Skocz do zawartości

Stowarzyszenie Żyjących Piszących - dyskusje ogólne o pisaniu/tłumaczeniu.


Dolar84

Recommended Posts

Moim zdaniem, po pracy nad Pokrytym Czerwienią (wycofane z obiegu)- który swoją drogą był skokiem na głęboką wodę jak na pierwszy fanfic - stwierdzam, że rozplanowywanie fanfika czy nie rozplanowywanie, zależy od skali. Jeśli jest to one shot - to wydaje mi się, że nie ma co rozpisywać go na papierze i można "iść na żywioł", w końcu akcja raczej będzie się skupiać na jednym wątku, w którym wydarzenia będą następować po sobie. Daje nam to możliwość "pójścia na żywioł", ale czy jeśli mamy dokładny plan fanfika, to nie możemy w którymś momencie tego zrobić bo, ot, zmienimy zdanie? Przecież nikt nam tego nie broni. Inna sprawa, kiedy planujesz coś na większą skalę, gdzie będzie pojawiać się wiele wątków, to wtedy już jak najbardziej należy sobie wszystko rozpisać. Chociażby z prostej przyczyny możliwego wpakowania się w dziury fabularne. 

 

Inna sprawa, wydaje mi się, że jeśli sobie rozplanujesz akcję, to wiesz czym masz się zająć w kolejnym rozdziale, przez co pisanie może iść znacznie szybciej. Zawsze najciężej człowiekowi zebrać się do kupy i zacząć pisać.

 

 

Już przed spotkaniem miałem w planach napisanie pewnego fika (lel, może tym razem się uda), a sam meet mnie w tej chęci utwierdził. Stosując więc do porad i wskazówek poznanych na meecie, przystąpiłem do planowania.

 

Hehehe, ja jeszcze planuję :D. Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wrocławskim meecie, podczas panelu dyskusyjnego o fanfikach pojawiła się zagadka translatorska. A raczej nie tyle, zagadka, ile problem, który od dłuższego czasu spędza już paru osobom sen z powiek i spokój duszy odbiera.

 

Rzecz tyczy się fanfika Fallout Equestria: Pink Eyes. Rzeczone opowiadania, najkrótsze z tak zwanej Wielkiej Piątki, jest dosyć specyficzne i cieszy się zasłużenie wysoką renomą. Z pewnością niejeden fan Fallouta chętnie by je przeczytał, jednak czasami bariera językowa staje na drodze. Z tego co wiem, już kilka osób rzuciło okiem na perspektywę tłumaczenia, jednak zawsze pojawiał się pewien niewielki, acz wybitnie irytujący problem.

 

Żeby go dobrze opisać muszę ujawnić kilka rzeczy z treści samego opowiadania, tak więc, jeżeli macie zamiar czytać Pink Eyes w oryginale i nie lubicie spoilerów, to sugeruję zakończyć lekturę posta w tym właśnie miejscu.

 

Beware the spoilers!

 

Zasadniczo akcja wygląda tak, iż główna bohaterka, klaczka o wdzięcznym imieniu Puppysmiles jest pośród źrebiąt przeznaczonych do ewakuacji w obliczu nadchodzącego ataku zebr. Ubrana w "kosmiczny" skafander ma udać się do bezpiecznego miejsca i.... budzi się jakieś 200 lat później. Martwa. Z czego naturalnie nie zdaje sobie sprawy, mimo, że komputer zawiadujący skafandrem stara się jej ten fakt uświadomić. A że dzieciak ma trudności ze zrozumieniem co do niego gada wyspecjalizowany program...

 

I tutaj zaczyna się właśnie problem. Otóż nasza bohaterka jest klaczką w wieku kilku lat, która na dodatek nie ma pojęcia o tym, że cokolwiek się zmieniło. Jest więc dla niej naturalne, iż chce się udać do mamy. A co na to komputer? Tu dochodzimy do sedna problemu, czyli do podobnego brzmienia wyrażeń. Jak wiadomo po angielsku mama to "Mom". Puppysmiles wielokrotnie powtarza to słowa, a komputer rozumie je po swojemu kierując ją do "MoM" co stanowi skrót od nazwy "Ministry of Morale". Zresztą pozwolę sobie wrzucić dwa screeny, w których ten problem się wykluwa:

 

GhsVaUW.png

 

oraz

 

87x6Bqp.png

 

Zapewne już zdajecie sobie sprawę, z czym mamy problem - wyrazy brzmią tak samo, a znaczenie mają bardzo, ale to bardzo odmienne. No i teraz mamy zagwozdkę - jak to przełożyć na polski? "Mom-MoM" a "Mama-MM" nie brzmi tak samo. A rzeczona nazwa musi mieć brzmienie Ministerstwo Morale, tutaj żadne modyfikacje dozwolone nie są. Na prelekcji padł już pomysł z niewyraźną mową jednej lub drugiej strony zaproponowany przez Irwina. Rozwiązanie byłoby całkiem eleganckie, gdyby to była rzecz jednorazowa lub rzadka. Niestety, tak się pechowo składa, iż ten tekst przewija się w opowiadaniu wręcz nieustannie, jest wręcz fundamentem, na którym zbudowano całą fabułę, a to uniemożliwia ciągłe wytłumaczenie niezrozumienia mowy.

 

Dlatego też, od około roku głowimy się z Kingofhills, jak to diabelstwo ugryźć. Skoro jednak pojawiła się opcja zainteresowania tym większej grupy na meecie, to skwapliwie ją wykorzystaliśmy. Rzeczoną inicjatywę kontynuować będziemy tutaj.

 

Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek, choćby najdziwniejsze propozycje, to jest proszony o podzielenie się nimi tutaj, lub napisanie do któregoś z nas. Jeżeli będzie to rozwiązanie problemu, to mogę zagwarantować, że gdy w końcu pojawi się temat z tłumaczeniem, to osoba, której uda się przełamać impas zostanie odpowiednio uhonorowana - na przykład wpisaniem jej nicku i to wielką, wytłuszczoną czcionką, jako persony, która umożliwiła powstanie rzeczonego tłumaczenia.

 

No i dostanie herbatnika...

 

PS: Jeżeli coś w wyjaśnieniach pominąłem, to jestem pewny, że King mnie bezzwłocznie poprawi. I pewnie zastrzeli (bo on nie dostał herbatnika :D)

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak to przełożyć na polski? "Mom-MoM" a "Mama-MM"

 

Faktycznie niezła zagwozdka. Przychodzą mi do głowy dwie rzeczy:

1. Skoro to mała klaczka, to faktycznie można by pójść w stronę sugerowanej przez Irwina niewyraźnej mowy, acz ja bym to nieco zmienił i spróbował znaleźć jakieś dziecinne, pieszczotliwe (nie przychodzi mi do głowy inne słowo) na wyraz "mama", które można by zaimplementować - czyli znalezienie coś jakby synonimu. Aktualnie nie mam pomysłu na coś konkretnego.

2. JW., ale synonim dotyczyłby samego ministerstwa. Jednak ta opcja chyba odpada w przebiegach, bo jak rozumiem, MoM pojawia się w większej ilości opowiadań z serii FOE, co wprowadziłoby spore odstępstwo (choćby Ministerstwo Animuszu - MA, klaczka woła "ma-ma")

Edytowano przez aTOM
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


. JW., ale synonim dotyczyłby samego ministerstwa. Jednak ta opcja chyba odpada w przebiegach, bo jak rozumiem, MoM pojawia się w większej ilości opowiadań z serii FOE, co wprowadziłoby spore odstępstwo (choćby Ministerstwo Animuszu - MA, klaczka woła "ma-ma")

 

Poczas prelekcji pojawiły się propozycje synonimu MM, ale Dolar mówił, że niestety nie mogą być użyte, m.in. przez to, że już w innych ficach funkcjonuje Ministerstwo Morale. A o ile dobrze pamiętam, zniekształcone, dziecięce "mama" również nie wchodzi w grę, bo wtedy nasz funkcjonalny Pan Głos nie zrealizuje polecenia, tylko poprosi o powtórzenie :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dodam jeszcze tylko, iż wszelkie propozycje jakie się pojawią przekażę Poulsenowi - nie dosyć, że jest lepszym tłumaczem ode mnie, to jeszcze tłumaczy właśnie Fallouta, przez co jest tak naprawdę najwyższym autorytetem w kwestiach związanych z tłumaczeniami z tegoż ponyversum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


A dodam jeszcze tylko, iż wszelkie propozycje jakie się pojawią przekażę Poulsenowi - nie dosyć, że jest lepszym tłumaczem ode mnie, to jeszcze tłumaczy właśnie Fallouta, przez co jest tak naprawdę najwyższym autorytetem w kwestiach związanych z tłumaczeniami z tegoż ponyversum.

 

Dodajmy, że wciąż oczekujemy na to, co wymyśli :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2/10 nie pomogło.

 

Poczciwych ludzi nigdy za wiele, że wezmę i trochę popolemizuję sobie z tym tekstem. Tak jednozdaniowo. A teraz inna sprawa, mniej do tekstu przytoczonego wyżej. Choć odzyskałem klawiaturę i teoretycznie mógłbym pisać prawdziwe epistoły, przez pół roku używania tylko myszki i ekranówki mi się odechciało. Tak zupełnie. Mam pomysły, ale nie umiem ich przelać na papier czy na ekran. Nie jestem w stanie zmusić się do napisania więcej niż dwie, dwie i pół strony. Nie jestem [i chyba nie byłem :v] Żyjącym Piszącym, choć temat jest czasami pomocny. Nie wiem, może ktoś doświadczył takiego... odzwyczajenia się? To może dobre określenie. Odzwyczajenie się od pisania. To nie jest brak weny, brak wyobraźni, tylko niemoc, gdy tylko chcesz coś napisać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Nie jestem w stanie zmusić się do napisania więcej niż dwie, dwie i pół strony.

 

Moim zdaniem, nie chodzi o to, żeby pisać 20 stron dziennie. Ja sam od dłuższego czasu nie piszę więcej jak dwie strony dziennie, a najczęściej piszę po około pół strony, czasem mniej. Tak samo, nie trzeba pisać rozdziałów/fików na 100 stron. Niedawno zająłem drugie miejsce w konkursie literackim dzięki fanfikowi długiemu na pół strony. Ponadto zauważyłem, że pisanie krótszych rozdziałów pomaga "przyzwyczaić się" do pisania - kiedy piszesz mało, ale często, to nabierasz nawyku pisania i większej w nim wprawy (piszesz szybciej, a tekst wymaga mniej poprawek), ponadto pisanie małymi fragmentami nie wyczerpuje tak jak ślęczenie na tekstem przez cały dzień. Oczywiście, są to tylko moje osobiste poglądy i odczucia.

 

tl;dr - pisz mało, ale często, nie trzeba od razu pisać "Trylogii" w dwa dni, nie ma sensu się zmuszać.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mi się odechciało

Mi toże. Proponuję wspólnie założyć konkurencyjne Stowarzyszenie Nieżyjących Niepiszących (SNN - chwytliwy skrót jest), gdzie, w dedykowanym temacie, będziemy dzielić się wiedzą na temat tego jak bardzo nie potrafimy pisać i jak bardzo nam się nie chce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proponuję wspólnie założyć konkurencyjne Stowarzyszenie Nieżyjących Niepiszących (SNN - chwytliwy skrót jest), gdzie, w dedykowanym temacie, będziemy dzielić się wiedzą na temat tego jak bardzo nie potrafimy pisać i jak bardzo nam się nie chce.

Dołączyłbym się, gdyby nie to, że nie potrafię źle pisać, ale dobrze też nie potrafię ;-; zawsze mi coś wychodzi dziwne, ale do przeczytania (przełknięcia)... Ktoś ma podobny problem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, nie róbcie mi konkurencji. I tak nie macie szans w starciu z yours truly na PMSie

Skoro zeszliśmy na temat jęczenia i narzekania... Mam pewien problem z oszacowaniem stosunku długości tekstu do ilości wydarzeń. Rozdział fika w najlepszym razie zajmie nieco ponad 10 stron - z jednej strony mam wrażenie, że to za mało, z drugiej w rzeczonym rozdziale nie dzieje się aż tak dużo (zwłaszcza, że to rozdział "pilotażowy"), a nie chcę rozwadniać treści opisami dachówek ratusza, przemyśleniami bohatera na temat tego, co zjadł i tym podobnymi zapychaczami.

Jakieś rady?

Mam też problem ze spiknięciem dwóch postaci (bez skojarzeń, to nie shipping). Dotychczasowa wymówka jest zbyt... naciągana, na kilometr pachnie "bo autor tak chciał" i generuje dziury fabularne. Nieduże, ale zawsze.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, ja jestem zdania, żeby generalnie takich zapychaczy nie stosować, bo czytelnik tylko ziewnie i przeskoczy do następnego akapitu i tyle z tego będzie :P Aktualnie jedna z moich prac również cierpi na coś takiego i dwoję się i troję, żeby tylko unikać bezsensownych zapychaczy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stoję z kolei na stanowisku iż takie rzeczy są potrzebne i mile widziane. Jedna czy druga dygresja, która nie jest niezbędna dla prowadzenia akcji stanowi miłą odmianę, dając autorowi możliwość pogłębiania swiata, w którym toczy się cała historia. A to z kolei potrafi bardzo zaintrygowac czytelników. Grunt to nie przesadzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem właśnie w trakcie pisania pracy na konkurs literacki i mam jedną wątpliwość, więc wolę spytać tutaj, żeby potem Dolar nie musiał mnie zdyskwalifikować za jakąś głupotę ._.

Planuję napisać crossover z pewnym uniwersum, jednak wydaje mi się, że to nie do końca crossover, bo wykorzystuję z tego uniwersum tylko niektóre elementy. Na przykład jakbym dała tam zaklęcia z Harry'ego Potter'a, ale świat byłby zupełnie inny, mój. Czy wciąż mogę to nazywać crossoverem, czy wyjdzie mi z tego tylko jakaś tania podróbka/kradzież świata/inne zło? :v Może głupie pytanie, ale wolę się upewnić.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dolcze, widziałeś tekst i sam stwierdziłeś, że trzeba było przyciąć niektóre, co bardziej rozbuchane opisy. Jedna czy dwie dygresje nie są złe, ale w sytuacji, gdy nie mam możliwości wpleść żadnej sensownej myśli... Nie chcę, żeby tekst był zbyt krótki i "szybki", nie potrzebuję też jednak fanfikowego "Nad Niemnem".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planuję napisać crossover z pewnym uniwersum, jednak wydaje mi się, że to nie do końca crossover, bo wykorzystuję z tego uniwersum tylko niektóre elementy. Na przykład jakbym dała tam zaklęcia z Harry'ego Potter'a, ale świat byłby zupełnie inny, mój. Czy wciąż mogę to nazywać crossoverem, czy wyjdzie mi z tego tylko jakaś tania podróbka/kradzież świata/inne zło? :v

W mojej subiektywnej opinii nie będzie to już crossover, tylko opowiadanie z elementami uniwersum.

Co bynajmniej nie znaczy, że nie powinnaś go popełnić. Ale zamiast taga [Crossover] walnij [Alternate Universe].

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dolcze, jeśli jakiś opis miałby pogłębić świat, zaintrygować czytelnika i takie tam, to w moim mniemaniu nie byłby już zapychaczem i jego umieszczenie byłoby wskazane. Jeśli jednak ma to być opis dachówek, wspomnienie wszelkich szczegółów śniadania czy półstronnicowy wywód o kałuży, to uważam, że nie ma sensu go pisać, żeby tylko tekst "wydawał się" dłuższy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...