Skocz do zawartości

Arashel bin Jajir ihm Omad Ahad, Ostatni z Braci


Recommended Posts

dYNPxPA.png

Gorące piaski pustyni. Złoto po horyzont. Miejsce zgubne dla wielu. Zbawienne dla innych. W nieokreślonym miejscu na świecie działał ongiś zakon. Zakon pradawny, mistyczny i tajemniczy, gotów strzec swych tajemnic za cenę życia. Ich kolorami było złoto, symbolizujące bezkres oraz piękno pustyni, oraz purpura, oznaczająca królewskość. Władzę sprawowała tam głowa jednego z rodów, wyłaniana drogą pojedynków. Nie były one na śmierć i życie, chociaż odbywały się tam równie poważne walki.

Lecz jeden ród wygrywał prawie zawsze. Mordercze treningi na placu walki wykańczały wielu młodzików. W rodzie Jajirów po tych treningach dodatkowo odbywały się treningi z ojcem, które były tak samo, jeśli nie bardziej męczące. Spytacie mnie, po co to robiono. Myślę, że znacie już odpowiedź. Ród Jajirów był elitą jakich mało, panowała tam zasada, iż jedna kobieta może wydać na świat maksymalnie jednego potomka. W rodzie tym panowała zasada, że każdy nowy członek płci męskiej musi mieć imię rozpoczynające się na literę A, lub na literę E. Podczas porodu matka radziła sobie sama. Po porodzie zabierano jej dziecko.

Przyszli wojownicy od małego przyzwyczajani byli do bólu. Rozgrzanymi nożami nacinano im kopyta, czasem nawet twarz. Blizny pozostawały na zawsze.

Za panowania Ahada Jajira, ówczesnego władcy, zakon rozkwitał. Żadne okoliczne plemię nie miało odwagi go zaatakować. Wszystko było w absolutnym porządku. Omad urodziła Ahadowi dziecko, jasnoniebieskiego ogiera z żółto-czerwoną grzywą. Arashela. Zdrowy i silny fizycznie, poddawany był rytuałom cięć dwa razy częściej. Nie płakał po nocach. Łzy są bezsensowne, na pustyni to niepotrzebna utrata wody.

Gdy dorósł, przyszedł czas na treningi. Podczas gdy na placu treningowym walczono mieczami z drewna, on walczył ze swoim ojcem bronią z ostrzem ostrym jak brzytwa. Nie uniknął skaleczeń. Zdarzały się również poważniejsze rany. Nie płakał.

Zakon Braci charakteryzuje się między innymi częstymi ćwiczeniami umysłu. Mogą dzięki temu częściowo zignorować ból podczas walki. Ćwiczenia były bardzo trudne, młody chłopiec musiał dużo wycierpieć. Trenowano zgodnie z zasadą "Myśl, a tak się stanie" aż do perfekcji, którą osiągało niewielu.

Na swoje dwunaste urodziny Arashel dostał pełny strój Brata. Czarną chustę do zawinięcia na twarz oraz płaszcz z kapturem, który posiadał złoto-purpurowe klamry. Na broń przyszło mu jeszcze długo poczekać. 

W wieku szesnastu lat każdy ogier miał obowiązek przystąpić do pojedynku. Żaden nie miał własnej broni. Walczyli bronią swoich ojców. Wygrana była nieważna, liczyła się determinacja. Liczył się również honor. Kto nie spełniał tych dwóch wymagań, został wygnany.

Syn Ahada, jako zdolny wojownik, wygrał cały turniej. Nie obeszło się bez ran, po ostatniej walce musieli znieść go z areny, gdyż ten zemdlał z powodu zbyt szybkiej utraty krwi. Wtedy też odnalazł swoje przeznaczenie. Był stworzony do walki. Na jego prawym pośladku pojawiły się dwa skrzyżowane ostrza, jedno z ametystem, drugie z topazem. Dumny ojciec nie poszedł za tradycją i dalej trenował syna.

Arashel mówił bardzo mało, prawie wcale. Gdy jednak zdarzyło mu się odezwać, głos jego był zachrypnięty i oschły. Połowę ze swojego przydziału wody oddawał rozchorowanemu tacie. Tak, Ahad niedługo po siedemnastych urodzinach poważnie zachorował. Uzdrowiciele dawali mu maksymalnie pięć lat życia. 

Każdy wojownik w swoje dwudzieste pierwsze urodziny dostaje broń. Broń z kamieniem szlachetnym. Zwykle był to półtoraręczny miecz z szafirem. Arashel był wyjątkowy. Dostał dwa krótkie miecze, z najlepszej stali, jaką posiadali Bracia. Z dwoma najdroższymi na pustyni klejnotami. Topazem i ametystem.

Była to broń piękna. Nigdy nie tępiała, nigdy nie rdzewiała. Zawsze lśniła księżycowym srebrem.

W trakcie rytuału przekazania obecni mogli być tylko ojciec i syn. Tu również nie zrobiono wyjątku. Młodszy wchodził do pomieszczenia, w którym światło padało tylko na kamienny stół ze starożytnymi runami. Tam leżała jego nowa broń. Następnie musiał wyjść przez drugie drzwi na arenę, gdzie czekał na niego starszy. Między obiema stronami wywiązywała się walka. W rodzie Jajirów nikt nigdy nie ucierpiał. Niedługo po walce Arashela z jego przodkiem ogłoszono alarm. Pobliskie plemiona napadły na Braci po zapadnięciu zmroku. Obserwator dostał dwie perfekcyjnie wymierzone strzały w oko. Nie miał szans poinformować zakonu wcześniej.

Bracia walczyli dzielnie, jednak nie mieli szans przeciwko tak licznej przewadze. Los chciał, że Arashel zwyczajnie się potknął podczas biegu przez las, do tajnych składów, dzięki czemu nie brał udziału w walce. Przeżył jako jedyny. Od tamtego zdarzenia stał się cyniczny.

Dziś krąży po świecie i szuka przeciwników. Szuka zemsty.

Link do komentarza

Sam używam krótkich zdań. Chyba, że zamierzam się rozpisać. Co następuje niezmiernie rzadko.

 

Ocena postaci: Nieźle napisana historia. Osobiście podoba mi się umiejscowienie Arashela właśnie w takiej otoczce. Pustynia, zakon, wyciskający wszystko ze swoich podopiecznych, żelazne reguły. Nieco dziwnie wyglądają zwyczaje rodu Jajirów, ale co ja tam mogę wiedzieć. Osobiście nie cenię sobie organizacji, gdzie ważne elity, lecz jest to moja opinia, nie dotycząca sporządzonej przez ciebie postaci. Wygląd jest, historia jest, miejsce w świecie też jest. Zatem to tyle z mojej strony, dobrze że włożyłeś trochę trudu w stworzenie OC-ka.

Link do komentarza

Zostałem wychowany na książkach napisanych zdaniami krótkimi. I takie też lubię. Arabami miało zajeżdżać jak najbardziej, assasynami raczej nie. Co do zwyczajów i umiejscowienia elity wyżej, cały Zakon jest elitarny, ale niektóre rody są, powiedzmy, starsze. Ogólnie mam skończony pierwszy tom książki na temat Zakonu, po korekcie mam zamiar opublikować ją tutaj na forum. Jakby komuś się chciało czytać oczywiście.

Link do komentarza
  • 1 month later...
  • 2 weeks later...

Kurcze, pomysł z kucykami z pustyni jest naprawdę dobry, sam lubię kulturę arabską, więc co za tym idzie OC naprawdę mi się spodobało, a to imię, ach, mistrzostwo świata!

No, a poza tym zdania naprawdę mogły być odrobinę bardziej rozbudowane.

 

Jeszcze ten rysunek!

Ogólnie jest dobry, ale jest problem z cieniami: 

Po pierwsze budynek - kopuły są wycieniowane jakby był wschód albo zachód,a "podstawa" ma cień od słońca w zenicie i do tego cień rozchodzi się troszkę inaczej po kuli

Po drugie postać - tylko niektóre części postaci są wycieniowane i najważniejsze - postać nie rzuca cienia

i jeszcze mała uwaga co do pustyni - powinieneś trochę bardziej zróżnicować ruch podczas zamalowywania

Link do komentarza
×
×
  • Utwórz nowe...