Skocz do zawartości

Stowarzyszenie Żyjących Piszących - dyskusje ogólne o pisaniu/tłumaczeniu.


Dolar84

Recommended Posts

Bo SoL opiera się nie tyle na wydarzeniach, na wartkiej akcji i przygodzie, co na charakterach postaci i interakcjach między nimi. Jeśli nie potrafisz zbudować dobrych bohaterów i wykreować chemii między nimi, zostaną ci co najwyżej ładne opisy (jeśli umiesz takie napisać) i całe kilotony sześcienne nudy, bo nikogo raczej nie ekscytuje fabuła opowiadająca o tym, jak nasz bezbarwny protagonista poszedł do warzywniaka i z powrotem, a w drodze powrotnej spotkał starą znajomą i pogadał z nią bez entuzjazmu o szarej codzienności... i nie, przed sklepem nie ostrzelała go mafia, w warzywniaku nie zaatakowali go ninja, a stara znajoma nie miała mu do przekazania sensacyjnych wieści o planach rozpętania wojny nuklearnej.

 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Falconek, z tą grafomanią to i tak i nie. Literatura w dzisiejszych czasach pełni przede wszystkim funkcję rozrywkową. Współczesny człowiek ma dość nachalnego moralizatorstwa rodem ze szkolnych lektur. Współczesny czytelnik nie chce czegoś pisanego trudnym językiem, pełnym głębi i cholera wie czego. Nie. Słowo pisane ma się czytać samo, coby odpocząć po ciężkim dniu pracy. Ludzie chcą wczuć się w historię, przeżyć coś nowego, odkryć inny świat. I nie widzę powodu by fanfik był tutaj gorszy od pełnoprawnej książki. A kto nie wierzy, niech sięgnie po 9 Maga bądź Grę o Ferrin - to dopiero grafomania.

Irwin, co do charakterów Mane Six... To są dobre postacie do komediowej bajki dla dzieci. Na tym tle się rzeczywiście wybijają. Ale bohaterowie szklanego ekranu zazwyczaj są mocno upraszczani, szczególnie w pozycjach dla najmłodszych. A tu nagle musimy to dać starszym. Weź też pod uwagę, że wielu miłośników literatury fandomowej nie ogląda serialu od dawna, bądź ogląda tylko po to by orientować się w kanonie. 

Ja nie twierdzę, że się nie da zrobić serialowej obyczajówki... Bo takie pozycje już są i nie powiem by się jakoś szczególnie sprzedawały. Żadna nie została hitem polskiego fandomu. Czemu? Bo ta banda ludzi która czasami chce sobie pogapić się na tęczowe osiołki, wolałaby już przeczytać coś bardziej adekwatnego dla swojej grupy wiekowej. Jakoś już tak jest, że dorośli z lubością oglądają kreskówki dla dzieci, ale jakoś nikt nie ma ochoty sobie czytać "Puc, Bursztyn i Goście" czy innych psów jeżdżących koleją.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tymczasem w prawdziwym świecie, opko o kucysiach to jest coś, co można przeczytać w autobusie, albo w innym pustym czasie i pięć minut później zapomnieć. Taki sposób konsumpcji wyklucza pogłębioną analizę, czy dyskusję i z drugiej strony sugeruje najlepszą formę: ma być lekko, łatwo i zabawnie

Zgadzam się, choć odmawiam podporządkowania się :P

Właśnie, choć może dla coponiektórych fanfiki o kucykach są całym ich życiem (jeśli są tacy, to szczerze im współczuję), dla większości to... po prostu fanfiki. Literatura amatorska, od której siłą rzeczy nie wymaga się zbyt wiele i której głębsza analiza jest tylko stratą czasu. (Oczywiście, jak ktoś się w to wgłębi, to może dla siebie dużo wynieść, np. szczegółową analizę syndromu Mary Sue albo znajomość mechanizmu powstawania klisz fandomowych, ale mówię tu o potocznym postrzeganiu). W tym kontekście szantaże emocjonalne typu „kto przeczytał, a nie skomentował, jest dupkiem” wyglądają zwyczajnie śmiesznie. Nie zapominajmy o tym.

To dlaczego ludzie oglądają mlp, jeśli nie są to postacie z komediowej bajki dla dzieci, które ich przecież odstraszają?

Hm, ja to oglądam, bo mam nadzieję, że w fajny sposób sparodiują jakąś popkulturową kliszę. Moim ulubionym odcinkiem do tej pory jest „It's About Time”, gdzie nie tylko twórcy robią sobie jaja z motywu dystopijnej, postapokaliptycznej przyszłości, ale jeszcze dają morał typu „olej wszystko i nie martw się, bo co ma być, to i tak będzie”. Morał ten może być uznany za szkodliwy dla dzieci, zwłaszcza w kontekście szkoły i pracy domowej, i właśnie dlatego mi się podoba :crazytwi:

Zresztą, Irwin, o ile dla ciebie Prawdziwego Ducha Kucyków (w skrócie PDK) tworzy M6 i interakcje między nimi, o tyle dla kogoś innego PDK może być, dajmy na to, fakt, że twórcy nigdy nie wychodzą z baśniowej strefy komfortu i zawsze wiadomo, że wszystko się dobrze skończy (tak, są tacy ludzie), albo fakt, że choćby nie wiem jak się pożarły w trakcie odcinka, na koniec przyjaźń zwycięży wszystkie problemy, albo jeszcze coś innego. Nie zdziwiłbym się, gdyby dla kogoś PDK była cukierkowa, kiczowata stylistyka wszystkich przedmiotów. (Tak naprawdę PDK to sprzedaż zabawek, ale to inna para kaloszy :badass:).

Wszyscy powinniście oglądnąć Hot Fuzz.

Hot Fuzz robi dobrze wszystko co można dobrze zrobić w kinematografii, a wszystko co można dobrze zrobić w kinematografii jest dobrze zrobione w tym filmie.

Nie przeczę, ale, wracając do tego, czemu tak mało jest w fanfikach PDK według Irwina, czyli interakcji między M6, pozwolę sobie odwołać się do innego dzieła kinematografii, mianowicie Big Lebowskiego.

To jedna z najlepszych i najbardziej znanych komedii charakterów, uważana już przez wielu za kultową. Jeśli jednak zagłębimy się w ten film i zanalizujemy go od strony fabularnej, bez trudu dojdziemy do wniosku, że to jeden wielki bajzel. Wiele wątków zmierza donikąd, wiele innych urywa się w najmniej spodziewanym momencie, całość właściwie nie ma punktu kulminacyjnego, a zakończenie bierze się znikąd.

Co nie oznacza, że film jest kiepski - przeciwnie. Wychodzi z tego wszystkiego zdecydowanie obronną ręką dzięki wyraźnie zarysowanym postaciom i ciekawemu zawiązaniu akcji. Niemniej widać, że scenariusz powstał metodą „wymyślmy kilka zakręconych postaci, wrzućmy je w nietypową sytuację i zobaczmy co się stanie”.

I jeśli to postacie są na pierwszym planie, a nie akcja, często właśnie coś takiego wychodzi. A mało kto z piszących na poziomie fanfikowym jest w stanie zdobyć się na to, żeby zrezygnować z oparcia swojego opowiadania na akcji, albo wręcz z akcji w ogóle. To na pierwszy rzut oka wydaje się nudne i faktycznie takie wychodzi, jeśli pisarzowi brak wprawy w kształtowaniu psychologii postaci.

Poza tym, nie zapominajmy, że M6 to postacie oparte na sześciu stereotypach rodem z amerykańskich seriali młodzieżowych. A to oznacza, że niedoświadczonemu pisarzowi nie jest trudno ostrugać ich charakterów do samego pniaka i doprowadzić do sytuacji, w której, jak to zostało ujęte w pewnym filmiku (nie wiem czy go widziałeś, Irwin): „Ponka Pyah be of dumb comic relief, Applejack do great job of being best background pone, and Raroty is just heer so writers can shout at us: »SEEE, RARA LIKINGS FANSY AND PRETTY AND SHINY THINGS! WE DIDN FORGET DAT!!!«”.

Reasumując, zrobienie fanfika opartego na postaciach jest po prostu trudne i wymaga wprawy, rzadkiej wśród autorów amatorskiej pisaniny, jaką w końcu są fanfiki.

Edytowano przez psoras
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cahan, ale że ma być łatwo i ma się czytać samo to ja się akurat całkowicie zgadzam, i mogę się nawet zgodzić, że niektóre  fanfiki są lepsze od niektórych rzeczy, które wychodzą drukiem.

Natomiast co do serialowych obyczajówek, to akurat jest jeden z moich ulubionych gatunków fanfików (lubię też szalone komedie, ciągle miło wspominam Twoje "Kucykowe Seksy" ;) ). Tylko z tymi obyczajówkami to jest tak, że faktycznie to gatunek, w którym najłatwiej czytelnika zanudzić, a jednocześnie budowanie relacji między bohaterami to chyba najtrudniejsza rzecz w pisaniu. Więc być może dlatego nie cieszą się powodzeniem, że mało kto potrafi podołać zadaniu napisania dobrej obyczajówki w świecie My Little Pony.

Niedawno przeczytałem rozdział o Rarity w "Poszukiwaczach Ścieżek" (dzięki temu,że zostało odkopane i znalazło się na wierzchu forum) i to jest przykład, jak można pisać takie rzeczy. Po pierwsze, opowiadanie jest o czymś (mówi nam, że pracoholizm to poważny problem, cena sukcesu bywa wysoka a przyjaciół nie wolno zaniedbywać), po drugie zawiera przekonujące sceny pokazujące naszą krawcową miotającą się między świadomością własnej paranoi a przymusem wykonania jeszcze jednego projektu - coś, co wielu czytelników może odnieść do doświadczeń życiowych swoich, albo swoich znajomych, albo po prostu do ogólnej wiedzy o świecie. Po trzecie wreszcie, Rarity w tym opowiadaniu to nie jest jakiś wymyślony biały konik, tylko Rarity, którą znamy z serialu (w sumie nawet był odcinek o podobnej fabule).

To, czego mi zabrakło, to rozbudowany opis wpływu obsesji Rarity na jej relacje z przyjaciółkami (czyli sedno obyczajówki właśnie). One pojawiają się w zasadzie tylko po to, żeby przynieść coś do jedzenia i zapytać czy wszystko w porządku. A można było je lepiej wykorzystać.

I właśnie. Ile jest obyczajowych fanfików na takim poziomie, jak (niedokończeni przecież)  "Poszukiwacze Ścieżek" - niewiele. Więc będę obstawał, że to gatunek, który ma potencjał nawet w obrębie uniwersum MLP, tylko ten potencjał jest jeszcze nie do końca wykorzystany :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale w Poszukiwaczach znowu nie ma irwinowatego w pełni kanonicznego Mane 6, identycznego jak w serialu. Swoją drogą - odcinek o Pinkie Pie był już jak dla mnie wręcz męczący.

Po prostu to fanfik o obsesjach, o wypaczeniu i walce o własny charakter.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, o Pinkie jeszcze nie czytałem. Być może jak przeczytam, będę patrzył na całą rzecz z innej perspektywy. Czy mogłabyś rozwinąć, co masz na myśli (ze szczególnym uwzględnieniem rozdziału o Rarity i bez nadmiernych spoilerów odnośnie Pinkie) mówiąc, że Mane 6 nie było w pełni kanoniczne?

Edytowano przez falconek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Normalnie nie są, ale mogą być. W jednym z odcinków Rarity była pod wpływem artefaktu, który zmuszał ją do upiększania wszystkiego, co zobaczyła. I swoją drogą ja nie mówię, że dobra obyczajówka to musi być "irwinowate w pełni kanoniczne Mane 6", tylko po prostu kanoniczne Mane 6. Rarity taka, jaką jest przedstawiona w serialu, nie musi być pod wpływem magicznego kamienia, aby wpaść w pracoholizm. Mieliśmy do tego przesłanki w "Suited for Success", ale przecież nie tylko.

Edytowano przez falconek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

I właśnie. Ile jest obyczajowych fanfików na takim poziomie, jak (niedokończeni przecież)  "Poszukiwacze Ścieżek" - niewiele. Więc będę obstawał, że to gatunek, który ma potencjał nawet w obrębie uniwersum MLP, tylko ten potencjał jest jeszcze nie do końca wykorzystany :)

Jest ich całkiem sporo, jednak głównie na angielskiej scenie fanfikowej - tam Slice of Life ma o wiele mocniejszą pozycję niż u nas.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Swego czasu czytałem dużo fanfików w uniwersum Futuramy (angielskich), jest tam wiele świetnych pozycji, jak choćby seria "Eight Hours to Earth", ukończone "A Different View" i "Ten Years Gone", czy też nieukończone "Rush Moon" i "Parallell Lives". Jeśli ktoś lubi Simpsonów to polecam fiki z serii "Waving Universe" - genialne Slice of Life. Dawno temu czytałem też trochę fików o serialu 6teen, ale były one dosyć przeciętne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy zainteresowałby was fanfik osadzony w nieznanym wam uniwersum, jeśli napisany zostałby w sposób przyjazny dla czytelnika "z zewnątrz" (czyli jak zwykłe, nie-fikowe opowiadanie/powieść, w którym autor stopniowo wprowadza odbiorcę do wykreowanego przez siebie świata)?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy zainteresowałby was fanfik osadzony w nieznanym wam uniwersum, jeśli napisany zostałby w sposób przyjazny dla czytelnika "z zewnątrz" (czyli jak zwykłe, nie-fikowe opowiadanie/powieść, w którym autor stopniowo wprowadza odbiorcę do wykreowanego przez siebie świata)?

To zależy od uniwersum :) A poważnie, to zainteresowałby. Kilka razy zdarzyło mi się czytać fanfiki na podstawie jakichś zupełnie mi nieznanych anime, bo przyciągnęło mnie kilka pierwszych akapitów, a potem już nie mogłem się oderwać.

Zamierzasz coś takiego tutaj udostępnić? Jeśli tak, to z jakiego uniwersum?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamierzasz coś takiego tutaj udostępnić?

Znacie mnie. Ylfin Maruda, Ylfin Ten Fanfik Jest Do Chrzanu, Ylfin Kasująca Opka, Ylfin Robiąca Dramy... Pomysł jest, chęci się zdarzają, ale więcej tu gdybania, marzeń i lęków, niż konkretów i pewności siebie. Więc owszem, chciałabym coś takiego nasmarować, ale w praktyce zapewne będę podtrzymywać szlachetne tradycje Milfinizmu i skasuję cały projekt przed ukończeniem pierwszego rozdziału.

Jeśli tak, to z jakiego uniwersum?

Nieznanego :kappa: 

*odgłosy intensywnej walki wewnętrznej z poczuciem bezkresnego zażenowania*

Ech... Fatal Fury. Seria japońskich bijatyk wydawanych na automaty w latach 90. Jeśli mieliście kiedykolwiek kontakt z podobnymi tytułami (np. Street Fighter, Guilty Gear czy King of Fighters), możecie sobie wyobrazić, ile fabuły zawierały te gry i jakiej była jakości.

Podpowiedź: FF jest żenująco japońskie, kiczowate do bólu, głupie jak but, pełne banalnych stereotypów i angielszczyzny tak kulawej, że aż kultowej. GET SIRIOUS!

Paradoksalnie opowieść zawarta w grach jest względnie spójna, prosta i raczej... przyziemna (zwłaszcza w porównaniu z fabularnym burdelem na kółkach znanym jako King of Fighters). Tak jak większość bijatyk wciska wam niedorobiony kit o Zuych Korporacjach, Zuych Tajnych Organizacjach, Zuych Demonach, Zuych Bogach etc. próbujących zawładnąć nad światem/zniszczyć świat/cokolwiek w ten deseń, tak FF skupia się (nie chcę spoilować, więc powiem ogólnikowo) głównie na wątku zemsty, choć tu i ówdzie wskoczy także motyw rodziny, rywalizacji, walki o władzę czy Starożytnych Zwojów Mocy. Zależy, którą część chcecie omawiać.

A ja z tego robię fanfik. I nie jakąś lekką komedyjkę czy akcyjniak, a celujący w raczej poważną tematykę Slice of Life. Co może, kuźwa, pójść nie tak...?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... Fatal Fury. Seria japońskich bijatyk wydawanych na automaty w latach 90. Jeśli mieliście kiedykolwiek kontakt z podobnymi tytułami (np. Street Fighter, Guilty Gear czy King of Fighters), możecie sobie wyobrazić, ile fabuły zawierały te gry i jakiej była jakości.

Ukryta zawartość

A ja z tego robię fanfik. I nie jakąś lekką komedyjkę czy akcyjniak, a celujący w raczej poważną tematykę Slice of Life. Co może, kuźwa, pójść nie tak...?

Walić płytkość fabuły wyjściowej. To właśnie może być zaletą, ponieważ zgłębione zostaną obszary, które w oryginale były praktycznie w ogóle nieeksplorowane. NAPIERNICZAJ.

Tylko nie dojdź po pierwszym rozdziale do wniosku, że to kupa i że nadaje się tylko do skasowania.

Edytowano przez psoras
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak z ciekawości podpytam: czy interesują was fanfiki niekucykowe? Piszecie/czytacie takie?

Fanfiki? Nie, znaczy się...Od teraz kiedy mam trochę czasu który na przemian muszę dzierżawić z robotą, to staram się pisać własną powieść osadzając ją we własnym uniwersum - do bólu fantasy.

Co do czytania, od czasu kiedy zacząłem zarabiać normalne pieniądze, zacząłem kupować książki....i na dobrą sprawę wolę właśnie je, od fanficów w gotowych już uniwersach. Daje to pewną plastyczność jeśli chodzi o postrzeganie historii, oraz wyrywa z pewnej monotonii.
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walić płytkość fabuły wyjściowej. To właśnie może być zaletą, ponieważ zgłębione zostaną obszary, które w oryginale były praktycznie w ogóle nieeksplorowane.

O, to zupełnie jak kucyki :D

Co do fanfika obyczajowego na podstawie komputerowej bijatyki... to może być ciekawe, pisz ^^.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To uczucie gdy akt twórczy pochłania cię na tyle i zarazem ekscytuje, że nie bacząc na końcowy efekt i na brak wiary we własne umiejętności (o wierze innych już nie wspominając) z ekscytacją myślisz o powoływaniu do życia swych myśli w nieudolny lecz jakże satysfakcjonujący sposób. Ciesząc się z samego zamysłu.

Bezcenne.

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To uczucie gdy akt twórczy pochłania cię na tyle i zarazem ekscytuje, że nie bacząc na końcowy efekt i na brak wiary we własne umiejętności (o wierze innych już nie wspominając) z ekscytacją myślisz o powoływaniu do życia swych myśli w nieudolny lecz jakże satysfakcjonujący sposób. Ciesząc się z samego zamysłu.

Bezcenne.

Za wszystko inne zapłacisz kartą Korektor.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...