Skocz do zawartości

[MLP] Walka o przetrwanie - Avelina (Farcuf)


Applejuice

Recommended Posts

- Przyjmij wyrazy współczucia. Talio był wspaniałym władcą.

Przez chwilę wszyscy milczeli, chcąc uczcić pamięć po twoim ojcu. W końcu generał uniósł głowę i spojrzał na ciebie.

- Mamy sześćdziesięciu żołnierzy, jesteśmy Królewską Gwardią Księżniczki Celestii. Straciliśmy mnóstwo kucyków, dodatkowo jeden z naszych oficerów nas zdradził. Armia Chrysalis wynosi około dwóch setek - powiedział ponuro. - Ewakuowaliśmy mieszkańców już dawno... Lecz teraz wszyscy jesteśmy ranni. Musimy odczekać, żeby wylizać rany. Changelingi to cholernie twardy przeciwnik... Tak łatwo pokonać najsilniejszą armię w całej Equestrii... Nie do pomyślenia.

Spojrzał w kierunku oddalającej się armii Królowej Chrysalis.

- Przerwali bitwę i udali się w kierunku lasu. Chyba jest im do czegoś potrzebny. Wygląda na to, że Isara przestanie przez to istnieć... Celestio, miej nas wszystkich w opiece...

Gdy generał rozmawiał z tobą, reszta żołnierzy udała się do namiotów, gdzie czekało na nich mnóstwo pielęgniarek, które natychmiast zajęły się ich obrażeniami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomyślałam o lesie i swoim bracie, po czym dodałam - Musimy coś z tym zrobić. Nie mogą zniszczyć kolejnego miasta. Generale, Co mogę zrobić, żeby wam jakoś pomóc? - spytałam. Nie miałam ochoty znowu patrzeć bezczynnie jak kolejni giną. Byłam przygotowana na wszystko. Czułam energię tętniącą mi w żyłach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie wiem... - odparł generał i spuścił głowę. Po chwili gwałtownie uderzył się w pierś, zupełnie tak, jakby był zły na to, że okazał słabość. - Ale nie poddamy się! Zrobimy wszystko, żeby Equestria była bezpieczna! Będziemy walczyć, dopóki żyjemy, nawet jeśli została nas garstka!

To nie było jedynym problemem. Żołnierze byli poważnie ranni. Generał syknął z bólu, gdy postawił kolejny krok.

- Lotnicy - zwrócił się do grupki pegazów. - Ci, którzy mogą latać, niech zaczną patrolować las Isary. Czekam na wasze raporty.

- Tak jest! - odpowiedzieli. Większość wzbiła się w powietrze, szerokim łukiem omijając las, by na jego drugim końcu zniknąć za koronami drzew.

- Zajmować się rannymi! Mamy mało czasu! Do roboty! Ci, którzy mogą chodzić, sprawdzajcie broń! Szykujcie się do wymarszu!

- Generale? - powiedział to jeden z żołnierzy, jako jeden z nielicznych nie miał większych obrażeń.

- Wyślij oddział trzeci do naszych wyrzutni w lesie. Idź z nimi.

- Oczywiście.

Nastąpił chaos. Wszyscy biegali wokoło, wykrzykiwali imiona, otrzymywali rozkazy. Tymczasem w lesie Isary niektóre drzewa zaczęły się łamać, prawdopodobnie wybuchł pożar. Pegazy, które wysłał generał, natychmiastowo wróciły.

- Kierują się na zachód, wschodnia i północna strona są całkowicie czyste - powiedział jeden z nich.

- Zostało nam trochę bomb gazowych! Możemy ich tym oszołomić na jakiś czas!

- Dobra! - wrzasnął generał. - Wszyscy co potrafią latać, bierzcie te cholerne bomby i zrzucajcie na armię tych przeklętych Changelingów! Oddział piąty, do mnie!

Ktoś podszedł do ciebie. Był to szary ogier z ranami na twarzy.

- Skoro już tu jesteś, chodź, pomożesz nam - powiedział. Wskazał na niewielkie zbiorowisko niewielkich kul, które prawdopodobnie były owymi bombami. Z łatwością można było je pochwycić, gdyż od każdej zwisał sznur. Pegazy już wznosiły się w powietrze z bronią...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

- Dobrze - powiedziałam, po czym kiwnęłam głową i zabrałam jeden do pyszczka, jednak widząc, że jeszcze tych bomb zostanie zabrałam magią ze sobą jeszcze dwie. Wisiały nade mną po bokach. Wzbiłam się w powietrze i poleciałam za pegazami. Widząc w oddali wroga przygotowałam się na zrzucenie kul.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...