Skocz do zawartości

[Mature] Żywot Rogera Paulusa (Geralt of Poland)


Zodiak

Recommended Posts

- A co się interesujesz, drągalu? Ech, wy ludzie... Wszędzie wściubiacie nochala... - Krasnolud wysmarkał się tęgo, po czym wytarł nos w wierzch dłoni. - Na wozie są moje towary na sprzedaż. Handluję, owszem, nie zaprzeczę. Towary luksusowe... he, he... że się tak wyrażę. Dla bardzo specjalnej klienteli. A bardzo specjalna klientela płaci bardzo specjalne sumki orenów. 

Krasnolud podrapał się po kruczoczarnej brodzie. Zamyślił się. Koła wozu terkotały, Fryderyk załatwił się na gościniec. Słońce świeciło, choć na zachodzie zbierały się ciemne, deszczowe chmury. Sophia jechała nieco z tyłu, lustrowała Zipposa przenikliwym, badawczym spojrzeniem. Czekała tylko na okazję, żeby sprawdzić, co to za luksusowe towary. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 188
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Tak tylko spytałem. Skoro dla specjalnej klienteli, to faktycznie nie moja sprawa.

Mimo wszystko wydawało mi się to dość ciekawe. Nie wyróżniający się niczym specjalnym krasnolud przemierzający świat zaprzężonym w muła wozem nie wyglądał na takiego, co sprzedawałby cenne i luksusowe towary za wielkie sumy. Wątpiłem też, żeby bądź co bądź mała mieścina jak Flotsam była szczególnym miejscem zbytu takich dóbr. Po chwili jednak straciłem specjalne zainteresowanie, zwłaszcza, że od Zipposa i tak bym się tego nie dowiedział. Za to Sophia wyglądała na znacznie bardziej zaciekawioną tajemniczym towarem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mijały kolejne godziny, które wasza trójka spędzała na rozmowach o wszystkim i o niczym. Głównie o niczym. Zippos wcale nie kwapił się by rozmawiać o sobie, swoim wozie, swoim mule i swoim towarze. Nie interesowały go też ciekawostki z życia najemnika. Prawdę powiedziawszy, krasnolud wyglądał na dość wiekowego i zapewne sam niejedno widział, z niejednego kufla piwo pił, nie raz pod gołym niebem spał i nie jednemu klientowi szczękę złamał. Poza tym, towarów, które czarnobrody wiózł nie widziałeś. Widziałeś natomiast wielki, obosieczny topór, którego niejeden osiłek i waligóra by nie podniósł.

Mimo to,  nie dochodziło miedzy wami do większych sprzeczek. Fergus Zippos - jak an krasnoluda przystało - był bezpośredni w obyciu, co i wam pasowało, jako ludziom prostym. 

Pod koniec dnia zajechaliście do przydrożnego zajazdu pod "Bezgłowym kurem". Nazwa była nieco dziwna, ale Sophia wydedukowała, że może mają tu niezły rosół. Krasnolud stwierdził, że wolałby dobre piwo, co potwierdziliście. 

Wnętrze było średnio zatłoczone, w głównej sali przy stołach siedzieli głównie kupcy - upasieni jak dorodne świnie. Strawę i napitkę nosiła typowa karczemna dziewka, którą typowo wszyscy klepali po tyłku i szczypali.Za szynkwasem stał typowy gruby karczmarz, który typowo dla karczmarza czyścił kufel. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozejrzałem się po wnętrzu karczmy tak zwyczajnej i niczym się nie wyróżniającej, jak to tylko możliwe. Wyglądała na dobre miejsce na odpoczynek. Dobry humor popsuł mi się nieco, gdy zajrzałem do sakiewki. Od czasu wyjazdu ze stolicy znacznie uszczuplała, zwłaszcza przez kilkudniowy pobyt w Rinde i kupno nowego konia. Na wieczerzę i nocleg powinno wystarczyć, ale po dotarciu do Flotsam warto będzie rozejrzeć się za jakimś zarobkiem. Podszedłem do szynkwasu i zagadnąłem do karczmarza.

- Witajcie, gospodarzu. Chcielibyśmy trzy miejsca na nocleg i jakąś strawę. Nic specjalnie wykwintnego, z pieniędzmi u nas średnio. Tylko o piwie nie zapomnij. Przy okazji, daleko stąd do Flotsam?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karczmarz podniósł na ciebie zmęczony, ewentualnie zapity, wzrok. Twarz miał pomarszczoną, wąsiska sumiaste, a czoło łyse. Zaczynałeś się zastanawiać, czy to taka moda wśród karczmarzy, czy też proces naturalny. Zanim ci odpowiedział minęła chwilka, podczas której wciągnął powietrze, wypuścił je i dopiero zaczął mówić. 

- Flotsam, chłopcze? No... Wcale długa to droga. Wszak w Redanii jesteśmy. Może z tydzień, zależy jak podróżujecie. Zakładam, że konno... No, to z tydzień jak nie więcej. 

Znowu cisza. Karczmarz patrzył na ciebie. Chrząknął znacząco i kontynuował.

- Biedniście, panie? Ha, jak każdy w tych czasach. No, ale na kiełbasę z kapustą chyba macie smak? Hm?

Zanim odpowiedziałeś, twój brzuch zrobił to za ciebie. 

- Ha, ha. Ile macie w sakiewce, panie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwiązałem mieszek od pasa i przeliczyłem poniewierające się w nim monety. Uzbierało się tego z dziesięć koron. Jak na w miarę dużo warte korony nie było tragicznie, choć nie wiedziałem, czy wystarczy na kolejny tydzień. Jeśli nie więcej, w końcu nie mogłem być pewny, że we Flotsam uda mi się szybko cokolwiek zarobić. Z tego co pamiętałem, u Sophii także się nie przelewało. Westchnąłem i pokazałem pieniądze karczmarzowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karczmarz spojrzał krytycznie na pieniądze, po czym zabrał cztery monety. 

- To będzie za obiad i jeden nocleg. Jeden obiad i jeden nocleg. 

- Cztery za kiszoną kapustę i kiełbasę? - prychnęła Sophia. - Co za cena!

- Jeśli panience się nie podoba, może panienka spać na zewnątrz i sama zorganizować se jedzenie. 

Czarnowłosa prychnęła i rzuciła na szynkwas kolejne cztery monety. Następny był Ziggs, który - w przeciwieństwie do was - był przy kasie. Jednak krasnolud zamówił to samo co wy plus gąsiorek wódki. Nie pytając o pozwolenie dosiadł się do was przy stole i nastało milczenie. Wśród gości karczemnych oprócz kupców zauważyłeś kilku chłopów i paru elfów. Nikt się specjalnie nie wyróżniał. Poza tym, że od spiczastouchych każdy trzymał się z daleka oczywiście. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cholera, mam nadzieję, że we Flotsam znajdziemy jakąś robotę- powiedziałem do Sophii.- Bo jeśli w każdej karczmie po drodze będą tak z nas zdzierać, to nie wiem, czy wyżyjemy przez ten tydzień drogi. Wiadomo, nie raz się w drodze głodowało parę dni i sypiało pod drzewem, ale...- nie dokończyłem. Zamyślony przyjrzałem się bliżej klienteli gospody, zwłaszcza elfom, którzy jako jedyni wyróżniali się spośród pozostałych gości. Zastanowiłem się, czy siedzą osobno z własnego wyboru, czy też pozostali celowo trzymali się od nich z daleka. Stwierdziłem, że najpewniej w grę wchodzą obie opcje.

Edytowano przez Geralt of Poland
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

- Po drodze może się uda coś zmajstrować. Wierzaj mi, że wszędy można znaleźć jakąś robotę. Nawet w najgorszej norze. Ha, najbardziej za serce chwyta mnie polowanie na lokalnych bandytów. Nie dość, ze płacą, to te miernoty, co ich trza zabić często gęsto mają jakieś fajne fanty.

Krasnolud upił wódkę ze swojego kubka (piliście wódę z kubków) i chrząknął znacząco. 

- Trochę to żerowanie na trupach, ale co mnie oceniać - wymamrotał. - Sam człek też święty nie jest. Raz podróżowałem z takim jednym Rivskim kupcem. Co za palant, co za łajdak chędożony! Przymus wziął górę nad ochotą. Musiałem gwoli interesów mu towarzyszyć. A skaranie z nim było... Co rusz rzucał jakiś wielce, ha, ha, śmieszny żart o naszych... krasnoludzkich znaczy, babach. Tak mnie tymi żarcikami rozbawił, ze aż go po plecach z uznaniem za humor poklepałem. Nadziakiem!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zdarzało się parę razy polować na różne szumowiny- rzekłem również upijając gorzałki.- Chociaż ja tam ludzi zabijać nie lubię, jeśli nie muszę. Ale zdarzyło się raz na przykład, że podróżowałem kiedyś z jednym kompanem z Dorndal do Wyzimy i napadło nas paru oberwańców. Udało nam się ich pochlastać a w stolicy dostaliśmy za to nieco złota, bo jeden z nich swego czasu mocno się dawał kupcom we znaki. A co do kupców- przerwałem na chwilę na kolejny łyk- to raz mi się zdarzyło podróżować po Kaedwen z jednym kupcem z Temerii. Za to że byłem gotów bronić jego tłustej rzyci to się dowiedziałem, żem najemny zbir, pachołek i włóczęga. Nie raz mi ręka do miecza wędrowała. Ale przynajmniej zapłacił w miarę przyzwoicie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy wspomniałeś o niechęci do zabijania, Sophia parsknęła dziwnie. Wtedy otrzymała podejrzane spojrzenie od krasnoluda.

- Na pohybel skurwysyństwu! - wzniósł toast Zippos. 

Wypiliście. Rozmowa trwała dalej o przysłowiowej dupie Maryni. Zjedliście swoje porcja kiełbasy z kapustą (a niechętnie przyznałeś, ze była prawie warta swojej ceny).Rozmowa przy wódce trwała dalej, alkohol nieco z łagodził obyczaje i rozwiązał języki. Stopił lody. 

- Słyszeliście, panowie, co się dzieje na południu? - spytała Sophia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podczas rozmowy zamyśliłem się na chwilę i siedziałem ze wzrokiem wbitym w blat stołu. Pytanie Sophii wyrwało mnie z rozmyślań. Spojrzałem na nią z zaciekawieniem.

- Na południu, znaczy gdzie dokładnie?- spytałem.- W Temerii, Cintrze? Zanim nie przybyłem do Tretogoru długo nie byłem w większym mieście, to i nie miałem gdzie wysłuchiwać nowych wieści.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarnowłosa zaśmiała się cicho, lecz dziwnie. Krasnolud milczał.

- Poszerz swoje horyzonty i wiedzę geograficzną o tereny na południe od Cintry właśnie. Zbiera się tam na burzę, na prawdziwą nawałnice mieczy!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A, to o to chodzi. Akurat o tym, że Nilfgaard coś knuje chodzą plotki już od jakiegoś czasu. Tyle że większość z tego co gdzieś słyszałem to jakieś zwykłe pierdoły. Odkąd pamiętam był spokój, po cholerę mieliby zaczynać wojnę, co, źle im z nami? Może jest jakaś napięta sytuacja, ale gdyby każda taka kończyła się wojną już dawno wszyscy królowie by się nawzajem powyrzynali. Głupoty.

Edytowano przez Geralt of Poland
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...