Skocz do zawartości

Jakie filmy ostatnio oglądaliście?


Blue Sparkle

Recommended Posts

Robocop (87) i Robocop 2, aktualnie szykuję się do obejrzenia Robocop 3.

Nie jestem w stanie napisać teraz recenzji obu filmów, ale może to i nawet lepiej, bo nie chcę spojlerować i polecam je po prostu obejrzeć... Też mi się wydawało, że je znam, ale zdziwiłem się ile zapomniałem przez te wszystkie lata, po prostu jakby oglądać nowy film.    

Ciężko wymienić konkretne zalety tych filmów, ale seria jest po prostu klimatyczna, a miejscami też trochę psychodeliczna i myślę że to wystarcza.

Wady to posmak kina B klasy. Fabuła bywa naciągana, dzieją się dziwne rzeczy, a każdy postrzał szarpie mięso dookoła. Nie żebym nie lubił takich filmów, ale B klasa lepiej pasuje do Toxic,a, Maczety, czy Dekapitacji, a Robocopa zapamiętałem jako nieco poważniejszą produkcję. Daje też się odczuć, że to jednak stary filmy, niby cyborgi, hi-tech, etc, a są takie rzeczy jak pozaokrąglane monitory, szumy VHS, brak internetu, etc.  

 

Co do Robocop (2014), również polecam. Nie jest to takie łajno, jak myślałem po obejrzeniu trailera, fabuła też taka se i nawet do nowego outfitu idzie się przyzwyczaić.

Jeno przeszkadza ten wątek irański. Dlaczego wszystkie nowe filmy chcą wychować młode pokolenia na mięso armatnie? Widziałem to już GI Joe, Ironmanie, czy nawet we wspomnianej (właściwie wspomnianym) Godzilli, gdzie potworów było na lekarstwo, ale za to US Army nie zawiodło. Teheran wygląda znacznie lepiej niż na filmie, przypomina miasta w USA, czy na zachodzie Europy. Gdybym miał nosić koszulkę z napisem "I love Jesus" zdecydowanie wolałbym znaleźć się w Iranie niż Arabi Saudyjskiej. Też nie dziwi mnie fakt, że po nowym Robocopie komentarze Irańczyków są takie jak komentarze Kazachów po Boracie.

 

W dalszych planach mam też obejrzenie serialowej wersji Robocopa, choć z tego co widziałem, to nie jest ona za bardzo ambitna. Może też pooglądam seriale animowane związane z tym tytułem, za tego co pamiętam były przynajmniej dwa.

 

Próbowałem też oglądać parodię Robocopa- Our Robocop Remake (czy jakoś tak), brzmi świetnie? Wytrzymałem dwie minuty, totalna żenada. Żarty są takie, że ktoś np. powie Fuck...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj byłam w kinie na "Zbuntowanej" (sequelu "Niezgodnej") i uważam, że ten film jest naprawdę warty obejrzenia. Bardzo fajnie zostały zrobione efekty specjalne. Fabuła trochę odbiegała od książkowej, ale mi to niespecjalnie przeszkadzało.

Wątek z otwarciem skrzynki przez niezgodną/niezgodnego w stu procentach przypominał mi trochę sezon 4'ty

:lol:

Ogółem mówiąc, polecam :3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Grand Budapest Hotel". Chciałem obejrzeć ten film od bardzo dawna. Dostał parę oskarów i pochlebych opinii. I niestey muszę przynać, że trochę się zawiodłem. Ale po kolei. Zacznę od tego co było genialne. A mianowicie, oprawa audiowizualna: kostiumy, muzyka, aktorzy i przepiękne kadry, które można powiesić jako obraz na ścianie. Po prostu cudo! To co mnie zawiodło to humor.  Oczywiście, było parę zabawnych momentów i przez cały seans się uśmiechałem, ale po tylu pohlebnych opiniach liczyłem chociaż na parę rozbrajających momantów. Niestety, takowych nie było.

Z tego powodu, mocne 7/10.

Edytowano przez Branthos
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chappie przed kilkoma dniami. Jak dla mnie mocne 8, może 9 na 10. Minus głównie ze względu na zbytnie uproszczenia w kwestiach... Technicznych, żeby nie spojlerować. Końcówka filmu.

Sama zaś historia to klasyczny problem Sci-fi poruszany już w Blade Runnerze, w tym przypadku strasznie pozytywnie nastawiający do koncepcji AI. Bardzo przyjemnie się go oglądało, ciekawie wypadł Wolverine jako czarny charakter, epizodyczne sceny z Ellen Ripley, choć mało ważne, to również wywołały u mnie uśmiech, tak samo jak występ Die Antwoord w rolach ich samych, a kto by się spodziewał świetnej gry aktorskiej po zespole muzycznym? Sam android również był świetny, bardziej ludzki od samych ludzi oraz ze świetnym dubbingiem (gangsta' Chappie!).
Mogę polecić wszystkim fanom sci-fi, cyberpunku oraz filmów gangsterskich :D

Ex Machina następna w kolejce.

Edytowano przez Sarenka
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio obejrzałem film "Bogowie" i powiem, że całkiem niezły tylko zakończenie jakoś mi nie przypadło do gustu. Nie chce się rozpisywać, bo jeszcze jakiegoś spojlera walne, więc powiem tylko tyle, że warto obejrzeć. Moja ocena tego filmu to 8+/10

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio obejrzałem film "Bogowie" i powiem, że całkiem niezły tylko zakończenie jakoś mi nie przypadło do gustu. Nie chce się rozpisywać, bo jeszcze jakiegoś spojlera walne, więc powiem tylko tyle, że warto obejrzeć. Moja ocena tego filmu to 8+/10

Film super też go oglądałem kiedyś nawet o tym pisałem,film nie tylko pokazuje jak przygotowywali się do przeszczepu serca ale również pokazywał życie w latach 80-tych,

genialna scena to na przykład gdy temu rolnikowi ukradli kanister z paliwem i odjechali,no tak się wtedy robiło lub gorzej :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście tak jak zapowiadałem, obejrzałem Robocopa III, całkiem spoko, mimo że ludzie go hejtowali. W ogóle obejrzałem ostatnio sporo filmów, ale jeden wydaje mi się wyjątkowy.

Włóczęga ze strzelbą  / Hobo with a shotgun... Spodziewałem się po prostu dobrego filmu klasy B, a pomijając kilka głupot otrzymałem naprawdę dobre kino akcji. Bardzo przypadł mi do gustu tytułowy hobo, ogólnie nigdy nie lubiłem naśmiewać się z bezdomnych, ale ten nawet nie był jakimś wyjątkowym alkoholikiem, może co najwyżej trochę zgłupiał od takiego życia, ale czyniło go to bardziej sympatycznym. Od taki staruszek zmęczony swoim życiem, który mimo wszystko miał swoje zasady i by był gotów walczyć o innych ludzi, do tego moim zdaniem świetnie zagrany.

Hobo ciułał każdego dolara nie na wódkę, ale na kosiarkę, dzięki której chciał uczciwie zarabiać. W tym celu zgodził się nawet gryźć tłuczone szkło po to by ktoś mógł sobie nagrać durny filmik, a gdy już dostał wymarzone 20$, postanowił jednak kupić za wszystkie swoje pieniądze nie kosiarkę, a strzelbę (przy okazji ratując sprzedawcę broni i jego rodzinę) i bodaj strzelił w brzuch tamtemu kolesiowi od filmiku, by już nie więcej kozaczył. Tak narodził się "hobo with a shotgun", który od tej pory walczył z przestępcami:  z różnymi dilerami, zwyrodnialcami, skorumpowaną policją, etc. Był w tym naprawdę doby i sądziłem, że okaże się jakimś weteranem czymś takim, ale nic takiego nie zostało przeciwaidsowego, po prostu stał się taki dzięki adrenalinie i swoim zasadom. Jeśli miałbym coś dodać, to że uważam tę postać za oryginalnego superbohatera. 

Uprzedzam jednak że film robili twórcy "Maczety", nie zabrakło idiotyzmów i fontann krwi. Do tego trochę szkoda, że zginęło sporo ludzi, którzy sobie na to nie zasłużyli, ale jednak czyniło to film mniej liniowym.

Jeśli ktoś jest fanem tego typu produkcji, polecam. Dla bezpieczeństwa dałem spoiler, ale nawet jeśli ktoś tu dotarł, a nie obejrzał filmu, to i tak najciekawszych scen nie opisałem... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Silent Hill: Apokalipsa 3(do)D

 

Z reguły nie zwracam uwagi na pozytywne czy negatywne opinie - zobaczę sam i ocenię. Jeśli jeden obraz = tysiąc słów to:

 

Facepalmorangflipped.png

 

Nie wiem, czy da się bardziej upokorzyć graczy, tworząc aż taką porażkę. O ile początek zapowiadał coś znośnego (pomijam scenę z królikiem :facehoof: ), to z każdą minutą robiło się gorzej. Na koniec, nie wiedziałem czy oglądam n-tą część "Strasznego Filmu", czy ekranizację Silent Hill 3. Park rozrywki to szczyt tego syfu. Istna wisienka na torcie, zrobionego z krowiego placka. Gdy myślałem, że nie spieprzą nic więcej, ujrzałem finał.  CO TO K# BYŁO? I jak bardzo naćpany był reżyser, wpadając na taki pomysł? Pomijam większość scen, stworzonych z myślą o 3D. Mało tego...

 

Najwidoczniej "jedynka" (film) była zbyt skomplikowana, żeby zrozumieć pewne drobnostki. W szczególności zakończenie. W związku z tym, "dwójka" została nakręcona tak, żeby nawet największy debil zrozumiał "o so chozi". Czy takie jest Silent Hill? NIE!!! Czy w tej grze dostajemy każdą informację na tacy? Czy nie ma czegoś, czego musimy domyślić się sami? A planowane niedopowiedzenia? Ach tak... debile nie zrozumieją filmu. Kolejna gigantyczna wada to oprawa audio. W jedynce nieustannie towarzyszyła nam muzyka wzięta z gier. Tutaj? Pojawiają się doskonale znane fanom "utwory", ale 1/3 filmu to absolutna cisza. Ba, w pewnym momencie ktoś "zabrał" mgłę :facehoof:  

 

Jedyne zalety, to niewielkie nawiązania do serii. Ale to docenią tylko fani serii. Postronny widz, obejrzy tylko żałosny film.

 

Najgorsze w tym... czymś, jest zakończenie sugerujące sequel, bazujący na Silent Hill 2. Błagam... tylko nie to. Nie SH2  :rainbowcry:

 

Ocena: 1/10 (za muzykę i drobne nawiązania np. tłumaczące podmiany imienia bohaterki i jej ojca)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Triste Cordis

O ironio, ostatni film jaki oglądałem to silent hill.

 

 

Według mnie ciche wzgórze to naprawde dobry film. Zwykły Kowalski ogląda go z taką samą przyjemnością jak fan serii (chociaż ten drugi dostrzeże zgrzyty między uniwersum growym a filmowym). Rose miała fajny charakter, to samo Cybil. Cały wątek kultu jest lekko niedopieszczony, ale daje rade. Potwory wyglądaką miodnie, muzyka to czysta zajedwabistość. Gorąco polecam, Arkadiusz fóX thumb-up-facebook-emoticon-like-symbol.p

 

oczywiście mowa od 1. Dwójka to jakaś kpina jest...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem. Pierwsza część jest bardzo dobra. Podobieństwa aż walą po oczach. Dla tych którzy nie znają serii, a chcą obejrzeć film i zepsuć sobie zabawę :P

Początek - od przyjechania do miasteczka (pewien napis, jest taki sam jak w grze - chyba dwójce), a w szczególności schody i pierwsza syrena - w 99% taki jak w grze (nawet ujęcia kamer!), potwór który "dostał kulkę" i pielęgniarki również - w grze nie tańczyły "robot dance", zirytowała mnie ta zmiana. Jest na minus i to duży.  Muzyka pochodzi z gry - gdy Rose biegnie przy szkole, zamiast nostalgicznej dałbym "

straszną". Niestety zmieniono wygląd "piramidogłowego" na gorszy. W grze był "rzeźnikiem", tutaj jest znośny, ale wolałem ten z gry (nie było tam robali - to jedna z największych wad filmu - dla mnie, jako fana).

Mimo kilku wpadek, jedynka jest świetna. Najlepsza ekranizacja gry, a za razem znakomity, dość nietypowy horror. Druga, jest taka jaką opisałem. 

 

EDIT. Co do kultu (czepianie się) -

w filmie nie powinno być aż tylu ludzi. Moim zdaniem, o wiele lepszy byłby z potworami i niezbędnymi postaciami. Brakowało mi też radia. Mogłaby je gdzieś znaleźć - może gdy się ocknęła? 

 

Dobra, dość biadolenia - polecam pierwszą część Silent Hill. Bardzo fajny i klimatyczny film. 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Good Kill, czyli film o operatorze amerykańskiego drona, Tomie Eganie (Ethan Hawke). W przeciwieństwie do propagandowego Snajpera, ten obraz ma zdecydowanie negatywny wydźwięk wobec całej działalności USA na bliskim wschodzie, przykładem może być scena, gdzie w pole rażenia pocisku wbiega małe dziecko, lecz dowódca nakazuje kontynuować misję i zniszczyć cel. Wbrez pozorom Good Kill to nie jest film akcji, to przede wszystkim dramat psychologiczny o człowieku, który kiedyś latał na F-16, a teraz musi brać udział w tej chorej "grze", zabijając niewinnych ludzi na drugim końcu globu z samolotu, którego w życiu nie widział. Jak dla mnie - 8/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy Silent Hill jest świetny. Drugi... badziewie jakich mało. Uwe Boll go kręcił, czy co? Co gorsza, kontynuacja wskazuje na trzecią część. 

 

LOOPER Pętla czasu.

To film z gatunku WTF??? "O so tu chozi"? Uwielbiam takie. Niestety, chcieli dobrze, ale wyszło jak zwykle - bardzo, ale to bardzo słabo. Pomysł na fabułę - świetny. Realizacja... do bani. I ta nuda... non stop nuda... Oddajcie mój cenny czas, jaki straciłem na oglądaniu tego... czegoś.

 

Interstellar

 

NOLAN? To nie może się nie udać... Ech, a jednak - nie udało się. Początek był bardzo obiecujący - wizja Ziemi, była po prostu świetna i cholernie klimatyczna.

Rozstanie z córką, to ostatnie przytulenie, po prostu mnie rozwaliło. Niesamowicie wzruszająca scena.

Szkoda, że dalej wiało nudą. Efekty specjalne to nie wszystko... 

 

Surogaci

Kolejna nuda... Kolejne zmarnowane godziny. 

 

Kontakt

Stary, ale bardzo jary film. Uwielbiam go. A o czym to jest? Główna bohaterka, od lat spogląda w niebo mając nadzieję, że "coś tam jest". Pewnego dnia, zrezygnowana kolejnymi porażkami odbiera dziwaczny sygnał. Z pewnością nie pochodzi od ludzi. Rozszyfrowanie go trochę trwa, ale gdy prawda wyjdzie na jaw... będzie się działo. Ktokolwiek to wysłał, ma pokojowe zamiary i pragnie tytułowego kontaktu. Bardzo mocno polecam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Ostatnio oglądałem "Chłopaki nie płaczą" kupa dobrych tekstów:

1

-Co tam słychać w wielkim świecie?

-a co gazet nie czytasz?

2

-skąd masz ten sweter? za****eś go z pomocy dla powodzian?

3

-jeżeli będzie chciał przelecieć murzynkę

-nie ma murzynki w agencji

-to pomalujesz jednego z naszych chłopców czarna farbą

 

trochę tego jeszcze było,nie będę więcej pisał żeby nie popsuć wam radości z oglądania :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja obejrzałam dzisiaj Miasto zaginionych dzieci Jeana-Pierre'a Jeuneta. Kto kojarzy to nazwisko ten mniej więcej wie czego można się spodziewać po tym filmie. Mniej więcej, gdyż reżyser ten lubi zaskakiwać w pozytywny tego słowa znaczeniu. Miasto zaginionych dzieci jest trzecim jego filmem, który obejrzałam (oprócz tego widziałam Amelię i Bazyla. Człowieka z kulą w głowie) i w niedługim czasie mam zamiar zapoznać się z resztą jego twórczości.

 

Przechodząc do rzeczy: Miasto zaginionych dzieci jest filmem o pewnym człowieku, który żyje na platformie otoczonej polem minowym na samym środku morza. Mieszka on z resztą swojej dziwacznej rodzinki, która podobnie jak on jest efektem pracy pewnego szalonego naukowca. Człowiek ten, jest bardzo nieszczęśliwy i szybko się starzeje, gdyż nie potrafi śnić, porywa więc dzieci by przenikać do ich świadomości i kraść im sny. Oprócz tego jest One, bardzo silny człowiek, którego umysł w zasadzie pozostał na poziomie dziecka, ma on małego braciszka, który zostaje porwany. Jest jeszcze Miette- dziewczynka- złodziejka wyjątkowo dojrzała jak na swój wiek, pomaga ona One w poszukiwaniach jego brata. Tyle mogę zdradzić by nie psuć innym zabawy (innym, czyli tym, którzy za ten film mają zamiar się zabrać).

 

Film ten jest prawdziwym arcydziełem, zarówno pod względem fabularnym, jak i artystycznym. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Fabuła w zasadzie nieprzewidywalna, przepełniona absurdem i surrealizmem. A wszystko to przedstawione w konwencji naturalistycznej, co czyni ten film jeszcze bardziej niezwykłym. Brzydota podkreślona jest nie tylko za pomocą fantastycznej charakteryzacji, ale też ciekawej pracy kamery, który w odpowiednich momentach zniekształca twarze, tak że wydają się być jeszcze bardziej upiorne jak przedtem.

 

Świat przedstawiony jest ciekawy i oryginalny. Do tego fantastyczna kreacja bohaterów i delikatnie steampunkowy klimat.

Film równo porąbany.

Z góry zaznaczam, że nie dla wszystkich.

Ale jak najbardziej polecam.

Edytowano przez Dog in the Fog
literówka
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopaki nie płaczą? Jedna z najlepszych komedii :)

 

Godzilla (2014)

 

Nigdy nie byłem, nie jestem i raczej nie będę fanem jaszczurki na sterydach. Ciekawiło mnie jaka będzie różnica pomiędzy poprzednią Godzillą "made in USA", a tą. W końcu na tą pierwszą fani wylali mnóstwo pomyj. Dla mnie się podobała, a ta?

 

Zacznijmy od tego, że spodziewałem się, chodzącego pionowo T-rexa (ot taki odpowiednik Lyry łażącej "jak człowiek"), który będzie zjadał ludzi i zgniatał samochody. Jakie przyjemne "rozczarowanie". Dostałem coś zupełnie innego. Znacznie lepszego. Szkoda tylko, że w wielu scenach film jest dziwacznie ciemny. Nigdy nie musiałem rozjaśniać TV, ale tutaj nawet i to nie pomogło. 

 

A o co w ogóle w tym wszystkim chodzi? Żeby nie psuć innym zabawy, wymienię wady i zalety w spoilerze.

 

PLUSY:

 

+ Byłem zaskoczony, że film nie ukazuje tytułowej bestii, tak jakby przedawkowała sterydy i naćpana rozwala wszystko i wszystkich. Jej celem był inny gigant. To na niego polowała. Ze względu na swoje GIGANTYCZNE rozmiary miasto "troszeczkę" ucierpiało, ale to efekt uboczny polowania na "tego drugiego".

 

+ Zagrywka rodem z Obcego - poczekamy swoje, zanim zobaczymy tą bestię w całości. Wcześniej: a to noga... duża dość, ogon, a to łeb etc. Domyślaj się drogi widzu, domyślaj.

 

+ Brak debilnych scen rodem z Transformers, gdzie widzimy staruszka, który nie reaguje mimo to, że za nim przelatuje gigantyczny robot. Pewnie był głuchy.

 

+ "Let them fight"... Ludzie mieli spory dylemat, czy pozwolić Godzilli "polować" czy zebrać czołgi oraz inne zabawki i napierniczać ile wlezie. Fajny motyw.

 

+ Efekty specjalne - nie dość, że świetne to dodane z umiarem. Brawo. Panie Bay - ucz się pan. Tak się robi filmy z efektami, a nie efekty z filmami.  

 

+ Na 99% będzie sequel - myślałem, że padła, ale na szczęście co najwyżej straciła przytomność ;)

 

MINUSY:

 

- Karmienie się "radioaktywnością"? Serio? To było wyjątkowo głupie i jak dla mnie, żenujące. 

 

- Wspomniana ciemność, jakby "czerwony filtr". Dziwna sprawa. 

 

- Godzilla musiała dostać srogie lanie, żeby potraktować przeciwnika "niebieskim ogniem"? WTF...  :burned:

 

- Hmm... scena z psem? Mogli go sobie darować.

Podsumowując - warto obejrzeć :) Nie ma to jak naparzające się gigantyczne potwory.

Ocena - 8/10

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio obejrzałem kilka filmów.

Hurt Locker

Przepraszam, ale za co wychwalano ten film? I te wszystkie nagrody? Za bohatera, który mógłby "przecinać" kable od bomb zębami? Historyjka o kozaku, który mógłby usiąść dupskiem na bombie, aby ją rozbroić? Bohater był płytki do bólu. Typowy kozak, który jest lepszy od wszystkich, bo widział wszystko i jest lepszy od wszystkich. Sam film sprawia wrażenie jednej, wielkiej propagandy: idź do wojska, tam jest super, lepiej niż w Call of Duty! Mogło być ciekawie - tematyka jest genialna, ale niestety wykonanie leży i kwiczy. Główny bohater rozbroił nie tylko bomby, ale i cały film. Ten kozak podchodzi do ładunków jak do petard. Nie lubię czegoś takiego. Cytując pewnego gościa z pewnego polskiego filmu: "A co on k# jest? Robocop?"

 

Żeby nie było - HL ma swoje zalety. Gigantyczny plus należy się za klimat. Każdy, ale to absolutnie każdy człowiek, może chować detonator. A "postronni" mieszkańcy uwielbiają oglądać pracę saperów. Momentami dało się czuć strach saperów, ciągłe wymachiwanie bronią, aby sprawdzić czy byle dzieciak nie ma czegoś przy sobie. A jeśli ma? Zastrzelisz go? Niestety to jedne z nielicznych zalet. Reszta to propaganda, którą ukryto pod postacią kozaka-sapera. A mogło być tak pięknie...

 

Ocena 4/10

 

Postrach jeziora

 

Obejrzałem to z jednego, prostego powodu. Czasami takie filmy są tak głupie, że aż śmieszne. I taki jest "Postrach". O co chodzi? W okolicach... okolicznego jeziora zaczynają ginąć ludzie. Oczywiście, większość ofiar to przystojni faceci, piękne kobiety, a miejscowy szeryf to kozak ze strzelbą. Nie ma to jak filmy "made in USA", gdzie nie ma otyłych ludzi. Dyskryminacja! Dość szybko wychodzi na jaw, że "tymi złymi" są "wężogłowe ryby". Wiecie co? W trakcie reklam wpisałem nazwę i... takie coś istnieje! Oczywiście w filmie podkręcono ich umiejętności, ale mimo wszystko... Ciekawe :ohmy: Gra aktorska przypomina casting do szkoły teatralnej... gdzie do filmu wzięto tych odrzuconych. Zakończenie jest całkiem sensowne, a co więcej miło obejrzeć coś, co ma tak żenujące efekty specjalne, że docenimy inne filmy.

 

Ocena 1+/10 (za "śmiechowość")     

 

Pluton

 

"War... War never changes" - znany cytat, prawda? Od siebie dodam "...but it changes people. Forever"

 

Lubicie filmy wojenne? Po obejrzeniu tego, uznacie Szeregowca Ryana za bajkę. Już na starcie, Pluton ma u mnie "dychę". Za co? Za muzykę. Kojarzycie "Adagio for Strings" niejakiego Barbera? No właśnie... Nie dość, że użyto jej w absolutnie idealnych momentach, to potęguje ona i tak wciskający w fotel klimat. Akcja rozgrywa się w Wietnamie i ukazuje losy... Nie. Historia gościa, który zrezygnował ze studiów, aby walczyć jako patriota, schodzi na n-ty plan. Pluton pokazuje to, czego nie widzimy we współczesnych produkcjach - koszmar jakim jest wojna. W możliwie okrutny, obrzydliwy, krwawy ale niestety prawdziwy sposób. Nawet gdyby powstał wczoraj, nie zawierałby pierdyliarda wybuchów. Wielu mogłoby uznać, że "tu nic się nie dzieje, gdzie wybuchy, strzelaniny etc." Nie ma. I dobrze. Pluton jest na tyle prawdziwy, na ile im pozwolili.

 

Takie produkcje, produkcje pozostają w pamięci na lata, jeśli nie na zawsze. Po prostu pozycja obowiązkowa.

 

Słowa: "Na wojnie zabijasz ludzi. Nie zawsze tylko wroga" dają do myślenia.

 

Ocena 100/10 Arcydzieło... pora na "Czas Apokalipsy"

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Idiokryzacja (?)

 

Jeśli chodzi o fabułę, to można powiedzieć, że to coś w rodzaju połączenia: Seksmisji, debilnych amerykańskich "komedii" (American Pie 367, Straszny Film 802 etc.) oraz Dnia Świra. Proporcje? 90% "komedii", 9% Seksmisji, 1% Dnia Świra. O co chodzi?

 

Rząd USA - a jakże by inaczej - postanawia przetestować pionierską technologię "hibernacji". Potrzebują jedynie dwóch osób, o przeciętnym ilorazie inteligencji (pomiędzy 100, a 110). Niestety, coś idzie nie tak - zaskoczeni? xD Zamiast po roku, bohaterowie budzą się 500 lat później. Świat zgłupiał - dosłownie. Przeciętny iloraz wynosi ok 50. Tak jak w Dniu Świra, mamy do czynienia z "pseudo-komedią". W Dniu  Świra niby jest śmiesznie, ale tak na prawdę to śmiech przez łzy. A tutaj? Pomysł genialny - ukazać w jakim świecie żyjemy i co może nas czekać. Niestety, realizacja woła o pomstę do nieba... Tylko Uwe Boll, mógłby nakręcić gorsze g#no. 

 

Początek mi się podobał. W krzywym zwierciadle ukazał dzisiejsze czasy: naukowców i ich "badania", co raz to głupsze programy i filmy, brak pieniędzy na utrzymanie dziecka czy, wszystko to, co oglądamy na YT - porażki skaterów i inne. Niestety, tuż po przebudzeniu bohaterów, film przerodził się w jedną z najgorszych komedii... sorry... filmów, jakie widziałem. Twórcy po prostu nie potrafili pokazać, do czego zmierzamy. 

 

Chcieli pokazać, jak będzie wyglądać świat w którym żyją debile z IQ wynoszącym +/- 50. Nie wyszło. Nie udało się. Ani troszeczkę. Większość przygłupów (9 na 10) wygląda jak zombie z - najmocniej przepraszam - zespołem Downa. Każdy po prostu głupio się gapił i mówił tak, jakby przed chwilą miał silny atak padaczki: nie wie gdzie jest, co gdzie jest i mówi tak, jakby przygryzł sobie język. Na serio... Nie można było ukazać kretyna inaczej? Zwykłej osoby, która NORMALNIE mówi, NORMALNIE wygląda i zachowuje tak jakby, był zbyt głupi by zrobić to i owo? Mówiąc krótko - tak prawdziwie? A nie tak, aby wyglądał na CHOREGO?

 

Momenty były, ale w zupełności wystarczyłoby ich na zrobienie "paradokumentu", a nie 90 minutowej katorgi. 

 

Ocena? 2/10 (Za "ostrzeżenie" i ukryty przekaz. Reszta to dno).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świat Jurajski (3D)
 
Dodam dwie "recenzje", obie w spoilerze. Nie chcę nikomu psuć zabawy.
 
Fabuła
 

Równo 20 lat po próbie otwarcia Parku Jurajskiego, otworzono Świat Jurajski: nowy, lepszy, 20% bardziej czaderski... "Im większe, im więcej zębów, tym więcej odwiedzających". Akcja rozpoczyna się, gdy dwoje małolatów, wybiera się do "parku rozrywki". W tzw. międzyczasie, naukowcy stworzyli hybrydę T-Rexa oraz Raptora. Bestia jest szybka, wysoka, bardzo inteligentna i... głodna. Tak jedzenia jak i wrażeń - od "urodzenia" trzymano ją w klatce. Oczywiście daje nogę i zaczyna się chaos. Na wyspie jest "zaledwie" 20 tysięcy ludzi. Główny bohater - rzecz jasna kozak, postanawia działać.


 
Film okiem osoby, dla której seria jest obojętna.
 
To przyjemne kino akcji, z prostą fabułą, genialnymi efektami 3D (znany ze zwiastunów, wyskok przerośniętego wieloryba) i zjadaniem ludzi. No dobra, ale co z resztą? Jest tu kilka, ale niestety konkretnych niedociągnięć i nielogiczności. Gra aktorska stoi na bardzo dobrym poziomie, pojawia się motyw przewodni, odniesienia do jedynki... Jak dla was - warto obejrzeć. Nie jest wybitny, ale jeśli seria JP jest wam obojętna, bierzcie kumpli, pop corn i... śmiejcie się z głupot, takich jak... uwaga... tresura dinozaurów. 
 
Ocena osoby obojętnej - 7-/10
 
Opinia miłośnika serii, takiego jak ja.
 
Teraz już wiem, co czuli fani Godzilli, po obejrzeniu pierwszej "amerykanizacji". Jak można tak "posypać pieprzem" taki potencjał?  :lunawrath:
 
Do twórcy, który cokolwiek bierze - nadużywa tego i powinien to odstawić... Póki ma jeszcze kilka szarych komórek...
https://youtu.be/zRGz4oP9UkQ?t=26s
 
Pamiętacie klimat jedynki oraz dwójki? Na bardzo upartego trójki. To zaszczucie, obawa przed T-Rexem, nie wspominając o raptorach oraz uczucie kompletnej bezradności? Tu tego nie ma. Sorry, taką mamy widownię. A jaka widownia, takie filmy :burned:  Przejdźmy do konkretów:
Plusy:
 
+ miłe dla oka i serca nawiązania do jedynki - małolaty odnajdują ruiny starego parku. 
+ motyw przewodni (z którym "odrobinę" przesadzili)
+ dinozaury zjadają ludzi
+ ludzie mają przerąbane
+ ten ryk!!! (ale takie rzeczy tylko w kinie) - kroki bydlaków czuć na tyłku. Serio.  
+ gra aktorska 
+ trzymające w napięciu momenty... I to by było na tyle
 
Minusy:
 
- nie jestem specjalistą, ale czy da się, ot tak odpalić auto, które stało przez 20 lat?
- główny bohater to stereotypowy, oklepany do bólu "a co to nie ja" ("jeśli mamy to zrobić, zrobimy to po mojemu:burned:
- tresura dinozaurów...
- tresura raptorów... WTF? TRESURA RAPTORÓW??? TRESURA RAPTORÓW??? Niestety, ale strach przed tymi bestiami poszedł w maliny. Czy to szczyt debilnych pomysłów? Niestety nie...  :grumpytwi:
-nasz heros, wytresował kilka raptorów. Słuchają się go. Ba, pomagają. Raptory? Ludziom? Pamiętacie scenę z jedynki w kuchni? Tutaj gość jedzie na motorze w towarzystwie "kumpli". No, rzesz... jego...  :twiangry:
- ujeżdżanie małych dinozaurów. Taki tam "kucyk"... Tyle że dinozaur. 
- pisałem o atmosferze? Tutaj mamy kosmos - ZERO atmosfery zagrożenia. Ok, jest kilka wyjątków... kilka.
- kolosalne nielogiczności. Jakim cudem, przerośnięty T-rex, może wyciągnąć z siebie implant namierzający? Podrapcie się po plecach łokciami... No właśnie. 
- tajny projekt InGenu, wedle którego "tresowane" dinozaury, mają być bronią biologiczną... MMMMMONSTER FAIL!!!  :facehoof:
- dinozaury pomagają ludziom przeżyć... Nie no. To już kompletny DEBILIZM. Oswojone raptory oraz T-rex, łączą siły z bohaterem, aby pokonać bestię. Bez komentarza. 
- dinozaury komunikują się ze sobą... WTF? Ten duży wydaje rozkazy, tym małym? :rainderp: W jednej chwili raptory przechodzą na stronę "tego złego", a po chwili stają w obronie człowieka. Tja... kilka raptorów powali +/- 15 metrowe bydle?  :nipples:
- miniguny, RPG, karabiny, strzelby... Nie mogło zabraknąć wybuchów. Takie czasy. 
- kurcze, trzeba jakoś zabić te bydle... Ekipa człowieka i jego pomocników nie pomogła. Broń również. Co w takim razie zrobić? Autorom zabrakło pomysłów. Znajdujący się w pobliżu "basenu" mutant, został nagle wciągnięty pod wodę, przez "wieloryba". Brawo...
- nawiązania do jedynki... trochę przesadzili. Na klawiaturę ciśnie się słowo "zrzynanie" (ile się da). 
- finał... Pamiętacie jedynkę i motyw z flarą? Tutaj też jest, ale w fatalnym wykonaniu ("bierz go Azor!")
- niestety, ale na 99.99% będzie sequel. Z jeszcze durniejszą hybrydą. Pewien gość zapytany, jakim cudem działa takie łączenie gatunków, usłyszał w miarę sensowną odpowiedź. Zapytał więc, co się stanie, jeśli połączymy kameleona z raptorem? Odpowiedź nasuwa się sama - idealnie kamuflującą się maszynę do zabijania. Nieco później, widzimy hologramy innych mutantów.
- biorąc pod uwagę zmęczenie, to chyba wszystko...

 

Podsumowując - porażka. Tylko logo żal... 
 
Ocena fana serii - 4+/10

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mad Max

Z racji kończącej się już wkrótce szkoły, liczba możliwych wycieczek do kin na wszelkie nowości drastycznie wzrosła. Także i w mojej klasie przeprowadzono ankietę, w której mieliśmy określić na który film poszlibyśmy najchętniej. Jak można by się było domyślić, wygrał "Mad Max: The Fury Road".

Jako, że wiele dobrego słyszało się o kultowej trylogii "Mad Max" z Melem Gibsonem w roli głównej, a będąc w kinie chciałem czerpać z seansu pełną przyjemność i powyłapywać wszelkie nawiązania do wcześniejszych części, w czasie weekendu przyswoiłem sobie wszystkie. (okej, dość biografii).

Co do pierwszego filmu z 1979 roku, już z opakowania raziły napisy: "Film od którego wszystko się zaczęło", "Film, który na nowo zdefiniował pojęcie kina akcji" itp. Ja podchodziłem do serii, znając ją głównie z opowieści, jako przykład wspaniałej historii postapokaliptycznej. A tymczasem, gdyby nie wstawka z napisami na samym początku filmu, wyjaśniająca, że historia osadzona jest w świecie po zagładzie, można by to było bardzo łatwo przegapić i uznać za bardzo niecodzienny, ale jednak "czysty" film sensacyjny.

Świat ukazany na ekranie wygląda bardzo naturalnie. Brak kultowych już pustyń, nieodłącznie kojarzonych ze światem Maxa. Są lasy, zwyczajne morze i osady bardzo przypominające te naturalne. Bohaterowie poruszają się zwyczajnymi samochodami, jedynie podrasowany V8 Mad Maxa (pojawiający się potem we wszystkich kolejnych częściach poza trzecią) wyłamuje się tej zwyczajności.

Obraz zaczyna się... niecodziennie. Widz obserwuje bowiem zwyczajny, dwuosobowy patrol policyjny, czyhającyc na jakichś piratów drogowych. Pełna sielanka przez jakieś pół minuty. Nagle zjawia się samochód pilotowany przez groźnie wyglądającego pirata drogowego, który kradzionym radiowozem pruje przed siebie. Policjanci ruszają w pościg. Już te pierwsze sceny pokazują geniusz i innowacyjność reżyserskich metod. Kamera jest często i długo ukazywana z "perspektywy samochodowej" zarówno z pojazdu kierowanego przez bohatera, jak i z samochodu "reżyserskiego", ukazując dynamizm akcji i pozwalając poczuć prędkość (przyczynia się do tego zwłaszcza ukazywanie pasów na drodze - i wymalowanych na niej pasków szybko uciekających w tył). Drugą rzeczą są przejścia między scenami. Charakterystyczne, powolne ściemnianie się obrazu, uwypukla podział filmu na pewne pomniejsze części, z których składa się film. Na przykład takie właśnie powolne przejście oddziela scenę wyścigu (trwającą notabene jakieś osiem minut) od dalszej akcji filmu. Kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest ukazanie się głównego bohatera. Przez pierwsze pięć - sześć minut w ogóle nie pojawia się on na ekranie. Dopiero potem widać przebłyski jego postaci, palącej papierosa w samochodzie, odbierającego meldunek o pościgu za pirtatem i wreszcie jego dołączenie się do akcji. Pierwszy raz twarz bohatera bez okularów przeciwsłonecznych i na dłużej niż sekundę widzimy dopiero na samym końcu sceny pościgu - tuż przed wspomnianym przejściem.

Fabuła rusza z kopyta. Max w wyniku pościgu doprowadził do wypadku drogowego, w którym ginie pirat drogowy. Jak się jednak wkrótce okazuje, nie był to byle łotr, ale szacowny członek groźnego gangu motocyklowego, którego przywódca (bardzo dobrze odegrana postać psychopaty) poprzysięga zemstę na tytułowym glinie i jego kolegach. Na pewnym etapie konfrontacji Maxowi puszczają nerwy...

Jaki był ten film? Faaaajny :) Ale nie na sposób tych nowszych filmów akcji, bo właściwie brak tam humoru, a efekciarstwo nie wyjeżdża poza realistyczne sceny kraks i karamboli samochodowo - motocyklowych (częsty motyw - właściwie główny punkt wszystkich części poza trzecią), oraz raczej "zwyczajnie" przedstawionych wybuchów - ot trzy czy cztery samochody eksplodują sobie radośnie.

Co do muzyki i dźwięku - nie mam za wiele do zarzucenia. Jak na ówczesne czasy, "Mad Max" był sporym wyzwaniem, realizowanym na dodatek przy dość skromnym budżecie, tak więc zapewne oszczędzano na wszystkim. Muzyka na szczęście nie kuła w uszy, choć nie powiedziałbym, że zapadła mi w pamięć, a wręcz przeciwnie. Ot po prostu klasyczne nutki klasycznego kina, służące do zbudowania, czy w tym przypadku - podkreślenia napięcia. Dźwięk uplasował się ostatecznie na wysokim poziomie. Wybuchy, krzyki, ryk silników - wszytko grało. Razem z obrazem, audio stworzyło ten klimat. Nie mam nic więcej do dodania.

Postacie i gra aktorska to raczej kwestia sporna. Żadnego z aktorów grających w tym filmie (oprócz rzecz jasna Mela Gibsona) nie kojarzę z żadnym znanym mi dziełem, oprócz drugiej i trzeciej części przygód Maxa. Spisali się oni jednak na medal. Policyjni koledzy tytułowego bohatera - bez zarzutu, (zwłaszcza scena z uwalnianiem więźnia - popis!), bliskie otoczenie bohatera, takie jak żona (zwłaszcza żona) i inni mieszkańcy okolicy, w której dzieje się historia radzą sobie sprawnie, co jest też zasługą znakomitego prowadzenia kamery. Najbardziej widowiskowo zagrali jednak motocykliści z gangu. Rozwrzeczana zagraja odzianych w skóry facetów, mimo że ledwie kilku z nich wypowiada jakieś dłuższe kwestie, kradnie film, a także pozostaje przy tym autentycznie odpychająca tak, że widz nie odczuwa wobec nich żadnej symatii, a wręcz niechętnie reaguje na ich kolejne ukazanie się na ekranie. Bo z tego właśnie składa się film, zwłaszcza w drugiej jego połowie: Max jakoś sobie żyje - przyjeżdżają motocykliści - akcja, Max znów coś tam robi - przyjeżdżają motocykliści - akcja... itp.

Aż tu nagle koniec! Serio! Przychodzi on tak niespodziewanie, że musiałem przewijać ostatnie 10 minut i zobaczyć, czy aby na pewno nie pominąłem jakieś sceny. Mimo to, zakończenie jest satysfakcjonujące. Można by posilić się na bardziej efektowne rozprawienie się z głównym złym bosem (naprawdę solidna rola!), ale to mały problem, bo twórcy wykonali tą scenę interesująco, choć trwa jakieś 6 sekund.

A jak spisał się sam Mel? Cóż... Znamion szaleństwa nie wykryto. Gość swoje sprawy wykonywał bardziej jak w stylu bohaterów z filmu "Furia", czy raczej "Prawo Zemsty", czyli z zimną precyzją, a nie zwariowanym chaosem jak powiedzmy Joker z "Mrocznego Rycerza". Ale co ja się tam znam na szaleństwie... Dość powiedzieć, że rola ta uznawana jest za pierwszą naprawdę znaczącą rolą w długiej i błyskotliwej karierze Gibsona i z pewnością nie na darmo. Niemal wszystkie cechy bohatera, za które kolejne pokolenia kochają tę serię miały swój początek w pierwowzorze, ale rozwinięte zostały do poziomu światowego dopiero w kontynuacji. Podobało mi się, że ta główna poniekąd postać nie zajmowała znacznej większości "miejsca w filmie", pozwalając nadprzeciętnie rozwinąć się bohaterom drugoplanowym. Taki zabieg pozwolił skutecznie zamknąć poboczne wątki bez mieszania w nie cały czas głównego bohatera. Jak dla mnie to plus.

Podsumowując: Patrząc przez kontekst lat siedemdziesiątych, kiedy ten film powstawał, oraz na spuściznę, jaką po sobie pozostawił, nie w sposób nie odnieść wrażenia, że to jeden z najważniejszych dzieł filmowych dwudziestego wieku i z całą pewnością pozycja obowiązkowa dla każdego fana zarówno klasycznych filmów sensacyjnych, jak i postapokaliptycznych. Ja sam gorąco polecam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JURASSIC WORLD (3D)

No to może od początku. Parę dni temu obejrzałem trailer tego filmu i od razu zacząłem się nim jarać jak pies. Jestem dużym fanem serii, moi koledzy, których znam niemal od zerówki, mają taki film z dzieciństwa, który oglądali baaardzo często. Moim był oczywiście Park Jurajski (Dwójka ulubiona część, a przynajmniej do tej pory). Miałem pełno figurek dinozaurów, encyklopedii o nich i często szpanowałem w szkole trudnymi nazwami niektórych gatunków.

Także bardzo się ucieszyłem na wieść nowej części i popędziłem dzisiaj do kina. No klimacik trzeba przyznać był, cholernie lubię atmosferę kinową, światło lekko przygaszone, plakaty i te wszystkie bilboardy. (Swoją drogą, Jurassic World miał jeden z fajniejszych, ale wygrał Terminator, bo mrygał światełkami i zmieniał twarz robota w byłego gubernatora Kalifornii)
Kupiłem sobie okulary 3D i skierowałem się na salę. Przywitały mnie gunwo reklamy, w tym jedna na której śmiechłem. 
No i muszę przyznać że potem było już co raz lepiej. Nie pamiętam żebym się tak dobrze bawił na jakimś filmie. Jedyne minusy jak dla mnie, to lekko naciągana gra aktorska i napisy źle dopasowane do wersji 3D, przez co czytanie ich bolało w oczy, więc szybko z nich zrezygnowałem.
Co do naciąganej gry aktorskiej, mam na myśli fakt, że niektóre dialogi wypadły strasznie sztywno, a sama końcówka filmu, na której główni bohaterowie idą razem w stronę światełka wydawała mi się wyświechtana.
Jednak największym plusem tego filmu i w sumie jednym z dwóch powodów dla których postanowiłem tłuc się 1,5 godziny w busie do najbliższego kina, były raptory.
Sam pomysł tresury, jest dla mnie piękną odmianą od poprzednich części, w których te urocze stworzonka zostały przedstawione jako maszyny do zabijania. Niby nie mam nic przeciwko, ale NAJLEPSZA MASZYNA DO ZABIJANIA, TO TAKA KTÓRA WIE KIEDY ROZPRUWAĆ PRZECIWNIKA, A KIEDY DAĆ SIĘ DRAPAĆ ZA USZKIEM. W każdym razie, to chyba najlepsza rzecz w tym filmie, zaraz po efektywnym wejściu pterodaktyli. Bardzo miło się patrzyło gdy porywały ludzi.


- tajny projekt InGenu, wedle którego "tresowane" dinozaury, mają być bronią biologiczną... MMMMMONSTER FAIL!!! 

Sądzę że ten fail był w pewnym sensie zamierzony. Znaczy, ja tam się nie znam, ale ludzie z InGenu nigdy nie grzeszyli inteligencją w swoich projektach xD

- dinozaury pomagają ludziom przeżyć... Nie no. To już kompletny DEBILIZM. Oswojone raptory oraz T-rex, łączą siły z bohaterem, aby pokonać bestię. Bez komentarza. 
- dinozaury komunikują się ze sobą... WTF? Ten duży wydaje rozkazy, tym małym?  W jednej chwili raptory przechodzą na stronę "tego złego", a po chwili stają w obronie człowieka. Tja... kilka raptorów powali +/- 15 metrowe bydle? 


Jeżeli taka była wizja reżysera, swoją drogą komunikowały się już w trzeciej i drugiej części. Naukowcy nie mają pewności co do trybu życia tych stworzeń, dlatego teoretycznie mogły one przyjąć hierarchię stada. A w takim wypadku komunikacja między nimi i system "rang" jest jak najbardziej zrozumiały. Udowodnione jest jednak, że były to jedne z bardziej inteligentnych dinozaurów, więc nie widzę przeszkód. 
A co do części o powalaniu 15 metrowego bydlaka, chciałbym zauważyć że nie było fragmentu w którym powalają, a jedynie odwracają uwagę/ próbują powalić/ bawią się w ujeżdżanie zmutowanych braci. Jedyne co mi w tym zagadnieniu nie pasowało, to ten sojusz T-rexa z Blue. Gdy Indominusczyjakmutamżaurus chciał wykończyć Tyranozaura, Blue (tak podejrzewam) wydał dźwięk, w celu odwrócenia uwagi bestyjki, po czym ruszył na niego szarżą. To było troszkę dziwne i przesadzone, ale byłem cholernie wdzięczny za to że po całym zajściu nasza drużynka nie rzuciła się sobie do gardła. Miałem wrażenie że T-rex po prostu zeżre Blue i zacznie gonić głównych bohaterów, ale bardzo miłe, choć nie do końca logiczne zakończenie.
Co do atmosfery, to nie wiem czy była w poprzednich częściach, ja jakoś tak bardzo tego nie odczuwałem. Nie wiem też co rozumieć przez atmosferę w takim filmie i jakiej się spodziewać.
Nie chce mi się więcej pisać, bo czeka na mnie książka.

Podsumowując, ocena końcowa to 9/10
Rest in peace Echo, Charlie i Delta [*]
 
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Big Lebowski

Nie dość, że od chyba zawsze mnie korcił ten film, to po 100 odcinku naszego kochanego serialu postanowiłem w końcu obejrzeć ten film. Nie chce mi się rozpisywać, więc do rzeczy.

 

Największy atut to postacie w filmie. Takiej różnorodności charakterów od dawna nie widziałem. Na ogół wszystkie postacie były spoko i mnie śmieszyły (poza Jezusem), lecz el numero uno tego filmu to zdecydowanie: to w sumie, nie trudno się domyślić, że Wolter. Głownie to on mnie najbardziej śmieszył, lecz większość tekstów czy filozofii Dude'a też były mocne. Jeszcze ci Niemcy mnie bawili (niemiecki zespół techno "Tramwaj" XD). A jak już jesteśmy przy śmieszokwaniu, to film należy do tych komedii, które na prawdę mnie śmieszką, gdzie dominują żary sytuacyjne bądź oderwane od rzeczywistości teksty, a niżeli jakieś idiotyzmy. Tym samym typem komedii jest kultowe Pulp Fiction, czyli propsy są.

Co do fabuł, to ludzie tworzą tam jakieś teorie, jednak ja ja nie chce sobie zaprzątać tym głowy. FIlm nakłania do ruszenia mózgownicą chociaż w jakimś tam stopniu, niektóre sprawy nie są do końca wyjaśnione, lecz sam ogól, czyli to, co się działo było na tyle śmieszne i oraz nieoczekiwane, że film oglądało się po prostu dobrze.

 

Czy są jakieś wady? Pomimo tego, że przekaz czy ogół jakieś konkretnej sceny jest zabawny, to sama w sobie jest ona dosyć nudnawa. Można by powiedzieć, ze podczas oglądania śmiałem się i nudziłem jednocześnie. Jednak nie była to nuda taka, że nie mam ochoty oglądać tego filmu drugi raz. Chętnie do niego wrócę za jakiś czas, chociażby żeby wyłapać poszczególne tekstu, jakie mi umknęły.

 

Ocena końcowa: 7,5/10

 

Dlaczego nie więcej? Bo ten film ma być i jest solidnie dobry. Nie ma być czymś wielkim, jednak jest wyjątkowy. Spełnił on moje oczekiwania, a to 7,5/10 to w sumie... nie wiem, czy uda mi się to wytłumaczyć, ale... Ten film, jako komedia i jako to, czym jest, dostaje dychę, lecz ja teraz oceniam filmy jako filmy, czyli porównuję jeden do drugich, uznaję, które są lepsze a które nie i dlatego Lebowksi dostaję 7,5/10. Jednak wciąż jest to maksymalna i najlepsza ocena, jako może dostać i na jaką zasługuję. Dobry film, dobra komedia, po prostu dobre kino.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj rano obejrzałam film animowany Biała i Strzała podbijają kosmos, czy jakoś tak. I stwierdzam, że mi się podobało.

 

Film opowiada o dwóch bardzo różnych suczkach- Białej i Strzale, które przez przypadek spotykają się pewnego razu na ulicy, zostają złapane przez hycla i wywiezione pociągiem do bazy kosmicznej. Przechodzą morderczy trening dla kosmonautów, a potem fruuu, lecą w kosmos.

 

Na filmwebie film ten ma sporo negatywnych komentarzy. No ale każdy kto zna ten portal wie, albo raczej powinien wiedzieć, że większością tych komentarzy nie ma co się sugerować. Cóż, czytając dość często mam wrażenie, że danego filmu dość spora liczba osób niezrozumiała. Jednym z najbardziej bezsensownych zarzutów był taki, że pieski mają za duże głowy, że twórcy nie umieją w anatomie i tego typu sprawy- trochę śmieszne jest to, gdyż w bajkach zasad anatomii nie zawsze się przestrzega. Dla mnie psy były atrakcyjne wizualnie i taka atrakcyjność jest ważna, no śmiesznym zarzutem jest, że w filmie o gadających psach nie wszystko jest zgodne z rzeczywistością. Dodam jeszcze, że bardzo znane zabawki The Dog głowy mają monstrualne, a tułowie maciupkie- nikt się ich nie czepia, zawsze jest na nie popyt, a ceny tych pluszaków są często ogromne. Ale zostawmy śmiesznych ludzi z filmwebu.

 

Dialogi w filmie wymiatają. Dość sporo żartów, czy sytuacji wyśmiewających Związek Radziecki. Dla mnie śmieszne. Ale dla dzieciaków już średnio. Film ciekawy, ale wydaje mi się, że powinno być więcej sytuacji, które śmieszyłby również dzieciaki, skoro ten film ma być zabawny.

8/10- tyle dała na wspomnianym wcześniej portalu i uważam, że taka ocena jest jak najbardziej sprawiedliwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...