Skocz do zawartości

Akademia Wonderbolts - sesja II


Aretra

Recommended Posts

RPG: Akademia Wonderbolts Sesja II

 

my-little-pony-friendship-is-magic_19219

 

Akademia Wonderbolts.. Jest to miejsce dla najlepszych pegazów. Każdy dzień jest dla niektórych dużym wyzwaniem. Szkoła ta, znajdująca się blisko Canterlot, jest wielka. Jest tam dużo bieżni, torów przeszkód, a również jedna wielka sala treningowa, która znajduje się w centrum Akademii.

 

Ten dzień zapowiadał się świetnie. Spitfire, dumając w swoim gabinecie, załatwiała swoje papierowe sprawy papier za papierem, kopytko za kopytkiem. Zaraz potem, niespodziewanie, wpadł Trener Serious - jeden z pomocników Spitfire i trener kadetów.

- Witaj, co masz mi do powiedzenia? - żółta klacz popatrzyła ze zdziwieniem na pegaza, podnosząc wysoko brwi. - Właśnie przybyły kolejne kucyki do Akademii. Oczekują na panią. Było ich 10, czy to znaczy, że to wszyscy? - Pan Serious mruknął poważnym, niskim tonem. Pani kapitan stanęła na równe nogi, odkładając papiery - tak to już wszyscy. - Powiedziała. Serious bez słowa wyszedł  z gabinetu za żółtą klaczą. - Spitfire, kierując się w stronę grupki kadetów, dumała: Ciekawe co mnie czeka.. Mam nadzieję, że chociaż jeden z tych pegazów mi zaimponuje, choć w to wątpię.. Mało kto mi potrafi zaimponować! Klacz z płonącą grzywą zbliżała się do kadetów, prezentując im niezbyt przyjazny wyraz twarzy. Przed grupką pegazów stała Sunset Sky. Spitfire podeszła do Sunset. Zaczęła do niej szeptać, cały czas przyglądając się do nowicjuszy - Gdzie Soarin? Miał być! - zaszeptała - wiem tylko, że kupił dużo szarlotek, pewnie wkrótce się pojawi - mruknęła Sunset - A on znowu z tymi szarlotkami?! To już nie do wytrzyma..

- Chyba w końcu trzeba powitać rekrutów! - przerwała Sunset.

- BACZNOŚĆ! - Spitfire krzyknęła głośno - Witajcie w Akademii Wonderbolts! Pewnie myślicie co was czeka? Czy też czeka na was niesamowicie fajna zabawa? Pewnie myślicie, że już posiadacie odpowiednie umiejętności, by stać się członkiem Wonderbolts? - Mówiła spokojnym, lecz drażniącym tonem. Kadeci niepewnie kiwali głowami, co jeszcze bardziej rozdrażniło Spitfire -  Otóż - NIE! Jesteście tutaj, by ciężko trenować i wylać z siebie siódme poty! Zawodowe lotnictwo - to nie jakaś bajeczka dla dzieci, to poważna sprawa!  W tej Akademii dajecie z siebie 200%, rozumiecie? - Spitfire zapytała spokojnie - Tak.. - grupka kadetów niepewnie mruknęła pod nosem - ROZUMIECIE?! - Spitfire krzyknęła ponownie - TAK!!! - Głośno odpowiedzieli rekruci. Niektórzy nawet wzbili się w powietrze, co spodobało się Spitfire. Jeszcze trochę wpatrywała się w rekrutów, każdego darząc tajemniczym wyrazem twarzy i myślała: Nie wyglądają na jakiś super lotników, ale cóż.. Za niedługo się przekonamy! 

- No więc, może się przedstawicie? Macie teraz kilka sekund, by powiedzieć coś od siebie, tak.. Na początek! Jestem ciekawa, jak się nazywacie i co chcecie teraz wszystkim powiedzieć!  Mam nadzieję, że się nie boicie?!

- Na twarzy żółtej Klaczy pojawił się obojętny wyraz twarzy. Stała na wprost rekrutów, oczekując prezentacji.

 

Mega EDIT: Przeczytajcie Reguły gry i dopiero wtedy piszcie posty!

Link do komentarza

Klacz wystąpiła przed szereg i zasalutowała:

 

-Shivy Summer, sir. Jak mówi mój Cutie Mark, potrafię wyczuwać zmienne prądy wiatru o każdej porze dnia. Siła moich skrzydeł wynosi 12,5 skrzydłobić. W sporcie uwielbiam bardzo szybkie i ryzykowne latanie. Nie czuję się najlepiej w drużynie, wolę pracować sama. Lubię fotografię i sporty ekstremalne. To tyle na mój temat, sir.

Edytowano przez Mew Two
Link do komentarza

Druga z kolei wyszła na przeciw pani kapitan młoda pomarańczowa klacz z czarną grzywą. Na początku rozejrzała się po kandydatach, a szczególnie zwracała uwagę na klacze w mniej więcej w jej wieku. Byli tutaj starsi od klaczy, ale o dziwo nie młodsi.Uśmiechnęła się do Spitfire,lecz od razu spoważniała widząc jej ostre spojrzenie. Nie tracąc wiary w siebie zrobiła jeszcze jeden krok w stronę przewódczyni.

- Jestem Orange Mare-wydusiła z siebie klacz mając nadzieję, że jej ton głosu zabrzmiał dość odważnie. Po krótkiej ,cichej chwili kontynuowała swoją wypowiedź już nieco śmielej.

- Jak świadczy o tym mój CM potrafię sama stworzyć tornado. Mam 12,5 (dlaczego wszyscy piszą,że mają tyle samo co ja?)skrzydłobić. W sportach, które uprawiam najlepsza jestem w siatkówce, gdyż łatwo dogaduję się z innymi w grupie. Oprócz tego lubię tenis-2 pierwsze miejsca w turnieju Claudsdale. Kocham malować, chociaż ta informacja za pewne się pani nie przyda.

Po ostatnim zdaniu odetchnęła głeboko i powróciła na swoje miejsce.

Edytowano przez Sparkle
Link do komentarza

Wow to już druga edycja akademii? przepraszam nie zauważyłem byłem bardzo zajęty (taa.. bardzo zajęty szamaniem ciasta i obijaniem się jasne. W sumie można uznać to za zajęcie) A ty znów się czepiasz tak mało istotnych detali co Sosna? Zresztą nie ważne. Chciałbym powitać bardzo serdecznie wszystkich uczestników Akademii mam nadzieję, że wyniesiecie coś z tego doświadczenia (tylko nie wynoście czasem mebli, te meble są przydatne) oraz będziecie się świetnie bawić w kręgach akademii. Pozdrawiam Soarin

Link do komentarza

Następna z szeregu wystąpiła biało-czarna klacz spojrzała na Spitfire nie dając po sobie poznać, że się denerwuje. 
Stojąc na baczność zaczęła mówić lekko drżącym głosem: 
- Nazywam się White Dark, sir.
 White zaczęła się mocno denerwować. Jednak z całych sił próbowała brzmieć poważnie.
-Uwielbiam latać, jestem bardzo szybka, siła mych skrzydeł to 12,5 skrzydłobić, wygrałam kiedyś 2 miejsce w zawodach w lataniu. Kocham biegać i grać w siatkówkę. Łatwo dogaduję się z innymi kucykami zdobyłam także nagrodę Fair Play,sir. Po ostatnim wypowiedzianym słowie klacz ponownie wstąpiła do szeregu i cicho odetchnęła z ulgą.
 

Edytowano przez Rainbow Dash1112
Link do komentarza

Thunder wystąpił z szeregu.

 

- Nazywam się Thunder Hunter sir. Świetnie umiem kontrolować burze co można wyczytać z  mojego znaczka. Siła moich skrzydeł wynosi 12 skrzydłobić ,ale nie zamierzam na tym poprzestawać. Dwa razy zająłem pierwsze miejsce w zawodach szkolnych. Lubię pracować w parze ,ale w większych grupach czuję się gorzej. Moją ulubioną konkurencją jest tor przeszkód ,a ulubionym zajęciem ćwiczenia fizyczne. Tyle o mnie ,sir.

 

Thunder wrócił do szeregu.

Link do komentarza

Ari wzięła odech i wystąpiła z szeregu.

- Jestem ArionSajs. Umiem lepić z chmur wszystko co chcę o czym świadczy mój znaczek. Siła moich skrzydeł wynosi 11  i pół,  ale zamierzam osiągnąć więcej. Tylko raz zajęłam 2 miejsce na zawodach szkolnych. Potem tylko 1 miejsce. Lubię pracować jak i w parze jak i w grupie. Jestem wygimnastykowana i bardzo pomocna. To tylko o mnie, sir

 

Ari wróciła do szeregu i odetchnęła.

Link do komentarza

Następny z szeregu wystąpił Blazing Shadow.

- Nazywam się Blazing Shadow, Sir! - powiedział śmiało, żółty ogier. - Potrafię wywołać ogień za pomocą skrzydeł. Siła moich skrzydeł, wynosi 12,3 skrzydłobić. W zeszłym roku miałem tylko 9,8, więc się mocno poprawiłem. Interesuję się sportem. Moimi ulubionym zajęciem, jest galopowanie.

To by było na tyle, Sir!

Po wypowiedzeniu tych słów, Blazing powrócił do szeregu.

Link do komentarza

Li przybrała bardzo pewny siebie wyraz twarzy i wystąpiła z szeregu.

-Jestem Lilly. Może wyglądam niepozornie, ale latam bardzo dobrze.Siła moich skrzydeł to 12, ale postanowiłam to zmienić i osiągnąć jeszcze więcej, sir.

Szybko się uczę mogę współpracować w parze i w grupie.Potrafię pewną sztuczkę, wymyśloną przeze mnie-Music Lightsream.To by było wszystko-powiedziała klacz, zasalutowała i wróciła do szeregu.

 

 

post-3626-0-54837800-1375119890_thumb.jp

Music is my life....

Edytowano przez TwillieShy
Link do komentarza

Kolejni pierzastoskrzydli prezentowali swe walory, obdarzani przenikliwym spojrzeniem limonkowych ślepi ich towarzysza. Stukot kopyt, choć daleki regularnemu tętentowi, nabierał pozorów refrenu, przerywającego raz za razem melodię wypowiedzi młodzików. Ich słowa były różnymi, a jednak wpisywały się w pewien schemat.

 

Imię. Umiejętności. Osiągnięcia. Zainteresowania.

 

Czasem z przesunięciem, bądź pominięciem ostatniego z tych członów.

 

Dwa pytania przychodziły na myśl pegazowi, który starał się zachować percepcję, pomimo targających nim raz po raz fal emocji. Były one fantazyjne w swej prostocie:

 

 

,,Z jakiej przyczyny? i ,,W jakim celu?"

 

 

Po jednej stronie miał grupę młodych śmiałków, niepewnych losu, jaki ich oczekuje. Znajdowali się w Akademii Wonderbolts - wymarzonym przystanku na drode kariery każdego lotnika, aspirującego do rangi equestriańskiego asa przestworzy.

 

<Są względem siebie jak tabula rasa.> - pomyślał fruwający minikoń - <Chcą, aby pierwsze zgłoski, zapiszą się w oczach innych, lśniły atramentem, ktory wszyscy poważają.>

 

Spojrzał w kierunku Kapitana drużyny. Przechylił delikatnie pyszczek, pozwalając, aby kosmyk fiołkowych włosów zsunął się znad czoła na jego policzek.

 

<Czyż nie jest najlepiej poinformowana ze wszystkich...?> - zbrojny w to przypuszczenie, zdecydował się zrezygnować z suchych faktów.

 

Zastanowił go powód, dla którego ognistogrzywa klacz dała im szansę na wypowiedzenie się. Wątpił bowiem, aby była nadmiernie gorliwa w poznawaniu swych podopiecznych.

 

<Nie ma ich nazbyt dość? Można kochać swoją pracę, ale...>

 

Doszlo do niego, że być może nie czyniła tego dla siebie.

 

<Impuls dla nas, abyśmy mogli otworzyć się na siebie...?>

 

Dreszcze przewędrowały od jego kopyt aż po czubek ogona, nie omieszkając przy tym zakręcić w stronę karku..

 

<... abyśmy zachowali pamięć o tych, z którymi nie zdążymy utworzyć wspomnień...?>

 

Drgnął ledwo zauważalnie, gdy to Lilly wystąpiła z formacji. Odruchowo. Postarał się zebrać szybko efekty rozmyślań oraz przygotować parę słów od siebie właśnie w związku z nimi.

 

...

 

Nadeszła jego kolej. Zadrżał, gdyż nie czuł się jeszcze gotowy. Niemniej jednak, zdecydował, że da z siebie, co tylko może.

 

Uniósł z lekka głowę, ubrał usta w uśmiech szerszy aniżeli po prostu ,,pogodny". Zmrużył brwi w lekko figlanym wyrazie twarzy, po czym żwawym drukrokiem pląsnął naprzód.

 

 

<Toccata!>

 

 

-Jestem Tender Ardo~ur! - zagrzamiał melodyjnie - Lubię taniec, lody i straasznie podoba mi się kształt tamtej chmury! - dodał, nagle wyginając swe ciało i zamachując krótko przednim kopytem w kierunku, w którym ostatni raz dostrzegł takową. Równie błyskawicznie wrócił do pozycji wyjściowej, dodając: -Cieszę się niezmiernie, że jestem tu, gdzie każdy z Wonderbolts dostał swój pierwszy ochrzan od dowódcy!

 

Nabrał  powietrza do płuc, po czym wypuścił je, przygotowując się do finału:

 

- Nie zastanawiam się w ogóle na temat tego, ile razem polatamy... ale wiem, że to będzie lot w dobrym kierunku.

 

Po tych słowach wycofał się do szeregu - równie chyżo, co z niego wystąpił. Rozluźnił mięśnie pyszczka, pozwalając twarzy przybrać wyraz sprzed minuty. Skupił się na słowach pozostałej dwójki kandydatów.

Edytowano przez Plothorse
Link do komentarza

Kolejny w szeregu był Joke. Bardzo się denerwował, ale w końcu wykrztusił z siebie:

- Jestem Joke, sir. Bardzo lubię latać i interesuje się sportem oraz fajerwerkami. - powiedział ciemnozielony ogier.- 

Moje skrzydła mają moc 11,2 skrzydłobić, ale chciałbym poprawić ten wynik. Będę z całych sił starał się wykonać powierzone mi 

zadania.

Po tych słowach Joke z westchnieniem ulgi wrócił do szeregu.

Link do komentarza

My-Little-Pony-Friendship-Is-Magic-Seaso

 

Spitfire wysłuchała prezentacji rekrutów, niektóre były dla niej, naprawdę godne podziwu, a niektóre z nich, w ogóle jej nie zachwyciły. Pomarańczo-włosa  klacz czuła, że jest w tej grupce ktoś, kto jej zaimponuje.


- Chcecie pokazać na co was stać? To teraz macie szansę, 200 okrążeń po bieżni. Sunset, jeśli zobaczysz, że ktoś gra nie czysto, poinformuj mnie, bo ja idę na chwilę do biura i zapisuj kto po kolei ląduje, liczyć okrążenia będzie Ci pomagał trener Serious. To zadanie na PRĘDKOŚĆ. Najszybszego lotnika czeka miła nagroda, tą nagrodą, m.in będzie honor zwycięzcy! Teraz możecie pokazać, jacy jesteście szybcy. Na podstawie tego wyścigu, będzie zależało, w jaki sposób będziecie wykonywać następne zadania. Ostatni sprząta stołówkę! Uwaga, TERAZ!!! - Klacz nadała rozkaz, zaraz potem zagwizdał gwizdek na start.
 

Link do komentarza

Zebra odpowiedziała:

 

-Tak jest, sir- po czym zwróciła się do kolegów- POWODZENIA- po czym błyskawicznie wystartowała, utrzymując dosyć sporą prędkość

 

[Pragnę poinformować, że nie ma mnie do poniedziałku]

Edytowano przez Mew Two
Link do komentarza

Arii wystartowała jak z procy. - To zadanie na prędkość, będę liczyć okrążenia, nagroda mnie nie interesuje, no może jednak

Trochę zwolniłam, ale tylko odrobinę i leciałam nadal bardzo szybko. - Muszę liczyć okrążenia - mówiłam do siebie. Zwolniłam, by zachować siły. Przy może 70 zaczęłam przyśpieszać.

Edytowano przez Dark Dash
Link do komentarza

Zauważywszy innych uczestników za sobą, Sun jeszcze bardziej zwiększyła prędkość. Kochała to. Gdy zrobiła już 100 kółko, poczuła lekki niedowład w prawym skrzydle. Mimo to, leciała dalej, nieco wolniej. W końcu zaczęła 150 kółko. Skrzydło coraz bardziej zaczęło jej doskwierać jednak nadal się na zatrzymywała. Jeszcze bardziej zmniejszyła tempo.

Link do komentarza

Przy 123 okrążeniu, Li dawało się we znaki zmęczenie.

-Nie! Dasz radę i koniec!-pomyślała i rozwinęła maksymalną prędkość, skrzętnie licząc kółka które zrobiła.

Mijała innych.Zapomniała że w ogóle leci.170 okrążenie, Lilly pędziła niczym strzała.Zapomniała co to w ogóle zmęczenie.

Miała jeden cel-przed siebie!

 

 

 

post-3626-0-52102400-1375281397_thumb.jp

Muzyka to moje życie...

Link do komentarza

White wystartowała, była bardzo pewna siebie. Zmrużyła oczy i poczuła delikatny powiew wiatru na swoim ciele, była bardzo szczęśliwa. Jej prędkość

rozwinęła się maksymalnie po 43 okrążeniu. Nie była zmęczona. Warto było codziennie trenować, pomyślała i leciała dalej.

Edytowano przez Rainbow Dash1112
Link do komentarza

Orange, jak zawsze z niezbyt dobrymi myślami, zaczęła robić okrążenia wokół Akademii. Jedno, Drugie... Nie zauważała wyprzedzających uczestników, nie wiedziała również, że wyprzedza innych. Nie mobilizowała ją nagroda, ale świadomość, że zrobi wrażenie na innych szczególnie na Spitfire. Po tych myślach przyspieszyła. I dalej nie traciła tempa. Wsłuchiwała się w rytm uderzeń swoich skrzydeł i oddechu. To jej wystarczało, by nie myśleć o zmęczeniu. Jeszcze raz spojrzała za tył, żeby sprawdzić, kto jest za nią, a przy okazji czy czasami nie zostawia za sobą czarnej smugi, czarnej tak jak jej ogon. Myliła się. Ciekawe od ilu skrzydłobić zostawia się ślad na niebie? Otrząsnęła się z tych myśli, mówiąc sobie, że porozmawia o tym z kapitan. Mijając kolejnych pegazów, i inni wyprzedzających ją po 120 okrążeniu zaczynało boleć ją lewe skrzydło. No tak, miesiąc temu mocno je nadwyrężyła, więc przy gwałtownych ruchach lekko ją bolało. Sunset dziwnie na nią spojrzała, jakby obawiała się czegoś, więc klaczka w locie się do niej uśmiechnęła i dalej pędziła mimo uciążliwego bólu skrzydła. Jeżeli trenerka dowie się, może ją zdyskwalifikować, a tego Orange nie chciała. Trzeba było smarować się tą maścią, pomyślała, Na szczęście mam ją w walizce. 

140... liczyła. Nie mogła przestać liczyć, gdyż podobno Akademia Wonderbolts to bardzo wymagająca i dokładna szkoła dla pegazów. Kapitan może jej nie darować jeżeli zrobi choćby jedno okrążenie więcej lub mniej. Szybując i mijając innych mogła dokładniej się im przyjrzeć. Chciała najbardziej zaprzyjaźnić się z białą klaczą z czarną grzywą. White Dark...jak mi się zdaję. Zajęła się dalej liczeniem okrążeń. Później znowu zaczęła obserwować innych. Nie którzy z kandydatów wydawali się słabi, bojący się poplamić, i nienaganni. Ale pozory mylą. Jedna taka właśnie ją wyprzedzała, nawet jeżeli Orange starała ze wszystkich swoich sił machać skrzydłami. 

 

(Zrobiłam tego tak dużo, gdyż większośc napisała już po 2 posty)

Edytowano przez Sparkle
Link do komentarza

(Na wszelki wypadek napiszę jeszcze tutaj - wyjeżdżam. Wracam w noc z poniedziałku na wtorek. Nie będę miał raczej możliwości pisania w tym czasie.)

 

 

Wiadomość o mającym nadejść rychło zadaniu wzmogła czujność pegaza. Nim jeszcze dowódczyni zakończyła przemowę, kuc ten rozpoczął kontrolną serię delikatnych skurczów i rozkurczów mięśni, zarówno tych odpowiadających za poruszanie skrzydłami, jak i nogami - gotował się bowiem do odbicia od ziemi. Dla stojących wokół, ruch z tym związany zapewne nie wyglądał na cokolwiek ponad paroma drgnięciami - na więcej bowiem w takiej chwili nie mogł sobie pozwolić...

 

Wraz z nadejściem sygnału do startu, nie rzucił się od razu do przodu. Wystartował z umiarkowanym impetem. Przepuścił znaczącą część peletonu przed siebie, ustawiając się w korytarzu powietrznym za lecącymi - tak, aby osiągnąć podobny rezultat mnieszym wysiłkiem.

Zaczął myśleć. Zdał sobie bowiem sprawę z tego, że - być może - została im przedstawiona tak niebanalna ilość okrążeń... aby mogli podejść do tej sprawy strategicznie.

 

Rozpoczął liczenie okrążeń. Jednakże, to był dopiero początek... podążając za grupą, zwrócił uwagę na to, z jakiej strony wieje wiatr - spodziewał się bowiem jego istnienia w miejscu polożonym tak wysoko jak Akademia Wonderbolts. Gdy zarysował na tle nieboskłonu dostateczną liczbę okręgów, aby być tego pewnym, podzielił w myślach bieżnię na cztery strefy, następujące w czasie lotu jedna po drugiej:

 

 

1. Strefę, w której wiatr hamował go, wiejąc bezpośrednio w jego pysk.

 

2. Strefę, w ktorej wiatr wiał w jego bok, znosząc go ku środkowi.

 

3. Strefę, w której wiatr pomagał mu w locie, ponieważ leciał w tę samą stronę, co on.

 

4. Strefę, w której wiatr, dmuchając w jego drugi bok, spychał go z bieżni w kierunku zewnętrznego okręgu.

 

 

Przygotował schemat postępowania względem każdej z nich - tak, aby tworzyły zgraną całość:

 

 

1. Najmniej skomplikowana sprawa. Tu leciał z ciałem ułożonym prosto, niczym strzała - w celu zminimalizowania oporu. Tę strefę starał się pokonywać jak najszybciej, aby jak najmniej czasu spędzić w niekorzystnych warunkach.

 

 

2. Tę strefę dzielił na dwie części zasadnicze.

W pierwszej z nich starał się o to, aby jak najmniejsza powierzchnia jego ciała była ustawiona prostopadle do wiatru - tak, aby wiatr go nie spychał... czyli leciał normalnie, w przeciwieństwie do drugiej części tej strefy. Tu bowiem ustawiał się brzuchem ku wewnętrzej stronie bieżni - tak, aby wiatr, wiejący w jego plecy, pomagał mu zakręcać (by nie musiał na to marnować energii) oraz dmuchał od góry w jego skrzydła.

Zdał sobie sprawę z tego, że to ostatnie jest dwustronnym ostrzem, bowiem pomaga mu w wykonywaniu zamachów nimi w dół, jednak przeszkadza w podnoszeniu ich. Gdyby zastosował ten schemat działania, bilans energetyczny nie wychodziłby ani na plusie, ani na minusie - tylko na zerze.

 

Aby tego uniknąć, po zamachu skrzydłami nie wznosił je do gory rozwiniętymi, lecz ,,rolował je" po swych bokach, przesuwając je tuż nad nimi. Dzięki temu, wiatr, uderzający w jego wznoszące się skrzydła, natrafiał na mniejszą powierzchnię - i w rezultacie mniej przeszkadzał pegazowi. Dla tego ostatniego, ta niewielka różnica stanowiła margines zysku energetycznego. Niewielkiego, jeśli brać pod uwagę pojedyncze okrążenie... ale istotnego, jeśli wziąć pod uwagę coś poniżej dwustu...

Co jakiś czas, podczas pokonywania tego odcinka, obracał swe ciało w przeciwnym kierunku (plecy do środka, brzuch na zewnątrz - w kierunku wiatru), rolując skrzydła w dół i uderzając nimi... do góry. Z racji tego, że ustawiony był bokiem w kierunku ziemi, osiągał taki sam efekt - a nie przemęczał przy tym jednej partii mięśni.

 

 

3. Tu pozwalał sobie na chwilę luzu. Straszliwie kuszącą była perspektywa włożenia większej, aniżeli przeciętnej, ilości energii w rozwijanie tu prędkości - mając do dyspozycji pomoc wiatru - jednak zdawał sobe sprawę z tego, że wyszloby mu to tylko na złe. Miałby trudności z wykręceniem przy najbliższym zakręcie. Musiałby włożyć dodatkową energię w to, aby wykręcić po kole, a nie po elipsie...

Tymczasem, im dłużej był na tej części trasy, tym bardziej korzystał na sile sprzyjającj strugi powietrza. Rzecz jasna, nie pozwalał sobie na szybowanie - po prostu siłami własnymi dopełniał pęd, uzyskany dzięki wiatrowi, aby otrzymać swe przecietne tempo. Dla niewtajemniczonego kuca, patrzącego z zewnątrz - bez różnicy w stosunku do reszty trasy. Dla pegaza - duża ulga...

Przy okazji, za każdym razem, gdy przemierzał tę część, starał się odnaleźć pośród pasm wiatru prąd wstępujący. Gdy udawało mu się to, wyginał swe ciało tak, aby wzniosło się choć drobinę. Nie, nie liczył na to, że bez wkładania w to specjalnie sił, dotrze na wysokość, która dawałaby mu w tym wyścigu znaczącą przewagę... sto, czy nawet dwieście metrów nie uczyniłoby różnicy... Pegaz ten miał inny plan.

 

 

4. Kolejny, wymagający mniejszego zaangażowania odcinek trasy. Wchodził w zakręt, korzystając przy tym z energii wpół - sprzyjającej strugi. Nie czynił tego z nadmierną prędkością. Nabierał jej bowiem dopiero wraz ze zbliżaniem się do kolejnej strefy...

 

Rozpoczął stosowanie tej strategii, kiedy to peleton zaczął się już rozpadać, a poszczególni zawodnicy zaczęli lecieć własnym tempem. Nie opłacało mu się bowiem siedzenie na ogonie pojedynczych kuców...

 

Nadal liczył, obserwując przyrost wysokości, na której sie znajdował. Potrzebował precyzyjnie stwierdzić, jak wcześnie może pozwolić sobie na zmianę taktyki - a właściwie jednego elementu. Oceniał bowiem, że nie będzie dla niego możliwe - przynajmniej bezpieczne - skorzystanie z tej opcji przed zmniejszeniem odległości od celu do jakichś... kilkunastu okrażeń. Wtedy to bowiem zmienił lekko kąt, pod którym bił skrzydłami. Zaczął młócić nimi na ukos, wkładając trochę więcej energii w poruszanie się naprzód - kosztem utrzymywania się w powietrzu. Równocześnie przyspieszał i opadał. Planował znaleźć się przy ziemi odrobinę za końcem trasy - nie mógł być jednak całkowicie pewnym swych obliczeń. Było to ryzykowne posunięcie. Mógł bowiem zbliżyć się zbyt prędko do ziemi. Nagłe wyrównanie lotu, parę okrążeń przed metą mogło zdecydowanie spowolnić pegaza. Lądowanie oraz ponowny start - przed ukończeniem trasy - w ogóle nie wchodziły w grę.

 

 

Lądowanie...

 

 

W normalnych warunakach nie nastręczało trudności. Tu stanowiło wyzwanie.

 

Rozpędzony pegaz pochylił głowę, chowając ją pomiedzy - wystawione naprzód - przednie nogi. Podkurczył zad, rozkładając pozostałe kończyny.  Planował dotknąć ziemi tylnymi kantami czterech kopyt jednocześnie. Nim jeszcze to uczynił, podnióśł i naprężył ogon, ustawiając go tak, aby tworzył linię wraz z kręgosłupem. W chwili zetknięcia z podłożem, posłużył się skrzydłami dla stablizacji - wzniósł je, utrzymując płaską stroną prostopadle do kierunku lotu. Zrobił to, aby zrównoważyć siłę impetu z jaką lądował - przez którą mógł przekoziołkować do przodu. Wątpił bowiem, aby postronni przychylnym okiem spojrzeli na taką ,,akrobację:...

Edytowano przez Plothorse
Link do komentarza

Spitfire w swoim biurze, załatwiała jak zwykle, swe sprawy. W ciągle zastanawiało ją, jak radzą sobie rekruci. Gdy skończyła, powstała i od razu poszła w kierunek kadetów.

Gdy doszła, stanęła przy Sunset, rekruci dyszeli ciężko. Zaczęła mówić spokojnym tonem.

- Witajcie rekruci! - Przywitała kadetów,  po czym zaczęła rozmowę z Sunset- Jak tam było? Mam nadzieję, że nikt nie grał nie czysto, prawda?!  - Zapytała - Nie było żadnych nieczystych zagrań, lecz mała stłuczka. Pod koniec, Shivy Summer zderzyła się z Joke. Shivy nie opóźniła się, lecz od razu po zderzeniu, poleciała dalej.. Joke został popchnięty w chmury, co go sporo opóźniło. - Zameldowała Sunset Sky.

- Jestem ciekawa kto z was wygrał, zaraz Sunset przeczyta listę. Mam nadzieję, że TO was nie zmęczyło. Będą trudniejsze zadania! Dobra, Sunset, melduj - Już melduję!  Najpierw wylądował Tender Ardur, potem Arion Sais, następnie lądowali Shivy Summer, Orange, Thunder Hunter, Lily, Blazing Shadow,  White Dark,  a ostatni był Joke - meldowała Sunset - Gratulację Tender,  czeka Cię mała nagroda, dowiesz się co to za nagroda, w następnym zadaniu. Gratuluję też całej pierwszej trójce. Dzisiaj Joke i Dark sprzątają stołówkę. Radzę wam zająć się, już tym teraz.

Macie teraz dłużo wolnego, w sam raz, na zapoznanie się, porozmawianie ze sobą, a również(jesli ktoś chce), można sobie potrenować.
Spocznijcie!

P.S: Jakby ktoś nie wiedział, możecie teraz rozmawiać niekoniecznie o Akademii. Macie teraz taki akademicki off-top(ale, tak jak normalnie, wcielacie się TYLKO w swoją postać). Jeśli ktoś nie wie, pytać się, ja nie gryzę :)

 

Aktualizacja Reguł Gry.

Link do komentarza

Lilly nie czuła skrzydeł.Leciała szybko, ale na ostatnie 20 okrążeń nie miała już siły.

Rozglądnęła się ciekawie po kadetach.

-Hmm...dobrze że nie sprzątam-uśmiechnęła się do siebie, ale zaraz spoważniała-Ale z drugiej  strony, to trochę mi ich szkoda.Chętnie by im pomogła, ale nie mam tyle śmiałości...

 

 

 

 

 

Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...