Skocz do zawartości

Jakie filmy ostatnio oglądaliście?


Blue Sparkle

Recommended Posts

Ostatni obejrzałem "Miasto 44", czyli film wokół którego był ostatnio spory szum.

 

Powiem tak, film jest:

- bardzo dobry, jeśli chodzi o realizm

- dobry, jeśli chodzi o zdjęcia

- średni, jeśli chodzi o fabułę

- słaby, jeśli chodzi o niektóre sceny( para się całuje, a wokół nich latają kule - to było lekko przesłodzone)

 

Oprócz tego bardzo mi się spodobało zwrócenie uwagi na psychikę bohaterów, które zmieniają się wraz z doświadczanymi okrucieństwami wojny. Film dobry, ale ostrzegam przed dość sporą ilością scen drastycznych. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawy film pod tytułem "Przygody Tintina "

 

Cóż za obszerny opis  :burned:

 

Zatoka delfinów (The Cove)

 

Ten fenomenalny dokument, kosztuje przysłowiowe grosze na Allegro, ale jest wart chociażby podwójnej ceny. O co chodzi? "Film" opowiada "historię" człowieka, który próbuje ukazać co wyprawiają Japończycy. To chory naród. 

 

Po tym co zobaczyłem, aquaparki przestały być dla mnie "wesołymi miasteczkami". Pytanie - gdzie znajdziecie delfina, dajmy na to w Nowym Jorku? Trzeba go załatwić. Sam nie przyjdzie. Jak je złapać? To nie leniwiec. A co z tymi, które nie "spełniają kryteriów"? Spójrzcie na okładkę. A to tylko "przedsmak" koszmaru, jaki ukazuje film.

 

DVD-Cover1.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

back-to-the-future-02.jpg
Machnąłem się i obejrzałem od razu 3 części, niesamowity film, cudowny klimat tamtych lat (Uwielbiam starsze filmy).
Cudowni aktorzy, teksty, bohaterowie do których łatwo się przywiązać i coś za co najbardziej mi ten film podpadł fryzurę Doctora :rainderp: zwroty akcji i typowy MINDFUCK przy podróżach w czasie, podwójne cofanie się do tego samego czasu, ratowanie samego siebie przed niebezpieczeństwem a jednoczesne pilnowanie aby nie zniszczyć przy tym galaktyki. 
Film zaczyna się wynalezieniem przez Doktora Emmeta Browna wehikułu czasu, którym jest przerobiony DeLorean DMC-12 (Swoją drogą zajefajny wózek) w próbie nowego wynalazku pomaga mu chłopak o imieniu Marty. Terroryści, mindfuck, matka zakochująca się we własnym synu w przeszłości, dziki zachód, przyszłość, cygara, strzelanina, gonitwy, zwroty akcji.
Po prostu cudowne :x 
10/10 Na zawsze w serduszku :3

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film zaczyna się wynalezieniem przez Doktora Emmeta Browna wehikułu czasu, którym jest przerobiony DeLorean DMC-12 (Swoją drogą zajefajny wózek)

DeLorean DMC-12 był zbyt nowoczesny jak na swoje czasy. Sprzedawał się fatalnie, koncern wpakował w niego mnóstwo kasy, a zarabiał grosze. Zmniejszono produkcję do minimum, cenę - nadal nic. Straty. Byli tacy, którzy go kupili. W końcu tani. Inni wzięli go dla celów kolekcjonerskich. Nie zdjęli nawet folii z siedzeń. Jedyne co robili, to dbanie o niego...

 

I nagle BUM! Wychodzi film, który robi furorę. Sprzedarz DeLorean'a DMC-12 rośnie. Cena również. Ci, którzy postanowili zachować auto, dziś mogą sprzedać je za wieeeeeeeeeeeeeelkie pieniądze. Wspominałem o kolekcjonerach? A kupili za grosze.  

 

PS. W Forza 4 jest osiągnięcie "Outatime" ;) Fani filmu będą wiedzieli jak je zdobyć. 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj obejrzałam sobie Raj na ziemi. Jako że, to komedia to nie oczekiwałam od tego filmu zbyt wiele, więc pewnie dlatego się nie rozczarowałam. Ale ogólnie film nie był zły, dało się oglądać.

Film jest o parze nowojorczyków, którzy prowadzą bardzo konsumencki tryb życia, chcą być bogaci, kupują nawet jednopokojowe mieszkanko w najlepszej dzielnicy NY, potem się wszystko finansowo sypie i zamieszkują z komuną hipisów.

Początek był całkiem niezły, dwie sceny, które były naprawdę zabawne, pierwsza, gdy główna bohaterka próbuje sprzedać swój film dokumentalny o pingwinach HBO. W przezabawny sposób wyśmiane jest to co telewizje aktualnie puszczają na swoich kanałach. To był epic. Kolejna scena, to w zasadzie dwie sceny, które tworzą jakby całość, dopiero wtedy jest śmiesznie, sparodiowane jest to jak przeróżnego rodzaju firmy (tu agencja mieszkaniowa) zarabiają na swoich klientach robiąc ich w ...

Dalej był gorzej, żarty głównie dotyczył seksu, srania itd. Nie wszystkie te żarty były złe, no ale większość z nich była żałosna. Ale poza tym fabuła była niezła, oglądało się całkiem przyjemnie, mimo, że film trzymał ten główny schemat komedii, w której głównymi bohaterami jest właśnie małżeństwo, ale nie rzucało się to w oczy, bo pomiędzy typowo komediowymi zwrotami akcji działy się całkiem spoko rzeczy.

Ale raczej nie polecam. Jest mnóstwo ciekawszy i bardziej wartościowych filmów.

Edytowano przez Dog in the Fog
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szklana Pułapka 2 (ech... ten tytuł :ajsleepy: )

Kto nie oglądał, to będzie miał przynajmniej 1234 okazji by to zrobić. Mówiąc krótko... Święta, pada śnieg, a na lotnisku zamiast mikołaja pojawiają się "ci źli". O dziwo, ich plan nie jest aż tak debilny, jak we współczesnych "hero vs bad guys". Na ich oraz swoje nieszczęście, na wspomnianym lotnisku znajduje się pewien policjant. Sami wiecie kto :)

Największą zaletą filmu, tak jak w poprzedniej części jest sam bohater. Charakterystyczny i charyzmatyczny jak diabli. Fabuła też jest niezła. Stare dobre czasy - film + efekty tam gdzie trzeba, a nie efekty (w 3D) + film (czymś trzeba uzasadnić efekciarstwo i tandetę). Niestety produkcja ta, ma też swoje wady. Gdyby granaty wybuchały po takim czasie, co w SP2, to można by nimi grać w tenisa  :burned:  Mimo to, warto zobaczyć jak wyglądają "stare dobre filmy", tworzone dla rozplątania zwojów mózgowych. Filmów w których efekty są tworzone na potrzeby filmu, a nie odwrotnie. 

 

8/10

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiałem się gdzie o tym napisać, po tym jak temat umarł- Transformers: wiek zagłady.

Widzę, że wielu ludzi ocenia ten film na 1/10, oczywiście dalej nazywa się Baya idiotą, etc, ale wydaje mi się że są jakieś postępy. Po raz pierwszy autoboty mają jakąś osobowość, mamy samuraja, heavy'ego z ToF i narwanego Bumblebee, co jest na plus, ale i tak kij to, bo to jest film o ludziach, którzy spotykają transformersy. Niby jest jakaś amerykańska rodzinka, która znajduje uszkodzonego Optimusa u siebie w garażu, później ściga ich za to CIA(czy coś takiego), Optimus ucieka w jedną stronę, rodzinka w drugą, swoją drogą sam pościg świetnie by pasował do Bad Boys, i tak już w zasadzie przez cały film. Optimus po drodze znajduje resztę wyżej wspomnianych autobotów, brat twierdzi że przy okazji naprawili go jakimś laserem, ale musiałem wtedy mrugnąć okiem, bo nic takiego nie pamiętam. Dla porównania w pierwszej części Bumblebee miał rozwalony syntetyzator mowy i żaden z transformerów nie mógł mu pomóc, a wystarczyło tylko błyśnięcie. Gdzieś tak jeszcze przy okazji pojawia się Lockdown- zły robot z kosmosu, który na zlecenie bodaj "władców" chce porwać Optimusa. Gdzieś tak jeszcze przy okazji Optimus ujawnia rodzince, że jest coś takiego jak iskra u transformersów i tam są ich wszystkie wspomnienia, osobowość, etc. W następnej scenie okazuje się że ludzie skopiowali wspomnienia i osobowość z głowy(nie iskry) Megatrona, oraz poznali cały jego genom i stworzyli armię mu podobnych bo taki mały robocik im pokazał jak. Megatron wraz z Lockdownem zamykają autoboty i rodzinkę na statku kosmicznym Lockdowna. Po chwili wszystkim udaje się uciec, bo ta rodzinka to nie tylko gangsta ale w ogóle komandosi. Od połowy filmu oprócz pościgów za rodzinką(które cały czas trwają) dochodzi jeszcze naparzanie się autobotów z Megatronem i robotami made in USA. Lockdown to chyba w ogóle śpi, bo dopiero w ostatnich minutach zauważa, że ktoś mu uciekł ze statku, później ma się mścić, ale chyba mu się odechciewa, bo już go nie pamiętam.

 

Niby była jakaś fabuła, niby były jakieś osobowości, wszystko marne ale daje to jakieś nadzieje na przyszłość. Już wszystkiego mi się nie chce opisywać, ale może nawet kolejna część będzie w kosmosie, bez ludzi. 5/10

       

Edytowano przez fallout152
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiałem się gdzie o tym napisać, po tym jak temat umarł- Transformers: wiek zagłady.

Czyli jak od drugiej części wzwyrz - bida z nędzą. Jak to jeden z bohaterów n-tej części zapytał: "dlaczego Autoboty mają jakiś szajs?" Mnie też to dziwi. Ci źli - śmigłowce bojowe, czołgi i takie tam. W skrócie - armia. Autoboty - samochód do lodów :facehoof: Nie czytałem komiksów, nie oglądałem bajek, nie grałem w gry. Tam też tak było, czy Bay wpadł na tak "genialny" pomysł? I ta amerykanizacja... żal.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

6643_jrisdx.jpg
 
Nosferatu - Symfonia Grozy (1922)
reż. Friedrich Wilhelm Murnau

 

Film z sprzed prawie stu lat. Do tego filmu trzeba mieć inne podejście i inną miarę. Nie nastawić się na efekty, obraz czy dźwięk. Należy do tych filmów, do których trzeba odpowiednio się nastawić. Nie wiem, jak u innych wielbicieli kina amerykańskiego z wybuchami i strzelaninami, mi się Nosferatu Friedricha podobał.

 

Ma w sobie klimat starych czasów, taką pewną atmosferę pewnej upiorności. Nie czułem wobec nim strachu, choć w zamiarze taki miał być, straszy? Nie straszy? Choć już takie stare, przedwojenne filmy nie przerażają ludzi dzisiaj co sto lat temu, ale jest na tyle ciekawy i niezwykły, że dobry koneser kina, powinien go obejrzeć choć raz w życiu. Ten film to klasyka kina grozy. Gra aktorska jest taka można zauważyć, teatralna, jakby film nie był filmem, a pokazem teatralnym, te mimiki twarzy, ta ekspresja, gesty nadaje mu pewien realistyczny klimat teatru telewizyjnego i wychodzi mu na plus.

 

Atutem tego filmu jest charakterystyka postaci. Postać Maxa Schrecka jako filmowego Grafa Orloka, znanego jako Nosferatu jest po prostu genialnie zagrana, w tym filmie wszystko jest przemyślane i na swoim miejscu, w tym gra aktorska i postacie. Nosferatu to jest świetnie zarysowany, autentyczny wampir, śpi w trumnie jak trup, ma kły, gryzie aby się posilić krwią, uszy i twarz też jest świetna i ma w sobie klimat. Do tego to co dzisiaj jest niemodne, ale było oczywiste dla ludzi z okresu XIX wieku, roznosi choroby, zarazę, z "przeklętej przez Boga ziemi" pozyskuje energię, przez jego wpływ ludzie wariują i doprowadzają się do autodestrukcji. Teksty o Nosferatu jak ze starej księgi, też naprawdę klimatyczne i pełne wyrazu. Tutaj nie ma nic przypadkowego, a wszystko współgra w doskonałą całą, w doskonałą harmonię... symfonię grozy.

 

Sceny w filmie są przerywane takimi tekstami dialogowymi, które już od pierwszych chwil nadają filmu pewnego klimatu śmierci i krwi. "Dlaczego uśmierciłeś te kwiaty", "Pańska żona ma taką piękną szyję", "Komary są tutaj prawdziwą plagą, od razu na początku ukąsiły mnie w szyje, jeden blisko drugiego po obu stronach", Jest to trochę dziwne, że główny bohater jest taki naiwny, niedomyślny, ale kiedy odkrywa prawdę robi niemal wszystko w celu uratowania ukochanej... Czy mu się to uda? Polecam obejrzeć. To jest świetnie stare kino, idealne na noc Halloween. Najstarszy film jaki widziałem.

 

Moja ocena 8/10 

 

Osobiście miałem wersję z lektorem, do tego z muzyką, którą ciężko się słucha, należy nie zwracać na nią uwagi, tak psychodelicznej, schizofrenicznej nuty dawno nie słyszałem, choć też ona nie jest dana przypadkowo, doskonale współpracuje z obrazem, gra skrzypiec, jakiś klawiszy i ta symfoniczna nuta pod koniec. Czemu z lektorem? Film jest niemiecki, a ja jestem noga z niemieckiego. Pobrałem sobie wersję z lektorem, ale była monokolorowa, więc ją przerobiłem na czarno białą, naprawdę efekt jest inny, lepszy w odbiorze!

Słyszałem o tym filmie i bardzo bym chciał go obejrzeć. Jest także pokazywany z muzyką graną na żywo przez orkiestrę. Chciałbym uczestniczyć w czymś takim, ale raczej nie będzie mi to dane. 

Przedwczoraj oglądałem "Harry Potter i Komnata Tajemnic" po raz drugi. Wg. mnie jest świetny. Czytałem wszystkie części, a filmy obejrzałem wszystkie prócz ostatniego. Co do gier, to grałem w którąś część dawno u kolegi, ale nie jestem szczególnie nią zachwycony. Ogólnie seria bardzo mi się podoba. Wczoraj zaś oglądałem "Spartan" ale nie spodobał mi się. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach.

Lipa, szajs i badziewie. Nie zasługuje na tytuł "PzK". Takie drugie "Obcy 4". Można obejrzeć... ale po co? Gdzie ci piraci? A... no tak, byli. Jeden urwał się z Harry'ego Pottera. Zamiast różdżki ma szpadę. Mówiąc krótko - AVADA KEDAVRA - zdychaj beznadziejna kontynuacjo.

Szkoda, bo trylogia była świetna.  :fluttershy3:

 

5/10 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio oglądałam Showgirls film, który został nagrodzony przez tak prestiżowe nagrody jak złote maliny, tak więc w zasadzie wiadomo czego się po nim spodziewać. Z tymże, w zasadzie nie była AŻ taki zły.
 
Przede wszystkim zacznijmy od fabuły, ogólnie- młoda laseczka trafia do showbiznesu i poznaj wszystkiego jego ciemne strony, przy czym jest fantastycznie naiwna i wyjątkowo bardzo wyszczekana, a i wygląda jak kurtyzana ale ładna kurtyzana. Na początku, laska dowiaduje się, że w zasadzie mało komu można ufać i głównie trzeba liczyć na własne umiejętności/talenty, no i jakby na tym film został zamknięty, byłby całkiem niezły. Jednakże twórcy (ci sami co stworzyli Nagi instynkt tak btw) pokusili się o dalsze rozwinięcie fabuły, czyli pokazanie jak bardzo showbiznes jest zły, o czym wszyscy doskonale wiedzą z masy innych filmów.

 

Główna bohaterka początkowo tańczy w klubie ze striptizem, jak to w klubach ze striptizem bywa można ją sobie wynająć by wykonała w specjalnym pokoju lap dance, przy czym usilnie ona twierdzi, że prostytutką w żadnym stopniu nie jest. Tak na marginesie, lepszy lap dance jest Death proof Tarantino niż w tym filmie, no ale ok. Jej przyjaciółka jest krawcową w teatrze, gdzie wystawia się burleski, a szczytem marzeń naszej młodej bohaterski jest zatańczenie w czymś takim. Wyjątkowo ambitne. Gwiazda tegoż że teatru upatrzyła ją sobie na ofiarę i sprawia, że dziewczyna zostaje przyjęta do grupy baletowej. W zasadzie nie wiadomo czego od niej chce, czy zrobić z niej gwiazdę, czy tylko ją upokarzać. A i jeszcze od czasu do czasu w okół niej kręci się niski murzyn, który chce ją przelecieć.

 

Choreografia prawie we wszystkich tańcach jest podobna, tylko stroje są inne, dialogi nie powalają, ograniczają się głównie do tego, że wszyscy są dla wszystkich nie mili. Obejrzałam tylko do połowy, bo się potem nudne zrobiło. Ale jedno trzeba przyznać, główna bohaterka ma kapitalne ciało, aż się miło czytało komentarza zazdrosnych laseczek na filmwebie, które twierdziły, że główna bohaterka miała ogromny tyłek i w ogóle.

Edytowano przez Dog in the Fog
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TMNT 2014

Strasznie przeszkadzał mi ogrom ludzi w tym filmie, przedstawiono nam chyba z pięciu znajomych O'Neil, z których najlepszy był Vern Fenwick, bo urósł do rangi postaci głównej, tylko dla tego że jako jedyny mógł jeździć samochodem. W sumie od początku obawiałem się, że będzie to film o ludziach, którzy spotkali żółwie, ale mimo wszystko charaktery żółwi były lepiej zarysowane niż u transformersów. Z wyglądu żółwie przypominały coś między Battletoads a Arturem Szpilką. Shredder istniał tam na zasadzie Hulk-Smash, prawdziwym antagonistą był jedynie Stack. Była jeszcze Karai, ale nie dość, że nie miała żadnej osobowości, to nawet nie potrafiła walczyć. Splinter z kolei walczył lepiej niż kiedykolwiek, tylko dziwne, że wszystkiego nauczył się z podręcznika. Dziwne było też to, że po pierwszej ustawce żółwi ze Shredderem ten nie pojmał Splintera i Raphaela, po jednego nie chciało mu się schylać, a drugiego nie chciało mu się szukać, mimo że potrzebował każdej kropli zmutowanej krwi.
Na plus oceniam fabułę, przynajmniej jej większość. Na Film Webie piszą, że była prosta, ale jednak z początku nie było takie oczywiste, że np Stack jest zły, O'Neil była powiązana ze stworzeniem żółwi, ani też to jak dokładnie Stack chciał przejąć miasto.

7/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądałem niedawno film pt."Iron Sky". Myślę, że nad fabułą nie ma co się rozwodzić, napiszę tylko jedno hasło i już będziecie wiedzieli o czym jest ta komedia. Trochę się wstydzę, bo pewnie uznacie mnie za dziwaka, ale nieważne.

Naziści na Księżycu. Nie usłyszeliście?

Naziści na Księżycu? Powtórzyć?

Naziści na Księżycu. Tak, naprawdę ten film jest o nazistach na Księżycu. I do tego chcą podbić Ziemię!

 

7/10

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tydzień temu byłam w kinie na 'Rogi' oraz 'Interstellar'. 

Muszę powiedzieć, że 'Interstellar' jest warty siedzenia prawie 3 godzin w kinie. Film dość trudny do rozumienia, ale strasznie mi się podobał. 

Kosmicznie widoczki cieszą oko, czasami łezka w oku się kręci. Polecam gorąco. :)

 

Rogi natomiast to lekki horror, bardziej komedia z paroma scenami gore. Sam pomysł- ciekawy. No i aktor Daniel Radcliffe <3

Również warte zobaczenia. c: 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Django, wczoraj na Plusie.

 

Już na pierwszy rzut oka widać, że film ten jest z ręki Quentina Tarantino. Nagłe śmierci, drastyczne sceny, wyciągnięte z kontekstu rozmowy, krew rozbryzgująca się jak nadepnięta butelka po keczupie. Taaa... Stary dobry Quentin. Powiem krótko, film nie przebił nietykalnego Pulp Fiction, lecz i tak trzyma wysoki poziom.

 

Co tu w sumie dużo mówić, fabuła jest dobra, wykonanie również, o grze aktorskiej potem. Może bardziej skupię się na pojedynczych aspektach. Jamie Foxx, nieznany mi do tej pory aktor, wypadł całkiem całkiem. Dobrze rozegrał rolę nieugiętego skurczybyka, jaką narzucił mu Schultz. Sama postać wydawała mi się trochę OP w strzelani, ale tak to jest ok. Christoph Waltz wywarł na mnie duże wrażenie. Mało znałem tego aktora i dopiero teraz dostrzegłem jego olbrzymi potencjał aktorski. Zagrał niesamowicie, lecz jego postać wydawała mi się... Ujem to tak, wpierw wydawał się być oderwanym od rzeczywistości psychopatą, potem zamienił się w trzeźwo myślącego człeka, a na koniec mocno zmiękł. Jednak i tak, sama postać doktora była niesamowita. Lecz jeszcze lepszy okazał się DiCaprio. Zawsze ceniłem tego aktora, lecz teraz uważam go za jednego z najlepszych w swoim fachu. Zagrał rewelacyjnie, bez żadnej skazy czy niedociągnięć. Już sama postać Pana Candie była dla mnie strasznie interesująca z mocno rozbudowanym charakterem. Jak dla mnie, najlepsza postać najlepiej zagrana w tym filmie. Samuel L. Jackson również się popisał, świetnie odwzorowując niejakiego Stephana.

Na plus również idzie doskonale dopasowana ścieżka dźwiękowa, idealnie nagrany sceny oraz odpowiednie... hmmm... umeblowanie. Jednak zauważyłem, że mocno zostały podkreślone niektóre ciekawostki ze świata stereotypowego Dzikiego Zachodu, zupełnie jakby jakby reżyser chciałby się pochwalić "Ho ho, a ja wiem, że wtedy to i tamto." Jeśli już o minusach to muszę przyznać, że momentami film był troszkę nudny, lecz to, co się w tych scena działo, nie mogło zostać przedstawione inaczej. 

 

Zbierając wszystko do kupy, za dobra historię, niesamowite postacie oraz grę aktorską, świetną ścieżkę dźwiękową, akcje, dobrze nakręcone sceny, humor typowo Tarantinowski oraz klimat Dzikiego Zachodu, który aż prawie wychodził z ekranu, dam 8,5 punktu na 10. Nie zawiodłem się, gdyż podejrzewałem, że film może nie być nawet dobry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Christoph Waltz wywarł na mnie duże wrażenie. Mało znałem tego aktora i dopiero teraz dostrzegłem jego olbrzymi potencjał aktorski. Zagrał niesamowicie, lecz jego postać wydawała mi się... Ujem to tak, wpierw wydawał się być oderwanym od rzeczywistości psychopatą, potem zamienił się w trzeźwo myślącego człeka, a na koniec mocno zmiękł. Jednak i tak, sama postać doktora była niesamowita.

Waltz jest duuużo lepszy w Inglourious Basterds, też od Tarantino. Jeśli nie oglądałeś, a właśnie on ci się spodobał, to musisz to nadrobić. Zresztą za role w obu tych filmach dostał Oscary, chociaż IMO zdecydowanie bardziej na Oscara za rolę drugoplanową w Django zasłużył DiCaprio.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Talar


Lecz jeszcze lepszy okazał się DiCaprio. Zawsze ceniłem tego aktora, lecz teraz uważam go za jednego z najlepszych w swoim fachu. Zagrał rewelacyjnie, bez żadnej skazy czy niedociągnięć. Już sama postać Pana Candie była dla mnie strasznie interesująca z mocno rozbudowanym charakterem. Jak dla mnie, najlepsza postać najlepiej zagrana w tym filmie.

 

Scena z czaszką - DiCaprio uderza za mocno w rekwizyt przez co ten pęka i aktor naprawdę rozcina sobie dłoń. Dość mocno krwawi. Mimo tego dalej gra swoją rolę, improwizuje wręcz ku przerażeniu swojej partnerki scenowej. Reżyser dochodzi do wniosku, że scena jest nagrana lepiej niż jakakolwiek z wyreżyserowanych tego fragmentu i postanawia ją zostawić w filmie na stałe :D Leonardo OP.

 

A ja wam przedstawię coś co obejrzałem wczoraj przed wyjściem do pracy.

 

"The Equalizer"

polski tytuł to "Bez Litości" co też nie jest aż takim błędem tłumaczy jakiego się obawiałem(Wyrównywacz byłby nie tylko śmieszny ale i tragiczny ._.'').

Uwaga, w wypowiedzi mogą znaleźć się spoilery zatem czytacie na własną odpowiedzialność.

 

Bo każdemu należy się sprawiedliwość.

Do tego wniosku dochodzi "emerytowany" agent służb specjalnych Robert McCall grany przez Denzela Washingtona. Na co dzień pracujący w Amerykańskim odpowiedniku Castoramy Robert wiedzie spokojne życie od śmierci żony. Jest pomocnym sąsiadem, dobrym kolegą, oddanym trenerem. Kiedy poznaje Toeri - młodą prostytutkę i widzi jej kłopoty postanawia pomóc.

 

Tak mógłbym zakończyć opis żeby nie zdradzać większej części fabuły. Ale w tym filmie się nie da.

Więc zacznijmy od początku.

 

1. Fabuła

"Czasami widzimy jak ktoś robi coś złego komuś, kogo zupełnie nie znamy. I coś z tym robimy. Bo możemy"

 

To zdanie oddaje cała fabułe. Tyle. Kropka. Głowny bohater robi coś dla ludzi, którzy sami nie mogą tego zrobić. A są to rzeczy o wiele bardziej skomplikowane niż wbicie gwoździa czy pomoc przy malowaniu ściany. Robert, bo takie imię nosi nasz bohater grany przez Washingtona, do pomocy zawsze się rwie, czy to za pozwoleniem czy tez nie. A czasami używa w tym celu umiejętności, jakich nabył za czasów działania w Służbach Specjalnych. I kiedy widzi jak jacyś bezimienni ruscy krzywdzą jego nowo poznaną znajomą, postanawia jej pomóc. Pomoc kończy się 5 trupami w nocnym klubie.

Tak.

I dodam z uśmiechem, że nasz bohater(o dziwo) nie jest jednym z trupów.

Tu mogło by się wszystko skończyć. Mogło by, ale że 5 trupów to nie jakieś dupki z malutkiego gangu, a szefowie całej Mateczki Rosyji Mafijnej, to reszta dopowie wam się sama.

 

ogólnie fabuła nie jest zaskakująca, ba, nawet jest aż za prosta. Ale przez to nie jest zła. W dzisiejszych czasach filmów z prostą i czytelną fabuła na jednej ręce można policzyć. Przez co widz naprawdę może wczuć się w postać, bo jej problemy, choć na mniejszą skalę oczywiście, też czasami nas dotyczą.

 

8/10

 

2. Muzyka.

Prawie jej nie widać. Prawie.

Zawsze gdzieś tam w tle pobrzmiewa jakaś spokojna nutka, nawet kiedy bohater robi kompletną rzeźnię na ekranie. Muzyka jest taka, jakby jej wcale nie było. Widz nie zwraca uwagi na poszczególne kawałki, dla nas są to jakieś tam szumy w tle które czasami występują w specjalnych do tego momentach.

Prócz jednego.

 

Vengeance to zemsta za krzywdy.

Moment w którym bohater idzie w ślady Leona zawodowca ku wtórze tej nuty. Jest ona tak wpasowana w to, co dzieje się na ekranie że zwyczajnie nie można jej nie zauważyć. Pracuje w kinie. Widziałem reakcję widzów, całej masy widzów, na moment w którym ta muzyka robiła im z serc hakune matate. Uwierzcie, wyrazy twarzy bezcenne. Moment w którym na sali cichły wszystkie dowcipy i szmery. Dla mnie to synonim słowa respekt.

 

9/10

 

3. Kreacja bohaterów.

Tutaj mogę wylać trochę jadu. Tylko jeden zły jest warty zauważenia, bo reszta złych to postaci tła, które autorzy rzucają tylko po to żeby Denzel się nie nudził na poszczególnych ujęciach. Nosz <buysomeapples!!!>! A kiedy już ten przebije się przez tych drugoplanowców, oczekujemy walki z bossem. I ona jest nie tylko płytka ale i nudna. Lubię sposób w jaki gra Denzel. Nie skupia się na kamerze, tak jakby miał ją gdzieś. Jego odruchy, jego bieganie oczami, poruszanie ustami jakby coś sobie właśnie przypomniał, ba, nawet jego reakcja na przekroczenie czasu wymordowania drugoplanowców o całe 9(!)sekund(sic!) są tak dopracowane, że to mógł zagrać tylko on.

Kończący w grudniu 60 lat aktor ma scenę gdzie po walce pada zmęczony na podłogę i wtedy naprawdę widzimy te jego 60 lat. Zmęczony fachem, życiem, tym co robi i co będzie robił. Jego kreacja postaci jest tak bardzo doszlifowana że niestety nie starczyło szlifów na resztę postaci. Są jakieś nijakie, widzimy je i zapominamy o nich. Fakt, są takie które mogą przypaść do gustu, nie mówię że nie... ale to za mało niestety.

 

9/10 Za Denzla.

3/10 za resztę...

 

W podsumowaniu film ma u mnie silną 6 w porywach do 8+ i mam nadzieję że mimo moich kiepskich umiejętności opisywania zachęcę kogoś do obejrzenia tego ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...