Skocz do zawartości

Canterlot - Complain Stone [Oneshot][Mature][Sad][Slice of Life]


Zena92

Recommended Posts

Opowiadanie napisane pod wpływem rosyjskiej twórczości literackiej. Opowiada o nie stroniącym od alkoholu chemiku, ogierze, jednorożcu - Erlenmayerze Flasku, któremu nie powiodło się w życiu. Zbieg okoliczności sprawił, że postanawia wrócić pociągiem do swojego rodzinnego miasteczka Complain Stone, aby w cieple rodzinnego ogniska naprostować swoje życie, w międzyczasie wylewając zawartość swojego umysłu. Czy mu się to uda?

WARNING
W opowiadaniu pojawia się dość znaczna ilość alkoholu (do którego regularnego spożywania w większych ilościach jednak nie zachęcam - strasznie brzuch potem boli). Część z przemyśleń głównego bohatera może być kontrowersyjna i wywołać skrajne emocje. CZASAMI mogą paść pojedyncze niecenzuralne słowa. Autor nie raz musiał wczuć się w rolę pisanej przez siebie postaci, aby najlepiej oddać stan upojenia alkoholowego :D Życzę miłej lektury.

 

Canterlot - Complain Stone

Edytowano przez Zena92
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...
  • 4 weeks later...

Postanowiłem swoją opinię wydać w punktach. Mam nadzieję, że cię nie urażę a osąd mój potraktujesz nie osobiście, lecz bardziej jako zestaw porad i pochwał.

 

1. Bohater nietuzinkowy. Menel, który stoczył się z dość wysokiego, podium, zmarnotrawił pełne możliwości życie. Wciąż są dla niego rzeczy, które się liczą, lecz z drugiej strony każdy ciąg myślowy oscyluje wokół alkoholu lub porażek. Całkiem depresyjne zwierzenia, dobrze oddają charakter tagu [sad]. Postać rozwinięta jak na warunki opowiadania (pojedyncza podróż), czytelnik może poznać dużo szczegółów z życia Flaska, a przy tym zarys jego podejścia do życia. Bohater ma swoje cechy charakterystyczne (jak pewnego rodzaju niechęć bądź nieumiejętność obcowania z klaczami) co wzbogaca go. Z jednej strony gość typowy, ot, menel, z drugiej mało kto przedstawia postaci w taki sposób.

 

2. Świat także, na miarę możliwości i osi fabularnej, został szczegółowo przedstawiony. Wszystko z perspektywy pierwszoosobowej, co pozwala nam wniknąć w historię i do pewnego stopnia zarysować sobie otoczenie. Z dyskusji między kucykami lub monologów wewnętrznych bohatera da się dużo wywnioskować o jego opinii o Equestrii, a także poniekąd o obiektywnej sytuacji. Do tego dochodzą wspomnienia z życia oraz obraz powolnego, acz nabierającego tempa upadku, degeneracji. Odmalowana rzeczywistość bardzo przypomina Polskę.

 

3. Strona techniczna jest na moje nieobyte oko w porządku. Wyłapałem kilka rzeczy, które wzbudziły mój niepokój, lecz nie jestem korektorem, nie zajmuję się tym na co dzień, a to oznacza, że mój głos się nie liczy. Tak że nic tam nie zaznaczałem i nie komentowałem.

 

4. Dodatkowym sympatycznym aspektem jest odnajdywać w opowiadaniu nawiązania właśnie do sytuacji w Polsce, do działań niektórych (acz nie wszystkich kobiet tego świata i temu podobne. Osobny mały plusik, bo jestem socjalistą oraz znalazłem sporo drobnych cech postaci, jakie równie dobrze mógłbym odnaleźć u siebie.

 

5. I tu kończy się słodzenie. Rozumiem oczywiście sens pisania tego opowiadania. Wiem, że w zamyśle ma być dojrzałe i być może skłaniać do refleksji. Z drugiej strony piszesz o kolorowym świecie pastelowych taboretów, co znaczy, że nie wszystko można w prosty i bardzo widoczny sposób przełożyć. Na przykład w mojej opinii wulgaryzmów powinno być mniej, albo powinieneś spróbować stworzyć jakieś zastępniki (Dolar i jego "piórwa"). A to dlatego, że "CZASAMI" raczej tutaj nie pasuje, bluzgi pojawiają się dość często.

 

 

Trzymaj się, pisz, jeżeli jeszcze będziesz chciał.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 years later...

No, no, czegoś podobnego się nie spodziewałem :aj: Niby nic odkrywczego, ot, kolejna, smutna historia, upadek kogoś, kto mógł mieć wszystko, lecz przez alkohol kończy z niczym, jednakże rzecz została opisana w taki sposób, że trudno odczuć wrażenie wtórności, zaś sama treść, choć trudna, nieprzyjemna, wciąga jak diabli, w miarę pokonywania kolejnych stron nastrój udziela się coraz mocniej, aż akcja dochodzi do momentu kulminacyjnego, który kończy wszystko, acz przed którym udziela się narastające poczucie, że pomału zbliżamy się do najgorszego... Tak, to zdecydowanie to.

 

Przyznam, że trudno pisało mi się niniejszy komentarz, z uwagi na tematykę fanfika, realizację pomysłu autora, a także ogólne wrażenia, jakie opowiadanie po sobie zostawiło. Przede wszystkim – jeżeli ktoś sądził, że wątek alkoholowy udzielał się mocno przy okazji pozostałych, znacznie krótszych fanfików autora, to powinien zweryfikować swoje zdanie przy okazji „Canterlot – Complain Stone”. Tym razem alkohol jest mocnym motywem przewodnim i w zasadzie wszystko krąży wokół niego, lecz autor nie tylko mocno spersonalizował problem (o tym nieco później), ale dodatkowo zdecydował się dać upust, jak mniemam, własnym zainteresowaniom i nadać treści fachowej, chemicznej otoczki, co daje się odczuć ilekroć na ekranie przewija się odpowiednie słownictwo, wzmianki o akcjach i reakcjach, tudzież obliczenia, nie zabraknie także skromnego wątku politycznego. Wszystko doskonale ze sobą współgra i trudno oprzeć się wrażeniu, że autor od początku do końca wiedział, co robi i że chciał to zrobić.

 

Do tej pory to chyba najbardziej „ludzki” fanfik ze wszystkich dotychczasowych dzieł autora. Naprawdę, przytaczane problemy, wspomnienia, detale dotyczące czy to szkolnictwa, czy pierwszych, młodzieńczych eksperymentów z używkami w plenerze, na zwykłej, pijackiej codzienności kończąc, wszystko to wypadło bardzo realnie, powiedziałbym wręcz, że znajomo (o tym również nieco później), momentami prawie zapomniałem, że to jednak fanfik tematycznie wpisany w uniwersum „Friendship is Magic”. Można mieć co do tego mieszane odczucia – wszakże opowiadanie ewidentnie było pisane na poważnie, a przecież bohaterami są kolorowe kucyki – niemniej wydaje mi się, że autor bardzo zgrabnie zaimplementował elementy kucykowego uniwersum w tym zagadkowo znajomym, niby-ludzkim świecie (zgadza się, kucykowe elementy do zagadkowo ludzkich realiów, nie odwrotnie), toteż odpowiednio często przypominamy sobie co to za świat i realia. I to w jakim stylu – wystarczy przytoczyć wątek różnic między trzema rasami kucyków, ich szczególne, rozpoznawalne cechy, czy też napomknięcia, jakoby to prawdziwe jednorożce powinny uprawiać chemię, ponieważ dzięki magii mogą lepiej obchodzić się z oprzyrządowaniem, czy też trudności wynikające z braku rogu, gdy chce się otworzyć butelkę z piwem. Krytyka władztwa księżniczek, czy narzekania na wadliwość karet kursujących po stołecznym mieście także wpisują się w ten nurt.

 

Efekt? Historia, którą dałoby się opisać pytaniem: „Co by było, gdyby kucyki w Equestrii cierpiały nasz, ludzki alkoholizm?” istotnie, opowiadanie wydaje się ludzkie, ale cały czas trzyma się kucykowego świata, o czym autor często nam przypomina, poprzez różne elementy, wplecione w narrację w taki sposób, że świat przedstawiony wydaje się organiczny, sprawiając wrażenie, że to jednak cały czas Equestria, tylko na co niektóre nasze problemy kucyki mają swoje, magiczne rozwiązania. Sam wątek alkoholowy został zrealizowany tak obszernie, a przy tym tak bezkompromisowo, że trudno oprzeć się pewnemu autentyzmowi, no i nie czuć, że jest na doczepkę, wręcz przeciwnie – pomimo początku, gdzie jeszcze znajdowałem powody do uśmiechu (poszczególne fragmenty i wstawki odbierałem jako elementy komediowe), z czasem widać aż nazbyt wyraźnie, że autor naprawdę chciał przedstawić najmroczniejsze oblicze problemu alkoholizmu i że miał konkretną wizję tego, jak to zrealizować. Bo to opowiadanie po prostu ma pazur, bywa bezkompromisowe, bezpośrednie, dosadne, widać za nic ma poprawność wszelkiej maści, uderza w czytelnika, co sprzyja skłonieniu do refleksji. I co by nie mówić, daje do myślenia.

 

Czas na podjęcie tematyki narracji oraz protagonisty. Autor postawił na narrację pierwszoosobową, co moim zdaniem okazało się strzałem w dziesiątkę – to jest właśnie ta personalizacja problemu, o której wspominałem. Historię opowiada nam sam Erlenmayer Flask, co jednak nabiera osobistego znaczenia dopiero w momencie pierwszych retrospekcji bohatera, w fanfiku przedstawionych jako przemyślenia, na które przychodzi chęć po spożyciu kilku procentów. Znów – rzecz wpisana w całość bardzo naturalnie, rzeczywistość całkiem płynnie miesza się ze wspomnieniami, przez co całość wciąga i wypada naprawdę dobrze. Warto wspomnieć, że owe wspomnienia są często bardzo gorzkie, czy słodko-gorzkie, no bo rzeczywiście, młodość, koledzy, eksperymenty, nastrój, te sprawy, jednakże w rzeczywistości był to początek powolnego, wręcz dramatycznego upadku głównego bohatera, stąd de facto nie ma się czym cieszyć.

 

W ogóle, podoba mi się to, że po skończonej lekturze miałem wrażenie, jakbym wiedział o Flasku wszystko, jakbym znał go od piaskownicy. Autor ujawnił nam naprawdę sporo szczegółów i choć na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się podobne, przez ten alkohol, to jednak diabeł tkwi w szczegółach. Należy pamiętać, że jest to postać, której nie powiodło się w życiu, chociaż wydaje mi się, że nieszczególnie się starał, gdy przyszło mu zmierzyć się z trudami rzeczywistości. Ale nie upatruję w tym wyłącznie jego winy, gdyż życzliwych kucyków, prawdziwych przyjaciół, po prostu w jego życiu zabrakło, a co z kolei okazało się jednym z wielu czynników, które zaważyły o upadku protagonisty. W każdym razie, mimo faktu, iż w fanfiku widzimy go u progu końca – zaniedbanego, beznadziejnie uzależnionego, brudnego i odpychającego – posiada w sobie cechy, za które można go polubić, co jednak równoważą cechy, które zdecydowanie wzbudzają srogą antypatię. Jest to jednocześnie to kontrowersyjne oblicze bohatera. I zarazem przykład tego, jak bardzo się on miota, jak poglądy, niechęć napędzana alkoholem miesza się z tym, czego tak naprawdę zawsze pragnął, czego niemożność zdobycia topił w alkoholu. Dodając do tego szczegół, że jego chemiczny talent w jakimś sensie przyczynił się do zguby, otrzymujemy skonfliktowaną wewnętrznie, złożoną postać, która jednocześnie wydaje się znajoma – o takich osobach się słyszy, takie osoby mija się na ulicy, takie osoby się zna, a czasami ma się we własnej rodzinie. Ich problemy wydają się odległe, bo ich nie dostrzegamy (albo nie chcemy dostrzegać), bo nas nie dotyczą, ale prawda jest taka, że każdego może to spotkać i każdego zniszczyć. Moim zdaniem to doskonale wybrzmiało z tego fanfika i to również siedzi w głowie, stanowi motor napędowy refleksji.

 

Spośród licznych wad głównego bohatera, według mnie na uwagę zasługuje – jakże ludzka – zazdrość, która przejawia się chociażby wyrzutem, że kuce po średniej szkole mają poukładane życie, pracę, rodzinę, a nasz główny bohater, pomimo pokonanych licznych trudności, wyższego wykształcenia, wiedzie nędzny żywot pijaka, bezdomnego. Innym razem, to żale odnoszące się do jego przyjaciół, którzy zniknęli z jego życia (pod koniec otrzymujemy poszlaki, dlaczego się tak stało i co by nie mówić, scenki te są naprawdę przytłaczające), rzekomo wyłącznie wskutek tego, że znaleźli swoje drugie połówki. Czuć, że bohater im zazdrości. Zresztą, to jest także przykład jego miotania się – ewidentnie ma uraz do płci pięknej, czepia się jej, zarzeka się, jak cała ta miłość i namiętność są zbędne, jakie to głupie, ale jak przychodzi co do czego, to chciałby mieć kogoś, kto by go wspierał, czekał na niego, kochał. Jednocześnie są to emocjonalne momenty, ujawniające się głównie im bliżej końcówki fanfika, w której to Flask już nie daje rady i wprost zaczyna przyznawać, co mu nie pasuje, czego pragnie i do czego ma żal. Plus charakterystyczny płacz alkoholika.

 

Wszystko razem, zebrane w całość, sprawia, że bohatera potępia się z całego serca i jednocześnie chce się mu współczuć. Sprzeczne odczucia walczą ze sobą do samego końca, lecz na samym końcu, chyba wygrywa współczucie. Bo już wiemy, co się stanie, ale nijak idzie to zatrzymać. O ironio, dowiadujemy się o głównym bohaterze dostatecznie dużo, by wiedzieć, że w dzieciństwie miał kłopot z tylną prawą nogą, która to noga była operowana. I to właśnie ona zostaje zablokowana, gdy...

 

No, nie będę spoilerował.

 

W każdym razie, mógłbym pisać jeszcze długo, rozkładać charakterystykę Erlenmayera Flaska na czynniki pierwsze, analizować, ale wydaje mi się, że jest to zbyteczne, bowiem na tym etapie będzie to moja nadinterpretacja i dopisywanie historii do fanfika. W każdym razie, opowiadanie to traktuje o tragedii jednego istnienia, ale kto wie, ile kucyków miało podobne problemy. Zwłaszcza, że z tekstu wynika, że słabość do napojów wyskokowych ma zdecydowana większość postaci. Kłania się tutaj teza, jakoby problemy alkoholowe, większe i mniejsze, były powszechne, zaś otoczenie biernie się temu przygląda, nie pomaga, może za sprawą leku przed takimi osobistościami, a może przez uprzedzenia, niechęć. A może sami mają coś za uszami, wstydzą się, maskują? Możliwe. To także wypada przejmująco, przytłaczająco, co stanowi kolejny dowód na to, że autor wiedział jak zrealizować tag [Sad] i chwała mu za to.

 

Podsumowując, z opowiadania wyłania się postać ciężko doświadczona przez los, częściowo za sprawą własnych słabości i uprzedzeń, częściowo przez brak życzliwych jednostek, które w porę wskazałyby mu właściwą drogę, częściowo przez swój własny talent, częściowo przez znieczulicę społeczną i częściowo przez niezrealizowane marzenia. Erlenmayer wzbudza skrajne emocje, przez swoje kontrowersyjne, chociaż zapewne w lwiej większości nieszczere poglądy, nieprzyjemne usposobienie, ale ma w sobie coś, co skłania czytelnika ku temu, by jednak mu współczuć, by życzyć, żeby wszystko się ułożyło. Ma w sobie cechy, przeżycia, z którymi idzie się utożsamiać, a przynajmniej kojarzyć, podobnie z pewnymi zachowaniami z lat szkolnych vide to wciąganie tabaki czy picie piwa za krzakami. Myśli, zachowuje się tak, jak ktoś, kogo się zna, komu chciałoby się pomóc, lecz brakuje odwagi, albo komu próbowało się pomóc, lecz nic to nie dało, gdyż osoba ta sama nie chciała sobie pomóc. Wiecie, co komuś takiemu wydaje się być jedynym wybawianiem, co nie?

 

Spoiler

Śmierć.

 

Fakt faktem, poświęciłem postaci głównego protagonisty sporo czasu, lecz nie da się ukryć, że to on w znacznej mierze „ciągnie” to opowiadanie, jest jego główną „atrakcją” i on właśnie skupia w sobie wszystko to, z czym można się utożsamiać, do czego można się odnieść, co można wspomnieć i co czyni owe opowiadanie tak ludzkim. Z innych rzeczy – podoba mi się subtelny motyw przemijania, który dodaje do całości kolejnej szczypty życiowości, realizując najbardziej przytłaczające (moim zdaniem) oblicze tagu [Sad]. W ramach dowodu, posłużę się cytatem:

 

Cytat

„Ach te źrebięce lata. Kucyk myślał, że jest dorosły i mu wszystko wolno. Tak naprawdę chciałbym się cofnąć do tamtych czasów. Wszystko było takie proste. Trzeba było tylko chodzić do szkoły i się uczyć. Całą resztę robili rodzice. Nie dałem rady całej tej brutalności tego współczesnego świata.”

 

Kluczowe jest tutaj to „nie dałem rady” :fluttersad: Zaczęło się od słodkiej niewinności, od czasów, gdy było się dzieciakiem, świat wydawał się nieskończony i pełen możliwości, miało się masę wolnego czasu, zero zmartwień, mnóstwo nadziei. A potem brutalne zderzenie z dorosłością, czyli odpowiedzialność, problemy, pośpiech, presja, samotność. Jeden z kilku momentów, gdzie opowiadanie naprawdę staje się refleksyjne, mocne. Z kontekstem alkoholowym, ukazuje jak niewiele trzeba, by się zatracić. No i przykład tego, jak proste rzeczy potrafią zaważyć o wydźwięku opowiadania, jego przesłaniu oraz klimacie.

 

Aha – miejscówki. Osadzenie większości akcji w pociągu uważam za dobrą decyzję. Sprzyja przemyśleniom. Jest to ograniczona przestrzeń, ograniczona ilość postaci, narzucone zostają pewne wymagania, które skutkują określonymi zachowaniami, takimi jak ukrywanie się z piwkiem w toalecie pociągowej. W ogóle, cała ta jazda bez biletu, przecież to też są melodie młodzieńczości, eksperymentowania, poszukiwania doświadczeń. Pokusiłbym się wręcz o stwierdzenie, że pokład pociągu mocno ogranicza przestrzeń bohatera, co może nie nadaje wrażenia klaustrofobii, ale dobrze oddaje potrzask, w jakim się znajduje, zaś jazda pojazdu jest niczym alkoholowy rausz, z którego nie może wysiąść, może tylko jechać dalej, do końca.

 

To pozostawia formę, która okazała się naprawdę dopracowana, na całej długości fanfika. Styl, z uwagi na narrację pierwszoosobową, był charakterystyczny, miał w sobie nerw, bywał uszczypliwy, bywał dowcipny, ale potrafił zadziałać na odbiorcę, wprawić go w zakłopotanie, czy refleksję. Gdy bohater żartował, było weselej, ale gdy się zataczał, przez moment było czuć ten bród i smród, ból głowy, suszę w ustach, pot na całym ciele, co zdecydowanie nie było przyjemne. Nie brakowało momentów przykrych, gdzie  tekstu aż biły wyrzuty, żal bohatera, to i owo aż się współodczuwało. Naprawdę, bardzo dobra robota, prawie idealna. Błędy są sporadyczne, lecz prędko wylatują z głowy, w ogóle, trudno je przyuważyć gdyż fabuła okazała się aż tak wciągająca i przejmująca.

 

Cytat

„Niedaleko nas otworzono zasadniczą szkołę zawodową monterów telefonów.”

 

Myślę, że lepiej by brzmiało „otwarto”.

 

Cytat

„Jeden z największych współczesnych wynalazkówi.”

 

Coś z tym wynalazkiem jest nie tak :confused:

 

Ale to naprawdę nic poważnego, chociaż momentami próbuje odwrócić uwagę czytelnika, ale losy bohatera są tak absorbujące, że nigdy się to nie udaje. Dzięki tej stylistyce, opowiadanie jest charakterystyczne i tym bardziej siedzi w głowie, nawet nie zauważyłem upływu czasu, zaś od lektury ciężko się było oderwać. Wydaje mi się, że nie jest to opowiadanie dla każdego, ale na pewno nie jest hermetyczne. I myślę, że warto spróbować i dać mu szansę, nawet jeżeli tematyka wydaje się za ciężka, a język Erlenmayera za ostry. Na dzień dzisiejszy, moim zdaniem to najlepsze opowiadanie autora – na pewno najbardziej ludzkie (a do tego życiowe i przez to dojrzałe), najbardziej charakterystyczne, z najlepiej wykreowanym bohaterem, który jest niejednoznaczny, złożony, skonfliktowany, którego poczynania i poglądy można odczytywać na różne sposoby i interpretować do woli.

 

Zaskakująco świetne opowiadanie, początkowo nie przypuszczałem, że aż tak się wyróżni i aż tak mnie wciągnie. Autentycznie, oceniając po tytule, rozpoczynając czytanie, nie miałem pojęcia co to będzie. Historia warta przeczytania i przemyślenia, bez dwóch zdań.

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...