Skocz do zawartości

Jakie filmy ostatnio oglądaliście?


Blue Sparkle

Recommended Posts

Iron Sky. Inwazja (2019)

 

Jest to idealny przykład jak można popsuć swoje uniwersum. W pierwszej części (2012) mieliśmy autentycznych nazistów, którzy powrócili na Ziemię z koloni na Księżycu. Jako, że jest to komedia, to wynikła z tego cała masa groteski i żartów sytuacyjnych. Poza tym w filmie była pewna głębia. Ci naziści nie byli tak do końca źli, gdyż byli wśród nich cywile. Podczas gdy Ziemianie byli przedstawieni od strony toksycznych polityków, którzy robią wojny dla sławy i surowców naturalnych. Finałem tego było zbombardowanie przez Ziemian księżyca, zabijając tam wszystkich jak leci, bo przecież to tylko naziści, a my jesteśmy tacy super. Dawało to pewne przemyślenia. Coś w stylu, że być może zamiast żyć przeszłością, powinniśmy dbać o lepszą przyszłość...

 

W drugiej części już tego nie ma. Najwyraźniej ktoś przewrażliwiony uznał, że pojawienie się nazistów w filmie komediowym jest promowaniem nazizmu i najlepiej by w filmie o nazistach nie było nazistów, a jeśli już to maksymalnie sztampowi. Już w pierwszej minucie dowiadujemy się, że ginący w wybuchach księżycowi cywile (bombardowanie Księżyca przez Ziemian) nagle skądciś wytrzasnęli cały arsenał broni (mimo iż w pierwszej części było jasno powiedziane, że Księżyc nie ma żadnych technologii naprowadzania statku/pocisku), no i zniszczyli też Ziemię w odwecie, bo to przecież źli, jedno-wymiarowi naziści.

Dalej okazuje się, że Ziemianie jakoś zamieszkali razem z nazistami na zniszczonej kolonii na Księżycu. Główna bohaterka coś wspomina o tym, że nie jest tym zachwycona, ale wątek ten nie jest już dalej rozwijany, bo nazistę widzimy co najwyżej gdzieś w tle na trzecim planie. Zamiast tego pojawia się np. sekta fanów Apple czy rasa reptilian i film jest już tylko o tym. Niby mamy nawet samego Hitlera oraz jego brata, ale oni są teraz jaszczurami, tak więc nie ma co się spodziewać niczego szczególnego. Swoją drogą główna bohaterka poznaje brata Hitlera, wpadając na niego idąc korytarzem. Chyba już bardziej leniwego scenariusza nie dało się zrobić.

Brat Hitlera coś tam pierdzieli o jakieś innej planecie (nagle okazuje się, że naziści mieli jakiś super statek, i tu po raz kolejny pojawia się niespójność z częścią I), i że Hitler został tam pożarty przez T-rexa, i że zdobyli tam pewną substancję, którą zanieśli do wnętrza Ziemi. W sumie nie ma to większego sensu, bo ta planeta też jest już zniszczona i dużo lepiej by było gdyby substancja oryginalnie pochodziła z wnętrza Ziemi. Poza tym Hitler w magiczny sposób teleportuje się na Ziemię (zostając zjedzonym), co udowadnia jaki ten film jest głupi.

Dalej główna bohaterka zbiera drużynę, wyrusza do wnętrza Ziemi, kradnie jaszczurom substancję, i wraca ratować za pomocą jej Księżyc. Nagle brat Hitlera (który bz początku filmu zdawał się być jedyną postacią, która ma mózg) zaczyna strzelać do wszystkich jak leci (bo jest zły). Na księżyc docierają też wkurzone jaszczury, zostają pokonane (przez drużynę bohaterki), i wszyscy ocaleni lecą statkiem jaszczurów na Marsa. Koniec...

 

Ocena ogólna 2/10. Nudy, brak poczucia humoru, brak nazistów, głupota.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Pan Peabody i Sherman (2014)

 

Youtube to wspaniała rzecz. Dzięki jego sugestiom natknąłem się na zwiastun serialu Infinity Train, krzyczącą kozę, czy też amatorski teledysk jakiejś miłosnej piosenki z gatunku pop. Wykorzystano w nim fragmenty filmu animowanego, a konkretnie scen "romansu" dwójki dzieciaków. Wiecie, takie typowe "dokuczam tobie, bo chcę żebyś zwrócił/a na mnie swoją uwagę. Jakby ktoś pytał, to ciebie nienawidzę". Postanowiłem znaleźć ten film, bo mówiąc krótko, zaciekawił mnie ten wątek. Okazało się, że to naprawdę bardzo fajna, zabawna i ciepła komedia o podróżach w czasie (moje zaskoczenie było dość duże) :)   

 

Głównymi bohaterami są tutaj najmądrzejszy na świecie gadający pies, oraz jego ludzki syn, Sherman. Tak... Pies adoptował dziecko :isee: Nie będę rozpisywał się na temat fabuły, bo sami możecie ją poznać, ale powiem tylko, że wciąga i trzyma w napięciu. Największą zaletą filmu jest sam wątek podróży w czasie. Nasi bohaterowie odwiedzą między innymi Troję czy też starożytny Egipt  i poznają kilka historycznych postaci. Humor, poza kilkoma wyjątkami stoi na wysokim poziomie i wielokrotnie mnie rozbawił. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do zbyt nagłej zmiany relacji Shermana i Penny ("znienawidzonej" dziewczyny ze szkoły). No dobra, link do filmu poniżej. Mam nadzieję, że ten krótki, chaotyczny post kogoś zachęcił.

 

Film można obejrzeć tutaj (cda, dubbing)

@BiP Polecam :)

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Król Lew (2019)

 

Słyszałem wiele negatywnych opinii na temat tego filmu, jednakże uważam iż jest on dobry lub nawet bardzo dobry. Fabuła w zasadzie nie odbiega od pierwowzoru, więc pewnie kogoś w tyłek zapiekł o to, że zwierzęta stały się bardziej realistyczne. Mnie osobiście się taki zabieg podobał, no bo oryginalny design po tylu latach wydaje mi się jakiś taki zbyt infantylny, a fabuła filmu wcale taka nie jest. Poza tym lwy dalej wyglądały majestatycznie, hieny dalej wyglądały jak hieny, no i reszta zwierząt też była ok. Tylko Timon dużo stracił na swojej sympatyczności, bo zamiast uśmiechów prezentował widzom szereg zębów ostrych jak szpilki, no ale mówi się trudno. I tak był mniej creepy niż live-action Sonic.

Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to to że widzimy tę samą fabułę po raz drugi, aczkolwiek jest to jednocześnie zaleta.

 

Ocena ogólna 9/10.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, fallout152 napisał:

Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to to że widzimy tę samą fabułę po raz drugi, aczkolwiek jest to jednocześnie zaleta.

Zasadniczo to po raz trzeci, bo Król Lew 3, prezentował dokładnie tę samą fabułę, ale z innej perspektywy, co jednak nie zmienia faktu, że nadal to było to samo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

A Flying Jatt

 

Indyjski film o superbohaterze, i już chyba samo to najlepiej opisuje tą produkcję. Jednakże mimo swojej egzotyczności, film trzyma dobry poziom. Porównałbym to nawet do Avengersów, tylko że jeden bohater wraz z jednym złoczyńcą nie są w stanie stworzyć równie rozbudowanego uniwersum.

Moim zdaniem zarówno walki jak i efekty specjalne wyglądają tu bardzo dobrze. Miejscami fabuła jest trochę z dupy, ale tak jest w każdym filmie tego typu. Film też nie odstrasza swoją egzotycznością, powiedziałbym, że bardzo podobnych ludzi można spotkać na zachodzie. Jest kilka przerywników ala musical, ale da się to przeżyć. Film jest nieco moralizatorski, ale nadaje mu to głębi. Trochę tylko niepotrzebne to tytułowe latanie, bo można odnieść wrażenie, że to zrzynka z Supermana.

 

9/10, jestem pozytywnie zaskoczony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

To: Rozdział 2 (2019)

 

Spoiler

Film zaczyna się od przydługiego przedstawienia nam życia pary gejów, która jakiś czas potem zostaje pobita przez mieszkańców Derry, po czym jeden z tej dwójki zostaje wrzucony do wody, by się tam utopił. W tym monecie można by to uznać za być może nie najgorsze kino kryminalne, ale zastanawiałem się jaki to w ogóle ma związek z "To"... Otóż Pennywise wtedy pokazuje się na kilka sekund, by wyciągnąć pobitego gościa z wody i go zjeść. Nie ma to sensu z wielu powodów. Po pierwsze Penny żywi się dziećmi, po drugie staje się kimś w rodzaju backgrounda we własnym filmie i nie jest jakoś szczególnie straszny, gdy zjada kogoś, kto i tak by się utopił. Wypuszczenie w tym momencie pierdyliona czerwonych balonów wygląda jak desperacka próba ratowania klimatu, która nie działa. Też jakoś nie kupuję tego, że Penny jest osłabiony po pierwszym filmie (i musi jeść rannych), bo przecież odzyskał swoją humanoidalną postać i wyszedł na powierzchnię. O wiele więcej sensu by to miało, gdyby krew tamtego gościa spłynęłaby do podziemi, gdzie leżał pokonany Penny i w ten sposób by go zregenerowała.

W następnej scenie Mike podsłuchuje policyjne radia i dowiaduje się o powrocie Pennego, po czym zwołuje swoich przyjaciół z dzieciństwa. To też nie ma sensu, bo w ten sposób Mike najwyżej usłyszałby w które miejsce policja wysyła patrol, i nie wiedziałby nic o przesłuchaniach świadków. Dla porównania w starym filmie (mam tu na myśli starą ekranizację, nie rozdział I) Mike był po prostu policjantem i znalazł kartkę z charakterystycznym tekstem od Pennego, w miejscu zabicia dziecka.

Mike wraz z przyjaciółmi wracają do miasta i dosyć szybko mają kolejne schizy z Pennym. Tu np. scena w restauracji wyszła fajnie, ale scena w domu Bev to było jedno z gorszych CGI jakie ostatnio widziałem. Aczkolwiek pojawiło się w niej trochę historii Pennego. Miał on kiedyś być zwykłym człowiekiem, ubogim klaunem. Pamiętam, że też jeden z youtuberów coś wspominał, że dowiemy się czegoś o Pennym, że miał on niby nienawidzić samego siebie... Taki motyw z umęczoną duszą byłby nawet fajny, ale okazało się to zwykłą zmyłką i Penny ostatecznie i tak był pająkiem z kosmosu (tak jak w starym fimlie).

Z innych złych rzeczy były też np. wspomnienia z dzieciństwa głównych bohaterów, z których wychodziło na to, że Penny walczył z nimi jeszcze długo po swoim rzekomym pokonaniu. Trochę to psuje sens filmu, skoro dopiero po latach mieli się dowiedzieć, że wrócił. No i jeszcze znalazłbym kilka innych błędów, głupot, dziur, etc, ale już szkoda wymieniać. Dodam tylko, że film trwał prawie 3 godziny, przez co męczył okrutnie.

 

Ocena ogólna 4/10.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Joker

 

Moim zdaniem ten film jest arcydziełem. Trochę szkoda, że nie opowiada historii z "Killing Joke", ale tak samo jak tam mamy tu transformację zwykłego człowieka w psychopatę, co po prostu nadaje głębię tej postaci. Jednocześnie nie jest to typowy nudny film psychologiczny, ze względu na odpowiednio dawkowaną przemoc i różne dziwne sytuacje.

Niektórzy mówią, że film jest pochwałą przemocy, że usprawiedliwia zabijanie przez to jak ciężkie życie miał Joker. Według mnie to jest kompletna bzdura, gdyż prawie każdy prawdziwy znany seryjny morderca miał jakieś problemy w dzieciństwie lub w późniejszym życiu, i nikt ich przez to nie usprawiedliwia, więc tym bardziej nie rozumiem, czemu fikcyjna postać miałaby tu być gorsza od prawdziwych zwyroli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nie obejrzałem, ale niebawem to zrobię...

EL2Po.jpg

Nawet nie wiedziałem, że powstał film o jednym z moich ulubionych anime ;)

 

EL2Tt.jpg

Nie mniej ten film, moim zdaniem przoduje w kategorii "filmy o zombi", jak dla mnie to jeden z najciekawszych filmów z zombiakami, lepszy nawet od serii Residen Evil...

(Warto było kupić sobie pakiet Netflix, tym bardziej, że Wiedźmin już niebawem)

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, BiP napisał:

(Warto było kupić sobie pakiet Netflix, tym bardziej, że Wiedźmin już niebawem)

 

A nie mówiłem, że warto? :dunno: 

 

A żeby nie robić off-topu - próbowałem ostatnio obejrzeć "To: Rozdział 2" i muszę przyznać, że to największe rozczarowanie od wieeeelu lat. Po mniej więcej godzinie odpuściłem. Wiało nudą, klimatu brak, zaś scena w knajpie to jakaś komedia (dosłownie, rozbawiło mnie to). Co gorsza "stężenie bredni na minutę kwadratową" było dla mnie zbyt duże. Może dam temu filmowi drugą szansę, ale póki co, to cieszę się, że nie pojechałem na niego do kina. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Triste Cordis napisał:

A żeby nie robić off-topu - próbowałem ostatnio obejrzeć "To: Rozdział 2" i muszę przyznać, że to największe rozczarowanie od wieeeelu lat. Po mniej więcej godzinie odpuściłem. Wiało nudą, klimatu brak, zaś scena w knajpie to jakaś komedia (dosłownie, rozbawiło mnie to). Co gorsza "stężenie bredni na minutę kwadratową" było dla mnie zbyt duże. Może dam temu filmowi drugą szansę, ale póki co, to cieszę się, że nie pojechałem na niego do kina. 

Widziałem recenzje, każda była negatywna, a sam widziałem tylko pierwszą część , tę nową jak i starą i niestety obie też mnie nie porwały. Strasznie się męczyłem i nudziłem przy nich.

Edytowano przez BiP
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Triste Cordis napisał:

Ja tam uwielbiam pierwszą część. Co prawda nie jest straszna, ale nadrabia to klimatem oraz samym Pennywisem, który jest wyjątkowo upiorny. Może film się rozkręci? Zobaczymy. 

Pewnie chodzi ci o tę nową, bo ta stara była mało straszna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenie

 

Ależ ja mam mieszane uczucia. Z jednej strony, "Odrodzenie" to całkiem niezły film (o ile ma się niskie lub zerowe oczekiwania) i dobrze się go ogląda, ale rozczarowuje jako finał sagi. Wiedziałem, że ostateczne starcie nie dorówna Avengersom, ale i tak czuję niedosyt. Największą wadą jest zdecydowanie chaos oraz akcja pędząca na łeb, na szyję. Brakuje tu zwykłych rozmów, pokazania relacji pomiędzy postaciami, czy też wyjaśnienia co się działo od wydarzeń z Ostatniego Jedi. Niestety nie zabrakło naprawdę idiotycznych pomysłów. 

 

Poważne spoilery!

Spoiler

- w pewnym momencie Kylo Ren łączy się z Rey i korzystając z Mocy zrywa z niej korale. Sęk w tym, że robi to na odległość... z drugiego końca galaktyki. Mało tego. W finałowym starciu Rey podaje mu miecz świetlny. Czyli, że co... Moc pozwala zdematerializować obiekt i zmaterializować go gdzieś indziej? :wtf:

- Ren i Rey mają leczniczy dotyk. Serio... 

- Sokół Millenium zostaje naprawiony w kilka godzin po awaryjnym lądowaniu 

- Ren przeżywa upadek z bardzo wysoka

 

Na szczęście nie zabrakło zalet. Po pierwsze, Kylo Ren przestał być "chłopcem w masce", i na nowo stał się prawdziwym, bezwzględnym "złodupcem". Po drugie, naprawiono przeszłość Rey. Teraz to ktoś znacznie więcej niż "córka meneli". Jej rodzice byli KIMŚ naprawdę istotnym :) Po trzecie - wróciły normalne pojedynki na miecze. Po czwarte, finałowa bitwa to powiew świeżości. 

Spoiler

odbywa się na gwiezdnym niszczycielu... na zewnątrz :YEtmX:

 

Także podsumowując - jest nieźle. Daleko od ideału, ale miło się go oglądało. Aha, dubbing jest całkiem niezły.  

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Pokemon: The Power of Us

 

Obejrzałem go z ciekawości na Netflixie, i muszę przyznać, że jest naprawdę niezły. Fabuła zadka nie urywa, jest trochę naciągana i kiczowata, ale mimo wszystko wciąga. Na szczęście nie zabrakło dobrego humoru. Zdecydowanie najśmieszniejszym wątkiem jest pewna staruszka, która nienawidzi pokemonów. Na swoje nieszczęście wdepnęła w substancję, której zapach wabi "kieszonkowe stworki". Na początku był jeden mały, później dwa, trzy, cztery :fsscream: Dużym plusem jest też fakt, że nie trzeba być miłośnikiem pokemonów żeby to wszystko ogarnąć. Polecam (znajdziecie go też na cda)

 

 

Zwiastun

Spoiler

 

 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Terminator: Mroczne przeznaczenie

 

Podobno najgorzej zarabiający film o terminatorze, głównie z powodu feminizacji uniwersum. Czy jednak naprawdę było tak źle? Otóż było różnie... Z początku i owszem pojawiła się silna kobieta, która walczyła z terminatorem, ale ona sama była kimś w rodzaju cyborga, więc było to całkowicie OK. Nie rozumiem tylko jak w warunkach syfu, głodu i ogólnie post apo, nagle ludziom udało się opracować taką technologię.

Później jednak było gorzej, i to znacznie gorzej. Była jeszcze jedna damska bohaterka, tym razem zwykła nastolatka i przez większość filmu wszyscy (postacie w filmie) zastanawiali się czemu ona jest taka ważna (miał ją zabić terminator). Nad tym samym zastanawiałem się też ja i pewnie wszyscy inni, którzy ten film oglądali, i wiecie co twórcy wymyślili? No nic mądrego... Nagle ta sama nastolatka mogla powalać rosłych chłopów jednym klepnięciem, czy nawet walczyć z terminatorem, ot tak bez żadnego wytłumaczenia.

Zwyczajnie brak mi słów na tę końcówkę. Jeśli to oznacza, że jestem mizoginem, to ok, ale nawet (co już pisałem) postacie w filmie tego nie zakładały, więc chyba ktoś na pewnym etapie zrąbał scenariusz. 

 

Ocena ogólna 4/10, bo było kilka lepszych wątków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Detektyw Pikachu - tryb detektywa (blu-ray)

 

Detektyw Pikachu to dla mnie spore, pozytywne zaskoczenie, któremu zawdzięczam wkręcenie się w tą markę. Nie liczyłem na wiele, obejrzałem go tylko i wyłącznie dlatego, że Pikachu przemówi głosem Reynoldsa. No, ale już o tym pisałem. Tydzień temu obejrzałem go ponownie na blu-ray, a dziś w "trybie detektywa". I jak wrażenia? Ło matko... :X Wysoka jakość obrazu to żadne zaskoczenie, ale dźwięk w formacie Dolby Atmos to co innego. Nie spodziewałem się, że będzie brzmieć aż tak dobrze. Zamiast bawić się w skomplikowane opisy dam prosty przykład: odgłos śpiewających ptaków dobiega "z góry" (tak jakby siedziały pod sufitem) zaś szczekającego psa, z podłogi. No to wyobraźcie sobie teraz pierwszą lepszą eksplozję, która jest bardzo "przestrzenna". No coś pięknego :) Aha, nie mam kina domowego. Mam zwykłą "mini-wieżę" z głośnikami stereo. 

 

A o co chodzi z tym "trybem detektywa"? No cóż, to swego rodzaju połączenie "making of", wpadek z planu, ciekawostek czy też wypowiedzi aktorów wmontowanych bezpośrednio w film (więcej w filmie poniżej). Pomysł jest świetny, zaś realizacja wzorowa. Dowiedziałem się na przykład, że "imię" pikachu wywodzi się z dwóch japońskich wyrazów: "pika" - odgłos energii elektrycznej (takie nasze "bzzzz") oraz "chu" - mysz. Innymi słowy, przy dosłownym tłumaczeniu dostaniemy "bzzzmysz" :rainderp: Swoją drogą dzięki temu trybowi uświadomiłem sobie jak trudne było granie w tym filmie. Justice Smith musiał grać "z powietrzem", umieć wyobrazić sobie stojącego obok Pikachu i wchodzić z nim w interakcję. Na szczęście odwalił kawał dobrej roboty. 

 

Próbowałem obejrzeć film z polskim dubbingiem, ale dałem sobie spokój. Maciej Stuhr wypadł znośnie w roli  Pikachu, ale nie ma startu do Reynoldsa. Swoją drogą nie wiem dlaczego tłumacze w pewnym momencie zmienili ton wypowiedzi "detektywa". W scenie, w której bohaterowie spotykają się po raz pierwszy, Pikachu mówi do Tima coś w stylu:

 

ANG - "matko, znowu to samo. Wiem, że mnie nie rozumiesz, ale odłóż ten zszywacz albo ja, porażę ciebie prądem"

PL - "O rany... Ja wiedzieć, że chłopiec nie rozumieć, ale zszywacz na szafka, albo ja wypuścić prąd z pupa w chłopiec". What the fuck? :wtf: Ktoś uznał, że tak będzie śmieszniej? Nie jest. 

 

No, ale mniejsza o to. Jeśli ktoś ma na czym obejrzeć film blu-ray, to polecam właśnie to wydanie. Może i jest droższe od dvd, ale "Tryb detektywa" wynagradza tą różnicę. Swoją drogą, te wszystkie wstawki "odrywają" widza od akcji dzięki czemu łatwiej skupić się na tym, co dzieje się w tle, czy też doskonałej mimice Pikachu.  Warto!

 

W trakcie filmu pojawiają się informacje o pokemonach:

Spoiler

gWPpP0i.jpg

 

 

RWIeM1H.jpg

 

Opis trybu detektywa (Brody z Kosmosu)

Spoiler

 

 

Jak dla mnie:

Film - 8+/10

Wydanie blu-ray - 9+/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Nadrobiłem serię filmów o Harrym Potterze. Nie wszystko mi się w tych filmach podobało, wiele rzeczy było dla mnie wręcz denerwujących, ale motyw Lorda Voldemorta był wręcz genialny. Znaczy się nie sam Voldemort, bo w zasadzie w filmach po pierwsze nic konkretnego nie robił, a po drugie nic nie dowiadujemy się o jego motywach (polecam zapoznać się z jego opisem na fanowskiej wiki, jeśli ktoś nie zna go z książek), ale po prostu pomysł, by jeden antagonista spinał wszystkie filmy.

Tego strasznie mi brakowało w filmach z Avengers. Tam każdy antagonista to jakiś żart. Na to co zrobili z Mandarynem po prostu brak mi słów. Trochę lepiej wyszedł Ultron, ale i tak słabo. Jedynie Thanos wyszedł dobrze, ale to też właśnie dla tego, że dostał dwa filmy i mógł się rozwinąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokemon: I choose you

 

"I choose you" ("Wybieram cię!") to 20 pełnometrażowy film o pokemonach. Aż się prosi...

Spoiler

comment_6IWUeLIarbJLqt9Q8YtUWqcxAC1GKOac

 

Oglądałem go jakiś czas temu, ale nie byłem jeszcze miłośnikiem serii... I prawdę mówiąc zapomniałem co się tam działo. Właśnie dlatego postanowiłem odświeżyć sobie pamięć i obejrzeć go jeszcze raz, ale tym razem jako "pokezjeb" :rdderp: No co... Trochę dystansu do samego siebie nie zaszkodzi. No, ale wróćmy do tematu, który interesuje ze dwie osoby na forum. "Wybieram Cię!" to idealny film na start. Początek to na dobrą sprawę pierwszy odcinek serialu zrobiony na nowo. Kilka kolejnych scen tłumaczy inne aspekty serii oraz dalsze losy protagonisty. Ot, coś w rodzaju podsumowania pierwszego sezonu.

 

Głównym bohaterem jest Ash Ketchum, który w swoje dziesiąte urodziny ma stawić się u profesora Dębowskiego (Oak) żeby odebrać swojego pierwszego pokemona. Niestety spóźnia się, i zostaje mu pikachu, który może i jest "elektryczną myszą", ale zachowuje się jak kot. To on decyduje czy da się w ogóle dotknąć, czy nie. Ba, w przeciwieństwie do innych "kieszonkowych stworków" nienawidzi przebywać w swoim własnym pokeballu (nikt nie wie dlaczego). Jak nie trudno się domyślić, początkowo pikachu nie darzy swojego nowego opiekuna zbytnią sympatią: nabija się z niego, razi prądem i ma centralnie w "wydechu". Co prawda wszystko zmienia się w trakcie dosłownie jednej sceny, ale ma to sens. No, ale nie ma co streszczać filmu. Powiem tylko, że nasi bohaterowie w towarzystwie nowo poznanych przyjaciół wyruszą w daleką podróż aby odnaleźć legendarnego pokemona... Tak... Dziesięcioletni gówniarz wyrusza sam, bez opieki. Taki już urok tej marki :dunno: 

 

Fabuła jest zaskakująco dobra i jako tako trzyma się kupy. Jeśli ktoś nie zna serii, to może mieć drobne problemy z ogarnięciem tego wszystkiego. Nie będą one jednak na tyle duże, żeby uniemożliwić zrozumienie całości. Jedną z największych zalet jest zdecydowanie jakość animacji (jak na tego typu film). Niektóre sceny naprawdę robią wrażenie, zaś walki cieszą oko. Drugą zaletą jest fakt, że niesamowicie irytująca "Drużyna R" zalicza jedynie krótki, gościnny występ, zaś bohater nie jest skończonym idiotą.  Nie mógłbym nie wspomnieć o cholernie wzruszającej końcówce, która jest jednak dość idiotyczna. Tak... "Wybieram Cię!" oferuje "Najgłupszą Najbardziej Wzruszającą Scenę" jaką kiedykolwiek kiedykolwiek widziałem. Tak się bowiem składa, że...

 

Spoiler

Ciężko ranny Ash pyta poobijanego, półprzytomnego pikachu:

 

- Dlaczego tak bardzo nienawidzisz przebywać w pokeballu?

Na co ten odpowiada ludzkim głosem:

- Ponieważ... zawsze... chcę być przy tobie

 

I tak oto:

- serce - "jakie to piękne" :fluttercry2:

- rozum - "jakie to głupie. Pikachu nie potrafi mówić ludzkim głosem. Jakim cudem zrobił to ot tak?" :wtf:

 

 

Wady? Prawdę mówiąc, to ciężko znaleźć mi duże minusy. Musiałbym czepiać się na siłę, a nie chcę tego robić. Jedyne co kiedyś mi przeszkadzało, to same założenia serii: dziecko wyrusza w świat bez opieki, żaden trener nie odnosi obrażeń od pobliskich eksplozji i takie tam... No, ale co tu dużo mówić. Serial powstał na bazie gry i nie dało się tego uniknąć. Albo się to zaakceptuje, albo nie. 

 

Podsumowując - "Pokemon: Wybieram Cię" to świetny film, który polecam absolutnie każdemu. Świetna odmiana i powiew świeżości po tych wszystkich animacjach Disney'a

 

Ocena: 8/10

 

Zwiastun

Spoiler

 

 

Wersja z napisami na cda (dubbing też jest, ale ssie) 

 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parasite (2019)

 

Planowałem obejrzeć ten film gdy wychodził w Polsce w kinach, lecz przeceniłem jego popularność i zabrakło dla mnie biletów. Stwierdziłem, że trudno i jakoś mega mnie nie ciągnie na to. To samo stwierdziłem, gdy film ten kilka oscarów wygrał, bo ta nagroda raczej mało dla mnie znaczy. Dopiero po jakimś wywiadzie czy coś z reżyserem, z którego zrodził się ten mem, stwierdziłem, że muszę ten film obejrzeć.

 

I nie żałowałem, bo twór ten to mocny kawał chleba, który zostaje między zębami przed długi czas po jego obejrzeniu. Nie chce tutaj spoilerować, ale już sam pomysł, że jeden członek biednej, lecz nie głupiej rodziny, dzięki szczęściu i pomocy "wpływowego kolegi" dostaje możliwość pracy w domu bogatej i mega naiwnej rodziny. Wykorzystując spryt i chęć do zwiększenia swoich możliwości finansowych postanawiają na drodze oszustwa lokować każdego członka rodziny jako pracownik u bogaczy, bez ich wiedzy o tym, że wszyscy są spokrewnieni, a co ważniejsze, biedni. Motyw ten, choć wydaję się prosty, jest przedstawiony niesamowicie, a oglądanie współpracujących ze sobą bohaterów, aby wywalić wszystkich zbędnych służbistów z domu i zastąpić ich własnymi było świetne. To, co się dzieje już po tym fakcie oraz jakiego obrotu i absurdu nabiera cała akcja to już inna bajka i choć nie zdradzę tutaj nic, to powiem, że oglądało się to na jednym wdechu i szokowało to jak cholera. Tak czy owak, sam w sobie film bez zaglądania w jego głębie jest dobrym kinem, które pozostawia dużo wrażeń po seansie.

Jednak reżyserowi udało się nie tylko stworzyć obraz który szokuje samą akcją, lecz również porusza wiele polityczno-społecznych tematów. Ogólnie cały ten film to idealne odwzorowanie walki klas oraz absurdu, który nie rzadko z niej wynika. Rodzina biedna, która składa kartony po pizzy i kradnie wifi od sąsiada, aby komunikować się przy pomocy whatappa z odległymi krewnymi i przyjaciółmi jest... biedna (oczywiście w nowoczesnym, śródmiejskim wydaniu, czyli małe syfiaste mieszkanie, długi, gówniana i niestabilna praca), lecz są ze sobą nieziemsko zżyci i w związku z poczuciem pustego portfela, wyuczyli oni w sobie umiejętność kombinowania na każdy sposób, aby choć jakiś grosz do niego wrzucić. Rodzina bogaczy to natomiast oderwani od rzeczywistości kosmici, którzy nie potrafią kompletnie tworzyć wspólnej rodziny, wszelkie "powszechne" rzeczy są dla nich obce, a mała wiedza dotycząca otaczającego ich świata oraz społeczeństwa i ich problemów sprawia, że są całkowicie naiwni i puści. Z jednej strony biedna rodzina widzi tą naiwność bogaczy i nią gardzi, uznając ich za ślepych debili, choć sami zazdroszczą im wszystkich luksusów i gdy tylko mają okazje, pławią się nimi, jakby to wszystko było ich. Z drugiej strony, odór pospólstwa jest dosłownie nie do zniesienia dla tych z większą ilością pieniędzy, choć tak na prawdę wystarczą konkretne ubrania oraz perfumy, aby nie odróżnić osoby ubogiej od dzianej. Świetnie ukazane jest to, jak dla jednych rzeczy normalne i codzienne są kompletnie niewyobrażalne dla strony drugiej i na odwrót. Ponad to, film nie tworzy nam obrazu, w którym to jedna strona jest są dobrą, a druga złą. Wszelkie wydarzenia, które mają miejsce po tym, jak rodzina ubogich zachłyśnie się poczuciem "awansu społecznego", który oczywiście jest jawnym oszustwem, można uznać za porażkę tej właśnie konkretnej walki klas na każdym froncie. Ogólnie jestem w stanie wysnuć taki wniosek z tego filmu, że w dobie kapitalizmu, który według autora tworzy jeden wspólny kraj dla nas wszystkich, każdy jest koniec końców na przegranej na swój sposób pozycji, z tego powodu, że rządzi nami wszystkimi pieniądz. Ci, co mają go za dużo, wiodą oderwane od realiów życia w swoich fortecach, kompletnie nie zważając że za tą osłoną z orkiestry smyczkowej, wytrawnych win, sprzątaczek i drogich aut, jest cały świat szary w swej beznadziejności, śmierdzący pospólstwem i zwyczajnością. Ludzie, którzy dążą uporczywie do pieniędzy, przegrywają poprzez dokonywanie moralnie niesłusznych wyborów w imię kapitału, tracąc lub znieważając po drodze pełno wartości moralnych. Natomiast ludzie biedni przegrali, bo bez pieniędzy nie mają szans na jakikolwiek rozwój, spełnienie pewnych marzeń, czy chociażby godne życie. Scenariusz czarny, w którym to my jako pojedyncze jednostki musimy się pilnować, aby nie przegrać tej walki, którą nazywamy życiem w XXI wieku. No przynajmniej ja odbieram ten film.

 

Ocena: 9,5/10

Serio ktokolwiek to czyta, olej moje smętne wywody i idź obejrzyj ten film. Nawet jeśli kompletnie nie zgadzasz się z tym, co napisałem, albo myśl o posiadaniu jakiejkolwiek opinii na tematy bardziej złożone niż muzyka czy seriale, to i tak idź obejrzyj ten twór. Bo on sam w sobie jest czymś niesamowitym i wartym doświadczenia, a to, że podszyty jest pod nim głębszy sens to taki dodatek dla chętnych, którym zachęcam być.

Edytowano przez Talar
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokemon: Zemsta Mewtwo Ewolucja

 

"Zemsta Mewtwo Ewolucja" to remake pierwszego pełnometrażowego filmu ze świata Pokemonów. Tym razem twórcy skorzystali z dobrodziejstw CGI, i muszę przyznać, że wyszło im to znakomicie. Niektóre sceny są naprawdę piękne i robią ogromne wrażenie. Fabuła jest całkiem niezła, ale niestety została okaleczona przez cenzorów (tak jak amerykański oryginał). Myślałem, że twórcy pójdą po rozum do głowy i w remake'u przywrócą wycięte sceny, ale nie. Woleli być wierni wykastrowanej wersji. To przykre tym bardziej, że z jakiegoś niezrozumiałego mi powodu usunięto jakieś 10 minut niezwykle ważnego prologu. Co straciliśmy? Po pierwsze, wytłumaczenie motywów działania naukowca, który stworzył Mewtwo. Spójrzcie na to porównanie:

 

- wersja USA - pewien profesor pracuje nad stworzeniem ulepszonej, genetycznej kopii legendarnego pokemona, Mew. Robi to na zlecenie złoczyńcy ponieważ... Ponieważ sam jest zły. Zero sensownego tłumaczenia.

- oryginał - pewien profesor pracuje nad stworzeniem ulepszonej, genetycznej kopii legendarnego pokemona, Mew. Robi to na zlecenie złoczyńcy ponieważ chce przetestować technologię klonowania. Jeśli się sprawdzi, to będzie mógł sklonować swoją zmarłą córeczkę. Spora różnica, prawda? :ohmy: 

 

Po drugie, nie dowiemy się jakim cudem:

 

poważny spoiler dotyczący finału filmu!

Spoiler

łzy pokemonów ożywiły Asha. Główny bohater postanowił przerwać pojedynek legend: Mew oraz Mewtwo. Udało się, ale przypłacił to życiem. Załamany Pikachu zaczął płakać, a jego rozpacz udzieliła się pozostałym pokemonom. Nagle łzy kieszonkowych stworków zamieniły się w maleńkie światełka, które zaczęły wnikać do ciała Asha. Po chwili chłopak wrócił do życia. Moja reakcja - "Że co? Jakim cudem? Dlaczego nie dali jakiegokolwiek wytłumaczenia? :wtf:". Owszem... Dali, ale w prologu. Tak się składa, że zgodnie z pewną legendą łzy zrozpaczonego pokemona "są natchnione życiem". Mówiąc krótko, morze łez może przywrócić denata do życia. 

 

Na szczęście film jako całość jest naprawdę bardzo fajny, zabawny, momentami wzruszający i na pewno do niego wrócę. Jeśli szukacie dobrego, lekkiego filmu animowanego, to polecam.  Aha, jeśli ktoś nie zna pokemonów, to powinien obejrzeć najpierw te dwa odcinki. Pokazują jak poznała się trójka głównych bohaterów (są z dubbingiem). 

 

Sezon 1, odcinek 1

 

Sezon 1, odcinek 5

 

Trailer zawierający porównanie obu filmów

Spoiler

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonic Szybki Jak Błyskawica

 

Film poprawny, z dobrą fabułą, ciekawymi postaciami, momentami wzruszenia, etc, ale niestety jest to kolejny film o ludziach. Co prawda Sonic i Robotnic są na ekranie przez prawie cały czas i fabuła kręci się w okół nich, ale mimo wszystko zadaję sobie pytanie: co by było gdyby całkowicie skasować tego policjanta i jego rodzinkę? Trochę to w sumie boli (nawet bardzo), że jest taki trend, by teraz wszystko jest o ludziach. Filmy o Godzilli mogę jeszcze z wielkim trudem wybaczyć, bo te potwory nie umieją mówić, ale mieliśmy już beznadziejne Transformersy (pozbawione osobowości) czy nawet Żółwie Ninja, które mimo praktycznie ludzkiej budowy i tak były w dużej mierze zastąpione przez ludzi. Mieliśmy też Detektyw Pikachu, który był świetny, ale...

Spoiler

Niestety Pikachu również okazał się być pokemonem z duszą człowieka, a nie gadającym pokemonem.

Były też Smerfy które akurat musiały się przenieść do ludzkiego świata. No i nawet MLP zrobiło mniej więcej to samo jako EG.

Teraz przyszła pora na kolejne uniwersum przeniesione do świata ludzi, i zastanawiam się kiedy trend się w końcu skończy. Chyba nigdy, bo dziś filmy to poważne inwestycje i nikt nie wyłoży kilkuset milinów na film o gadających zwierzętach, albo innych stworkach.

Trochę to dziwne, bo jak kiedyś próbowano nakręcić Mario, albo Himena w ludzkim świecie, to podobno wyszło jeszcze gorzej (muszę kiedyś te filmy nadrobić). Może dla tego, że kiedyś była "era kiczu" i ludzie lubili fantastykę, a dziś jest era czegoś innego i filmy przyciągają dobrym aktorstwem.

 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemniczy Świat Arietty

 

Netflix ma jedną, wielką zaletę - zupełnie przez przypadek można znaleźć perełki takie jak ta. Tajemniczy Świat Arietty to piękna historia o przyjaźni nastolatka oraz "pożyczalskiej" ("mini-ludka") Arietty. Głównym bohaterem jest młody chłopak, Sho, który ciężko choruje na serce. Jedyną nadzieją  jest ryzykowna operacja. W oczekiwaniu na zabieg Sho wyjeżdża na przedmieścia do domu otoczonego zielenią. Bohater szybko odkrywa, że mieszkają w nim "pożyczalscy", mini-ludzie utrzymujący się z "pożyczania" drobnych rzeczy. Mali ludzie panicznie boją się tych dużych, ale nie ma się czemu dziwić, prawda? :) Mimo to, z czasem pomiędzy bohaterami rodzi się prawdziwa przyjaźń. 

 

Film to typowy "okruszek życia", w którym nie ma co liczyć na akcję. Jedną z największych zalet jest to, jak doskonale pokazano nasz świat z perspektywy maleńkich istot: wszystko jest ogromne, niebezpieczne i często przerażające. Zwykła przeprawa przez kuchnię to wielka wyprawa. Bardzo dobre wrażenie robi też genialny angielski dubbing (Tom Holland w roli Sho). Nie mógłbym nie wspomnieć o PIĘKNEJ muzyce (przykład poniżej) oraz fantastycznej animacji. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do zakończenia oraz długości filmu. Tajemniczy Świat Arietty powinien być mini-serialem ponieważ dwie trzecie filmu to wzajemne zdobywanie zaufania, a co za tym idzie zabrakło miejsca na np. rozmowy o różnicach pomiędzy naszymi światami. Mimo to, polecam. 

 

Zwiastun - nie wiem jakim cudem, ale w wersji Netflixowej jest zupełnie inny (lepszy) dubbing :fswhat:

Spoiler

 

 

Ta muzyka jest taka piękna :1xkfz:

Spoiler

 

 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, BiP napisał:

Ile to ma odcinków, jest po polsku i czy to leci na Netflixie?

1. To film pełnometrażowy

2. Tak, to leci na Netflixie

3. Masz do wyboru dwie polskie wersje: angielski z polskimi napisami oraz japoński z polskim lektorem, a raczej lektorką. Polecam napisy, ponieważ lektor jest tragiczny. Gorszego nie słyszałem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Triste Cordis napisał:

1. To film pełnometrażowy

2. Tak, to leci na Netflixie

3. Masz do wyboru dwie polskie wersje: angielski z polskimi napisami oraz japoński z polskim lektorem, a raczej lektorką. Polecam napisy, ponieważ lektor jest tragiczny. Gorszego nie słyszałem

Thx, jutro zobaczę sobie ten film ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...