Skocz do zawartości

Przewodnik Stada-powieść [Z][Przygoda][Crossover][Light violence]


Recommended Posts

Ciesze się że Ci się podoba :)
Ale to jest szkic! Ja go będę jeszcze kończył więc puki co się wstrzymaj z jego dodawaniem.

@edit:
Uwinąłem sie z tym tak szybko że sam jestem pod wrażeniem ;D
Wersja ostateczna w załączniku :)

post-4037-0-76418900-1394810195_thumb.jp

Edytowano przez BlackBird
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
  • 1 month later...

Nie wiem dlaczego przez dłuższy czas jakoś pomijałem tego fanfika, ale w końcu zdecydowałem się go przeczytać. Co tu dużo mówić, naprawdę mi się spodobał, czytało się równie przyjemnie co "Żelazny księżyc", choć klimaty są zupełnie inne, no ale ile można tylko o wojnie :P . W wielu miejscach mocno czuć klimat "okołoserialowy" co jest na duży plus, tak samo jak bardzo dobre odwzorowanie Mane 6. Ciężko mi wymienić ulubione fragmenty, ale chyba będą to rozdziały "Moje supermroczne urodziny" i "Tańczący z kucykami", chociaż cały tekst trzyma równie dobry poziom. Gdyby miała powstać kontynuacja, czy inne nawiązanie to jestem jak najbardziej za.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Tak mnie namawiacie... miałem niby tego nie kontynuować, bo to typowy tekścik początkującego broniacza, który nic nie wie o kucykach, ale... może jakieś opowiadanko by powstało? :) Szczególnie, że teraz wiem, jak od OPowić Anpa :)

Spoiler: pewne nawiązania się w "Kryształowym Oblężeniu" :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Jestem w połowie twojej lektury (po ósmym interludium) i dobrze by było podzielić się wrażeniami, zanim główny wątek ulegnie zakończeniu.

 

Patrząc na sam tytuł, w pierwszej kolejności pomyślałem o... wilku. I nawet całkiem nieźle trafiłem, gdyż trafił nam się szakal. Jest to o tyle ciekawe, że poświęciłeś wystarczająco dużo czasu na przedstawienie historii jego życia, walki z demonami, problemach osobistych i "pożądaniu". Zwłaszcza to ostatnie mnie bawi za każdym razem, kiedy przypominam sobie wspomnienie tamtego szczegółu. Sam główny bohater prezentuje się nijako, a to ze względu na trywialne podejście do wykonywanej misji oraz niepodważalnie silne zdolności, które czynią z większości konfliktów grę jednostronną, nawet jeśli antagoniści posuwają się do różnych sztuczek. W ostateczności i tak daje sobie radę, nawet jeśli wyjdzie z tego z jedną raną... lub pięćdziesięcioma.

 

Na plus zaliczę wszystkie historyjki poboczne, którym potrafisz poświęcić nawet całe rozdziały. To dość ciekawy zabieg, nawet jeśli w takich formacie wydaje się być niezbyt ciekawy. Nie mam nic przeciwko wątkom dla postaci drugoplanowych, lecz od pierwszych stronic sugerujesz czytelnikowi, że piszesz opowieść o "Przewodniku Stada", czyli de facto o liderze, a nie jego podwładnych. Może to wynika z mojego słabego wczytania się w tematykę, lecz rozdział bez udziału Anpa nie ma większego sensu. Zabawa z Dzielną Do czy Ragerity oceniam jak najbardziej pozytywnie, lecz w odniesieniu do całości nie wypadają zbyt przekonująco. Nie zmienia to faktu, że rozdział siódmy mógłbyś w każdej chwili przepisać jako "Historyjka pewnej wściekłości" i być może miałbyś pole do popisu w gatunku [Gore].

 

Z całej gromadki Mane6 najlepiej przedstawiłeś Pinkie Pie oraz Rarity. Te postaci najbardziej przypominają mi z zachowania te serialowe pierwowzory, dzięki czemu czuję się przy nich "bezpiecznie" w trakcie lektury. Najsłabiej do tej pory wypada Rainbow Dash, a to pewnie z tego powodu, że nie do końca reprezentuje takiego modelu zachowania, który został przez siebie obrany. Rainbow do butna, narcystyczna i impulsywna egoistka, która nie przepuści żadnej okazji, aby się sprawdzić. W ten sposób ona jako pierwsza wyraża sobie niezadowolenie i nie ufa nowym. Wydaje mi się, że zrobienie z niej przesadnie uczuciowej fanki historii przygodowych uczyniło z niej postać pozbawioną charakteru.

 

Jedna drobna uwaga - podczas scen walki nie opisuj słowo w słowo wszystkich wydarzeń dziejących się na polu walki. Podczas dynamicznych scen "zmysł wzroku" ustępuje innym, zazwyczaj nabytym odruchom oraz instynktowi. Nie ma co się rozpisywać na pół strony o poleceniu na ściankę działową, rozerwaniu futra, leżeniu i tak dalej. Dobrze jest albo uczepić się jednego bohatera, albo opisywać wyłącznie przebieg spotkania. To było bardzo widoczne podczas pierwszego spotkania z Anpem, kiedy to najpierw podeszła Rainbow, unik, odrzut, kwestia Applejack, unik, odrzut, kwestia Twilight, zaklęcie, eksplozja, wejście Pinkie, odrzut i tak dalej (rozdział 1). Cała scena ma tylko jedną stronę, a wydarzeń tyle, aby zapełnić jeden rozdział. Próbując przedstawić łopatologicznie wszystkie wydarzenia, odbierasz akcji uroku.

Nie trzeba napisać wszystkiego, by widzieć wszystko. ~Mordecz Coehlo

 

Z kwestii technicznych - o ile cały tekst jest przyzwoicie napisany, tak nagminnie zapominasz o używaniu przecinków przy wtrąceniach oraz zwrotach bezpośrednich. Do reszty nie mam zastrzeżeń.

 

Przejdę do głównej zalety opowiadania. Po przeczytaniu stu stron odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z dobrze narysowaną historią (nawet jeśli była to pierwsza próba w tej tematyce) o dobrze przygotowanych charakterach oraz przyzwoitej narracji. Bardzo mi się spodobała gra na emocjach podczas przyjęcia urodzinowego. W moim mniemaniu dobrze oddałeś jego podejście i przez chwilę poczułem przypływ pozytywnych uczuć do tego fanfika. Oczywiście nie zapominam o wysokiej jakości opowiadań pobocznych.

 

A teraz główna wada - z opowiadania bije nieprawdopodobna naiwność. Widać to przede wszystkim w zachowaniu Mane6, które przez cały czas działają jak jeden mąż. Nie ma nawet cienia różnicy poglądów przy kluczowych dla opowiadania kwestiach. Ponadto postawa Anpa, że niby wygląda groźnie, a tak naprawdę jest dobry, poszkodowany przez los i poszukuje pewnego rodzaju oczyszczenia.

 

Podsumowując i tak przeczytam do końca :P Historia mimo wszystko ma w sobie ten nieodparty urok i wierzę, że jeszcze mnie czymś pozytywnym zaskoczy. Wiedz, że jeszcze jednego posta tutaj napiszę.

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem niebywale zaskoczony, że tyle dobrego wyciągnąłeś z tego tekstu. Ja podchodzę do niego jak do zwykłego frycowego, które literat musi zapłacić, jeśli chce udzielać się w fandomie.

 

O ile jest to mój pierwszy fic kucowy, o tyle nie pierwszy w ogóle. Jeśli dobrze liczę, była to moja... piąta lub szósta napisana w życiu książka. To pozwoliło mi wyćwiczyć warsztat literacki. Sceny walki lubię robić szczegółowe, gdyż w 90% fanfików są one blade. Cóż, taki masakryczny sprzeciw :D

 

Jednak całkowicie się zgadzam z mankamentami fabularnymi. Już o tym rozmawialiśmy, ale uświadomię innych potencjalnych czytelników: tekst zaczął powstawać w okolicach oglądania przeze mnie 6 odcinka! Serio! Kiedy miałem pierwszy rozdział jeszcze nie byłem pewien, czy Rainbow Dash jest płci żeńskiej, a czy Rarity jest jednorożcem. Nic nie wiedziałem o kucykach. Nic nie wiedziałem o fandomie. Myślałem, że przedstawiony tam ship jest... oryginalny (śmierć ze śmiechu). Napisałem to przed przyjściem na swego pierwszego ponymeeta w ogóle!

To może zaskoczyć tych, co czytali moje artykuły lub uczestniczyli w moich konwersatoriach, gdzie dokonywałem hiperanalizy naprawdę trudnych tematów, które wymagały ode mnie doskonałej znajomości uniwersum MLP. Cóż, każdy kiedyś zaczyna.

To dlatego Rainbow nie jest Rainbow. To dlatego Anp jest OP, bo myślałem, że taki ma być. Swoją drogą, to dobry przykład dla malkontentów, którzy narzekają, że ich prace są słabe, a napisali jedną-dwie. Macie dowód na to, ze istnieje coś takiego jak rozwój. Bez fałszywej skromności uważam, że pomiędzy "Przewodnikiem Stada", a "Żelaznym Księżycem" jest taka różnica, jak między Panzer I, a Pantherą.

 

Bardzo dziękuję za komentarz!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To że mam przed sobą twoje pierwsze opowiadanie nie oznacza taryfy ulgowej. Jak być surowym i bezwzględnym to dla wszystkich bez wyjątku, czyż nie? Nie martw się - poniższych argumentów nie zdołasz obronić "niedostateczną" wiedzą o kanonie i fanonie MLP.

 

No i skończyłem lekturę Przewodnika stada. Ciężko mi dobrać właściwe słowa, ale spróbuję swoich sił. Jak wcześniej wspominałem, tak podtrzymam swoje postulaty - opowieść do samego końca trąciła naiwnością i prostotą, co w tym przypadku jest zaletą - przynajmniej byłeś konsekwentny w swojej pracy i nie zawiodłeś oczekiwań osoby poszukującej właśnie takich opowiadań.

 

Mimo to historia posiada wiele wad fabularnych - do teraz nie mam pojęcia, o czym właściwie była. Z jednej strony o realizacji przepowiedni, z drugiej o losach nietypowego bohatera w Equestrii, z trzeciej o demonach. Problem polega na tym, że ani jednego głównego wątku nie urozmaiciłeś, a co gorsza nie zdołałeś wzbudzić jakichkolwiek uczuć do protagonisty i antagonistów. Argument pokroju "przesadzona moc głównej postaci" blednie przy ogólnym zestawieniu cech charaktertystycznych. W efekcie końcówka nie zainteresowała mnie na tyle, żeby z wypiekami na twarzy śledzić rozwiązanie problemów. Nie ruszyły mnie banalne pobudki typu - siejmy zło, bo taka nasza natura, ratujmy kucyki, zanim przerobią się na salceson. W dodatku nie postawiłeś boahetrów w ani jednej trudnej sytuacji, w której moglibyśmy zweryfikować ich charakter. Niby pod koniec mamy nowe stado, lecz to samo w sobie nie wywoła pozytywnych emocji u czytelnika.

 

Przez cały czas budowałeś wizję wielkiego zagrożenia, którego notabene nie było. Wszystkie wydarzenia i wątki zamykałeś w pojedynczych rozdziałach, co przełożyło się na nijaki odbiór całości. Co gorsza każdy kolejny rozdział miał nikły wpływ na wątek główny - jest zagadnienie, trochę akcji, pogadanka, koniec. I tak niemalże przez cały czas. Nie mam nic przeciwko takim rozwiązaniom, lecz one sprawdzają się w krótkiej formie. Przy długich opowiadaniach lepiej wyraźnie pokazać, jak wątek główny ewoluuje na tle nowych wydarzeń, jak bohaterowie godzą się z życiem w nowych warunkach (nie myl tego ze sceną "odlotu" na pasie startowym - opowieść nic by nie straciła z jej nieobecności).

 

Skoro już o krótkiej formie mowa - nie mam do niej większych zastrzeżeń. Budujesz proste historie, osadzasz w nich bohaterów, eksperymentujesz i wychodzi ci to dobrze. Jeśli miałbym polecić komuś tego fika, to pewnie dla Ragerity albo wyprawy w celu odzyskania tożsamości. Paradoksalnie, na tle całości, te krótkie historyjki szkodą, ponieważ nie mają wpływu na historię. Możemy równie dobrze traktować je jako zapychaczę wydłużające lekturę nierównomiernym kosztem. Lubię historie poboczne, ale nie w charakterze osobnego rozdziału, a pełniącą funkcję dygresji.

 

Mimo wszystko lekturę będę pozytywnie wspominał - pomimo wielu mankamentów, śledziłem z ciekawością nawał coraz to nowych pomysłów. Szkoda, że w tym czasie nie udało ci się zagrać na emocjach ani wzbudzić zainteresowania głównym bohaterem - smutna historia i pompatyczny cel to trochę za mało, żeby oczarować czytelnika. Na plus oczywiście opowiadania poboczne oraz dbałość o szczegóły (np. problemy gastronomiczne szakala).

Jako największe potknięcia wyszczególnię budowę postaci niekanonicznych. Brakuje mi rozbudowanych osobowości Anpa i Lokariny. Nie widzę powodu, żeby im dopingować albo współczuć. Niby jeden dobry i poszkodowany, a druga zła i manipulująca, a mimo to obydwoje są przezroczyści jak krople deszczu.

 

Hmmm... Jeszcze usłyszysz o mnie w kontekście tego opowiadania, lecz nie musisz się za bardzo martwić - ładunek będzie o wiele lżejszy niż zaprezentowany tutaj. Dowiedziałeś się, co mi leżało na wątrobie podczas lektury, a teraz muszę się zebrać i zrobić recenzję do niego. Kto wie, może w dalekiej przyszłości przyjdzie mi czytać "Żelazny Księżyc"? Wiem, że z pewnością byś go poleciał, podobnie zresztą jak wielu czytelników, lecz mam jeszcze wiele innych pozycji przed sobą.

 

Pozdrawiam

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Przeczytane.

 

Beware the spoilers!

 

Jest średnio na jeża. Z jednej strony mamy całkiem interesującego bohatera, który wbrew początkowym obawom wcale nie był taki OP jak się spodziewałem, mamy bardzo ciekawe pomysły, które sprawiały, iż miejscami tekst potężnie wciągał, no i sama fabuła jest całkiem ciekawa. Rozbawiło mnie sponifikowanie scen z Harrego Pottera i Władcy Pierścieni - pasowały idealnie do kontekstu, zresztą wydaje mi się, iż nawiązań było tam znacznie więcej. Zakończenie... dobre i odrobinę nieoczekiwana. Przyznaję, iż spodziewałem się, że nasz mięsożerca powróci do swojego stada w glorii i chwale, a tu go tak pięknie odrzucono - cudowne rozwiązanie.

 

Jeżeli chodzi o zastrzeżenia co do treści, to nie ma ich zbyt wiele, wymienię więc najważniejszy - nie pasowało mi głównie to, iż Fluttershy nie boi się panicznie głównego bohatera mimo swoje smokofobii. Przyznaję, iż to było nieprzyjemnym dysonansem.

 

Teraz przejdźmy do formy i tutaj już mogę jedynie ganić.

 

Tłumaczenia nazw własnych - tak, tak wiem, każdy pisze po swojemu i nie mam zamiaru czepiać się tego, że ogólnie tłumaczysz. Jednak jesteś niekonsekwentny - raz pojawia się nazwa farmy po polsku, raz po angielsku. Zdecyduj się na jedną formę i jej się trzymaj - dzięki temu unikniesz zamieszania, a poza tym wygląda to o wiele lepiej. No i jedna rzecz do której się doczepię na pewno - "Dzielna Do". Przyznaję, że kiedy to zobaczyłem, to zacząłem wykrzykiwać wyrazy niecenzuralne oraz nie szczędziłem pod względem niedostępnego autora gróźb karalnych. To zabrzmiało niczym dźwięk pazurów na tablicy lub pocieranie o siebie dwóch kawałków styropianu... aż zęby bolały. Fakt - są imiona, które się częściowo tłumaczy (Starswirl the Beared) jednak w tym wypadku Daring jest raczej częścią imienia niż przydomkiem i powinien zostać zachowany w oryginalnej wersji. Plus takie rzeczy jak Sonic Rainboom też o wiele lepiej brzmią w oryginale, ale tutaj nie ma już reguły - jak widziałem "Ponadźwiękowe Bum" to miałem ochotę wydrapać to sobie z mózgu. Przez oko. Widelcem.

 

Kwestia słowa "ciebie" - Szlag mnie trafiał średnio raz na stronę. Wszędzie widać słowo "ciebie". Proszę ciebie, pytam ciebie i tak dalej. To wygląda i czyta się fatalnie, a jest to maniera, która obserwuję u wielu piszących. Przypominam, że w naszym języku jest takie słowo jak "cię" i ma ono szerokie zastosowania. Używając go unika się sztucznej pompatyczności, które przez nagminne używanie "ciebie" wprost wylewała się z ekranu. Nie mówiąc już o tym, że brzmi to nienaturalnie.

 

Kwestia szeroko pojętej strony technicznej - Podczas lektury nie zauważyłem chyba żadnych błędów ortograficznych, a literówek było niewiele, za co należy się bezwzględnie pochwała - widać, że tutaj do roboty się przyłożono solidnie i są tego efekty. Natomiast za formatowanie tekstu należy się kij. Długi, gruby, ciężki i obowiązkowo nabijany gwoźdźmi kij. Było wprost FA-TA-LNIE! Brak wcięć, brak akapitów, ściana tekstu bez niemal jakichkolwiek przerw, nie wspominając już o używaniu miejscami dziwnych czcionek, które w założeniu miały pewnie pobudzić ciekawość, a wzmagały jedynie irytację i czyste wkurzenie, ponieważ nie dało się tego niemal rozczytać bez bólu oczu - w takich wypadkach najlepiej załatwić sprawę opisami sposobu w jaki napisano list/słowa w książce. Jeszcze co do wzmiankowanej ściany tekstu. Przypominam uprzejmie: Fanfik to NIE jest książka. Nie czytasz go na papierze - czytasz go na ekranie, gdzie brak jakichkolwiek przerw w tekście powoduje oczopląs, zmęczenie gałek i wzrastający poziom wściekłości na autora, który utrudnia zapoznanie się z tekstem. Bezwzględnie do poprawy.

 

 

Podsumowując - Przewodnik Stada to opowiadanie niezłe, chociaż widać, że od jego czasu autor się dodatkowo wyrobił, jak pokazuje nam przykład wyśmienitego i o wiele lepszego pod względem stylu "Goi, goi Alicornie!" (tak, wolę to od niemal równie doskonałego "Żelaznego Księżyca"). Jednak jak na debiut fandomowy jest całkiem, całkiem. Niestety znaczna część pozytywnych wrażeń wynikających z treści została zniwelowana przez niedopracowaną do końca formę - to jednak jest do poprawy. Tak więc można go spokojnie przeczytać i całkiem nieźle się przy tym bawić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale trupa ostatnio odkopujecie :D

 

O formatowaniu tekstu wtedy jeszcze gówno wiedziałem, a maniera z "Ciebie" minęła mi potem. Przewodnik Stada to tekst pisany już wedle nowych standardów merytorycznych, ale według starego warsztatu. Nie bez powodu całą swoją twórczość dzielę na "przed Żelaznym Księżycem" i "po Żelaznym Księżycu". To krótka współpraca z:

-Gandzią
-Mentosem

-Ruhisem

 i paroma dodatkowymi osobami w mniejszym stopniu dała mi motywację, aby solidnie przetransformowac swój styl. Cieszę się, że to jest zauważalne.

 

Fandom MLP to już któryś fandom z kolei, gdzie tworzę fanfiki. W tamtych starszych środowisk też pisałem liczne powieści i opowiadania... jak teraz do nich wracam, to chce mi się śmiać. No ale cóż, człowiek uczy się całe życie.

 

Co do tłumaczeń, to brak konsekwencji jest oczywistym błędem wynikającym pewnie z roztrzepania niż ze złych intencji. Sam fakt tłumaczenia czegokolwiek pominę, bo znam Twoje poglądy i nie mam tutaj nic do dodania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

UWAGA! AUDYCJA ZAWIERA SPOILERY!

 

Przewodnik Stada to kolejny fanfik, który chciałam przeczytać, ale bardzo mi się nie chciało ruszyć, więc tego nie robiłam. Jednak Fanfikowe Oskary ponownie zmusiły mnie do wzięcia się do roboty, tzn. lektury. Na wstępie powiem, że jak na debiut jest bardzo dobrze, choć ogółem to średniak i plota nie urywa.

Po tym standardowym wstępie czas przejść do właściwej części (mojej ulubionej). Do wypruwania flaków  :rd8: .

 

Zacznę może od tego co się najbardziej rzuca w oczy. Formatowanie i literówki. Spidi, zepsułeś! Ściana tekstu, brak półpauz (znaczy są, ale nie wszędzie gdzie powinny), liczne błędy... Wygląda to fatalnie. A to przecież pierwsza rzecz na jaką patrzy czytelnik! I może go mocno zniechęcić.

 

Fabuła w Przewodniku Stada jest. Nie porywa, ale czyta się całkiem przyjemnie. Jeśli chciałeś stworzyć coś co nadawałoby się na odcinek, to udało Ci się. Niestety, nie jestem małą dziewczynką, więc mi to do gustu nie przypadło. Naiwne, brak jakiegokolwiek trzymania w napięciu. I za słabo rozwinięte.

 

Opisy? Zdecydowanie za mało, a niektóre powalały brzmieniem. Moim "ulubionym" jest fragmencik o Anpie, który się kręcił się i rozdawał klapsy na prawo i lewo. To jest walka na śmierć i życia czy gra wstępna, do cholery?! Czym jest męska przyjaźń? I dlaczego niektóre fragmenty brzmią bardziej sugestywnie niż "Chutliwa Equestriańska Pokojówka". Do tego infantylne słownictwo typu "Lokarina łotrzyca". Jakoś nie potrafiłabym się bać tej demonicy. Za mało mroku.

 

Bohaterowie? Kanoniczni wyszli średnio/dobrze i ciężko mi coś więcej na ten temat powiedzieć. Anp jest ok. Choć taki dobry, szlachetny, zakompleksiony... Zgadzam się ze zdaniem tego drugiego szakala. Czarne charaktery to słabizna. To ma być straszne, potężne, przebiegłe i złe do bólu? Dzieci w przedszkolu już się lepiej nadają do tej roli. To wygląda jak postacie komiczne z kreskówki dla dzieci.

 

Tekst w pamięć nie zapada, niestety. Czytało się miło. I w zasadzie to już tyle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

A ja właśnie skończyłem to nagrywać :) Oczywiście rozdziały będą się stopniowo pojawiać :)

Spoiler

 

Ale należało by się wypowiedzieć, a nie tylko reklamować.

Fik pokazał Anpowi, że z rodziną, wszyscy wiemy, jak zazwyczaj się wychodzi. Szakala w lustrze, nazwałbym S##R@#E@#M, a nie bratem. Powiem też, że fik przypadł mi do gustu, lekka i dość przyjemna opowieść choć gdyby wątki były nieco dłuższe to bym się nie obraził. Bo faktycznie coś za szybko upadały tutaj plany niektórych bohaterów :)

Zauważyłem tylko kilka literówek, ale jako że czytałem z PDFa, to nie mogłem ich zaznaczyć - ale to nic wielkiego.

Powieść naiwna? Nie powiedziałbym, ale według niektórych wiara w zwycięstwo dobra, jest przecież, także naiwna. Mówię to, bo widziałem tu oskarżenia o naiwność. Co według mnie jest dość błędnym oskarżeniem.

Ogólnie w mojej skali fików? Porównałbym go do klasyków jak "Nadejście ognia", no, trochę niżej jest, gdyż nie ma tu tak rozwiniętej ciemnej intrygi i długości wątków. Ale fik oceniam pozytyw3nie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
godzinę temu SPIDIvonMARDER napisał:

O rany, ale odkop :D Dziękuję uprzejmie za audiobooka i wklejam go do pierwszego posta.

A bardzo się cieszę :) A co do odkopu, ty wiesz, że na niektórych forach jak się odkopie temat z przed ponad 3 miechów - a robi się to kilka razy - to można nawet temp bana złapać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...