Skocz do zawartości

Pamiętnik Octavii (czyli Status quo ante)


Recommended Posts

Wpis 1

 

 

Dzisiejszy dzień zaczął się stosunkowo zwyczajnie. A przynajmniej w tendencyjnej formie tego słowa z uwagi na głośną muzykę którą Vinyl jak co dzień prezentowała wszystkim okolicznym kucom. Jednakowoż przez te wszystkie lata zdążyłam w pełni przyzwyczaić się do tej nieco niekonwencjonalnej formy porannych pobudek. Wstałam z łóżka, a następnie udałam się do łazienki, by wziąć kąpiel. Podczas niej rozmyślałam nad dzisiejszym występem w filharmonii Canterlockiej i możliwych skutkach, które z owego występu mogły wyniknąć. Zdawałam sobie sprawę z tego, że, gdyby mój występ okazał się nie wystarczająco dobry to moja kariera mogłaby bezpośrednio na tym ucierpieć, a na taką ewentualność nie mogłam sobie pozwolić. Po wszelkich porannych zabiegach postanowiłam zjeść śniadanie z moją przyjaciółką Vinyl. Muzyka którą reprezentuje niejednokrotnie wywołuje u mnie ból głowy z powodu jej niewymownej odmienności od pięknych i cudownych dźwięków muzyki klasycznej, jednak Vinyl to Vinyl i nic na to nie poradzę. Mimo, że faktycznie czasami mam ochotę nieco uszkodzić jej barbarzyńskie głośniki, które nie dają mi, choćby na chwilę pomyśleć lub napisać przyzwoitej symfonii, to nie żywię do niej z tego powodu nienawiści. Zdaję sobie sprawę z tego, że ona, po prostu taka jest i ten rodzaj muzyki to jej przeznaczenie tak jak moim przeznaczeniem jest muzyka klasyczna. Ponadto jest moją przyjaciółką i niejednokrotnie pomogła mi w trudnych chwilach. Po krótkiej porannej rozmowie z Vinyl, postanowiłam spożyć dobrze zbilansowane śniadanie składające się z owoców, kanapki i soku pomarańczowego. Natomiast po posiłku natychmiast udałam się wraz z moją wiolonczelą do pokoju muzycznego, by wprawić się w grze przed dzisiejszym występem. Nie raz głośna muzyka Vinyl nie pozwalała mi na bezpośrednie zgranie się z dźwiękami mojego instrumentu, jednak wczoraj obiecała mi, że na czas moich prób wyciszy wszelką muzykę wydobywającą się z jej głośników. Udawszy się do pokoju muzycznego mijałam nasze wspólne zdjęcia ze szkolnych lat. Gdyby ktoś, wtedy powiedział mi, że będę mieszkać i przyjaźnić się z DJ’em, to ewidentnie wyśmiałabym go, wątpiąc w jego zdrowie psychiczne. A jednak ścieżki przeznaczenia są nieodgadnione. Będąc już w pokoju rozstawiłam trójnóg, wyjęłam zeszyt z nutami i zaczęłam grać. Już od dawna przy grze na wiolonczeli nie akompaniowała mi taka cisza. Dzięki takiej aurze spokoju mogłam w pełni zagłębić się w dźwiękach mojego instrumentu, który napełniał moją duszę niewymowną inspiracją. Nie słysząc żadnych dźwięków, które, by mi przeszkadzały postanowiłam zagrać mój nowy niedawno skomponowany utwór. Nie raz podczas gry zdarzało mi się odcinać od świata zewnętrznego, by jeszcze skuteczniej doszlifować poszczególne dźwięki. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie piękną łąkę białych kwiatów pośrodku, której stało martwe drzewo. Płatki majestatycznych roślin rozwiewane przez wiatr niczym deszcz opadały na ziemię. Im dalej szła moje symfonia tym kwiaty robiły się coraz ciemniejsze aż dźwięki zamilkły, a kwiaty stały się całkiem czerwone. Wtedy ktoś bardzo głośno krzyknął Octavia. Niespodziewany krzyk wyrwał mnie z amoku dźwięków i sprawił, że upadłam na ziemię. Nagle zauważyłam, że na dworze jest już ciemno i zdałam sobie sprawę, że niedługo zacznie się koncert i muszę się śpieszyć. Szybko, lecz spokojnie spakowałam swój instrument i zeszłam na dół do Vinyl, która siedziała zapłakana w salonie. Spytałam ją co się stało, ale odpowiedziała mi jedynie cisza. Martwiłam się o nią, lecz musiałam się sprężać i zostawiłam ją samą sobie, a następnie udałam się do filharmonii. W drodze do niej towarzyszyły mi nerwowe myśli. Co stało się Vinyl? Czy dobrze się czuje? Było mi wstyd, że zrobiłam jej coś takiego, lecz nie mogłam opuścić jednego z najważniejszych koncertów w moim życiu. Wreszcie dotarłam do filharmonii i od razu wzięłam się do rozstawiania wiolonczeli na scenie. Przez kurtynę słyszałam jak widzowie powoli zajmują swoje miejsca i rozmawiają o przedstawieniu. Zdawałam sobie sprawę, że to co zrobiłam było nieco niekonwencjonalne, ale jaki miałam wybór. Zdziwiło mnie, że jeszcze nie ma głównego skrzypka i zapytałam jedną z klaczy dlaczego się spóźnia. Ta odpowiedziała mi, że nie mógł się zjawić, ponieważ jego przyjaciel zachorował. Jeżeli wcześniej czułam się winna, to teraz czułam się gorzej niż szlachcic wyrzucony z wystawnej kolacji. Kurtyna powoli zaczęła się unosić, lecz, kiedy się podniosła na scenie nie było nikogo. Jak mogłam być tak ślepa! Pomyślałam wybiegając z filharmonii i kierując się w stronę domu. Kiedy weszłam do środka ponownie ujrzałam Vinyl, która łkała na kanapie. Bardzo zdziwił ją mój widok. Spytała się dlaczego nie jestem na przedstawieniu. Odpowiedziałam, że jest dla mnie o wiele ważniejsza niż jakiś koncert. Następnie usiadłam koło niej i mocno ją przytuliłam. Przez następną godzinę wspólnie rozmawiałyśmy o tym dlaczego jest jej smutno. Okazało się, że dzisiaj rzucił ją chłopak i nie mogła się po tym pozbierać. Moja obecność z pewnością jej pomogła, ponieważ po pewnym czasie jej uśmiech z powrotem wrócił na jej twarz. Upewniając się, że nic jej nie jest postanowiłam na chwilę wyjść. Gdy Vinyl spytała się dokąd idę odpowiedziałam tylko: „muszę jeszcze coś zrobić”. Zabierając swój instrument udałam się na okoliczną polanę. Była już około 3 w nocy i wszyscy już spali, jednak przygotowywałam się do dzisiejszego występu i z pewnością go zagram. Wyjmując wiolonczelę ustawiłam się w odpowiedniej pozycji i zaczęłam grać. Wiatr rozwiewał dźwięki mojego instrumentu po całym Canterlocie umilając sny kucykom. Będąc na polanie grałam przez cały poranek wiedząc, że opuszczając koncert postąpiłam właściwie.

Edytowano przez Sajback claus
Link do komentarza
  • 5 months later...

Wpis 2

Parę dni temu rozmawiałam sobie z Vinyl zwyczajnie, przy obiedzie. W pewnym momencie rozmowa zeszła na tematy związane z naszymi najbliższymi koncertami. Żadna z nas nie miała planów z tym związanych, co moja przyjaciółka wykorzystała. Wymyśliła, żebyśmy połączyły nasze talenty i wyruszyły na wspólną trasę koncertową, łącząc muzykę klasyczną i elektroniczną. Z początku byłam sceptycznie nastawiona, ale DJ-ka przekonała mnie, żebyśmy spróbowały. Wraz z naszymi opiekunami ustaliliśmy już wszystko, co tylko potrzebne. Całość nazywa się "The Music Between Us", zaczynamy w Manehattanie, a kończymy w Kryształowym Imperium. Ostatni występ będzie przed samymi Księżniczkami! Leah puszczała mi kilka ziemskich przykładów połączeń tak odmiennej muzyki, myślę że nastąpi prawdziwy przełom w muzyce Equestriańskiej. Czegoś takiego jeszcze nie było! Pomagać nam będzie wiele znających się na swym fachu kucyków, nie mogę się doczekać. Przed chwilą skończyłyśmy z Vinyl próbę naszych nowych utworów. Muszę przyznać, że ten rodzaj utworów przynosi mi dużą radość i satysfakcję. Bardzo ucieszyłam się również, że mogłam spędzić kilka pięknych godzin robiąc to co kocham wraz z moją przyjaciółką.

Link do komentarza
  • 5 months later...
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...