Skocz do zawartości

Recommended Posts

Ostateczność: Rozdział 1.

 

Biegła piękną, kwitnącą łąką. Wokół rósł bujny świerkowy las, a w pobliżu przepływała rzeczka o krystalicznie czystej wodzie. W oddali dało się usłyszeć nawoływania ptaków. Przysiadła w pobliżu kwiatu orchidei, wyciągnęła rękę w stronę jej perłowo białego kwiatu gdy na ten zaczęła ściekać szkarłatna ciecz. Krew. Czym prędzej zaczęła uciekać, szkarłatny deszcz plamił jej ubranie, twarz i włosy. Słońce znikło, a pojawił się księżyc. Kątem oka zobaczyła jak ziemia w pobliżu puszczy rozstępuje się, a drzewa spadają w otchłań. Chwile później również ona zaczęłam spadać. Na dnie rowu leżały ciała, setki ciał jeśli nie tysiące. Uwagę przykuło jedno ciało szczupła blondynka z podkrążonymi oczami.
- Mamo! Mamo! – Wyrwała się w jej stronę. Zawodziła niczym ranne zwierze. Była bezsilna, nic już nie mogła zrobić. W oddali coś zalśniło, ktoś nadchodził, biegł w jej stronę. W świetle księżyca ujrzała nóż. „Nie, to nie może być prawda” powtarzała w kółko. Nagle ciemność znikła, a ona ujrzała przed sobą smutny pysk psa.
- Och, Rowan! – Wtuliła się w jego sierść. Owczarek wyrwał się z uścisku i ucieszony, że pani jest cała i zdrowa ruszył do pustej miski. Wstała z łóżka patrząc na budzik, 5.27. Westchnęła i ruszyła do kuchni. Rowan ułożył się u jej stóp i skomląc prosił o rzucenie jakiegoś smacznego kąska do miski. Wyciągnęła z szafy dziesięciokilogramowy worek psiej karmy i udała się do salonu. Telewizor był włączony przez całą noc, właśnie nadawano jakiś poranne wiadomości. Nasypała psu karmy i powoli poszła do łazienki. Gorący prysznic, tak tego właśnie było jej trzeba! Wyszła i owinęła mokre, brązowe włosy ręcznikiem. Wtedy właśnie usłyszała dzwonek telefonu, łagodne dźwięki fortepianu wzywały ją do odebrania. Na ekranie jej nowego smartfona pojawił się znajomy numer.
- Cześć Jeff. – Rzuciła do telefonu rozczesując splątane kosmyki na jej głowie.
- Kath, mamy sprawę. – Odparł Jeffrey ze słyszalnym podnieceniem w głosie. Kathreen biegiem założyła mundur, wzięła odznakę oraz swojego niezawodnego glocka. Wypuszczając psa do ogródka chwyciła kubek z kawą i wybiegła do samochodu. Właśnie przyszedł sms od Jeff’a. Ruszyła w stronę centrum. W samochodzie szybko zjadła ciastko zakupione jakieś dwa dni temu w Tesco. Gdy zajechała pod wskazany adres teren otoczony był już żółtą taśmą. Już zleciał się tłum zaciekawionych sąsiadów. Świetnie! Więcej ludzi do przesłuchania. Wysiadła z samochodu rzucając na tylne siedzenie opakowanie po ciastku. Wokół kręciło się kilku policjantów po których można było poznać że zostali dopiero co wyciągnięci z łóżek. Bez trudu w tym tłumie dopatrzyła się Jeffrey’a. Młody, dwudziestosześcioletni policjant stał oparty o radiowóz i palił papierosa. Cały Jeff, kilka razy próbował rzucić, a ona ciągle widzi go z papierosem. Podeszła do niego niepośpiesznie. Nie było widać po nim zmęczenia. Uśmiechnięty, bez podkrążonych oczu dzieciak - tak właśnie wyglądał Jeffrey.
- Trup w garażu szefowo. Prawdopodobnie uduszenie ale więcej dowiemy się dopiero po sekcji. – Dopalił papierosa i zgniótł go czubkiem buta. Zazwyczaj Jeff zwracał się do niej „szefowo” lub „proszę pani” choć byli w takim samym wieku i ona nie lubiła być przez niego wywyższana. Posłała uśmiech koledze i ruszyła do garażu pewnym krokiem. Już dawno temu wywalczyła sobie równość u mężczyzn więc nikt nie dziwił się gdy ta drobna kobietka zaczynała rozkazywać, rządzić się. W garażu obok ubłoconego Forda leżał czarny worek, pochylało się nad nim kilka osób w tym znajomy lekarz.
- Co się stało Steve? – Rzekła dopijając swoją poranną latte. Podeszła do worka, z wyjaśnień Jeff’a spodziewała się uduszonego mężczyzny. Z jej gardła prawie wyrwał się pisk. Nie była przygotowana na ten widok. Steve popatrzył na nią jakby ze współczuciem.
- Denat został najprawdopodobniej uduszony o czym świadczą sińce wokół szyi. Następnie, gdy najprawdopodobniej już nie żył został wielokrotnie zdzielony tępym narzędziem w twarz. To miało nam chyba utrudnić identyfikacje zwłok. Ale nasz morderca nie był zbyt sprytny, zostawił nieuszkodzone palce. - Odszedł od ciała i zaczął się pakować. Katchreen rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Była tu już ekipa sprzątająca? – Popatrzyła ze zdziwieniem na miejsce zbrodni, czysto aż lśniło. Zero krwi czy śladów butów. Policjanci popatrzyli po sobie. Pewien stary, brodaty mężczyzna ruszył w stronę Kath.
- Morderca jest dobry, nie było tu ekipy, a widzi pani panno Kath, wszystko lśni! Nieprawdopodobne! – Mówił gładząc swoją siwą brodę. „Nieprawdopodobne, a jednak!” Pomyślała.  Skinęła głową na pożegnanie i ruszyła do Jeffa.
 -Masakra no nie?  Nie widziałem jeszcze czegoś takiego aprosze pani. -Mówił paląc kolejnego papierosa.
-Palenie zabija, Jeff. -Uśmiechnęła się i wyjęła z jego ust papierosa i rzucając na ziemie zgniotła go czubkiem buta.
-Wiem szefowo ale to silniejsze ode mnie.  - Już miał sięgnąć po kolejnego papierosa lecz Kath go powstrzymała.
- Juz mówiłam, nie zwracaj się do mnie "szefowo". Wiesz jak tego nie lubię. -Rzekła po czym pozwoliła mu sięgnąć po zapalniczkę.
-No to co robimy Kathy? - Zaciągnął się papierosem.

-Czekamy aby móc przeszukać miejsce zbrodni po swojemu.-Odprowadziła wzrokiem brodacza i jego ekipę.  Nie chciała urazić policjantów starej daty lecz uważa, że ich metody śledcze były... Słabe. Ruszyła do garażu ciągnąc za sobą Jeff'a.

 

_____________________________________________________________________________________________

 

To moje pierwsze opowiadanie <3 Wiem że nie jest mistrzostwem świata ale jednak lubię pisać i nic mnie nie powstrzyma XD
Czekam na szczere opinie.

Edytowano przez Prickly Rose
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


szybko zjadła ciastko zakupione jakieś dwa dni temu w Tesko.

Haha the best ! :D

Trochę to to za krótkie, ale czekam na dalszy ciąg, zaintrygowałaś mnie.


To moje pierwsze opowiadanie <3 Wiem że nie jest mistrzostwem świata ale jednak lubię pisać i nic mnie nie powstrzyma XD

I tak trzymaj! Mnie też mówili że nic nie osiągnę a jednak... a nie zaraz, ja nadal nic nie osiągnąłem... ale osiągnę! :P
 
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Haha the best ! :D

Trochę to to za krótkie, ale czekam na dalszy ciąg, zaintrygowałaś mnie.

 

I tak trzymaj! Mnie też mówili że nic nie osiągnę a jednak... a nie zaraz, ja nadal nic nie osiągnąłem... ale osiągnę! :P

 

 

 

Bo nie ma to jak ciastko z Tesko XD

Wiem że krótkie ale i tak się cieszę, pisałam to na telefonie nie na komputerze XD Na małym ekraniku dotykowym.

Każdy coś w życiu osiągnie :P

 

Cieszę się że się podoba XD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Ostateczność: Rozdział 2.

 

Po oględzinach miejsca zbrodni znaleźli tylko kilka kropli krwi które najprawdopodobniej należały do ofiary oraz fragmenty taśmy na ścianach. Morderca pewnie okleił pomieszczenie folią zanim go zabił. Zebrali próbki do analizy i wyszli na zewnątrz.

- Jeff, dowiedz się kto jest właścicielem posesji. - Powiedziała otwierając drzwi do swojego starego forda. Z siedzenia pasażera wystawała sprężyna a na tylnym była plama po tłustym burgerze. Ale jednak nigdy nie pozwoliła zmienić swojego staruszka na żaden inny wóz.
- Tak jest szefowo... To znaczy Kath. - Zaśmiał się.  Kathreen już włączyła silnik i wyjechała z parkingu gdy usłyszała pukanie w okno. Drogówka? Przed maską stał Jeffrey.
 - Aha, i dzwonił koroner.  Spóźniłaś się na sekcje,   ale czeka nadal na  twój przyjazd. No i jeszcze potem przez 15 minut chrzanił coś o twojej pysznej zapiekance z kurczaka.  - Odruchowo popatrzył na zegarek.
- Jeff mogłam cię rozjechać. Kiedy dzwonił Steve?  - Westchnęła po czym wymusiła uśmiech. Jej partner naprawdę łatwo się dekoncentrował i często zapominał przekazać Kathreen ważnych informacji.
 - Udzieliłabyś mi pierwszej pomocy. A dzwonił jakieś 40 minut temu.  - Ponownie zerknął na swojego srebrnego Rollexa. Przyjaciółka spiorunowała go wzrokiem. Pierwsza pomoc? Czy ona odebrała to właściwie?
 - A może powinieneś powiedzieć mi to za tydzień? - Warknęła pod nosem.  Odjechała w mgnieniu oka.
Gdy znajdowała się 5 minut drogi od celu wybrała numer i przełączyła telefon na głośnomówiący.
- Cześć ponownie Steve, tu Kath Steele. Jestem w drodze. Niestety mój partner dopiero przekazał mi, że dzwoniłeś. Będę za 5 góra 10 minut jeśli będą korki. - Próbowała wytłumaczyć swoje spóźnienie. Rozłączyła się i dodała gazu na prostym odcinku drogi. Nadal zastanawiała się co mógł mieć na myśli Jeffy mówiąc o pierwszej pomocy.
 
 
 
Po 15 minutach stania w korku i namyślania się wreszcie dotarła do prosektorium. Mignęła strażnikowi odznaką przed nosem, ten tylko się uśmiechnął i zszedł jej z drogi. Szybko pognała na wyższe piętro łapiąc po 3 schodki na raz. Gdy pokonała 5 piętro przypomniała sobie że winda została niedawno naprawiona. Zdyszana i lekko zirytowana swoją nieuwagą wypuściła głośno powietrze z płuc. Podeszła do Steva który stał już przed drzwiami. Jego wyraz twarzy mówił wszystko - trochę się na nią naczekał.
-No cześć. - Uśmiechnęła się do niego jakby nigdy nic. Popatrzyła się na niego pełnymi zaciekawienia oczami, co tak naprawdę spotkało NN? Wyłączyła telefon aby jej tylko nikt teraz nie przeszkadzał. Weszli do surowego białego pokoju w którym znajdowały się stalowe stoły i masa różnych przyrządów chirurgicznych. Chcąc się poprawić wyjęła spod kurtki opakowanie zapiekanki z kurczaka. Steve od razu zmienił wyraz twarzy na łagodniejszy. Choć był od niej starszy o blisko 20 lat doskonale się dogadywali.
- No to może najpierw zjemy a potem powiem co i jak? - Wyjął dwa widelce i otworzył opakowanie. Niestety patolog nie był zaopatrzony w mikrofalę więc zazwyczaj jedli lekko twarde i zimne posiłki. Oboje wzięli się do jedzenia. Kate od wczorajszej kolacji która składała się z jednej mandarynki zjadła tylko babeczkę w drodze na miejsce zbrodni. Szybko uwinęli się ze swymi porcjami i wyrzuciwszy pudełko podeszli do skatowanego ciała mężczyzny.
- No więc po dokładnym obejrzeniu ciała jestem pewien że to nie wykrwawienie ani ciosy były przyczyną zgonu. Na plecach ofiary znajdują cię 3 głębokie rany - został pchnięty nożem a właściwie sztyletem zaostrzonym obustronnie. Ostre jak cholera. Cięcia były precyzyjne, brak poszarpanych brzegów. Miał przebite płuca. Udusił się - powiedział szybko po czym dodał,
- Jego twarz została zmasakrowana już po śmierci, to wyjaśnia małą ilość krwi na miejscu zbrodni. Gdyby zrobiono mu to gdy jeszcze żył znaleźlibyśmy wielką plamę krwi. Oceniam jego wiek na jakieś 26-28 lat. - Zakończył i spojrzał na policjantkę.
Zanotowała wszystko i pożegnawszy się wyszła z budynku.
 
 
Tymczasem on siedział wygodnie w domu, w fotelu przed telewizorem oglądając mecz footballu. Przy zgaszonym świetle nie było go prawie widać gdyby nie oświetlało go światło bijące od telewizora. Mógł się odprężyć bo wykonał zadanie, i to nawet bardzo dobrze! Nie mógł się doczekać aż niedługo w telewizji zaczną mówić o jego dziele, o nim, z czasem nadadzą mu przydomek! Jak to go ekscytowało! Gdy tylko o tym pomyślał przechodziły go po plecach ciarki. Tym czasem trzeba spokojnie czekać na rozwój wydarzeń. Pogłaskał psa i ruszył do łóżka.

Ostateczność: Rozdział 3.

 

Oboje już mocno zmęczeni siedzieli na 22 posterunku przy dokumentach z sekcji i śladami znalezionymi na miejscu zbrodni. Choć pili już drugą kawę to oczy im się kleiły. Jeffrey ziewnął przeciągle, przetarł oczy i wziął kolejny plik dokumentów. Kate spojrzała na zegarek a potem na partnera.

- Jest już późno. Idź do domu, zajmę się resztą. - Posłała mu uśmiech wyjmując dokumenty z jego dłoni.
- Jesteś wspaniała. To do jutra! - Powiedział podając jej swoją kawę i zamykając drzwi. Gdy Jeffrey poszedł do domu ona nadal siedziała nad dokumentami.
Następnego dnia obudził ją dźwięk otwieranych drzwi. Sięgnęła do kabury. Gdy otworzyła oczy przywitał ją uśmiechnięty od ucha do ucha Jeffrey Maddox. Przetarła oczy. Wokół walały się papiery a obok jej stopy leżał rozbity kubek z kawą.
- Co ty tu robisz? Czy ty nigdy nie śpisz? - Zdziwił się zbierając szczątki kubka. Dopiero teraz spostrzegła, że jest na posterunku.
- Wybacz. Kupię ci nowy kubek. Mógłbyś rozdzielić te dokumenty? Nie nakarmiłam Dinozzo, biedak pewnie się zamartwia. - Popatrzyła na niego proszącym wzrokiem.
On tylko westchnął i zaczął segregować tonę zdjęć i papierów.
 
Kate ponownie była w drodze, tym razem wracała do domu. O dziwo nie było korków, z którymi codziennie musiała się zmagać jadąc do pracy. Już rozbudzona i nawet lekko uśmiechnięta wbiegła do ogrodu głaszcząc i tarmosząc zmartwionego, głodnego pupila. Dała mu jego karmę oraz resztki kurczaka z lodówki, jako rekompensatę za głodówkę. Ten już nie zwracał na nią uwagi i wybierał kurczaka spośród karmy. Ona zaś na jednej nodze skoczyła pod prysznic, bo nie ukrywając lekko... Woniała. Szybko jednak się zebrała, mundur i broń czekały już na szafie. Dawno oduczyła się zostawiania niebezpiecznych rzeczy nisko, gdy pies jest w domu, ponieważ on wszystko musiał zrzucić i sprawdzić. Wtem usłyszała telefon. Na wyświetlaczu ukazało się zdjęcie Jeffa jeszcze ze studiów.
- Co ty tak długo się myjesz? - Zapytał a w jego głosie czuć było zniecierpliwienie.
- Musiałam przecież naka... Czekaj! Skąd wiesz że brałam prysznic?! - Wyjrzała przez okno a na podjeździe stał radiowóz. Odwróciła się tylko by zabrać broń lecz jej nie znalazła, zamiast tego przed nią stał Jeffrey.
- Lepiej zamykaj drzwi bo cię okradną. - Powiedział bawiąc się z psem. Dinozzo miał silny instynkt terytorialny i obronny. Nikomu nie pozwalał się zbliżyć do swojej pani lecz Jeff to co innego - ten pies naprawdę go polubił od pierwszego spotkania.
Ona na szczęście miała już na sobie spodnie a górną cześć ciała zakrywał ręcznik.
- Może pozwolisz mi się spokojnie ubrać i oddasz mi moją broń? - Uniosła lekko brew wyciągając rękę po kaburę. Zamknęła się w łazience i szybko ubrała bluzkę. Chyba powinna jednak zamykać drzwi...
Wyszła wiążąc włosy. Sięgnęła do lodówki po sałatkę owocową.
- Jeżeli nam się nie śpieszy... - Nałożyła sobie sałatkę z której już na dobre wypłynęły soki. Nałożyła dwie skromne porcyjki, nie była przyzwyczajona do dzielenia się więc nigdy nie robiła większych porcji. Oboje pochłonęli szybko zawartość talerzy i wyszli.
 
Gdy byli już w radiowozie Jeff rzucił - Coś ten twój Dinozzo zbyt ufny wobec obcych. Może powinnaś zamontować alarm? A może drugiego psa do towarzystwa ?- Powiedział raczej w żarcie niż na poważnie.
Ona zaś w ogóle nie wiedziała czemu wzięła psa. Podejmując się tej pracy myślała że dobrze byłoby mieć futrzastego przyjaciela któremu można by się wyżalić, lecz teraz już wie jak to jest. Prawie cały dzień spędza w pracy a owczarek może wybiegać się tylko na podwórku. Wraz z upływem czasu miała go coraz mniej dla psa. Wyrwała się z rozmyślań.
- A ty nie powinieneś wchodzić do mojego domu a tym bardziej do łazienki gdy ja o tym nie wiem. - Powiedziała brzmiąc lekko oskarżycielsko. W sumie nie raz widział ją w różnym stanie, ubraniu... Lub bez niego, ale to już dawne dzieje. Była niedoświadczona i głupia, raz przez to prawie zginęła! Nadal pamięta ten fatalny wieczór. Chciała zatrzymać samochód do kontroli lecz nie zwróciła uwagi na zachowanie kierowcy. Gdy tylko uchylił szybę a ona chciała aby otworzył bagażnik pasażer którego wcześniej nie zauważyła strzelił do niej. Ocknęła się na sali pooperacyjnej z wiadomością że przyjaciel uratował jej życie. Dopiero następnego dnia dowiedziała się od swojego szefa że gdyby nie Jeffrey ona leżałaby 6 stóp pod ziemią a nie tu. Od tej chwili stali się prawie nie rozłączni.
- No to czemu przyjechałeś do mnie a nie zaczekałeś na posterunku? - Przerwała ciszę i zaczęła pić kawę z termosu.
- Kolejny mężczyzna w podobnym wieku z trzema ranami kutymi. Znalazła go żona. - Nie odrywając wzroku od jezdni wymacał w kieszeni notes i podał go Kathreen. Zapowiada się kolejna nieprzespana noc.
 
Mężczyzna o ciemnych włosach leżał teraz na tym samym zimnym, stalowym stole na którym leżał poprzedni nieszczęśliwiec. Jego zesztywniałe ciało okryte było płachtą a obok stał Steve.
- Zginął tak samo jak jego poprzednik - 3 ciosy sztyletem. Jednak nie zmasakrowano mu twarzy. Ten człowiek miał rodzinę więc prędzej czy później ktoś by zauważył jego zniknięcie. - Przykrył ponownie ciało i dając jej teczkę pełną dokumentów odprowadził do schodów. Zbiegając na dół przekartkowała kartki gdy nagle potknęła się o własną nogę i pewnie nieźle by się obiła gdyby nie to że Jeff zaczął wchodzić po schodach sądząc że Kate nadal jest zagadywana przez koronera, jak na kogoś kto większość dnia spędza pośród trupów jest aż nadto rozmowny. Gdy ta upadała przewróciła się na niego a on z trudem utrzymał równowagę.
- Zawsze do usług. - Powiedział puszczając ją z uścisku. Ona tylko posłała mu uśmiech jako podziękowanie.
Gdy już oboje siedzieli z powrotem w aucie ruszyli na posterunek gdzie o tej godzinie było już pustawo. Usiedli sobie spokojnie na kanapie w prowizorycznej kawiarence i zaczęli studiować dokumenty. Jak to ona nie lubiła papierkowej roboty. Było to według niej nudne. Nieprzespane noce zaczynały dawać się we znaki i Kath zaczęła mrużyć oczy i ziewać. Jeffrey popatrzył na nią z politowaniem.
- Może... - Nie zdążył dokończyć gdy ona mu przerwała,
- Jest dobrze, postaram się nie zasnąć. Dino ma jedzenia do jutra w sam raz. - Na jej twarzy pojawił się uśmiech i po chwili  spoważniała  wracając do papierów. Mijały kolejne godziny, w końcu nie wytrzymała, zamknęła oczy i zasnęła na kanapie opierając się głową o ramię przyjaciela.

On zaś delikatnie położył ją na kanapie a sam poszedł na fotel gdzie do rana przejrzał wszystkie zdjęcia i opisy z obu miejsc zbrodni.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...