Skocz do zawartości

[MLP] Walka o przetrwanie - Avelina (Farcuf)


Applejuice

Recommended Posts

Imię: Avelina

Rodzina: Ewie (matka), Talio (ojciec) oraz sześcioro rodzeństwa (wszyscy oprócz najmłodszego brata zginęli podczas wojny z Changeling'ami)

Wiek: ok. 19 lat

Gatunek: Alicorn

Wygląd:Dołączona grafika

Cutie Mark: Miecz w ogniu

Specjalny talent: Bardzo dobra w walce oraz we władaniu ogniem.

Charakter: Ma dwa oblicza, zależy jaki ma humor tak postępuje. Jeśli jest w złym nastroju to "bez kija nie podchodź". Zazwyczaj otacza się aurą nienawiści do każdego. Nie przepada za towarzystwem innych kuców.

Historia postaci: Dzieciństwo spędziła na bawieniu się w chmurach z rodzeństwem oraz uczeniem się walki. Kiedy nastała wojna z Chengeling'ami, walczyła razem z całą rodziną. Kiedy zbliżało się ku upadkowi ich królestwa i została tylko ze swoim najmłodszym bratem, uciekli i zaczęli żyć na własną rękę.

Cel postaci: Przeżyć, znaleźć dogodne miejsce dla siebie i brata, dotrzeć do Canterlot'u i przekazać im informacje na temat Chengelingów.

Towarzysz: Brat Dulcis, ma ok. 7 lat, nie zdaje sobie sprawy z powagi ich sytuacji. Wygląd: Dołączona grafika

__________________________________________________________________
Wojna przebiegała w Alicropolis. Rodzina Aveliny rządziła tym królestwem od kilkunastu pokoleń.


Zaczynajmy grę. Mam nadzieję, że ci się spodoba :D
_______________________________________________________
Zostawiłaś swoje królestwo już daleko za sobą. W ostatniej chwili udało ci się uratować swojego najmłodszego brata i uciec razem z nim gdzieś daleko. Nie wiedziałaś jeszcze. Najważniejsze było wtedy przetrwanie.
W tamtej chwili lecieliście nad istnym morzem trawy. Malec siedział na twoim grzbiecie i wydawał się być zafascynowany otaczającym go widokiem.
Wszystko spoczywało w twoich kopytkach. Chociaż twój brat nie był aż taki ciężki, zmęczyłaś się długą podróżą. Sądząc po słońcu, lecieliście już jakąś godzinę.
Dulcis, uważając żeby z ciebie nie spaść, wychylił się trochę i spytał wesoło:
- Hej, powiesz wreszcie dokąd lecimy? To niespodzianka? Hura! Lubię niespodzianki! - Roześmiał się. Po chwili jednak spoważniał. - Wiesz co, ale ja myślałem, że walczysz... na wojnie z resztą...
Zamyślił się, a potem wykrzyknął, olśniony:
- Pewnie lecisz na jakąś misję! A co z mamą i tatą? I czemu mnie zabrałaś?
Jego gadanina zaczynała cię męczyć. Zastanawiałaś się, jak mu o tym wszystkim powiedzieć... Dodatkowo dochodziły również inne zmartwienia: Jak sobie poradzicie? Kiedy dotrzecie do Canterlot?
Przez chwilę czułaś się tym przytłoczona. Brat jednak wyrwał cię z nieprzyjemnych rozmyślań:
- Hej, Avi! Tu jest tak fajnie! Tak zielono! Może odpoczniemy? A ty w końcu masz jakąś misję czy nie? Bo nie rozumiem!
Trzeba w końcu mu wszystko wyjaśnić... Nie mogłaś pozwolić, by cały czas żył w niepewności. Zresztą, nie mogłaś ukryć przed nim prawdy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wylądowałam na miękkiej trawie, zniżyłam się aby malec mógł zeskoczyć z mojego grzbietu. Przyglądając się jego beztroskiemu wąchaniu trawy i pobliskich kwiatów, usiadłam nieco dalej od niego. Zastanawiałam się co mu powiedzieć. Kiedy Dulcis w końcu podbiegł do mnie i położył się na przeciwko mnie, zaśmiałam się widokiem tylko oczu sponad trawy. Potargałam mu kopytkiem grzywę i powiedziałam lekko łamiącym się głosem: - Dulciu... Niestety nie jest misja szkrabie... Sytuacja na naszym zamku strasznie się zmieniła... I niestety nie daliśmy rady z tą armią... I...- do oczu zaczęły napływać mi łzy i przypomniałam sobie konającą mamę w moich kopytkach i mówiącą "Nie mamy już szans... Weź tych co przeżyli i uciekajcie jak najdalej... Musisz przekazać Celestii o wojnie...". Z zamyśleń wyrwał mnie mały trącając mnie pyszczkiem pytającym co się dzieje. Walcząc z płaczem powiedziałam mu: - Mały... Zostaliśmy już tylko we dwójkę... - On najwyraźniej zrozumiał, w jego oczach pojawił się szok i strach jednocześnie. Wybuchł płaczem i wpadł w moje ramiona, sama też płakałam. Wiedziałam, że to przyniesie nam ulgę, więc nic nie mówiłam, tylko płakaliśmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam tylko jedną małą uwagę.

Odrobinkę wtrącasz mi się w robotę ;) Kontrolowanie Dulcisa - czyli to, co robi, jak się zachowuje - należy do moich obowiązków. Pamiętaj o tym na przyszłość - ty kontrolujesz tylko swoją postacią, niczym więcej.

_________________________________________

Dulcis płakał głośno, a jego łzy wydawały się nie mieć końca. Przez jego rozpacz czułaś się jeszcze gorzej.

Po chwili malec pociągnął noskiem parę razy i otarł twarz kopytkami. Oczy miał całe zaczerwienione, z których nadal płynął obfity strumień.

- J...jak t-to...? - wyjąkał piskliwie, patrząc na ciebie. - G-gdzie... oni s..są...? Z-zostawili nas...? - spytał, po czym znów wtulił się w twoją grzywę i zaczął płakać, ściskając cię mocno i drżąc na całym ciele.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam troszkę się za galopowałam.. ale tak bywa gdy mam wenę xd ________________________________________________________ Przytuliłam go do siebie, już nie płakałam... wzięłam głęboki oddech i powiedziałam: - Przykro mi braciszku.. nie daliśmy rady pokonać wrogów... Nikt oprócz nas... nie przeżył tego... Wszyscy poszli do nieba...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dulcis spojrzał na ciebie poprzez łzy.

- D-do nieba? Czyli, że... że są tam szczęśliwi?

Uśmiechnął się słabo i przytulił się do ciebie, już nie szlochając.

- To... dobrze. Ale będę tęsknić.

Zaskoczył cię swoją inteligencją. Przyjął to naprawdę dobrze... Jak na swój wiek wykazywał się sporą mądrością.

- Co my teraz zrobimy? - spytał cicho po chwili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałam na niego z uśmiechem i powiedziałam: - Muszę przekazać Celestii o tych, co nas zaatakowali... ale do jej królestwa jeszcze trochę drogi... - rozejrzałam się, jednak nie zauważyłam niczego innego oprócz trawy. Nie uśmiechało mi się jeść samej trawy. Po chwili dodałam: - Zgłodniałam, a Ty? Hmm.. Mam nadzieję, że jest gdzieś niedaleko jakaś wioska, albo miasto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Yhm, ja też - odparł Dulcis i odwzajemnił uśmiech. Otarł twarz kopytkami jeszcze raz i zaczął skubać trawę.

Mimo tego, że trawa nie była najpyszniejszym posiłkiem, nie miałaś wyboru. Musiałaś zjeść cokolwiek, żeby mieć zapas energii. Nie wiadomo, ile jeszcze będziecie podróżować i gdzie jest najbliższe miasteczko.

Trawa okazała się nie aż taka zła. Po chwili, gdy twój brat już się najadł, usiadł i powiedział:

- Tata kiedyś opowiadał mi o wiosce, w której kupowali łuki do walki.

Na samo wspomnienie o ojcu Dulcis posmutniał na chwilkę.

- Nazywała się chyba Isara, albo jakoś tak, nie pamiętam - kontynuował. - To jest dosyć niedaleko, a tam na pewno możemy odpocząć.

Uśmiechnął się szeroko, dumny z siebie, że posiada takie informacje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Połykając przeżutą trawę pomyślałam, że to może być dobry pomysł - przy okazji zobaczę czy zmierzamy w dobrym kierunku. - Więc Dulciu, wiesz może w którą stronę może być ta wioska?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twój brat wzruszył zrezygnowany ramionami.

- Nie wiem, Avi... - mruknął. - Ale tata mi mówił, że oni robią te łuki z najlepszych drzew, i mają swój las... Więc może będzie go widać z góry? - zaproponował z uśmiechem.

Natychmiast wstał i ochoczo podszedł do ciebie, próbując wskoczyć na twój grzbiet.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dulcis rozglądał się entuzjastycznie. Nagle zatrzymał się i wskazał na coś kopytkiem.

- Hej, zobacz! - wykrzyknął wesoło. - Tam chyba jest las!

Wskazywał na ciemną masę zieleni znajdującą się na horyzoncie. To była jedyna rzecz, która wyróżniała się od całego otoczenia.

- To co, lecimy tam? - spytał twój brat. - To na stówę musi być Isara!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobrze, no to lecimy. - uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam w tamtym kierunku. Kiedy byłam już w połowie drogi powiedziałam do Dulcisa: - No to rozglądaj się za jakimiś domkami, dobrze? - jednocześnie obróciłam głowę w jego kierunku, musiałam go czymś zająć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brat zasalutował ci żartobliwie i roześmiał się, a potem zaczął się uważnie rozglądać po okolicy.

Przed wami był jeszcze dosyć spory kawał drogi. Słońce wisiało wysoko na niebie i niemiłosiernie grzało. Na niebie nie było ani jednej chmury, a nigdzie indziej nie było cienia...

Dulcis wyglądał na zmęczonego. Ty także byłaś wyczerpana. W końcu nie ważył aż tak mało...

- O, zobacz - powiedział po chwili. - Rzeka.

Zerknęłaś w dół. Rzeka płynęła prosto do miejsca, do którego lecieliście. Wystarczyło lecieć tuż obok niej, a na pewno nie zabłądzicie.

- Możesz na chwilę wylądować? Napijemy się - mruknął Dulcis. Rzeka była rwąca i woda w niej wydawała się być krystalicznie czysta. Taki widok potwornie kusił...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napicie się czegoś było dobrym pomysłem. Zniżyłam trochę lot, aby zobaczyć z bliska rzekę. Wolałabym nie ryzykować. Rozglądając się czy nie ma czasem gdzieś pułapki wylądowałam na brzegu. Schyliłam się, żeby się napić jednak zauważyłam coś w odbiciu wody.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Na dnie wody leżała strzała ze złotymi piórami. Była wykonana z gładkiego i ciemnego drewna. Twój brat wyciągnął ją, zainteresowany.

- Hej, zobacz - odezwał się do ciebie. Podał ci strzałę. Miała na sobie wygrawerowane dziwne znaki... Wydawało ci się, że już je gdzieś widziałaś.

Po chwili coś do ciebie dotarło. To musiała być zakodowana wiadomość. Dulcis obserwował cię uważnie. Przypomniałaś sobie wskazówki swoich nauczycieli i lekcje, gdzie uczyłaś się tego pisma. Wkrótce udało ci się odczytać:

Niebezpieczeństwo. Zdrada. Ogień. Zniszczenie. Nie zbliżać się do Isary.

Nie wiedziałaś, co to może znaczyć. Czy to jest nadal aktualne? Czy Isarze coś zagraża? A może to tylko przypadek?

Nawet jeśli byli w niebezpieczeństwie, musiałaś im pomóc. Wszyscy byli przyjaciółmi twojego ojca, żyli w zgodzie z twoim królestwem. Mogą potrzebować pomocy. Te strzały mogą być ostrzeżeniem.... Ktoś musiał je porozrzucać po okolicy.

- No i co, Avi? - dopytywał zniecierpliwiony Dulcis.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

~Co powinnam zrobić? Muszę im pomóc, ale co z Dulcisem... Niebezpiecznie będzie Go brać. Nie chce stracić i Jego. ~ Toczyłam wojnę ze sobą, aż w końcu powiedziałam: - Tu jest zakodowana wiadomość o tym, że Isarze prawdopodobnie zagraża jakieś niebezpieczeństwo, ale nie wiem czy jest to prawda czy też przypadek. Dokładnie jest tu napisane "Niebezpieczeństwo. Zdrada. Ogień. Zniszczenie. Nie zbliżać się do Isary." - Czytając te słowa wskazywałam je kolejno kopytem. Po chwili dodałam - Nie wiem też czy dobrym pomysłem będzie sprawdzić tą wiadomość. Nie chciałabym żeby coś Ci się stało - mówiąc to poszarpałam mu grzywę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dulcis wcale nie był taki rozbawiony.

- Przecież jest napisane, że potrzebują pomocy! MUSISZ tam lecieć! - wykrzyknął. - A co, jeśli ich też zaatakowały Changelingi? N-nie chcę, żeby inni też zginęli... - dodał po chwili smutnym głosem... Znów uronił parę łez. Szybko się jednak pozbierał. - Avi, oni na pewno cię potrzebują. Ja tu mogę poczekać. Zbuduję szałas! Umiem go zbudować! Ukryję się tam i nikt mi nic nie zrobi!

Zrozpaczony podbiegł do ciebie i spojrzał ci w oczy.

- Musisz tam lecieć... - powtórzył. Najwyraźniej od straty waszych rodziców twój brat stał się bardziej wyczulony na czyjąś krzywdę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałam na niego i powiedziałam. - Jesteś pewny, że dasz sobie radę? Nie wiem co tam może być, nie wiem też za ile mogę wrócić... - Patrzyłam na niego ze zmartwieniem. Nie byłam pewna czy powinnam zostawiać Go samego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twój brat odsunął się od ciebie. Otarł resztki łez ze swojej twarzy, a potem spojrzał na ciebie, pełen motywacji.

- Pewnie! - odparł natychmiast. - Dam sobie radę. Tata dużo mnie nauczył - dodał stanowczo.

Uśmiechnął się do ciebie szeroko.

- Jesteś strasznie silna, na pewno sobie poradzisz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twój brat odsunął się od ciebie. Otarł resztki łez ze swojej twarzy, a potem spojrzał na ciebie, pełen motywacji.

- Pewnie! - odparł natychmiast. - Dam sobie radę. Tata dużo mnie nauczył - dodał stanowczo.

Uśmiechnął się do ciebie szeroko.

- Jesteś strasznie silna, na pewno sobie poradzisz z całą armią Changelingów!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zbyt pewna słów brata, zgodziłam się. - Masz dbać o siebie. - Powiedziałam te słowa, po czym pocałowałam go w czoło. Po krótkim pożegnaniu wzbiłam się powyżej drzew. Zlokalizowałam Isarę i ruszyłam ku niej przygotowana na każdą sytuację cały czas rozglądałam się za wrogiem. Leciałam wprost na miasto. Byłam gotowa na najgorsze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po jakimś czasie zaczęłaś dostrzegać ślady istnienia kucyków. Mijałaś wydeptane ścieżki, pola uprawne...

Dotarłaś do jakiegoś gaju. Rzeka przepływała wewnątrz niego. Przeleciałaś ponad drzewami na drugą stronę, a twoim oczom ukazał się straszny widok...

Większa część miasta była spalona. Budynki w Isarze były wykonane z drewna, więc nic dziwnego, że wrogom udało się zniszczyć jej tak dużą część. Drewniane i zniszczone konstrukcje wyglądały okropnie. Ogień musiał mieć niszczycielską siłę. Najbardziej zachował się budynek ratusza, który jako jedyny był wykonany z czerwonej cegły. Mimo wszystko jego dach był w większej połowie zawalony, a ogromny zegar spadł na ziemię.

Gdy spojrzałaś w prawo, kolejny widok zmroził twoją krew w żyłach... Armia Changelingów z ich królową na czele zmierzała do cennego lasu Isary.

Na ulicach znajdowały się ślady po zaciętej walce na śmierć i życie. Plamy krwi były dosłownie wszędzie. Spostrzegłaś, że oddział wojska kieruje się do pewnego białego namiotu, znajdującego się za ratuszem. Wszyscy byli poważnie ranni, ledwo co się poruszali...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Zatrzymałam się w powietrzu i przyglądałam całej tej sytuacji. Cała ta sceneria wywołała u mnie złość i lekką bezradność, że to dzieje się tak szybko. - O nie... Oni już tutaj są... - powiedziałam do siebie wręcz wściekła, że wróg zajmuje kolejne tereny. Ruszyłam w dół w stronę białego namiotu. Wylądowałam tuż przy nich i ukłoniłam się przedstawiając - Jestem Aveilina jedna z córek władcy Alicropolis potężnego Talio!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twój widok wszystkich zaskoczył. Nie spodziewali się tutaj córki władcy. Z tłumu rannych wyszedł potężnej postury biały ogier, który prawdopodobnie był ich generałem.

- Avelina... - powtórzył twoje imię w zamyśleniu. Podobnie jak inni, był poważnie ranny. - Co tutaj robisz? Dlaczego tu jesteś? Changelingi... - Po chwili na jego twarzy pojawił się wyraz zrozumienia. - Przegraliście...? - spytał ponuro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałam na niego, po czym od razu spuściłam wzrok. Nie miałam zamiaru pokazywać swojej słabości - łzy cisnęły mi się do oczu, gdy pomyślałam o mojej rodzinie. - Tak... Przegraliśmy... - powiedziałam spokojnie. - Zauważyłam strzałę z ostrzeżeniem. - Na razie nie miałam potrzeby informowania ich o bracie. - Postanowiłam wam pomóc. - dodałam podnosząc głowę. Rozejrzałam się po ich twarzach i spytałam. - Tylko tylu was zostało?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...