Skocz do zawartości

Średniowieczna Equestria [multisesja][tymczasowo zamknięta z powodu braku odpisów graczy]


kapi

Recommended Posts

   Nie zdążyłem nawet podziękować klaczy za zajęcie się moją raną, gdy zobaczyłem, że... już jej nie ma. Byłem zdenerwowany, ponieważ wszystkie moje zmysły, oprócz wzroku, jasno i wyraźnie mówiły mi, że cały bok mam rozdarty, jak mogłaby wskazywać na to zbroja. Ta bestia wyssała ze mnie energie a przy tym wpuściła jakiś jad imitujący odczucie rozdartego boku.

Eh, zaczynałem świrować...

   Dopiero teraz, gdy otrząsnąłem się z histerii, bo bez wątpienia tak to musiało wyglądać, zobaczyłem postać przed którą chwilę temu uciekałem.

A podobno pesymizm nie popłaca...

Na szczęście (lub nieszczęście bo nie wiedziałem gdzie jest wróg) cień, po przeleceniu przez środek obozu, zniknął. 

Jeśli dotarł już tu, to na pewno nie dla tego, żeby nam napędzić koszmarów, ale dlatego, żeby stać się naszym koszmarem.

   Szczerze wątpiąc w swoje predyspozycję do walki z takim przeciwnikiem, stanąłem jak najbliżej obozowiczów i uniosłem kopyto z ostrzem w defensywnym geście, wypatrując kolejnego ruchu przeciwnika.

   Kątem oka zauważyłem starszego ogiera jednorożca, który... zmaterializował kuca. Martwego kuca. Który żył. Postanowiłem, że zamienię kilka słów z moim nowym towarzyszem (tym żywym), po tym jak pokonamy zjawę... albo powinienem powiedzieć jeśli  pokonamy zjawę.

 

 

[sorry, dopiero teraz doczytałem prawidłowo mój post wprowadzający (fragment o ataku)]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołączył do nas jakis przerażony ogier który utrzymywał o jakimś ataku. Czyżby była to ta sama siła która widziałem zaledwie kilka minut wcześniej? Starałem się go ignorować, miałem na głowie inne rzeczy, jak myśli krążące w mojej głowie o tych całych wizjach... . Nagle dostrzegłem jakieś dziwne fioletowe światło. Niby nic, szczególnego, jednak powiał z tamtej strony jakby silniejszy wiatr. Przy klaczce pojawiły się dobrze mi znane fioletowe oczy, które po chwili znikneły tak nagle jak sie pojawiły. Okazało się że nie na długo. Wielka ciemna postać ze szponami pojawiła sie przy mnie. Odskoczyłem od ciosu nieco zlękniony. Co to jest... . Ponownie zapadła się pod ziemię. - Nie dobrze... .  To coś pojawia się znikąd. - Zacząłem skupiać magię by wytworzyć tarczę magiczną w okół Clover i reszty. Nie wiadomo kiedy to znowu sie pojawić... . Instynktownie zbliżyłem się nieco bliżej Clover by w razie czego ją obronić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atmosfera zaczęła się zagęszczać napięcie w moich mięśniach wzrastało, odwróciłam głowę odruchowo w stronę ciemności. To co zobaczyłam zaniepokoiło mnie, szybko stanęłam na cztery nogi, jednak nie chciałam uciekać. Na ile to coś jest silne i szybkie by mnie dogonić, to coś nas śledzi? Tego nie byłam do końca pewna, jedno wiedziałam musiało być bardzo niebezpieczne. Odruchowo przysunęłam się do Onyksisa, którego nie zauważyłam najwyraźniej on zrobił to pierwszy. Zmrużyłam oczy- Co to może być i czego od nas może chcieć?- Zapytałam mimowolnie, patrząc w stronę złej energii. Nie w smak mi była cała sytuacja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Corps widząc, że nie dane mu będzie dłużej  odpoczywać postanowił przyzwać wsparcie. Czerwony, magiczny kamień położony na ziemi rozbłysnął bladym światłem, a po chwili z energii zaczęła tworzyć się postać. Postura potężnego kuca przywodziła na myśl starożytnych bohaterów, choć ciała nie było widać. Ogier odziany był w czerwoną, majestatyczną zbroję, której ostre krawędzie ozdobione były wzorami białych kości i czaszek. Hełm w kształcie głowy smoka budził przerażenie, a ogromny miecz z czarnej, choć błyszczącej nienaturalnym światłem poruszył się w silnych kopytach, jakby znacząc w powietrzu śmierć. świecące czerwone oczy nowego kuca śledziły uważnie okolicę, jakby przebijając się przez ciemności.

 

Harmonic przysunął się do nowych towarzyszy, a przed oczami pojawiały mu się zwidy fioletowych oczu. Cała grupa wędrowców zbiła się w okół ogniska, co ułatwiało Onyksisowi zadanie. Snow Flower czołgając się po ziemi ze strachu przytuliła się do pierwszego kuca na którego natrafiła - Harmonica. Poczuł on jej miękką sierść i delikatną, bujną grzywę przy swym ciele, to trochę go otrząsnęło, zdał sobie sprawę, ze nie jest sam, a przede wszystkim, że nie on tutaj najbardziej się boi. Takie sytuacje zawsze rodzą, choćby najmniejsze poczucie odpowiedzialności za innych, które mogło mu pomóc otrząsnąć się z paraliżu. Po chwili klatka ogiera została zmoczona przez z wolna wypływające łzy klaczy, która z ledwością powstrzymywała wybuch rozpaczy i kuliła się niczym małe dziecko.

 

Clover przybliżyła się tak do Onyksisa, że prawie się dotykali. Zrobili to jakby podświadomie. Przy nich stała reszta drużyny, wszyscy patrzyli w ciemność, z której mógł nadejść kolejny atak. Czarodziejka zdawała się dopiero otrząsać z zaskoczenia i wypowiedziała niepewne pytanie. Tymczasem szary ogier natychmiast przystąpił do działania. Jego róg pokrył się magią, a z ziemi zaczęła wyrastać ciemnoszara, przezroczysta bariera, która po chwili zamknęła się w okół nich. Płomienie ogniska migotały na nowej tarczy i oddzielały strefę bezpieczną od złowrogiej ciemności. Wszyscy, choć dalej czujni wewnętrznie odetchnęli z ulgą.

 

Onyksis trwał w skupieniu trzymając tarczę i rozglądając się w około. Nagle jego świadomość zgasła. Jedyne co widział to ciemność i nagle mignięcie obrazu, w którym tułów Clover jest rozrywany przez potwora. Krótki urywek i znów powrócił do żywych. Jego mięśnie już wykonywały skok, gdy do mózgu doszło, że wizja miała się za chwilę ziścić i oto widzi zjawę stojącą za klaczą. Całe skupienie na czarze prysło, tarcza momentalnie rozprysła się na drobne kawałeczki. Nie miało to jednak znaczenia, gdyż jakimś cudem potwór znajdował się już w środku. Bohaterskim rzutem czarodziej odepchnął swą koleżankę i przykrył ją swym ciałem, gdy upadli na ziemię. Czarne ramię już chciało zagłębić się w skórę szarego ogiera, który przymykał oczy szykując się na ból, gdy czerwona postać przemknęła szybko niczym wiatr i swym mieczem zablokowała uderzenie. Następnie szybka kontra z potężnym, półokrężnym zamachem wielkiego miecza, zmusiła wroga do cofnięcia się. Zjawa szybko zniknęła, gdy smoczy rycerz chciał ją nadziać na swoją broń i znów zapanował niepokój, który emanował pytaniem, skąd nadejdzie następny cios? Onyksis otworzył oczy, gdy zorientował się ,że jednak nic mu nie jest. Patrzył prosto w źrenice Clover i uświadomił sobie, że leży na niej. Klacz była podobnie oszołomiona co on cała sytuacją, być może nawet nie wiedziała, że zawdzięcza ogierowi życie, gdyż cios zjawy był wyprowadzony za jej plecami i było prawdopodobne, że go nie dostrzegła.    

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artair patrzył spokojnie na wszystko.

- Idę na zwiad - powiedział lodowym głosem i kilka sekund później siedział na gałęzi niedaleko obozu. Teraz mógł ściągnąć kaptur, oczy zaświeciły się lekko i zaczął nasłuchiwać dźwięków, kroków, rozmów i może czegoś jeszcze

Edytowano przez Guardian
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Onyksis jest spostrzegawczy, szybko  zaczarował barierę. Czułam wielki chaos do końca nie wiedząc co tak naprawdę się dzieje, coś nas chciało zabić i widocznie nie miało zamiaru odpuścić.Ogier szybko mnie odepchnął upadłam na plecy, byłam oszołomiona całą tą sytuacją wszystko tak szybko się działo. Naraz upadł na mnie, bestia zniknęła. Tak naprawdę nie wiedziałam co przegoniło bestię, jednak Onyksis leżał na mnie a to już zaczęło być nie bezpieczne dla mnie, wciąż oszołomiona patrzyłam na kuca. - Przepraszam, możesz ze mnie zejść?- Zawstydzona zamknęłam oczy by uniknąć dziwnego wzroku ogiera.-Nie jesteś lekki- dodałam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musiałem coś z robić. Wiedziałem że ta wizja może się ziścić. Moje przypuszczenia okazały się prawdziwe. Za Clover znalazło się to coś z zamiarem jej zabicie. Błyskawicznie rzuciłem się jej na ratunek. Nie mogłem pozwolić by coś jej się stało. Przykryłem ją swoim ciałem i byłem gotów na cios, kiedy ktoś przegonił bestie. Otworzyłem oczy i okazało się że jestem na Clover i patrzę prosto w jej źrenice. Zawstydziłem się i zarumieniłem zaistniałą sytuacją, a słowa klaczy sprawiły jedynie że zrobiłem sie bardziej czerwony na pysku. Szybko z niej zszedłem zawstydzony. - Em... oczywiście... - Odpowiedziałem na prośbę klaczy i pomogłem jej wstać, po czym z powrotem stanąłem w pozycji bojowej. - Nadal nie jest bezpiecznie. - Nie opuszczałem Clover na krok wiedząc że muszę ją chronić nawet za cenę życia. - Musimy być tym razem czujni. - Bacznie obserwowałem okolice i zastanawiałem się skąd nadejdzie następny cios wiedząc że nie mogę pozwolić by Clover coś się stało.

Edytowano przez Sajback Gray
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy wszyscy razem staliśmy w zwartej grupie, wywnioskowałem po zachowaniu Terga, że mamy wszystko pod kontrolą. Przekonałem się jak bardzo się myliłem, gdy zobaczyłem, że klacz, która wcześniej siedziała przy ognisku wtuliła się we mnie z ewidentnym strachem, przed tym.. czymś. Dotarło do mnie również, że walka nie jest skończona i moi nowi kompanii nie odwalą za mnie całej roboty.

Szary jednorożec wyczarował nad nami wszystkimi barierę magiczną, co było całkiem niezłym zagraniem taktycznym.

Gdzieś, na skraju świadomości mrugnęła mi ciemna postać, a zaraz po tym zniknęła bariera. Usłyszałem odgłos spadających na siebie ciał a potem nastała cisza.

Spojrzałem za siebie i ujrzałem Onyksa leżącego na klaczy... cóż nie ważne co robią. Ważne że jesteśmy cali.

Kuce wygramoliły się z pod siebie, z czerwienią na pyskach, a jeden z nas poszedł, tak sobie, na zwiad.

Rozejrzałem się dookoła, a nie widząc nic interesującego, zacząłem pocieszać klacz, która wciąż się do mnie tuliła.

-Hej, hej, już dobrze - szepnąłem, nie puszczając uścisku, aczkolwiek odsunąłem ją trochę aby spojżeć w oczy - A teraz, powiedz mi jak się nazywasz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terg wyczuł że coś się zbliża i wiedział doskonale że nie może być to przyjazne,lecz nie reagował tylko w ciszy obserwował dziejące się rzeczy.Jednorożec wiedział że jeśli nie dowie się wystarczająco o przeciwniku to zginą.W przeciągu całej walki zauważył że przeciwnik uderzyć może z każdej strony oraz to że wycofuje się w momencie kiedy poczuję się zagrożony. Terg zdjął łuk i założył miecz.Terg nagle wstał i odezwał się do klaczy która oceniła go niezbyt dobrze:-Twoja ocena była bardziej mylna niż ci się zdaje- Po czym zrobił parę kroków w stronę cienia i gdy się zatrzymał :-Teraz uczynię to co powinien od początku,czyli idę to zabić to coś więc proszę nie pomagajcie mi dopóki oto nie poproszę gdyż tylko bardziej będziecie przeszkadzać niż pomagać a teraz obserwować i szukać luki w obronie aby móc to ubić gdybym zginął-Po tych słowach stanął poza linią światła.Ustawił się w pozycji do obrony i zawierzył zmysłom.Miał nadzieję że tym razem go nie zawiodą i dzięki nim się obroni.Miał zamysł się udawać że może się tylko bronić tak aby nabrał on odwagi i nie próbował uciec i gdy tylko zauważy słaby punkt wroga zaatakować go w to miejsce.

Edytowano przez Wiecznie WnerwionyAtlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczęłam czuć się bardzo nie pewnie, szybko wstałam zawstydzona całą tą sytuacją z Onyksisem w dodatku wszystko tak szybko się potoczyło. Nawet sama bariera Onyksisa nie zdołała powstrzymać tego stworzenia. Wypaliłam zniesmaczona do obcego ogiera- Moja ocena była trafiona!- krzyknęłam. Z naburmuszoną miną dodałam- Takiego wroga lepiej nie lekceważyć, skoro przeszedł przez barierę obroną maga.- po czym dodałam- Dlaczego wszystko musi dziać na odludziu lub w lesie?? Ach zaczynam się obawiać najgorszego.- Odruchowo zbliżyłam się do Onyksisa czując jego ciepło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grupa zdenerwowanych kucy stała w obrębie ogniska. Podczas, gdy Terg odważnie posuwał się naprzód, klacz wtulająca się w Harmonica otworzyła swe duże błękitne oczy i napotkała jego spojrzenie. Ogier widział w nich strach, chęć ucieczki i wykończenie psychiczne, ale także gdzieś głęboko cały czas palącą się nadzieję. Oczy błyszczały od łez, ale teraz gdy śnieżnobiała klacz spojrzała na Harmonica jakby uspokoiła się lekko, otarła kopytkiem łzy i powiedziała łagodnym, choć drżącym głosem:

- Mam na imię Snow Flower, ja dopiero niedawno tu jestem, pierwszy raz opuściłam wioskę...

Nie zdążyła jednak dokończyć, gdyż z ciemności dobył się głos, który wdzierał się w świadomość niczym przeciągły i chłodny wiatr:

- Ach dzielny wojowniku, twe szlachetne czyny są niczym, najpierw zginiesz ty a później cała reszta.

 Terg zobaczył przed sobą w mroku krystalizującą się postać. Ponownie potworne, fioletowe ślepia bestii rozjarzyły się, jednak ogier nie dał się zwieść pokusie ataku. Wiedział, że przeciwnik zaraz sam wykona cios. Terg zdał się na zmysły. Zobaczył błysk płomienia na powierzchni potwora, a później szpon mknący w jego stronę. Bestia chciała go szybko wykończyć, jednak on swym mieczem odbił cios. Ogier poczuł ogromną siłę uderzenia, jednak ja przezwyciężył i z trudem odepchnął rękę. Jednak kolejny cios już nadchodził z innej strony. Terg ruszał się tak szybko jak potrafił i z ledwością bronił się przed nawałą ciosów. Nagle dostrzegł, że przeciwnik się odsłonił. Szybko zrobił wypad w przód z zamiarem dźgnięcia pomiotu ciemności między oczy.  Nagle czarny dym rozwiał się w tamtym miejscu i oczy zgasły. Miecz przez chwilę wisiał w ciemności, lecz gdy tylko ogier zorientował się co się stało, natychmiast powrócił do pozycji wyjściowej, rozglądając się na boki. Coś mignęło mu z boku, postawił zasłonę, jednak teraz potwór przeleciał znów do środka obozowiska i wleciał w ognisko. Rozległ się potworny pisk, który przeszedł w potężny dźwięk ognia, który zakotłował się i zmienił kolor na czarny, po czym zgasł. Zapanowała ciemność.

 

Terg widząc, że ognisko zgasło przybliżył się do swych towarzyszy, cały czas czujny. Z każdą chwilą zimny wiatr wiał co raz mocniej. Grzywy falowały na wietrze. Słychać było każdy oddech kuca. Jedne były pełne napięcia i gotowości inne niepokoju, a jeden drżał z przestrachu i wchodził w bezgłośne łkanie. W pewnym momencie szum zdawał się mówić wyraz "śmierć". Wtedy dookoła kręgu kucy czarny dym zebrał się ponownie w postaci. Zapłonęło pięć par fioletowych oczu. Terg skupił wzrok na jednym z nich, tym najbliższym, szykował się do obrony, gdy nagle z ogniska znów wyleciała czarna postać. Wystawiła swój szpon i zanim krzyk Snow Fower zdołał ostrzec ogiera, ostre pazury wniknęły w skórę. Ogier poczuł ogromny ból i chłód bijący od lewego kopyta. Zobaczył ,że jego zbroja ma na sobie wielkie ślady pazurów, ale skóra nie byłą zraniona. Było to nadzwyczaj dziwne, gdyż ból, który spowodowało uderzenie był porównywalny z rozszarpywaniem tkanek przez dzikie zwierzę. Wiatr znów powtórzył wyraz "śmierć", a sześć cienistych postaci zaczęło się powoli zbliżać, zacieśniając krąg. Ich fioletowe oczy płonęły żywo w kłębach czarnej materii i wyrażały szaloną ekstazę w swych jednolitych polach bez źrenic. 

   

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Gnijące mięso. Wpakowaliśmy się w niezłe bagno. Osłaniaj m...nas- To ostatnie było skierowane do ożywieńca, Corpse wiedział że jedyne co mogą mu zrobić te stwory to na tyle mocno poturbować zeby przez dłuży czas był niezdolny do walki ale jako nie-tak-żywa tarcza będzie jak znalazł, i to tarcza z mieczem. Ożywieniec wystąpił trochę bardziej do przodu i ujął miecz w kopyto, pare razy machnął mieczem po czym niewzruszony stał w pozycji do obrony.

 

-Chyba ja też osobiście będe musiał się pobić...Niezły początek- jednorożec wyjął magią zza płaszcza swój bicz z hakiem i ustawił go przed sobą, obsydianowy sztylet ustawił nieco bardziej na bok ponieważ zamierzał go używać bardziej do obrony. Sam róg zaczął lekko iskrzyć na granatowo przygotowując się na stworzenie najbardziej podstawowych barier.

 

-Jeśli któś z was zna się na jakiejś taktyce...to proszę, działajcie. Uprzedzam tylko że jeśli zginiecie to...hmmm..."Pomożecie mi" będzie najbardziej delikatnym słowem. No, przynajmniej jako mięso armatnie- ogier uśmiechnął się paskudnie

Edytowano przez SolarIsEpic
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artair obserwował wszystko z drzewa. Jego ostrza wyszły powoli ze skórzanych ochraniaczy. Wypowiedział jakieś słowa w starym języku i ruszył szybko niczym cień. Nie wiedział czym są istoty, więc używał techniki której go uczyli, podbiec bezszelestnie do każdej  powiedzieć "fine" do ucha i wbić ostrze w gardło lub cokolwiek to "coś" tam miało, a potem biec do następnego i zamordować go nim pierwszy upadnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Klacz przedstawiła się jako Sun Flower i uspokoiła się nieco. Pomyślałem ironicznie, że jeszcze nam tylko panika potrzebna...

Trochę zdenerwowałem się przeszywającą groźbą, a kątem oka zaobserwowałem jak Terg toczy walkę z bestią, jednak gdy miał zadać śmiertelny cios wrogowi, ten rozwiał się w powietrze. Zreflektowałem się, że nie będzie można się ich pozbyć w "tradycyjny" sposób.

 Nagle Terg oberwał, a dziwne istoty zaczęły nas otaczać; Poluzowałem uścisk i z całej siły zaświeciłem blaskiem rogu w stronę naszych przeciwników, jednocześnie unosząc prawe kopyto z ostrzem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terg wymasował na szybko miejsce gdzie trafił go stwór.To co poczuł było dziwne dla terga gdyż nigdy w życiu nie widział takich rzeczy.Następnie obrócił się i przygotował do obrony.W tym momencie przyszedł do jego głowy jedno iż się boi ale chwilę później się uspokoił słowami matki która zabrzmiały w jego głowie:*Strach nie jest zły,ponieważ on daje super moc dzięki której zdaje ci się że możesz biegać szybciej,skakać wyżej jak nigdy w życie a także nawet zwolnić czas i pamiętaj o tym.*W następnej chwili pomyślał już o czymś innym *Jeśli którekolwiek z nich umrze nie daruje tego sobie* Te słowa przeleciały następnie przez głowę kuca który jeszcze bardziej skupił się na walce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Corpse wyciągnął swoją broń gotując się do walki. Jego wielki pomocnik w zbroi wystąpił przed swego pana. Jego wielki miecz z czarnej stali lśnił w mroku jakimś dziwnym światłem. Czerwone oczy płonęły wyzywając potwora ciemności na zażarty pojedynek. Były jednak spokojniejsze, mniej szalone, bardziej rozważne i groźniejsze.

 

Artair zaczął biec ile sił w kopytach w ciemności. z każdą sekundą przybliżał się do pierwszego celu. Terg tymczasem znów podniósł miecz i szykował się do kolejnego starcia. Zarówno Onyksis jak i Clover zdawali się zastygać w dezorientacji, gdy nagle nowy przybysz stanął potężniej na ziemi i skierował całą swą uwagę i moc do rogu. Potężne białe światło padło na okolicę niczym wielki księżyc odbijający się od jeziora spotęgowany przez moc magiczną. Gdy promienie ugodziły we wrogów ich powierzchnia zafalowała, po czym zaczęły się z niej odrywać duże kawałki ciemności, wypalające się w powietrzu. Potwory przymrużyły oczy i odwróciły wzrok pośród syku niezadowolenia i bólu. Na ten moment czekała kompania.

 

Pierwszy zaatakował Potężny rycerz. Jego dwuręczny miecz świsnął w powietrzu wydając złowrogi, niski furkot. Potężna klinga zmierzała do celu, który miała przepołowić. Potwór jednak jakby zorientował się co się dzieje i sam podzielił się na dwie złowrogie chmury, które opłynęły ostrze, a później złączyły się z powrotem. Miecz przeszedł dalej. Potwór przypuścił kontratak, ale chybił dalej oślepiany światłem. Drugim, który rzucił się prawie od razu po rozbłysku był jego autor. Harmonic Shadow zaszarżował ze swym ukrytym ostrzem na najbliższego potwora. Ten jednak uchylił się i zamachnął obiema rękoma, przeszywając nimi ciało ogiera. Tan poczuł ból z obu stron żeber. W prawdzie ręce cienia prawie spłonęły od bijącego światła i rana nie była taka głęboka, jakby powstała po jego normalnym uderzeniu, to jednak uderzenie nie było najprzyjemniejszą rzeczą, jakiej doświadczył ogier. Obrażenie na szczęście, nie przeszkadzało zbytnio w dalszej walce, choć na zbroi pozostał po nim wydrapany ślad. Terg postanowił wykorzystać niekorzystną pozycję potwora, z którym walczył Harmonic i zaszarżował. Kątem oka nagle zauważył jednak, że jedna z bestii rzucała się na Snow Flower (uwaga do Masturbiana: ta klacz ma na imię SNOW Flower, a nie Sun Flower :pinkie: ) Ogier natychmiast zawrócił i wykonując przewrót bokiem w ostatniej chwili cięciem miecza odepchnął rękę cienia. Snow również odskoczyła w tył, przytulając się do Clover i Onyksisa. Wtedy dobiegł Artair. W odległości trzech metrów wyskoczył w górę i uniósł się niczym czarny orzeł śmierci. W rękach zabłysnęły mu sztylety, które potężnie spadły w dół. Wbiły się w bark pierwszego z cieni, który akurat wykrzywił się w blasku światła. Wróg zwinął się z bólu wydając potworny piskliwy odgłos, ale ogier był już przy następnym nie zważając na złe wycelowanie uderzenia, chciał poprawić wynik drugim. Znów wyskoczył i wykonawszy w powietrzu obrót wbił sztylet okrężnym ruchem w twarz mrocznej istoty. Ta również zawyła, machając rękoma na wszystkie strony. Artair z łatwością uniknął wszystkich ciosów na oślep i wylądował obok Corpsa, po drugiej stronie kręgu. Wtedy ogier zdał sobie sprawę, że jego ciosy nie powaliły przeciwników, owszem ci wyli i zwijali się z bólu, ale dalej stali, a ich oczy pałały żądzą zemsty.

 

Harmonic dalej utrzymywał potężne światło. Te najwyraźniej skutkowało, gdyż z ran, które zadał Artair sączyła się czarna dymiąca substancja, a cienie z wolna podchodziły bliżej. Niektóre zaczęły się cofać, aby odetchnąć w bezpiecznym cieniu. Ewidentnie potwory nie spodziewały się takiego obrotu spraw.   

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Terg wyczuł że w ostatnim momencie zablokował atak cienia,chwila później z tej klaczy nic by z niej zostało oprócz zakrwawionych zwłok.Kiedy już stanął na nogi odezwał się do stwora który próbował zabić Snow flower:-Powinieneś znaleźć kogoś równego sobie a nie atakować bezbronnych,wiedz że nie nadszedł jej czas,więc zginiesz za to-. Terg widział że dzięki temu że odbił atak przeciwnika był w lepszym położeniu.W jednej chwili ruszył jak najszybciej umiał,a kiedy był już blisko starał się zadawać serie ciosów tak aby wróg nie mógł stworzyć jakiejkolwiek obrony aby móc w odpowiednim momencie zadać ostateczne pchnięcie którym miał zakończyć życie wroga.Terg wiedząc że światło mu pomaga odszedł wroga z boku tak aby być na świetle i jednocześnie nie blokować go.

Edytowano przez Wiecznie WnerwionyAtlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Stając w miejscu nie chciałam się odsuwać za bardzo od Onyksisa, ta bestia miała rozum nie chciałam skończyć w jej pazurach. Czułam jak moje serce bije co raz szybciej zlękłam się tego bardzo, nie wiedziałam czy zapanuje nad swoimi emocjami. W milczeniu rozglądałam się dokoła czułam dziwną energię czy to nie była ta sama co ją wcześniej czułam w tamtym lesie. Odruchowo zbliżyłam się do Onyksisa, by chociaż czuć jego ciepło, jednak wciąż drżałam. Na pewno nie jest aż tak silna by z czymś takim walczyć raczej ratować i bronić się i innych. Nie kontrolując swojej mocy poczułam w sercu wielkie ciepło które pomału rozprzestrzeniało się, tak jakby ktoś chciał dodać mi więcej mocy do walki, nie panowałam nad tym choć bardzo chciałam, widziałam tylko złote światło w okół siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nie jest źle...jest umiarkowanie...eh...

Corpse nie miał pomysłu co dalej robić, musiał chyba kontynuować atak jednak cień skrzętnie unikał miecza jego podwładnego. Jednak lepiej będzie jeśli sam włączy się do walki...jednak na odległość. Za pomocą telepatii przetransportował bicz z hakiem bliżej ożywieńca żeby wspierać go w walce. Sztylet zostawił blisko siebie by się bronić, nie zamierzał na razie tworzyć tarczy. Na koniec wydał jeden rozkaz do zombie:

- Skoncentruj się na szybkości ciosów a nie na ich sile, postaraj się sprawić żeby miały jak najmniej miejsca do manewrów, uważaj na inne żeby nie zaatakowały cię z zaskoczenia

 

Jednorożec wiedział że szybkie wymachiwanie wielkim mieczem może być trudno, jednak wiedział również że wojownik będzie się starał atakować jak najszybciej nawet jeśli siła ataku wtedy zmaleje

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stałek lekko zdezorientowany zaistniałą sytuacją. Cały czas była przy mnie Clover. Czułem jej ciało a potem doszła jeszcze ta klaczka. Chciałbym ją przytulić i powiedzieć że wszystko będzie dobrze... . Leciutko ją przytuliłem by wiedziała że nie jest sama. Muszę ją dalej chronić. Nie mogę pozwolić by powtórzyła się sytuacja sprzed chwili. Nadal jestem gotów osłonić ją własnym ciałem. Interwencja towarzyszy nieco powstrzymała te stworzenia, lecz zapewne niedługo znowu zaatakują. Spróbowałem utworzyć wokuł nas tarczę by te złe moce nie mogły się do nas dostać. W razie ich ataku mogę zawsze użyć magii by zaatakować to coś. W tym wypadku magia światła będzie najodpowiedniejsza.

- Nie bójcie się. Obronię was. - W moich oczach można było zobaczyć determinację. Nie pozwolę ich skrzywdzić. Dopiero teraz zauważyłem w okół Clover dziwną poświatę. Co się dzieje...

Edytowano przez Sajback Gray Fox
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Terg szybko natarł na przeciwnika. Jego miecz zagłębił się w ciało stworzone z cienia. Kilka szybkich cięć rozpłatało dym. Ostrze oziębiało się z każdą chwilą, natomiast duch ponownie zakłębił się i wycofał odlatując. Ran nie było widać, jednak ucieczka mówiła sama za siebie. Zjawa wykrzywiła twarz w wyrazie złości, oświetlana przez słabnące światło Harmonica.

 

Clover bała się nadchodzącego zła. Czuła moc potworów i chciała je trzymać jak najdalej od siebie. Jej dobre i czyste serce przejęło kontrolę nad jej magią. Energia zaczęła emanować z jej rogu w postaci białego, czystego światła. Wraz z nim przychodziła nadzieja, gdy jasne promienie ogarniały okolicę. Blask wzmacniał się z każdą sekundą. Łagodnie rozchodził się na towarzyszy klaczy. Przytulona przez Onyskisa Snow Flower przestała płakać i jakby zachwyciła się pięknem czystego światła. Gdy te zaczęło oblewać potwory, ich twarze ponownie wykrzywiły się w obrzydliwym grymasie. Krawędzie zjaw strzępiły się i wypalały. Na to tylko czekali wojownicy. Potężny podwładny Corpsa wziął zamach swym ogromnym mieczem. Czarna stal ostrza zabłysnęła spokojnie w świetle Clover, po czym broń ruszyła nabierając prędkości ku skulonej zjawie. Cios zmiażdżył cienia, który zafalował i rozpadł się na małe kawałki. Nieumarły odwrócił się w stronę pozostałych wrogów i zaczął brać kolejny zamach.

 

Sam Corpse orientując się w sytuacji przekierował swój bat na pozostałe duchy. Szybkie strzały bata zdzierały powłokę mroku z czarnych postaci, które stały oszołomione blaskiem. Onyksis skończył inkantować czar bariery ochronnej. Szara sfera ponownie rozszerzyła się, tym razem uderzając wręcz w cienie. Odepchnęła je w tył i przewróciła. Sam czarodziej stał dumnie przy emanującej światłością Clover z trzema kopytami twardo na ziemi, a czwartym przytulającym Snow Flower.

 

Same cienie powoli zaczęły wychodzić z blasku i chować się w mrok. Ich fioletowe oczy błyszczały teraz stosunkowo w jednym miejscu. Ponownie powiał lodowaty wiatr, choć zdawał opływać tarczę Onyksisa, a dzięki światłu bijącemu od Clover wicher nie dotykał psychiki kucy.

 

W oddali pośród mroków nocy na jedno ze wzgórz, na tej równinie wszedł biały ogier, którego czarna grzywa tonęła na tle ciemnego nieba. Jego błękitne, jakby oddalone od rzeczywistości oczy omiotły okolicę. Ukazała się im grupa wędrowców walczących z pięcioma cieniami. Każda ze zjaw była całkowicie czarna i jakby zrobiona z dymu. Głowę miały zgarbioną i wystawioną przed tułowiem. Widać na niej było tylko dwa, emanujące złowrogim światłem, oczy. Długie ręce kończyły się ostrymi szponami, na dół bestii ginął w chmurze czarnych oparów. Drużyna otoczona była teraz magiczną barierą, a od jednej klaczy biła przyjemna, białą poświata, rozjaśniająca noc. Obok klacz stał szary ogier z czarno białą grzywa o niebieskich oczach. Jego róg emanował mocą, a u jego kopyt leżała skulona inna klacz. Jej śnieżno biała sierść stapiała się teraz ze światłem emanującym od drugiej klaczy, a niebieska grzywa w ciemna pasy, zasłaniała ją, tak że przypominała kłębek. Bardziej z przodu stały natomiast dwa ogiery. Jeden z nich ubrany w płaszcz, który miał go maskować odpędził jednego z cieni serią uderzeń mieczem, drugi  natomiast o szarej maści i czarnej, lekko siwej grzywie smagał zjawy batem. Jednak najbardziej rzucał się w oczy potężny wojownik stojący na dwóch nogach. Był to kuc odziany w zbroję płytową o czerwonych deseniach pokrytą kośćmi i czaszkami. Hełm przypominał głowę smoka, a w kopytach dzierżył on potężny miecz dwuręczny zrobiony z czarnej, błyszczącej stali, który złowrogo furkotał w powietrzu zataczając ogromne okręgi. Przy błyszczącej klaczy stał nieruchomo jeszcze jednen ogier. Wydawał się nietoperzo kucem, gdyż jego skrzydła zawierały błonę. Starlight Weeping po spojrzeniu na okolicę trochę otrzeźwiał. Wreszcie zobaczył żywe istoty, należące do jego dawnego świata. Na pewno wrócił do domu. Mógł teraz odetchnąć świeżym powietrzem. Jednak czas gonił, a u podnóży łagodnego wzgórza, na którym stał toczyła się teraz zacięta walka.

 

- Powitajcie w sesji nowego uczestnika - Thorona95 i jego postać Starlight Weepinga. Życzymy mu wszyscy miłej zabawy :pinkie:        

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogarnęło mnie białe jasne światło, wokół wszystko i wszystkie kucyki zniknęły. Czułam jak ta moc wypełnia moje ciało, do końca nie byłam pewna czy to moja moc, czy ktoś mi pomaga, jeśli to moja moc to wciąż do końca jej nie odkryłam. Jednak w takiej sytuacji co ja mogę innego zrobić, czyżby moja podświadomość broniła innych i samą siebie przed nieznanym złem. Przyjemne ciepło rozchodziło się w moim ciele jak i po za nim, nie czułam żadnego strachu pozwoliłam by moc owładnęła mnie by chronić słabszych i pokonać zło. Nie myślałam już o tym co dzieje się na zewnątrz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biały jednorożec o czarnej grzywie, błękitnych oczach i przydługim jak na jego wzrost rogu, zająwszy miejsce na wzgórzu rozejrzał się po okolicy. Niemal wszystko w niej było normalne, podłoże było ziemią, która pokryta była zieloną trawą o intensywnym zapachu, a gdzie nie gdzie pomimo wszechobecnego mroku dało się dojrzeć kolorowy kwiat, lub ich zbiorowisko, lub jakąkolwiek inną roślinność. Niebo było granatowe, pokryte gwiazdami, pośród których wisiał nad nim symbol i strażnik pory nocnej, Księżyc. Powietrze było świeże i wypełnione przyjemnym zapachem otaczającej go przyrody. Już samo to wyraźnie mówiło mu, że jest w swoim świecie. A gdyby jednak wciąż w to wątpił, to w oddali znajdowała się niewielka grupa kucyków z krwi i kości, która definitywnie trzymała się w jednym kawałku dzięki wypełniającej ich energii życiowej, a nie wszechobecnej w powietrzu nekromantycznej magii. Widok niemal jak z obrazka i zapewne niezmiernie ucieszyłby Starlighta, gdyby nie fakt, że drużyna znajdująca się kawałek od wzniesienia znajdowała się właśnie w trakcie walki z niezbyt miłymi dla oka Cieniami.

"Czy jest jakiekolwiek miejsce, gdzie nie byłoby tych przeklętych abominacji? Gdzie nie pójdę, tam zawsze znajdzie się jakiś przeklęty cień, który sieje zamieszanie." - przeszło mu przez myśl, kiedy dokładniej przyjrzał się przeciwnikom przedstawicieli swego gatunku. Nie były to najbrzydsze istoty które ukazały się jego oczom, nie znaczy to jednak, że nie czuł obrzydzenia. A chęć oszczędzenia sobie dalszego widzenia tych stworzeń nie była jedynym powodem, dla którego chciał pomóc walczącym kucykom. Chciał to zrobić chociażby dlatego, że miał poczucie takiego obowiązku, oraz miał nadzieję, że uda mu się dowiedzieć gdzie jest, a może nawet zabrać się z jakąś grupą i dowiedzieć się co nieco o wydarzeniach z okresu jego "nieobecności". Nie był jednak do końca pewny, jak się do tej pomocy zabrać. Był jedynie pewny, że najlepiej byłoby zaatakować z zaskoczenia w taki sposób, aby nie zagrozić tym, którym chciał pomóc. W teorii wystarczyłoby, aby po prostu użył światła, osłabiłoby to oponentów i nie zadało ran kucykom. Był z tym tylko jeden problem, którego właśnie Starlight stał się ofiarom. Silne oświetlenie, którego używała grupa odstraszało cienie, ale jednocześnie oślepiało nieco jego samego, utrudniając mu działania.

- Rzecz, z której nie zdaje sobie sprawy większość kucyków: Światło jest ostrzem równie obusiecznym co najgłębsza ciemność. A naprawdę nie zaszkodziłoby gdyby się trochę opanowali. - powiedział cicho do samego siebie, zirytowany potrzebą niemałego wysilenia się w celu dokładnego przyjrzenia się sytuacji. Zwrócił przy tym uwagę na jeszcze jeden szczegół, lodowate powiewy powietrza. Sama noc nie była jakoś szczególnie chłodna, a już na pewno nie tak, aby mrozić go przez ubranie. A to nie była pora na tak zimny wiatr. - No tak, istoty tego pokroju rzadko używają samego mroku. Zazwyczaj towarzyszy temu chłód, a niekiedy terror psychiczny. - jednorożec wiedział, że przypomnienie sobie tych rzeczy było bardzo ważne. Przeciwnik mógł próbować zaatakować jego umysł i pomimo tego, że w tej kwestii nigdy nie opuszcza gardy, to nie szkodziło być bardziej przygotowanym na tego typu atak. A skoro cienie mogły wykorzystać zimno, to wiedział już, czego najlepiej użyć.

"Ogień będzie tu dobrym rozwiązaniem. Nie tylko daje światło, ale również będzie w stanie zrobić coś z tym zimnem. Tylko muszę dobrze celować." - był to już zalążek jakiegoś planu, nawet jeśli całość jego wykonania jest prosta tylko w teorii. Ale lepszego nie miał, ani nie był w stanie go wymyślić. Ruszył się więc w końcu ze swego wzniesienia, starając się magicznie maskować swą obecność, aby móc podejść możliwie jak najbliżej do przeciwnika, oraz doprowadzić do małego... no może troszkę większego wybuchu. Nie miał jednak zamiaru rzucać kul ognia, bo wszelkie pociski za łatwo mogłyby zostać skierowane w tych, którym chciał pomóc.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Po krótkiej pojedynku Terg lekko się wycofał gdyż nie otrzymał zadowalającego wyniku.Był zły na siebie że nie wyeliminował swojego przeciwnika w tych kilku atakach.Gdy się cofnął wbił miecz obok swojego kopyta i zaczął bez uczuciowo wyjmować łuk dzięki któremu może uda się mu któregoś ze stworów ubić.Mimo wszystko lepiej władał łukiem niż mieczem.Miał nadzieję że wrogowie nie będą wstanie unikać strzał z taką łatwością jak wolniejszych od nich ataków mieczem.Czekał aż przeciwnicy wyjdą na światło by móc wbić im te strzały prosto między oczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starlight bał się wykorzystywać magii do skradania, gdyż stworzenia mroku często wyczuwały czary. Postanowił więc skorzystać z osłony nocy, by podejść jak najbliżej wroga. Przemieszczał się z wolna przez gęste zarośla. Widział jak kopuła światła jaśnieje co raz mocniej. Clover całkowicie poddała się mocy, która nią owionęła. Pod kopułą blasku trwała dalej sfera Onyksisa. Wypadła z niej pierwsza strzała Terga, który dobył łuku refleksyjnego, napiął go aż drewno lekko zaskrzypiało, po czym płynnym ruchem wypuścił pocisk. Trafił prosto w jednego z cieni. Ten nie zdążył uniknąć i posmakował stali, która wbiwszy się w jego korpus, sprawiła, że cały zafalował, po czym rozsypał się na kawałki. 

 

Clover poczuła, że w jej sferę światła wdziera się mrok. Do jej duszy dostawały się jakieś mroczne głosy, których nie rozumiała, lecz nie wróżyły dobrze. Blask zaczął blednąć i przygasać, tracąc moc, a cienie mimo strat zaczęły się zbliżać.

 

Starlight był już blisko, przekradł się zboczem góry i obszedł bokiem krąg światła. Przyczaił się w kępie krzaków, po czym rozpoczął inkantację magicznego wybuchu ognia. Musiał zrobić to szybko, gdyż bał się wykrycia magii przez te złe stworzenia. Jego rób zjaśniał blaskiem. Mag przez sekundę zbierał moc, po czym nakierował ją pomiędzy świecące oczy przeciwników. Momentalnie z ziemi buchnęło parę iskier. Rozeszła się mała fala ognia, a później nastąpiła eksplozja. Mrok został rozproszony na chwilę, gdy ściana płomieni rozeszła się po okręgu. Starlight poczuł silną wolę przeciwników, która broniła ich znacząco przed magiczną mocą. Albo oni byli na tyle silny, albo... on osłabł znacząco w tej dziwnej krainie. Na kilku upiorach płomienie zatrzymały się i zmieniwszy kolor na fioletowy, zniknęły wypalając się w powietrzu. Dwa jednak nie dały rady tego uczynić. Ogarnęła je pożoga. Te z sykiem, zaczęły się wić jeden rozpadł się, a drugi zaczął nerwowo rozglądać się po okolicy. Dojrzał błysk błękitnych oczu Starlighta w krzakach. Zmienił się w chmurę dymu i podleciał do niego, dalej płonąć, co sprawiało mu najwyraźniej ogromny ból i z całą zawziętością zamachnął się na ogiera. Potężna łapa o szponach bestii ruszyła nieubłaganie ku szyi kuca. Jednak mag zachował zimną krew i szybko odskoczył w bok, tak, że cios jedynie drasnął jego skórę, o dziwo nie pozostawiając żadnej rany , a jedynie sprawiając ból i rozdzierając ubranie. Eksplozja ognia dobiegła końca, jednak okoliczna trawa zajęła się płomieniami. Członkowie drużyny to wykorzystali. Wielki nieumarły rycerz wpadł w pełnym biegu na jedną zjawę, potężnie wymachując swym mieczem. Cios trafił potwora w ręce odcinając je. Zaraz odrosły mu nowe z cienia, ale skupione jeszcze na odpieraniu ognia mroczne istoty nie miały czasu na kontratak. Z obrębu światła błysnął zakrzywiony hak na końcu bicza Corpsa. Pędził prosto na innego wroga, ten jednak zdołał uniknąć ciosu. Widząc, że jest sam nieumarły wojownik wycofał się w sferę światła, która ponownie rozbłysła mocniej, gdyż głosy w duszy Clover ucichły w trakcie wybuchu ognia.    

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...