Skocz do zawartości

Five Hundred Little Murders [PL][Oneshot][Sad][Slice of Life][Bittersweet]


aTOM

Recommended Posts

Kolejny tekst w moim przekładzie. Niezwykle… dziwny tekst. Nie tylko ze względu na złożoność zdań, co nieco utrudnia ich odbiór, ale także na główną bohaterkę, która jest ukazana jako, krótko mówiąc, wredna menda. A mimo to będziecie tej wrednej mendzie w pewnym stopniu współczuć. Między innymi z tego powodu postanowiłem dodać tag autorski [bittersweet].

 

autorka: Estee

prereading/korekta: JeT.Wro, Jacek Hożejowski

 

Opis: Flitter nie lubi większości kucyków. Tak właściwie to na świecie jest bardzo mało rzeczy, które niebieska klacz lubi, niewiele, które jest w stanie tolerować i jedynie kilka, które kocha. Fluttershy nie należy do tych dwóch ostatnich kategorii. Flitter uważa ją za słabeusza, a ona brzydzi się słabością.

Ale kiedy chcesz pomóc komuś, kogo kochasz, będziesz szukać pomocy w wielu miejscach - włącznie z chatką zamieszkałą przez najsłabszego kucyka na świecie.

A jeśli zapomnisz o własnym bólu i nauczysz się słuchać, być może właśnie tam dowiesz się, czym tak naprawdę jest prawdziwa siła.

 

Five Hundred Little Murders [PL]

Five Hundred Little Murders [ENG]

Edytowano przez Dolar84
  • +1 6
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To opowiadanie jest niesamowite. Dawno mnie nic tak nie ruszyło (gratuluję odblokowanego Achievementa:).

Czytać, czytać i jeszcze raz czytać. I zbierać na pomnik dla aTOM-a (ew przerobi się ten ze Świebodzina - powinien wystarczyć:)

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie czytam wiele fanfikcji, a już na pewno nie teraz. Przeklinam zatem to, co skłoniło mnie do przeczytania TEGO. Przeklinam i wielbię zarazem, cokolwiek to było. Drugi najbardziej druzgocący dla mnie tekst, jaki widziałem. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale pękło mi serce na słowie "Leaffall" które z jakegoś powodu usłyszałem w swojej głowie jako cichy, urywany jęk żałości. Do końca doczytałem już bez serca i dałbym głowę, że mógłbym płakać, gdybym się nie powstrzymał.

Miałem napisać coś więcej, ale i tak już brzmię dziwnie. End of briefing.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 months later...
  • 1 month later...

Moment, moment, moment...

 

Five Hundred Little Murders w tłumaczeniu aTOMa ma tylko pięć komentarzy...?

 

Jak?

 

Dobra, koniecznie, absolutnie koniecznie trzeba to zmienić. Teraz będzie miało sześć.

 

Wielu ludzi szuka wśród fanfików tych smutnych. Nie wiem, jak wielu odkryło "Pińćsetkę", ale powiem krótko (i ciut wulgarnie) – kurwa, jak warto!

Zdarzało mi się płakać na fanfikach, zdarzało mi się być poruszonym, zdarzało mi się być smutnym, więc to nic specjalnie nowego... Ale to opowiadanie w kategorii smutków jest absolutną perłą w koronie. Być może w moim przypadku doszła autopsja (paskudna historia z weterynarzem konowałem, który bardzo skrzywdził mojego kota), ale w pewnych momentach łzy ciekły mi po twarzy. Fanfik z rodzaju tych posiadających zdania "sztyletowe", w sensie, że czytając jedną, jedyną wypowiedź, w pewnym miejscu, miałem wrażenie, jakby bardzo bezpośrednio mnie ona ugodziła. Paskudna sprawa, ale jakże mistrzowska! Poważnie, każdemu pisarzowi, który chce się czegoś nauczyć o "skakaniu w glanach" po emocjach ludzkich, z czystym sumieniem mogę polecić tego fanfika.

 

W dodatku, z czego jestem bardzo, bardzo zadowolony, jest on smutny, poruszający, uderzający, miażdżący... ale nie był dla mnie obrzydliwy. Cholera, jak bardzo się z tego cieszę. Cały czas zachowywał stosowny poziom i podejście... hmm... dojrzałe.

 

I owszem, były pewne kwestie ideologiczne i światopoglądowe, z którymi nie mogłem się zgodzić. Nie mam zamiaru ich tu jednak wymieniać, bo nikomu nie przyniosą pożytku. Opowiadanie jest znakomite i tego się trzymajmy, a szukanie jego wad, zwłaszcza na siłę, wydaje mi się nie na miejscu. Tu trzeba usiąść i zwyczajnie sobie popłakać, a nie liczyć punkty i formułować statystyki.

 

No i nie lubię głównej bohaterki, cholernie nie lubię. Z natury jestem człowiekiem miłym i dobrym dla innych, dlatego niezmiernie mierzwi mnie racjonalizacja podejścia "zimnej suczy". Tym niemniej jest znakomite doświadczenie literackie, nawet jeśli na Flitter patrzę tak, jak ona na resztę świata – z pogardą.

 

 

A tłumaczenie? Znakomite, takie, jak być powinno. aTOM regularnie pokazuje, że jest w panteonie fandomowych tłumaczy i ekspertem w swojej dziedzinie. Podczas całej lektury nie poczułem ani jednego zgrzytu, który sugerowałby mi, że opowiadanie zostało przełożone. Po prostu świetnie, zresztą jak zawsze.

 

Autorce mogę pogratulować miażdżącego fika. Tłumaczowi genialnej roboty...

 

A Tobie, czytelniku, najlepiej przyszły, powiedzieć, byś jak najszybciej znalazł sobie wolną chwilę i przeczytał to opowiadanie. Bo warto, cholera, ono jest wspaniałe w swojej tragedii. A dla miłośników smutów pozycja absolutnie obowiązkowa. Tylko, mała rada, znajdźcie sobie cichy kącik i trochę czasu... tak będzie dla Was lepiej.

 

Pozdrawiam i dziękuję za tłumaczenie znakomitej literatury!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komentarz Albericha w temacie z moim tłumaczeniem. Moje życie jest kompletne :D

 

Dziękuję za rozbudowaną opinię, którą na pewno też przekażę autorce opowiadania. Tylko smutna refleksja mnie teraz naszła - czy nie jest ze mną coś nie tak, skoro jako tłumacz, a więc osoba, która obcowała z tym tekstem naprawdę długo i z każdej strony, nie poczułem się aż tak poruszony jak większość czytelników (a może to właśnie przez to?). W sumie ciekawy temat do dyskusji na "Stowarzyszeniu..."

 


Podczas całej lektury nie poczułem ani jednego zgrzytu, który sugerowałby mi, że opowiadanie zostało przełożone.

Najlepsze słowa, jakie może usłyszeć tłumacz. Dziękuję serdecznie.

 

Notabene... nie tak dawno pojawił się sequel. Jak to sequel, nie jest niestety aż tak dobry jak pierwsza część, ale absolutnie nie jest też zły, toteż nie wykluczam, że się pokuszę o przekład.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ja wiem? Ja akurat ryczałam niczym fontanna. Sama mam kota, który jest dla mnie bardzo ważny. Nie wyobrażam sobie życia bez towarzyszki.

 

A Flitter? W końcu bohaterka literacka, z którą mogłam w pełni się utożsamić.

 

Myślę, że to właśnie te powody wpłynęły na to, że 500 morderstw tak na mnie wpłynęło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 9 years later...

„Five Hundred Little Murders” to tekst poruszający, nawet jeśli można mu zarzucić kilka potknięć.

 

Sam na ten tekst natknąłem się przez przypadek. Szukałem tekstu będącego jednym z wątków w crossoverze pt. „Śmierć”. I z początku myślałem, że jest nim właśnie komentowany fanfik. Że to jest ten utwór, w którym Fluttershy rzuca martwymi wiewiórkami, czaruje i mówi po łacinie. Ale nie mogłem się bardziej mylić, chociaż co do jednego te fanfiki się zgadzają. Faktycznie, Fluttershy zabija w nim zwierzęta.

 

Opowieść śledzimy z punktu widzenia nieznanego z serialu pegaza imieniem Flitter. Flitter jest suką i jednym z najlepiej napisanych złoli jakich widział nasz fandom. Niestety, albo stety, ma ona również kogoś, kogo kocha. Jest nią kotka Carnie. Gdy pewnego dnia zapada ona na cukrzycę jej świat się załamuje a obsesja nienawiści do innych ożywa z nową siłą. 

 

Przez następnych kilkanaście stron jesteśmy świadkami dramatu, i nie przesadzam, walki nie tyle o życie kotki co niemożnością pogodzenia się z nieuchronnością jej śmierci. Muszę to napisać. To bardzo realistyczny przebieg wydarzeń. Sam już kilka razy byłem świadkiem jak kot zapadał na chorobę i przechodził przez wszystkie wspomniane etapy, chociaż nigdy nie była to cukrzyca, to zawsze kończyło się to jego uśpieniem. I zawsze walczyliśmy o zwierzaka do końca. Dlatego jest to fanfik, który bardzo mnie poruszył, gdyż odnalazłem w nim także swoją historię. Jest to jednak nie tylko dramat samego zwierzęcia. To także dramat samej Flitter, która traci jedyną istotę, którą podziwiała.

Lecz tutaj autor nie jest aż tak wyrozumiały. Właściwie im akcja trwa dłużej tym bardziej Flitter oddala się od ratowania zwierzaka a bardziej wymierzaniu karcących spojrzeń i słów światu. Weterynarze są tutaj na pierwszym miejscu ale również dostaje się Mane6. Zwłaszcza Fluttershy. 

 

Fluttershy jest tutaj zaskakująco podobna do tej znanej nam z serialu. A jednak jest zarazem zupełnie inna od tej, którą poznaliśmy w późniejszych sezonach. Brakuje jej asertywności ale zarazem wykazuje się wielką siłą ducha. Autorowi udało się zawrzeć te dwie sprzeczności w tej postaci i zrobić to z niemałym talentem. Okazuje się bowiem, że Fluttershy przez swoją ofiarność w leczeniu zwierząt staje się paradoksalnie ofiarą gniewu właścicieli jej pacjentów, bowiem inni weterynarze odsyłają jej nierokujące nadziei przypadki by poprawić sobie statystyki wyleczalności. To poruszający moment. Tak poruszający, że zacząłem mieć wrażenie, że autor przesadził w drugą stronę. Fluttershy jest jakimś aniołem śmierci, który nie potrafi się nawet sprzeciwić słabej woli kolegów po fachu? Miast tego wylicza imiona swych... ofiar? Bo jest zbyt słaba by się z nimi rozmówić? Przecież na dłuższą metę to ją zniszczy. To nie przypomina Fluttershy, którą kochamy. To jakiś pastisz. O ile Flitter, chcąc dobrze coraz bardziej się stacza  w oczach czytelnika, tak Flutter coraz bardziej się w nich podnosi. Ale za jaką cenę?

 

Gorąco polecam „Five Hundred Little Murders”. Too unikalny fanfik. Moim zdaniem to on doprowadził mnie do pewnego ważnego wniosku. Drogi czytelniku. Korzystaj w pisaniu z doświadczeń swoich i cudzych a nie z selfinsertów. To droga na skróty. 
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Witam!

 

Trochę nie czytałem równie mocnego tekstu. Chociaż nie rozumiem ubóstwiania kotów, o tyle nie mam nic przeciwko tym zwierzętom. Nie będę mówił, które zwierzęta są lepsze – czy psy czy koty – żadnego nie jadłem, więc ciężko powiedzieć.

 

Technikalia to klasyka. Brak myślników i parę literówek, chociaż poprawianych przez innych w sugestiach. Styl, jak zwykle, radzi sobie lepiej. A także, jak zwykle, nie mogę ocenić strony tłumaczeniowej.

 

Klimat historii przechodzi z, dość ciekawego, sola, do znacznie cięższego, chociaż w gruncie rzeczy także codziennego, klimatu.

 

A historia... Cóż, obserwujemy tu codzienny żywot pegazicy Flitter. A także pewną rzecz, którą to codzienność wywraca do góry nogami. Bo musicie wiedzieć, że klacz ta ma kota. I ten kot w pewnym momencie choruję...

 

Sama postać Flitter to dość nudna, pretensjonalna postać z podejściem do życia „Everyone is stupid, except me“. Serio, wybieracie sobię, że za cel życiowy wzięła sobie, by uświadamiać każdego, jak jest głupi. Nie byłoby może w tym nic złego, bo jej działania ponoć nawet mają efekty pozytywne, ale jej samozadowolenie i absolutne zadufanie w sobie sprawia, że ciężko ją lubić. I chyba taki miał być cel.

 

Mimo to, wszystko to się spina i tworzy przyjemną, o ile tak można mówić przy tej tematyce, całość. Fanfik polecam. Choć zaznaczę, że dość wolno ujawnia swoje atuty. Również nie mogę powiedzieć, że przez ten tekst jakoś szczególnie płakałem jak reszta, ale to nie kwestia taka, że ten tekst nie może spowodować takich emocji, a raczej taka, że jestem jedną z tych osób, które (raz, że ciężko ruszyć pod tym względem, ale to inny temat) są absolutnie pierwsze i jedyne wybierane, do domykania tego typu spraw, na jakie inni nie mieli by siły. Chyba po prostu bliżej mi do drugiej istotnej postaci w tym fiku, niż pierwszej, ale oczywiście nie mogę powiedzieć co bym zrobił w takiej sytuacji.

 

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...