Skocz do zawartości

Gra o Canterlot [NZ][Violence][Adventure][Political]


Airlick

Recommended Posts

Ahem, ahem...

Mam poważną tremę. Nigdy nie opublikowałem żadnego własnego fanfica. Do tej pory tylko tłumaczyłem. Ale to nie rozwija tak, jak pisanie czegoś własnego. Boję się jednak, że wyszło/wyjdzie mi coś fatalnego. No, ale wrzucam tak czy inaczej.

O czym będzie ten fic? Cóż, tytuł z pewnością może się kojarzyć z "Grą o Tron", bo to była moja główna inspiracja, a walka o Canterlot w istocie będzie jednym z głównych wątków, ale w żadnym wypadku nie będzie to crossover - co najwyżej mogą się pojawić subtelne aluzje. Otóż od jakiegoś czasu myślałem sobie, co by było, gdyby Celestyna i Luna z dnia na dzień zniknęły, a Elementy Harmonii niedługo potem straciły swoją moc. I w tym ficu będę próbował na to pytanie odpowiedzieć. Od razu mówię, że akcja dzieje się w dość odległej przyszłości - nie chciałem ograniczać się postaciami z serialu. Więc jeśli ktoś nie lubi OCków, to może sobie z góry odpuścić.

Prolog i pierwszy rozdział są króciutkie, i za to z góry przepraszam. Kolejne powinny być znacznie dłuższe i bardziej wypełnione akcją. Rozdział drugi jest już mniej więcej w połowie pisania, zacząłem dopiero dzisiaj (czy też wczoraj :rainderp: ), a już jest dłuższy od pierwszego.


Jeśli ktoś to przeczyta, to prosiłbym gorąco o skomentowanie. Jak już wspomniałem, nigdy nie opublikowałem żadnego własnego fica, więc nie mam pojęcia, czy umiem pisać.

Prolog

Rozdział 1
Rozdział 2

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, że nie mam co ze sobą robić nocą, zdecydowałem się przeczytać i skomentować Twojego fika. Gra o Tron Martina bardzo mi się podobała, więc liczyłem, że to coś w moich klimatach. Prawdę powiedziawszy spodziewałem się ociupinkę większej partii tekstu na start, ale... Trudno, cieszę się tym, co jest.

 

No to do pracy! Recenzja woła!

 

 

Strona techniczna... Ok. Interpunkcja zdaje się być w porządku, przynajmniej ja niczego nie wyłapałem. Błędów też nie zauważyłem. Jedyne co, to wyjustowałbym tekst, by ładniej wyglądał, choć z tym też nie jest tak źle. Jak dla mnie więcej tekstów mogłoby przyciągać dopracowanymi technikaliami... Jak dla mnie nie ma o czym mówić, jest dobrze.

 

No a styl? Materiału do oceny nie mam za wiele, ale to co widzę, podoba mi się. Mam wrażenie, że będę miał okazję do refleksji, narracja jakoś mi do tego pasuje. Świetnie, tym lepiej. Tutaj z dalszą wypowiedzią poczekam do następnych rozdziałów, ale jak na razie, nie mam się do czego przyczepić.

 

Kurcze... chciałem być akuratny i napisać coś od razu, a za bardzo nie ma o czym. Płonący Canterlot był, jest i będzie fajny, więc jak dla mnie to niemała gratka. Chętnie zobaczyłbym więcej wstawek z przeszłości albo jakieś wspomnienia, co potem stało się ze znanymi nam postaciami. OCki OCkami, ale trochę tęsknię za kanonem.

Co z wyspą... Jak dla mnie, to miejsce może zainteresować. Rozmowy rodziców z dziećmi bywają lepsze i gorsze, ta ma właśnie taki Martinowy posmak, co dla mnie jest zaletą. Mam też wrażenie, że faktycznie masz jakiś plan na ten tekst, więc tym bardziej jestem zadowolony.

 

Z dalszym komentarzem wstrzymam się do dalszej partii.

 

Ach... no i pisz to, bo może być dobre. Wiem, że debiuty bywają trudne, ale to ma potencjał. Widziałem wiele zła, a to złe zdecydowanie nie jest. Czekam na wyraziste, interesujące elementy oraz na pokaz umiejętności splatania fabuły. Jeśli faktycznie coś takiego pokażesz, uzyskasz moją pełną aprobatę.

 

Pozdrawiam i czekam na poważną próbkę do dalszej oceny!

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję, szczerze mówiąc nie spodziewałem się pochlebnej oceny.

Chętnie zobaczyłbym więcej wstawek z przeszłości albo jakieś wspomnienia, co potem stało się ze znanymi nam postaciami. OCki OCkami, ale trochę tęsknię za kanonem.

Powiedzmy, że pierwotna wersja prologu była o wiele dłuższa i wyjaśniała więcej, ale zdecydowałem się ją rozbić na mniejsze części. Na pewno będą retrospekcje, nie jestem tylko do końca zdecydowany, w jakiej formie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytane.

 

Nieco za mało tekstu na rzetelną ocenę, ale to co już zobaczyłem wzbudziło moje zainteresowanie. Napisane jest co najmniej dobrze, akcja wygląda na ładnie zawiązaną, no i przed Tobą legion możliwości co do dalszego prowadzenia akcji. Zobaczymy jak poradzisz sobie dalej - może nawet będziesz lepszy od George'a Martina (choć w mojej opinii jego saga stacza się po równi pochyłej) :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm...
Podoba mnie się ten koncept!
Zdecydowanie zbyt mało mamy fanfików z tagiem [political] (a te, które są, coś długo każą czekać na swoją kontynuację, Panie Dolarze!).
Cóż, póki co całość jest na tyle krótka, że trudno powiedzieć coś o dziele jako całości (przede wszystkim na razie niezbyt wiemy jak ma wyglądać tytułowa "Gra").

Niemniej z wielki zaciekawieniem czekam na ciąg dalszy. Sam kiedyś myślałem o napisaniu "politycznej postapokalipsy" (czyli o życiu po upadku Imperivm), może zresztą kiedyś napiszę.

Tak swoją drogą - roboczy tytuł mego "Kanclerza" był "Game of Ponies", ale uznałem, że moje dzieło mimo pewnych podobieństw (w końcu tez rzecz o władzy w realiach w pewnym sensie feudalnych) to jednak u mnie nie będzie Martinowej wulgarności a arystokracja będzie zachowywać się tak jak należy (martinowscy rycerze są bardzo nie... już mniejsza, że nieszlachetni, ale nawet w tej swojej nieszlachetności nie są... subtelni).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A, zapomniałem o jednej rzeczy!

 

Od razu mówię, że akcja dzieje się w dość odległej przyszłości - nie chciałem ograniczać się postaciami z serialu. Więc jeśli ktoś nie lubi OCków, to może sobie z góry odpuścić.
 

 

Z jednej strony rozumiem, ze każdy twórca tworząc swe dzieło chciałby wykreować w jego autonomicznych ramach pewne uniwersum, które broniłoby się samo i oddziaływało na odbiorcę bez konieczności odwoływania się do źródeł zewnętrznych.

Z drugiej jednak strony, pisząc fanfikcje autor świadomie odwołuje się do pewnej konwencji, znanej już wcześniej widzowi. Wydaje mnie się, że sztuka pisania fanfikcji polega właśnie na umiejętności interpretacji, czy może raczej "reinterpratacji" dzieła wyjściowego, tak by jednocześnie zachować jego ducha lecz i powiedzieć coś swojego.

Dlatego też, przechodząc do rzeczy - istotnie, nie przepadam za dziełami, które tak jak to tylko możliwe abstrahują od postaci i wydarzeń z serialu, stawiając wyłącznie na własną jakość, gdyż tracą one właśnie ten czar "gry konwencją", zrozumiałą dla czytelnika.

Wydawałoby się, że przyjęte przez Pana założenia idą w tę stronę, ale z drugiej strony, dają Panu również niezwykle ciekawą możliwość - wprowadzenia postaci będących potomkami (w szerokim, również duchowym, tego słowa znaczeniu) znanych nam bohaterów(ek) jak również i wydarzenia, a przynajmniej odniesienia mające swe źródła w serialu.

Czy zechce Pan iść ta drogą?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydawałoby się, że przyjęte przez Pana założenia idą w tę stronę, ale z drugiej strony, dają Panu również niezwykle ciekawą możliwość - wprowadzenia postaci będących potomkami (w szerokim, również duchowym, tego słowa znaczeniu) znanych nam bohaterów(ek) jak również i wydarzenia, a przynajmniej odniesienia mające swe źródła w serialu.

Czy zechce Pan iść ta drogą?

Dokładnie taki jest mój zamysł.

Ja nie chcę napisać kolejnego fica w stylu "gryfy atakują, M6 musi wygrać wojnę". Chcę, żeby było to prawdopodobne przedstawienie Equestrii, w której nie ma Księżniczek i Elementów. To nie będzie bajkowa Equestria, jaką znamy z serialu. Jeśli będzie bajkowa, to jakby pochodziła z bajki braci Grimm. Jednocześnie chcę trochę uściślić kwestię technologii w Equestrii, tak żeby zgadzała się z moją wizją. Przesunięcie akcji w przyszłość wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Nie jestem ograniczony charakterem głównych postaci. Nie jestem ograniczony nieścisłościami w kwestii poziomu technologicznego, od jakich roi się w serialu.

Chcę stworzyć spójny świat, ale nie odcinam się zupełnie od przeszłości. Dlatego pojawią się też retrospekcje, które rzucą nieco światła na drogę Equestrii do chwili obecnej. Nie powiem "było tak i już, handlujcie z tym". Postaram się logicznie wytłumaczyć, dlaczego stało się tak, a nie inaczej.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ahem. Udało mi się napisać kolejny rozdział. Myślałem, że będzie dłuższy, ale postanowiłem ograniczyć go do balu. W sumie kilka pierwszych rozdziałów zaplanowałem jako swoiste przedstawienie większości ważnych postaci i świata - chociaż na razie ograniczam się tylko do sugestii na temat świata przedstawionego.

Właściwie to doszedłem do wniosku, że krótsze rozdziały lepiej się pisze; widać, że jest jakiś postęp, a i czytelnikowi powinno być łatwiej się odnaleźć. Mnie osobiście przytłaczają rozdziały na 40 stron czytane na komputerze. Tylko oczy bolą. :raritylaugh:

W każdym razie, mam nadzieję, że spodoba się nie mniej, niż pierwsze rozdziały, bo w moim odczuciu jest o wiele lepszy.

https://docs.google.com/document/d/1hwOsQ5IdI1-PmMgomCtGidkL483YPcm_1arL5jSqTls/edit?usp=sharing

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc od razu wspomnę, że nie lubię "Gry o Tron" zarówno książkowej, jak i serialu, i nie rozumiem całej tej sławy jaką się nią otacza.

 

Skoro mamy to za sobą, to powiem tak.

Lubię to opowiadanie. :derp:  

 

Jeśli chodzi o narrację, to nie powiem, abym narzekał, bo tempo mi się podoba, tak samo jak styl. Ortografię i interpunkcję mogę czasami wypomnieć, ale to muszą być jakieś błędy, które nawet mnie rozbolą(interpunkcja), albo po prostu ortograficzne.

 

I cóż...

Początek to chyba tworzyłeś wg zasady Hitchcocka o trzęsieniu ziemi na początku. :rarityawesome:

Co prawda jeśli chodzi o fabułę, to osobiście się... zgubiłem. Ale myślę, że to ze względu na początek prowadzony z trzech różnych perspektyw.

Jeśli zaś chodzi o postaci to jestem zainteresowany rozwojem ich osobowości.

 

Tak więc, podoba mi się, ale dwa rozdziały + prolog to za mało, aby wyrażać pełną opinię.

Mam więc osobiście nadzieję, że będziesz kontynuować.

 

I przy okazji, czy tak jak Martin zamierzasz wymordować wszystkich po kolei? :crazy:   

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę powiedzieć, że jest gorzej pod względem techniczno-wizualnym. Nasiałeś powtórzeń, a tekst wygląda jak ściana, przez co kiepsko się go czyta. No i odmieniesz Canterlot - spłoń :D

 

Natomiast co do fabuły to poziom został utrzymany o ile nie podwyższony i niecierpliwie będę oczekiwał kolejnych rozdziałów. Z nadzieją, że będą o to kilka stron dłuższe, bo ten skończył się zdecydowanie za szybko :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm, coraz bardziej mnie to ciekawi, zwłaszcza 

Kim jest rodzina królewska.

Ponadto również to, dlaczego w powyższym kontekście

bohaterowie I rozdziału wolą walczyć o życie na niegościnnej wyspie niz wrócić do, wydawałoby się, świetnie przędącej macierzy.

 

Hmm, co mi się nie podobało?

może zbytnia kordialność księcia w rozmowie z rodzicami, brak zwrotów typu "Pani Matko" (ech ten mój szalony reakcjonizm).

 

Poza tym kwestia, której z pewnością się Pan spodziewa w moim komentarzu, czyli... kolejny odcinek antymanehattańskiej krucjaty!

 


Rising Star pochodziła z Manehattanu, z rodziny, no cóż, parweniuszy.

 

Hmm....

1. Ja generalnie wychodzę z założenia (za "Wigilią Serdeczności") że wszystkie jednorożce mają korzenie szlacheckie, więc bardziej by chyba pasowała bezrożność tej bohaterki. Z drugiej jednak strony, patrząc na współczesne realia serialu istotnie wiele z nich nie zalicza się bynajmniej do elity, wobec czego koncypuje, ze pochodzą oni z daleki, bocznych lub wręcz nieprawych linii, które nie odziedziczyły tytułów. Domyślam się tedy, że z takim przypadkiem mamy do czynienia.

2. Manehattan...

Hmmm, nie mogę teraz znaleźć tego fragmentu, ale dawniej na mlp wiki było napisane (co zresztą potwierdza odcinek sprzed tygodnia), że jest to miasto wybitnie kucoziemne, a jedyne widoczne jednorożce (mimo iż widzimy chociażby scenę kolacji czegoś w stylu miejscowej elity) to kelnerzy. Tak że zastanawiam się, skąd wziął się tam istotny ród nieszlacheckich jednorożców, chyba że Rising Star pochodzi z mieszanej rodziny, gdzie jakiś jednorożec wżenił się w burżujską fortunę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początek to chyba tworzyłeś wg zasady Hitchcocka o trzęsieniu ziemi na początku.

Zaiste. :rainderp:

 

I przy okazji, czy tak jak Martin zamierzasz wymordować wszystkich po kolei?

Jeśli fabuła będzie tego wymagała. :rariderp: Szczerze mówiąc, ja postacie wymyślam na bieżąco, więc nawet nie wiem, ile ich będzie, a co za tym idzie, nie wiem, czy będę miał kogo mordować. :lol:

 

tekst wygląda jak ściana,

Eee, kręcisz, jest pisany dokładnie tak, jak poprzednie rozdziały. :hmpf:

 

Nasiałeś powtórzeń

Wstydliwa prawda jest taka, że pisałem ten rozdział w dużej mierze pod wpływem. :wow: W tym zapewne należy się dopatrywać przyczyny niższego poziomu. Widziałem dwa z tych powtórzeń, które zaznaczyłeś, ale jakoś się złożyło, że nie poprawiłem, trzecie faktycznie przeoczyłem.

 

No i odmieniesz Canterlot - spłoń

A ty się utop, o! :lol:

1. Ja generalnie wychodzę z założenia (za "Wigilią Serdeczności") że wszystkie jednorożce mają korzenie szlacheckie, więc bardziej by chyba pasowała bezrożność tej bohaterki. Z drugiej jednak strony, patrząc na współczesne realia serialu istotnie wiele z nich nie zalicza się bynajmniej do elity, wobec czego koncypuje, ze pochodzą oni z daleki, bocznych lub wręcz nieprawych linii, które nie odziedziczyły tytułów. Domyślam się tedy, że z takim przypadkiem mamy do czynienia.

2. Manehattan...

Hmmm, nie mogę teraz znaleźć tego fragmentu, ale dawniej na mlp wiki było napisane (co zresztą potwierdza odcinek sprzed tygodnia), że jest to miasto wybitnie kucoziemne, a jedyne widoczne jednorożce (mimo iż widzimy chociażby scenę kolacji czegoś w stylu miejscowej elity) to kelnerzy. Tak że zastanawiam się, skąd wziął się tam istotny ród nieszlacheckich jednorożców, chyba że Rising Star pochodzi z mieszanej rodziny, gdzie jakiś jednorożec wżenił się w burżujską fortunę.

Pozwolisz, że pominę pierwszą część twojego posta. Wszystko będzie wyjaśnione w przyszłości (a także w przeszłości :rainderp: ).

Co do Rising Star, to także tyczy się jej to, co napisałem wcześniej - wymyśliłem ją w kilka minut i nie zagłębiałem się zbytnio w kwestię pochodzenia jej rodziny.

Być może każdy jednorożec pochodzi ze starożytnej szlachty, ale wiemy, że pierwsza Wigilia Serdeczności miała miejsce jeszcze przed pojawieniem się Celestyny i Luny, a więc ponad tysiąc lat przed wydarzeniami z serialu - do tego dochodzi jeszcze 150 lat do czasów z fica. Wystarczy spojrzeć na rodzinę Rarity, żeby wiedzieć, że krew jednorożców musi być bardzo rozrzedzona.

Co do Manehattanu, to możesz mieć rację, ale w sumie mogę tu przytoczyć te argumenty, które już wymieniłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekam na więcej, drogi Powietrzolizie.

 

Póki co nie mogę powiedzieć wiele. Opowiadanie napisane jest całkiem nieźle - w prologu, co prawda, trochę jednak brakowało mi emocji, ale ogólnie wszystko zrobione jest w sposób interesujący, lekki i przyjemny. Fabuła dobrze rokuje i jak na razie jest to jedyne, co o niej można powiedzieć. Postacie, które do tej pory ujrzałem, już teraz wydają się pełnokrwiste i ciekawe, a w przyszłości może być tylko lepiej. Krótko mówiąc: pisz pan więcej i dłuższe rozdziały, bo wszystkie obecne pozostawiają czytelnika w niekomfortowej sytuacji, coś w rodzaju kończącej się w bardzo złym momencie rolki papieru toaletowego... not cool.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Nareszcie udało mi się wypocić kolejny rozdział. Nie jestem z niego specjalnie zadowolony, ale pisanie nie szło mi zupełnie, więc lepiej taki, niż żaden. Potraktowałem go jako wstęp do kolejnych rozdziałów, wykorzystując też sposobność do opisania, jakkolwiek wciąż powierzchownego, mojej wizji armii Equestrii i jej wyposażenia.

Zapraszam do lektury i zachęcam do komentowania.

https://docs.google.com/document/d/1gU4agpj5KbemaTGd9RMBQP1bBC2cgBzSRW9ketBbP5M/edit

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[wypowiedź zawiera lokowanie produktu]

nowy rozdział "Gry o Canterlot" tego samego dnia, co nowy rozdział "Kanclerza"?

ciekawe

[/lokowania produktu]

Do tekstu zaś - hmm, wreszcie dowiadujemy się jasno kto jest głównym graczem tytułowej gry, zaś jej stawka jak widzę może być rozumiana dosłownie.Domyślam się jednak, że większości jego przeciwników nadal nie znamy.

nie bardzo jednak rozumiem czemu król aż tak bardzo chce zabezpieczyć prawa "głupszego" syna. Czyżby był aż tak ideowym legitymistą?

W każdym razie - czekam na więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie powiem, że dzisiaj zacząłem w końcu czytać "Kanclerza". :rainderp: Na dniach spodziewaj się komentarza.

Do tekstu zaś - hmm, wreszcie dowiadujemy się jasno kto jest głównym graczem tytułowej gry, zaś jej stawka jak widzę może być rozumiana dosłownie.Domyślam się jednak, że większości jego przeciwników nadal nie znamy.

Faktycznie, nie znacie. Ale czy Radiant Topaz będzie głównym graczem? To się jeszcze okaże.

nie bardzo jednak rozumiem czemu król aż tak bardzo chce zabezpieczyć prawa "głupszego" syna. Czyżby był aż tak ideowym legitymistą?

Tutaj mocno zainspirowałem się relacjami między Tywinem, Tyrionem i Jaime Lannisterami z "Pieśni Lodu i Ognia". Kto czytał, ten wie, o czym mowa. Radiant Topaz może być najbardziej podobny do króla, ale to nie znaczy, że ojciec go kocha - wprost przeciwnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, Tyrion był karłem, ukochana żona Tywina zmarła przy tym porodzie, a ponadto są poszlaki że mógł być bękartem ("Taniec ze smokami")

Tutaj brakuje powodów tej niechęci, acz może je poznamy wkrótce?

Na wstępie powiem, że dzisiaj zacząłem w końcu czytać "Kanclerza". :rainderp: Na dniach spodziewaj się komentarza.

Cieszy mnie to niezmiernie, acz napisałem tego troszkę i od ręki raczej Pan tego nie przeczyta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, Tyrion był karłem, ukochana żona Tywina zmarła przy tym porodzie, a ponadto są poszlaki że mógł być bękartem ("Taniec ze smokami")

Tutaj brakuje powodów tej niechęci, acz może je poznamy wkrótce?

Tak jest. Powody mogą być zupełnie różne, ale efekt podobny. To znaczy, mogę zawalić jako pisarz i nie wspomnieć o nich, ale mam nadzieję, że uda mi się tego uniknąć. :rainderp:

Cieszy mnie to niezmiernie, acz napisałem tego troszkę i od ręki raczej Pan tego nie przeczyta.

Nie spodziewałem się, żeby było inaczej, stąd "na dniach". :rainderp:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 years later...
×
×
  • Utwórz nowe...