Skocz do zawartości

Aleo he Polis! [Z][Violence][Tragedy][Wojenny]


Dolar84

Recommended Posts

Próba napisania tego komentarza numer 4. (nie przesadzam) Raz, dwa, trzy, cztery jak nie widać?

Przeczytane, więc powinienem pozostawić coś od siebie.
Po pierwsze, patrzę i myślę: Kronika ... not bad, więc postanowiłem zerknąć, licząc się też z komentarzami innych użytkowników, którzy wręcz nie mogą się doczekać na zakończenie.
Patrzę dalej: Bizancjum! No, to się będzie działo (szkoda, że nie antyczny Rzym, za czasów Cezara, ale nie można mieć wszystkiego. Sorry, taki fik.) Mimo tych wszystkich komentarzy podszedłem do niego z ostrożnością. Tak jak do tajemniczego ładunku.
Z tego co wiedziałem, to kronika ma to do siebie, że opisuje wydarzenia, ale nie za wiele ich przeczytałem, więc nie stawiałem żadnych warunków, poza tymi, że ma się dziać.

Wchodzę i co widzę? Całkiem niebagatelną historię. Opisy, mówiące co i jak, były na takim poziomie, że na spokojnie mogłem się cofnąć w myślach do początków Imperium. Nieco mnie jednak zdziwiło, że Imperium ma coś mało wojska, ale odpowiednie rozwiązanie zostało mi podstawione przed oczy przez kronikarza. Lepiej było z nimi handlować i nie mieć zwad z zawodową armią, która odpowiednio kierowana może zastąpić dowolną ilość rekrutów. No, ale tu powstał kolejny problem, przez który właśnie Imperium miało upaść. Duże bogactwo, ale to później.

Fabuła mnie ... nie porwała, ale skłoniła mnie na tyle, aby przetrwać nawałnicę tak długich akapitów. (nie ma co, przecież to kronika). Opisy miejsc były dobre, przez co z lekkim wysiłkiem widziałem co i jak mogłoby wyglądać. Co do minusów muszę zaliczyć, że czytanie nie szło tak, jakbym tego chciał. Nie raz mnie przymulało i zmuszało, abym odpuścił na kilka chwil. Jednak się przełamałem i doszedłem ... do momentu, w którym zakończył Herr Dolario.
A właśnie, gdybyś puścił kawałek kroniki na post wstępny, to byłbym skłonny stwierdzić, że tam byłeś i że wręcz to Ty jesteś tym kronikarzem w realu, a tak za tą kwestię masz tylko pięć plus, a byłoby sześć. Heh.

Ciekawa sprawa ma się z czymś zupełnie innym.
Zazwyczaj polityka mnie nie wciąga, ale tutaj to było co innego. Opis tych wszystkich, zewnętrznych spraw sprawił, że wręcz z chęcią chciałem poznać kwestię brudnych zagrywek, które miały miejsce za kulisami głównych wydarzeń. Nie, żebym chciał więcej, ale to mnie niezmiernie zaciekawiło i aż dziw bierze, że tego nie było tak dużo, jakbym chciał. Uroki kroniki.
Natomiast, ostry łomot to rzecz, która nadaje charakteru każdemu fikowi i nie tylko. No i tu ... się nadziałem. Bitwy zostały dobrze opisane, ale zamiast przypatrywać się z poziomu sternika na statku, zostałem bezdusznie zmuszony do zwykłego przeczytania tekstu. Co poniekąd mnie bardzo zabolało, gdyż wyglądało to ciekawie ... taka sytuacja powtórzyła się przy każdej z wymienionych bitew i potyczek. Niema co, przecież to kronika. Nieco to utrudniło moje przywiązanie do tekstu, które nagle zmalało, ale jak już pisałem wcześniej, cały czas jakoś sam siebie zachęcałem, aby go przeczytać.

Język ... wspominałem? Nie wiem, tyle razy tego komenta pisałem, że się powtórzę ... chyba. Słownictwo było bardzo bogate, jednak nie do końca zrozumiałe w pewnych przypadkach, ale i to dawało się przetrzymać. Zgrozą było dla mnie czytanie tych wszystkich tytułów, ale poniekąd miały podkreślać swój związek z kroniką i historią Imperium, co wyszło pozytywnie, jednak język połamany w kilku miejscach. Mało ważne.

Także ogółem (jeśli o czymś zapomniałem ... a tak postacie).

Co się tyczy postaci, to przewija się ich dość sporo, a ich imiona również nie należą do najłatwiejszych (widać Bizancjum). Spełniały swoją rolę, co dawało dobry efekt, ale ... to tylko kronika, więc nie bardzo mogłem się wczuć w żadną z nich. Jedyną postacią, którą mógłbym jakoś poczuć, jest waść kronikarz, który okazuje się ... zarówno mordercą, szlachcicem, uciekinierem, mężnym i odważnym wojownikiem oraz dobrym kronikarzem, który wplątuje swoje sugestie w tekst. Przez co mam do niego bardzo mieszane uczucia. Także tylko do niego mogę odczuwać wszelaką gamę uczuć, od nienawiści, po uwielbienie kończąc.

Obóz wroga. Przynajmniej została mi przybliżona sylwetka Sombry, który jednak dostaje po łbie, co mi się spodobało.

Ogółem, to poczułem się ... właśnie jak ten nieszczęsny cywil. Dokonał wielkiej rzeczy, ale ostatecznie został rozniesiony na strzępy. Gdyż Przeczytałem do 'końca', ale jakoś niewiele rzeczy mogło u mnie spowodować radość i szczątkowy uśmiech na twarzy. Były takie momenty, ale głównie panował na nich zarys obojętności.

Mimo tego, mogę polecić to opowiadanie. Jak autor skończy pisać, to też zerknę, aby dowiedzieć się jak to się ostatecznie stało, że Imperium upadło. Chociaż, nie powiem, że będę go wyczekiwał jak na zielone sygnał, kiedy stoję na światłach.
Ocena? No, jeszcze nie skończony, ale mogę się pokusić: 7,7/10.

Powodzenia w dalszej pracy Dolarze.

Edytowano przez Świeży rekrut
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Udało się. Po ponad pięciu latach od rozpoczęcia pisania fanfika, "Aleo he Polis!" doczekało się ostatniego rozdziału i epilogu. Dziękuję wszystkim za cierpliwość i zapraszam do lektury. No i komentowania. Dostajecie od razu rozdział 5 i epilog - nie są tak długie jak początkowo planowałem, ale kompletne. Przynajmniej w mojej ocenie.

 

Rozdział 5 - "Aleo he Polis!"

Epilog

 

Życzę miłej lektury!

  • Lubię to! 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzalem na date dodania poprzedniego rozdzialu. 4 lata. Panie, co prawda fic napisany z takim polotem potrafi i wryl mi sie w pamiec, ale moze w tym tkwi problem - teraz na pewno trzeba go przeczytac od poczatku. Z szacunku do autora i poziomu, na ktorym stoi, inaczej uczynic nie wypada. Mam tylko nadzieje, ze uda mi sie to zrobic stosunkowo szybciej, niz Dolarowi zajelo dokonczenie go. :spike: 

 

Moze jutro... Chociaz to w zasadzie jest juz dzisiaj. 

  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cud się stał, gwiazda na niebie i mój głos na Epic!

 

A czemu Epic? Cóż, to jest naprawdę wybitny fanfik wojenny. Podoba mi się ukazanie pragmatyzmu i okrucieństwa wojny. Jest w nim coś pięknego i hipnotyzującego. Niczym taniec patosu z brudnym realizmem. Podoba mi się też sposób w jaki Dolar ujmuje historię słowami. To jest po prostu śliczne. A i sama historia jest czymś nowym i stosunkowo świeżym. Cesarstwem nie rządzi księżniczka, Sombra nie jest po porostu potężnym magiem, który sam w pojedynkę podbił to państwo. Nie, to romans polityki, działań wojennych, a także handlu. 

 

Rozpisałabym się bardziej, ale po co, skoro zrobiłam to, kiedy Aleo miało raptem cztery rozdziały...

 

Po prostu głosuję na EPIC i gorąco polecam.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Cahan napisał:

Cud się stał, gwiazda na niebie i mój głos na Epic!

 

Wielce podziękował - mój pierwszy głos na Epic ever :crazytwi:

 

Tymczasem zawiadamiam iż nieoceniona @Rarity wykonała w większości rozdziałów istne "nadpatroszenie", (za co jej oczywiście serdecznie dziękuję) dzięki czemu lektura powinna być jeszcze przyjemniejsza. Enjoy!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.10.2018 o 15:50, Dolar84 napisał:

Udało się. Po ponad pięciu latach od rozpoczęcia pisania fanfika, "Aleo he Polis!"

WWWWWWWWHHHHHHHHHHAAAAAAAAAATTTTTTTTT?????!!!!!!  Ludzie, czy to już święta? Jeden z zaledwie trzech (teraz będzie już dwóch) fanfików, na których (z malejącą wraz z każdym miesiącem nadzieją) zakończenie czekam został ukończony (a ja się zorientowałem dopiero teraz...) ? Toż to jest najlepsza wiadomość tej jesieni! Warto było marudzić (sam względnie niedawno w pewnym temacie konkursowym napisałem, że jeśli "Aleo he Polis!" doczeka się finału, to piekło chyba zamarznie - czas więc zadzwonić do Lucyfera i się dowiedzieć, co tam u niego ;)  ) o zakończenie. No to teraz biorę się za czytanie... od początku, bo mój ostatni kontakt z tym świetnym fanfikiem miał miejsce całe wieki temu. Jak tylko wszystko znów przeczytam - opiszę swoje wrażenia. W tej więc chwili - @Dolar84  gratuluję ukończenia. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Youkai20 napisał:

WWWWWWWWHHHHHHHHHHAAAAAAAAAATTTTTTTTT?????!!!!!!  Ludzie, czy to już święta? Jeden z zaledwie trzech (teraz będzie już dwóch) fanfików, na których (z malejącą wraz z każdym miesiącem nadzieją) zakończenie czekam został ukończony (a ja się zorientowałem dopiero teraz...) ? Toż to jest najlepsza wiadomość tej jesieni!

 

Cieszę się, że sprawiłem tyle radości. No i z niecierpliwością oczekuję na komentarze, szczególnie iż większość piszących zapowiada czytanie Aleo od początku. Jestem naprawdę ciekaw czy fanfik przetrwał próbę czasu i nadal będzie budził tak pozytywne emocje jak kiedyś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Opowiadanie „Aleo he Polis!” to przede wszystkim opowieść o upadku Kryształowego Imperium bądź, jak nazywa je autor, Krystallina Autokratorias. Opowieść o tyle ciekawa, że Dolar nie próbuje tu uzupełniać wyłącznie luk w serialu, jak na przykład czyni to Malvagio, dopisując swoje wersje wspomnianych w odcinkach wydarzeń. Nie, autor zupełnie nie przejmuje się kanonem, wykorzystując go tylko wtedy, gdy ma na to ochotę. Widać to doskonale w kreacji świata przedstawionego: Krystallina Autokratorias stanowi podzielone na prowincje państwo, którego stolicą (a nie całością) jest Crystalopolis. Na tronie zasiada nie księżniczka Amore, lecz bazyleus, zaś prócz Imperium i Equestrii na mapie znaleźć można między innymi niewystępujące w serialu Prance i Germaneigh. Indywidualizm Dolara widać zresztą nawet w takich szczegółach jak imię męża Cadance, które w „Aleo” zyskuje bardziej brytyjskie brzmienie. Takie podejście mogłoby się okazać zgubne w przypadku mniej utalentowanego autora, jednak w tym wypadku świetnie się sprawdza – umożliwia znaczne rozszerzenie fabuły i dodanie nowych wydarzeń, zasługuje także na podziw ze względu na pomysłowość i spójność – widać wyraźnie, że działanie kraju zostało starannie przemyślane, nie jest wymyślane na bieżąco. Podobnie rzecz ma się z prezentowanymi w fanfiku formacjami wojskowymi. Zaczerpnięte z Bizancjum i dostosowane do kucykowych realiów rozmaite uzbrojenie sprawia, że każda z opisanych bitew jest zupełnie inna i czytanie ich nie daje nam uczucia powtarzalności. Prócz wojskowości w opowiadaniu dużo czasu poświęcono polityce, szczególnie tej wewnętrznej – niesnaski arystokratów czy zachowania lokalnych włodarzy pozbawione są serialowej naiwności, nie brakuje w nich za to logiki i jakże realnej chciwości. Sprawia to, że w przedstawione wydarzenia łatwo uwierzyć, a także pokazuje, że nawet „ci dobrzy” nie są pozbawieni wad. Czytając o kolejnych wydarzeniach, można wręcz dojść do wniosku, że to głównie przywary i błędy popełniane zarówno w czasie wojny, jak i przed nią zadecydowały o jej wyniku.

Właśnie, wynik wojny. „Aleo he Polis!” to fanfik o tyle ciekawy, że czytając go, tak naprawdę wszyscy wiemy, jak musi się skończyć. Krystallina Autokratorias musi upaść, Sombra musi przejąć władzę. O kunszcie autora świadczy jednak fakt, że mimo tego, mimo faktu, że nawet tytuł opowiadania krzyczy „Miasto padło!”, czytelnik wciąż ma nadzieję. Dolar nie oszczędza pod tym względem także kryształowych kucyków: kolejne bitwy nie są jednostronne, a armia bazyleusa ma w nich często szansę na zwycięstwo. Tym samym nastroje mieszkańców Crystalopolis zmieniają się jak w kalejdoskopie, zmierzając jednak do nieuchronnego finału w piątym rozdziale. Po nim jednak następuje jeszcze jedna część tej opowieści: epilog. Krótki, zaledwie pięciostronicowy tekst, stanowiący słodko-gorzkie zakończenie tej historii. Jest w nim pewna moc, dzięki której jestem pewna, że długo nie zapomnę przeczytanej opowieści.

Wspomniałam o fabule, o świecie przedstawionym, została jednak jeszcze jedna bardzo ważna część: bohaterowie. Z wyjątkiem Sombry są to postaci niekanoniczne, stanowiące efekt inwencji autora. Na pierwszy plan wysuwa się na pewno (początkowo anonimowy) kronikarz, z wielkim oddaniem spisujący historię rebelii i upadku Krystallina Autokratorias. Jego poświęcenie jest godne podziwu i stanowi piękny przykład oddania krajowi. Przedstawiony zaś w opowiadaniu Sombra zyskuje historię, której poskąpił mu serial. Dowiadujemy się, skąd pochodzi i gdzie zdobywał wykształcenie, a także (co najważniejsze) jaka była jego motywacja do przejęcia tronu Imperium. Ukazany w fanfiku król ma osobowość i uzdolnienia, dzięki którym jesteśmy w stanie uwierzyć, że mógł on faktycznie odnieść sukces w roli dowódcy rebelii. Równocześnie nie jest on jednak zbyt potężny – nie mamy do czynienia z niezwyciężonym magiem równym w mocy alicornom, ale utalentowanym jednorożcem, umiejącym wykorzystać zarówno swoje zdolności, jak i nadarzające się okazje oraz przede wszystkim własny spryt i inteligencję.

Ogólnie rzecz biorąc, postaci w „Aleo he Polis!” nie są elementem, który byłby dla opowiadania najważniejszy – opowieść nie skupia się na jednej z nich, lecz ma formę kroniki historycznej, dokumentującej najważniejsze wydarzenia. Nie znaczy to jednak, że bohaterowie są bladzi czy nieciekawi – stanowią istotny dodatek do historii, wpływając także na nasze uczucia – w końcu łatwiej kibicować konkretnemu kucykowi niż bezimiennemu tłumowi. Konsekwencją przyjętej formy jest znaczna przewaga opisów nad dialogami – Dolar zdecydowanie woli w tym przypadku przedstawiać czyny, nie słowa.

Po zakończonej lekturze zauważyłam ciekawą rzecz – nie licząc wspomnianych zaledwie Królewskich Sióstr, wśród występujących w „Aleo he Polis!” postaci nie ma w ogóle klaczy. Mamy tutaj duży kontrast ze znaną nam Equestrią, dlatego też byłam ciekawa przyczyn takiego stanu rzeczy (a może i lekko oburzona). Po rozmowie z Dolarem przyznałam mu jednak rację, że jakby na to nie patrzeć, w dużej części fanfików występuje zdecydowana przewaga liczebna klaczy, czemu więc nie odwrócić tych proporcji raz na jakiś czas?

Spoiler

 

Moim głównym (a właściwie jedynym, który przychodzi mi do głowy) zarzutem wobec „Aleo he Polis!” są mało prawdopodobne losy Kechrimpáriego. Po upadku Cesarstwa przez trzy lata ukrywa się on w rządzonym przez Sombrę mieście, jakimś cudem unikając cały czas tropiących go żołnierzy. Możemy przeczytać, że odpowiednio wcześniej przygotował on sobie kryjówki, jednak mamy wierzyć, że przez ten długi czas udawało mu się kupować jedzenie oraz zmieniać miejsce pobytu i nigdy go nie znaleziono? I to pomimo tego, że miasto zostało opanowane przez zwolenników króla, po wojnie panowała bieda, a za głowę kronikarza zapewne została wyznaczona nagroda? Skąd Kechrimpári wiedział, w którym momencie ktoś na niego doniósł i należy uciekać? Wszystko to wydaje się naciągane i sądzę, że dałoby się to lepiej rozwiązać – chociażby skracając czas ukrywania się do paru miesięcy czy pozwalając bohaterowi uciec gdzieś poza stolicę.

Drobny problem też mam z samą końcówką, a mianowicie z uwięzieniem kronikarza. Czy mamy rozumieć, że przez 17 lat dzień w dzień ktoś przychodził, by napoić i nakarmić kleikiem pozbawionego oczu, języka i przednich kończyn kucyka? I że przeżył on te 17 lat tylko po to, by umrzeć akurat w dogodnym dla autora momencie? Trochę trudno mi sobie wyobrazić, choć na pewno nadaje to epilogowi odpowiedni dramatyzm.

 

Zbliżając się do końca recenzji, chciałabym jeszcze pochwalić wspaniałe, bardzo bogate słownictwo autora, które sprawiało, że opowiadanie czytało się z dużą przyjemnością. Równocześnie ma ono uzasadnienie fabularne w osobie kronikarza, który sam wspomina o używanym przez siebie języku, co moim zdaniem stanowi miłe puszczenie oka do czytelników. Jeśli chodzi o słownictwo, to nie można także zapomnieć o częstym użyciu zwrotów zaczerpniętym z Bizancjum, tworzących odpowiedni klimat, choć równocześnie odrobinę utrudniających lekturę. Bardzo podobają mi się za to nawiązania do historii obecne w tytułach rozdziałów, stanowiące parafrazy znanych ze starożytności cytatów czy powiedzeń.

Podsumowując, z czystym sumieniem mogę polecić to opowiadanie każdemu, kto lubi wysokiej jakości rozrywkę, a w szczególności fiki wojenne, wśród których „Aleo he Polis!” jest moim zdaniem zdecydowanym liderem. Oddaję także swój głos na EPIC.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oh boy! Nie dosyć, że laurka nie komentarz (i recenzja w EqT!) to kolejny głos na Epic - uradowanym niezmiernie!

 

A tak poważniej, to bardzo się cieszę, iż opowiadanie się spodobało co zaś do wymienionych wad, to bez chwili zwłoki pozwolę sobie wejść w polemikę.

 

14 godzin temu, Rarity napisał:

Po zakończonej lekturze zauważyłam ciekawą rzecz – nie licząc wspomnianych zaledwie Królewskich Sióstr, wśród występujących w „Aleo he Polis!” postaci nie ma w ogóle klaczy. Mamy tutaj duży kontrast ze znaną nam Equestrią, dlatego też byłam ciekawa przyczyn takiego stanu rzeczy (a może i lekko oburzona). Po rozmowie z Dolarem przyznałam mu jednak rację, że jakby na to nie patrzeć, w dużej części fanfików występuje zdecydowana przewaga liczebna klaczy, czemu więc nie odwrócić tych proporcji raz na jakiś czas?

 

Co prawda, już na gruncie quasi-prywatnym wyjaśniałem powody takiego stanu rzeczy, ale i tu je przytoczę. Pierwszy powód można (słusznie) uznać za zdecydowanie świńsko-szowinistyczny - jak Rarity napisała w większości fanfików dominując postacie żeńskie. To nic dziwnego zważywszy na skład Mane 6 (7? 8?), ale po pewnym czasie bywa to... nużące, chociaż to może zbyt mocne określenie. No ale uznałem, iż opisując dawne czasy mogę oddać prymat postaciom z jajami, chociaż patrząc na aspekty historyczny, nie jest to do końca poprawne - wszak w Bizancjum niejedna kobieta posiadała władzę i wpływy, które nieraz zdecydowanie przewyższały te posiadane przez mężczyzn. Zabawny fakt - dopiero po rozmowie z Rarity na temat tej wady uświadomiłem sobie, że odwracając liczebność w ujęciu płci mój fanfik stał się wyjątkowo politycznie poprawny - co za upokorzenie... :crazytwi:

 

Kolejnym powodem takiego składu osobowego jest fakt, iż postacie męskie pisze mi się zdecydowanie łatwiej niż żeńskie, w czym nie ma nic dziwnego - w końcu jakich bym im cech nie ponadawał, to pewne... ogólne zasady zachowanie czy reakcji są dosyć uniwersalne i wystarczy drobna introspekcja, żeby je zastosować nie popełniając przy tym karygodnych błędów, które mogłyby wypaczyć postrzeganie postaci przez czytelników.

 

Ostatnim argumentem, który przesądził o ogierzej dominacji w opowiadaniu to tak prozaiczna kwestia jak imiona. Po prostu wśród języków, które znam nie ma greki z okresu upadku Konstantynopola. Z tego powodu nie zdziwiłbym się, by mimo najlepszych chęci, nawet część zastosowanych imion nie była obarczona błędami, chociaż starałem się używać najprostszych możliwych form. Jeżeli chciałbym do tego dodać jeszcze odmiany żeńskie to już totalnie wyszedłbym na niekompetentnego durnia. No i kolejna kwestia - imiona i nazwy brałem zwykle od greckich nazw broni i kamieni szlachetnych, a rzeczone nazwy są raczej męskie niż żeńskie. Może i udałoby się znaleźć takie pasujące do klaczy, ale przyznam szczerze, że mi się nie chciało. No i stałoby to w sprzeczności z wcześniejszym argumentami.

Spoiler


14 godzin temu, Rarity napisał:

Moim głównym (a właściwie jedynym, który przychodzi mi do głowy) zarzutem wobec „Aleo he Polis!” są mało prawdopodobne losy Kechrimpáriego. Po upadku Cesarstwa przez trzy lata ukrywa się on w rządzonym przez Sombrę mieście, jakimś cudem unikając cały czas tropiących go żołnierzy. Możemy przeczytać, że odpowiednio wcześniej przygotował on sobie kryjówki, jednak mamy wierzyć, że przez ten długi czas udawało mu się kupować jedzenie oraz zmieniać miejsce pobytu i nigdy go nie znaleziono? I to pomimo tego, że miasto zostało opanowane przez zwolenników króla, po wojnie panowała bieda, a za głowę kronikarza zapewne została wyznaczona nagroda? Skąd Kechrimpári wiedział, w którym momencie ktoś na niego doniósł i należy uciekać? Wszystko to wydaje się naciągane i sądzę, że dałoby się to lepiej rozwiązać – chociażby skracając czas ukrywania się do paru miesięcy czy pozwalając bohaterowi uciec gdzieś poza stolicę.

 

A tutaj nie mogę się zgodzić przynajmniej z częścią zastrzeżenia, ponieważ nigdzie wprost nie napisałem, iż on całe trzy lata od upadku spędził w stolicy. Dopiero kronikę zaczął pisać po tym okresie czasu. Dodatkowo przypominam, iż bywało wspomniane, że Kerchimpari "poszukiwał informacji" które pozwoliły mu stworzyć dzieło jego życia, a w czasie finałowej bitwy zniesiono go z pola walki przed ostateczną masakrą. Tak więc co do tych trzech lat, to tak naprawdę dokładne losy kronikarza są nieznane. I tak, celowo pominąłem akurat ten aspekt, ponieważ nie tyczył się on tematu kroniki. Owszem, drobne wzmianki były, ale nic więcej. Dlaczego? Gdybym się bawił w jego losy, to fanfik wydłużyłby się o kilka rozdziałów, a ilość tychże była od początku jasno określona i nie podlegała negocjacjom. Miałem nawet pomysł na jeden z dwóch prequeli do Aleo który skupiałby się właśnie na tych losach, ale na razie pozostał jedynie w sferze planów i nie wiem czy kiedykolwiek z niej wyjdzie. Natomiast co do jego ucieczki w czasie pisania kroniki... tak, mógłbym opisać to dokładniej, wspomnieć że przez ten czas stworzył sobie niewielką siatkę współpracowników i strażników, opisywać to jak starał się kamuflować i musiał wykorzystywać najróżniejsze środki by w miarę normalnie żyć, ale to zmieniłoby wydźwięk opowiadania. Jak wspominałem już wielokrotnie, a Rarity bezbłędnie zauważyła w komentarzu ten fanfik nie jest o bohaterach, któzy są niezbędnym dla dialogów dodatkiem ale o upadku miasta. Losy jednostki, nieważne jak istotnej, tutaj akurat nie miały prawa wznieść się ponad tragedię Crystallina Autokratorias. No i to też wydłużyłoby fanfik ponad oznaczoną liczbę rozdziałów. Stąd niejako zastosowanie zasady "Zabili go i uciekł. Znowu.", które choć nie jest najsubtelniejszym wybiegiem, i zgadzam się, że mogło to być rozwiązane inaczej i zręczniej, to w tym wypadku jest całkowicie usprawiedliwione. Przynajmniej w moich oczach.

 

14 godzin temu, Rarity napisał:

Drobny problem też mam z samą końcówką, a mianowicie z uwięzieniem kronikarza. Czy mamy rozumieć, że przez 17 lat dzień w dzień ktoś przychodził, by napoić i nakarmić kleikiem pozbawionego oczu, języka i przednich kończyn kucyka? I że przeżył on te 17 lat tylko po to, by umrzeć akurat w dogodnym dla autora momencie? Trochę trudno mi sobie wyobrazić, choć na pewno nadaje to epilogowi odpowiedni dramatyzm.

 

A tutaj z kolei nie widzę specjalnego problemu. Owszem, Kerchimpari był utrzymywany przez te lata przy życiu i zapewne byłby jeszcze dłużej gdyby nie drobny fakt zniknięcia państwa i jego późniejszego uwolnienia. Mój Sombra nie należy do postaci... umiarkowanych, jeżeli chodzi o zadawanie cierpień, a chciał by kronikarz żył jak najdłużej ze świadomością, iż nikt nie pozna stworzonego przez niego dzieła. A że umarł w dogodnym dla mnie momencie? No pewnie! W końcu jestem autorem i mogłem sobie taki moment wybrać by epilog otrzymał dodatkową dawkę dramatyzmu. Poza tym przypadki śmierci długoletnich więźniów po uwolnieniu występowały, tak więc po prostu zagarnąłem sobie ten pomysł i niecnie wykorzystałem do własnych celów. Tak, wiem, jestem złym człowiekiem :D

 

 

Wydaje mi się, iż odniosłem się do przedstawionych zażaleń i nawet starałem się zrobić to sensownie. W każdym razie raz jeszcze dziękuję za recenzję, komentarz i głos na Epic, a w razie dodatkowych pytań czy wątpliwości chętnie podejmę dalszą dyskusję :D

 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po trzykroć "wreszcie".
Pierwsze - wreszcie skończyłem czytać,
Drugie - wreszcie mogę więc napisać finalny komentarz, który obiecałem,
a trzecie wreszcie... będzie na końcu.
Tak więc (uwaga na potencjalne spoilery!):
 

Spoiler

Serdecznie się cieszę, że "Aleo He Polis!" zostało ukończone,  ponieważ pod wieloma względami fanfik ten jest wybitny (o czym wkrótce). Opublikowanie finału po tak długim czasie mogło wydawać się (i być może  szanownemu autorowi się wydawało, choć mam nadzieję, że nie) pomysłem średnio trafionym, bądź co bądź forumowicze mogli się do niego zniechęcić, wciąż czekając i czekając na finał (choć coś czuję, że do tego akurat nie doszło, wręcz przeciwnie), albo, jak było w moim przypadku - zwyczajnie już niemal zapomnieć o czym traktowały poprzednie rozdziały (oczywiście mam na myśli szczegóły). Być może nie zachęcało to zbytnio do czytania, albo skłaniało do pewnego pesymizmu, jeśli chodzi o najnowszą treść (a co, jeśliby się okazało, że treść finału odstaje poziomem od reszty?). Ja sam do ponownej lektury (całości) "Aleo He Polis!" podszedłem (pomimo wielkiej radości z opublikowania zakończenia) z dość "chłodną głową", (bo czytało się już dużo, więc mogłem "w razie co" mieć porównanie do innych fanfików, i wiedzieć dzięki temu, czy aby "na pewno" ten tu wytrzymał próbę czasu; a co do czasu - od mojego ostatniego kontaktu z nim wieeeeeele go upłynęło, a fanfik zdawał się tkwić tu porzucony, tak ad acta, no a stać w miejscu, to się cofać), jednak niezwykle szybko na powrót wsiąknąłem aż po same uszy w historię upadku Krystallina Autokratorias, ponieważ fanfik ten, pisany z niezwykłym pietyzmem (lokacje, postaci, oręż, język itd.), a jednocześnie w tak zaskakująco przystępny dla odbiorcy sposób, jest czymś absolutnie wyjątkowym. Przechodząc do samej treści:
Na początek powiem, że gdzieś tak w głębi ducha zapoznawanie się z historią przedstawioną przez szanownego autora, było dla mnie,  co może zaskoczyć, doświadczeniem nieco... dziwnym. Wszystko dlatego, że zakończenie do którego zmierzałem, czytając kolejne rozdziały, było mi (no i wszystkim pozostałym czytelnikom) znane. I jak tu podejść do treści, jak cieszyć ze zbliżającego się zakończenia, jeśli zasłonę jego tajemnicy zdejmuje z czytelnika  już nazwa całości? Czytając, postanowiłem więc, hm, skupić się na historii niejako pomijając samo zdobycie miasta (tzn. zwrócić szczególną uwagę na przykład na to, w jaki sposób zostało zdobyte, zamiast skupiać się na upadku Crystalopolis jako takim). I był to strzał w dziesiątkę, ponieważ skupiać się było na czym. Począwszy od dbałości o historyczne detale (o czym już wspomniałem), przez świetne, wiarygodne opisy scen batalistycznych (np. typowy wówczas aspelagolemen - to było jasne, ale pewnie nie dla wszystkich użycie tej formacji może dziś być oczywiste; w ogóle tamta cała bitwa morska to majstersztyk i z niej, jeśli chodzi o batalie, czerpałem największą przyjemność) , przez nawiązania do dawnych wydarzeń rzeczywistych (np. bitwa w Lesie Teutoburskim czy legenda o kolumnie Konstantyna Wielkiego) na "funkcjach" (od urzędnika po oficera) poszczególnych postaci skończywszy. To pokazuje, że potencjał tego fanfika został w pełni wykorzystany i sprawia, że lektura jest absolutnie niezwykłym, wspaniałym wydarzeniem. Samą fabułę, choć może to sprawić zawód, pozwolę sobie pominąć, napiszę jednak, że kolejne przykrości spotykające obrońców w trakcie rozwoju fabuły były dla mnie autentycznie przykre np. śmierć megaduxa i obwinianie go, bardziej lub mniej oficjalnie, o klęskę obrony tak stolicy, jak i całego Krystallina Autokratorias (wg mnie zrobił co mógł, ale nie ostał  się chyba nikt, kto mógłby to potwierdzić), czy absolutnie upiorne wymordowanie dzieci mieszkańców Crystalopolis... na ich oczach (tu pozwolę sobie o coś zapytać - jak właściwie doszło do "przejęcia" tych statków? Nie przypominam sobie informacji o tym,  a nic mi chyba w trakcie czytania nie umknęło... może jakiś dodatkowy rozdział? :) ).
Cóż i to w sumie tyle, bo nie będę się wypowiadał w tamach, w których nie jestem biegły (mam na myśli wszelkiego rodzaju zapis dialogów, przecinki, czy ewentualne inne błędy, słowem stylistykę - tam, gdzie wyłapałem babolka, lub czegoś nie wykumałem, umieściłem sugestie/komentarz.
Przyszedł czas na ostatnie, trzecie wreszcie, otóż wreszcie znalazłem jakiś fanfik, z którego czerpałem taką przyjemność, że postanowiłem go specjalnie wyróżnić. Tak więc oddają głos na tag [Epic}. Dlaczego? Cóż, jeśli w roli uzasadnienia wciąż nie wystarczy to, co napisałem powyżej, to naprawdę nie mam pojęcia, co jeszcze dobrego o "Ale He Polis!" napisać. Jest to fanfik świetny, jego lektura była czystą przyjemnością i ufam, że dorobi się tego tagu, bo na niego po prostu zasługuje.

 No i to już chyba naprawdę już wszystko, pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych sukcesów (przede wszystkim zdobycia tagu [Epic].
Youkai20

Edytowano przez Youkai20
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny suty komentarz - po raz kolejny jestem bardzo kontent :D

Spoiler


Dnia 9.11.2018 o 20:18, Youkai20 napisał:

czy absolutnie upiorne wymordowanie dzieci mieszkańców Crystalopolis... na ich oczach (tu pozwolę sobie o coś zapytać - jak właściwie doszło do "przejęcia" tych statków? Nie przypominam sobie informacji o tym,  a nic mi chyba w trakcie czytania nie umknęło... może jakiś dodatkowy rozdział? :) ).

 

Słusznie nie przypominasz sobie informacji o przejęciu tych okrętów, ponieważ z pełną premedytacją pominąłem ten fragment przy pisaniu. Miałem na niego nawet pomysł, jednak po namyśle stwierdziłem, że tekst lepiej poradzi sobie bez niego. A żadnych dodatkowych rozdziałów nie będzie - Aleo to zamknięta księga.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 months later...

Fik genialny do tego stopnia że mimo iż był czytany na głosowym to postanowiłem go dogłębniej przeczytać jeszcze raz i wreszcie mogę zabrać się za komentowanie, a więc tak mimo że cała Historia jest świetna znalazłem kilka maciupeńkich zgryzów z których brak jednego mogły by nieco polepszyć fika. Więc tak, będzie w miarę chronologicznie. UWAGA SPOILERY

 

W pierwszym rozdziale jedyne do czego można się przyczepić to to że nikt ze sprawujących władzę nad miastem nie zauważył buntowniczych nastrojów wśród mieszkańców, z tego czego się dowiadujemy spisek jest wyszarzany od lat w taki sposób żeby po prostu podjudzić mieszkańców więc mieszkańcy miasta już od dłuższego czasu powinni być nieco podpiurwieni całą sytuacją, a sprawujący piecze nad miastem jak i siły porządkowe powinni dopuścić taką możliwość bo raczej całe powstanie nie polegało na tym żeby kucyki udawali radosnych i uśmiechniętych do ostatniej chwili. Ale jeśli chodzi o całą resztę było świetnie, strategie obierane przez obrońców i próby przewidzenia ruchów wroga żeby zadać mu jak największe straty przy jednoczesnym poniesieniu minimalnych było genialne i robiło spoko klimat, opisy działań wojennych jak i walk były idealne, dawały szczegółowy obraz wydarzeń przez co fajnie mogłem to sobie wyobrazić. Nooo może jeszcze jednym minusem w tym rozdziale był pomysł Sombry rozbicia obozu tuż pod murami miasta w zasięgu wrogich łuczników. No i sytuacja gdy Sombra oberwał bełtem w policzek i zawarczał jak i cały obraz tej sytuacji przypominał mi sytuację z trzystu gdy Leonidas ciepnął włócznią, a Sraksus  zasyczał wydając rozkaz do ostrzału, w sumie nawet jego wzrost i armia pasują do sytuacji.

 

Drugi przykład akurat mógłby poprawić fika, a chodzi o akcje w drugim rozdziale bo gdy flota płynie ugasić rebelie praktycznie 3 razy w jednym akapicie jest napisane że wszyscy ci żołnierze płyną na pewną śmierć i na pewno zginą przez co od razu wiadomo jak skończy się cała ekspedycja, a gdyby tylko o tym nie wspominać akcja trzymała by praktycznie aż do ostatniej chwili cała reszta rozdziału jest świetna i ekstra opisana tak pierwszy rozdział, a dodatkowo jest mnóstwo dobrych zwrotów akcji podczas bitwy w mieście jak i ciekawych pomysłów z tą zasadzką w uliczce jak i udającymi cywili buntownikami. Dodatkowo obie bitwy morskie były zarąbiste pod względem ruchów taktycznych obu stron jak i opisów, rzadko w którym dziele zdarza się opis bitwy morskiej do przeczytania a tobie wyszło to znakomicie.

 

W trzecim przypadku obraz Sombry po wojnie trochę mi do niego nie pasuje, rozumiem oddanie część ziem w pertraktacjach z innymi państwami no ale wysyłanie prezentu przeprosinowego do luny i jego przyjęcie przez księżniczki trochę mi nie pasuje zarówno do zachowania Sombry jak i księżniczek.

 

Następnie w trzecim rozdziale bitwa strzaskanego kryształu choć jest naprawdę świetnie opisana i ciekawa to ma kilka zgrzytów pod względem strategicznym, ma tam miejsce szarża i szybki odwrót przypominający trochę mechanicznie działanie konnicy ale biorąc pod uwagę że wszyscy uczestnicy bitwy to koniowate trzeba traktować wszystkie jednostki jako piechotę, a tych którzy przypuszczają tą szarżę jako jednostki ciężkiej piechoty która normalnie nie miała by szans dokonać odwrotu przed szarżującą zaraz za nią lekką piechotą bo ta jest po prostu dużo szybsza. Dodatkowo cała strategia kryształowych jest trochę głupia bo stają na całkowicie otwartym polu przeciwko minimum dziesięciokrotnie większą armią wroga przez co całe starcie przypominało by bardziej atak rochanu na mordor  po otwarciu czarnej bramy. na a jeśli chodzi o Sombrę to teraz nw czy jego błędy strategiczne są już teraz spowodowane celowym uszczupleniem własnych sił w celu zmniejszenia zużycia racji żywnościowych, bo pozbyć się rogatych mógł tak czy siak w przeprowadzeniu osobistej szarży na wroga.

 

Natomiast w ostatnim rozdziale siły Bazyleusa zamiast wziąć się za blokowanie wyłomu czymkolwiek co mają pod ręką żeby poprawić swoją pozycję podczas następnej bitwy, po prostu świętują.

 

Natomiast w prologu jest świetne odzwierciedlenie charakterów Szajnika i Kredensa, ich zachowania pasują do nich idealnie zresztą cały prolog wypadł wybornie od początku aż do końca, zarówno pokazanie się Sombry jak i reakcje mieszkańców robią fajny efekt.

 

Trochę szkoda że w fiku nie został poruszony wątek dymiących mocy Sombry jak i nie pokazały się sławne hełmy kontroli umysłu robiący z kucyka super wyszkolone ząbi bojowe ale i tak było świetnie i na wysokim poziomie tym bardziej rze często buszuje w książkach wojennych .i często spotykam się z takimi akcjami że jak przez całą trylogie obaj wodzowie wykazują się genialnymi umysłami taktycznymi tak w ostatniej bitwie główny antagonista nagle dostaje debilizmu i zarzyna swoją armie w najgorszym punkcie fortyfikacji wroga pomimo tego że trzy kroki obok jest otwarta brama przez którą można by było spokojnie przejść przez co ostatecznie przegrywa i ginie. u ciebie nie było tych debilnych akcji za co szczególnie ci dziękuje.

 

Aczkolwiek zauważyłem że zdecydowanie za dużą wagę przywiązujesz do morale armii, fakt faktem jest to ważny czynnik ale nie na tyle ważny żeby porzucać dobrze ufortyfikowane pozycję jak to miało miejsce na strzaskanym krysztale, rozumiem gdyby taką strategie przybrali na dogodnym do tego terenie, jakimś wąwozie czy innym wąskim gardle gdzie całą tą hordę mieliby pod kontrolą bo żaden dowódca nie ruszył by do walki na otwartym polu z tak przeważającymi siłami tylko po to żeby spróbować w pierwszym ataku ich wystraszyć. no chyba że istnieje spora szansa na łatwe dosięgnięcie wrogiego dowódcy  i na stuprocentowe rozbicie się przeciwnej armii.

 

Na koniec chce jeszcze dodać że jak tak czytałem tego fika to po drobiazgowych opisach wynika że w sumie cała ta rebelia nie była aż tak bezpodstawna, podatki wysokie, korupcja w urzędach, masa łapówek, król który od tak wywalił kupę złota tylko po to żeby oszlifować na diament całe miasto z którego pochodzi. Coś tak mi się zdaje że nie było tam jednak tak kolorowo jak skryba to przekazywał.       

         

Edytowano przez Snowi
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

W pierwszym rozdziale jedyne do czego można się przyczepić to to że nikt ze sprawujących władzę nad miastem nie zauważył buntowniczych nastrojów wśród mieszkańców, z tego czego się dowiadujemy spisek jest wyszarzany od lat w taki sposób żeby po prostu podjudzić mieszkańców więc mieszkańcy miasta już od dłuższego czasu powinni być nieco podpiurwieni całą sytuacją, a sprawujący piecze nad miastem jak i siły porządkowe powinni dopuścić taką możliwość bo raczej całe powstanie nie polegało na tym żeby kucyki udawali radosnych i uśmiechniętych do ostatniej chwili.

 

To co oczywiste dla czytającego kronikę nie zawsze jest widoczne dla uczestników wydarzeń - w każdym razie nie tak dokładnie. Zresztą w dalszych rozdziałach opisywałem jak długo trwały przygotowania do całej rebelii i że nie raz i nie dwa ktoś tam wpadł. A że akurat tutaj nie? Cóż, namiestnik był dobrym kucem i to się zemściło.

 

Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

Nooo może jeszcze jednym minusem w tym rozdziale był pomysł Sombry rozbicia obozu tuż pod murami miasta w zasięgu wrogich łuczników.

 

Każdy popełnia błędy. Każdy. A warto zauważyć, że przed tym oblężeniem Sombra praktycznie nie miał doświadczenia - wszystko co wiedział to była teoria. Która owszem, jest ważna i przydatna, ale czasami zawodzi w starciu z realiami. No i nie zapominajmy, że mimo swych rozlicznych zalet Sombra był pewnym siebie arogantem.

 

Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

Drugi przykład akurat mógłby poprawić fika, a chodzi o akcje w drugim rozdziale bo gdy flota płynie ugasić rebelie praktycznie 3 razy w jednym akapicie jest napisane że wszyscy ci żołnierze płyną na pewną śmierć i na pewno zginą przez co od razu wiadomo jak skończy się cała ekspedycja, a gdyby tylko o tym nie wspominać akcja trzymała by praktycznie aż do ostatniej chwili

 

To oczywiste, że żołnierze płynęli na pewną śmierć. Flota płynęła nie tyle ugasić rebelię co ewakuować mieszkańców zaatakowanych prowincji. Wiadomym więc jest, że na statkach nie wystarczyłoby miejsca zarówno dla cywili jak i dla płynących nimi żołnierzy. Więc tak, oni zostali wysłani na pewną śmierć i dobrze o tym wiedzieli. Co zaś do sukcesu ekspedycji to został on w znacznej mierze osiągnięty - ewakuowano wielu cywili, ergo odniesiono sukces. To że w ogólnym rozrachunku nic on nie dał to inna sprawa.

 

Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

W trzecim przypadku obraz Sombry po wojnie trochę mi do niego nie pasuje, rozumiem oddanie część ziem w pertraktacjach z innymi państwami no ale wysyłanie prezentu przeprosinowego do luny i jego przyjęcie przez księżniczki trochę mi nie pasuje zarówno do zachowania Sombry jak i księżniczek.

 

A to pewnie dlatego, że patrzysz na te postacie przez pryzmat serialu i zachowań kanonicznych, na które ja nie zwracam uwagi.

 

Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

Następnie w trzecim rozdziale bitwa strzaskanego kryształu choć jest naprawdę świetnie opisana i ciekawa to ma kilka zgrzytów pod względem strategicznym, ma tam miejsce szarża i szybki odwrót przypominający trochę mechanicznie działanie konnicy ale biorąc pod uwagę że wszyscy uczestnicy bitwy to koniowate trzeba traktować wszystkie jednostki jako piechotę, a tych którzy przypuszczają tą szarżę jako jednostki ciężkiej piechoty która normalnie nie miała by szans dokonać odwrotu przed szarżującą zaraz za nią lekką piechotą bo ta jest po prostu dużo szybsza. Dodatkowo cała strategia kryształowych jest trochę głupia bo stają na całkowicie otwartym polu przeciwko minimum dziesięciokrotnie większą armią wroga przez co całe starcie przypominało by bardziej atak rochanu na mordor  po otwarciu czarnej bramy.

 

Po uderzenie katarapakthoi nie bardzo kto miał ich ścigać, zważywszy na fakt, iż szeregi w które się wbili zostały skruszone i zdemoralizowane. A nowi musieli się dopiero dopchać na miejsce zabitych. Dodatkowo jest wspomniane, iż te kuce to były najsilniejsze, najsprawniejsze i w ogóle naj. Tak więc sądzę, że mieli całkiem niezłą szansę na udane odwroty. Co do tego, że walczyli na otwartym polu przeciwko liczniejszemu przeciwnikowi i że to jest głupie... Tak. To jest głupie. Ale pamiętaj, że dla nich to była hołota, plebs i ogólne obszczymurki, które pod uderzeniem pancernej pięści rozlecą się jak czeczeńskie domki. Zwyczajnie zlekceważyli przeciwnika i za to zapłacili. Jak wspomniałem wcześniej - każdy popełnia błędy. PS: Rohan nie "rochan" a pod Czarną Bramą to była de facto armia Gondoru, jeźdźcy byli tylko aliantami.

 

Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

Natomiast w ostatnim rozdziale siły Bazyleusa zamiast wziąć się za blokowanie wyłomu czymkolwiek co mają pod ręką żeby poprawić swoją pozycję podczas następnej bitwy, po prostu świętują.

 

Wtedy wyłomu jako takiego jeszcze nie było, po prostu nadkruszony mur. A poza tym chroniła ich bariera, to co się mieli martwić? Ups...

 

Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

Trochę szkoda że w fiku nie został poruszony wątek dymiących mocy Sombry jak i nie pokazały się sławne hełmy kontroli umysłu robiący z kucyka super wyszkolone ząbi bojowe

 

Hełmy nijak mi nie pasowały do fabuły, więc je zwyczajnie zignorowałem. A Sombra coś tam czaruje, chociaż w mojej kreacji nie opiera się głównie na męczącej magii, a na swoich zdolnościach bojowych. To głównie żołnierz a dopiero później czarnoksiężnik.

 

Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

Aczkolwiek zauważyłem że zdecydowanie za dużą wagę przywiązujesz do morale armii, fakt faktem jest to ważny czynnik ale nie na tyle ważny żeby porzucać dobrze ufortyfikowane pozycję jak to miało miejsce na strzaskanym krysztale, rozumiem gdyby taką strategie przybrali na dogodnym do tego terenie, jakimś wąwozie czy innym wąskim gardle gdzie całą tą hordę mieliby pod kontrolą bo żaden dowódca nie ruszył by do walki na otwartym polu z tak przeważającymi siłami tylko po to żeby spróbować w pierwszym ataku ich wystraszyć. no chyba że istnieje spora szansa na łatwe dosięgnięcie wrogiego dowódcy  i na stuprocentowe rozbicie się przeciwnej armii.

 

Wysokie morale to jedna z podstaw. Dodajmy do tego doskonałe wyszkolenie, świetny sprzęt i masz wszelkie podstawy by sądzić, że rozgromisz armię rebelii, która owszem, też ma wysokie morale, ale ze sprzętem i wyszkoleniem już gorzej. W historii nie raz mieliśmy na to przykłady. Jednak jak wspominałem głównym czynnikiem wydania walki na otwartym polu była arogancja i lekceważenie przeciwnika.

 

Dnia 10.06.2019 o 03:21, Snowi napisał:

Na koniec chce jeszcze dodać że jak tak czytałem tego fika to po drobiazgowych opisach wynika że w sumie cała ta rebelia nie była aż tak bezpodstawna, podatki wysokie, korupcja w urzędach, masa łapówek, król który od tak wywalił kupę złota tylko po to żeby oszlifować na diament całe miasto z którego pochodzi. Coś tak mi się zdaje że nie było tam jednak tak kolorowo jak skryba to przekazywał. 

 

Pewnie że nie była całkiem bezpodstawna, ale trudno spodziewać się by kronikarz, były arystokrata całkowicie potępiał w czambuł swoje państwo, którego upadku był świadkiem. Taki obiektywizm nie istnieje. Już to, iż przyznawał, że takie rzeczy miały miejsce z jego punktu widzenia było gigantycznym ustępstwem.

 

Na zastrzeżenia odpowiedziałęm, za komentarz bardzo dziękuję, bo był taki, jakich każdy autor pragnie - długi, czepialski i konkretny :D

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Ja zacznę nietypowo, to w sumie to opowiadanie to dla mnie pewien paradoks. Pokazujący jak dalece różny może być odbiór opowiadania przez czytelnika i jego twórcę. Dolar napisał mi raz:
"Owszem,mogą pojawiać się pozytywne momenty, ale ogólny wydźwięk jest negatywny. Nigdy nie zakładam, że postać jest dobra. Eksponuję wady. Staram się bohaterów urealnić."

I w zasadzie nijak nie pokrywa się to z tym co widziałem w Aleo. Na korzyść oczywiście. 

Znaczy jasne, ostatecznie opowiadanie kończy się źle, opowiada o wydarzeniach tragicznych, więcej tam smutku i rozpaczy niż szczęścia… mimo wszystko nie widzę tu negatywnego wydźwięku - wręcz przeciwnie, wspaniałą opowieść o mężnych wyczynach obrońców Krystallina Autokratorias(i właśnie czy przypadkiem nie masz tu pewnej niekonsekwencji raz pisząc pierwszy człon przez "K", a raz przez "C"? Zdecydowanie preferuję pierwszą wersję). Którzy wydają się być przedstawieni raczej o wiele bardziej pozytywnie niż negatywnie.

No i właśnie, o ile bohaterzy jak najbardziej wypadają realistycznie (więcej o tym potem) to właśnie widać tu - nie zaznaczany może przez narratora, ale wyraźnie wybrzmiewający poprzez historie - podział na dobrych obrońców królestwa i niegodziwego uzurpatora Sombrę wraz z jego buntem. Twierdzenie o nie zakładaniu, że postać jest dobra i eksponowaniu wad wydaje się… nijak nie zgadzać z samym opowiadaniem. 

 

I dobrze, bo styl o którym opowiada Dolar, jest dokładną odwrotnością tego, czego od opowiadania oczekuję. 

Sama historia jest też pisana bardzo "lekkim piórem", czyta się ją prosto i przyjemnie, bogate słownictwo i wiele profesjonalnych pojęć odnoszących się do armii historycznego Bizancjum w połączeniu z używaniem branych z greki nazw (tylko nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że zamieniłeś "Aquamarinis" na "Akuoamarinis", co wygląda gorzej) tworzy rewelacyjny klimat i pokazuje dużą wiedzę (a jednocześnie nie powoduje pogubienia - greckie nazwy są przetłumaczone(choć nie wiem po jakie licho także na angielski… i to raz z pokaźnym bykiem),  a część pojęć zostaje wyjaśniona w przypisach, szkoda że część już nie). No i powiedziałbym, że to opowiadanie idealnie pokazuje dlaczego Dolar jest tak ceniony w sztuce fanfikopisarstwa. 

 

Wspomniane nawiązania do Bizancjum wraz z dbałością o szczegóły tworzą całkiem ciekawy i realistyczny świat. Nawet jeśli taka wizja Kryształowego Królestwa (choć tym razem może i faktycznie zasługuje na pochodzące z angielskiej wersji nazwę "Imperium"... choć z drugiej strony może i niekoniecznie…) dość mocno kłóci się z moją w tym rzeczami, które dla mnie są oczywiste i o których nie myślę w kategoriach "mojej wizji", a kanonu (co było głównym powodem mojego sceptycyzmy w kwestii sięgnięcia po to opowiadanie, jednak lektorat na Bronies Corner szybko przekonał mnie, że był to błąd).

 

Nie bardzo pasuje mi - poza oczywiście tym, że Cadance nie jest tu córką władczyni Królestwa, księżniczki Amore, a nawet wcale się nie pojawia w kronice… no choć jednak pośrednio jest jakby o niej wzmianka w postaci przepowiedni... - to spłycenie kwestii Kryształowego Serca (jakieś alternatywne rytuały w sumie nijak sie nie mające do charakteru artefaktu? Meh...) i osłabienie jego mocy. 

Z drugiej jednak strony podoba mi się motyw, który można by nazwać pewnym sprzężeniem zwrotnym - że to Serce dodawało kryształowym kucykom otuchy. W sumie to powinno to być w takiej sytuacji istne perpetum mobile!

 

No i, że za buntem Sombry stało coś tak przyziemnego i prymitywnego jak interesy jakichś tam kupców z innych krain. Może realistyczne i przekonujące, ale jednocześnie rozczarowujące. 

 

Wracając też do samej kwestii pisania to uważam, że ten kronikarski styl - pomieszany z wtrętami kronikarza - był strzałem w dziesiątkę (naprawdę nie ogarniam jak dla niektórych mogłoby to być "problemem", czy implikować "ciężkość" czytania). W połączeniu z późniejszym dopisaniem fragmenty przez Sombrę i sceną odnalezienia kroniki mamy wrażenie, jakby to wszystko wydarzyło się naprawdę, czuć, że ten świat żyje. Ta forma to istny majstersztyk jeśli idzie o dodawanie autentyczności całemu dziełu. 

Choć ubolewam nad faktem braku nawigacji na końcu rozdziałów - to bardzo praktyczna rzecz, której niestety często brakuje, niestety także tu.

 

Akcja jest świetnie poprowadzona - niby cały czas wiemy do czego ostatecznie dojdzie i z jakimi wydarzeniami mamy do czynienia, a jednak… możemy wręcz oczami naocznych świadków tych wydarzeń obserwować, jak z pozoru błahy problem przeradza się w ogromny kryzys. Widzimy desperacką, bohaterską walkę, niekiedy wspaniałe zwycięstwa, które zdawałoby się mogą położyć kres rebelii i wręcz zapomina się, że upadek Krystallina Autokratorias jest nieunikniony…

Z drugiej jednak strony mamy też liczne zdrady, kucyki, które odwracają się od tych, którzy zapewnili lub starali się im zapewnić dobrobyt i bezpieczeństwo z powodu jakichś marnych zajeżdżających komunizmem (mimo krytyki wysokich podatków, no bo przecież po co motłochowi mówić, że zanim im się coś da to najpierw więcej zabierze?) i Leninem… dla mnie to kompletnie nieprzekonujące… z drugiej strony i w naszej najnowszej historii ludzie dali się zwieść kłamstwom marksistów, a potem i neomarksistów…

Właściwie to właśnie to jaki los spotkał Xiphosa - wbicie noża w plecy, przez tych, o których dobro starał się dbać - zacząłem do niego odczuwać sporą sympatię… w pewnym sensie jego doświadczenie jest mi bliskie. 

Generalnie jak mówiłem postacie były bardzo przyjemnie i przekonująco wykreowane, włącznie z samym Sombrą - który choć stał się przeciwnikiem bardziej "przyziemnym", to może i groźniejszym niż serialowy. W końcu nie był tam ukazany jako mistrz tradycyjnej walki, czy wybitny strateg. Choć oczywiście mógł nim być, ale był przedewszystkim potężnym czarnoksiężnikiem. Tu jego czarna magia (choć nawet nie pamiętam czy była choć raz tak określona) była tylko dodatkiem do jego innych doskonale rozwinietych umiejętności. Co przy takiej formule i założeniach wyszło opowiadaniu na plus.

 Trochę mnie dziwi, że tak popularny był Kechrimpari, bo o ile nie powiem, że go nie lubiłem (choć cynizmem się ogromnie brzydzę) to jednak daleko mu było do bycia moim ulubieńcem. 

Natomiast kompletnie niepasujące jest moim zdaniem to, że po tym co zrobił mógł tak po prostu ugłaskać Equestrię… o ile nie było to z jej strony tylko "udawane", by przygotować się na zmiażdżenie tyrana i uwolnienie kryształowych kucyków.

Z drugiej strony czy Królewskie Siostry by z tym zwlekały? Mam spore wątpliwości. 

I wrażenie, że Luna jest tu niejako bardziej hołubiona, nad którym w sumie ubolewam. (Nie, żeby nie zasługiwała, czy żebym jej nie lubił, ale… wolę Cesię.)

 

Opisy bitew były wprost rewelacyjne, przebieg buntu nie był jednostronny, obie strony miały swoje lepsze i gorsze momenty, w bitwach też sytuacja potrafiła się w naprawdę zaskakujący sposób zmieniać (sztuczka ze sprowokowaniem wroga do spowodowania eksplozji jego zasobów płynnego ognia - genialna!) - co tu dużo więcej o nich pisać niż to, że Aleo he Polis jest wspaniałym przykładem tego jak dobrze pisać sceny bitew. Na pewno przed tworzeniem nowej wersji opisu bitwy o Kryształowe Królestwo (o ironio) sobie to opowiadanko jeszcze raz odświeżę. 

W kilku miejscach też nawet mnie rozbawiło (tekst o "uporze godnym obywatela hegemoni mułów" - złoto!)

 

No i ta końcowa scena… 

Już samo dodanie pisanego piórem Sombry epilogu było ciekawe i nawet do pewnego stopnia zaskakujące - choć trudno nazwać ten fragment przyjemnym. I jednocześnie pokazuje, że Sombra jest też zdecydowanie inteligentnym wrogiem... (czego jak wiadomo po premierze 9 sezonu o jego poprzedniku powiedzieć nie można. Grzeszy różnymi rzeczami, ale rozumem to już nie za bardzo.)

...ale to jeszcze nic przy zakończeniu, przenoszących nas do współczesnej Equestrii, gdzie to księżniczka Cadance czyta kronikę...  (co prawda powiedziałbym, że data nie do końca się tu zgadza, powinien to wciąż być 1 rok po powrocie Luny, ale w sumie to szczegół) naprawdę genialnie napisany i choć z początku jeszcze bardziej bolesny, jeszcze dodający do tragedii - w końcu powiedzieć, że los Kechrimpariego był straszliwy to właściwie niedopowiedzenie - a jednak… choć opowieść już była w dużym stopniu o bohaterstwie i poświęceniu to teraz zostało to jeszcze dobitniej podkreślone, a samo zakończenie zostało przekute na… może i nie w pełni, bo po tych wydarzeniach to nie bardzo możliwe, ale jednak szczęśliwe i budujące. 

 

Powiedziałbym, że to zabieg bardzo w moim stylu ;)

I chwała Dolarowi za to!

 

Reasumując opowiadanie - mimo pewnych drobnych wad, które jednak jego walory z nawiązką rekompensują - jest naprawdę wyśmienite i z chęcią poleciłbym je każdemu. 

Tak więc by formalności stało się zadość głosuję za przyznaniem mu tagu [epic].

(I jakim cudem to dopiero 4 głos?!)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Po pierwsze chciałbym podziękować za komentarz i stwierdzić, że jest taki jakiego w głębi serca pragnie każdy autor. Długi, szczegółowy, zostawiający miejsce na polemikę i odpowiednio czepliwy. 10/10 miód-malina. No i osobne podziękowania za głos na Epic. Cieszę się, iż opowiadanie się spodobało. A teraz czas na wspomnianą polemikę.

 

Jeżeli chodzi o wspomniany paradoks to nie pamiętam czy mówiłem wtedy o Aleo w szczególności, czy ogólnie o moich fanfikach. Ale fakt, zwykle nie tworzę super pozytywnych postaci. No chyba, że jak Xiphos (choć niepozbawiony wad) są mi do czegoś potrzebne. Ale paradoks zabawny, nie da się ukryć.

 

Niekonsekwencja mogła się trafić, przez długi okres pisania fanfika. I oczywiście jedyną słuszną jest wersja "Krystallina  Autokratorias". Którą to nazwę wymyślić @Cygnusi pozwolił mi ją do Aleo zakosić za co raz jeszcze mu dziękuję.

 

Bohaterowie - Zważywszy na to, iż kronikę pisał jeden z obrońców Cesarstwa trudno byłoby mu nie przejaskrawiać jej bohaterów i to w obie strony. Sombra to potwór, a obrońcy są (zwykle) nieskalani. Wymaganie od niego obiektywnej oceny jest nierealne i dlatego zrezygnowałem z tego, jednocześnie kilkukrotnie wkładając mu w usta słowa o tym jak stara się wspomniany obiektywizm utrzymać.

Ego mi podskoczyło  jak przeczytałem o cenieniu mnie w sztuce fanikopisarstwa  Co do tłumaczenia nazw na polski i angielski wynika to z dwóch rzeczy. Po pierwsze lubię angielski. Po drugie miałem swego czasu nadzieję, iż Aleo zostanie przełożone czy to przeze mnie czy przez kogoś innego. Co do tego byka to faktycznie był i szokujące dla mnie jest to, że tak długo uchował się zarówno przede mną jak i przed korektorami i czytelnikami. Już został oczywiście poprawiony. Jeżeli chodzi zaś o "Akuoamarinisa" to tak właśnie powinien być zapisany. "Aqua" to byłaby łacina.

 

Dnia 7.07.2019 o 23:54, Lyokoheros napisał:

Wspomniane nawiązania do Bizancjum wraz z dbałością o szczegóły tworzą całkiem ciekawy i realistyczny świat. Nawet jeśli taka wizja Kryształowego Królestwa (choć tym razem może i faktycznie zasługuje na pochodzące z angielskiej wersji nazwę "Imperium"... choć z drugiej strony może i niekoniecznie…) dość mocno kłóci się z moją w tym rzeczami, które dla mnie są oczywiste i o których nie myślę w kategoriach "mojej wizji", a kanonu (co było głównym powodem mojego sceptycyzmy w kwestii sięgnięcia po to opowiadanie, jednak lektorat na Bronies Corner szybko przekonał mnie, że był to błąd).

 

Nie bardzo pasuje mi - poza oczywiście tym, że Cadance nie jest tu córką władczyni Królestwa, księżniczki Amore, a nawet wcale się nie pojawia w kronice… no choć jednak pośrednio jest jakby o niej wzmianka w postaci przepowiedni... - to spłycenie kwestii Kryształowego Serca (jakieś alternatywne rytuały w sumie nijak sie nie mające do charakteru artefaktu? Meh...) i osłabienie jego mocy. 

Z drugiej jednak strony podoba mi się motyw, który można by nazwać pewnym sprzężeniem zwrotnym - że to Serce dodawało kryształowym kucykom otuchy. W sumie to powinno to być w takiej sytuacji istne perpetum mobile!

 

No i, że za buntem Sombry stało coś tak przyziemnego i prymitywnego jak interesy jakichś tam kupców z innych krain. Może realistyczne i przekonujące, ale jednocześnie rozczarowujące. 

 

Tu poruszono kilka wątków, więc się nimi zajmijmy po kolei. Po pierwsze i najważniejsze - kanon. Czytając mojej opowiadania najlepiej przyjąć założenie, iż z kanonu biorę jedynie kuce i Equestrię jako taką. Wszystko inne jest dla mnie kompletnie nieistotne i nie waham się tego zmienić kiedy mi tylko coś nie pasuje. Realia, podejście, charaktery i motywacje postaci - to są moje zabawki i "kanoniczne" są jedynie, kiedy mi to pasuje, a nie odwrotnie. Taki urok fanfików - nie muszę się dokładnie dopasowywać do świata, tylko ja go dopasowuję do swoich potreb.

 

Po drugie - Cadance nie pojawia się w kronice w żadnej formie. Nie ma o niej najmniejszej nawet wzmianki. Głównie dlatego, iż opisywane wydarzenia dzieją się bardzo długo (pewnie ponad 1000 lat) przed jej urodzeniem i wyniesieniem na alikorna, a Cesarstwem rządzili bazyleusowie z dynastii Smaragdi. Jak było wcześniej w komentarzach wspomniane Aleo to fanfik szowinistyczny i tam do zasiadania na tronie KA wymagane były jajca. Nie wgłębiałem się w to w fanfiku, więc tu wyjaśniam :D. Jeżeli zaś chodzi o kwestię przepowiedni to nie mówiła ona o Kredensie, tylko o nieokreślonym zbawcy, który miał się pojawić i ich uratować. Nie pojawił się, nie uratował, przepowiednia okazałą się stekiem bzdur (jak w rzeczywistym upadku Konstantynopola) i miasto upadło. Dodam również, iż w kreowanych przeze mnie (póki co) światach Cadance ma z Cesarstwem tyle wspólnego że w nim rządzi. Jest obcą z urodzenia i pochodzenia władczynią narzuconą temu państwu przez Celestię co w efekcie czyni z CE wasala lub protektorat potężniejszego sąsiada.

 

Po trzecie - Co do spłycenia roli Serca to nie mogę się z tym zgodzić - było potężnym artefaktem, działało jak kanoniczne, dodałem mu tylko dodatkową opcję, bo potrzebowałem powstania bariery i jej zniszczenia. A co do rytuałów, to czytelnik nie wie, czy mają się nijak do charakteru Serca, bo jako autor poskąpiłem ich opisu, pokazując jedynie sam "włącznik". A co do perpetum mobile, to rzeczywiście w określonych okolicznościach mogło. Tu jednak Sombra skutecznie temu zapobiegł.

 

Po czwarte - piszesz, iż rozczarowały Cię pobudki Sombry. Ale jakie inne mogły być? Jak inaczej wyrzucony z wojska żołdak, mający zostać bandytą zdołałby podbić bogate i potężne państwo? Miałem z niego robić super czarnoksiężnika czy postać która jest zła "bo jest zła"? Nie ma mowy, takich motywów się napatrzyłem i uznałem, że u mnie się ich nie uświadczy. Sombra u mnie jest uzdolniony i bardzo silny (tak fizycznie jak i magicznie), ale nie wykracza za bardzo poza ramy "zwykłego" kuca. Jedynym co go odróżniało od innych było to że dostał okazję i ją wykorzystał. Jeżeli zaś chodzi o spisek kupców. No cóż, szukałem czegoś realistycznego i przekonującego właśnie, co jednocześnie nie angażowałoby obcego rządu, bo to oznaczałoby regularną wojnę i regularną armię gdzie nie byłoby miejsca dla Sombry. Kupcy byli koniecznością

 

Kwestia Xiphosa i rebelianckiej retoryki - Xiphos miał budzić sympatię. Niby polityk, ale jednak stary wiarus, gotowy oddać życie za bazyleusa. Co do tym, że niektóre z tekstów tych złych zajeżdżały komunizmem, to masz całkowitą rację. Szukałem odpowiednich tekstów, a że te Adolfa H. nie pasowały, bo nie było kwestii rasistowskich (to w Equestrii), to postanowiłem podkraść trochę retoryki towarzyszy Włodzimierza i Józefa. Oni umieli porywać masy, a tam za dużo intelektualistów nie było. Populizm to potężna broń i tu został bezlitośnie wykorzystany. Sombra dobrze wiedział, że uczucia rządzą rozumem i dlatego na nich grał. I poprzedzający go rekrutanci rebelii też.

 

O Sombrze już wcześniej pisałem, tu tylko powtórzę, iż ja jego czarnoksięskie zdolności potraktowałem po macoszemu, bo jeżeli sam jeden zdołałby magią podbić KA to byłby za potężny dla moich celów. Założyłem, iż w magii, szczególnie tej czarnej (określenie pojawia się chyba dwa-trzy razy w fanfiku) podszkolił się później, a miasto zdobył głównie żelazem i krwią. No i scena gdzie waląc z rogu niszczyłby kopułę, byłaby zbyt wielką zrzynką ze sceny z Harrego Pottera gdzie Voldemort psuje tak obronę Hogwartu

Jeżeli chodzi o Kechrimpariego to cieszy mnie fakt, iż był popularny wśród czytelników, bo to zdecydowanie moja ulubiona postać. Moooożliwe, że mimowolnie (lub świadomie, nie pamiętam) podrzuciłem mu kilka swoich lepszych cech (jak właśnie pragmatyzm i cynizm :D).

 

Nie pasuje Ci zachowanie Equestrii, bo przykładasz do obrazu kanoniczne Królewskie Siostry. A to nie ta bajka. Tutaj, za uratowanie KA, siostrzyczki zażądałyby (co najmniej!) potężnych koncesji w handlu i odpowiedniego wynagrodzenia. O ile nie złożenia sobie hołdu. To pragmatyczne władczynie, które dbają o swój kraj i jego mieszkańców, a dobro dziedzin zagranicznych nie bardzo im leży na sercu, o ile nie mają na tym nic do zyskania. Co zaś do hołubienia Luny to mnie to zdziwiło, bo nie pamiętam bym którąkolwiek wyróżniał. W Aleo są niewiele znaczącym epizodem.

 

Dnia 7.07.2019 o 23:54, Lyokoheros napisał:

Opisy bitew były wprost rewelacyjne, przebieg buntu nie był jednostronny, obie strony miały swoje lepsze i gorsze momenty, w bitwach też sytuacja potrafiła się w naprawdę zaskakujący sposób zmieniać (sztuczka ze sprowokowaniem wroga do spowodowania eksplozji jego zasobów płynnego ognia - genialna!) - co tu dużo więcej o nich pisać niż to, że Aleo he Polis jest wspaniałym przykładem tego jak dobrze pisać sceny bitew. Na pewno przed tworzeniem nowej wersji opisu bitwy o Kryształowe Królestwo (o ironio) sobie to opowiadanko jeszcze raz odświeżę. 

W kilku miejscach też nawet mnie rozbawiło (tekst o "uporze godnym obywatela hegemoni mułów" - złoto!)

 

Z opisów bitew jestem dumny, szczególnie z morskiej bo się nad nią nasiedziałem i nasprawdzałem i namęczyłem by była realistyczna. Cieszę się, iż się to udało i wywołują one uniwersalnie pozytywne reakcje.

 

Co zaś do Hegemonii Mułów, to moje autorskie państwo, o którym już wspominałem tu i tam właśnie w takim stylu jak w Aleo. Ale jeszcze kiedyś napiszę fanfika, gdzie dam mu większą rolę. I specjalnie po to by wkurzyć biologicznie poprawnych (pozdrawam @Cahan) muły będą tam płodne :D

 

Jeżeli chodzi o epilog to długo nad nim myślałem (złośliwi powiedzą, że cztery lata) i w końcu jest jaki jest. Wpis Sombry był zaplanowany od początku, ale śmierć kronikarza we "współczesnych" czasach pojawiła się jako pomysł już w trakcie jego pisania. No ale dało mi to pretekst by również na końcu epilogu a nie tylko ostatniego rozdziału użyć słów "Aleo he Polis' :D

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Komentarz pisany zbyt długo po przeczytaniu fanfika.

 

Kontakt z tym fanfikiem miałem już od początku. Prolog i rozdział I miałem okazję przeczytać i skomnetować  wiele lat temu na FGE, teraz po wielu latach ponownie wróciłem do niego.

 

Przede wszystkim na początku trzeba zaznaczyć jedno. Kryształowe Imperium w fanfiku Dolara zasadniczo się różni od tego znanego w serialu, na tyle, że według mnie zasadne byłoby użycie tagu "alternate universe". Dlaczego? Bo trzeba odrzucić wizję "kraju" na dalekiej północy i otoczonego górami na rzecz... bardziej "śródziemnomorskich” krainy z dostępem do wielkiego jeziora. Oczywiście jest uzasadnione świadomą stylizacją na Cesartwo Bizantyjskie (i ogólnym prawem autora do swobody w światotworzeniu), niemniej różnica jest konfundująca na początku (przynajniej dla mnie).

 

Spoiler

 

Niemniej cała reszta światotworzenia jak najbardziej mi się podoba, jest to spójna i wiarygodna wizja upadku wielkiego i starego imperium, gdzie magia jest tylko dodatkiem, a nie główną siłą napędową historii. Widać to choćby po głównym antagoniście, Sombra jest potężnym czarnoksiężnikiem o licznych talentach, ale nic by to mu nie dało gdyby nie odpowiednie warunki geopolityczne.

 

Niemniej uważam, że wiele rzeczy dało się wyjaśnić jednym prostym powodem. Ochłodzeniem klimatu, które choć jest wspomniane w tekście to nie eksploroowane dalej, a według mnie stanowiło proste wyjaśnienie skąd się wzięły rzesze zdesperowanego plebsu, które antyimperialni spiskowcy (w tym Sombra mogli łatwo pozyskać do swoich celów).  

 

Jednak  takie niedopatrzenie można wyjaśnić przyjętą perspektywą. Cała historia to tak naprawdę zapiski jednego kuca „Kechrimpári z rodu Elektron”, który nawet siląc się na obiektywność nie będzie wszechwiedzący. I jako namiestnik prowincji nie musiał wiedzieć, że w innych prowincjach, przez ochłodzenie klimatu drobni rolnicy popadają w biedę.

 

Takie samo zdanie mam na temat egzekucji Styló oraz całej reszty hałastry w Smarágdipolis, owszem była słuszna i miała sens w momencie jej podjęcia (czyli przed przegraną bitwą). To niemniej ta cała pazerna hałastra mogłaby się przydać w momencie podjęcia ewakuacji miast, mieli kontakty i wpływy, które wykorzystali, by zabrać absolutnie wszystko z miasta, przez co żadne zapasy nie wpadłaby w kopyta w Sombry. Oczywiście Kechrimpári nie mógł tego przewidzieć w momencie wydawania wyroków, ale mógłby później w swojej kronice przyznać, że być może taki „brudny układ” wyszedłby imperium na dobre.

 

Do tego istnienie rebelii w samym Crystalopolis, stolica była opisywana jako niemal inny (dostatniejszy) świat, więc o ile spiskowcy mogli podburzyć ludność na prowincji wobec cesarstwa to w samej stolicy byłoby to o wiele trudniejsze (i znacznie bardziej ryzykowne), dlatego wydaje mi się wciśnięte na siłę. Jakby to byłby plebs z podgrodzia (czy właściwie przedmurza) to jeszcze bym to zrozumiał, ale za murami miast to żyli już normalni obywatele (bo tylko ich było na to stać).

 

Ostatnim zarzutem jest mało kucności w kucykowym fanfiku, czy danie kucyków zamiast ludzi coś zmieniło? Wydaje mi się, ze nie, choć z drugiej strony można stwierdzić, że przy opisach większych procesów społeczno-militarnych, różnice w anatomii tracą na znaczeniu.  Jedynym typowym kucnym motywem (którego nie lubię) są  „zbyt potężne jednorożce, jednak nawet taki niedorobiony motyw został w tym fanfiku dobrze wykorzystany, bo w pewnym momencie okazuje się, że te jednorożce to nie jakaś hołota, tylko starannie wyselekcjonowani, dobrze wyszkolenii i suto opłacenii najemnicy, toteż ich „nadprzeciętność” jest jak najbardziej uzasadniona.  

 

Po światworzeniu zwykle omawiam bohaterów, ale w tym przypadku nie mam za bardzo o czym się rozpisywać. Przez kronikarską formę (zakładam, że taki był cel) postacie występujące w tej historii są bardziej pionkami mającymi wykonać swoją rolę (i nie mogącymi zmienić procesów historycznych) niż właśnie bohaterami, czyli jednostkami wpływającymi na historię.  Wyjątkiem jest oczywiście Kechrimpári, który występuje w podwójnej roli, kronikarza i uczestnika wydarzeń oraz Sombra, który jak najbardziej ma wpływ na przebieg wydarzeń, a w epilogu dodaje coś od Siebie, pokazując, że ma jakieś minimum szacunku do dzieła kronikarza posiada. Poza tym z szeregu postaci wybija (negatywnie lub pozytywnie) się Megadux oraz Kýma, Ci bohaterowie przez swoje cechy znacząco wpłynęli na wydarzenia w których brali udział.

 

Co samej historii i jej przebiegu to jak najbardziej mi się podobała. Podobnie jak zabieg z mieszaniem narracji pierwszoosobowej i trzecioosobwej. Może  cała historia potrzebuje się rozpędzić (bo prolog i pierwszy rozdział w ogóle nie zapadły mi w pamięć, i gdyby nie komentarz na FGE to bym nawet nie pamiętał, że je czytałem), to jednak gdy to zrobi to już jest w pełni porywająca. Podoba mi się kreacja Sombry, od jego pochodzenia, motywacje po sam fakt, że choć jako kuc o licznych zdolnościach to nie był w stanie samodzielnie zniewolić imperium. Opisy bitew również są na plus, szczególnie bitwa morska. Podobają mi się historie w których głównych bohater pokonuje trudności dzięki sprytowi i doświadczeniu, dlatego ten fragment historii jest dla mnie wyjątkowo satysfakcjonujący.

 

Podoba mi się również „rozwiązanie intrygi”, za tajemniczym wybuchem rebelii Sombry, stał spisek rodów kupieckich (a nie jakieś inne państwo o czym dywagacje przewijały się w trakcie historii). Jeśli przyjmiemy, że dla społeczności „sprzed rewolucji przemysłowej” „ród” był swoistą świętością dla, którego chwały się pracowało i walczyło to powstanie takiej intrygi i jej skuteczne przeprowadzenie było możliwe.

 

No i na końcu mamy epilog, perfekcyjne zwieńczenie całej historii, które jest zderzeniem realiów znanych z serialu i tych z fanfika. Jedyne co mi psuło tą scenę to świadomość, że większość kucy zgromadzona na odsłonięciu pomnika musiała być tymi, którzy walczyli dla Sombry w czasie rebelii (bo reszta została wytrzebiona), no ale cóż… można powiedzieć, że gdy przyszedł czas „realnych rządów” Sombry, to wielu jego popleczników straciło w „wiarę w niego”.

 

Nie zmienia to faktu, że mieliśmy epickie poniżenie nieudacznika Spikea, który tylko przez przypadek zrobił coś użytecznego na rzecz prawdziwego herosa. Łączy się to z pięknym (i subtelnym) wyśmianiem serialowej (nie)logiki.

 

 

I za tą epicką akcję daje głos na [EPIC]

 

Acha, no i tak polecam fanfika, tylko trzema mieć uwadze, że jest tutaj mocny narzut realizmu i mechanizmów wojenno-politycznych, które niekonieczne mogą przypaść do gustu miłośnikom serialowych klimatów.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 months later...

Muszę przyznać, że czytam "Aleo he Polis!" już po raz trzeci - raz było na bieżąco, drugi raz gdy chciałem pierwszy raz napisać jakiś ładny komentarz do całości, trzeci dzisiaj by w końcu spełnić mój dawny zamiar. Jestem nieco zdziwiony, że nie zrobiłem tego już wcześniej - no rękę bym sobie dał uciąć, że już tu pisałem, i co? Nie miałbym teraz ręki. Na szczęście przy każdym czytaniu "Aleo" jest równie zachwycające.

 

W końcu to opowiadanie wygląda wręcz na stworzone dla mnie. Nie dość że pojawia się tu Sombra - a ja jestem tego mrocznego gostka wielkim fanem i nawet sezon IX tego nie zmienił - to jeszcze Kryształowe Imperium jest tu bardzo mocno wzorowane na wschodnim Cesarstwie Rzymskim. Biorąc pod uwagę, że o jakość mogłem być spokojny - Dolar zawsze mocny, praktycznie w ciemno można głosować na "epic" - po prostu musiałem się za to zabrać. 

 

Bardzo interesująca jest forma opowiadania - kronika, i to jeszcze taka gdzie od czasu do czasu autor wspomina o obecnych wydarzeniach, które mu odrobinę utrudniają tworzenie. W końcu ciężko pisać, gdy siepacze tyrana o którego rebelii piszesz wychodzą ze skóry, by umieścić wszystkie twoje kończyny z dala od reszty ciała, prawda? Na szczęście zagrożenie nie wpływa ani na kunszt narratora ani na jego pamięć, dzięki czemu jego wspomnienia o konflikcie który pogrzebał dawne Kryształowe Imperium czyta się z wyraźną przyjemnością. Czego my tu nie mamy! Bitwy lądowe i morskie, oblężenia, kilka drobnych (przynajmniej w porównaniu z kryzysem który toczy Imperium) intryg pałacowych, technologie, ekonomia, a wszystko podlane bizantyjskim sosem. Przez tekst przewija się sporo słownictwa rodem ze wschodniego Cesarstwa Rzymskiego, co tylko dodaje klimatu oraz walorów edukacyjnych. 

 

Na osobną wzmiankę zasługują bitwy. Z reguły nie przepadam za opisami jak dwie (lub więcej) grup uzbrojonych istot się naparzają po łbach, szczególnie jeśli (jak w tym wypadku) z góry  znam wynik starcia. Ot, sama walka mnie nie interesuje - za ważne uważam tylko i wyłącznie jej efekty. Tym razem jednak było inaczej - wiedza Dolara w połączeniu z jego zdolnościami pisarskimi zaowocowała wyjątkowo strawnymi bataliami. Mamy do czynienia z wspaniale oddanym klimatem epoki, nieważne czy kucyki mordują się na lądzie czy na morzu. Może wpływ na to ma fakt, że polubiłem postacie które występują w opowiadaniu i kibicowałem, by trochę jeszcze pożyły? Wyjątkiem w tej kwestii jest tu Sombra, którego Dolar bardzo dobrze oddał. Przyszły mroczny monarcha Kryształowego Imperium budzi grozę,  jest wyjątkowo (WYJĄTKOWO) bezwzględny i nie cofnie się przed absolutnie niczym dla osiągnięcia swoich celów. Bez dwóch zdań, wyszedł świetnie.

 

Co by tu jeszcze... A, tak - głosuję na dodanie ficowi "epica". Polecam każdemu - jeśli się lubi historię, to można poczuć się jak w domu. Jak się nie lubi, to się polubi. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu przeczytałem rozdział 5 oraz epilog i powiem tylko, że było to świetne zakończenie świetnego fanfika - jednego z najlepszych w polskim fandomie. Dołączam się do głosów postulujących przyznanie mu taga "epic".

 

Edit 2: Na życzenie Poulsena, za uzasadnienie robi jego poprzedni post, więc jednak głos moge zaliczyć. Yay!~Dolar84

Edytowano przez Dolar84
Dodanie głosu(7) na epic
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Moje pierwsze spostrzeżenie jest takie, że wyraźnie widać różnicę, jaką zaowocowało skończenie Aleo przez autora po latach. Ostatni rozdział i epilog różnią się nieco zarówno stylem, jak i takimi detalami jak pisanie tytułów czy nazw własnych kursywą, co wcześniej nie występowało. Jednak nie jest to rzecz, która znacząco wpływa na sam odbiór ostatnich dwóch aktów tego wspaniałego dzieła, które zdecydowałem się ponownie przeczytać po tych wszystkich latach. Pamiętam entuzjazm, z jakim przyjmowałem każdy kolejny rozdział, oraz moją reakcję na wznowienie opowiadania przez szanownego Dolara. Opowiadania, które jest wykonane kunsztownie, mimo kronikarskiego stylu może budzić podziw zastosowanymi opisami czy bogatym słownictwem, zarówno dzisiejszym, niegdysiejszym, jak i pochodzącym bezpośrednio z epoki, która została tutaj skutecznie i doskonale skucykowana. Opowiadania, którego nie mogłem dokończyć, przez różne okoliczności i burze, aż do dziś.

Następnie, podtrzymuję każde swoje sformułowanie z mojego poprzedniego komentarza, który, choć będący czysto spontaniczną i żywiołową reakcją na sprawnie napisaną i opartą na dobrym pomyśle oraz solidnym światotworzeniu historię. Smakowite sceny batalistyczne, które choć sprowadzone do formy kroniki i w pewnym sensie pozbawione przez to tej duszy pierwszoosobowej, bezpośredniej walki nie tracą uroku. Do tego w każdej możliwej formie, od starć w polu przez oblężenia, walki miejskie, na bitwach morskich kończąc. Wspomniane wyżej opisy, których jest dużo, nieraz zajmują osobny akapit lub dwa, są bogate, wypełnione wieloma miodnymi szczegółami, smaczkami oraz słownictwem zaczerpniętym z wielu różnych źródeł, o czym już wspominałem. Dotyczy to zarówno opisów lokacji, jak i postaci, ich charakteru i zachowań, oczywiście w takim zakresie, w jakim może to wystąpić u bohaterów będących bardziej tłem i nośnikami wydarzeń, niż faktycznymi, zbudowanymi w pełni istotami. Jednak należy podkreślić, zacna to kronika, która wywołuje u swojego czytelnika łzy w oczach. A znalazło się miejsce, dla takich malutkich, ale zawsze, w ostatnim rozdziale, choć przecież od początku było wiadomo, jak starcie się skończy. A przy ostatnim okrzyku mieszkańców przeszedł mnie dreszcz...

Spoiler

Opis bestialskiego, bezlitosnego wymordowania potomstwa obrońców, wśród którego niewątpliwie znalazły się naprawdę młode źrebiątka, oraz implikowana popełniona wcześniej podobna lub gorsza zbrodnia - wszak na okrętach trzeba było zrobić miejsce - wywarł na mnie pewne wrażenie. Nieobce są mi takie słowa czy obrazy, ba, nawet nagrywane wideo z konfliktów toczących się aktualnie i wcześniej na świecie, jednak niezmiennie pojawienie się takiego wątku w fikcji bądź co bądź kucykowej, nawet jeśli wojennej, wywołuje pewne uczucia. Widzicie, mam bardzo bujną wyobraźnię, być może graniczącą z chorobą. Ale jest to jednak opowiadanie wojenne, a scena niemal przypomina to, co czytałem kiedyś o oblężeniu Głogowa, choć u Sombry zabrakło, niestety lub też na całe szczęście, tej inwencji twórczej by przytroczyć biedne źrebiątka do maszyn oblężniczych. Widać nawet jednorożczy uzurpator i samozwaniec ma więcej serca niż Niemcy, z których niektóre inne narody europejskie - w tym na hańbę i mój - brały przykład...

Na szczęście obrońcy dokonali należytej zemsty na swoich oprawcach. Z dziką satysfakcją mógłbym opisywać skowyt zwęglanych zwolenników Sombry, skutecznie dorabiając do opowiadania tag gore, jednak jakoś tak czuję, że nie było to zamysłem autora, choć ta jedna strona aż się prosi o nieco bardziej obrazowe opisy sprawiedliwych cierpień które w dzisiejszych czasach być może byłyby zbrodnią wojenną, a które to przypadły w udziale armii oblegającej.


Kolejny punkt. Fakt takiego stosowanego przez autora obcego słownictwa, pewnego makaronizowania, sprawia, iż całość czyta się troszeczkę jak którąś z ksiąg Trylogii pana Sienkiewiczka. Każdą z nich doceniłem, a nawet znalazłem w niej urok i przyjemność, choć do dziś naczelną pozycję ma u mnie Ogniem i Mieczem. Nie wiem, czy to sentyment, forma, czy sam opisany konflikt. Stąd też i moje pozytywne podejście do podobnego zabiegu zastosowanego, by dobrze odzwierciedlić zarówno skucykowaną epokę, jak i minione dzieje upadłego Cesarstwa z perspektywy spisującego je kronikarza.

Spoiler

Gdy okazało się, że jest nim Kechrimpari z rodu Elektron, wojskowy, polityk, szlachcic, oraz teoretycznie złodziej i morderca, byłem coniebądź zaskoczony. Chociaż spodziewałem się, że będzie to ktoś z otoczenia bazyleusa, lub bezpośredni świadek opisywanych wydarzeń. Podobną acz większą niespodziankę miałem, gdy dowiedziałem się, że końcowy wpis oraz opis dotyczący kto wie jak wielu chwil dogorywającego Crystalopolis i Cesarstwa dodał do zapisków najwidoczniej w końcu schwytanego przez się szlachcica-kronikarza sam Król Sombra.


Z drugiej strony, brakuje mi nieco opisów codziennego życia, o czym wspominałem przy swojej uprzedniej wizycie w tym wątku. Nie są obecne takie rzeczy jak ceremoniał dworski, obrzędy odprawiane przez cesarza Kando, czternastego tego imienia w chwili grozy. Sama kultura Cesarstwa, czy też może głębsze wniknięcie w historię głównego antagonisty lub wątek, którego spoilery zabraniają mi wymienić, a który był bezpośrednią przyczyną upadku znamienitego Krystallina Autokratorias. Kilka zdań także sformułowałbym nieco inaczej, jednak są to już moje bardziej osobiste spostrzeżenia, niż coś co stanowi znaczącą opinię. Pozdrawiam dyrygenta orkiestry śmierci rozpoczynającego przedstawienie. Niby poprawnie, a nieco dziwnie. Już "spektakl" zrozumiałbym nieco lepiej.

Spoiler

Mówię tutaj o intrydze kupców z trzech krajów, na przestrzeni półwiecza. Jak to powiedział pewien nowobogacki z czasów zmieniającej ustroje Polski, mają rozmach skurwisyny! Sam ten plan, ów rozpisany i wyegzekwowany spisek, choć ostatecznie nie poszedł do końca po myśli pomysłodawców, zasługuje na osobne opowiadanie. Takie, w których można byłoby zawrzeć także różne wątki z przeszłego życia kadeta Sombry oraz jego zakulisowych, wspieranych przez zagraniczne złoto akcji i mechaniki jego relacji ze zleceniodawcami, którzy jak się okazuje też wcale tak mu przychylni nie byli.


Tak jak powstała ekranizacja wymienionej przeze mnie części Trylogii, tak i podtrzymuję swą poprzednią opinię, ponownie odwołując się do swego poprzedniego posta. Bardzo miło byłoby mi zobaczyć, choć wiem, że przy obecnym stanie fandomu jest to prawdopodobnie niemożliwe, o ile sam tego nie zrobię, fanowską animację. Swojego rodzaju cyfrową ekranizację może nawet nie Aleo he Polis jako całości, choć z pewnością na to zasługuje, ale samej historii, i jej najważniejszych wątków. I tu pojawia się dysonans z moim pierwszym postem. Jak za pierwszym razem czytałem fanfikcję ekscytując się bizantyjskim klimatem, tak teraz czytam tę historię jako opowiadanie stricte kucykowe, będąc bardziej zainteresowany światotworzeniem oraz różnymi mechanizmami stojącymi za tym, że Cesarstwo wygląda jak wygląda. Zaiste, wiele bym dał by poznać myśli Dolara na temat tego, co działo się przez 1453 lata istnienia tego kraju, na temat jego relacji z sąsiadami, własnymi obywatelami, na temat magii Kryształowego Serca oraz tego jak zarówno bazyleus Kando z rodu Smaragdi, jak i przeciętny obywatel odnosił się do tego, że państwem ościennym włada para bóstw, dosłownie odpowiadających za cykl dobowy świata. O ile faktycznie za niego odpowiadają.

Podsumowując mój już i tak przydługi i pełen dywagacji post, zajebiste opowiadanie, 10/10, uściskałbym Dolara gdybym mógł, cieszę się mogąc skończyć je po latach. Mam nadzieję, że cała moja pisanina grubo po zachodzie słońca stanowi wystarczające uzasadnienie, by doliczyć ósmy głos na zdecydowanie zasłużony moim zdaniem tag EPIC.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Powtórzenia xd
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Ostatni post z sierpnia... Cóż, nie ma aż tak dużo kopania...

No ale mniejsza z tym i z tamtym. Na forum też x czasu się nie odzywałem, ale protokół czytania zaległych klasyków fandomu może doda mi trochę aktywności.

Zaczynając, bo nigdy do tego nie przejdę, ocenę. Zaznaczę jeszcze, że z czystym sercem i sumieniem zachęcam do przeczytania tego opowiadania przed przeczytaniem mojego komentarza. Choć starałem się unikać spoilerów, co mi się raczej udało, to mimo wszystko nie chce, by moja opinia rzutowała na czyjąś. 

 

Miałem parę wątpliwości czy dam to radę przeczytać, zwłaszcza w połowie 2 rozdziału. Czułem, że to opowiadanie nie dla mnie. Z jakiegoś powodu czytanie szło mi naprawdę opornie i ciężko, choć sam fik jest naprawdę dobry i obiektywnie nie mogę się do niczego przyczepić, osobiście nieznacznie mnie myli zmiana nazwy Kryształowego Królestwa (choć z tego co pamiętam jeszcze jedna była, ale już nie jestem pewien) na grecką, ale szanuje to jako środek użyty przez autora, no i może nieznaczny nadmiar akcji, ale ten wpasowuje się w całość, choć osobiście wolę bardziej stonowaną w tej kwestii literaturę.

 

„Aleo he Polis!" jednak zostało przeze mnie przeczytane, mimo wątpliwości. Nie jestem pewien co o tym wszystkim sądzić. Ostatnie 3 rozdziały czytało mi się naprawdę przyjemnie, ale pierwsze to była mała męczarnia. Kronikarski styl był znacznie bardziej wyczuwalny na początku niż na końcu. Przedstawienie bitew i postaci (chociaż te mogłyby zyskać, gdyby było więcej chwil do opisu ich) to naprawdę wysoki poziom, z kolei opowiadanie cierpi na nadmiar akcji. To istne opowiadanie paradoksów. Czego bym nie wziął, to znajdę jakąś przeciwwagę, która skutecznie się siłuję. Nawet jeśli jest subiektywna. Naprawdę ciężko mi to ocenić. Jest wiele rzeczy, za które mogę chwalić i chwalić. Ale fakt pozostaje faktem - to nie było opowiadanie dla mnie.

 

Przejdźmy zatem do bardziej konkretnej rzeczy. Czy mogę dać jakąś ocenę? Niezbyt. Skrajnie boje się wystawienia złej, niezasłużonej oceny temu opowiadaniu (i w jedną stronę, gdzie boje się, że zbyt na mnie ciąży cień paru momentów podczas czytania, i w drugą, gdzie mam obawę, że mogę zawyżyć ocenę chcąc wyrównać różnicę). Czy opowiadanie zasługuję na tak [Epic]? To bardzo ciężkie pytanie. Zdecydowanie nie do mnie. To jest bardzo dobre opowiadanie i jak widać po temacie, są ludzie, którzy po prostu w nie wsiąkli. Nie mogę z czystym sumieniem oddać głosu w tej sprawię. Mogę natomiast dalej zachęcić innych do czytania, bo na pewno są ludzie, którzy dopełnią to co nie zostało przeze mnie wypowiedziane. 

 

Co mogę dodać...

 

Szanuje decyzje stylistyczne podjęte przez autora. Nie wiem, czy sam bym obecnie podjął podobne, ale wiem, że chyba podobnie postąpiłem w początkach Pony city. I pierwsze rozdziały czeka tam solidne przemodelowanie na wzór późniejszych, gdzie i styl miał już ukształtowany kształt, jak i były po prostu lepsze. Tu też, opowiadanie mogłoby zyskać naprawdę wiele, gdyby trochę ulepszyć pierwsze rozdziały. No ale kto wie, może to tylko moje biadolenie. Mam bardzo ambiwalentnie odczucia odnośnie tego opowiadania i nie wiem do końca co sądzić. 

 

Czy jest jeszcze coś?

 

Nie wiem. Najwyżej będę edytować komentarz lub gdy zajdzie potrzeba napiszę nowy. Z mojej strony ta ocena wyszła zbyt subiektywna i można spokojnie dopisać ocenę do oceny, jeśli ktoś chce. A wątpię, by była to ocena pochwalająca, choć też raczej nie będzie zbyt dużej krytyki. Mimo wszystko starałem się zachować pewien minimalny poziom i to mi chyba wyszło.

 

Pragnę jeszcze raz zachęcić czytających ten komentarz do samodzielnego przeczytania. Mimo, że sam miałem pewne trudności z tym i było ciężko w pewnym momencie, to wierzę, że na pewno jest jeszcze dużo osób, dla których to opowiadanie będzie „tym czymś".

 

Serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz zachęcam do samodzielnego przeczytania. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...
Cytat

Ewa Szańska: (wzdycha) No tak, tak. Rozumiem. Żałuję, ale rozumiem. (zdejmuje żakiet) Wobec tego może ja przedstawię panu mój drugi projekt. To jest taki cykl dokumentalny pod tytułem Panteon polskiego więziennictwa.
Mieczysław Klonisz: Oooo, to brzmi zachęcająco.
Ewa Szańska: Mhm. Gdyby pan mógł mi pomóc w sporządzeniu listy ośmiu… dwunastu najlepszych dyrektorów więzień w Polsce…
Mieczysław Klonisz: Aż tylu? Nie wiedziałem, że jest nas aż tylu. Ale spróbujmy. Czesiek z Łęczycy. O! Tylko, że on jest na emeryturze. Emerytowany może być?
Ewa Szańska: Nie no, to muszą być aktywni dyrektorowie w służbie czynnej.
Mieczysław Klonisz: Yyy, to może Mirek z Białołęki? Tylko on zupełnie wyłysiał. Łysy się nadaje?
Ewa Szańska: No skąd! To muszą być ludzie naprawdę wyjątkowi, również przystojni, inteligentni, oczytani, znający języki…
Mieczysław Klonisz: Yeees, of course! Natürlich, jawohl! Absolument. Wiem! Piotrków! Tam jest Staszek Alcatraz! Tak jest! Staszek! Nie… Nie… Gdyby pani przyszła dwa tygodnie temu, to tak…
Ewa Szańska: A, to tam, gdzie była ta ucieczka, tak?
Mieczysław Klonisz: No właśnie. Sześciuset chłopa poszłooo w Polskę! Jak to było zorganizowane?! Autobusy jakieś popodstawiali, czy co?! No i Staszek osiwiał, jak gołąb.
Ewa Szańska: Ooo, siwy to nie…
Mieczysław Klonisz: Sama pani widzi.

 

Drogi czytelniku, ja też sobie zadaję jedno pytanie po lekturze Aleo He Polis. Jak ta cała rebelia była zorganizowana?

 

Aleo He Polis uchodzi za jednego z klasyków polskiego fandomu MLP:FiM. Dlatego miałem wobec niego bardzo wysokie oczekiwania. Niestety niektóre nie zostały spełnione, chociaż w swoim czasie ten fanfik musiał być jednym z najlepszych. Dowodów na to jest dużo.

 

Aleo He Polis przypomina mi tekst napisany w myśl książki Feliksa W. Kresa o tytule Galeria złamanych piór. Jedną z myśli w niej zawartych, było iż pisarz powinien wiedzieć o czym pisze. Zakładało to zbieranie i zapoznanie się z materiałami dotyczącymi tematyki poruszanej przez piszącego. Nie jestem ekspertem w historii starożytnej a im więcej wiem tym bardziej sobie uświadamiam ile jeszcze mogę się nauczyć. I Dolar napisał fanfika o kucykowym Bizancjum jakim miało być Kryształowe Królestwo. Można z niego czerpać wiedzę garściami! Co prawda dotyczy to głównie dziedziny militarnej, ale nawet wtedy szczegółowość opisów, uzbrojenia oddziałów, taktyk, formacji i tak dalej jest na poziomie godnym serii Historyczne Bitwy od Bellony. Aleo He Polis mógłby w licznych fragmentach zahaczać o tekst popularnonaukowy. A moim zdaniem mógłby wejść w skład wspomnianej serii jako Smarágdipolis 1453. I nawet ta data nie byłaby przypadkowa, gdyż w roku tym, jednak naszego obecnego kalendarza, upadło Bizancjum. Państwo to konało setki lat ale wywodząc swe początki od założenia miasta Rzym, było jedyną zachodnią(?) cywilizacją, które przetrwało grubo ponad tysiąc lat! Żeby poddać krytyce Aleo He Polis trzeba mieć wiedzę daleko wykraczającą poza to co oferują szkolne podręczniki. Być może trzeba być studentem historii albo lubić historię na tyle, by zostać samoukiem. Dlatego komentarz może składać się z takich uwag.

 

Cytat

Kolejny tysiąc stanowiła elita elit. Śmiercionośne oddziały kataphraktoi, których miażdżące uderzenia niejednokrotnie przesądzały o wyniku bitew. Każdego z nich odziano  w najlepszej jakości zbroję, a ich główny, budzący postrach oręż, stanowiły długie, przytraczane do pancerzy włócznie. Ich taktyka była cudowna w swojej prostocie – potężna szarża na wrogie formacje i wycofanie się ku własnym szeregom, kiedy skruszyli broń drzewcową. Za ochronnymi szeregami scutati przytraczali kolejne włócznie i cały cykl ulegał powtórzeniu. W razie niemożności wycofania, sięgali po topory bojowe, a ich niepospolita siła sprawiała, że walcząc w formacji, przypominali ruchomą fortecę. W powszechnym mniemaniu jedynie Waregowie mogli walczyć z nimi jak równy z równym.

 

Mam ten sam problem w tworzeniu mojego własnego fanfika. O ile jednak Persowie aż do czasów Seleucydów nie słynęli z ciężkiej kawalerii (którą przejęli i rozwinęli z królestw hellenistycznych), a opierali się raczej na konnych łucznikach (za panowania dynastii partyjskiej stosunek kawalerzystów-łuczników do kawalerzystów używających do walki kontosu był jak 10:1), tak dla Bizancjum kataphraktoi byli jedną z najważniejszych formacji. Byli to zawodowi żołnierze, służący wcześniej w innych formacjach konnych. I tu się pojawia problem? Czy w armiach kucyków lub ogólnie istot czworonożnych, może istnieć kawaleria w naszych rozumieniu tego słowa? W Euqestrii istniały rydwany, ale miały one bardziej charakter ceremonialny, chociaż dla jednorożca być może byłoby to jakieś wyjście. Zresztą rydwany były już przestarzałe za czasów Aleksandra Macedońskiego, chociaż używano ich jeszcze w wojnach diadochów.

 

Poza kataphraktoi są jeszcze scutati, czyli tarczownicy/włócznicy słowem formacja znana od tysiącleci. Jest to jednak formacja piesza. Czym się zatem różniły te formacje? Obie używają włóczni, obie noszą ciężkie zbroje. Kataphraktoi są zatem bardziej obciążeni i w zasadzie nie jest jasne dlaczego nie pełnią funkcji czegoś w rodzaju triari z czasów Republiki Rzymskiej. Byliby zatem najlepiej wyćwiczoną formacją weteranów, którzy włączali się do walki gdy bitwa stawała się naprawdę zażarta. Z drugiej strony przychodzą mi na myśl sarissoforoi (prodromoi), gdyż tak nazywano w armiach macedońskiej i innych armiach hellenistycznych żołnierza uzbrojonego w krótszą lub dłuższą włócznię, zarówno piechura jak i konnego. Ogólnie, idea kucyków z przytwierdzonymi na sztywno włóczniami jakoś do mnie nie przemawia. W innym wypadku można by nazwać scutati clibanari, chociaż są rozbieżności czy nie było to po prostu inna nazwa kataphraktoi. I scutati i być może clibanari nosili krótsze lub dłuższe włócznie oraz mniejsze lub więcej tarcze i tak dalej.

 

Tak właśnie mógłby wyglądać ten komentarz, tylko że książki z serii Historyczne Bitwy od Bellony mają jeszcze jedną cechę. Cechę, która czyni nazwę serii trochę bez sensu. Są one często streszczeniem kilkudziesięciu lat walk a na tytułową bitwę przeznaczają niekiedy kilkanaście stron. Owszem, są wyjątki jak np. Las Teuroburski 9 r. n.e. ale Kanny 216 p.n.e. czy Ipsos 301 p.n.e. to te niechlubne przykłady. Jednak dzięki temu czytelnik otrzymuje historyczny kontekst wydarzeń. I moim głównym zarzutem jest właśnie brak kontekstu zachodzących wypadków. Powoduje to, że przez ponad trzy rozdziały siedziałem przed monitorem i zadawałem sobie pytanie:


 

Cytat

 

- Czy Sombra produkuje sobie te oddziały jak w jakimś RTS-ie?

 

Tak czy inaczej, cały czas miałem wrażenie, że rebelia rozwija się z jakąś szaloną prędkością a Sombra jest kimś, komu nawet Aleksander Wielki, Hannibal, Cezar nie mówiąc o zaliczonym w poczet bogów Oktawianie Auguście, nie są godni bić pokłonów. Wszystko jest tak perfekcyjnie zorganizowane, maszyny oblężnicze na miejscu, oficerów jest w bród, żywność jest dostarczana tak regularnie, że nie trzeba z początków mieć taborów. I wiecie co, nie wiem czy było gorsze to czy wyjaśnienie skąd się to wzięło.

 

Cytat

Yona: Polub mnie.
Iron Will: To już budyń prędzej by mnie przekonał!

 

Wizja mega super tajnego spisku, rodem z...bo ja wiem, Protokołów Mędrców Syjonu? Czy może byli to Iluminaci? Sam nie wiem. Spisek, który był tworzony przez niejedno pokolenie i nikt nie zwrócił uwagi na jego turbo rozmiary jest chyba najsłabszą częścią tego fanfika, z którego się można uczyć o wojskowości bizantyjskiej. Skąd się wzięły inspiracje? Może z historii rosyjskich partii rewolucyjnych, finansowanych także przez... Rotszyldów? Nic innego mi nie przychodzi do głowy. Ale nawet wtedy tempo zaorania państwa jest niewiarygodnie szybkie.

 

Już nawet nie będę pytał skąd Sombra miał kwalifikacje by dowodzić takimi masami. Aleksander też młodo zaczynał, ale on był synem króla i też z racji tego dopuszczono go do dowodzenia kawalerię macedońską podczas bitwy pod Heroneją. Ale jak już napisałem, Sombra zawstydza każdego wodza starożytności.

 

Gdyby Sombra był generałem, zwycięzcą kampanii, który zwrócił żołnierzy przeciwko władcy mógłbym to zrozumieć. Tak przecież doszedł do władzy Septymiusz Sewer a nawet Julian (wtedy jeszcze nie) Apostata. Albo gdyby Sombra był dowódcą jakiegoś odpowiednika Pretorian, który wpierw wchodzi w spisek z kimś i wynosi go na tron (jak podobno było to z Klaudiuszem po zabiciu Kaliguli, którego przestraszonego znaleziono w skrzyni) a potem by go również zamordował? Też bym uwierzył? Tak się zdarzało. Tak było, jak mawia mój kolega Neij! No i pamiętajmy, że mamy do czynienia z podbojem kraju, który był silny, a nie zniszczony wojną.

 

Zresztą sama motywacja, w swej sile naiwna, nie daje mi spokoju. Jak Sombra dowodził masami cywili? Czy używał magii znanej z serialu? Ma to olbrzymie znacznie, bo jeśli była to magia, to takie wypadki mają jakieś uzasadnienie. Ale jeśli był to tylko efekt propagandy, tak wielkiej, że aż zignorowanej przez władze, to nie, to jest po prostu słabe. Weźmy przykład:


 

Cytat

 

Jeżeli istnieje jakakolwiek nadzieja na restaurację Cesarstwa, to leży ona poza jego kurczącymi się granicami. Dlaczego napisałem kurczącymi? Cóż… kraje ościenne nie mogły przegapić takiej okazji, jaką jest zniszczenie jednej z lepszych armii naszego świata. Mając wolną drogę, powoli rozszerzają swoje granice, tocząc jednocześnie z Sombrą wojnę na dyplomatyczne zabiegi i inne kazuistyczne sofizmaty. Początkowo miałem nadzieję, że uzurpator wyjdzie na głupca, który, urażony intruzją (ach, ta moja słabość do geologii!) którejś z potęg, wda się w wojnę i szybko zostanie obalony. Niestety tak się nie stało – okazał się na tyle inteligentny, by iść na ustępstwa i wyrzekać się kolejnych części podbitego kraju.

W tej chwili, gdy skrzypiące pióro kreśli kolejne litery na twardym pergaminie, uświadamiam sobie jedną rzecz. Nie mogę pisać w ten sposób. „Kazuistyczne sofizmaty”? „Intruzje”? Nie wątpię, iż większość szlachetnych czytelników bez problemów zrozumie, co miałem na myśli, jednak nie taki jest cel tej kroniki. Mają ją czytać masy i każdy powinien pojąć dokładnie, co jej autor chciał przekazać przyszłym pokoleniom. Obiecuję solennie od tej pory starać się panować nad piórem i pisać zrozumiale, czy jak to nieco wulgarnie określił kiedyś mój wojskowy przyjaciel – „prosto, a przaśno”.

 

Pozwolę sobie jeszcze wrócić do rozważań na temat rozbioru dawnych terenów Krystallina Autokratorias. Jak można było się spodziewać, pierwszy ruch należał do Imperium Gryfów. Tereny na zachód od Límni̱ Margaritári, miejsca, gdzie wszczęto rebelię i stoczono pierwsze bitwy, wpadły w ich nienasycone szpony. Północne prowincje zaczęły być nawiedzane przez najróżniejszych nomadów z różnych stron świata. Tam, gdzie kiedyś panował ład i porządek, teraz pojawiły się skłócone frakcje. Poszczególne grupy zgromadziły się wokół miast i miasteczek, bezustannie walcząc o uzyskanie dominującej pozycji. Wydawało się, że wyparcie ich nie będzie stanowiło problemu, lecz w tym wypadku plany uzurpatora spaliły na panewce. W obliczu wysłanej ekspedycji karnej wszelkie spory między nomadami poszły w niepamięć, a wysłani żołnierze zostali odesłani do Crystalopolis. A przynajmniej ich głowy…

 

Nieliczne prowincje położone na wschód od stolicy pozostały pod panowaniem uzurpatora. Trudno się dziwić, że pilnował ich jak oka w głowie – tam rebelia poczyniła niewielkie szkody, a znajdująca się tam bogata ziemia ustępowała jedynie południowym krainom. Ach, słoneczne południe… Pomimo wielu starań Sombra nie zdołał położyć na nim swojego ciężkiego kopyta i to przez własną głupotę. Gdyby nie to, co stało się z poselstwem Equestrii przy dworze bazyleusa, może i tam rozciągałaby się jego tyrania, jednak na krzywdę wyrządzoną swoim wybranym dyplomatom Królewskie Siostry musiały zareagować. Niestety zręczne negocjacje i wysłane bogate dary powstrzymały karzące kopyto Luny, zanim zdołała położyć kres niegodnym rządom tego szarego łotra. Wisząca nad nim zguba została powstrzymana, kiedy widmo wojny odsunięto od Crystalopolis. Cena okazała się jednak wysoka. Południowe prowincje upadłego Cesarstwa zostały objęte protektoratem Equestrii, a Sombra utracił nad nimi wszelką władzę. Suta danina, jaką musiał zapłacić, również nie wpłynęła dobrze na jego podejście do poddanych. Terror i prześladowania były wszechobecne, lecz pamięć o niedawnym podboju skutecznie tłumiła jakiekolwiek myśli o potencjalnym buncie.

 

 

Jeśli Sombra używał magii, to dlaczego nie mógł użyć jej na nomadach? A na armii? No bo ja nie wierzę, że cywile rzucają się na wojsko z pianą na pyskach dlatego, że ktoś im przez 50 lat truł, jaki to bazyleus jest zły. Takie procesy trwają niekiedy 50 lat, ale są sprzężone z nieefektywnością władzy i zubożeniem ludności, czego tutaj nie było. A może, podążamy za myślą, że rewolucje wybuchają kiedy sytuacja się poprawia ale nie dostatecznie szybko? Ale to już konkluzja z czasów po Rewolucji Francuskiej. W ogóle nie zdziwiłbym się, gdyby Sombra sam rozpuścił plotki o półwiecznej mega konspiracji.

 

I przejdźmy do Sombry. Jest go tutaj bardzo mało. Bardziej przypomina symbol, niż wodza. A ja chcę narad, raportów, podejmowania na bieżąco trudnych decyzji. Tekstowi by to nie zaszkodziło, zwłaszcza, że jest on pisany jako relacja a nie jako przypowieść, która może sobie pozwolić na pewne nieścisłości. A jego armia? Jest duża, szybka i w ogóle, ale nie opisano jej równie dokładnie jak wojsk Bazyleusa. Wiemy tylko, że mają w (wulgarne słowo) wszystkiego. Słowem nie wyglądają jak tłuszcza tylko jacyś profesjonaliści, których nawet bez tłuszczy są tysiące. Dolarze, czy ty przewidziałeś zielone ludziki? 

 

Podsumowując, czy fanfik mi się podobał? Pod względem opisów bitew i wojsk bardzo. Pod względem całej reszty mam zastrzeżenia. Postacie są w porządku, mają przeszłość ale są tylko trybikiem historii. Akcja biegnie zdecydowanie zbyt szybko, zwłaszcza na początku. Brakuje punktów odniesienia w geografii królestwa więc trudno ustalić zależności w niektórych manewrach wojsk. Wreszcie sama historia rebelii jest dla mnie całkowicie nie do przyjęcia. Przekombinowana jest totalnie i nazbyt opierająca się na teoriach spiskowych.

 

Ten fanfik mi się spodoba kiedy Dolar napisze dodatkowe 150 stron o przygotowaniach do rebelii (choć to jest w sumie zamach stanu) i jak Sombra ją rozpoczynał. Bez tego fanfik ten ma dla mnie wartość historyczną i poznawczą, nie fabularną.

 

Dolarze, dodaj 150 stron, których nie zamieściłeś!

Edytowano przez Obsede
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Mmm… ale fajny fik. Napisany z pomysłem, schludnie i naprawdę ciekawie. Podoba mi się.
Pierwsze co musze pochwalic to sam pomysł by fik był napisany jako kronika, poprzetykana wtrętami, wspomnieniami i uwagami kronikarza. Widzę tu sporo inspiracji. 
Zaś drugie co będę chwalił na dzień dobry to to, że już od pierwszych stron poznajemy wynik starcia, a cały fik to w zasadzie dochodzenie do tego momentu. Rzadko spotykane a do tego cieszy, bo jest zrobione dobrze. 


Ale sama forma przedstawienia historii to jedno, a historia i świat to drugie. A to też jest świetne.

Zacznijmy od świata. Wybór klimatów starożytnej grecji jest naprawdę zaskakujący. Nie spodziewałbym się, że ktoś zrobi Kryształowe Królestwo jako starożytną grecję, podzieloną na polis i trapioną przez rebelię. Wyszło fajnie. A dzięki dobrze zrobionym opisom, wspomnianej narracji i zastosowaniu greckobrzmiących imion, nazw miast, oraz nazw wojskowych wszystko wypada naprawde klimatycznie. Wprawdzie trochę ciężko czytało mi się te nazwy, ale to pewnie brak przyzwyczajenia. Poza tym, to dalej fajny dodatek, który świetnie buduje klimat. No i nie trzeba znać dokładnie tych realiów by się dobrze bawić przy fiku. A przynajmniej ja się dobrze bawiłem, mając znikome pojęcie o czasach starożytnej grecji. 

W kwestii fabuły jest równie solidnie co w kwestii świata. Pozwolę to sobie podzielić na rozdziały. 

 

Rozdział 1 i prolog.

Zaczyna się klasycznie, od pojawienia się zagrożenia w postaci rebeliantów. Przewodzi im Sombra (naturalny wybór) i najpierw likwiduje oddział najemników wysłanych na niego, a następnie przychodzi pod bramy i żąda poddania miasta. Za sobą ma chyba dwa tysiące kuców. Sporo. Można by się zastanowić jak udało mu się zebrać taką bandę bez informowania całego królestwa, ale moim zdaniem jest to wykonalne. Samo pochodzenie Sombry jest jak dla mnie dużo ciekawsze i z resztą pozostaje elementem dywagacji ze strony Xiphosa. Moim zdaniem dość logicznej na tym etapie fika.
 
Samo oblężenie miasta też przebiega interesująco. Mimo, że zajmuje spory kawał fika to nie jest długie z punktu widzenia czasu w świecie, ale dość intensywne i pełne napięcia. Podobało mi się szczególnie użycie płonących dzbanów i prochu. Wprawdzie Dolar nie mógł znać Hoo'Fara, ale Sombra wydaje się na chwile obecną być podobny do niego i może pochodzić z tego samego regionu. Nie zdziwiłbym się gdyby pochodził z bliskiego wschodu. 
Plus też za to, że jego magia wydaje się być ograniczona. Gdyby Sombra miał moc by jednym zaklęciem przełamać mury, to byłby zbyt OP i psułby klimat. A tak, owszem, magia daje mu przewagę, jednak nie aż taką jak magia słowa, którym podburza tłumy. I to trochę tłumaczy liczebność armii, choć też świadczy, że raczej będzie miała słabe wyszkolenie. 

Ogólnie, rozdział bardzo fajny i zachęcający. Czytam dalej z przyjemnością. 

 

Rozdział 2. 

Uuu, jest coraz lepiej. Zaczynamy rozdział od smętnej ucieczki do innego miasta. Choć może nie tak smętnej, bo dwóch dowódców żartuje sobie i prowadzi bardzo ciekawą dyskusję na temat magii. Sporo rzeczy można się z niej dowiedzieć. Jak chociażby tego, że Sombra raczej nie używa magii umysłów (co moim zdaniem było oczywiste od początku, ale fajnie, że bohaterowie też to rozważają), albo skąd może pochodzić i w czyim interesie działać. Znalazło się też tam trochę miejsca na całkiem trafne i pasujące do sytuacji żarty. Fajny dodatek by rozładować napięcie porażki. 
Przede wszystkim podobały mi się jednak sceny „morskie”. Zwłaszcza ostatnia bitwa była wspaniale opisana. Nie sądziłem, że będę się kiedyś jarał bitwą morską, ale cóż, była naprawdę super. Dobrze oddawała różnice w wyszkoleniu obu stron, oraz wyposażeniu. Poza tym, tu nie ma czołgów, więc czymś się trzeba jarać ;) Ogólnie, chyba najlepsza część całego fika. 

Scena desantu też była ok, choć nie aż tak epicka jak morskie starcie. 


Rozdział 3. 
Zacznę od tego, że jestem zaskoczony kim jest kronikarz. Spodziewałem się, że na zawsze pozostanie nieujawniony, jako jakiś były żołnierz, lub dowódca jakiegoś oddziału/grupy. A tu prosze, zaskoczenie, choć wcale nie niemiłe. Oczywiście jest też spory wywód o samym narratorze i jego motywacjach i poglądach. Coraz bardziej lubię tego gościa. Nawet mimo jego dygresji A może właśnie za nie…
Poza tym mamy fragment o przygotowaniach do bitwy tak wielkiej, że położy kres wszystkim bitwom. No i gonienie łapowników. Kolejny, dobry dodatek, budujący klimat i rzeczywistość historii. 
Sama bitwa też jest i bardzo sprytnie opisana. Kilka natarć z początku, rzut oka na ogólny chaos, spojrzenie z punktu dowodzenia i… wspaniałe kilka słów od narratora, że nie ma sensu opisywać dziesiątki podobnych natarć, bo czytelnik się znudzi. Bardzo dobry pomysł. Zwłaszcza w przypadku gdy fik jest pisany w formie kroniki. 
Nie zabrakło miejsca oczywiście na najważniejsze starcie, kiedy to Sombra wychodzi do pierwszego szeregu by wspomóc morale przegrywającej armii i samemu coś pomóc, a naprzeciw niego staje Xiphos. Bardzo przyjemna scena. Znalazło się miejsce i na zmiatanie zwykłych żołnierzy i na zapowiedź starcia tytanów (do którego nie dochodzi, co też jest fajnym motywem), aczkolwiek tu zastanawiam się, czy nie mogłaby być dłuższa. Może nawet z jakimś starciem Sombry z Xiphosem? Choć to co jest i tak wyszło świetnie. 

 

Rozdział 4.
No i prawie wszystkie podejrzenia co do przeszłości Sombry poszły się kochać. Ale to dobrze. historia Sombry jaką tu dostajemy jest logiczna, sensowna, ciekawa i podoba mi się. Jej prezentacja w postaci dodatku narratora również. 
Dostajemy też ładnie streszczony plan działań, który doprowadził do podboju krainy. Naprawdę fajny i realistyczny pomysł. W końcu:

cytaty
Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą
koniec cytatów

Więc nic dziwnego, że lata wmawiania biednym kucykom, że są okradane przez elitę pasącą się na ich krwawicy zadziałało. Zwłaszcza, że niewątpliwie elita coś niecoś kombinowała, a do tego nie wszystkie efekty wydawania publicznych pieniędzy widać od razu. 
Więc moim zdaniem, sposób przygotowania i przeprowadzenia rebelii jest jak najbardziej ok, sensowny i fajny. Podoba mi się i chwalę niezmiernie. 
Kolejny plus za samo starcie pod murami i działania Sombry. Przyznaję, sprytnie wybrnął z problemów z zaopatrzeniem. Niby niehumanitarnie i niekorzystnie długofalowo, ale skutecznie. Poza tym, pasuje do mentalności Sombry. 
Ogólnie, kolejny dobry rozdział, który nie tylko przybliża nas do smutnego końca imperium, ale też zdradza sporo ciekawych informacji zza kulis. 
Jedynie do jednej rzeczy w kwestii szturmu mam większe zastrzeżenia. Czy czasem straty nie powinny być większe? W końcu szturmuje jakiś odpowiednik BPP, który narzędziami górniczymi chce kruszyć mury, a na łeb im lecą strzały i kamienie. Mimo tarcz, pochylni i drabin, entuzjastyczni rebelianci powinni być chyba mocniej wybici. O ile w ogóle nie powinni byli zostać łatwo odparci. Byłby z tego ciekawy motyw, jak to wracają z podkulonym ogonem, bo przegrali i potrzebują pomocy.

 

Rozdział 5.
I koniec, upadek królestwa. Znów dobrze opisany i znów klimatyczny. Podobało mi się, że Sombra został ranny, oraz zawiązany na niego spisek. Bardzo klimatyczne i pasuje. Zwłaszcza, że nierzadko wielcy bohaterowie ginęli z rąk/kopyt zwykłych żołnierzy. 
W ogóle, całe to oblężenie było naprawdę dobrze i klimatycznie opisane, a tekst się dosłownie pochłaniało. Ale to też była jedyna scena, gdzie coś mi się nie podobało. Ale nie, że źle było napisane, czy niezgodne z konwencją, ale po prostu mi się nie podobało. Chodzi o źrebaki. Ale nie tyle o mord (pasuje do działań Sombry i do tego czego może chcieć gildia), co o samo ich przywiezienie. Moim zdaniem samo zaczajanie się na statki płynace z uchodźcami jest trochę naciągane i w zasadzie marnuje środki, które mogłyby się okazać decydujące. Wydaje mi się, że lepiej by było gdyby statki przypłynęły albo na tyle późno by  zobaczyć jedynie dym unoszący się nad ruinami, albo gdyby statki przybyły z fałszywymi posiłkami, które zaatakują miasto od tyłu. 


Epilog. 
Przyznaję, jestem bardzo zaskoczony przebiegiem epilogu. Spodziewałem się tryumfalnego końca, ostatnich słów narratora, który żegna się z czytelnikami. A tu się okazuje… może nie będę mówił. Powiem tyle, że to bardzo dobry epilog. Świetnie zamykający całą historię i co nieco wiążący ją z serialem. Podobał mi się. 

Co do strony technicznej, to co tu dużo mówić, jest po prostu świetnie. Dolar i ekipa patrosząca odwalili kawał dobrej roboty by nic nie odrywało od tekstu. 

 

Podsumowując, gorąco polecam. To świetny pomysł, napisany wprost fenomenalnie, z dbałością o szczegóły i ze świetnie zbudowanym klimatem. Choć specyficzna konstrukcja utworu może nie każdemu przypaść do gustu. Jednak, moim zdaniem, ten fik zasługuje na głos na Epic. 
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...