Skocz do zawartości

Średniowieczna Equestria [multisesja][tymczasowo zamknięta z powodu braku odpisów graczy]


kapi

Recommended Posts

Zdziwiło mnie zachowanie Onyksisa- W porządku nic mi nie jest nikt na mnie za bardzo nie zwracał uwagi, udało mi się uciec.To raczej z Tobą było chyba coś nie tak, w każdym razie dobrze, że jesteś cały. - Uśmiechnęłam się do Onyskisa. Szybko chciałam pomóc ogierowi jednak jakoś utrzymał się na nogach.- Widzę potrzebny jest tobie odpoczynek. Dasz radę przejść ten kawałek do obozu? Możemy chyba też tutaj rozbić obóz?- Rozejrzałam się dokoła, gdzie było wiele miejsca na obóz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reakcja Clover bardzo mnie zdziwiła. Nie tyko odpuściła mi moje winy, lecz wzięła ich część na swoje barki. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku dotykając ziemi, gdy klacz spróbowała mi pomóc utrzymać się na kopytach. Spytała się za to czy mogę chodzić. Moje ciało było wykończone wręcz w niewiarygodnym stopniu, lecz nie chciałem sprawiać jej kłopotu.

- Spokojnie, mogę dojść o własnych sił... . - Nagle jęknąłem z bólu i lekko się zachwiałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybko podtrzymałam ogiera- O cho jednak za wiele sił nie masz, więc może pozostańmy tutaj? Po za tym chyba w tamtym obozie niczego cennego nie pozostawiliśmy? Przynajmniej ja mam wszystko co trzeba. Tylko potrzebny kociołek, po za tym muszę poszukać ziół może znajdę odpowiednie do waszych ran. I spróbuje złagodzić je swoją magią.- Pochyliłam się nad ledwo żyjącym jednorożcem z uśmiechem na pyszczku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Clover szybko mnie podtrzymała, dzięki czemu nie wylądowałem na ziemi. Następnie stwierdziła że nie mam jednak za wiele sił i lepiej będzie jeśli zatrzymamy się tutaj. Stwierdziła że poszuka jakiś ziół dla mnie i Ola, lub spróbuje uleczyć nasze rany magią. Potem spojrzała na mnie ciepłym uśmiechem. Nikt nigdy nie obdarzył mnie taką miną. Najszczerszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. Moja grzywa zrobiła się na dwie sekundy cała biała, a następnie wróciły jej czarne paski. Podniosłem się i uśmiechnąłem się do klaczy najprawdziwiej jak tylko mogłem.

- Dobrze, możemy na chwilę tu zostać. Jeśli chcesz znaleźć dla nas zioła, to Olo powinien iść z tobą. Z tego co wiem, w tym lesie może być więcej niebezpieczeństw.

Edytowano przez Sajback claus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Troszkę mnie zdziwiła zmiana koloru grzywy u Onyksisa, nie chciałam się o to pytać.- Spokojnie nie martw się o mnie Olo musi wrócić po swoją broń, a nie zamierzam odchodzić zbyt daleko, to nie powinno potrwać długo. Po za tym poczekam aż Olo wróci, więc pierw nazbieram chrustu do ogniska. - Odeszłam na parę kroków od kuca tak by mnie widział szukając jak najwięcej drewienek do ogniska, może i znajdę potrzebne mi zioła do opatrzenia ran. Choć mam jeszcze moją maść to i tak jest za słaba na tak poważne rany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszałam jakiś cichy głos, całkiem zapomniałam o Indis spojrzałam w górę- A pewnie czemu nie przyda się pomoc. Poszłam jeszcze kawałek dalej przed siebie, być może natknę się na ciekawe kwiaty, zioła.

Edytowano przez Anathiela
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Eh...widać podróż z Sacrum nie będzie taka łatwa jak się spodziewałem. Ale to będzie kwestia przyzwyczajenia - pomyślałem, gdy ta zaczęła się maniakalnie śmiać. Założyłem na plecy swój wierny półtorak i z uśmiechem na twarzy powiedziałem do Sacrum - No to chodźmy - po czym zacząłem zmierzać w stronę "cienia"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wała! - odparłem. - Jo nigdzie ni idę, do żadnego obozu dopóki ni odzyskam swojego siekierzyska. Idźta same, łaski bez.

 

Odparłem nieco urażony, bo nawet żaden się ni zapytał o moje zdrowie, a przecie ja dla nich je narażałem. 

Toteż bez chwili wahania ruszyłem w stronę gdzie ostatnio walczyłem z tamtym Trihoofeńczykiem. Moim celem jest odzyskać Wybebeszczacza, moje ukochane toporzysko com je zostawić musiał samo w lesie. Oj pewie się boi biedna siekierka, tak sama, samotna, bez cudnego uścisku moich kopyt. A tamte nawet się nie zapytają co u Ola słuchać. Phi. Gbury jedne i tyle. No ale trza o nich dbać póki razem wędrujem bo toż to są gołowąsy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za daleko nie odeszłam bardzo dobrze usłyszałam słowa Olo - Ależ Olo!- Głośno mówiłam by mnie słyszał- Również i ty zasługujesz na odpoczynek, o tobie również pamiętam. Po za tym gdyby nie ty, nie wiadomo jak długo pozostali by walczyli z żołdakami. Nie martw się pozbędziesz mnie się bardzo szybko, jednak chyba będę musiała wrócić do domu rodzinnego. Boję się najgorszego i ta zła energia- Wielki smutek pojawił mi się na twarzy- Oby ich nic złego nie spotkało, bo to co czułam nie należało do przyjemnych.- Zawirowało mi w głowie, przez chwilę świat zawirował mi jak na karuzeli, omal nie upadłam, udało mi się złapać równowagę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ho ho, odpoczywać to ja w grobie bedę. - odparłem Clover. - A swoje toporzysko mus mi znaleść, bo kak żeś sama, córuchno moja zauważyła, bez topora tom ja tak jakby bezrobotny. Poza tym to ten topór robiłem ja przez 2 lata pracy w kopalni i żal mnie jest go zostawiać na żer szabrownikom.

Podbiegłem do Clover widząc że się słania. 

- Oj Clover, to tobie mus odpoczywać a nie takiemu staremu chamowi jak jo. Nu dobra, odstawim cię do obozu, potem toporzyska poszukam. Bo choć cię znom któtko, toś memu sercu droga. Polubił cię żech i tyla, bo jak dla mnie toś lekko za młoda. - zaśmiałem się. - Córą moją byś być mogła. HAhahaha!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie, nie nic mi nie jest, dam sobie radę. Jednak tu zostaniemy gdzie jesteśmy, Onyksis nie jest w dobrej kondycji.- Szybko się wyprostowałam- Zrobię co w mojej mocy by obojgu wam ulżyć.- Przyciszonym głosem- Czy mi się przywidziało, czy Onyksis, ma w sobie coś złego, nie jestem pewna, ale wcześniej kiedy was szukałam czułam złą energię i lęk jakby coś, lub ktoś miał zamiar zrobić coś złego mojej rodzinie.- Popatrzyłam na Olo spokojnym wzrokiem, choć w środku czułam nie pokój.- Może idź po swój topór,a ja postaram się odnaleźć zioła na wasze rany, gdyby magia mało pomogła.Tak po za tym to klacze w moim wieku opowiadają różne rzeczy o tobie- Uśmiechnęłam się przyjaźnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie doczłapałam się do Onyskisa, o dziwo posłuchałam Indis. Może i byłam zmęczona choć też zdezorientowana co tak naprawdę powinnam zrobić? Wracać do domu, gdzie być może coś złego się stało, czy iść dalej? Nie chciałam wyobrażać sobie czegoś najgorszego, postanowiłam pierw użyć magii do wyleczenia ran Onyksisa. Wyciągnęłam swoją księgę by odnaleźć zaklęcie, choć na pamięć znałam podobne to raczej na takie rany by nie pomogło. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje ciało było w dość nie komfortowej sytuacji, więc postanowiłem spocząć na trawie. Spocząwszy przysłuchiwałem się rozmowie Olo z Clover. Ten kuc naprawdę musi kochać swój topór. Lecz podczas wędrówek spotykałem już dziwniejszych jegomościów. Nagle zauważyłem, że Clover na chwilę się zachwiała. Z pewnością od razu pospieszyłbym jej na ratunek, gdyby nie mój stan. Na szczęście Olo podbiegł do niej i jej pomógł. Następnie klacz stwierdziła, że ma się dobrze i lepiej żebyśmy zostali tutaj, gdzie jesteśmy, zważając na mój stan. Wszakże byłem wyczerpany fizycznie i psychicznie. Clover wyszeptała coś do Olo, czego ja nie mogłem usłyszeć. Ciekawe co też oni tacy tajemniczy. Jednak następny zwrot akcji przyprawił mnie niemal o zawał serca. Ptak Silverleafa przemówił! 
- Gadający ptak? - Spytałem się patrząc na odlatujące zwierzę. - No to teraz widziałem już wszystko... . - Dodałem z lekkim uśmiechem. 
Zaraz po moim wniosku Clover zbliżyła się do mnie, prawdopodobnie z zamiarem uleczenia moich ran. Moje serce z niewyjaśnionego powodu zaczęło szybciej bić. Wyciągnęła jakąś księgę i zaczęła szukać zaklęcia, które powinno mnie uleczyć.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A jo wim tyle co ty? Cholera wie te pieruńskie energie magiczne.- odparłem ze wzruszeniem ramion. - Na raz wróg stoi, a ja ci mam zamiar mu łeb przetrącić, a tu nagle trzask prask, i wroga ni ma. Musi go co Onyskis jakiś czarem stuknąć, ale ja tam się nie znam i nic nie widziałem.  Mnie tam nic nie jest mogę co najwyżej siniaki mieć, ale toporzysko me kochane mus jest mi znaleźć. To tak jakbym brata... no może nie brata, ale takiego bliższego kuzyna zostawiłbym w lesie som. A tu go trza naostrzyć, wysmarować smarem do broni, wypolerować, nie ma to tam to. O broń jak o żoneczkę, czy tam kochanicę trza dbać tak samo jak nie bardziej. Bo wisz, topór to przynajmniej nie szuszy ci głowy jak wracasz po 11 kolejkach zacnego piwa do domu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Szybcie, Treasure! Jeszcze nam ucieknie, a tego nie chcemy! - krzyknęłam do niego i złapałam go za kopytko, pociągając za sobą, by biegł szybciej. Cholera, ten stwór nie może zwiać! Musiałam, po prostu musiałam się dowiedzieć co to było i czy ktoś tym kierował! Może wiedział gdzie teraz znajduje się zakon mojej matki! - No szybciej, szybciej! - pospieszałam ogiera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Przepraszam Was wszystkich za takie opóźnienia, al tak jak pisałem w ogłoszeniach szkoła mnie zalała, a W poszukiwaniu Harmonii szykuje się rozwalanie Canterlotu przez rebelię, co Anathiela może potwierdzić i musiałem skupić się na tamtej sesji. Mam nadzieję ,że się nie gniewacie.

 

Olo upewniwszy się , że Clover spokojnie odpoczywa, udał się na ratunek swojej ukochanej broni. W jego sercu kwitł niepokój, jak o członka rodziny, a co będzie jeśli ktoś go zabierze. Ogier szedł tak przez ciemny las w nocy i zamiast myśleć czy nie wyskoczy na niego jakaś straszna mantykora to myślał tylko o wybebeszaczu. Dużym atutem takiego przywiązania jest jednak to ,że umysł zapamiętuje wszystko co z toporem związane i dlatego po krótkim przemierzaniu zielonego gaju Olo dotarł do znajomego miejsca. Jego ukochana broń leżała tam, gdzie ją pozostawił. Olo przyłapał się na tym ,że pomyślał sobie "dobrze wpoiłem mu zasadę, żeby nie odchodził nigdzie bez pana", ale lekka oznaka zbytniego przywiązania nie zmąciła szczęścia i ulgi z odzyskania broni. Ola zaciekawiło jednak, że obok topora leżało tylko jedno ciało zabitego Trihhofeńczyka, drugi gdzieś zniknął...

 

Clover znalazła odpowiednie zaklęcie skupiła się, a jej róg zabłysnął energią. Była wykończona, ale wykrzesała z siebie resztki sił, po pięciu sekundach głowa jej opadła i klacz wydała głuche stęknięcie. Magia z rogu wysączyła się, czar był zakończony. Onyksis poczuł znaczną ulgę w bólu, praktycnzie wszystko minęło. Clover wiedziała jednak, że nie miała dość mocy by próbować przyśpieszyć zrastanie się złamanej kości policzkowej, a jedynie skupiła się na usunięciu cierpienia. Ogier będzie musiał poczekać na całkowite zagojenie się policzka.

 

Indis latała po okolicy szukając ziół, niestety nie dostrzegła żadnych interesujących roślin.

 

Mellion biegł szukając Sacrum i Treasura, jednak miał przed sobą spory kawałek drogi do przebycia. Tymczasem tych dwoje biegło za tajemniczym stworzeniem, w dali majaczyło jakieś żółto pomarańczowe światło. Po chwili Treasure dostrzegł kilka namiotów, mniej więcej na 10 kucy. Cień biegł w stronę ognia, był na polanie pół minuty przed grupą pościgową. Gdy Sacrum wybiegła z krzaków utraciła cel z oczu, światło ogniska przeszkodziło lokalizacji tajemniczej postaci. Ponowne złapanie tropu nie przyniosło rezultatu. Treasure bardziej ostrożny nie wszedł od razu na polanę, jednak, gdy spostrzegł, że jego towarzyszce nikt niczego za to nie zrobił odważył się zajrzeć do namiotów. W pierwszym było kilka tobołków z żywnością i posłania. Na małym drewnianym stoliczku ujrzał jakiś list. W tym momencie jego uszu dobiegło coś jakby jęk. Wyjrzał na zewnątrz. Sacrum właśnie gapiła się bezmyślnie w ogień, nie mogąc sobie wybaczyć, ze straciła dziwny cień z oczu. Ogier nasłuchiwał. Dźwięk powtórzył się i Treasure zajrzał do drugiego namiotu. Tam znalazł kilka kucy i jedno dziwne stworzenie, wszyscy byli związani i zakneblowani. Wyglądali dość żałośnie, jakby nie jedli od dłuższego czasu porządniejszego posiłku.

 

 

 

Żółta pegazica imieniem Harmony wracała z kolejnych zawodów strzeleckich, które odbywały się w Królestwie Wilków. Postanoowiła zaryzykować i nie czekać, aż na trakcie zbierze się jakaś drużyna. Śpieszyło jej się do domu. Przypłaciła to pewnego wieczoru napadem Trihoofeńskiej bandy. Została związana i odtąd taszczono ją jak worek. Tak znalazła się w owym namiocie.

 

Dalia Aera była dość nietypowym mieszkańcem tego świata. Mało kucy jej ufało nie wiedząc najczęściej nawet czym jest. Była skazana na samotną podróż, a nie znając realiów terenu, gdzie się zapuściła, nie mogła przewidzieć niebezpieczeństwa ze strony bandytów, w których ręce wpadła pewnej nocy.

 

Aiderose z kolei zapuściła się w te okolice w poszukiwaniu rzadkich ziół, jednak i ją spotkał smutny los łupu dla bandytów.

 

Każda została znienacka zaatakowana i porwana, tak znalazły się w tym chłodnym i niewygodnym miejscu, bez nadziei na przeżycie. Gdy więc ujrzały tajemniczego ogiera, który wszedł do namiotu uradowały się w duchu, albo myślały, że to sen.

 

Powitajcie proszę gorąco nowych uczestników sesji, czyli Wilczą Nati, Mew Two oraz Hole Hooves, miłej gry Wam wszystkim życzę  :pinkie:   

 

 

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Upokorzenie"- pomyślałam-"Nie zasługuję na nic więcej"

 

Złapali mnie podczas odpoczynku. Mogłam przeczuć, że to jest pułapka. Mogłam. Ale teraz nie czas na rozpamiętywanie. Trzeba działać. Aera, usiłując wydostać ogon, przewróciła się na bok i zaczęła pełznąć w stronę Treasure'a. Powoli zbliżała się do kuca. Miała nadzieję, że chociaż rozwiąże więzy krępujące jej łapy. Resztą zajmie się sama. O ile zdąży.

Edytowano przez MewTwo
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aiderose od wielu lat szukała ziół, dzięki którym będzie w stanie urozmaicać swoje opatrunki, jak i maści. Sam jej znaczek na to wskazywał. Ale ostatnimi czasy postanowiła, że musi pójść gdzieś dalej. Do lasów, w których nigdy nie była. I tak oto została złapana przed bandytów. 

Teraz była związana i wręcz nie mogła uwierzyć, że tak bardzo straciła czujność, kiedy szła sobie spokojnie lasem. Nie zdążyła nawet strzelić do złoczyńców z łuku.

- Wstyd... Kompletny wstyd... Jak ja mogłam ich nie usłyszeć... - myślała sobie. Nagle zobaczyła, że do namiotu, w którym znajdowała się wraz z jeszcze dwójką osób, jedna to była klacz, a druga jakieś stworzenie, którego nigdy nie widziała zajrzał ogier.

- Jak tylko będę w stanie dobyć swojego łuku, to znajdę tych popaprańców i pokażę, że zadarli nie z tą klaczą, co trzeba. Jeszcze popamiętają mnie - zagroziła w myślach i popatrzyła błagalnie na przybysza. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Au... naprawdę lepiej by było na nich zaczekać.-Pomyślałam i zaczełam się wiercić, bo liny mnie uwierały. Teraz jednak uwierały jeszcze bardziej i przestałam się szarpać. Chwyciłam skrzydłem więzy i próbowałam je rozwiązać. One jednak mocno się trzymały. Po pół godziny udało mi się rozwiązać jedno kopytko. -Naprawdę mocne-Pomyślałam z podziwem.-Jak oni to wiążą?-Kolejna myśl przemknęła mi przez głowę. Zabrałam się za odwiązywanie drugiego kopytka, które nie było takie proste. Miałam nadzieję, że przeżyję, ale jeśli zdążę się odwiązać, to na pewno, ponieważ mocno wierzyłam w moje umiejętności łucznickie. Gdy wszedł ogier bardzo się zdziwiłam. Popatrzyłam na niego błagalnie. -Proszę, niech on nas uratuje!-Pomyślałam. Na słowo ,,nas'' zdziwiłam się. Dopiero zauważyłam, że w namiocie oprócz mnie są jeszcze dwie klacze. Edytowano przez Hole Hooves
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Clover rozpoczęła wykonywanie czaru który powinien najprawdopodobniej uleczyć moje rany, albo przynajmniej złagodzić nieco mój ból. Skupiła się i poczęła wykonywać czar. Moje ciało przeszyło lekkie ciepło po czym obezwładniający ból odszedł, lecz czułem że złamanie nadal nęka moje ciało. Clover po kilku sekundach opuściła głowę, po czym stęknęła. Zdolny do trzeźwego myślenia i ze złagodzonym bólem wstałem po czym podtrzymałem klacz w obawie by nie upadła.

Edytowano przez Sajback claus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biegnąc w celu znalezienia dwójki towarzyszy, miałem niestety na razie złe wyniki. Postanowiłem więc wytężyć się w celu znalezienia ich jak najszybciej, prosząc po cichu duchów lasu, aby pomogli w dotarciu do nich. Tymczasie Indis nie znalazła żadnych ziół, które mogły pomóc im, więc wróciła do Clover i Onyksisa. Aby po chwili za pomocą skrzydeł próbowała też podnieś wraz z ogierem klaczkę.

- Nie martw się zaraz Ci pomogę przekazując odrobinę mocy - rzekła krótko Indis.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz to faktycznie nie czułam się najlepiej, czułam jak wychodzi ze mnie energia wiedziałam nie byłam w stanie do końca uleczyć ran Onyskisa a co dopiero Olo. Musiałam zamknąć oczy by ostatkiem sił choć troszkę ulżyć Onysksisowi pomyślałam*Chociaż tyle*. Wyczerpana nie czułam prawie swoich kopyt, z oddali słyszałam jakiś głos i dołączył do niego jeszcze jeden. Z ledwością co otworzyłam oczy a jednak to ogier i feniks, trzymają mnie bym całkiem nie upadła.- To nic dam sobie radę. Przykro mi Onyksis nie udało mi się całkiem wyleczyć twojego złamania, niestety nie posiadam takiej maści, musiała zostać w domu. Choć mogłabym magią jednak za wiele teraz mnie to kosztuje.- Spojrzałam w górę na ptaka- Indis widzę nic nie znalazłaś, może leć na północny wschód w tamte krzaki? W tym lesie powinny rosnąć rośliny o malutkich drobnych kwiatkach, jeśli je znajdziesz wyrywaj je z korzeniami. Korzenie i łodygi się bardzo przydadzą, a i jeszcze nazbieraj lekarskiego mchu.- Próbowałam wymusić uśmiech na swoim pyszczku- Muszę usiąść czuję się jakby po mnie przyjechało z tysiąc wozów- zażartowałam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...