako mój pierwszy ruch. - pomyślałem - Tak! To będzie to! Zaklęcie związane z wodą! Dziś pada okropnie, lecz mogę to wykorzystać! - AQUASTORIUM! - Wykrzyknąłem. Chmury deszczowe zebrały się w jedno miejsce. Deszcz, zamienił się w jeden wielki i potężny strumień wody, próbujący dopaść Mereszyta. Twój ruch! - Odpowiedziałem z uśmieszkiem. 

 

[Edit] Zmieniłem pochyłość czcionki

Edytowano przez Camed
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja, lekko draśnięty przez zaklęcie Cameda, zniszczyłem strumień wody i powiedziałem do przeciwnika: 

No cóż Camedzie, dobry początek. Ale unikaj błędów przy mówieniu mego imienia, którym jest Merszyt, nie Mereszyt, gdyż będziesz musiał je zapamiętac NA ZAWSZE!

Po chwili zacząłem zacząłem zbierac w me ręce magię potrzebną do wykonania czaru. Moje ciało zaczęło unosic się, co zapowiedziało powodzenie. Po kilku chwilach unosiłem wielką kulę magii i rzuciłem w stronę przeciwnika, krzycząc: Exitiumoro!!!.

Kula uderzyła w przeciwnika i wielki wybuch ognia spowodował, że wokół zebrał się dym, przez co nie mogłem dostrzec nieszczęśnika...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uderzony mocą zaklęcia Merszyta zostałem odrzucony do tyłu i wgniecony w ziemię. Z trudem się podniosłem. Rozjuszony użyłem jednego z najbardziej trudnych, i potężnych zaklęć jakie znałem. Więc wykrzyknąłem Triplicato! Obok mnie, pojawiły się 3 własne klony posłuszne tylko i wyłącznie mnie. Rozkazałem im, by razem ze mną, utworzyły wielką kulę złożoną z elektryczności. Wraz z moimi sługami powiedziałem Electrocium!!! I wielka, elektryczna kula uderzyła Merszyta. Wielki błysk, rozjaśnił całą arenę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uderzony doś mocnym zaklęciem, wstałem dzięki mojemu zaklęciu regeneracji. Nie miałem sił, więc postanowiłem zyska na czasie dzięki krążeniu wokół areny. Przeciwnik obserwował każdy mój ruch, nie spuszczając ze mnie oka. Sam jednak był doś zmęczony po użycie dośc dużej magii. Zacząłem zbierac energię na następny czar, ale ukrywając jego moc za sobą. Z całych sił myślałem tylko o tym zaklęciu, nie rozpraszając się Camedem. Nagle poczułem coś, co dało mi przekonanie, że mogę uży mojej mocy. Po chwili krzyknąłem: Acceptis Magica!, rzucając w mojego przeciwnika trzema szybkimi strzałami, które natychmiast zazbrały częśc magii Cameda i od razu mogłem uży mojego mocnego zaklęcia: Ignistrapa!, po czym mój rywal natychmiast został ukąszony przez wielką ogniową żmiję. Wąż okrył przeciwnika, przez co nie mogłem ujrze Cameda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały osłabiony, omotany płomieniach ognistej żmiji, nie wiedziałem co począć. Ujrzałem Merszyta, wyczerpanego, lecz patrzącego na mnie z uśmieszkiem. Zdenerwowałem się.

To nie może się tak skończyć! - Wezwałem me klony. Widząc je, żmija się pogubiła. Nie wiedziała co robić. Który z nas jest prawdziwy. W puściła mnie, a stworzona przeze mnie wcześniejsza, deszczowa chmura, ugasiła ją.   Chwilę potem się otrzepałem i postanowiłem zebrać trochę energii. Śladem Merszyta zacząłem krążyć w kółko. Po odzyskaniu sił, wymieszałem się w tłumie moich klonów.  Wtedy zacząłem pracować nad bardzo skomplikowanym zaklęciem Ziemi. Rzuciłem je. Około 20 metrów pod ziemią zaczęła tworzyć się dziura. Powoli wspinała się do góry aż dosięgła murawy. Niczego nie świadomy, aczkolwiek coś podejrzewający Merszyt zaczął nagle spadać w dół. Zszokowany uderzył w ziemię, gdzie zaczęły go oplątywać wielkie oślizgłe korzenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy wielkie, złowrogie gałęzie zaczęły ściskac mnie z całych sił. Przez chwilę nie mogłem nic zrobi, ale po chwili wpadłem na pomysł. Zacząłem wydawac jęki, jakby gałęzie zaczęły mnie dusic. Usłyszałem jakby chichot i bieg, który był coraz głośniejszy. Jęczałem coraz głośniej i urwałem, powodując wrażenie umarłego. O dziwo, dusząca roślina przestała się wysilac, dając mi jakby niemiłe posłanie, ale mogłem zebrac trochę sił. Zarazem musiałem szybko myślec, ponieważ Camed zbliżał się do dziury. Czułem moją moc i zacząłem przygotowywa ją do zaklęcia. Światło wypełniło dziurę, i zanim Camed oraz jego roślinka się zorientowali, wielka świetlna kula rozjaśniła całą arenę. Wtedy krzyknąłem: Micopotestatem!, a kula wybuchnęła jasnobłękitnym światłem, które wypełnione magią uderzyła Cameda jak piorunami. Powiedziałem głośno do biednego nieszczęśnika:

I co ty na to, Camedzie, władco roślinek w doniczkach?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Upadłem do tyłu, lecz nie stało mi się nic poważniejszego, a to z powodu, już wcześniejszego podobnego uderzenia Merszyta, i zdążyłem wykonaćmanewr obronny. Atak wywarł na mnie średnie wrażenie, lecz muszę wykonać jakiś potężniejszy ruch. Wstałem i użyłem magii światła. Wokół mnie pojawiła się świetlista, obronna aura. Kosztowała mnie ona wiele sił, lecz dzięki udanemu zaklęciu, je odzyskałem. Kilka chwil później użyłem czaru. Aproksimaris! Wokół Merszyta zaczęły wyrastać z Ziemi niemal niezniszczalne, obsydianowe mury. Wewnątrz obsydianowego więzienia ze ścian zaczęły wychodzić kolejne, tym razem inteligentne i twarde, oblatające gałęzie. Uśmiechnąłęm się. Co teraz zrobisz, Merszycie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czułem się doś dziwnie, bo miałem lekką klaustrofobię, ale na szczęście szybko zniszczyłem gałęzie, które może i działały doś sprytnie, ale za wolno. Jedynie czułem się źle , ponieważ bolały mnie nogi. Teraz pozostawała kwestia wyjścia z muru. Po chwili pomyślunku postanowiłem przeteleportowac się zza murów. Po chwili stałem po środku areny, patrząc na Cameda. W mojej głowie pozostała myśl, że Camed atakuje jedynie zaklęciami związanymi z gałęziami, co było dośc nudne. Przez dłuższą chwilę myślałem nad moim następnym ruchem, aby nie był za bardzo przewidywalny. Nagle wpadłem na świetny pomysł i zacząłem go realizowac. Zacząłem szybko iśc w kierunku Cameda, nie podejrzewającego mojego ataku. Gdy oddzielał nas metr, wyciągnąłem z kieszeni trzy kamyczki i rzuciłem je w stronę rywala. Najpierw się naśmiewał z nich, ale po chwili nie było mu do śmiechu, bo wykrzyczałem: Razanrajefobia!Widziałem w oczach mojego przeciwnika strach. Oznaczało to powodzenie zaklęcia, ponieważ teraz Camed walczył z jego koszmarami i strachami, które mocno go krzywdziły  w rzeczywistości, ale jedynie on widział swe strachy. Odsunąłem się i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Lunę! - Wykrzyknąłem. Tysiące straszliwych koszmarów, zmór przewracało mi się przed oczyma. Ale moja obronna aura zaczęła osłabiać to zaklęcie. Mogłem spokojnie myśleć. Postanowiłem użyć zaklęcia odbicia. Returnis! - Wykrzyknąłem. Zaklęcie Merszyta, opuściło mnie, i ze zdwojoną mocą zaczęło atakować go. Nie mógł go tak łatwo odeprzeć, gdyż nie pomyślał wcześniej o swojej obronie. Gdy zaczął zwijać się ze strachu na podłodze/gruncie krzyknąłem do Zegarmistrza, że zapomniał dodać, że jestem zapalonym komputerowcem. Wyciągnąłem więc mojego, super twardego notebook'a i za pomocą magii wyciągnąłem na prawdziwy świat 3 bardzo niebezpieczne malware (wirusy). Były nimi Sality, Virut oraz Reveton. Wszystkie rzuciły się na Merszyta. Virut zaczął wszczepiać swój kod do oponenta. Reveton krępował ruchy Merszyta, a Sality nie pozwalała mu używać czarów, poprzez ciągłą dekoncentrację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A niech to! krzyknąłem, kiedy wszystkie te zaklęcia mnie zaatakowały. Czułem się źle, ale mogłem jeszcze resztką sił rzuciłem słabe zaklęcie zaklęcie, które spowodowało, że wszystkie stwory zniknęły. Walka coraz bardziej się zaostrzała, więc ja też musiałem nabierac tempa. Bardzo się zdenerwowałem tym, że Camed  za bardzo cwaniaczkował podczas tej bitwy, więc nie postanowiłem byc gorszy. Ale zaklęcie ochronne nadal było w moim mniemaniu bezsensowne, ponieważ bitwy polegałaby jedynie na rzucanie zaklęc z mojej strony. Musiałem jakoś rozbroic tę obronę rywala i zmiażdżyc. Teraz mogłem jedynie siedziec, patrząc na oblicze mojego przeciwnika. Byłem coraz bardziej wściekły, a oliwy do ognia dolał chichot Cameda. Teraz tak mnie rozzłościł, że wybuchnąłem! Tak, wybuchnąłem gniewem, który przemieniał mnie w dziwną postac. Zacząłem rosnąc i rosnąc, moje zęby  zamieniły się w kły, a skóra pokryła się czerwonymi łuskami. Poczułem, że jestem wielkim, krwistoczerwonym smokiem. Ruszyłem na przeciwnika i, bez najmniejszego wysiłku krzyknąłem: Elementorio!!!, po czym z mojej paszczy wyleciały moce żywiołów: ogień niszczący obronę i z lekka przeciwnika, skały bijące przeciwnika, wielkie liście duszące rywala i grad wielkości piłek od baseballa zabierające wszelkie złoża magii. Po kilku minutach stałem ja jako normalny człowiek i mocno poturbowany Camed, który z wielkim trudem łapał dech, a magii została jedynie odrobinka wielkości ziarnku grochu. Teraz to ja mogłem się zwycięsko zaśmiac z średniej wielkości smokami, które na mój rozkaz mogły zaatakowac Cameda. Teraz jednak zostały jedynie w trybie obrony, a ja powiedziałem głośno do Cameda: I jak mój drogi, chcesz jeszcze więcej? Wystarczy tylko jedno słowo by cię zniszczyc!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słowo... -  Pomyślałem -Tak! To słowoSłowo kluczowe! - Resztkami sił szybko zerknąłem do laptopa, i napisałem programik.

 

:start

If Merszyt attacks Than

   +10 power to Camed

   +10 magic to Camed

   -5 power to Merszyt

   -5 magic to Merszyt

      ElseIf Merszyt monsters attacks Than

                Reboot Area

EndIf

GoTo :start

 

To by było na tyle odetchnąłem... Już miałem wykonać ten program w czasie rzeczywistym, gdy pomyślałem, że Merszyt będzie mógł je bez problemu zniwelować. Postanowiłem więc dodać moduł samoochrony. Dodałem więc linijkę kodu:

:start

Selfdefence:True

...

 

Teraz mogłem an 100% użyć tego programu. Znów za pomocą magii wywołałem go w prawdziwym świecie. Następnie użyłem zaklęcia regeneracji, i znów byłem cały. Użyłem też prostego zaklęcia atakującego. Sequeria! Wtedy rój os podleciał do Merszyta, i zaczął go żądlić po twarzy. Cwaniakujemy dalej? Spytałem się

Edytowano przez Camed
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widziałem, że Camed coś tam pisze na tym swoim laptopiku i pomyślałem, że mógł moje potwory wykorzystac przeciwko mnie, więc je odczarowałem.Osy dalej atakowały moją twarz, gdy smoki od razu je wypędziły bez żadnego wysiłku.  Oczywiście dalej myślał, że komputer wszystko za niego wykona. Wiedziałem, że muszę go zabrac, ale napisał jakieś głupoty, które "podobno" miały zniwelowac moje ataki. Na jego nieszczęście, nie wspomniał w swoim programie o smokach! Kazałem więc pierwszemu, by zaatakował bezpośrednio, drugiemu by pomóc pierwszemu, a trzeciemu, aby zabrał laptopa. Plan był perfekcyjny, a rezultaty-wspaniałe. Teraz mogłem namieszac, chociaż nie znałem za grosz informatyki. Miałem jednak trochę sprytu i odwróciłem działanie programu. Teraz wiedziałem, że wszystko mogło pójśc jak z płatka. Najpierw chciałem rzucic jakieś łatwe zaklęcia, lecz byłoby to głupie. Postanowiłem wtedy wykonac efektywne i dośc mocne zaklęcie: Cavea mortis!, po czym pojawiła się ciasna klatka, która wessała w swoje wnętrze Cameda. Kiedy w niej był, magia klatki zaczęła bic i torturowac rywala. Podczas jego męki, krzyknąłem do niego: I co tam, informatyku, wygodnie ci tam?

Edytowano przez Merszyt
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Program, mimo że laptop był zabrany, działał w rzeczywistości. Kiedy już zbierało mi się na wymioty, przez tę durną klatkę została wywołana komenda:

Reboot Area

Wszystko z areny zniknęło. Zniknęły smoki, zniknęła klatka. Wszystko było jakby od nowa. Lecz o wszystkim pamiętaliśmy, tak jak cała publika. Laptop leżał na ziemi, cały zepsuty i sypały się z niego iskry. Nie miałem go już jak wykorzystać... - Chyba, że poprostu go wezmę i palnę Merszyta w głowę! - Pomyślałem. Już zacząłem di niego podchodzić. Udawałem, że wpisuje jakieś komendy, gdy nagle - BANG! - uderzyłem Merszyta, a on stracił przytomność. Użyłem wtedy zaklęcia zmniejszającego. Wszedłem do jego mózgu. Zlokalizowałem ośrodek marzeń sennych. Mogłem zobaczyć wszystkie jego słabe punkty, co przeżywał, czego się boi, ale co jest też jego słabą stroną. Wybrałem najgorszy z wystawionnych sennych obrazów i umieściłem go w głównym panelu sterowania. We śnie wszystko jest możliwe, więc przed walką ustawiłem sobie uprawnienia administratora. Wtedy widziałem ekran jego snu. Jest w potwornym zamku. Wybrałem jedną z najstraszniejszych zmór i wcieliłem się pod jej postacią w jego sen. Merszyt, uwięziony we własnym mózgu, ze własnymi strachami, a przede wszystkim ze mną, nie wiedział do końca co robić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Nadszedł czas wyłonić zwycięzcę tego pojedynku. Kto okazał się lepszy w tym jakże wyrównanym starciu? Camed? A może Merszyt? Przekonajmy się.

 

Camed - 3

Merszyt - 4

 

Jeden głos przewagi na koncie Merszyta daje mu zwycięstwo w tym pojedynku i promocję do drugiej rundy turnieju! Gratulacje!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...