Skocz do zawartości

Jakie filmy ostatnio oglądaliście?


Blue Sparkle

Recommended Posts

Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz 

 

Zaskakująco dobry, ba - świetny film. Spodziewałem się kolejnego płytkiego filmiku, gdzie fabuła jest całkiem niezłym dodatkiem do efektów specjalnych (i reklam na TVNie). A tym czasem, druga odsłona przygód "faceta z tarczą" pokazuje, że można inaczej. Film non stop trzyma w napięciu. Nie wiadomo kto jest po czyjej stronie i jakie ma zamiary. Postaci, które występują w dwójce są znakomite. Antagonista z "jedynki" był bardzo przeciętny. Ot syn Agenta Smitha i Hellboy'a. Tytułowy "Zimowy żołnierz" jest o wiele ciekawszą postacią. Po zakończeniu nie mogę doczekać się "trójki" (zapowiada się znakomicie)

 

Serdecznie polecam :) 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księga Dżungli ( 2016 )

Zacny film. Podobało mi się. Piękny to widok, gdy wyrośnięta ja, siedzę wpatrzona w ekran wśród rodziców z dzieciakami. Film cały nakręcony w studiu, i tego nie widać, przynajmniej na tle. Aktorstwo, choć jednej, (dwóch?) postaci było znakomite jak na debiut. Oglądałam z dubbingiem,  który mnie pozytywnie zaskoczył, i wpasował się mocno w klimat. Nieco bardziej mroczniejsze niż animowana wersja, i to jest duży plus. Muzyka orkiestralna, czyli to co lubię w kinie. Na minus idzie chaotyczny montaż, przez który nie do końca wiedziałam co, gdzie i kiedy się dzieje.

Solidne 8/10.

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu Perseflora napisał:

Ostatnio oglądałam tytatnic ;)

Fajno. A jakieś wrażenia, wady, zalety? I o który ci chodzi? Nieco przed wersją Camerona powstała (całkiem niezła), tańsza wersja. I nie "tytanic", a "Titanic" . Wybaczcie złośliwości, ale widząc nic nie wnoszący post: "oglądałem/am [tu tytuł]" krew mnie zalewa. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tych wersji "Titanica", było kilka, najstarsza jaką widziałem, była czarno biała z lat ok 50. W tej części statek zatoną w całości i bardzo sztucznie to wyglądało. Natomiast wersję o której wspominasz, też widziałem i jak dla mnie też jest dobra, ale ta najnowsza chyba jest najlepsza ze wszystkich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu BiP napisał:

Tych wersji "Titanica", było kilka, najstarsza jaką widziałem, była czarno biała z lat ok 50. W tej części statek zatoną w całości i bardzo sztucznie to wyglądało. Natomiast wersję o której wspominasz, też widziałem i jak dla mnie też jest dobra, ale ta najnowsza chyba jest najlepsza ze wszystkich.

Oj tam, w końcu to lata 50. Ja akurat lubię takie stare filmidła pokroju Godżilli ( zresztą polecam), a ta sztuczność czasem dodaje uroku.

Najnowsza - racja. Została ogłoszona już legendą po premierze, więc nic raczej tego nie zmieni. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Iniemamocni

 

Postanowiłem odświeżyć sobie chyba mój ulubiony film z dzieciństwa. Za młodu jarałem się nim jak głupi chyba za wszystko. Dzisiaj doceniam ten film za dosyć oryginalny pomysł, fajne postacie, gdzie te z drugiego planu są równie dobre, co z pierwszego, niecodzienne pomysły, humor, świetne wykonanie oraz pokazanie w filmie raczej dla młodszych już dosyć "dorosłych" problemów, jak różne niepoważne sprawy sądowe, krytykę społeczeństwa, problemy wieku średniego itd. itp.

 

Mogę tutaj jedynie przytoczyć kilka spraw, które szczególnie przypadły mi do gustu:

1.Kumple głównego bohatera, czyli ten mrożący facet. Niby postać drugoplanowa, a jest on na tyle dobrym pomysłem, że mógłby powstać o nim zupełnie inny film (o ile nie powstał, a ja o czymś nie wiem).

2.Epickość i to jest olbrzymi plus tego filmu. Nawet jak wczoraj oglądałem, to niektóre sceny wgniatają w fotel, jak np. jak Pan Iniemamocny ogarnia na kompie tego złego, że to on eliminował wszystkich superbohaterów. Albo jak ten mrożący koleś zamroził policjanta i wystrzeloną kule w powietrzu. Jak ten mały dzieciak Max zaczyna po wodzie biegać. Do dzisiaj mnie to jara.

3.Cały ten niepozorny motyw o tym, że peleryny to zguba bohaterów, która na samym końcu okazuję się być bardzo słuszna.

4.Świetna scena, w której Iniemamocny, jako pracownik firmy ubezpieczeniowej widzi w biurze szefa, że ktoś na kogoś napadł na ulicy, ale jak chce mu iść pomóc, to szef mówi, że "Oby to nie był nasz klient".

5.Wygląd i właściwości ten złej maszyny. Sam wygląd wydaję mi się niesamowicie oryginalny oraz taki... budzący grozę. Zresztą, niszczycielska to ona też byłą. I to bardzo.

6.Jeden z efektów wieku średniego. Pan Iniemamocny roztył się jak cholera.

7.Liczne pomniejsze smaczki, jak np. kiedy Pani Iniemamocna (nadal nie pamiętam, jak się oni wszyscy nazywali) leciała na wyspę po męża i wystrzelili w jej kierunku pociski (ziemia-powietrze, jak je sama nazwała), to latając samolotem próbowała je zgubić, wystrzeliwując flary. I to jest jedna z takich rzeczy,których za cholerę nie spodziewałbym się w produkcji z pozoru dla dzieci.

 

I w sumie wiele, wiele innych rzeczy, o których nie chce mi się już pisać. Film ten stanowił może nawet fundament mojego dzieciństwa i do dzisiaj niesamowicie go lubię. Uważam go za film kultowy i może nawet, jak na tamte czasy, ponadczasowy oraz że świetnie pokazuję on, że animacje wszelkiego typu, bo nie tylko Pixara, nie są wcale wyłącznie dla dzieci, ale po prostu raczej dla wszystkich. Propsuję mocno i oczekuję z niecierpliwością drugiej części.

 

9,5/10

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naszła mnie ochota na coś lajtowego.

 

Straszny film

 

Dawno temu, bo jakieś 6 czy 7 lat temu widziałem ten film, ale naszła mnie ochota, aby obejrzeć go znowu. I znowu kisłem jak szalony. W sumie, to nie ma tutaj co mówić. Niepoważny, pozbawiony moralności humor, popierdzielony sceny, ubaw po pachy. Tak właściwie, to dla mnie najśmieszniejszy to był ten cały zabójca oraz jego "mowa ciała". 

 

Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć, więc niech będzie:

Waaaaaaaazzzzzaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaappppppp

 

7,5/10

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Napiszę to w tym temacie, bo częściowo się do tego odnosi.

Odnoszę wrażenie, że "Kraina lodu" jest teraz bardziej popularna, niż w czasach premiery. Jakoś częściej ostatnio wszędzie trafiam na wizerunki postaci, różne przedmioty typu zeszyty czy balony, niż w czasach premiery filmu. Ostatnio jest straszne nasilenie tego. Z czego to wynika?

Edytowano przez SebastianRichCountryOwner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu SebastianRichCountryOwner napisał:

Napiszę to w tym temacie, bo częściowo się do tego odnosi.

Odnoszę wrażenie, że "Kraina lodu" jest teraz bardziej popularna, niż w czasach premiery. Jakoś częściej ostatnio wszędzie trafiam na wizerunki postaci, różne przedmioty typu zeszyty czy balony, niż w czasach premiery filmu. Ostatnio jest straszne nasilenie tego. Z czego to wynika?

Sprzedaje się to. Mogę powiedzieć to na podstawie mojej małej kuzynki (6 lat) która uwielbia tą bajkę.

To coś jak Kubuś Puchatek czy Myszka Miki których wizerunek jest wszędzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu SebastianRichCountryOwner napisał:

Ale dlaczego kilka lat po premierze, dlaczego teraz?

Może z powodu różnicy od innych bajek, samej marki Disney, i nie oszukujmy się, ale z ładnego efektu wizualnego (małe dziewczynki bardzo zwracają na to uwagę). Ale sądzę, że chodzi o Disney. Wszędzie pełno Disneya, Pixara trochę mniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
29.05.2016 at 20:11 SolarIsEpic napisał:

Mimo wszystko to Frozen jest jakieś takie dziwne popularne. A Zootopia już nie jest. A każdy wie że Zootopia jest lepsza. No ale antropomorficzne zwierzęta nie są chyba tak sprzedajne jak księżniczki. 

Też słyszałem o jego popularności, podobno ze względu na muzykę i oprawę graficzną / animację, mam zamiar obejrzeć.

 

Ostatnio same statki, same katastrofy:

Titanic (1997)

Britannic (2000)

Lusitania: Śmierć na Atlantyku (2007)

Gustloff: Rejs ku śmierci (2008)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obywatel Kane

 

Film z 1941 roku uważany jest za najlepsze dzieło kinematografii, jakie dotąd powstało. Podobno wprowadził wiele rewolucji i nowości w każdej płaszczyźnie kina oraz wyprzedzał produkowane w tamtych czasach produkcje nawet o dekady. Jednakże ja się na filmach z tamtych lat w ogóle nie znam i nie jestem w stanie określić, czy ten film rzeczywiście był tak wielką rewolucją.

 

Jednak jestem w stanie stwierdzić, że film mi się podobał. Poza tym, że sama fabuła była dosyć ciekawa, postacie zostały napisane i odegranie wręcz perfekcyjnie, to sam film został nagrany w na tyle poukładany i posiadający widoczne ręce i nogi sposób, że ani na moment się przy nim nie nudziłem. Film miał w sumie wiele elementów komedii, jak i tragedii. Pomiędzy chwilami śmiechu znajdowały się sceny niezwykle poważne, poruszające wiele problemów, jakie mogą sprawić ludzkie zachowania i charaktery. Ponieważ każda postać, z szczególnie tytułowy Kane, były niezwykle różnorodne pod względem zachowań oraz problemów z nich wynikających. W dodatku sam ten wątek ostatnich słów zmarłego bohatera zgrabnie pcha naprzód cała fabułę. Fabułę, w której nie ma żadnego pośpiechu, lecz dzieje się niezmiernie dużo. I tak wracając do samego wątku "różyczki", to osobiście uważam, że sam film daję nam jedyne ślepe wskazówki na ten temat i jest on raczej pchaczem fabuły, niż rzeczą z niej wynikającą. Jednak daję to miejsce dla wyobraźni ludzi, których ten film bardziej zaintrygował.

 

Tak czy tak, film oglądało mi się bardzo przyjemnie i był on niezwykle ciekawy i jak nawet na nasze aktualne czasy, bogaty w naprawdę interesujące charaktery. Jednak czy nazwałbym go najlepszym filmem, jaki powstał? Nie mam dużej wiedzy na temat filmografii (w zasadzie, to nawet małej wiedzy nie mam) i być może, gdybym posiedział w tych tematach dłużej, znacznie dłużej, to dostrzegłbym w tym filmie coś, czego teraz aktualnie nie widzę. Jednak i tak ocenie ten film wysoko, bo wywarł na mnie większe wrażenie, choć szczerze, nie miałem pojęcia, czego się po nim spodziewać.

 

8,5/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj dużo dobrego:

 

Godzilla vs. Mechagodzilla (1974)
Terror of Mechagodzilla (1975)

Gamera (1965)
Gamera vs. Barugon (1966)
Gamera vs. Gyaos (1967)
Gamera vs. Viras (1968)
Gamera vs. Guiron (1969)
Gamera vs. Jiger (1970)
Gamera vs. Zigra (1971)
Space Monster Gamera (1980)

Gamera: Guardian of the Universe (1995)
Gamera 2: Advent of Legion (1996)
Gamera 3: Revenge of Iris (1999)
GAMERA (2006)

Rodan (1956)
Mysterians (1957)
Varan (1958)
Battle In Outer Space (1959)
Mothra (1961)
Gorath (1962)
Atragon (1963)
Matango (1963)
Dogora (1964)
Frankenstein vs. Baragon (1965)
War Of The Gargantuas (1966)
King Kong Escapes (1967)
Latitude Zero (1969)
Space Amoeba (1970)
Orochi, The Eight-Headed Dragon (1994)

The Return of Godzilla (1984)
Godzilla vs. Biollante (1989)
Godzilla vs. King Ghidorah (1991)
Godzilla vs. Mothra (1992)
Godzilla vs. Mechagodzilla II (1993)

 

Miałem się bawić w recenzje, ale wychodziła z mi z tego straszna siermięga, więc po prostu rozdam Oscary.

-W kategorii najgłupszy film wygrywają: wszystkie Gamery od 1967 do 1980 (za dowalenie w karzdym filmie gromadki wrzeszczących dzieciaków, które dodatkowo walczą z kosmitami przez układanie klocków albo przewracanie figurek)

-W kategorii najlepsza charakteryzacja wygrywają: Mothra (1961) i Space Amoeba (1970) (za pastowanych Japończyków którzy mieli wyglądać na ciemnoskóre ludy)

-W kategorii najlepsze efekty wygrywa: Latitude Zero (1969) (za lwa trzymanego w klatce, który tak naprawdę był raczkującym aktorem w kostiumie lwa)

-W kategorii powrót do przeszłości wygrywa: Godzilla vs. King Ghidorah (1991) (za sceny z przybyszami z przyszłości którzy byli tak kiczowaci jak kosmici z filmów z lat 60-70) oraz Gamera (2006) (za to że to był jedyny z nowszych filmów gdzie znów pojawiła się dzieciarnia)

 

Mimo wszystko wiele z tych filmów to są naprawdę produkcje warte obejrzenia, zwłaszcza te po 1980r, tylko czasami zdarza się wręcz legendarny kicz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fargo

 

Film z 96 roku opowiada o tym, jak to mąż potrzebujący kasy wynajmuje dwóch porywaczy, aby porwali jego żonę. Pieniędzmi z okupu, które wyłożyć miał bogaty ojciec porwanej, mieli się podzielić. Oczywiście wszystko poszło nie tak.

 

I w sumie, mniej więcej tego się spodziewałem, zasiadając do tego filmu. I po obejrzeniu stwierdziłem, że jestem dla niego za głupi. Bo ten film wcale nie jest o tym, co opisałem wcześniej. Z tego, co wyczytałem, film miał ukazywać wady ludzkie oraz parodiować ludzkie życie w wręcz fantastyczny sposób. Oglądając ten film niczego takiego nie dostrzegłem i to być może dlatego, że te wszystkie wręcz fantastyczne nieporozumienia, które miały miejsce w ów filmie, w dzisiejszych czasach już za takie niestworzone nie uchodzą. A może to ja coś spieprzyłem i źle przeczytałem te recenzje. Zresztą, ja nie jestem specem od filmów, więc postaram się nie wypowiadać na te tematy.

 

Jednak mogę wypowiedzieć się na temat gry aktorskiej. Główną rolę odegrała tu Frances McDormand, odgrywając rolę uzależnionej od kawy, ciągle jedzącej tłuste żarcie policjantki. I ona, choć zapewne wypełniona jest po brzegi tymi niedorzecznościami, o których już pisałem, wydawała mi się bardzo ciekawą postacią. Zresztą, nawiązanie do niej znajduję się  samym MLP, w odcinku Princess Spike. Poza nią, na pochwały zasługuje Steve Buscemi, który odegrał tutaj fenomenalną rolę. W ogóle cenie sobie tego aktora za to, że jego "gęba", pomimo tego, iż jest bardzo charakterystyczna, potrafi dopasować się do wielu różnych charakterów. Jego wystąpienie i sceny z nim podobały mi się najbardziej. I tak szczerze, to scena:

w której ten jego współpracownik rzucił się na niego z toporem, a potem jego kawałki wpychał do maszyny do mielenia gałęzi, przez co z tego otworu na wylatujące odpadki sikała krew strasznie mnie zaniepokoiła. brrrr... aż mi się o tym źle myśli.

 

Jest mi na prawdę trudno ocenić ten film, bo nadal twierdzę, że jestem na niego za głupi. Więc moja ocena będzie dotyczyć tego, jak mi się go oglądało oraz czy chciałbym go obejrzeć ponownie. A oglądało mi się momentami wręcz nudno, a oglądać go drugi raz to może za parę lat. Może wtedy bardziej go ogarnę i będę potrafił go ocenić?

 

?/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Nanjing! Nanjing!" - albo inaczej, "Miasto Życia i Śmierci",

 

Czyli chiński "Katyń". Dosłownie i w przenośni. Oba filmy próbują opowiadać historie trochę zapomniane przez Zachód. W Polsze wszyscy wiedzą o Katyniu, a w Chinach każde dziecko wie o masakrze w Nanjingu, ale jeśli spytać na Zachodzie, to większość nie będzie wiedziała, o co chodzi. Jednak historie opowiedziane są trochę inne, bo "Katyń" mówi o systematycznej, zaplanowanej i wykonanej z zimną krwią egzekucji na elicie polskiego wojska i służb paramilitarnych, a "Nanjing" o bestialskiej masakrze cywili - bo to głównie oni padli jej ofiarą. Historycznie, lepszą analogią byłoby nasze Powstanie Warszawskie, gdzie też ginęli przede wszystkim cywile, ale to temat o filmach, a Powstanie Warszawskie nie doczekało się jeszcze takiego na wpół propagandowego filmu, jak Katyń i rzeź Nanjingu. Zeszłoroczny film o Powstaniu ma w sobie więcej z hollywoodzkiego filmu o 'murykańskich bohaterach, niż paradokumentu.

 

W każdym razie, o samym filmie. Jest on wybitnie ciężki w odbiorze, bo twórcy zupełnie nie starają się upiększać śmierci. Jest ona bezsensowna, brudna i brutalna. Największym zaskoczeniem jednak była dla mnie gra aktorska, bo to tej pory wszystkie chińsko-hińskie filmy, jakie oglądałem, tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że Azjaci są rasowo niezdolni do dobrej gry aktorskiej i nadają się tylko, odpowiednio, do opery pekińskiej i do dubbingów w anime. A tu niespodzianka - w tym filmie grali jak nakręceni. Dbałość o szczególy też na plus, twórcy nie poszli na łatwiznę i nie zrobili filmu w całości po chińsku - Chińczycy mówią po chińsku, Japończycy po japońsku, niemiecki ambasador po niemiecku i w łamanym chińskim, 'Murykanie po 'murykańsku... Co jest szczególnie ważne w tym kontekście, że duża część filmu jest ukazana właśnie z perspektywy japońskiego żołnierza. Zresztą, znając KPCh, to pewnie japońskie fragmenty były ocenzurowane w wersji puszczanej w chińskich kinach, bo ukazują "dobrego Japończyka", któremu gwałty i morderstwa nie są obojętne, a to jest wizja niezgodna z komunistyczną propagandą.

 

Porównuję ten film do żałośnie słabego "Katynia", ale pod względem czysto artystycznym powinienem raczej porównywać go do "Pianisty". Jest, na swój sposób, przepiękny. Od tej strony 10/10. Od strony fabularnej... cóż, nie jest to film typowo propagandowy i powinno się do niego podejść, mając pewną wiedzę na temat wojny sino-japońskiej, dlatego nie oceniam.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

X-Men Geneza: Wolverine

 

Słabo. Fabuła nie powala (nawet jeśli chodzi o ten film). Koncentruje się na losach tytułowego Wolverine'a i ukazuje jego początki. Później mamy klasyczny motyw zemsty, kiczowaty finał i końcówkę, która jest początkiem serii o mutantach (za którą nie przepadam). Moim zdaniem główny bohater był źle zagrany. Jego wściekłość była sztuczna ("a teraz drzyj mordę"). Co gorsza, w filmie pojawił się Wade Wilson, czyli Deadpool. Nie wiem, być może pojawił się w takiej "wersji" w jednym z komiksów, ale dla mnie kompletnie nie przypadł do gustu. Tym bardziej, że od samego początku sypał wyjątkowo twardymi sucharami ("zabito" jeden z największych atutów tej postaci). 

 

Deadpool

 

Zacznijmy od tego, że o tej postaci usłyszałem po raz pierwszy widząc zwiastun w kinie. Obecnie czekam na przesyłkę z pierwszym tomem komiksu i zagrywam się w gierkę. Postanowiłem obejrzeć go po raz n-ty. Jeśli - moim zdaniem - trylogia Mrocznego Rycerza jest najlepszą ekranizacją poważnego komiksu, to Deadpool komediowego (?). Ta ekranizacja jest po prostu cholernie śmieszna. Nawet jeśli nie lubisz filmów o herosach - obejrzyj. Zacznijmy od tego, że Deadpool wie, że występuje w swoim własnym filmie. Często zwraca się do widza łamiąc czwartą ścianę ("nie do ciebie mówię, mówię do nich"), nabija się z typowych dla superbohaterów motywów czy... studia dzięki któremu powstał film. Autorzy zaliczyli kilka wpadek (początkowe liczenie amunicji w pistoletach czy zapalniczka przylepiona do czoła), ale to drobnostki. Co ciekawe ten sam gość wcielił się w Deadpoola tak w X-Menie jak i tutaj. Tyle, że tutaj udało się. Zapowiedziano kontynuację. Mam nadzieję, że pojawi się w nim Wolverine - z tego co się orientuję, nie przepadają za sobą :) Czekam...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj obejrzałem "Ewangelię wg św. Mateusza" z 1964 roku. Jest to wierne przeniesienie Biblii na ekran. Dzieło to jest bardzo specyficzne i nie jest najprostrze do oglądania, przez przedziwny montaż i reżyserię, ale to dodaje filmowi świetnego klimatu. Największą wartością tego obrazu jest to, że każdy go może inaczej zinterpretować. Muzyka użyta w tym filmie, jak i kadry długo pozostają w głowie. I to aż śmieszne, że Pier Paolo Pasolini, który był komunistą, homoseksualistą i ateistą narkęcił tak świetny film o życiu Jezusa.

Absolutny must-watch dla każdego kinomana. Ode mnie 9/10.

Edytowano przez Branthos
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu Triste Cordis napisał:

X-Men Geneza: Wolverine

Deadpool


Wybacz, ale uwielbiam...hmm, powiedzmy że dopieszczać kontekstem twoje wypowiedzi Triste. 

Po pierwsze, "Geneza" była złym filmem i nikt go nie lubi. Po drugie: Ten "Deadpool" w tej wersji po raz pierwszy pojawił się tutaj i (tak samo jak cały film) nikt go nie lubi, mało tego, ludzie nienawidzą tego...czegoś. Nie oglądajcie "Genezy".

Z Deadpoolem jest ciekawa sprawa bo trzeba przyznać iż był to film który powstał w dużej mierze dlatego bo główny aktor bardzo chciał zagrać tą postać taką jaką powinna być. Ileś lat ponoć męczył studio by zgodziło się na ten film w takiej formie jak go widzimy dzisiaj (czyli z kategorią wiekową R, przede wszystkim). Aha, polecam ten film wszystkim fanom Colossusa, był wspaniale rosyjski w tym filmie. Wolverinea w kolejnej części chyba nie uświadczymy ale jak mówi nie-scena po napisach pojawi się Cable. Kumpel Deadpoola który hmm, jest wielkim gościem z jeszcze większymi spluwami. Jego historia jest straszliwa więc nie będę jej streszczał (wspomnę tylko że w sprawę zamieszane są klony, podróże w czasie i inne wymiary)   

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suicide Squad, czy jak wolą polscy tłumacze Legion Samobójców.

Wyszedł naprawdę dobry film, wbrew temu co mówi Rotten Tomatoes, choć od tego serwisu nie ma co oczekiwać sprawiedliwej oceny.

Bawiłam się świetnie, pomimo tego, że na sali atmosfera była niezbyt przyjemna, to i tak to nie przeszkodziło mi w odczuwaniu radości z wizyty w kinie. To jest to na co czekałam, ale są pewne niedociągnięcia, które jednak bolą. Przykładowo takie ograniczenie roli Jokera. Leto spisał się genialnie, po prostu mamy Jokera, który jest połączeniem Nicolsona i Ledgera ( widać i słychać bardzo dużą inspirację) ale ma swój styl i podoba mi się to. Przypomina trochę ruskiego gangstera swoją kreacją (tatuaż na czole, serio?), ale wychodzi to nawet na plus. Widać, że Jared się bardzo starał, wystarczy nawet poczytać nieco o pracy nad filmem i jego zaangażowaniem :D Tylko za mało tej postaci. Czekam na jakiś film gdzie więcej się wykaże.

Harley... Czyli odpowiednik fandomowego Lokiego tym razem dla mężczyzn. Razem z Jokerem tworzyli super parkę a ich wspólne sceny były na swój dziwny sposób urocze. Genialne jej to wyszło, choć im dalej w las, tym bardziej była wyróżniana, co było niesprawiedliwe względem reszty ciekawych postaci. A jakich? Moje serducho skradł Boomerang. Taki typowy śmieszek i łajdak, miłośnik alkoholi i różowych jednorożcy ( od razu miałam banan na twarzy gdy usłyszałam ,,Pinkie" :) )Slipknota nie skomentuję, Pan Piroman udany, Katana... dosyć kiepska, za to Pan Krokodyl również zabawny ;)

Will Smith zrobił kawał dobrej roboty, pomimo iż, w  jego roli nie pokładałam nadziei.

Główny Zły... I tu się zaczyna problem. Miałam bardzo mieszane uczucia podczas seansu. Na początku zapowiadała się być interesującą bohaterką, i zagrała dobrze (chociaż za samą Carą nie przepadam), tylko...

Na koniec czegoś brakowało. Scena finałowa wyglądała trochę jak w BvS. Nie zrozumcie mnie źle, ale koniec był chaotyczny.

Soundtrack to natomiast majstersztyk. Bardzo znane utwory, ale tak pasujące do postaci, i do całości, że bez tej ścieżki dźwiękowej film by dużo stracił.

Podsumowywując, otrzymaliśmy kawał dobrej roboty. Humor był świetny, wiele razy się zaśmiałam. Tak samo byłam też w pewnym momencie poruszona losem jednej z postaci. Rozrywki nie brakowało, mogę polecić każdemu kto nawet nie jest fanem DC, bo i tak przez pierwsze pół godziny jest przedstawienie postaci.

Ocena ogólna: 7.5/10 za parę królewską Gotham.

 

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszędzie gdzie tylko wchodzę, widzę Suicide Squad...Chyba będę się musiał na to w końcu wybrać. : D

A co do filmu, nie tak dawno obejrzałem Labirynt Fauna. Słyszałem o nim trochę wcześniej, ale jakoś niespecjalnie miałem chęci, żeby się za to zabrać. Dopóki nie zobaczyłem tytułowego fauna. Zakładam, że dużo osób stąd z pewnością kojarzy to dzieło Guillermo del Toro, ale wypadałoby powiedzieć słów kilka na ten temat.

Ogólnie w moim odczuciu film rewelacyjny. Miał w sobie...to coś. Fakt, że na początku zwracało się uwagę na ten hiszpański, ale z czasem całkowicie przestało to przeszkadzać. Jak dla mnie w kwestii "Labiryntu" jest podobnie jak z Harry'm Potterem, czy Władcą Pierścieni - to ma w sobie magię. Naprawdę wyjątkowy film, z jednej strony fantastyka, motyw "Łucji w Narnii", z drugiej motyw wojny i walczący front ludowy. Zakończenie także było rewelacyjne. Szczerze poleciłbym ten film każdemu, kto jeszcze nie miał okazji go widzieć.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Poznaj moich spartan

 

Złe pod każdym możliwym względem. Blue/green screen zrobiony gorzej niż przez niektórych "youtuberów" (często widoczne "krawędzie" pomiędzy postacią, a komputerowo dodanym tłem). Po prostu koszmar, nabijanie się z homoseksualizmu - żeby to chociaż było śmieszne - nie jest.  Ogólnie "humor" jest wymuszony, naciągany i rozbawi chyba tylko 10 latka (ewentualnie osoby po sporej dawce zioła) Dialogi o podtekście seksualnym - "zajdziemy ich od tyłu" (ha... ha... ha :burned:) są żenujące. Na siłę da się znaleźć jakieś pozytywy. Na siłę.

 

0/10

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...