Skocz do zawartości

Mgliste spotkanie (Feather) ( Cebulowy Kucyk)


MewTwo

Recommended Posts

Feather

 

Kolejny dzień. Obudziłeś się z rana, z ogromnym bólem głowy. Nie pamiętałeś nic z wczoraj. Tylko tyle, że położyłeś się spać. No cóż, czas wstać. Za oknem zaczęły wrzeszczeć dzieciaki sąsiadów. Źrebaków im się zachciało, do jasnej cholery. Zaraz jedna z syren alarmowych zamilkła, natomiast wrzask drugiego zmienił tonację ze " Zmień pieluchę" na " Ja też chcę tą papkę z prosa". Aż się prosili o potraktowanie łaskotem. No ale cóż, mieli własnych rodziców i własne problem. Z ledwo otwartymi oczami, nadal przebywając w trybie kucyka- zombie, poszedłeś do kuchni i chciałeś się czegoś napić. No właśnie. Czego ?

 

Cebulowy Kucyk

 

Od 5 rano siedziałaś już w kuchni i wcinałaś cebulę. Już piątą. Chyba naprawdę się uzależniłaś. I co z tego ? Twój brzuch, twoje problemy. Lepiej już wcinać cebulę, niż objadać się w Cukrowym Kąciku. A miny damulek z Canterlotu, kiedy przechodzisz obok nich- bezcenne. No ale trzeba się w końcu wziąć za siebie i dom. Ale to tyle pracy. Trochę za dużo na dzisiaj. Może sobie odpoczniesz ? A nóż widelec śmieci same wymaszerują z domu jak im się zacznie nudzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajebista pobudka. Wprowadzili się tam niedawno, a już robią problemy... miał się tu tak dobrze, zanim zaczęli budować tu ten cholerny domek. Gdyby Feather jeszcze tylko wiedział, co działo się wczoraj, byłoby świetnie. No ale że nie wiedział... ech. Dzieciaki napierdzielały dalej swoją kakofonią. 

Pegaz obrócił się na łóżku i zakrył głowę poduszką, by przytłumić te wycie, bo przecież zgłupieć można. Gdy przez dłuższy czas nie przestawały, wygramolił się z wyra i poleciał piętro niżej, a następnie nalał sobie do picia soku jabłkowego, zrobił sobie proste śniadanie złożone z płatków śniadaniowych (i mleka), a potem poszedł się umyć. Gdy był już świeży i pachnący, zasiadł na kanapie, wsłuchując się w lamentację berbeci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cobalt podeszła do piekarnika, w którym piekło się pół tuzina cebularzy. Zatrzymała się, mrugnęła parę razy, gdy zobaczyła jak jej wypieki zmieniły się w zwęglone krążki. Natychmiast wyłączyła go i otworzyła, fala dymu wydostała się z urządzania, dusząc lekko klacz. Jednorożec podniósł magią spalony przysmak, miała łzy w oczach, nie z tego powodu że kroiła wcześniej cebulę...

 

-uhrrrr -warknęła- to już piąty raz w tym tygodniu!

 

Klacz miała już wcześniej problemy z ustrojstwem, jako że łatwo wpadała w gniew, zwłaszcza kiedy była głodna, nieraz kusiło są by wywalić ten gruchot za okno... jednak wtedy musiała by kupić nową szybę.

 

-no dobra, nie mam innego wyboru- klacz skierowała się w stronę wyjścia, otwarła szafę z ubraniami, która byłą pełna niemal identycznych strojów.

 

-poniedziałek, wtorek, środa przypalony... -przeglądała dresy znajdujące się w szafie, wszystkie granatowe, z błękitnym paskiem pasujący w tym samym

kolorze jak ten w grzywie klaczy. W końcu znalazła dres sobotni, lekko wygnieciony, szybko ubrała się i sprawdziła zawartość kieszeni, w tylnej znalazła parę monet, i przypomnienie o zapłacie czynszu... to drugie zwinęła w kulkę i rzuciła za siebie, chwyciła za klamkę i wyszła, kierowała się do miejsca gdzie miała nadzieję znaleźć coś cebulowego.

 

-może w kąciku kostki cukru będzie coś nowego... i cebulowego -klaczy zaburczało w brzuchu, zrobiła zrzędliwą minę, gdy usłyszała ten dźwięk i zaczęła iść w kierunku swojego celu, w którym miała nadzieje znaleźć coś co nie przysporzyłoby jej cukrzycy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fether.

 

Dzieciaki nadal nie przestawały krzyczeć. A uszy powoli zaczynały odklejać się od reszty ciała. Po piętnastu minutach wrzasku, pragnąłeś pogryźć stolik do kawy. Aby uniknąć uszkodzeń zgryzu (oraz głuchoty), postanowiłeś się przejść. Nie ważne gdzie, Byleby z dala od tego miejsca. Wyszedłeś z domu, zamknąłeś go na klucz i ruszyłeś na spacer, po Ponyville. Przez okno zauważyłeś, że matka niemowląt zaczyna jeść tapicerkę z kanapy.

 

Cebulowy Kucyk

 

Ach Ponville. Wspaniałe miasteczko. Takie się wydawało. I nadal tak jest. Szłaś główną ulicą miasta, mijając kolejne domy Widziałaś źrebaki idące zaspane w trybie zombie z resztkami śniadania na ustach. Ach czasy szkoły. Najgorsze lata życia, a zarazem najciekawsze. W końcu dotarłaś na główny plac miasta Kramy były już otwarte, a przekupki czekały na klientów. A Cukrowy Kącik już tak blisko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Mistrzu Gry, zastanów się, czy kierowanie graczami (mówienie, co robią ich oc) aby na pewno wyjdzie Ci na dobre, to tylko sugestia/

 

NOKURWAICHPIERDZIELONAMAĆ. Nie, idę stąd, bo ogłupieć można. Ja pierdykam, za jakie grzechy?! - mówił sam do siebie, w swoich myślach Feather.

 

Wyszedł z domu, bo jazgot był nieziemski, a wyszedł po to, żeby sprawdzić, czemu bachory tak wyją. Jeśli ta rodzina jest patologiczna, to chyba zaleje go krew. Ciągle przeczuwał, że nowi sąsiedzi są jacyś inni, jacyś... no jak to sąsiedzi nowi - dziwni. Oczywiście nie chciał ich nachodzić, ani się zbytnio z nimi spoufalać, bo przecież prywatność to rzecz przeważna, ale to już godzi właśnie w prywatność jego samego! 

Wracając - upewniwszy się, że ma swój miecz, postanowił złożyć wizytę nowym sąsiadom. Tak więc podleciał pod ich dom, zapukał do drzwi i... dostrzegł, że ktoś tu od dwóch dni nie jadł, albo ma gastrofazę. Względnie Feather stał się bohaterem taniego horroru z zombiakami.

Odszedł od drzwi i zapukał w okno.

Edytowano przez Feather
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cobalt ignorowała stoiska na placu, mając na uwadze tylko swój cel. Po raz kolejny brzuch klaczy zaburczał, więc przyśpieszyła tępo poruszania się by jak najszybciej dostać się do kącika kostki cukru i zaspokoić głód. Parę metrów przed drzwiami lokalu jednorożec potknął się o próg i poczuła niemiły kontakt z zamkniętymi drzwiami.

 

-takie moje szczęście -skomentowała z nieukrywaną irytacją.

Edytowano przez Cebulowy Kucyk
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Feather

 

Drzwi otworzyła ci klacz. Zmęczona życiem, a tym bardziej dzieckiem, miała podkrążone oczy i zmierzwioną grzywę. Na twój widok uśmiech rozkwitł jej na twarzy od ucha do ucha. Wepchnęłą cię do środka siłą, jakby zebrała w sobie jej ostatki i właśnie teraz je wykorzystała. Dosłownie rzuciła tobą o fotel i zaczęła się szykować.

 

-Dobrze, że pan przyszedł. Czekaliśmy na opiekunkę. Jedzenie jest w lodówce, wózek stoi w holu a pieluchy są w kuchni.

 

Jej małżonek już stał przy drzwiach i dopinał walizkę, nie zważając na wystającą z niej bieliznę małżonki. Żona dołączyła do niego i wyszli szybko z domu, rzucając ku tobie ostatnie słowa:

 

-Do zobaczenia za tydzień.

 

Widziałeś przez okno, jak biegną ku stacji. Nie było szans żeby ich dogonić.

 

 

Cebulowy Kucyk

 

Drzwi zamknięte, a w środku widać było Pinkie wcinającą jedną babeczkę za drugą. Smutna prawda. Nie wiedziałaś, co ze sobą zrobić. Może znowu kupić  cebulę ? A nóż widelec tym razem uda się zrobić te cholerne cebulowe krążki. A jak nie, to trudno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przepraszam, czemu w pani do... - podjął Feather, ale nie zdążył, bowiem został siłą wepchnięty do środka.

Gdy już klapnął głucho o fotel, pochwa jego miecza szczęknęła, bowiem jej czubek zarył o podłogę. Miał się podnieść i wylecieć z domu przez okno, ale w tedy mama dzieci zaczęła mówić. Cóż... nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

- Rozumiem, ale ja nie jestem kucykiem, z którym powinno się zostawiać dzieci. Nie czuje się na tyle odpowiedzialny! - wzruszył ramionami teatralnie.

Coś im się spieszyło. Jej ogier był gotowy i najwidoczniej czekał, jakby ją popędzał niewerbalnie do wyjścia.

- Proszę państwa, ale ja nic nie wiem o tym, a żebym miał zostać z państwa dzieciaczkami! - spojrzał spod ukosa na parkę. 

Autyzm. Parka wyszła. A więc został udupiony. Bravissimo za dobre chęci i za nie bycie znieczulonym na to, co się dzieje u sąsiadów. 

- Kurde - mruknął pod nosem.

No nic. Teraz i tak jest w dupie, musi sobie jakoś radzić. Dzieci sam nie zostawi, a na komendę nie pójdzie, no bo co im powie? Że mu dzieci zostawili? Tak, a rodzice będą twierdzić, że miały z nim zostać. Sprawa przegrana od początku. Z drugiej strony tydzień to nie tak długo, więc może zostać tutaj. Najwyżej potem by to jednak zgłosił, po upływie tygodnia. 

Feather postanowił zapoznać się z dziećmi, którymi miał się opiekować, no bo i tak musi to zrobić, a później zastanowić się nad tym, by przeczesać dom, w poszukiwaniu... w sumie, to po prostu czuł potrzebę by to zrobić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cobalt głodna i załamana, uderzała bez przerwy głową w drzwi, bez większego efektu. Usłyszała dźwięk, dźwięk który brzmiał jak radosny kucyk jedzący masowo babeczki, klacz podeszła do okna i zobaczyła wewnątrz budynku radosnego kucyka jedzącego masowo babeczki, Cobalt przykleiła się do szyby, obserwując ucztę różowego kucyka, zapukała kopytem w szybę by zwrócić uwagę kucyka, nie dawało to jednak efektów, więc drugie kopyto równie zaczęło z całych sił stukać w szybę, bo dłuższej chwili klacz byłą tak wyczerpana że znowu zaczęła walić głową w okno.

-MAM DOŚĆ!!! cebulowęgiel może nie będzie taki zły -zniechęcona i nadal głodna, skierowała się z powrotem do domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Feather

 

Dziecko nadal wrzeszczało, jak się mogło wydawać, z powodu przepełnionej pieluchy. Naprowadzały cię na to krzyki " Do jasnej Celestii, jest tu ktoś ? !!!", ale i rozchodzący się po całym domu specyficzny smrodek. Tia, coś ala krem z kukurydzy pomieszany ze zmielonym kotem. No nic, trza bachora znaleźć, nim wywoła klęskę żywiołową.

 

Cebulowy Kucyk

 

Twoim oddalającym się krokom towarzyszyły głośne śmiechy różowej klaczy jedzącej już drugi tort z kremem. Jakby specjalnie nie otwierała ci drzwi. Nagle, przed tobą, pojawiła się przekupka. Zachwalała, jakie ma piękne warzywa i zaciągnęła cię do swojego stoiska. Papryka, owies, ogórki i CEBULA. TAK, PIĘKNE, DORODNE CEBULE. ZA 3 MONETY- brzmiał napis.

 

-To co ?- spytała stara klacz- Kupuje panienka ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, cokolwiek. Nie znalazł więc nic ciekawego, ale za to poczuł smród. Tia...

Poszedł do łazienki, gdzie znalazł pieluchy (o ile je znalazł) i resztę potrzebnych rzeczy, po czym podleciał do dziecka, które po prostu położył na przewijaku i przebrał, starając się dokładnie je wyczyścić. Smród. Obrzydliwe. 

Ale trzeba było to zrobić. Najwidoczniej jeszcze nie umiały robić do nocnika. 

- No, gotowe, mały smrodku. - Powiedział do (już nie) pokupkanego dziecka, wyrzucając do śmietnika pieluchę. - Ja jestem Feather! - uśmiechnął się.

Łaskotek spojrzał na dzieciątka.

- Jak się nazywaaaaacie, żuczki? - wyszczerzył się krzywo, siląc się na uśmiech. 

Edytowano przez Feather
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...