Skocz do zawartości

[Slice of life] [Romans] [Dramat] Moja gitara, przyjaciele, ona i nic więcej


KreeoLe

Recommended Posts

     – Panie Renie Canady – rozległ się głos zza drzwi. – Ktoś do Pana.

   Obecnie przebywałeś w hotelu w Canterlocie razem z trójką swoich przyjaciół - ze Scarlet’em, Cameron’em i Arią. Każdy z was miał pokój na tym samym piętrze, łatwo więc mogliście się ze sobą kontaktować. Cameron godzinę temu wyszedł do miasta, Scarlet nastrajał swoją gitarę basową, a Aria siedziała na dole w hotelowej knajpie. Wszyscy czekaliście na dalsze instrukcje i polecenia od Ekhartu. Lucre powiedział, że skontaktują się w wami w ciągu tego tygodnia - byliście więc spokojni, dali wam czas na własne przyjemności i odpoczynek.

   Przed chwilą jednak wydarzyło się coś ciekawego, co chociaż na chwilę pomogło ci się oderwać od ciągłego czesania i układania swojej brązowej grzywy. Obsługa hotelowa poinformowała cię, że ktoś do ciebie przyszedł. Ah, jakaś nowość! Nie przejąłeś się tym bardzo - to przecież normalne, że ktoś cię odwiedzi. Prawdopodobnie mógłby być to Scarlet, Cameron, albo Aria, ale wtedy nie zostałbyś o tym poinformowany.

   Poczekałeś chwilę, po czym otworzyłeś spokojnie drzwi, gdy rozległo się pukanie. Przed tobą stała prawdziwa, z krwi i kości, osoba, którą kochasz i która pomagała ci przetrwać w niezbyt ciekawym dzieciństwie. Osoba, której chyba najmniej się spodziewałeś w takim momencie. Twoja ukochana Babcia Angela uśmiechnęła się szeroko, w geście powitania.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Babciu... - wyszeptałem ze zdumieniem. Przez wyjątkowo krótką chwilę nie dowierzałem, by zaraz potem roześmiać się głośno i utonąć w jej ciepłych objęciach. - Co ty tu robisz?

Nie widziałem babci od dwóch lat, od tego pamiętnego czasu, kiedy całe moje życie stanęło na głowie. Przez te wszystkie wydarzenia o wiele łatwiej przyszło mi zapomnieć o wszystkich, którzy odeszli - tym bardziej o babci, bo to jej szczególnie potrzebowałem akurat w momencie, gdy jej nie było...

Wiele razy ją obwiniałem, obwiniałem siebie i cały świat. Ale teraz nie było to istotne. Była teraz. Wreszcie mogłem z nią porozmawiać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Babcia roześmiała się razem z tobą, przytulając czule. Nie widzieliście się szmat czasu, można nawet powiedzieć, że zapomniałeś o niej gdy wyjechała. Ale teraz była tu przy tobie i mogliście nadrobić cały ten czas, opowiedzieć o wszystkim co się zmieniło. Razem weszliście do środka twojego pokoju.

 

     – Już wszystko za chwilę ci opowiem – rozpromieniła się. – Szybko cię znalazłam, wnusiu - głośno o tobie w całym mieście! Kto by pomyślał...

 

   Rozejrzała się po twoim pokoju. Zauważyłeś, że na plecach ma swoje juki, które najwyraźniej były wypchane różnościami z jej podróży. Babcia Angela nie zmieniła się bardzo od czasu, gdy ostatni raz ją widziałeś - jedyne co mogłeś dostrzec, to jej spokojniejsze tempo, jej głos lekko chrypiał. Była mniej energiczna niż zazwyczaj - a może po prostu zmęczona podróżą?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Taaa, sam jeszcze nie do końca w to wierzę... - westchnąłem, szeroko uśmiechnięty.

Gdy dostrzegłem, że babcia nie wygląda aż tak dobrze jak zwykle, od razu pomogłem jej zdjąć juki.

- Rany, co ty tam trzymasz? - mruknąłem, odkładając ciężkie toboły w kąt. - Nie minęło ci to chomikowanie, co?

Nigdy nie podobało mi się to, że tak często nie było jej w domu i gdzieś wędrowała, zostawiając mnie samego bez żadnej wieści. A w jej wieku powinna zajmować się mniej ekstremalnym zajęciem... szydełkowaniem, czymkolwiek, byle nie znikać gdzieś na miesiące i spać w lesie deszczowym na końcu świata.

I chyba wreszcie pojawiły się efekty. Przyjrzałem się jej z zatroskaniem, a potem spytałem:

- Wszystko w porządku, babciu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Starsza klacz machnęła kopytkiem, jakby to nie było nic ważnego.

 

     – Jestem trochę zmęczona tą podróżą, nic takiego – powiedziała. – Sporo zdążyłam nagromadzić skarbów z różnych zakątków świata i mam nawet dla ciebie prezent. Jakby inaczej! Ale przez tym opowiedz mi cóż to się przez te 2 lata u ciebie zmieniło.

 

   Albo twoja Babcia naprawdę była tylko zmęczona, albo coś przed tobą ukrywała - ale nawet o tym nie myślałeś. Angela oczekiwała od ciebie opowiedzenia, co się zmieniło. Czyli wszystkiego - a krótka to historia nie była. Minął naprawdę długi czas, a tobie udało wspiąć się na sam szczyt, tyle osiągnąć! W końcu podpisaliście kontrakt z Ekhartem, z wytwórnią muzyczną Lucre'a. Embers obiecali pomóc wam wspiąć się na szczyt - tak, przed wami wielka i świetlana przyszłość. Ogromna szansa, którą należy odpowiednio wykorzystać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z lekkim zrezygnowaniem wskazałem jej miejsce przy stole.

- Usiądź sobie, zrobię herbaty.

Chyba niepotrzebnie się martwiłem. Nic dziwnego, że babcia była zmęczona. Powód jej wyjazdów był mniej więcej taki sam, jak nasz cel: wyrwanie się z tamtego przeklętego miasta. Musiała czuć się podobnie źle. Wiele razy nie zwracałem na to uwagi...

Westchnąłem, wojując się z czajnikiem. Nie myśl o tym teraz, imbecylu. A jednak mimo wszystko jedna rzecz nie dawała mi spokoju.

- Najpierw chciałbym wiedzieć - zacząłem, opierając się o szafkę i czekając, aż woda się zagotuje - gdzieś ty znowu była. Dwa lata to wcale nie tak mało...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

     – Otóż, po pierwsze - byłam w Krainie Gryfów – rozpoczęła, jakby opowiadała jakąś historię - na to też się zapowiadało. – Jak się okazało, był to kraj głównie w chmurach zamieszkały. Początkowo na ziemi jednak odwiedziłam wioskę Niebiańskopiórych. Błękitno - biali przyjęli mnie gościnnie, jak swojego wręcz. Opowiedzieli, że na dole dzikie żyją gryfy, stare jak ta wioski, zaś w powietrzu tworzą nowoczesne metropolie - razem wszyscy jednak w zgodzie żyją. Tamtejszy szaman Niebiański Feniks dopomógł bardzo - zaklęciem naturalnym, eliksirem, że z grzbietu mojego wyrosły najprawdziwsze skrzydła! Czar potężny, długoczasowy jednak. Odwiedziłam rejony chmurzaste - jakaż nowoczesność, jaki styl! W całej Krainie spędziłam 8 miesięcy. Potem, mimo namówień szamana i ludu ziemi i powietrza, odeszłam w ich las. Ogromny, większy niż Everfree, nawet i bardziej niebezpieczny. Odkrywałam przez kwartał cały, potem na 2 miesiące kolejne wróciłam do gryfów - regenerowałam siły i opowiadałam o wszystkim co widziałam.

Kolejno udałam się do miasta w Equestrii - do Appleloosy, tam wcześniej nigdy nie byłam. I tu również z westernowymi kucami dobre kontakty miałam - jakby jako nauczycielka wszechwiedząca wykładałam o cudach innych krain i moich przygodach, o których nawet nie śnili. W przeciągu kwartału założyli szkolę, gdzie i ja uczyłam wielu rzeczy. Czułam się tam jak w rodzinie - a sad mają przepiękny, cudowny! Poznałam naprawdę wiele kucyków, pomagałam również jako lekarz. Dopiero po 10 miesiącach wróciłam do Manehattanu – zakończyła. – Potem odszukałam ciebie.

 

   Zdawało ci się, jakby to wszystko było wymyślone - a jednak naprawdę się zdarzyło, babcia nigdy nie zmyślała. Odniosłeś też wrażenie, że Angela opowiada innym "stylem" - zapewne tak wpłynęło na nią życie wśród starego plemienia gryfów. Starsza klacz wyjęła z torebkę ze swoich juk i podarowała ci ją.

   W środku znalazłeś - sześć piór, zapewne gryfa, w różnych kolorach (niebieski, biały, żółty, czerwony, brązowy i czarny, trzy małe fiolki z dziwną zawartością, kilka czerwonych igieł z jakiegoś drzewa, 4 purpurowe owoce podobne do porzeczek i sakiewka z pieniędzmi. Przyjrzałeś się im bliżej - ze szczerego złota, nigdy nie widziałeś podobnych - wizerunek jabłonki, a na drugiej stronie jabłka i podkowy nad nim. Pewnie podarunek z Appleloosy.

   Babcia patrzyła na ciebie wyczekująco, jakby chcąc, byś sam zapytał czym są te podarki. Babcia Angela uśmiechnęła się promiennie.

 

Uh, taka odpowiedź chyba będzie zadowalająca xD

Edytowano przez KreeoLe
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wyrosły ci skrzydła? - mruknąłem z pogardliwym niedowierzaniem. Odruchowo nawet spojrzałem na swoje. Co za bzdura. Nie potrafiłem jednak zarzuć babci kłamstwa, po prostu moja ciasna rzeczywistość nie powinna pojmować niektórych rzeczy. Szczególnie tych, które przeżywała babcia.

No i po co ja chciałem tego słuchać no, teraz mam jeszcze więcej wątpliwości. Albo po prostu jakieś paranoje. Może po prostu nie spodziewałem się spotkać babci, dodatkowo w stanie, który nie wskazywał na jej pełne zdrowie. Przez te trzy lata mimo wszystko cholernie się o nią martwiłem i teraz po prostu wróciła, jak gdyby nigdy nic...

Moją uwagę najbardziej przykuły te dziwne fiolki. Wyjąłem jedną i zbadałem zawartość przy świetle słońca.

- To bezpieczne? - spytałem całkowicie na poważnie. Pradawne plemię gryfów, jeszcze czego. - A te owoce? Czasem nie trujące? Chyba tego nie jadłaś, co?

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

     – Ah, te mikstury mają wspaniałe właściwości! – nie zwracała uwagi na twoje niedowierzanie. – Jak widzisz, tą tutaj – wskazała na pierwszą fiolkę, której zawartość przypominała barwną chmurę z nieba zamkniętą w środku. – Przyrządzał mi szaman z plemienia. Po wypiciu kilku kropel z ciała wyrastają skrzydła. Druga – pokazała buteleczkę z lśniącą, fioletowo - niebieską mazią. – pozwala zmienić w jednorożca. Trzecia zaś usuwa wszystkie efekty i stajemy się kucem ziemskim – pokazała naczynie z rzadkim, pomarańczowym płynem.

 

   Westchnęła.

 

     – Z tym jednak należy naprawdę bardzo uważać. Daję ci to, bo być może w życiu spotka cię sytuacja, która będzie wymagała umiejętności innych ras. Albo poświęcenia – mówiła śmiertelnie poważnie. – Z rogiem nie próbowałam, jednak... Szaman mówił, że gdy zostaniemy jednorożcem, początkowo nie znamy magii i mogą wystąpić mocne zawroty głowy. Z tym można jednak kombinować – babcia zaczynała komplikować sytuację. – Zmieszanie zawartości pierwszej z trzecią pozwoli nam zostać niewidzialnym na całą dobę - ma bardzo mocne działanie. Pierwsza z drugą dają efekt postrzegania wszystkiego w inny, rozważny i nowy sposób - sama tego próbowałam, zaczynamy doceniać nasze otoczenie przez jakąś godzinę. Druga z trzecią to mikstura, dzięki której znamy wszystkie języki. Pomieszanie wszystkich da efekt... nieprzewidziany. Taki, którego najmniej się spodziewamy. Losowy.

 

   Zaraz, zaraz... Babcia tak na poważnie? Jak to w ogóle możliwe? Czy magia starego gryfiego plemienia naprawdę tworzy coś takiego? Skoro jednak Babcia Angela tak mówi... Kontynuowała.

 

     – Te owoce sprawią, że będziesz zupełnym szczęściarzem przez okrągłą godzinę - nic ci się nie przydarzy, tego jednak lepiej i tak używać w potrzebie. Brak niepożądanych efektów ubocznych. – Powiedziała wesoło.

 

   Nadal nie mogłeś jej uwierzyć. Te przedmioty były niezmiernie wartościowe i kiedyś... kiedyś naprawdę mogą ci się przydać. Kto wie, co się przydarzy. Jeśli nie, sprzedasz je za... przeogromną sumę, nie wiedziałeś jednak, czy babcia by tego chciała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obracałem w kopytach buteleczkę, nie do końca wiedząc, co o tym myśleć.

- Dziękuję - powiedziałem w końcu i uśmiechnąłem się do babci, nie chcąc jej w żaden sposób ranić swoim dziwnym nastawieniem. Chyba będę tego używał tylko w naprawdę ekstremalnych warunkach - jeszcze nie do końca ufałem gryfom.

Może właśnie przez te wszystkie dziwactwa babci coś się stało?

- Wiesz co, babciu - powiedziałem, zaczynając nalewać wrzątku do dwóch kubków i parzyć herbatę (wcześniej schowałem prezenty od babci do szafki). - Moim zdaniem gryfy nie powinny ingerować w takie sprawy...

Westchnąłem cicho i postawiłem herbatę przed babcią, drugą obok niej i zająłem tam miejsce. Powinienem już przywyknąć do tych niestworzonych magicznych przedmiotów, z pewnością babcia spotykała się z czymś jeszcze bardziej niewyobrażalnym.

- A jeśli wypiłbym miksturę pegaza, to miałbym dwie pary skrzydeł? - spytałem, nagle tym faktem zaintrygowany, i dodałem z nieco kpiącym uśmieszkiem: - A może przemieniłbym się w zefirka?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Babcia z zamyśleniem podrapała się po nosie, zastanawiając się.

 

     – To są właśnie całe gryfy – odrzekła. – Efekt mógłby być naprawdę różny. Albo wyrosłaby ci druga para skrzydeł, możliwe też, że twoje umiejętności lotnicze zwiększyłyby się podwójnie, albo same skrzydła stały się dwa razy większe... Należy również rozpatrzyć opcję, że nie będzie żadnego efektu. Te tutaj czerwone igły służą do stworzenia czerwonego naparu... zwykły napój, ale najlepszy dosłownie jaki piłam! Pióra gryfa ponoć przynoszą szczęście, ale nie mają żadnych konkretnych zastosowań. A te monety to Appleloosańska waluta, oryginalna.

 

   No tak, cała Babcia.

 

     – A teraz twoja kolej na opowiedzenie co się przez ten szmat czasu zdarzyło. Dużo go minęło, a jak widzę, udało ci się daleko zajść.

 


 

Mogłabyś mi przybliżyć wygląd Babci Angeli? W ogóle, jest ona jednorożcem, kucem ziemnym? Jeśli pegazem, to spaprałam całą historię z tym eliksirem xd

Edytowano przez KreeoLe
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest kucem ziemnym. Włosy już białe, umaszczenie szmaragdowe, oczy też xP

______________________________________________________________

 

Objąłem kubek kopytami i utkwiłem spojrzenie w nieruchomej tafli herbaty.

- Wiesz o tym, że rodzice razem z Rose przeprowadzili się do Fillydelphii, prawda?

Ciężko było mi podjąć ten temat, bo wtedy, gdy mnie opuścili, babcia także to zrobiła - może nawet nieświadomie, w każdym razie... miałem jej to za złe. Ale nie potrafiłem tego okazać albo powiedzieć wprost, więc postanowiłem przebrnąć przez to najszybciej, jak się dało:

- No i gdy zostałem sam, to rodzina Scarleta się mną opiekowała. Przynajmniej miałem gdzie spać i jeść. Tak było do jakiegoś czasu, potem wynajęliśmy z Arią mieszkanie... no - mruknąłem koślawo. - Graliśmy w naszym barze, aż w końcu pojawił się jakiś podejrzany typ - w czerwonym garniturze, jak jakaś mafioza - i powiedział, że nas wypromuje, bo pracuje w wytwórni.

Łyknąłem herbaty i gdy odstawiłem kubek, tym razem mogłem spojrzeć na babcię i się uśmiechnąć.

- Po roku podpisaliśmy kontrakt - powiedziałem. - A wcześniej spotkałem się z Ardorem i mieliśmy wspólny koncert... to dzięki niemu zaczęło być o nas głośno. I teraz siedzimy tu, czekając, co Lucre wymyśli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

     – No to, wnusiu, widzę, że dobrze ci się powodzi – powiedziała, gdy już cię wysłuchała. – Do tej pory nadal ich nie widziałam. Ale przeczuwam, że jeszcze kiedyś ich spotkasz.

 

   Czy aby na pewno? Od tylu lat ich nie widziałeś, a to przecież oni zawiedli cię, skrzywdzili. Zostawili na pastwę losu, być radził sobie sam - jakby ciebie nie było, nie obchodziłeś ich. Nie wiedziałeś nawet, czy teraz są jeszcze w Fillydelphii. Równie dobrze mogli wyjechać jeszcze dalej i urządzić sobie życie po swojemu, bez ciebie. Tak jak już od dłuższego czasu.

 

     – A czy poznałeś już może jakąś miłą klacz? – Spytała nagle, z podejrzliwym uśmieszkiem podnosząc brew.

 

   Tak, wiedziałeś co ma na myśli babcia i miałeś swoją klacz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjęła to z takim spokojem? Jak mogła się uśmiechać? Nie zauważyła, że to było dla mnie ciężkie?
Ech, może to i lepiej. Przynajmniej nie będzie się martwić, a teraz po tych wszystkich podróżach powinna odpoczywać. Radziłem sobie bez niej przez tyle czasu, już się uodporniłem na to całe gówno.

- Wolałbym nie - mruknąłem, patrząc gdzieś w dół.

Cholernie mnie korciło, żeby powiedzieć jej o wszystkim, co o nich myślę, po prostu się wygadać - wszystko to, co trzymałem w sobie przez te dwa lata, gdy jej nie było - ale gdy podjęła nowy temat, uznałem to za całkiem dobre wybrnięcie z tej sytuacji i nieco się opanowałem. Zresztą po co rozdrapywać stare rany...

Uśmiechnąłem się na samą myśl o Arii.

- Znam ją już od dwunastu lat - powiedziałem. - Ale dopiero od dwóch jesteśmy razem... Chyba domyślasz się, o kim mówię. - Biorąc kolejny łyk herbaty zrobiłem dramatyczną pauzę. - O Arii, rzecz jasna. Kocham ją.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Babcia wydawała się obca, nieobecna duchem, mimo, że z takim zapałem mówiła o swoich podróżach i dała ci podarek. Jakby nie potrafiła podzielić twoich uczuć - uśmiechała się, choć tobie było ciężko. Nie wykluczone było, że przez ten czas zmieniła się. Przynajmniej po części.

Starsza klacz skinęła głową, najwyraźniej pamiętała tą klacz. Wypiła łyk herbaty i nim zdążyła coś powiedzieć, ktoś wpadł z hukiem do środka. Był to mały ogier w wieku szkolnym, pegaz. Granatowa sierść, dość długa błękitno - morska grzywa z pasemkami. Jego zielone oczy były rozbiegane, ogierek jakby się spłoszył. Jego znaczkiem była zastemplowana koperta. Taką miał też w ustach. Podał ci ją i zaczął coś mówić, ale chyba mu nie szło. Popatrzył na was i czekał, aż otworzysz gruby pakunek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z babcią z pewnością działo się coś dziwnego. Ciągle nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to przez te cholerne gryfy. A może po prostu nie nadążam za biegiem lat. To, jak babcia czuła się przez ten czas, wiedziała tylko ona...

Spojrzałem na ogierka, nieco zdenerwowany tym, że nawet nie zapukał, ale gdy zobaczyłem, jak bardzo jest przestraszony, uśmiechnąłem się do niego ciepło.

- Spokojnie, nie zjem cię.

Otworzyłem pakunek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogierek spuścił głowę i czekał, aż otworzysz. Nagle ze środka wysypało się mnóstwo kartek. Różowych, złotych, białych, tęczowych. Małych, długich, dużych, a nawe zwykłych podartych skrawków papieru. Na każdej z nich złotymi literami było coś napisane.

Nie zdążyłeś przeczytać nawet jednej, ogier zabrał głos:

- Eum... To od Pani La... - zamilkł na chwilę, potem poprawiając się. - O-od Tajemniczych Wielbicielek z Pana k-koncertu i... z tych, no, dawnych lat, Panie Renie Canady... Miłego d-dnia!

Nim się obejrzałeś kucyk wybiegł z pomieszczenia; Babcia Angela wciąż spokojnie piła herbatę jak gdyby nigdy nic - cóż mogło ją to dziwić, skoro widziała rzeczy nie z tego świata? Ciekawskim wzrokiem spojrzała na część papierów na podłodze. Powoli zaczęły do ciebie docierać słowa wypowiedziane przez małego listonosza i przez.chwilę zbierałeś się do przeczytania treści chociaż części z nich.

Trzy pierwsze, zapisane równym, czytelnym pismem, zawierały ten tekst:

"Ren, twoja gra to jak miód na moje uszy. Nigdy nie słyszałam nic takiego. Jesteś niesamowity."

"Znam cię, ale kto by przypuszczał? Nie pamiętasz mnie tak jak ja ciebie. Czy w ogóle wcześniej mnie zauważałeś?"

"Kocham twoją muzykę, wygląd, charakter. Kochałam od dawna, ale teraz będziesz miał masę fanek. Naprawdę, Ren."

Przez twoje ciało przeszedł dreszcz. Brzmiało jak pisane przez psychopatyczną fankę. Z ponurego zamyślenia wyrwał cię głos babci.

- Czy coś się stało, wnuczku? Cóż to jest?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozbierałem to wszystko i pobieżnie przejrzałem - wszystkie wyglądały podobnie. Pani La...? Co to miało być? Jak Aria się o tym dowie, będę trupem.

Fakt, były jakoś psychodeliczne, ale musiałem przyznać, że to w pewien sposób mi się podobało. Po jednym koncercie miałem aż tyle fanek, które szalały za mną - chyba nic dziwnego, że to mnie cieszyło.

Uśmiechnąłem się do babci.

- Listy, nic takiego - odparłem. - Chcesz jeszcze herbaty?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Starsza klacz pokręciła przecząco głową i odstawiła na bok pustą filiżankę.

 

     – Naprawdę dziękuję, Ren. Ale jednak będę już iść – oznajmiła nagle. – Jestem umówiona na... spotkanie. Obiecuję, że jeszcze zdążymy porozmawiać o tym co się zmieniło i o tym, co nas ominęło.

 

   Gdy z ust Babci Angeli wydobyły się ostatnie słowa, do drzwi rozległo się pukanie. Sekundę później, bez pozwolenia, ktoś wpadł do środka. Śnieżnobiała klacz o długiej, ciemnoniebieskiej grzywie. Aria. Wzrokiem zmierzyła starszą klacz, ale najwyraźniej nawet jeśli ją rozpoznała, nie miała czasu z nią rozmawiać. Albo widziała się z nią wcześniej. Babcia Angela podeszła do ciebie i uściskała na pożegnanie, stając z boku i uśmiechając się słabo, spojrzała na twoją ukochaną.

 

     – Ren, musimy porozmawiać. – Syknęła Aria.

 

   Trzymała białą, chudą kopertę. Była już otwarta, ze środka wystawała kartka papieru na której było coś napisane. Potrząsnąłeś głową, Aria wyglądała na zaniepokojoną i zdenerwowaną. Babcia zaś najwyraźniej chciała poczekać i spokojnie się z tobą pożegnać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na babcię i wymruczałem, że będę za chwilę, a potem objąłem Arię ramieniem i wyszedłem z nią na korytarz. Wolałem być ostrożny już od samego początku, bo Aria w wielu takich przypadkach zdenerwowania była po prostu niebezpieczna.

- Co się stało? - spytałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

     – Widzisz to? – pomachała ci przed nosem kopertą. – Przeczytaj to i wytłumacz mi, bo przestaję już cokolwiek rozumieć.

 

   Odebrałeś od niej kartkę i zacząłeś czytać.

 

     "Ren cię nie kocha, to chyba jasne? Ma kogoś innego, a ciebie przecież nikt by nie chciał. Wszyscy knują za twoimi plecami, a ty jesteś na to wszystko ślepa. Otwórz oczy i lepiej odejdź, żałosna, nic niewarta istoto. Ren jest mój, nawet jeśli o tym nie wie i będzie mój. Ja wiem wszystko i potrafię wszystko zrobić, wszystko przeciwko tym co staną mi na drodze. Oddal się od niego raz na zawsze, a nic się nie stanie tobie, ani żadnemu z twoich przyjaciół, Ario."

 

   Tekst był żałosny, jakby mały źrebak próbował grozić dorosłemu. Tym bardziej, że wiedziałeś, że to są kłamstwa. Ale to jednak brzmiało niepokojąco, a i pismo niepokojąco przypominało to z karteczek, które dostałeś od swojej fanki. Aria była jednak mocno zaniepokojona i zdenerwowana tą wiadomością. W końcu ktoś jej groził, a to nie prezentowało się najlepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starałem się nie pokazywać po sobie, że to również mnie zaniepokoiło. Spojrzałem na Arię, zastanawiając się, czy wzięła jej słowa na poważnie.

- Dostałem podobne bzdury. Nie powinnaś się tym przejmować - powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko. - Nie pozwolę, żeby jakaś rozhisteryzowana faneczka tobą pomiatała.

Zbliżyłem się do niej i wtuliłem twarz w jej słodko pachnące włosy.

- Ze mną jesteś bezpieczna - wyszeptałem. - I jeszcze dzisiaj poproszę Lucre'a o wspólny pokój.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Objęła cię kopytkami i przez chwilę przytulaliście się. Gdy oddaliłeś twarz z jej włosów dostrzegłeś wyraźnie, że jest już spokojniejsza.

 

     – Dziękuję – wyszeptała. – Rozmawiałam już wcześniej z twoją babcią, miło było ją znów widzieć. Nie chcę wam przeszkadzać w rozmowie. Może gdy będziesz już wolny pójdziemy... gdzieś na miasto? – zaproponowała z uśmiechem.

 

   Babcia Angela już teoretycznie wychodziła, więc jeśli nie miałeś żadnych innych planów mogłeś razem ze swoją ukochaną Arią... na miasto. Do kawiarni, restauracji, jakiegoś klubu. W pierwszej kolejności jednak trzeba się było pożegnać z babcią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Twoja ukochana uśmiechnęła się ciepło i skinęła głową, teraz już wyraźnie podniesiona na duchu. Miałeś plan na wieczór, kochałeś ją i chciałeś spędzić z nią trochę czasu. Tym bardziej jeśli znajduje się w takim stanie. Wspólny wieczór na pewno dobrze wam zrobi i pozwoli odetchnąć od codzienności i problemów. I psychopatycznej fanki, której na razie nie uznawałeś za groźną.

Dziesięć minut, zejdzie ci nawet szybciej. Na tym chyba też zależy babci Angeli, która grzecznie i spokojnie czekała obok. Podszedłeś do niej i zanim coś powiedziałeś, ta uprzedziła cię:

 

     – Kocham cię, wnusiu. Ale naprawdę się śpieszę i nie chcę wam przeszkadzać. Porozmawiamy niedługo, dobrze? – Zapytała, po czym uśmiechnęła się ciepło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jasne, babciu - odpowiedziałem z uśmiechem. Jeszcze raz przytuliłem się do niej, przez krotka chwile przypominając sobie to poczucie bezpieczeństwa, które dawały mi te cieple ramiona przez tyle lat. - Też cię kocham...
Musiałem jeszcze się uszykować, wiec posłałem babci ostatni ciepły uśmiech i wszedłem do swojego apartamentu, rozglądając się sie dookoła. O grzywę nie musiałem się martwic, sam jeszcze nie prześmierdłem tak bardzo, ale wziąłem jakieś pierwsze z brzegu perfumy. Zarzuciłem tez na siebie swoja ulubiona marynarkę. Postałem kilka chwil przed lustrem, a gdy upłynęło 10 minut poszedłem po Arię.

Edytowano przez KreeoLe
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...