Skocz do zawartości

Ponybius [Z][Seria][Gore][Grimdark][Slice of Life]


Hoffman

Recommended Posts

Niniejsza seria zainspirowana została znaną miejską legendą o pewnym tajemniczym automacie do gry - Polybiusie. Jak się okazuje, ów mit aż do dzisiaj posiada swoich zwolenników, którzy nie znajdując jednoznacznych dowodów na nieistnienie maszyny, a za to podając konkretne argumenty, uwiarygadniają tę legendę, utrzymując ją przy życiu i wprawiając kolejnych interesantów w niepewność. By nie zmieniać posta w wykład, przedstawiam Wam http://www.youtube.com/watch?v=QMtekKTJhMY, który przybliży w interesujący sposób (prezentując m.in. gameplay i obrazy) całą tę legendę, uwzględniając najważniejsze szczegóły i konfrontując argumenty za oraz przeciw istnieniu maszyny. Wszystko oczywiście po polsku.

 

Przechodząc do rzeczy - bezpośrednim bodźcem odpowiedzialnym za powstanie pierwszego opowiadania był konkurs literacki - pierwsza edycja specjalna, edycja [Gore], którą to oryginalny "Ponybius" wygrał. Nieograniczona limitem słów kontynuacja jest już dłuższa, bardziej rozbudowana i posiada podział na poszczególne rozdziały. Istotą tej historii jest oczywiście ponyfikacja wspomnianej miejskiej legendy, utrzymana w mrocznym klimacie, z [Gore] jako elementem towarzyszącym. Plus, inspiracje najróżniejszymi "smaczkami" z najróżniejszych  filmów grozy, a czasem i również motywami z innych fanfików [Gore] i creepypast wszelakich.

 

 

rQvbEU1.png

 

Czy odważysz się wrzucić monetę?

 

 

Ponybius

[Oneshot] [Gore] [Grimdark]

 

Mieszkańcy miasteczka Ponyville są nieźle podekscytowani, gdy wielki salon rozrywki wreszcie zostaje otwarty. Nie mija wiele czasu i budynek po brzegi wypełnia się kucykami, które znajdując ulubione atrakcje, deklarują bawić się do białego rana. Los sprawia, że Rainbow Dash wraz z Ligą Znaczkową odkrywa pewien automat do gry, wyraźnie odizolowany od reszty atrakcji. Klacze nie mając pojęcia, że to, na czym kładą kopyta bynajmniej nie ma służyć ich rozrywce rzucają się w wir gry...

 

 

Ponybius

~ Terroru ciąg dalszy ~

[Z] [Gore] [Grimdark] [slice of Life]

 

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Epilog

 

Mija kilka dni od przerażającego incydentu, który wstrząsnął całym miasteczkiem Ponyville. Śledztwo nie przyniosło odpowiedzi na nurtujące kucyki pytania, a automat z grą przepadł bez śladu, pozostawiając odpowiednie służby bez żadnych tropów. Mimo to, mieszkańcy miasteczka starają się żyć normalnie, lecz nie mogą pozbyć się wrażenia, że ktoś ich obserwuje... Podczas, gdy Twilight Sparkle stara się odkryć prawdę, Pinkie Pie przytrafia się coś, czego ta nie zapomni do końca swego życia. Ponybius znów pojawił się w Ponyville.

Edytowano przez Dolar84
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe jest, jak dobrze można osadzić motyw z creepypasty w uniwersum My Little Pony. Skromnie, bez masy trupów w tekście, a dobrze.

 

Hoffmanowy styl jak zwykle bez zarzutu, oceniam na plus oraz polecam.

 

Zadaję pytanie - czy doczekamy się kontynuacji Ponybiusa? Czy może to jedyne opowiadanie (z niebezpiecznym automatem do gier :P), a nuż Hoffmana zainspiruje motyw z innej creepypasty?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, mogę powiedzieć, że świetny grimdark. W to słoneczne popołudnie warto przeczytać coś w napięciu. Gore było całkiem dużo, ale nie za dużo. Spodziewałam się, że będzie to straszniejsze, ale tyle tego przeczytałam, że się nie boję. Tylko mogło by być szczęśliwe zakończenie, nie lubię uśmiercania kucyków kiedy jest inna możliwość. Polecam! :rd5:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko mogło by być szczęśliwe zakończenie, nie lubię uśmiercania kucyków kiedy jest inna możliwość.

 

Mylisz się. W Ponybiusie żadna postać nie została uśmiercona. W ciągu całej historii nikt nie poniósł śmierci - co prawda, zakończenie fanfika mogło sugerować śmierć Rainbow Dash, aczkolwiek w opowiadaniu nie było ani słowa o jej zgonie - jedyne, co może pobudzać wyobraźnię to wzmianka o tym, że zamknęła oczy. Rzekoma śmierć nie została potwierdzona, więc nie mów nic o usilnym uśmiercaniu postaci. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • 1 month later...

Pragnę ogłosić, iż pod wpływem sukcesu "Ponybiusa" w edycji Gore oraz Waszych pozytywnych komentarzy, za które bardzo dziękuję, postanowiłem kontynuować historię o tajemniczym automacie do gry, który powoli wymazuje umysły niczego nieświadomych graczy. W pierwszym poście już pojawiły się linki do prologu i pierwszego rozdziału. Tak, będą rozdziały, ale spokojnie - część druga nie będzie (zbyt) długa. Pojawił się tag [slice of Life], gdyż chciałbym skupić się także na ofiarach automatu i przy okazji powyjaśniać kilka spraw z nim związanych. Wszak pierwowzorem opowiadania była miejska legenda, w której nie brakowało teorii spiskowych.

 

Tak więc, zapraszam do czytania i komentowania.

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Aktualizacja! Dodany został drugi rozdział nowego "Ponybiusa"! Tym razem mały powrót do korzeni, gdyż jest w nim zawarta scena gore (w mojej opinii, jako autora, niezbyt mocna, żeby nie przesadzić).

 

Komentarze mile widziane.

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Kolejna aktualizacja i kolejny dodany rozdział, a mianowicie - trzeci. Wszystkie linki znajdziecie w pierwszym poście.

 

Pozdrawiam i - jeżeli ktoś to czyta - proszę o komentarze i uwagi.

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Przeczytałam "Ponybiusa" przed chwilą i muszę powiedzieć, że się rozczarowałam.

Pozytywnie :D. Na widok tagów spodziewałam się czegoś złego, ale nick autora przekonał mnie do czytania i bardzo dobrze.

 

Całość bardzo mi się podobała- ten nastrój grozy, ta kreacja postaci <3. Opisy mogłyby być bardziej rozbudowane, ale i tak całość jest świetna.

 

W tekście gdzieniegdzie pojawiają się bękarty, co wygląda nieestetycznie, aczkolwiek nie przeszkadza to w czytaniu,

 

Nie podoba mi się fragment o chloroformie- uśpić kogoś chloroformem jest bardzo trudno, przy pomocy nasączonej chusteczki jest to niemożliwe [sami sprawdzaliśmy na chemii, czy nauczyciel mówi prawdę  xD]

 

Opowiadanie bezwzględnie polecam miłośnikom grimdarku, bo warto. Fabuła jest ciekawa i trzymająca w napięciu, postacie takie jak w serialu, a klimat cudownie nie do opisania.

 

Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :fluttershy4:

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Od dłuższego czasu nic się w temacie nie działo, a kilka osób tęskniło, toteż najwyższa pora pociągnąć dalej tę historię, serwując kolejny, czwarty rozdział.

 

Nieco ostrzej niż ostatnio, jednakże tylko dlatego, że pewne klacze nie znały umiaru i całkowicie oddały się złowieszczemu automatowi. Czy można im jeszcze pomóc?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
  • 2 weeks later...
Napisano (edytowany)

A zatem, czas na rozdział piąty. Poza nim, miałem w planach małą niespodziankę w postaci okładki, ale ze względu na wielki znak zapytania stojący nad kwestią grafik spod tej kategorii, polecono mi się wstrzymać z jej publikacją. Tak więc, dzisiaj tylko nowy rozdział, czyli jak Twilight doskonale potrafi pakować się w kłopoty, jeśli choć na chwilę popuści wodze swych emocji.

 

Jak zwykle, komentarze mile widziane. Prawdopodobnie, jest to już przedostatni rozdział.

 

Pozdrawiam!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • 1 month later...

No i tym sposobem dotarliśmy do końca drugiej części "Ponybiusa". Poza dodaniem rozdziału szóstego i epilogu, pierwszy post został zaktualizowany o nieco lepsze wprowadzenie w tematykę, gdzie podrzuciłem Wam polski filmik, podsumowujący całą miejską legendę na bazie której powstał fik. Poza tym, dodałem okładkę ;)

 

Co do samego rozdziału szóstego, postanowiłem zaserwować coś mocniejszego. Na wszelki wypadek, pozostawiłem zakończenie otwarte, zaś od samej historii chciałbym nieco odpocząć, pozostawiając Wam czytanie i komentowanie, jak również ocenę, jak kontynuacja wypadła na tle oryginału i jak te dwa opowiadania komponują się ze sobą w całość.

 

Jednocześnie, dziękuję za wszystkie dotychczasowe opinie i komentarze, mam nadzieję, że z okazji ukończenia kontynuacji trochę ich przybędzie ;)

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SPOILERY.

 

O, zakończenie „Ponybiusa”! Miło.

 

Tak mnie naszła refleksja, czy w kontekście samej definicji creepypasty, która powinna wgniatać w fotel między innymi ze względu na swoje małe rozmiary, następna część w ogóle była potrzebna. Z drugiej strony, nieraz zdarzyło mi się czytać creepypasty o objętości epopei i bynajmniej nie traciły od tego „mocy”. Cieszę się bardzo, że zdecydowałeś się napisać kontynuację, bo była to po prostu przyjemna lektura.

 

Ciężko stwierdzić, czy lepsze jest pierwsze opowiadanie czy kontynuacja. Pierwsze pozostawiało niedosyt (w końcu praca konkursowa), w kontynuacji natomiast pojawiły się rozdziały gorsze od innych. Ale do tego dojdę później.

 

Podobało mi się rozwinięcie wątków z „Ponybiusa”. Najpierw Apple Bloom i jej koszmary, potem Sweetie i amnezja… Super jest to, że każda postać otrzymała swój indywidualny rodzaj szaleństwa. W początkowych rozdziałach widać to wyraźnie na młodzieży – AB szuka oparcia w siostrze, co podkreśla ich głębokie relacje, SB natomiast wypiera Rarity ze świadomości, boi się jej, kierunkuje na nią swój strach. Bardzo ładnie się to wpisuje w kanon (w fandom w sumie też, bo Rare bardzo często jest pokazywana w fikach gore jako psychopatka znęcająca się nad bliskimi, w tym siostrą… Nie mówiąc nawet o Lil’ Miss Rarity, którą uwielbiam). Aha, i w pełni rozumiem motywację Cahan, że zaproponowała tę Rarity do Oskarów. Rzeczywiście jest bardzo dobrze oddana, chociaż dla mnie faworytką jest Pinkie

 

Tak, Pinkie zdecydowanie zasługuje na uwagę – rozdział jej poświęcony to istny geniusz. Najmroczniejszy ze wszystkich i bardzo mocny. Piekielne wesołe miasteczko i dosłowna rzeź niewiniątek – wspaniałe i niesamowicie schizowe, nawet jak na Pinkie. Podobały mi się części z nią tak w rozdziale czwartym, jak i szóstym, gdzie za fajny pomysł uważam wykorzystanie Lyry (martwa Bon Bon na wózku inwalidzkim – wow).

 

Wreszcie dzieła dopełniają fantastyczna Fluttershy, która z rozpaczy zaczyna robić krzywdę samej sobie, oraz Twilight, jak zawsze dociekliwa i jak zawsze niezbyt dobrze na tym wychodząca. Kiedy w samej końcówce Twi uświadamia sobie, że czerpałaby przyjemność ze strachu i bólu przyjaciółek, znów stanęły mi przed oczami te wszystkie kiepskie gore z naszym kochanym „lawendowym jednorożcem” w roli głównej. Różnica między „Ponybiusem” a kiepskimi gore jest taka, że kiepskie gore są kiepskie, a „Ponybius” – wprost przeciwnie.

 

Ostatni rozdział podszedł mi zdecydowanie najmniej. Podobały mi się wydarzenia i zakończenie sprawiające wrażenie urwanego (nie dowiadujemy się, co spotkało AJ, tajemnicą pozostaje również nagłe przeniesienie RD oraz postępująca depresja Fluttershy; cieszę się strasznie, że postanowiłeś zachować coś z oryginalnej konwencji creepypasty i pozostawić niedopowiedzenia – mówię tu nie tylko o ostatecznym rozwiązaniu, ale też zagadkowych „facetach w czerni”, którzy byli obecni w pierwotnej historii), ale wykonanie – wybacz, że to powiem – woła o pomstę do nieba. Źle mi się to czytało i aż nie mogłam uwierzyć, że to twoją ręką pisane. W końcu twoje utwory są zwykle dopieszczone do granic możliwości. W oczy rzuciła mi się ogromna liczba niepotrzebnych zaimków oraz nie tak wysoka jakość opisów jak w poprzednich częściach. W ogóle ostatni rozdział wydał mi się niepotrzebnie przeciągnięty, tak samo jak niektóre zdania. Wyszukałam kilka przykładów, które obrazują, co mam na myśli:

 

 

Jak zwykle była spokojna i łagodna, dużo mówiła i zachowywała się w stosunku do lawendowej klaczy jak starsza siostra, której świętym obowiązkiem było sprawowanie pieczy nad „tą młodszą”.

 

Druga część zdania totalnie niepotrzebna.

 

Na przykładzie Pinkie Pie wiedziała jak niewiele wystarczyło, by wywołać szok i ataki paniki, gdyż nawet najdrobniejsze niuanse mogły przypominać o koszmarach i przerażających obrazach, które choć z pozoru pozostawały ukryte, to jednak w rzeczywistości zagnieżdżone w umyśle ofiar bez zapowiedzi przypominały o sobie i rujnowały spokój, wpędzając w dziki szał.

 

Czułam się tak, jakbym dwa razy czytała to samo. No i zdanie jest za długie. (Potrafię pisać zdania złożone bardzo wielokrotnie, więc jak nawet dla mnie jest toto za długie, to jest źle.)

 

Policzek różowej klaczy bardzo spuchł, ku uciesze Lyry, której nie dość, że zmienił się głos, to jeszcze źrenice nienaturalnie zwiększyły swoje rozmiary, przez co na co dzień zwyczajna klacz, która swym urokiem niejednokrotnie zwracała uwagę płci przeciwnej i budziła zaufanie wśród koleżanek, teraz jawiła się jako bezduszna sadystka, wzbudzająca lęk i odrazę maniaczka, której unikał każdy kucyk któremu życie było miłe.

 

To już jest wyższy poziom absurdu. To zdanie jest okropne, Hoffman. Jakby je dziecko pisało. Albo początkujący pisarz, bo oni mają tendencję do rozszerzania akapitów za wszelką cenę, dodając masę niepotrzebnych informacji. Po diabła ta obszerna charakterystyka? Część pierwsza „Ponybiusa” jeszcze miała w sobie coś ze sprawozdania, ale tutaj chyba trochę się gubisz. Niby dalej jest przewaga opisów, ale jednak chcesz wcisnąć w to dużo emocji i przeginasz. Przede wszystkim, podzieliłabym to zdanie na minimum dwie części i wywaliła fragmenty bzdurne, czyli o tym powodzeniu u płci przeciwnej. A jak się chce więcej dynamiki, to wiadomo co: „Policzek różowej klaczy spuchł, a jej źrenice rozszerzyły się ku uciesze Lyry. Na co dzień urocza sąsiadka nagle stała się bezduszną sadystką, której sam widok wzbudzał odrazę.” Ale to opowiadanie raczej od początku nie szło w tym kierunku.

 

Każda próba powiedzenia czegokolwiek kończyła się jąkaniem i bełkotem, ażeby przystąpić do kolejnej, należało zakończyć tę poprzednią. A to z kolei, możliwe było tylko poprzez wspomniane przyłożenie twardego i lekko drżącego kopytka do nie mniej drżących warg.

 

Rozśmieszył mnie ten fragment o „przykładaniu twardego kopytka”… haha, wybacz. Bogowie, jestem okropna.

 

Zważywszy na poziom reszty tekstu, finalne fragmenty sprawiają niechlubne wrażenie, jakbyś albo ich po przeczytaniu nie przejrzał, albo za wszelką cenę chciał skończyć to opowiadanie.

 

Generalnie jednak „Ponybius” to wciąż jedna z najlepszych creepypast, które czytałam, a jako gore nie ma sobie równych dzięki przemyślanej, wciągającej fabule.

 

Madeleine

 

PS.

 

 

Na wszelki wypadek, pozostawiłem zakończenie otwarte

 

Zostawiamy sobie furteczkę do kontynuacji, hę? Dla mnie ta historia jest kompletna (mimo niewyjaśnienia wszystkich kwestii), ale wiedz, że niezależnie od liczby sequeli, przeczytam wszystkie i na pewno każdy będzie przynajmniej satysfakcjonujący ;).

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuję za tak obszerny i rzeczowy komentarz, nie zawiodłem się ;) Odniosłem wrażenie, że bardzo pozytywnie oceniłaś kreacje postaci, zaś zdziwiła mnie trochę ocena rozdziału szóstego. To znaczy, przyjmuje do wiadomości, że przedawkowałem przecinki i opisy, ale akurat z samego przekazu jestem zadowolony. A sens tego zdania z Lyrą jest taki, że w "normalnej" formie na każdej płaszczyźnie, każdym okiem miała dostrzegalne atuty który przesądzały o jej nieskazitelnym wręcz wizerunku. Po prostu każdy się do niej garnął. W tej "koszmarnej" formie zaś nie zostało nic z tych atutów. Lyra stała się potworem z którym naprawdę NIKT nie chciał mieć do czynienia. Charakter uległ wypaczeniu, a i dla urody nie warto było ryzykować.

 

Ale sam epilog fajny?

 

 

Policzek różowej klaczy spuchł, a jej źrenice rozszerzyły się ku uciesze Lyry.

 

Źrenice powiększyły się Lyrze, nie Pinkie ;) Wciąż, ważna sugestia co do konstrukcji zdań.

 

Grunt, że same pomysły wypadły tak jak wypadły. Może faktycznie wykonanie nie do końca przemyślane, co tylko potwierdza, że powinienem nieco od tej historii odpocząć i zająć się czymś mniej makabrycznym.

 

 

Zostawiamy sobie furteczkę do kontynuacji, hę?

 

Powiem szczerze, że zawsze dziwiłem się twórcom horrorów (głównie tych z lat 80), że są w stanie wypluć z siebie tyle sequeli w ciągu dekady i nie potrafiłem tego zrozumieć (poza tym, że całość napędza chrapka na kasę), zwłaszcza gdy dane dzieło stawało się karykaturą samego siebie. Teraz jednak wydaje mi się, że dostrzegam metodę w tym szaleństwie.

 

Wciąż jednak, na pewno drugiego "Piątku trzynastego" z tego nie będzie, syndromu "rezident iwil" też nie, więc to nie zmieni się w globalny konflikt, niedorzeczny maraton rewelacji, a z kapelusza nie powyskakują nowe postacie o których zapomnisz tak szybko, jak tylko zamkniesz przeglądarkę ;) Jeżeli przez tą otwartą furtkę kiedykolwiek będzie miało coś przejść, to będzie to jedno tylko opowiadanie.

 

Tak więc, grozi nam co najwyżej trylogia o wypaczającym psychikę automacie. A na razie wolałbym, aby seria pozostała dylogią.

 

Pozdrawiam!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


A sens tego zdania z Lyrą jest taki, że w "normalnej" formie na każdej płaszczyźnie, każdym okiem miała dostrzegalne atuty który przesądzały o jej nieskazitelnym wręcz wizerunku.

Ależ ja wiem, jaki jest sens tego zdania :D. Po prostu nie spodobała mi się jego budowa. To wszystko. (A rozdział szósty nie jest wcale zły w sensie zły, bo sam przekaz jest tak samo dobry jak poprzednio. Trochę mi się go gorzej czytało, bo miałam wrażenie, że przeciągasz albo nie bardzo wiesz, co napisać.)

 

Epilog fajny, jak i reszta :D. Utkwiło mi w pamięci ostatnie mocne zdanie. No i cieszę się, że postacią zamykającą serię jest Twilight. Pasuje to do niej. (Ale i tak mój ulubiony rozdział to "Festiwal Szaleństwa". Świetne, mroczne, niepokojące! Wyobrażam sobie, że podczas pisania na twej twarzy gościł uśmiech psychopaty czającego się na następną ofiarę :D.)

 


Źrenice powiększyły się Lyrze, nie Pinkie

Ha, faktycznie :P.

 

Problem sequeli jest taki, że prawie zawsze są gorsze od części pierwszej. Horrorów oglądam bardzo mało (nie lubię, jak coś mi nagle wyskakuje z rykiem, a ten beznadziejnie ograny chwyt jest stosowany dość często), ale to się sprawdza również w stosunku do innych gatunków. Aż mi mignęło w pamięci: "Kac Vegas". Część pierwsza i druga to jak szczyt Mount Everest i dno Rowu Mariańskiego.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Przeczytane

 

Beware the spoilers!

 

Podchodziłem do tego opowiadania nad wyraz optymistycznie, jeszcze pamiętając jak dobre wrażenie wywarło na jedynej dotychczas gore-edycji konkursu. Przeczytałem z radością pierwszy człon, po czym zabrałam się za kolejny. I teraz, po skończonej lekturze muszę powiedzieć, że jestem mocno zawiedziony.

 

Dlaczego? Przesyt. O ile forma jak zwykle stała na bardzo wysokim poziomie, o ile motywy z kucami w czerni były fajne to kolejne opisy masakr po prostu mnie nużyły. Do tego stopnia, że kiedy trafiałam na kolejną taką scenę to czytałem ją jak najszybciej, byle się tylko skończyła. Nie mówię że były złe - wręcz przeciwnie, robiły wrażenie, ale było ich po prostu za dużo. No bo ile w końcu można czytać o wyłupianiu oczu, cięciu wszystkiego dookoła czy wybuchaniu źrebaków wodą? Po pewnym czasie staje się to zwyczajnie nudne. Co ciekawe klimat był najlepszy nie wtedy, kiedy lała się krew, a w czasie momentów pomiędzy poszczególnymi rzeźniami - wtedy czuło się prawdziwe, otaczające bohaterki zagrożenie. A skoro jesteśmy przy bohaterkach, to one akurat stanowią mocny punkt opowiadania - bardzo przyjemna kreacja.

 

Z przykrym zdziwieniem stwierdzam, iż akurat to opowiadanie miałoby się lepiej bez rozwinięcia. Choć to naturalnie tylko moja opinia.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za poświęcony na lekturę czas, jak również podzielenie się wrażeniami. Mimo wszystko, mam nadzieję, że mnogość wszelakich „gorowatych” scen nie odcisnęła na Twojej psychice większego śladu i za jakiś czas będziesz pamiętać wyłącznie te w miarę pozytywne aspekty sequela ;)

 

Aby post nie był zbyt krótki, wspomnę iż uwielbiam ryzyko towarzyszące tworzeniu kontynuacji (zwłaszcza gdy oryginał zostaje dobrze przyjęty), no bo wiadomo jak to z tymi kontynuacjami bywa. Cieszę się niezmiernie, że są osoby, którym sequel się ogólnie spodobał i osoby którym wydał się zbędny. Jeśli mam być szczery, z perspektywy czasu, może rzeczywiście, pod względem ilościowym brutalnych scenek było zbyt wiele (zwłaszcza wtedy gdy występuje Pinkie Pie, tych scen jest kilka naraz, następują zaraz po sobie), lecz jeśli chodzi o samo ich „natężenie”… No niestety, ale nawet po tak długim czasie stwierdzam, że niczego nie żałuję ;P Parafrazując „Misia”, jak jest gore to musi być gore :)

 

Ale z drugiej strony, z różnych powodów, moje wyobrażenia o granicach gore należy traktować z pewnym dystansem ;)

 

Odnosząc się do mojego chorego zamiłowania do kontynuacji, trzecia część „Ponybiusa” raczej nikomu nie grozi. Gdybym miał kiedykolwiek coś podobnego stworzyć, to tym razem prędzej postawiłbym na strach oparty na ogólnym mroku, tajemnicy, dziwaczności, czy stalkingu aniżeli rzekach czerwonego płynu. Czyli bardziej [Grimdark] niż [Gore].

 

Zresztą, czekają na mnie inne fanfiki, nie tylko do napisania, ale również zrecenzowania ;)

 

Jeszcze raz, dziękuję za poświęcenie koszmarnemu automatowi uwagi, przeznaczenie pewnej ilości wolnego czasu na komentarz oraz słowa krytyki. Jest to dla mnie bardzo ważne.

 

Pozdrawiam!

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi nie chodziło o to, że sceny gore odcisnęły ślad na mojej psychice, ale o to że czułem znużenie ich ilością.

 

Jeżeli powstanie trzecia część i to bardziej grimdarkowa to przeczytam z całą pewnością - już tutaj te sceny gdzie był rzeczny grimdark miały wspaniały klimat.

 

Edit: Recenzuj, recenzuj - Twoje komentarze zawsze są mile widziane - chciałoby się takich więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 years later...

Przeglądając dział My Little Necronomicon spodziewałem się tam zastać wiele dziwnych fanfików. Jednak odkrycie, że jeden z nich popełnił znany wszystkim Hoffman było dla mnie zaskoczeniem. Z niemałym zainteresowaniem sięgnąłem po Ponybiusa i chociaż spodziewałem się tego co otrzymam, to nadal jestem zadowolony z lektury.

 

Ponybius to oczywiście nawiązanie do miejskiej legendy z czasów szczytowej popularności gier automatowych w USA w latach 80-tych. Motyw ten jest do tej pory chętnie wykorzystywany do snucia teorii spiskowych oraz tworzenia creepypast. Pierwszą z nich jaką obejrzałem był program Angry Video Game Nerd nakręcony z okazji Haloween. Oczywiście film ten powiela dość dokładnie objawy jakie miała wywoływać gra. Warto jednak dodać, że fanfik Hoffmana powstał kilka lat wcześniej niż wspomniana produkcja AVGN. 

 

Fanfik Ponybius ma prostą fabułę i w zasadzie opisuje ona lęki jakie odczuwają bohaterki po zagraniu w grę. W tym wypadku są to Rainbow Dash i Znaczkowa Liga. Nie ma chyba tutaj sensu przytaczać treści fanfika, dość jednak napisać, że udało się autorowi uchować w tajemnicy przyczyny powstawania koszmarnych snów oraz uzależnienia od gry. Intrygujące są również zwidy, które ma Rainbow jeszcze przed zagraniem w Ponybiusa. Mając mało stron autor dba o to, by sygnalizować pewną nienormalność tworu z którym zetkną się nieświadome zagrożenia bohaterki. W ogóle mam wrażenie, że więcej strasznych rzeczy jest tutaj tylko sugerowanych, niż się faktycznie dzieje.

 

Jednak groza jaką odczuwają postacie jest właściwa tylko im. Odnajdziemy tutaj nawet trochę czarnego humoru. I chociaż nie widzimy tutaj brutalności znanej z niesławnych Babeczek, to nadal opisy przemocy są bardzo sugestywne, nawet jeśli krótkie. To dobrze, bo nadmierne epatowanie przemocą czasami prowadzi do salw śmiechu a nie zamierzonego przez autora efektu grozy u czytelnika. 

 

Spodobał mi się język, jakim jest napisany fanfik. Jest on konkretny a zarazem nie ubogi. Co więcej cieszy mnie obecność takich drobnych detali jak myślnik na początku dialogów, polskie cudzysłowy, a nie jakaś zbitka dwóch przecinków i jednego cudzysłowu, względnie stosowanie cudzysłowów używanych w języku angielskim. To małe rzeczy a cieszą. Raziły mnie trochę powtórzenia w rodzaju przyjaciółek, ale przy pierwszym przeczytaniu nawet tego typu problemów nie zauważałem.

 

Nie wiem czy jest to debiut Hoffmana, ale Ponybius jest lepiej napisany niż wiele całkiem dojrzałych dzieł z którymi mogłem się zetknąć w czasie trwania konkursu. Osobiście polecam i z chęcią sięgnę po kontynuację.  
 
 

Edytowano przez Obsede
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...