Skocz do zawartości

S.T.A.L.K.E.R. - Coś za coś [NZ][Crossover][Dark][Gore][Sci-Fi]


Recommended Posts

Witajcie.
Oto moje kolejne dzieło, które będę wydawał w odcinkach. Tym razem zabieram was do uniwersum, którego początek dała katastrofa z 26 kwietnia 1986 roku. Zastanawiałem się jak w skrócie opisać to opowiadanie i przyszło mi coś takiego do głowy:
"Kucem jestem i nic co kuce, nie jest mi obce." - Niestety w tej rzeczywistości: "Wszystko co kuce, będzie tu obce!"
 
Enjoy!
 
S.T.A.L.K.E.R. - Coś za coś
 
Rodziały:
Prolog
Znalazłem klątwę

Palant
 
 
Oczywiście przypominam, że piszę to w czasie wykładów, więc błędów może być co nie miara. Obiektywne opinie mile widziane. Jeśli moderator uzna, że opisy typu [violence] są zbyt szczegółowe, to przepraszam i proszę o przeniesienie do MLN. Zapewnić moge, że bardzoej drobiastkowe niż to co tu przedstawiłem raczej nie będą.

Edytowano przez Dolar84
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byk w tytule ("coś za coś"). I przymiotnik powinien brzmieć "kucze" lub "kucykowe" ("kucowe"? Dolcze, help).

Fanfika nie przeczytam, niestety, bo znam jedynie "Piknik na skraju drogi", samych gier S.T.A.L.K.E.R. нет :v.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ylthin: Dzięki za poprawienie błędu w tytule. Późne godziny mi nie służą. "Piknik na skraju drogi" i w zupełności wystarczy, by rozpocząć przygodę z uniwersum czarnbylskiej Zony. Co do czasownika to sam się zastanawiałem, co z tym zrobić, ale zostawiłem we w miarę dobrze brzmiacej formie. jeśli ktoś wie jak to odmienić niech pisze.

 

Dolar: Dzięki za przeniesienie i przepraszam za kłopot. Dodałem już odpowiednie tagi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Fanfika nie przeczytam, niestety, bo znam jedynie "Piknik na skraju drogi", samych gier S.T.A.L.K.E.R. нет :v.

 

Więc zaległości nadrobić należy :)

 

Piknik na skraju drogi był ciekawy...

 

Mix S.T.A.L.K.E.R'a oraz MLP? Tak... jakaś część mnie chciała takie coś ujrzeć...

Postaram się przeczytać jak znajdę nieco czasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widać, że bardziej niż ja wzorujesz się na grach (motyw wybrańca Zony , jak się domyślam, zaczerpnięty z "Czystego Nieba"?).

 

Tam są klasyczne elementy gore. Lecimy do MLN.

Jest jakaś wyraźna granica pomiędzy "Violence" i "Gore"? Pytam jako początkujący twórca oraz z czystej ciekawości.

Mix S.T.A.L.K.E.R'a oraz MLP? Tak... jakaś część mnie chciała takie coś ujrzeć...

Ja również zacząłem niedawno pisać fica w stalkersko-kucykowych klimatach. Może też cię zainteresuje.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Duży plus za użycie rosyjskiego (albo czegoś, co wygląda na rosyjski) w niektórych wypowiedziach.

Nie chciałem użyć czystego rosyjskiego z dwóch powodów: 1. Prawie nie znam tego języka (tyle ile wyłapię ze słuchu). 2. Część wyrazów może, być trudna w zrozumieniu, a tak przeplatana polszczyzna jest przyswajalna :)

 

Jest jakaś wyraźna granica pomiędzy "Violence" i "Gore"? Pytam jako początkujący twórca oraz z czystej ciekawości.

Wydaje mi się, że [Violence] to opis na zasadzie: Pobili się mocno, a potem jeden drugiego zastrzelił. Natomiast [Gore] to opis, w co się uderzyli, z czego polała się krew, w co go postrzelił i jak umierał w męczarniach. Tak jak już rozmawialiśmy: Jedno uniwersum. dwie koncepcje ;) Nie wejdziemy sobie w drogę.

 

 

Poza tym jestem zadowolony, że się podobało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...


Czyżby inspiracja tytułem rozdziału "Idiota" w "Ołowianym świcie"?

Szczerze: Czysty prypadek. Po prostu jest dwóch takich w rozdziale, a potrzebowałem tytuł dla niego :) Literówki... no co ja mogę... Dziś się nie wyspałem, a na wykładzie z anatomii 5 minut myślałem jak napisać "macica", mimo, że jest bez polskich znaków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 years later...

Hm, kolejny stalkerski fik. Myślę, że dark i gore jak najbardziej pasują do tego uniwersum.

 

SPOJLERY

 

Czyta się to dobrze, choć denerwuje mnie brak justowania. Jest to tym bardziej irytujące, że dosłownie mniej niż minutę zajęłoby naprawienie tego problemu. Również dialogi nie są potraktowane tabulatorem i zaczynają się od myślników. No i dlaczego wypowiedzi bohaterów zapisane się kursywą? Co to za praktyki? Niestety to rzutuje na ogólny obraz wszystkiego. No ale co z resztą? Co z historią?

 

Tekst jest podzielony na prolog i parę rozdziałów. Zaczynamy od prologu… Nieznany nam kuc budzi się w dziwnym pomieszczeniu. Z pokoju obok dobiega go wściekły ryk. Po opisie tego potwora łatwo może wywnioskować (dla tych, którzy znają to uniwersum), że to pijawka. Macki z miejscu żuchwy, wysoki wzrost, gładka skóra i możliwość używania kamuflażu optycznego - tak, to cała pijawka. Fajnie, że możemy podziwiać tego potwora, który tym razem występuje w wersji kucykowej a nie humanoidalnej. Główny bohater słyszy z wnętrza innego pomieszczenia konający głos. Udaje się tam i spotyka stalkera. Ten przekazuje mu dokumenty i przestrzega go również przez jego kolegami, którzy czatują na zewnątrz budynku i są gotowi zestrzelić wszystko, co się rusza. Po tym niemal natychmiast umiera. Główny bohater ucieka na zewnątrz i od razu, bez żadnego wprowadzenia, mamy dialog; 

 

“-Już nie żyjesz. Ten kim byłeś odszedł. To jest strefa zamknięta. Nikt nie wchodzi, ani tymbardziej wychodzi. Nie wiem, jak sie tu znalazłeś, ale wiedz, że kilometr w tamtym kierunku i jedyne co możesz otrzymać, to kula w łeb od wojska. Tak to przerażające, ale taka jest prawda.

-Ale przecież jesteśmy żywi, jesteśmy kuc...

-NIE DO CHOLERY NIE JESTEŚMY! Posłuchaj jeszcze raz: Oficjalnie tu nie ma żadnych istot rozumnych, nie ma żadnych żywych kucyków. Jesteśmy martwi. - Zapadła długa cisza. - To jak cię wołać, a?

-Po prostu Sight. - Tym przydomkiem przypieczętował swój los. Zrozumiał, że nieżyje”

 

To jest jakoś dziwnie napisane; Nie wiem, jak się tu znalazłeś, ale wiedz, że kilometr w tamtym kierunku i jedyne co możesz otrzymać, to kula w łeb od wojska. Hmmm… Poza tym to nie prawda, że nie ma tu żadnych żywych istot. To znaczy, ja wiem, że oficjalnie stalkerów nie ma w Zonie, bo oni działają wbrew prawu i są poza nim, więc każdy może ich zabić bez konsekwencji, ale w Strefie jest wiele innych kucyków. Są wojskowi, są naukowcy, którzy przecież pracują na zlecenie rządu. Oni są tam oficjalnie. No dobra… naukowców jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że rząd mógł zataić ich istnienie, ale jak chcieli ukryć istnienie całego wojska stacjonującego wokół Zony i w Zonie? Każdy o tym wie, że operują na tym terenie. No i cały ten dialog kończy się w tajemniczy sposób, a główny bohater wybiera sobie ksywę; Sight. No… jestem zaintrygowany. Przyznam, że tak jest.

 

To koniec prologu. Co mamy dalej? Rozdział o tytule “Znalazłem klątwę”. Ciekawie brzmi, nie powiem. Zaczyna się tak;

 

"Trzy lata. Jestem tu już trzy lata i wciąż oddycham. Nie, nie żyję, ale oddycham, choć ci, którym to zawdzieczam już nie. talerz dał mi sprzęt i ubranie. Lina miał wspaniałą strzelbę. Świetna broń. Pochowaliśmy ich ze Zegarmistrzem na miejscu i wylaliśmy butelkę samogonu. "

 

Jak rozumiem “talerz” to pseudonim. Po pierwsze; dlaczego jest z małej litery, skoro to początek zdania a w dodatku nazwa własna? I dlaczego marnujecie samogon na pogrzebie? Stalkerzy nie marnują takich rzeczy, nawet podczas pochówku! Heh, no nic. Główny bohater, Sight, po obrzędzie postanawia ruszyć w trasę. Rozgląda się dokoła, kontemplując Zonę. Podobał mi się ten fragment, szkoda że został tak szybko urwany. Sight słyszy rozmowę jakiś kuców. Dość nagle przeskoczyliśmy, ale ok. Postanawia włożyć zatyczki do uszu i rzucić granat do budynku przy którym momentalnie się znalazł… Jestem skonfundowany. Aha no i ciekawa sprawa z tymi zatyczkami, skoro rzucony granat wybuchnie kilkadziesiąt metrów dalej, a uszy może sobie zatkać/zakryć kopytami. Ale właśnie w ten sposób zawiązuje się walka! Strzelba samopowtarzalna rozpętuje nawałnicę pocisków.

 

"Strzał, krzyk, szczęk mechanizmu. Strzał, krzyk, szczęk mechanizmu. Strzał, krzyk, szczęk mechanizmu."

 

O… Nie jest samopowtarzalna. Okej, trochę wybiegłem z tymi wnioskami. No ale po tej serii ze strzelby robota zakończona. Oddział wojskowych wybity. Trochę to wszystko z dupy, tak brzydko powiem. No bo… nagle znajdujemy się przy jakimś budynku. Potem ktoś strzela, widzimy martwych wojaków i tyle. Tu nie było żadnej sceny akcji. A walić to; tu nie było żadnego scenariusza, tylko punkty do odhaczenia. Słabo został napisany ten fragment. Dla mnie osobiście był bardzo mylący. 

 

Akcja przenosi się dwie godziny później. Znajdujemy się na Wysypisku, jednej z lokacji w Zonie, gdzie wszędzie walają się skażone wraki i góry śmieci. Nieprzyjemna miejscówka. Sight rozmawia z jakimś stalkerem o rozwiązaniu jakiś problemów. Najwidoczniej frakcja Powinność ma jakieś zmartwienia. Tak, “jakieś”. Aha i tu uderzyło mnie coś, co znalazło się w innych stalkerskich książkach. Pseudo-rosyjski język. Nie przepadam za tym. Nie wiem jak autor, ale ja nigdy nie uczyłem się rosyjskiego. Nie przeszkadza to w zrozumieniu tekstu, lecz… jakoś mi się to gryzie. Wiem, że w serialu był przynajmniej jeden kucyk, który mówił po rusku (z ruskim akcentem), ale… Nie podoba mi się to. Przyznaję, nie mam żadnych argumentów, to Zona i tak dalej, więc rosyjski/ukraiński może się pojawić, lecz… wciąż mnie to denerwuje. Nie zaliczę tego jako błąd jakby co.

 

Dobra, przyspieszmy trochę z tym komentarzem. Sight trafia na posterunek frakcji Powinność. Wręcza im pieniądze, a ci otwierają przed nim bramę, która prowadzi do Rostoku, kolejnej lokacji w grze. Wszystko zostało tu opisane poprawnie. Jakby odpalił grę i przeszedł się po tych miejscach, to bym z łatwością mógł zobaczyć podobieństwo aktualnej lokacji z gry do opisów w fanfiku. Bardzo dobra robota. Sight idzie do Baru 100 Radów, aby spotkać z wpływową personą; Barmanem, jednym z handlarzy. Jednak po drodze stalker widzi w oddali zorzę polarną, a raczej coś, co tak wygląda. W rzeczywistości to emisja, potężna burza psioniczna, która zabija każdego (prawie), kto się nie ukryje. Sight rzuca się do galopu i w ostatniej chwili udaje mu się umknąć przed śmiercią.

 

Budzi się i widzi przed sobą Barmana. Okazuje się, że stalker zdobył swój uroczy znaczek. Heh… myślałem, że jest dorosły. Ale jakby nad tym pomyśleć; to to ma sens. Jeżeli przeznaczeniem tego kucyka było bycie stalkerem, to jego uroczy znaczek mógł objawić się dopiero wtedy, gdy ta Zona powstała. Jak wiemy, urocze znaczki wychodzą na boku wtedy, gdy kucyk zrozumie swoje powołanie lub odkryje w czym jest dobry albo gdy dokona czegoś, co reprezentuje jego “cutie mark”. No ale tym właśnie kończy się rozdział. No i wreszcie rozumiemy ten tytuł; Znalazłem Klątwę. Jego cutie mark przeznaczył mu śmierć w Zonie, tak wynika z słów Barmana.

 

Kolejny i ostatni rozdział; Palant. Ciekawe, czy to odnosi się do rozdziału z książki Gołkowskiego pod tytułem; Idiota? Z pewnością tak… No więc stalker siedzi w barze, pije samogon i zszywa swoją kurtkę.

 

"Alkohol pomagał “wygonić” radionuklidy z organizmu i był tańszy i smaczniejszy niż leki."

 

To jest bzdura. Szkodliwa bzdura, bo jeszcze komuś przyjdzie do głowy w ten sposób się kurować, zamiast iść do lekarza. W trakcie pisania tego, zadzwoniłem do brata, aby zadać mu proste pytanie; czy alkohol pomaga wyprzeć promieniowanie z organizmu? Usłyszałem krótką odpowiedź; nie. Nie zagłębiałem się w szczegóły dlaczego tak jest. Mój brat jest doktorem, więc wie, o czym mówi. Dlaczego napiszę to wyraźniej; ALKOHOL NIE JEST LEKIEM NA SKUTKI NAPROMIENIOWANIA. Niech żadnemu debilowi nie przyjdzie nawet na myśl, aby w ten sposób się leczyć.

 

Po głównego bohatera przychodzą dwaj wojacy z Powinności, a potem prowadzą go do dowódcy Kiryłowa. Na miejscu dowiadujemy się, że patrol jego frakcji przepadł. Podejrzani są o to stalkerzy z konkurencyjnej frakcji, Wolności (w fanfiku Svaboda). Zaginieni stalkerzy mieli mieć jakieś ważne dokumenty, na których były zaznaczone ogniska anomalii. Sight długo się nie na namyśla, nawet nie pyta o nagrodę za to zlecenie, i wyrusza. Idzie przez Dzicz, kolejną lokację znaną z gier, czyli obszar zawierający opuszczony kompleks fabryczny. W pewnym momencie stalker widzi anomalię elektryczną. Jednak udaje mu się ją ominąć i wspiąć wyżej. Z wysokości udaje mu się wypatrzeć trzy ciała zaginionych stalkerów.

 

"Spoglądnął przez celownik, lecz zwłoki jak to zwykle miały w zwyczaju, nigdzie się nie ruszyły."

 

Dobrze wiedzieć. Sight podchodzi do zwłok, które zostały zmasakrowane, także, że ich bebechy leżą wszędzie wokół. I wtedy rozlega się potężny ryk… 

 

"Sight po raz pierwszy widział to stworzenie. Poruszało się szybko i niezwykle sprawnie nieustannie węsząc. Przypominało kształtem i kolorem jajko na czterech… silnie umięśnionych kończynach, "

 

A więc stalkera atakuje zmutowane jajko na czterech nóżkach. Niemal ginie, jednak w ostatniej chwili (oczywiście) zostaje uratowany przez swojego przyjaciela, Zegarmistrza… Och. Trochę się przekomarzają i wracają z dokumentami do Baru. Koniec… 

 

Z jednej strony to był dobry fik, a z drugiej nie. No bo historia jest fragmentaryczna. Strasznie dużo tu luk, sytuacji, które prowadzą donikąd. Ogólnie czuć taką bezsensowność tego wszystkiego. Zwykłą tułaczkę. Jest to… nudne. Przyznam, że jest to nudne. Większość ludzi, w tym ja, chciałaby widzieć w tym wszystkim jakąś motywację głównych bohaterów, którzy rzeczywiście do czegoś dążą. No… bycie stalkerem to wypełnianie takich zleceń typu; przynieś dokumenty, przynieść PDA, odnajdź zaginionego, zabij stalkera, pozbądź się mutantów, przynieś artefakt, przynieść trofeum z mutanta. Jasne, takie questy również były do wykonania. W pierwszej części Stalkera w każdej lokacji był jeden gość, który mógł ci to zlecić. Nie trzeba było robić tego wszystkiego; to było tylko opcjonalne. Jednak poza tym mieliśmy główną fabułę, która do czego prowadziła. Z czasem odkrywaliśmy coraz więcej sekretów Zony, zwiedzaliśmy podziemia tajnych laboratoriów i tak dalej. Tutaj zabrakło wątku, który by to wszystko związał ze sobą.

 

Ogólnie mogę zarzucić Stalkerowi to, że jest powtarzalny. Są fani, którzy uwielbiają takie fedeksowe zadanka i popylają tysięczny raz, robiąc dokładnie to samo. W trzeciej części stalkerskiej trylogi było już dużo lepiej. Zadania poboczne były ciekawe, miały swoją fabułę a do tego wpływ na obraz świata. Zakończenia również były inne w zależności, co zrobiliśmy i czego nie zrobiliśmy. To był krok w stronę Wiedźmina 3, ale oczywiście w tamtej grze nie udało się tego przebić. Natomiast w tym fanfiku dostaliśmy tę nudniejszą część uniwersum. Wypełnianie zadań fedeksowych. Ile razy już widzieliśmy historię w takim stylu? W książkach wydawanych z Serii Fabryczna Zona jest tego sporo. Ech… Nie rozumiem tego, dlaczego ludziom tak to się podoba. Przecież z definicji nie jest to tak dobre, jak jakaś oryginalna fabuła z mocną osią, wokół której wszystko się kręci. Ale myślę, że na wszystko przychodzi czas i zmęczenie materiału. Nie polecam tego fika, pomimo tego, że opis są tu ładne, realizm i szczegóły Zony są oddane poprawnie. To za mało.

 

Tyle ode mnie.

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Kolejny stakler. Jak to dobrze widzieć, że nasz fandom z taką pasją sięga po to uniwersum. Zwłaszcza, że sam je uwielbiam. Szkoda jednak, że tym razem nie jest to tekst wciskający w fotel.

 

Ten tekst to w zasadzie prolog, podczas którego poznajemy bohatera, dowiadujemy się, że dostał znaczek za przeżycie emisji, poszedł do baru, uciekł skądś, kogoś zabił i że poszedł robić zlecenie dla naukowców, czy coś. Czyli w zasadzie, dużo się dzieje na tych kilku stronach. Trochę cierpią na tym opisy, ale nie aż tak, by to bolało. Wynika to z dość ciekawej konstrukcji fika, który składa się w zasadzie z fragmentów między którymi są dość duże odstępy czasowe (nawet trzy lata). Takie rozwiązanie sprawdza się w niektórych sytuacjach, ale tutaj nie bardzo, moim zdaniem. Ja bym zostawił tylko to pierwsze, czyli najdłuższe przejście. No i może też to po przeżyciu emisji. Pozostałe rozwiązałbym nieco inaczej, przedłużając oczywiście tamte fragmenty. Zbyt dużo przeskoków boli.

Choć być może jest w tym przeskakiwaniu potencjał, którego chwilowo nie dostrzegam. No ale cóż, nie sądzę, by autor kiedyś mnie przekonał do tego. 

 

Inna sprawa, że ta fabuła nie jest zła. Może faktycznie sprowadza się do idź gdzieś i coś zrób, ale takie jest życie stalkera i tak też wygląda zdecydowana większość questów pobocznych w grze. Więc to mi osobiście aż tak bardzo nie przeszkadza.

Spoiler

Inna sprawa, że można taki quest napisać bardzo dobrze. Jak ten z patelnią we wiedźminie 3

 

 

Co do głównego bohatera, to tu muszę pochwalić za pomysł. Ten ze znaczkiem. Moim zdaniem, to świetne rozwiązanie fabularne i worldbuldingowe. Do tego ma spory potencjał, bo może pokazywać, czy to kuc, który przeżył emisję. No i nawiązuje subtelnie do tatuażu Naznaczonego. Niezły jest też pomysł z lekami, a więc i z chorobą. To się da fajnie wykorzystać. Sam jednorożec, na chwilę obecną jest niezłym bohaterem. Darzy zonę respektem i nie idzie jak terminator, ale też nie jest ofermą, jeśli chodzi o walkę. Do tego ma interesujący sprzęt. Zupełnie inny niż ten, który ja wybierałem, grając. Podoba mi się.

 

A skoro o sprzęcie mowa ( i przy okazji o opisach), to tu mam mieszane uczucia. Z jednej strony widzę, że autor grał i ogarnia sprzęt. Wybrał bohaterowi strzelbę i to rozsądnie uzasadnił fabularnie. Do tego stworzył do niej jedną czy dwie taktyki, wykraczające poza normalne granie. I wbrew pozorom, celownik optyczny do strzelby nie jest złym rozwiązaniem. O ile dobierze się właściwą amunicję. Naprzykład brenekę, albo pociski karabinowe w sabocie.  Sama amunicja też jest fajnie opisana. Przynajmniej tam, gdzie pojawia się flechette.

Jednak z drugiej strony, przy tych opisach jest trochę za dużo informacji naraz. Opis wspomnianych flechette (w stalkerze amunicja strzałkowa), można śmiało okroić z informacji o wagomiarze (który chyba powinno się pisać 12ga). Raz, że i tak innej w uniwersum nie ma, a dwa, że takie coś można zostawić do innej sceny, gdzie można nawet pokusić się o wyjaśnienie, co to znaczy. Bo wbrew nazwie, to nie oznacza kalibru 12mm, tylko chyba około 18mm.

Jeśli chodzi o opisy pogody, otoczenia itepe, to nie jest najgorzej. Mogłoby być więcej, ale nie musi. Scena emisji jest dobrze opisana. Dość dynamicznie, dając jednocześnie poczucie grozy i pokazując jaka emisja jest piękna.

 

I na koniec forma. Tu jest dziwnie. Brak justowania, brak odstępów między akapitami, a do tego dialogi zapisane dodatkowo kursywą oprócz myślnika. Dziwny pomysł, który odbiera narzędzie jakim jest dobrze użyta kursywa. Literówek nie zauważyłem.

Są jeszcze dialogi w języku Rosyjskopodobnym (a może i rosyjskim, nie znam się). Ciekawy,   pomysł i zrobiony jak dla mnie, zrozumiałe (choć ruskiego nie znam). Buduje to klimat, choć może wzbudzać mieszane uczucia. Ale jak dla mnie na plus.

 

Podsumowując, to nie jest zły fik. Ma swoje braki, ale drzemie w nim pewien potencjał na poczytne dzieło. Szkoda trochę, że autor tego nie kontynuuje, bo z tego cista mogłoby wyjść coś smacznego. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

„S.T.A.L.K.E.R. - Coś za coś” być może nie robiłby takiego złego wrażenia, gdyby autor nie udawał, że się zna na języku rosyjskim oraz broni.

 

Jest to jeden z tych fanfików, gdzie pomieszanie wątków gry i MLP jest raczej mało skomplikowane. Dokładnie, to nie widzę tutaj nic innego ponad tym, że bohaterami są kucyki. Nie przekłada się to ani stosowanie przez nich magii czy też możliwości latania. O fabule natomiast nie można wiele powiedzieć, bo jest ona bardzo krótka. Poza tym jest to typowa misja stalkerska - przynieś, zabij i nie daj się zabić. Nic specjalnie skomplikowanego.

 

Problemy zaczynają się, gdy autor próbuje pokazać jak to on się zna na broni i jego zwykle bywa, nie potrafi przełożyć angielskich terminów na język polski:

 

Cytat

Był to 12 gauge rodzaju Flechette. 

 

Gauge, oznacza jakiego rodzaju amunicją się strzela ze strzelby. Nie używa się w języku polskim tego terminu, gdzie mierzymy amunicję wedle kalibru amunicji mierzonej w milimetrach, ewentualnie w calach. Natomiast co do Flechette to jest polski odpowiednik, którym są fleszetki. Autor użył angielskich terminów, gdyż zapewne brzmią bardziej uczenie. Wszak jeśli dorzucimy do fabuły odpowiednią ilość obsesyjnie szczegółowych informacji, to nasz prestiż u czytelnika wzrośnie. Zakrzyknie on: nie wiem co autor ma na myśli, ale używa takich mądrych, obcobrzmiących terminów, więc z pewnością ma rację!

 

No i rosyjski... 12 lat pracy z tym językiem uświadomiło mi, jak bardzo Polak potrafi popełniać błędy, kiedy przenosi pewne konstrukcje znane z naszego języka na rosyjski. Polonizmy są prawdziwym utrapieniem. Ale gdy zobaczyłem to co wypisuje autor...

 

Cytat

-Nu, da… Oni. Dzierżyj! - W zamian odrzucił plik pieniędzy. -Da. Półtora za maluczkich i trzy za chołotę. Kolejni czekają. Zainteresowanyś?
-Nyet. Ja idi na bar.
-Dolgowniki cię przepuszczą, a?
-Szto ty dumał, ja wziąl to zlecenie? - Buty nie był zaskoczony. W Zonie każdy dbał o siebie, lecz troche sie zawiódł. Miał nadzieję, że Sight rozwiąże ich pozostałe “problemy”.
-Horasho. Powodzenia. - Rzekł i wrócił do wagonu.

 

Po pierwsze, dzierży a nie dzierżyj, co jest wspomnianym polonizmem. Poza tym skoro autor próbuje udawać, że staliongradzki to rosyjski to mógłby przynajmniej pisać całe zdania i dać tłumaczenie, albo nie pisać ich wcale, unikając błędów i zdając się na wyobraźnię czytelnika. Są błędy w transliteracji, autor najwyraźniej albo próbuje stosować akcent północnorosyjski z okaniem, gdy o jest nieakcentowane i dlatego pisze -Horasho by innym razem pisać

 

Cytat

-Nu haraszo… - Zaczął Kiryłow. - W nachale chcę ci pawiedzieć, że w ljuboj chwili możesz(...)

 

Błędów tu jest tyle, że wyklucza to jakikolwiek sens używania języka obcego. Gry nie próbowali tłumaczyć na pseudorosyjski, używali polskiego lektora, zachowując oryginalny podkład dźwiękowy.

 

Podsumowując, fanfik fabularnie jest najwyżej średni a klimatu przez błędy w języku rosyjskim i nie tłumaczeniu terminów angielskich na polski nie trzyma. Poza tym, te kucyki muszą być duże skoro:

 

Cytat

Była to broń jedyna w swoim rodzaju na całą Zonę. Powodowało to problem z amunicją oraz wzrost jej ceny do niebagatelnych sum, ale pocisk kalibru 12,7 milimetra bezsprzecznie potrafił zapanować nad wszystkim w promieniu trzech kilometrów. Półautomatyczny system ładowania w  M107, tytanowe części i dziesięciopociskowe magazynki dawały przerażającą siłe ognia, a kamuflaż taktyczny na broni i strzelcu obniżał szansę wykrycia niemal do zera.

 

Zapewne nie dało się w prostszy sposób opisać karabinu M107, który jest bardzo praktyczny do chadzania po Zonie, wszak waży tylko 13 kg przed załadowaniem i ma siłę ognia, która pozwala niszczyć transportery opancerzone. Nie wiem co by wymagało takiej siły ognia w Zonie. Chyba tylko śmigłowiec szturmowy, bo nawet nie pseudogigant. Już RPG-7 jest bardziej praktyczny. Ale jak stwierdzam, autor lubi się popisywać swoją wiedzą o broni, niekoniecznie przekładając tę wiedzę na praktyczne zastosowanie w tak zmiennym środowisku jakim jest Zona. 

 

Czy polecam? Jeśli znasz język rosyjski to nie polecam. Jeśli lubisz Stalkera pomieszanego z kucykami to GrentoYTP i Gerlat of Poland napisali duże lepsze fanfiki. 

Edytowano przez Obsede
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...