Skocz do zawartości

Po pierwsze: nie szkodzić [Oneshot][Slice of Life]


Recommended Posts

Ta... bester i jego nowy FF. O czym tym razem?

 

Naszło mnie na małe przemyślenia w pewnej dziedzinie, wrócił bardzo dawny pomysł na całe opowiadanie, ale, że tworzę jeden projekt, w planach jest kolejny a skończy muszę jeszcze inny, postanowiłem zredukować swój pomysł do tego krótkiego opowiadania i do przemyśleń. Więc, co byście rozbili na miejscu głównego bohatera? Postąpili tak jak on? Czy przeciwnie? FF opowiada krótką historię z życia pewnego lekarza, którego jedna decyzja może zaważyć na czyimś losie.

 

 

Po pierwsze: nie szkodzić

 

 

A tutaj tekst przeczytany przez miśka :fluttershy5:  :

 

I kilka pytań, na które chciałbym, byście w miarę możliwości odpowiedzieli. Po lekturze, oczywiście:

Czy Heartswan nadal może nazywać siebie lekarzem?

Odrzućmy fakt, że jego zdolności i wiedza zostają, skupmy się na mocy tego słowa.

 

Czy powinien zostać skazany?

 

Jak wy byście postąpili?

 

I jeszcze coś:

Zagadnienia związane z przeszczepami są tutaj potraktowane BARDZO skrótowo. Opowiadanie nie może być żadnym wzorem do zdobywania wiedzy na ten temat. Sama zgodność grup krwi nie wystarcza do stwierdzenia, czy dany organ może być przeszczepiony od dawcy do biorcy. Wymagane są jeszcze rozliczne testy na chociażby HIV czy inne choroby, a także testy zgodności tkankowej. Trwa to trochę dłużej niż w moim FF. Po odpowiednia wiedzę odsyłam do książek. Wystarczy nawet podręcznik z immunologii, zagadnienia związane z przeszczepami i testami HLA.

Edytowano przez Draques
  • +1 8
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak mówiłem, opowiadanie jest naprawdę dobre, skłaniające do przemyśleń. Dla ogółu powiem, że warto przeczytać i zastanowić się nad pytaniami ze spoilera.

No tak, jeszcze ocena punktowa... Hm... Niech będzie bardzo mocne 8,5/10 :rd4:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm nie wiem czy to przypadek ale każdy fanfiki bestera zawsze mi sie chorelnie dobrze czyta,a ten tutaj konkretny nieodbiega od innych. Fanfic dośc poważny, opowiada historie lekarza Heartswana i jego decyzji, z lekką ilościa zagadnień medycznych. Strona techniczna jest w porządku, na swój poziom nie wykryłem żadnych większych błedów i braku przecinków
Zaś do podanych pytań w spoilerze... Tutaj można filozofować nad istotą mniejszego zła lub większego dobra ale podam odpowiedzi według własnego zdania.


1. Heartswan dokonał wyboru żeby pozbawić życia kucyka, który łamał prawo i unikał kary co teoretycznie przysłużyło sie społeczeństwu, ale według etyky lekarskiej nie jest już lekarzem  bo złamał zasady i zabił pacjenta z premedytacją

2. Powinien zostać skazany, bo mimo wszystko popełnił zbrodnie i zabił
3. Hmmm... Na chwilą obecną nie wiem i nie znam odpowiedzi na te pytanie

A ocena ogólna... Dam mocne 8/10 bo troche krótki ale mimo wszystko fanfic godny przeczytania i polecenia

Edytowano przez GreySherman
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytane...

Jak już wcześniej wspomniał Foley - skłania do przemyśleń.

Przy jednej scenie się uśmiechnąłem, przy innej wzruszyłem... Co to oznacza?

To oznacza, że tekst jest dobrze napisany. BA! Bardzo dobrze. Zawarte są w nim uczucia, co nie jest dziś często spotykane.

Dlatego z czystym sercem mogę polecić każdemu to opowiadanie.

To tyle ode mnie.

Have a Nice Day!

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowiadania jest dobre. Nieco przewidywalne, ale mimo to dobre. Czyta się przyjemnie i szybko.

 

Co zaś do pytań:

 

 

1. Nie może. Złamał składaną przysięgę w najbardziej jaskrawy sposób, więc nie ma prawa nazywać się lekarzem.

2. Za popełnienie morderstwa z premedytacją? Oczywiście, że tak.

3. Ratowałbym życie. W tym wypadku lekarz wziął na siebie rolę sądu, sędziego i kata w jednym - a to poważny i tragiczny błąd. Niestety na tym by się zapewne nie skończyło i tylko kwestią czasu byłoby "wybieranie" tych, którzy mają żyć dalej, a którzy mają umrzeć. Nie wspominając o tym, że przy opisanym bandziorze, prędzej czy później dostałby się w ręce systemu i tenże system by go zmiażdżył. Nawet jeżeli wcześniej się wymykał. To tylko kwestia czasu, szczególnie, że było wiadomo jakie z niego ziółko.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe i zmuszające do refleksji...

1. Zdecydowanie nie może siebie nazwać lekarzem, złamał zbyt dużo zasad.

2. Powinien zostać ukarany.
3. Mimo tego, co napisałem powyżej, to chyba... bym postąpił tak samo.

Edytowano przez plx
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robi wrażenie! Naprawdę świetny tekst! :yay: Daje do myślenia. Dylemat moralny... Jak często spotyka się z nim lekarz - chirurg - w swojej pracy...? Czy zawsze trzyma się schematów i ustalonych zasad?

 

Między innymi dlatego nigdy nie myślałem o kierunki lekarskim. :ming:

 

1. Nie, nie może. Złamał warunki Przyrzeczenia Lekarskiego. FORMALNIE nie może nazywać siebie lekarzem.

2. Intencje miał pozytywne, ale wypełniał je w sposób nieprzystający lekarzowi. Powinien stanąć w obronie życia aktualnego pacjenta, a on w pełni świadomie mu je odebrał. Staje się w tym momencie katem, mordercą... Czy powinien zostać skazany? Najpierw powinien mieć prawo do sprawiedliwego procesu.

3. ... Dobre pytanie. W tym momencie nie wiem jak bym postąpił na jego miejscu. Lekarz w każdym razie nie powinien "bawić się" w pana życia i śmierci. Trzeba mieć jednak świadomość, że chirurg MA możliwość, by pacjenta zabić, okaleczyć lub zadać długotrwały ból na setki różnych sposobów...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

No więc tak... Zacznijmy od tego, że Fic jest dobry, a nawet bardzo. Podobają mi się szczegółowe opisy przypadków medycznych, choć mogłyby być odrobinę powiększone o kilka zagadnień. Zabrakło mi tutaj przedstawienia operacji tego bandyty, no ale... Przejdźmy już do pytań.

1. Nie może. Lekarz powinien pomóc każdemu bez względu na wszystko. No a on tak nie zrobił.

2. Ja widzę dwie możliwości: ktoś komuś przekaże "kilka" bitów (niekoniecznie za wiedzą Marcusa) i sprawa zostanie umorzona ze względu na brak dowodów... Albo Marcus zostanie skazany. Ale nie, wasze złudzenia, że zostanie mordercą. Zostanie jedynie oskarżony o błąd w sztuce i prawo do wykonywania zawodu zostanie mu zostane za rok lub dwa... No a potem powróci. Jako bohater. Zadziwia mnie wasz pesymizm - skoro wymiar sprawiedliwości nie potrafił sobie poradzić z wielokrotnie łapanym gwałcicielem, mimo wielu dowodom świadczącym o jego winie, to czy poradziłby sobie z lekarzem, którego pacjenta nie udało się uratować? Poza tym, jestem pewien, że nasz bohater kiedyś uratował kuzynkę sędziego...

3. Szczerze? Nie wiem. W sumie, na początku starałem się pochwalić jego zachowanie, ale... Czy nie obleciałby mnie strach? Czy jednak nie zacząłbym współczuć temu czerwonemu ogierowi? Nie można odpowiedzieć na to pytanie, gdy nigdy nie stało się przed takim wyborem.

Ogólnie mówiąc - FF skłonił mnie do refleksji. Czyli spełnił swoje zadanie w 100%. Ale jestem nienasycony tym, chcę historii z happy endem... A może to właśnie plus tego opowiadania, że zostawia pole do popisu wyobraźni czytelnika? Moja ocena to 9/10. Czas na przeczytanie Fica uważam za dobrze rozdysponowane 10 minut.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Każdy komentarz to autora święto", co?

 

Dokładnie :D

Każdy komentarza to dla mnie informacja, że ktoś przeczytał mój tekst, nad którym spędziłem trochę czasu tworząc go. Ponadto, komentarze, co się podobało/co się nie podobało, wiem co poprawić, albo co doszlifować by było jeszcze lepsze w przyszłości.

 

Nawet jeśli ktoś już napisał to co ktoś inny chce napisać, niech pisze! :yay:

 

Ponadto, cieszę się, że nawet tak krótki tekst może się podobać. Udało mi się napisać coś, co da się lubić :yay:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i poczytałem sobie. Nie wiem, czemu jakoś sie wzbraniałem przed tym tekstem. Cóż, czytało się lekko i przyjemnie, niewielkie błędy w tekście zaznaczyłem w komentarzach. 

A i powiem, że widząc ten tekst, miałem przez oczami jeden z odcinków House'a. 

 

A co do pytań.

 

1. Jak powiedzieli wszyscy powyżej, nie może. Złamał etykę; choć czasem jest ciężko, to nie od niego zależy kto przeżyje, a kto nie.

2. Z jednej strony powinien, bo przecież popełnił morderstwo z premedytacją, z drugiej... sprawił, że świat stał się nieco bezpieczniejszy, bo pozbawił życia zwyrodnialca, który wręcz kpił z wymiaru sprawiedliwości i był wręcz przekonany, że i tym razem wszystko ujdzie mu na sucho. No ale, sąd sądem, sprawiedliwość sprawiedliwością. Z pewnością gdyby rozniosła się wieść, co takiego zrobił, od razu okazałoby się, że nie ma na byłego doktora żadnych dowodów, co najwyżej wspomniany już "błąd w sztuce lekarskiej".

3. Szczerze, nie potrafiłbym odpowiedzieć na to pytanie. Niby to nie mnie decydować o życiu i śmierci, ale widząc kogoś takiego na moim stole i wiedząc, że mogę go skrzywdzić, by on nie skrzywdził już nikogo... Nie wiem czy przekroczyłbym tę granicę bez odwrotu, czy też nie...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...
  • 1 year later...
  • 3 weeks later...

Przeczytane. To bardzo dobre opowiadanie, choć zabrakło prereadingu i korekty. Ma swój klimat i składnia do refleksji, a problem w pewien sposób jest mi dość bliski.

 

Co do pytań:

 

1. Może. On nie odebrał życia, tylko zniszczył śmiecia, a to spora różnica. Ktoś kto gwałci i niszczy życie innym nie zasługuje na własne.

2. Cóż... Raczej kombibowałabym jak z tego wybrnąć. "Kopytko mi się omsknęło! To był wypadek!".

3. Podobnie, ale inaczej. Ja bym zrobiła to tak, by nie zauważyli, że coś nie gra, tylko by łyknęli jak młode pelikany. Nietrudno komuś z wiedzą odpowiednio ucharakteryzować taką rzecz.

 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fanfik dobry, jednak trochę zbyt bezpośrednio wali w twarz problemem etycznym. Bardzo szanuję skłaniającą do refleksji literaturę, ale mógłby być napisany odrobinę delikatniej. Chociaż w sumie to takie narzekania. Język dobry, nic do niego nie mam.  Powstrzymam się od oceny liczbowej.

 

1. Jak dla mnie to on może nazywać siebie nawet Napoleonem. Semantyka.

2. Tak, był cholernym lekarzem. Nie wywiązał się ze swoich obowiązków. Oczywiście nie oznacza to, że zrobił coś bezdyskusyjnie złego.

3. Prawdopodobnie tak samo. Na przekór błędom poznawczym.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Bezpośrednie, choć ciężkie pytanie zawinięte w kucyki. Czyta się gładko i nic od strony technicznej ani stylistycznej nie rozprasza czytelnika. Krótki i dosadny, nie przesadnie filozoficzny, ale ładny przykład na to, że leczenie i moralność nie zawsze żyją w zgodzie. Ogólnie dobry.

1. Nie. Bycie lekarzem, przynajmniej w idealnym przypadku, to więcej niż wiedza i umiejętności.


Wybór, przed którym stanął, był niejednoznaczny i niewdzięczny dla niego, ale powinien był go
podjąć ostatecznie jako lekarz.
2. Tak. Złamał prawo, a jego osobiste poglądy na sprawę nie umniejszają jego winy. Niezależnie
jak bardzo jego czyn wydaje się z początku słuszny, ostatecznie sprowadza się do odebrania życia

na podstawie swojej tylko opinii i decyzji.

3. Mam szczerą nadzieję, że kiedyś będę miał na tyle grubą skórę, stalowe nerwy i chłodny umysł,

aby nie nachodziła mnie chęć zrobienia tego, co on.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Fanfik bardzo dobry. Świetnie napisany, aczkolwiek tak jak wspomniał Mordoklapow, "zbyt bezpośrednio wali w twarz problemem etycznym". Na początku trochę mi też przeszkadzało przedstawienie głównego bohatera jako egocentrycznego geniusza z kompleksem Boga, ale w perspektywie całego tekstu, to bardzo do niego pasje oraz wzbogaca przesłanie fanfika w bardzo ważne elementy i za to właśnie daję od siebie największy plus.

Nie byłbym jednak sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepił :P

Zawsze przychodził do swoich pacjentów po operacji. Odwiedzał ich codziennie aż do dnia wypisania.

A przypadkiem nie płacą mu za to?

A co do odpowiedzi na pytania:

1. Tak. Tytuł zawodowy zostaje, że tak powiem, na zawsze. Co innego prawo do jego wykonywania, które powinien stracić. Jeżeli chodzi o bardziej górnolotne pojmowanie słowa "lekarz", moje zdanie jest wyrażone w dwóch pozostałych odpowiedziach

2. Tak.

3. Nie wiem na pewno i pewnie nie będę nigdy wiedział, chyba że życie postawi mnie w kiedyś w podobnej sytuacji, ale myślę, że zachowałbym się zgodnie z prawem i zasadami etyki.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Uważam, że ten tytuł jest jednym z najlepszych oneshotów, jakie do tej pory zaserwował nam autor. Pomimo prostej struktury, niewielkich gabarytów oraz kilku uchybień, które zostały swego czasu zaznaczone, jest to historia mocna, skłaniająca do przemyśleń, wielowymiarowa. Mając na uwagę zawartość pierwszego posta oraz zadane przez autora pytania, mam wątpliwości, czy chciał dokładnie zarysować doktora jako postać tragiczną, czy też przedstawić go jako postać negatywną, kierowaną przez (w pewnym sensie) szlachetne pobudki. Zresztą, w tekście możemy znaleźć wskazówki prowadzące zarówno do jednej wersji (wspomnienia kucyków, którym uratował życie, nagrody, wyróżnienia, prestiż), jak i drugiej (świadome powątpiewanie w etykę lekarską). Ja obstawiam, że miało to na celu lepsze zaprezentowanie jego osoby jako postaci tragicznej, zmuszonej dokonać wyboru, co z uwagi na jego osobiste przekonania, nagłą sytuację oraz różne okoliczności, okazało się zadaniem trudnym i z góry skazanym na porażkę.

 

Znamy oficjalny przebieg wydarzeń. Tę kwestię zawrę z moich odpowiedziach. Chciałbym teraz zastanowić się nad tym, co by było, gdyby jednak uratował gwałciciela. Po pierwsze, nie ma gwarancji, że wystarczająco szybko zostanie znaleziony odpowiedni dawca. Tak samo, nie ma gwarancji, że gwałciciel tym razem zostanie skazany, a jeśli nie, z całą pewnością będzie dalej będzie wyrządzać niewinnym krzywdę i jeśli wymiar sprawiedliwości się nim należycie nie zajmie, w końcu zrobi to ktoś inny. Czyli, najpewniej, i tak zostałby „odstrzelony”.

 

Czyżby doktor wybrał zatem mniejsze zło? Popełnił mniejsze zło, by uratować kucyki przed większym złem?

 

Ogólnie, rozterki i dylematy moralne, sytuacje bez wyjścia, czy też możliwe do rozpatrywania na wielu płaszczyznach decyzje bohaterów nie są niczym nowym, lecz w „Po pierwsze: nie szkodzić”,  wszystko zostało zrealizowane tak dobrze, płynnie i wyczerpująco zarazem, że naprawdę, trudno się nadziwić, jak autorowi udało się to zmieścić w zaledwie pięciu stronach i faktycznie potrząsnąć czytelnikiem. Jasne, że niebagatelną rolę w tym efekcie odegrały postawione czytelnikom pytania, ale jestem przekonany, że i bez nich poważnie zastanowiłbym się nad tymi kwestiami. Serio, czuję się fanem tego opowiadania, ale! Żeby nie lać na prawo i lewo miodem, przejdę do jednej rzeczy, której może nie postrzegam jako minusa, ale z całą pewnością nieco mi zmąciła lekturę.

 

Mam wątpliwości co do fragmentu poświęconego poprzedniemu ordynatorowi. Temu, który bardzo przeżywał stratę swych dwóch pacjentów. Czy aby na pewno czas teraźniejszy jest tam na miejscu? Czy całość nie powinna być napisana w czasie przeszłym?

 

 

Spoiler

"Nie jest cudotwórcą, mimo swojej potężnej magii leczącej nawet on nie jest w stanie zatrzymać ostrza kostuchy."

 

 

Tak czy inaczej, mamy tu ładny, choć subtelny kontrast. Postać lekarza idealnego, wiecznie i głęboko rozpaczającego nad każdą porażką, wersus ktoś, kto ma zadatki na jego następcę, ale ulega pokusie. Poczucie panowania nad życiem pacjentów bierze górę i zaczyna bawić się w boga, choć, jak mniemam, do końca wierzy w słuszność sprawy i to, że staje się zły tylko po to, by pokonać większe zło.

 

Naprawdę, bardzo dobrze napisana (choć nie bez zarzutów), bardzo dokładnie przemyślana historia, ukazująca bardzo częsty dylemat moralny w wielowymiarowy sposób, na zaledwie kilku stronach. Biorąc pod uwagę datę premiery fanfika, do dnia dzisiejszego zachowuje on aktualność, nadal warto go czytać i regularnie do niego wracać. Tego swego rodzaju klasyka mogę polecić każdemu. Choć nie uświadczy się tu klimatu typowego dla serialu (kolory, przyjaźń, dobroć, ckliwość), a coś znacznie bliższego naszej, ludzkiej rzeczywistości, to jednak warto zatrzymać się przy tym tytule na dłużej. W każdym razie, ja na pewno o nim nie zapomnę, doskonała robota.

 

A teraz pora na moje odpowiedzi na pytania.

 

 

Spoiler

1. Ośmielę się stwierdzić, że to jest najtrudniejsze z pytań. Historia jest w tym sensie wielowymiarowa i udzielenie jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie jest możliwe, gdyż ono również jest wielowymiarowe. Jeśli chodzi o czyn gwałtu, mam na ten temat bardzo podobne zdanie co Cahan. Od siebie dodam, że jest to dla mnie zbrodnia tak obrzydliwa, że z pełną odpowiedzialnością mówię, że ani trochę nie żałuję, że doktor postąpił tak, a nie inaczej, a nawet się ucieszyłem. Uważam, że sprawę należy rozpatrzeć dwojako:

Z punktu widzenia etyki lekarskiej, oczywiście nie może siebie nazywać lekarzem. Złamał przysięgę. Nie stanął po stronie życia, odebrał je. Co prawda by ratować inne, co od czasu do czasu w tym zawodzie się zdarza, ale to nie była sytuacja taka, że zdecydował kto ma otrzymać przeszczep, bo organ już był, tylko osobiście zdecydował, że teraz temu zabierze (czyli, zabije go), by za moment dać komuś innemu (i tego kogoś uratować).

Ale! Z punktu widzenia zupełnie prostego kucyka, który mija go na co dzień, który jeszcze nie tak dawno temu mijał na co dzień również gwałciciela, który ma jakiekolwiek pojęcie (ale niekoniecznie), a także również z mojego punktu widzenia, jak najbardziej może się nazywać lekarzem. Dlatego, że nie tylko wyleczył potrzebującą, niewinną klacz, ale również, w pewnym sensie, wyleczył lokalną społeczność. Wyrwał chwast, który unikał sprawiedliwości o wiele za długo. W tym sensie, może nazywać się lekarzem. Również ta opcja jest mi dużo bliższa, gdyż, jak wspomniałem, dla mnie gwałt jest jednym z najbardziej obrzydliwych krzywd, jakie można wyrządzić innym i, nie boję się tego powiedzieć, należało mu się.

Ale czy postąpiłbym podobnie, gdybym był na miejscu doktora? Nie. Ale o tym później.

Albo rozpatrzmy to w trojaki sposób! Z punktu widzenia prawa, on jest mordercą. Wykorzystał swoją wiedzę i stanowisko, by popełnić zbrodnię. Jego ofiara była przestępcą, ale przecież to nie zmienia faktu, że odebrał mu życie. Poza tym, jeżeli ktoś uznaje gwałt i morderstwo za równe, to być może życzy doktorowi tego samego, albo dożywotniego więzienia. I na co dywagacje, czy może się nazywać lekarzem, czy nie? I tak jest przestępcą.

2. Czy powinien zostać skazany? Tak. Jak już pisałem, może nazywać się lekarzem w tym rozumieniu, o którym wspomniałem, ale to nie znaczy, że nie powinien ponieść kary. Czy wszystko powyższe może zostać potraktowane jako okoliczności łagodzące? Być może.

3. No jak myślicie, co by na tym miejscu zrobił fan “Piły”? :] Oczywiście, zrobiłbym wszystko, aby gwałciciela uratować. Potem poczekałbym na odpowiedni moment, przywdział świński pyszczek i jeszcze tej samej nocy, rozpoczęłaby się nowa gra.

Bonus: Opowiadanie ma jedno zakończenie i mimo tego, co zostało napisane powyżej, być może doktorka również widziałbym w jakiejś gierce, gdybym nie był na jego miejscu, ale miałbym wpływ na jego decyzje.

Wybaczcie, musiałem.

 

 

 

Dziękuję za to opowiadanie.

 

Pozdrawiam!

Edytowano przez Hoffman
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci, Hoffman, za tak rozbudowany komentarz do tegoż krótkiego tekstu. Nie spodziewałem się, że fik ten zostanie odkopany, naprawdę.

 

Cóż, nie odpowiem teraz, jak planowałem przedstawić głównego bohatera te dwa lata temu, czas robi swoje i nie pamiętam jaki miałem wtedy zamysł. Kojarzę jedynie, że głównym powodem do napisania tego opowiadani była chęć zadania tych pytań właśnie w formie opowiadania. Więc przedstawiłem zaistniałą sytuację w takiej formie w jakiej jest obecnie. Prawdopodobnie nie skupiałem się, na ukierunkowaniu wizerunku doktora, po prostu, napisałem to tak, by końcowy efekt był dla mnie zadowalający.

 

Podobne przemyślenia dają liczne pomysły i perspektywy pisania opowiadań w podobnym tonie i tematyce, kwestia podejść do tego z rozwagą. Może kiedyś szarpnę się na inny fik tego typu, póki co nic nie obiecuję.

 

W każdym razie, jeszcze raz dziękuję, za obszerny i merytoryczny komentarz. To podbudowuje człowieka, naprawdę. Cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało, mimo iż to jeden z moich starszych tekstów. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się napisać coś równie dobrego, o ile nie lepszego.

 

Dziękuję i kłaniam się,

b.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 years later...

Bardzo ciekawy fik, poruszający ciężki temat. Mój brat jest doktorem, więc sam mógłby stać się “Panem Życia i Śmierci” tak jak to zostało określone w samym opowiadaniu. Wiem również, że to bardzo ciężka robota, tak samo stresująca.

 

SPOJLERY

 

No bo wiadomo jak to jest. Narzeka się na służbę zdrowia i ja nie mam zamiaru jej bronić ani o nic oskarżać w tym komentarzu, bo zrobiłby się zbyt politycznie. Jednak z drugiej ręki wiem, że praca na oddziale to prawdziwe wyzwanie. Wiele się oczekuje od lekarzy, często są również krytykowani i obwiniani za coś. Nie ma się co dziwić, gdy w grę wchodzi ludzkie życie. To zawsze budzi wiele emocji. Każdy myśli o sobie, zwłaszcza chory, który ma własne problemy na głowie i cierpi. Chce, żeby ktoś mu pomógł i to czym prędzej, jednak niestety nie żyjemy w idealnym świecie. Wiem, że pewnie niektórzy pomyślą sobie teraz, że bronię “stanu lekarskiego”, bo ktoś z mojej rodziny do niego należy, ale nie. Nie bronię. Jest takie trafne powiedzenie; że nie wszystkim da się dogodzić, a ludzie popełniają błędy. Niestety lekarze płacą za to najwyższą cenę, bo od nich zależy to, czy ktoś przeżyje. Nawet jeśli ktoś inny równie mocno się pomyli w innym zawodzie, to nie spotyka się z taką złością oraz potępieniem. Ostatnio była kolejna nagonka na lekarzy, wszystko przez koronawirusa. Ludzie mieszkający wokół lekarzy bardzo często robili im wiele problemów tylko dlatego, że mają taką pracę, jaką mają i oskarżano się ich o roznoszenie choroby. No niestety.

 

Ale dość już o tym. W tym fiku mamy do czynienia również z tematem dotyczącym lekarzy. Skojarzył mi się on… z Doktorem Housem. Ale do tego przejdziemy. Tak więc historia przedstawia nam doświadczonego chirurga, starego wyjadacza będącego w biznesie już od kilkunastu lat. Heartswan, bo tak się ów lekarz nazywa, bardzo się przykłada do swojej roboty, a na koncie ma wiele uratowanych żyć. Poznajmy historię najcięższych przypadków, z których wybrnął obronnym kopytem i po prostu uratował życie innym kucykom. Jednak pozostaje kwestia jednego, ciężkiego przypadku, pewnej klaczy potrąconej przez wóz. Żebro w trakcie zderzenia zostało roztrzaskane i wbiło się w serce. Potrzebny jest nowy organ. Należy również nadmienić, że sama poszkodowana została przedstawiona jako osoba szlachetna, nie szukająca rozgłosu (nie to co ta głupia Rainbow Dash) i jest to po prostu ktoś, komu każdy, kto jest bez serca z kamienia, kibicowałby. I tutaj pojawia się główna oś konfliktu. Do szpitala przyjeżdża ogier podejrzany o gwałty (choć wiadomo, my wszyscy wiemy, że jest winny, ale prawnicze machlojki pozwoliły mu uniknąć sprawiedliwości). Jest to również rozbójnik gardzący wszystkimi i głośno domagający się wszystkiego, co tylko chce. No więc starymi, dobrymi metodami mamy tutaj klasyczne wkręcanie śruby w nasze mózgi. Poprzez taką ekspozycję, wiemy już, co chcielibyśmy, aby się stało. To prosty zabieg, bazujący na emocjach czytelników.

 

Heartswan dowiaduje się również, że organy tego nieprzyjemnego osobnika również są kompatybilne z wcześniej wspomnianą pacjentką. Wiadomo już, co się stanie? Oczywiście. Nasz chirurg ma operować gwałciciela z włócznią wbitą w bok, ale podczas operacji umyślnie popełnia błąd, przecinając skalpelem jedną z tętnic. Okej, niestety ten doktor trochę się w tym momencie wygupił. Po pierwsze; podczas rozmowy z podejrzanym dał jasno do zrozumienia, że nie ma zamiaru go ratować. Wystarczyło odpowiedzieć stale wyuczoną formułką, grzecznie i tonem nie wzbudzającym podejrzeń co do jego zamiarów. Po drugiej; nie jestem pewien, ale raczej mógł go zabić w inny sposób. Nie przecinając mu tętnicę. Operacje są bardzo skąplikowane, dlatego też należy się do nich przygotować i postępować wedle planu. Heartswan mógł przygotować sabotaż całego zabiegu w nieco bardziej subtelny sposób. No ale niestety przez to najpewniej wylądował w więzieniu, bo jak kończy się ta opowieść? Zakończenie jest w pewnym sensie otwarte, lecz można się domyślić, że poszedł do więzienia.

 

Najpewniej większość ludzi, która przeczytałaby tego fika, byłaby po stronie doktora. No cóż, ja też jestem. Tak moralnie,  to jak najbardziej. Jednak… No sam nie wiem. Wiadomo, w tym wypadku Heartswan postąpił słusznie, w sposób utylitarystyczny. Nie stało to w zgodzie z literą prawa, ale je**ć to. Cóż, temat opowiadania jest właśnie jednym z dużych plusów tego fika. Jeżeli o mnie chodzi, to temu opowiadaniu przyznałbym epika. Jeżeli nie znajdę niczego lepszego, to pewnie tak zrobię. Niby wszystko jest tu ograne w prosty sposób; mamy dwa bieguny; powinność i nasze poczucie sprawiedliwości. Tak samo było w serialu Doktor House, gdzie jeden z głównych bohaterów, ten blond-kangur, zabił przywódcę jakiegoś tam rewolucyjnego powstania w Afryce (nie pamiętam dokładnie o co chodziło, wybaczcie). Tam sytuacja była nieco inna, ponieważ domyślnie zły gość również miała swoje argumenty i racje, a w dodatku jego narządy nie były potrzebne do uratowania kogoś innego. Tutaj natomiast nie dość, że mamy do czynienia ze ścierwem, które gwałci, to jeszcze jego śmierć mogłaby się przyczynić do ocalenia wartościowego kucyka. Tak więc łatwiej nam zrozumieć decyzję głównego bohatera. Czy była słuszna? Sam już oceńcie.

 

Jedyne, co mogę zarzucić fikowi, to to, że tak szybko ten konflikt moralny znalazł swoje rozwiązanie. Konflikt moralny? Nieee… Żadnego tu nie było. Po prostu Heartdwan pogadał sobie chwilę z podejrzanym i od razu stwierdził, co trzeba zrobić. Zabrakło tutaj nieco głębszego zbadania sprawy. Jakiś rozterek, które, no mimo wszystko, byłoby fajnie prześledzić. Ale i tak jest bardzo dobrze. Polecam tego fika każdemu.

 

Wspomnę tylko, że strona techniczna miała małe błędy, ale absolutnie nie wypłynęło to na jakość opowiadania.

 

Tyle ode mnie.

 

Pozdrawiam!

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...