Skocz do zawartości

Żelazny Księżyc [Epic][Oneshot][Crossover][Violence]


Recommended Posts

Dawno, dawno temu obiecałem Spidiemu nie tylko przeczytanie „Żelaznego Księżyca”, ale także jego skomentowanie... i w końcu postanowiłem zebrać się w sobie i wywiązać wreszcie z tej obietnicy. Tym bardziej jest mi przykro, że nie będzie to komentarz o silnie pozytywnym wydźwięku.

 

Na samym wstępie muszę zaznaczyć, że zupełnie nie przemawia do mnie najbardziej podstawowa idea fanfika, czyli łączenie kuców z II wojną światową. Po części powodem tego jest fakt, że nie jestem wielkim fanem literatury wojennej.  Poza tym, wychodzę z założenia, że niektóre rzeczy nie łączą się ze sobą, że po prostu nie można ich dobrze ze sobą scalić, by tworzyły strawną całość. Drugą wojnę i kolorowe koniki uznaję za jedną z tych rzeczy. Nie widzę po prostu sensu takiego połączenia, a to sprawia, że – już niezależnie od zdolności literackich autora – sam koncept od początku do końca jest dla mnie chybiony. Podczas lektury odniosłem wrażenie nie sprawnego crossoverowego przeplatania się, ale… hm… wpychania na siłę sześcianu do okrągłego otworu. Rozumiem, że chodziło tu o połączenie dwóch pasji autora, no ale… to po prostu nie działa.

 

Podczas lektury wielokrotnie łapałem się na zadawaniu sobie pytania „dlaczego”. Dlaczego equestriańska armia korzysta z niemieckiego nazewnictwa jednostek, które jest dla niej obce (i z którego sami żołnierze nie chcą korzystać)? Nie jest to w żaden sposób wytłumaczone, co zmusza czytelnika do zastanawiania się, czy stoi za tym jakakolwiek inna podstawa, niż wyrażenie uwielbienia dla wojsk III Rzeszy, czy niemieckiego militaryzmu w ogóle. Dlaczego ktokolwiek miałby traktować poważnie przydomek „Tęczowa Śmierć”? Podczas lektury wypowiedziałem te słowa na głos, nie zdołałem jednak uzyskać pożądanego „makabrycznego” efektu. Dlaczego to oczywiście Rainbow Dash musi dowodzić najlepszą lotniczą jednostką Equestrii? Z serialu wiemy, co prawda, że jest uzdolnionym pegazim lotnikiem, ale… no cóż, w serialu do latania używa swych własnych skrzydeł, a nie maszyn bojowych (co zresztą jest nawet w opowiadaniu napomknięte). Fanfik zdaje się wpadać tu w pułapkę założenia, że na czołowych pozycjach Equestrii muszą znajdować się przyjaciółki z Ponyville nawet jeśli nie ma ku temu żadnych dobrych przesłanek. Jak ewentualnie można jednak jeszcze Rainbow wybronić, tak nie wyobrażam sobie, by ta sztuka mogła się udać w przypadku choćby Pinkie Pie dowodzącej pułkiem pancernym. Reprezentowanie Elementów Harmonii nijak się po prostu nie może przekładać na zdolność bojową, zwłaszcza, że żadna z Mane6 nie była żołnierzem. Tutaj można przejść do kolejnego pytania – Equestria miała swoją armię pod postacią gwardii lub nawet dwóch, dlaczego to nie jej członkowie piastują najwyższe stanowiska? Abstrahując oczywiście od tego, że oni również nie mogą być obeznani z nową-nie-tak-nową technologią (której istnienie też nie jest w satysfakcjonujący sposób wyjaśnione – ciężko mi bowiem za takowe uznać zdawkowe „Celestia i Luna dawno temu ją pogrzebały”).

 

Co się tyczy samej fabuły – nie miałem żadnych problemów z przewidzeniem zakończenia.

Od pierwszego pojawienia się Scootaloo byłem pewien, że zginie, a od wejścia Rainbow byłem w stu procentach przekonany, że to właśnie z jej winy.

Nie należy traktować tego jednak jako stricte wady, ponieważ sam zapewne poprowadziłbym ją w identyczny sposób. Fanfik po prostu aż się prosił o zastosowanie właśnie takich rozwiązań. Przewidywalność, paradoksalnie, jest więc tutaj na plus. Potrafiłem się też wciągnąć w perypetie postaci, co również jest zaletą. Zderzenie Scootaloo i jej oczekiwań z wojenną rzeczywistością jest poprowadzone całkiem sprawnie. Problemem może być natomiast sama ta rzeczywistość, która kojarzy mi się z próbą przeniesienia na kuce II wojny światowej w skali 1:1. Czy nie lepiej byłoby napisać po prostu opowiadanie w realiach wojennych, bez wciskania doń na siłę kuców? Wydaje mi się, że wyszłoby mu to tylko na dobre, zwłaszcza że mało z „kucowatości” kuców zostaje (dla przykładu – mamy pegazy latające samolotami, czyli de facto usuwamy im skrzydła, równie dobrze mogłyby ich nie mieć). Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem przeciwny wojen u kuców w ogóle… po prostu wydaje mi się, że lepiej byłoby pozwolić im wtedy wojować… no cóż, jak kuce. Z włóczniami, magią i wszystkim innym, co można wynieść z serialu. Nie ma też potrzeby umieszczać ich w bardziej konkretnych realiach, niezależnie od tego, czy to II wojna światowa, wojna w Iraku, czy choćby wojna stuletnia.

 

Kreacja postaci. Cóż, jak nie znosiłem Rainbow Dash, tak jej wersji z „Żelaznego Księżyca” nie znoszę jeszcze bardziej.  Wszystkie jej najgorsze cechy są wyeksponowane i spotęgowane aż do przesady. Zwłaszcza głupota. Nie jestem do końca przekonany, czy rzeczywiście byłaby zdolna do takiego aktu kretynizmu, jak ściąganie bliskiej osoby do niemal samobójczej jednostki. Duet Scootalooo i Brave Wing jest natomiast niemal jej przeciwieństwem, co tworzy zgrabną dynamikę relacji. Nie zmienia to jednak faktu, że aż do końcowych scen Rainbow Dash jawi się jako pierwszej wody psychopatka. Nie tylko ona zresztą, jako że nawet pomimo zakończenia, ogólny wydźwięk fanfika zdaje się wojnę gloryfikować.

 

Styl. Wydaje mi się, że momentami kuleje – parę razy w trakcie lektury odniosłem wrażenie, że niektóre słowa, poprzez swoje niedopasowanie, rozbijają klimat zdań. Miejscami pojawiają się też nie do końca zrozumiałe dla mnie zwroty, jak na przykład "niemoralnie płaski krajobraz" (gdyby był wypukły, to jeszcze dałoby się tę niemoralność zrozumieć, heh), czy "łatać niczym strażak". Najlepiej moim zdaniem zrealizowane zostały opisy powietrznych starć, których dynamikę da się odczuć – widać, że to dla autora jest tym, co tygrysy lubią najbardziej. To, na co sam zwykle zwracam podczas pisania, czyli przekazywanie stanów emocjonalnych postaci, również wypada całkiem nieźle.

 

Ech. Jak można się domyślić z powyższych wywodów, nie mogę – niestety – oddać swojego głosu na [Legendary]. Rozumiem, co i dlaczego może się podobać innym czytelnikom, do mnie jednak opowiadanie najzwyczajniej w świecie nie przemawia. Najwyraźniej nie jestem po prostu jego targetem.

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za recenzję. Nie widzę sensu tłumaczyć się z każdego zarzutu, gdyż robiłem to już na gadu, więc może dla jasności, dla osób trzecich, odpowiem na nie takim zbiorczym kontrargumentem:

 

(a raczej dwoma)

 

-jak czytelnik nie wczuje się w klimat, to niczego się nie zrobi. Ludzie, którzy nie czują klimatu Pratchetta uważają jego twórczość za chaotyczną opowiastkę bez sensu. Tutaj zastosowałem koncept szczególny, który jak wszystko, co skrajne, automatycznie obniża swoją uniwersalność. Tobie taki pomysł nie podchodzi, więc nie miałeś jak docenić nazewnictwa, organizacji jednostki wszystkiego innego. To zrozumiałe.

-opowiadanie w przeciwieństwie do powieści ma często tendencję do wrzucania czytelnika do już gotowej historii. Przykładów jest trylion, od początków Wiedźmina, po Jakuba Wędrowycza. Te wielkie zaczęły się od opowiadań, gdzie też czytelnik nie był obłaskawiany wyjaśnieniem wszystkiego. na to musiał poczekać do powieści. To jak wersja demo gry... mamy tylko pewien wycinek. Taka była i funkcja tego tekstu. Rozumiem, że dużo ryzykowałem, aczkolwiek jestem pewien, że Twój brak akcpetacji wynikał tez z punktu pierwszego :):crazytwi:

 

A czemu II wojna w ogóle? Bo fanfików w klimatach jakiejś tam, fikcyjnej wojny są MILIARDY i chciałem być hipstersko oryginalny :D Zresztą sama fantastyka traktuje II wojnę ciągle jako niszę ekologiczną.

 

Dziękuję za inteligentną, zrównoważoną recenzję i to, że w końcu się na nią zdobyłeś :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam że „Żelazny Księżyc” powinien dostać tag „legendary” bo :
- połączenie MLP i klimatów wojennych to dobre połączenie
- świetna fabuła
- postacie są dobrze przedstawione
- fajna była by książkowa wersja
- po przeczytaniu zaczęłam płakać, bo ten fanfik był taki piękny  :fluttercry2:
- Ten fanfik wyróżnia się na tle innych fanfików
Ocena: 10/10
 
 
Uzasadnienie byłoby wystarczające na [Epic] ale nie na [Legendary]. Głos nie zostaje uznany.~Dolar84
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...

Jakiś czas temu obiecałam SPIDI’emu, że napiszę swoją opinię na temat “Żelaznego Księżyca”. Szczerze mówiąc zapomniałam o tej obietnicy więc przydałoby się wreszcie ją napisać.

W “Żelaznym Księżycu” najbardziej spodobała mi się kreacja Rainbow Dash. Jakoś zawsze kojarzyła mi się z chamską rasistką gardzącą innymi rasami. Może jest to spowodowane tym, że ogólnie nigdy za nią nie przepadałam, ale według mnie taka kreacja postaci idealnie do niej pasuje. Może i ma się chwilami ochotę na porządne obicie tej postaci, ale nie zmienia to faktu, że takie przedstawienie RD jest bardzo ciekawe. Kolejną rzeczą, która mi się bardzo spodobała jest lotnictwo. Lubię wszystkie samoloty. Duże samoloty, małe samoloty, średnie samoloty, słabo uzbrojone, dobrze uzbrojone, bombowce, szturmowce, myśliwce - wszystkie. Bardzo spodobały mi się dynamiczne opisy walk powietrznych oraz samych samolotów. Błędów ortograficznych nie znalazłam, a nawet jeśli już jakieś są, to nieliczne, i praktycznie niezauważalne. Ogólnie “Żelaznemu Księżycowi” od strony technicznej nic nie można zarzucić. Niektórych czytelników mogą denerwować niektóre słowa, które niezbyt pasują do reszty zdania i psują klimat. Ja jednak nie zwróciłam na to większej uwagi. Co do zakończenia… wydaje mi się, że było dosyć przewidywalne. Nie zmienia to jednak faktu, że jest ono bardzo interesujące, i pięknie opisane.

Krótko mówiąc - jeden z najlepszych Polskich fanficów. Lektura obowiązkowa dla każdego miłośnika II Wojny Światowej, no i MLP oczywiście. Z pewnością zasługuje na [Legendary].

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Przeczytane. 

49 stron o tym jak Scotaloo trafiła do najlepszego oddziału lotnictwa Equestrii. 49 stron i ani razu nie miałem ochoty nasłać na Spidiego grupy kucyków, pokazującej jedyny, możliwy sposób użycia mauzera przez kuca (od 26:20). No ale przejdźmy do sedna.

 

Strona techniczna. Tu przyznam, że specjalistą nie jestem od tego gdzie mają być przecinki i takie tam, ale nie rzuciło mi się w oczy nic co mogłoby zainteresować moje upośledzone pod tym względem komórki mózgowe. Zatem tu wydaje sie być wszystko w porządku.

 

Fabuła. Poza tym, że mało, stanowczo za mało (wiem, to miał być pewnie tylko kawałek z kryształowego, widziany oczyma innej postaci, czy coś), to trzyma niezwykle wysoki poziom i sprawia, że nie można sie oderwać. Chętnie poznałbym dalsze losy jednostki, Scootaloo,

Spoiler

Co prawda, nie dotarłem do tego momentu kryształowego, gdzie to pewnie jest, ale zgaduję, że przeżyje.

Spoiler

NIE, Nie mów jak będzie

 

Rainbow i całej reszty. No ale to pewnie gdzieś będzie w drugim, albo trzecim tomie kryształowego. 

Mimo to, traktując to jako pojedynczy fanfik (bez kryształowego), mamy nadal kawał porządnego, fenomenalnego i wsysającego tekstu, od którego nie można się oderwać.

 

Opisy. Kolejny element, który nie tylko świetnie współgra z całym utworem i dopełnia go jak trzeba, ale też jest solidny. Odrobina wyobraźni i talent artystyczny (którego mi brak) wystarczy by dokładnie oddać hangar, jednostki, starcia powietrzne... 

A skoro o starciach mowa, to ich opisy też mi się podobają. Solidna dawka szczegółów bez rozwodzenia się nad kwestią techniczną (choć tego typu zabieg pewnie można by tu i ówdzie zastosować, ale to raczej dla kryształowego oblężenia). 

 

Research. Mówiłem (a raczej pisałem) to przy okazji Kryształowego i powiem to tu. Mamy do czynienia z autorem, który naprawdę zna się na tematyce II wojny, a jeśli anwet ma jakieś luki, to świetnie je uzupełnia pozyskanymi z internetu czy staromodnych encyklopedii, danymi. Nie jestem niestety oblatany w kwestii samolotów (czytaj, chętnie sobie poczytam przygody panzer Pie, lub sierżanta AJ), lecz szybkie zerkniecie na przedstawione maszyny utwierdziło mnie w przekonaniu, że Spidi wie co mówi.

 

Podsumowanie. Choć jest to krótkie dzieło z otwartym zakończeniem i stanowi pewne dopełnienie do kryształowego oblężenia, nadal mamy do czynienia z solidnym kawałkiem tekstu, którego sie nie czyta. Jego pochłania się każdym porem. 

Zatem oddaję swój głos na Legendary i mam nadzieję, nie tylko na więcej kryształowego, ale też na jeszcze kilka tego typu historii pobocznych. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

 

Spoiler

12961457_970244053071011_664229371197633

 

 

No to samoloty w kucach są już kanoniczne! Może to tylko zabawka, ale pojęcie i konstrukcja samolotu jest już im znana! Trzy lata na to czekałem! TRZY LATA!

 

Teraz już mogę spokojnie umrzeć! :D

 

PS: już wyjasniam, czemu to opisałem w tym temacie. Otóż od chwili premiery Żelaznego Księżyca brałem udział w dziesiątkach polemik, czy samoloty mogą istnieć w Equestrii i czy mają sens. Uważałem, że tak i tak. Na chwile obecną ich sens nie jest ofc ujęty w odcinku, ale istnienie już tak.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe. A czy ktokolwiek widział gdziekolwiek lotnisko? Stolica z pewnością go nie ma. W kryształowym też się za bardzo nie rzuca w oczy. 

Ponadto, pragnę zauważyć, że to może być tylko i wyłącznie zabawka inspirowana powieścią SF. Wszakże to tam po raz pierwszy pojawił się nalot sterowców, telefony komórkowe, superkomputery, szybko przemieszczające się pojazdy latające. 

Z drugiej jednak strony, w świecie pozbawionym magii, tego typu zabawki z pewnością stanowiłyby inspirację dla dość dużej ilości zapaleńców, którzy próbowaliby je powiększyć. Pytanie, czy w świecie, w którym istnieją pegazy i magia, rozwój będzie następował w podobny sposób, czy może część wynalazków będzie długo olewana, z uwagi na ich pozorną nieprzydatność. 

Warto też wspomnieć, że pojawił się wcześniej helikopter, który jest znacznie bardziej skomplikowany i wymaga większego zaawansowania technicznego by go wykonać. 

 

Niemniej, dowód jaki jest, każdy widzi. Co do jego sensu, to nie wydaje mi się żeby miał sens z punktu widzenia wojskowości (patrząc na organizację armii i jej zachowanie w sytuacjach kryzysowych). Gdyby z kolei sens miały jako środek transportu, istniałyby lotniska, a sam samolot wyglądałby inaczej.

Szalupą ratunkową ze sterowca też nie jest. Choć w sumie, to byłby dość ciekawy patent na międzykontynentalny atak bombowy. Podciągnąć sterowce w bezpieczną odległość i wysyłać z nich samoloty, albo rakiety (V2).

Zatem, na chwilę obecną, najbardziej, moim zdaniem, prawdopodobnym sensem istnienia, jest zabawka dla dużych chłopców. 

Spoiler

A może to też być wina Discorda. 

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

godzinę temu Sun napisał:

A czy ktokolwiek widział gdziekolwiek lotnisko? Stolica z pewnością go nie ma.

 

Patrząc na mapkę, może być na tych polach pomiędzy Ponyville, Canterlot i Cloudsdale xd Coś jak port lotniczy Bazylea-Miluza-Fryburg xd

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie teraz Niklas napisał:

 

Patrząc na mapkę, może być na tych polach pomiędzy Ponyville, Canterlot i Cloudsdale xd Coś jak port lotniczy Bazylea-Miluza-Fryburg xd

Bardziej mi chodziło o to, czy kamera kiedykolwiek pokazała odpowiednia infrastrukturę dla lotów pasażerskich, lub militarnych. Oczywiście, samoloty pierwszych awiatorów startowały właśnie z łąk, czy tego, co było pod ręką. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytane... po raz niepamiętny który, ale zawsze z podobnym skutkiem. 

 

Cóż, zawsze musiał minąć czas, abym się wczuł w opowiadanie. No i tu też tak było. To był moment spotkania RD ze Scoot. Później nie było inaczej, ale pchała mnie ciekawość, co to się stanie.

Za sam pomysł trzeba pochwalić autora, gdyż cross wyszedł, jak dla mnie, w bardzo zadowalającym stopniu. Sam też wcześniej dokonałem coś podobnego, ponieważ lubię ten okres historii. Także plus.

Klimat u mnie wywował rumieniec uśmiechu i radości, że czytam coś podobnego.

Historia w opowiadaniu mnie wielce zaciekawiła. As i nowicjusz, mentorka i uczennica oraz wiele innych określeń ginie w momencie poznania pani major. Aż chciałem podejść i ją trzasnąć w czerep, aby się obudziła. Chociaż wątpię, czy by się powiodło.

Najlepiej wychodzi Scoot, która po szoku, powolnie pnie się w górę, a RD nie jest taka zła, na prywatnym gruncie. Tym bardziej co robi budzi we mnie obużenie i coraz bardziej pragnie się zemsty na niej. Z kolei pan porucznik też jest niczego sobie, tym bardziej, że jest kucem o tym lepszym sercu, choć nie rozumie więzi między nimi.

Każda z sytuacji jest w miarę klarowna i prosta w odbiorze. Rozmiar mnie zdziwił, ale dłuższe się czytało.

Najbardziej... poruszającym elementem było zakończenie, które wzbudziło we mmie poczucie, które przekułem na pierwszy tekst z tego uniwersum, ale moim ulubionym jest inne. Wracając, postawiłem jedno pytanie i otrzymałem rozwiązanie w formie fika. Czyli kolejny plus... tym bardziej, że oryginalne wykonanie było dla mnie... nie takie, jakiego się spodziewałem.

Ortografia, składnia i cała reszta wyszła porządnie, a kilka błędów nie zakłócało czytania w żaden sposób. Opis konkretny i rzeczowy, choć czasem przynudzał, ale to rzadko.

Ogólnie to mamy zalatujący hangarem tekst, mówiący o przygodzie pegazicy w elitarnej jednostce, która temperuje niedoroby. Zmagania z kolegami i całym lotniskowym bagnem, gdie tylko jedna osoba Cie rozumie. Te wszystkie momenty, kiedy ją testują i tak dalej.

Ocena? Uch... nie będzie to łatwe, ale postaram się: 8.4/10.

Do tego jest mi osobiście ciężko stwierdzić, czy zasługuje na Legendary. Na Epic owszem, przez połączenie ze sobą wielu elementów, dodania odpowiedniej historii, wiernego oddania bohaterów z serialu, uzbrojenia ich w odpowiednie rodzaje i modele broni, wyjaśnienie istnienia języka niemieckiego i wielu innych rzeczy.

A! Co mi tam! Oddaję głos na Legendary.

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bombowce jeszcze bardzo długo startowały z łąk :P I tak, w serialu mieliśmy Akademię Wonderbolts. Zastanawiające jest rozpowszechnienie asfaltu w kanonie, podczas gdy nie ma samochodów, a silnik spalinowy jest mało popularny, tak samo ogumienie na kołach. Ma to ofc sens, ale trochę jedna technologia wyprzedziła drugą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Cóż jestem malarzem a nie pisarzem, toteż trudniej będzie mi przelać w tekst pokłady emocji doświadczonych po lekturze "Żelaznego Księżyca", jednak wysilę się i wypowiem się w sposób jedyny dla mnie możliwy xd. Przede wszystkim bardzo podoba mi się wątek zepsucia Rainbow Dash przez perfekcjonizm i pychę przysłaniające jej moralność i naturę szlachetnej Dashie którą znamy z Serialu. Autor zdecydowanie przygotował się merytorycznie do napisania fanfika nawiązującego do II Wojny Światowej, gdyż dobrze pokazuje w jaki sposób wojna wypacza charakter. Wynaturzone cechy Rainbow Dash nie są przypadkowe, ponieważ bazują one na jej pierwotnych wadach z pierwszych odcinków My Little Pony, mam tu na myśli pychę i uzależnienie od sukcesu.

Oczywiście za grzechy się płaci, jednak w tym przypadku najwyższą cenę zapłaciła niewinna Scootaloo. Jest to najsilniejsza i najmroczniejsza nuta całego fanfiku gdyż zupełnie rozbija przekonanie czytelnika o nienaruszalności postaci z serialu. Moim zdaniem było to posunięcie całkowicie konieczne, w celu ostatecznego uświadomienia widza, który czytając o spadających samolotach i umierających anonimowych Sombryjczykach nie poświęcił im zbyt wiele myśli - w końcu czym dla mnie ma być śmierć jednego z tysięcy bezimiennych kucyków? Wątek miłosny między Bravewingiem a zabitą pegazicą dodatkowo podnieca ogień rozpalony w sercu, jakby to sam czytelnik zamiast niego chciał w tym momencie pobić się z Rainbow. 

Mam nadzieję że stać nasz fandom na docenienie tak wyrazistego i poruszającego fanfika.
głosuję na nadanie fanfikowi tagu [legendary]

Edytowano przez Witaj Vitaj
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu Witaj Vitaj napisał:

Cóż jestem malarzem a nie pisarzem, toteż trudniej będzie mi przelać w tekst pokłady emocji doświadczonych po lekturze powyższego fanfika, jednak wysilę się i wypowiem się w sposób jedyny dla mnie możliwy xd. Przede wszystkim bardzo podoba mi się wątek zepsucia Rainbow Dash przez perfekcjonizm i pychę przysłaniające jej moralność i naturę szlachetnej Dashie którą znamy z Serialu. Autor zdecydowanie przygotował się merytorycznie do napisania fanfika nawiązującego do II Wojny Światowej, gdyż dobrze pokazuje w jaki sposób wojna wypacza charakter. Wynaturzone cechy Rainbow Dash nie są przypadkowe, ponieważ bazują one na jej pierwotnych wadach z pierwszych odcinków My Little Pony, mam tu na myśli pychę i uzależnienie od sukcesu.

Oczywiście za grzechy się płaci, jednak w tym przypadku najwyższą cenę zapłaciła niewinna Scootaloo. Jest to najsilniejsza i najmroczniejsza nuta całego fanfiku gdyż zupełnie rozbija przekonanie czytelnika o nienaruszalności postaci z serialu. Moim zdaniem było to posunięcie całkowicie konieczne, w celu ostatecznego uświadomienia widza, który czytając o spadających samolotach i umierających anonimowych Sombryjczykach nie poświęcił im zbyt wiele myśli - w końcu czym dla mnie ma być śmierć jednego z tysięcy bezimiennych kucyków? Wątek miłosny między Bravewingiem a zabitą pegazicą dodatkowo podnieca ogień rozpalony w sercu, jakby to sam czytelnik zamiast niego chciał w tym momencie pobić się z Rainbow. 

Mam nadzieję że stać nasz fandom na docenienie tak wyrazistego i poruszającego fanfika.

Skoro tak ci się spodobało. Polecam "Kryształowe Oblężenie " :) Dowiesz się, jak i skąd ta wojna w Kryształowym Imperium...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Długo zastanawiałem się, czy napisać komentarz do Twego fanfica. Ostatecznie zdecydowałem, że jest on warty poświęcenia kilku minut, więc oto i moja opinia. Choć moi znajomi broniacze gorąco mi go polecali (jestem fanem II wojny światowej i szerzej całego XX wieku) twierdząc, że jest to dzieło wybitne, i że wywołuje wspaniałe emocje (głównie smutek), ja czytając Żelazny Księżyc jakoś świetnie się nie czułem. Dlaczego? Już piszę. Nie, może jednak majtnę coś szybko o szeroko rozumianej stronie technicznej fanfica. Jest ona bardzo dobra, nie zauważyłem żadnych problemów z literówkami i innych. O co mi więc chodziło, gdy pisałem, że nie bawiłem się przednio podczas czytania? Otóż w przeciwieństwie do moich kumpli, u których Twój fanfic wywołał smutek, a nawet łzy, ja czułem tylko wzrastający z każdą następną stroną gniew. Gniew, który urósł do takiego stopnia, że niewiele brakowało, bym roztrzaskał moją Limię 930 o ścianę. W głowie ciągle kotłowało mi się pytanie - jak można było z tak fajnej postaci jak Rainbow Dash uczynić takiego potwora? Wiem, że ona jest kucykiem, który kocha brawurę i zawsze chce być najlepsza, ale żeby posunąć jej wolę zwycięstwa do takiego stopnia? A zapowiadało się tak genialnie - Scotaloo u Ciebie jest taką pozytywną postacią, że myślałem, iż zwariuję z wściekłości przez to, co musiała z tęczowogrzywą przechodzić. Jakoś tak cały czas życzyłem pani major śmierci. I doczekałem się śmierci. Nie jej. No po prostu myślałem, że mi pikawa siądzie z gniewu. I gdzie tu ten zapowiadany mi przez kumpli smutek? :) Ale czas już skończyć tę "litanię malkontenta". Czas przejść do plusów opowiadania, bo jest ich niemało. Począwszy od fabuły, która jest ciekawa (choć przynosi sporo pytań, np. Skąd walki u kryształowych kucyków, wyjaśnione w kontynuacji, za którą się już biorę - oby w niej było jak najmniej Rainbow Dash), przez super postacie (szczególnie "siostra" Rainbow jest spoko, ale że tak napiszę, pewien jej "chromy towarzysz" jest wcale nie gorszy) na ciągłej akcji skończywszy. No i te cudowne grafiki, kapitalnie podkreślające wysoki poziom fanfica (chociaż jedna, jako że jestem zatwardziałym przeciwnikiem wszelkiego shippingu w każdej formie, wyjątkowo mnie jątrzy(ła), zapewne domyślasz się autorze, która). Polecam wszystkim Twój fanfic, oraz oczywiście jego kontynuację, ponieważ jest to dzieło naprawdę warte przeczytania (i skomentowania), choć przestrzegam wszystkich, że jest to rzecz wyjątkowo brutalna i o absurdalnie wg mnie wysokiej ilości wulgaryzmów (ach, ta Rainbow Dash!), a robię to dlatego, żebyście (jak ja, liczący na podniebną super przygodę w stylu Ace Combat: Skrzydeł Jedności), srogo się nie zawiedli. I nie zapomnijcie o Kryształowym Oblężeniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Rainbow, to niestety, ale autor czasami jest zmuszony zagrać wbrew oczekiwaniom czytelnika. Porównam to do obiadu, gdzie oczekuje się, aby codziennie były naleśniki z Nutellą, ale zdrowiej jest też czasem zjeść schabowego :crazytwi: 

Tutaj też długo myślałem nad tym, kto ma zginąć na końcu i czy rainbow ma być totalną suką, czy trochę mniej... uznałem, żę wartości skrajne będą akuratne. Trochę szkoda, że nie do końca przypadło Ci to do gustu.

 

Bardzo dziękuję w imieniu Ruhisa za pochwałę jego ilsutracji. Nie każdy na nie zwraca uwagę, a to integralna część dzieła!

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 years later...

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...