Skocz do zawartości

Equestriakorps [multisesja] [tymczasowo zamknięta z powodu braku odpisów graczy]


kapi

Recommended Posts

(Moja postać zna tylko ukraiński i rosyjski.)
Enkawudzista spokojnie rozłożył się w jakichś krzakach niedaleko domostwa, kierując wylot lufy na drzwi. Umościł się w miarę wygodnie w pełniej ciszy. Mieli czas. Znów się obejrzał, z chłodną niechęcią patrząc na Edwarda. Jednak pewne rzeczy musieli sobie wyjaśnić. Dlatego przywołał obu żołnierzy i gestem nakazał im zbliżyć się jak najbardziej, by mogli słyszeć cichy, zduszony szept. Wtedy dopiero przerwał okalającą ich ciszę.
- Iwan - wskazał na towarzysza snajpera - Wasyl - ręka Ukraińca dotknęła jego własnej piersi.
 
Odchrząknął nieznacznie i nabrał powietrza. Klepnął lekko Edwarda i wskazał na jedno okno, a potem Iwana, pokazując mu drugie. Sam ponownie wycelował w drzwi. Chodziło o to, by nikt ich nie zaskoczył przy rozmowie. Syczącym głosem wydawał dalsze polecenia, śpiewna ruszczyzna zatraciła swój koloryt, ton był zimny i rzeczowy.
- Proponuję tak. Zaraz na trzy idziemy na dom. Iwan zagląda w jedno okno, Jankes w drugie, ja wyważam drzwi. Wchodzimy, zabezpieczamy teren. Łapiemy języka. Pytania, propozycje?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 83
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Archaniol podszedl cichutko pod ścianę budynku. Dotknal ściany. Znal takie zabudowania ale te materialy byly inne. Tak jakby czlowiek ich nie dotykal. Podszedl na skraj ściany. Zobaczyl 3 swoich w trawie, ale nie widzial jugosłowiańskiego partyzanta. Podczolgal sie i uslyszal glos wasyla. - Wasyl pamietaj ze to teren wroga. Wywarzenie drzwi zrobi spory hałas. Zróbmy tak... Ja wezme ivana, ty będziesz z jankesemi i Jugosłowianinem. My pójdziemy na tyl i moze jakieś tylne drzwi będą, jak znajdziemy cos to damy znać sygnalem 3x jaskolki. Jakieś kontrpropozycje? - spytal z lekkim usmiechem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(1 To dobrze bo ja mówię jak by co po Rosyjsku Polsku i Angielsku 2 No przyznam, że to trochę dziwne)

Edward wiedział, że za dużo mówi. Zapewne każdy by się tak zachowywał gdyby został nagle i błyskawicznie przeniesiony bez żadnych wyjaśnień. Czołgał się dalej bez słowa do czasu gdy Wasyl się zatrzymał wskazując na dom i odmawiając plan.

- Zgadzam się.

Po tych słowach złapał za karabin i przygotował się do zadania.

Edytowano przez Rebon Alchemist
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Dragan mówi po serbsku, rosyjsku - płynnie - i polsku - komunikatywnie)

Dragan widział przed sobą małą chatkę. Małą nie tylko ze względu na kameralność, jak również i rozmiary. Może w tej Austrii wszyscy są jacyś karłowaci? Najpierw te pojazdy, teraz to... A może to tylko przywidzenia? Profesor chyba wspominał coś o jakiś efektach ubocznych... Ale nie mógł się teraz skupić na tym, w końcu szedł na szpicy i wszystkie zmysły miał wyczulone. Usłyszał jakiś szept za sobą. Bez trudu rozpoznał amerykański akcent. Ten Jankes może im jeszcze przysporzyć wiele kłopotów, jeśli się nie zamknie. Archanioła nie mógł nigdzie dojrzeć, pomyślał więc, że Niemiec zamyka korowód. Ciągle skradając się w krzakach, podszedł na odległość 30 metrów przed domem i stanął. Mając w pogotowiu swój pistolet zaczął się przyglądać domostwu i starał się wyszukać jakieś jego słabe punkty. Najlepiej byłoby chyba spróbować oknem, choć ten dom od początku budził jego podejrzenia - w końcu nieczęsto spotyka się na środku leśnej drogi takie nietypowe miejsce. Nagle zauważył Niemca podchodzącego do ściany budynku. Gdy ten opracował plan, Milošević nieznacznie wychylił się ze swojej kryjówki i począł się czołgać w stronę dwójki Rosjan i Edwarda. Oby to nie była żadna pułapka - szepnął cicho z wyraźnym, belgradzkim akcentem do żołnierzy, gdy tylko do nich dotarł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Ja się pytam czemu w twoim poście nie ma opisu złażenia z drzewa? Bo to wygląda trochę jakbyś się teleportował. No, ale teraz nieważne, skoro już tu jesteś...)

 

Spojrzenie ołowianych oczu wwierciło się w Niemca. Zabłysła w nim nienawiść, ale na ledwie moment. Logika podpowiadała po pierwsze, że powinni w takich okolicznościach trzymać się razem. Po drugie, skoro dowództwo radzieckie aprobowało działania spiskowców germańskich, czego dowodziły posterunki Narodnowo Komisariatu pilnujące miejsca rozpoczęcia tej dziwnej "podróży", to wszystko jest ściśle kontrolowane i nadzorowane przez odpowiednie organa. Szkop więc zdobył zaufanie tych na górze. Ergo, oni mu ufają, to on też niestety nie ma za dużego wyboru. W takiej sytuacji niepokojący zdawał się być tylko Amerykanin, którego w planach nie było. Lekko skinął głową i postanowił zmodyfikować swój plan. Szeptem wyłuszczył go wszystkim obecnym, podczołgując się nieznacznie do każdego, by nie mruczeć za głośno.

- Dobrze, niech będzie. Iwan z Germańcem na tyły domu, zabezpieczyć teren i sprawdzić, czy są jakieś tylne drzwi. Jeżeli nie będzie, to my, to jest Dragan, Jankes i ja postaramy się wywabić jakoś mieszkańców na zewnątrz. Może być jakiś gwizd, czy coś. Chyba, że to będzie zbyt ryzykowne. Coś zrobić musimy. Jeśli to pułapka, to nas sześciu i tak dorwą. Pytania?

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

(Wreszcie mam czas, żeby odpisać YAY:yay: i przepraszam ,ze tak długo)

 

Kilka spraw organizacyjnych:

 

​Co do języka, którym się porozumiewacie, to w razie czego za wytłumaczenie może służyć wszechobecna "magia" Equestrii (bo wątpię by kuce znały rosyjski, niemiecki, angielski, ukraiński, czy polski). Po prostu jak jest sytuacja, że ktoś nie zna Waszego języka to Wam się zdaje, że mówicie w języku x, a wasz rozmówca słyszy w języku y, znanym przez siebie. Ułatwi to komunikacje i życie nam wszystkim. (W razie obiekcji co do pomysłu piszcie)

 

Sprawa 2. Guardian, słuchaj wiem, że sam jestem zalatany, a Ty chcesz grać, ale to tak nie może być. Niektóre zachowania są do zaakceptowania, ale nie możesz decydować za innych, bez ich postów (bo tego nawet ja nie powinienem robić), nie powinieneś się "teleportować" (po prostu dawaj opisy, bo tutaj poskąpiłeś czytelnikom tego :crazy:) i bez przesady z tym tworzeniem świata. Ten obóz kawalerii to trochę za "duża" modyfikacja, bo ja mam plany co jest w okolicy i ten domek jest na skraju akceptacji, ale ok da się zrobić, ale obóz kawalerii to przesada.

 

Co do testów to testuję każdą umiejętność, jeśli istnieje ryzyko niepowodzenia, dlatego prosiłbym, że w sytuacjach oczywistych jak np. przekradanie się przez obóz wroga nie pisać : poszedłem i przekradłem się niezauważony, czy strzeliłem strażnikowi w łeb i jakimś cudem nikt tego nie usłyszał, to poszedłem raźno dalej niezauważony przez wroga xD Oczywiście rzeczy oczywiste jak to czy otworzycie drzwi nie trzeba testować (chyba, że byłyby zamknięte)

 

Zegarek niezawodnie pokazywał godzinę 17:00, słońce zniżało się na nieboskłonie, jednak kolory dnia nie znikały i cały krajobraz przedstawiał iście pastelowy wygląd. Po podczołganiu się bliżej okazało się, że rzeczywiście obok domu stał jeep. Pomalowany w kolory maskujące z dziwną małą flagą przy klapie silnikowej. Żołnierze naradzali się co robić i gdy już ustalili plan nagle usłyszeli skrzypnięcie drzwi. Pojawił się w nich... jakiś czworonożny stwór. Do człowieka było mu daleko, emanował soczystymi barwami, jak cała ta kraina. Sierść miał ciemnozieloną, a grzywę krótko przystrzyżoną i białą. Na niej nosił czapkę, która przypominała nakrycie głowy oficerów. Jego mundur był czysty i najwyraźniej świeżo wyprasowany. Żołnierze nie byli w stanie dostrzec pagonów. W pobliżu tylnych nóg znajdował się szeroki pas wojskowy i kabura z jakimś pistoletem. Ogier nie zwracał uwagi na nic w około i patrzył się do tyłu. Zagadka tego postępowania zaraz się rozwiązała. Zaraz za nim wyszła postać również przypominająca konia, czy kuca, która emanowała większą kobiecością niż pierwszy osobnik. Jej spokojnie błękitne oczy patrzyły na ogiera jak w obrazek. Była barwy jasnej żółci, a ciemnoniebieska grzywa opadała kaskadami prawie do samej ziemi. Para patrzyła sobie w oczy. Po chwili ogier... odezwał się. Wszystkich ogarnęło wielkie zdziwienie, że coś takiego potrafi jeszcze gadać.

 

- Dziękuję Ci za te dwa dni odpoczynku, potrzebuję tego, bo sytuacja na froncie nie jest łatwa, zwłaszcza, że cały czas nie wiadomo co stało się z 2 Armią gen. Golden Stara. Mam nadzieję, że niedługo znów sytuacja pozwoli mi tu wrócić. - Gdy ogier skończył to mówić klacz podeszła i przytuliła go mocno, szepcząc coś do ucha. Z jej oczu popłynęła łza. Kuc w mundurze objął klacz przez chwilę, po czym odsunął, spojrzał raz jeszcze, powiedział "żegnaj kochana", po czym nie odwracając się ruszył pewnym krokiem do jeepa.   

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wasyl, który szybko nawiązał kontakt wzrokowy z Archaniołem wyglądał na nie mniej zdumionego całą rozwijającą się w tej chwili sytuacją. Przede wszystkim nie zaskoczyło go specjalnie to, że nie są w Rzeszy ani w Austrii. Spodziewał się w głębi ducha, że dziwaczna maszyna coś spartoli. Ale żeby aż tak bardzo? To było nieco zbyt dużo jak na prosty umysł młodego komunisty, z trudnością mieściło mu się w głowie już samo zadanie i sposób wykonania. Ledwo przyzwyczaił się do myśli, iż w jakiś tajemniczy sposób opuścił swój czas oraz walczący Kraj Rad, a tutaj okazuje się, że nie tyle wyrwał się z własnych czasów, co prędzej... z własnego świata. Błyskawicznie sformułowany wniosek otrzeźwił go. Teraz musi uważać tym bardziej.

 

Mężczyzna postanowił zrobić szybko kilka rzeczy. Po pierwsze ostrożnie zamknął usta, które, nie wiedzieć czemu otwarły mu się w ciągu minionych kilkunastu sekund. Następnie bardzo, bardzo ostrożnie zajął taką pozycję, by był słyszalny tylko dla swoich towarzyszy. Co jakiś czas łypał ponuro na kreaturę w mundurze i drugą, tę żółtą. Obie przypominały nieco mniejsze i jakieś takie bardziej okrągłe wersje koni, z którymi często przecież się stykał. Trochę jak ożywione dziecięce zabawki, skonstatował.

- Obezwładnić i uciszyć, potem zabrać w ciche miejsce i dokładnie przesłuchać - wyrzekł wartko nikłym szeptem, ściskając w garściach gotów do strzału karabin. - Ktoś powinien pilnować drzwi, w domu może jeszcze czaić się takie coś. No i musimy być cicho. Pytania, propozycje?

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Edward nie okazywał swojej reakcji zobaczenia tych stworzeń tak samo, jak ją odczuł. Ciągle używał w głowie wulgaryzmów na to dlaczego tu trafił i dlaczego coś takiego spotkało właśnie jego. Mimo wszystkiego o czym pomyślał tłumił to wyrazem twarzy wyglądającej jakby się koncentrował. Spojrzał po towarzyszach przez chwilę myśląc, że tylko on widzi te postacie. Po tym sprawdził czy karabin jest przeładowany na wypadek gdyby reszta chciała zaatakować.

Edytowano przez Rebon Alchemist
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna był zadziwiony widokiem. Nie wiedział o ze sobą zrobić. Nie dość że trafił tu przypadkiem to jeszcze trafił nie tam gdzie trzeba. Jednak to rozkazy były najważniejsze więc odezwał się po cichu do reszty.

 

-A szto kak się czymś zarazimy od tego czegoś?

 

Następnie jego wzrok skierował się na Archanioła, był poważny i dość zdenerwowany.

 

-A wy jesteście żopa, niet snajper. Mieliście nas osłaniać. -Odezwał się z widoczną pogardą co do nie wypełniania własnego planu przez niemca.

Edytowano przez Jaenr Linnre
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dragan spodziewał się wszystkiego. Że przeniosą się do Austrii. Do Niemiec. Na inny kontynent. W przyszłość. Ale do jakichś gadających koni? To nie ma żadnego sensu. Jugosłowianin przystał na pomysł Niemca tylko dlatego, żeby bronić swoją Ojczyznę, a nie wesoło skakać obok jakichś koników! Chociaż i ten tam przy domku nie był zbyt wesoły. I też był... Żołnierzem? Nie, to niedorzeczne. Chociaż... Tu nic nie powinno być niedorzeczne. W końcu to zwierzę gada. I ma żonę czy kogoś. Milošević swojej drugiej połówki nie miał, chociaż radiotelegrafiska Kasia całkiem ładna była, a Serba lubiła... No ale jest jak jest, wojna to wojna, czasem po prostu nie ma na to czasu. Z myśli wyrwało go pytanie Archanioła. Odpowiedział ten Ukrainiec, zresztą bardzo słusznie. Po wypowiedzi drugiego z przydzielonych im ochroniarzy, zwrócił się do niego po cichu: Iwanov, co wy, konia nie widzieliście? Jak będziesz ostrożny, to nic Ci nie będzie. Chwilę odczekał, po czym powiedział trochę głośniej do Archanioła: A ty uważaj, żeby go czasem nie uciszyć trochę zbyt mocno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Niewiem jak wam ta akcja będzie odpowiadać, jak coś to piszcie... Bo mam małe obawy jak zareagujecie)

Arachanioł wstał i wycelował to w "żołnierza", to w jego żone.

- Ręce.... Kopyta do góry! Żadnych sztuczek! - Odblokował broń i spojżał na kolegów - Nie pytajcie, sam nie wiem co robie. - i znowu przeniósł wzrok na te stworzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(prosto z mostu co? Dla mnie spoko nie lubię zbędnego pie*******a)

Amerykaninowi nie do końca spodobała się akcja Archanioła, lecz po chwili zrobił to samo.

- Jeśli zginiemy to cię zabiję.

Powiedział z uśmiechem do Niemca celując w stworzenia.

Edytowano przez Rebon Alchemist
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wasyl skrzywił się lekko. Szwaby, niby taki uładzony naród. Ordnung muss sein, wrzeszczeli po ukraińskich wsiach. A ten tu krewki, wyrywny, od razu cały plan spartaczył, nie zastanawiając się, czy ktoś jest w domu, czy ktoś jest dookoła... Mężczyzna musiał zapobiec niedogodnościom związanym z przebywaniem na terytorium wroga. Wstał i, kuląc się na wypadek ostrzału, wbiegł do domu. Po drodze obdarzył Niemca lekko pogardliwym spojrzeniem. Gdy wkroczył do wnętrzności chaty był już gotów do pchnięcia bagnetem czegokolwiek żywego w zasięgu wzroku. Nie potrzebowali więcej zbędnych oczu. Wciąż klął pod nosem w żywy kamień na SSowca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niech go zagryzie ten konik. Niech mu ten pistolecik w dłoni podczas wystrzału wybuchnie. Niech mu... - pomyślał Dragan. Był niesamowicie wkurzony na Niemca, który po prostu wyciągnął broń i zaczął grozić zwierzakowi. Który, wnioskując z tego co mówił, był żołnierzem. Czyli mógł mieć broń, a nawet swoich ludzi w pobliżu. A ten tak sobie po prostu wyszedł do niego z gnatem jak z jakąś łyżką czy czymś takim. On mózg w laboratorium zostawił czy co? A ty, Szkopie, jesteś idiotą czy tylko go udajesz? Bo mi się zdaje, że za dużo instynktu samozachowawczego to ty nie masz... - powiedział do Archanioła, wstając z krzaków. Podszedł bliżej domku i zwrócił się do konia: Nie chcemy rozlewu krwi ani rozgłosu... Sam przecież widzisz, jestem nieuzbrojony. Powiesz nam co wiesz i jesteś wolny... Zresztą, pewnie i tak mnie nie rozumiesz. A ty Iwanow, - tu zwrócił się do eNKaWuDzisty - zaopiekuj się tamtą klaczą, niech się jej nie stanie krzywda.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ukrainiec powstał po czym spojrzał ze złością na niemca.

 

-Jesteś diamentem!

 

Odezwał się z niekrytą niechęcią jednak w miarę cicho, po czym wyciągnął pistolet dla bezpieczeństwa i trzymając go w pogotowiu zrobił krok w stronę klaczy kiwając lekko głową ku Draganowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Momentalnie, gdy Archanioł wstał i wycelował kuc jakby odruchowo zatrzymał się i zasłonił swym ciałem klacz. Gdy dotarły do niego żądania wroga, powoli uniósł kopyta w górę, pokazując dziwną jak dla koni umiejętność stania w sposób niechwiejny i długi na tylnych nogach. Wprawny wzrok żołnierza niemieckiego zauważył kaburę najprawdopodobniej z jakąś bronią przy pasie kuca. Klacz przestraszona skuliła się lekko, ale przywołana do porządku twardym, głosem swego ukochanego, uniosła przednie kończyny. Istota zdawała się rozumieć, mowę żołnierzy, a z jej oczu nie emanowała nienawiść, ale pomieszanie chęci ochrony bliskich z kompletnym zaskoczeniem i zadziwieniem, które wynikało zarówno z zasadzko, jak i z dziwnej postaci napastników. Kuc miał mimo to twardy i nieustępliwy wyraz twarzy. Jedyne co mówił, to w kilku słowach uspokajał swoją ukochaną. Lekko uspokoił się, gdy usłyszał zapewnienia o "pokojowych", a przynajmniej "niekrwawych" zamiarach wrogów. Minęło to jednak, jak tylko Dragan kazał Iwanowi "zaopiekować się" jego wybranką serca. Wreszcie ogier odezwał się do napastników.

- Wara od mojej narzeczonej!- po czym zwrócił się do Dragana - Pytaj o co musisz.

 

Wasyl wbiegł do domu i począł przeszukiwać. Nie znalazł niczego żywego, a przynajmniej tak mu się wydawało. Dom umeblowany był w typowym wiejskim stylu, choć o wiele bardziej dostojnie i bogato, niż jakiś chłopów z Ukrainy. Na ścianach wisiały zdjęcia, a na stole w kuchni stały jeszcze nieumyte talerze z posiłku, który przed chwilą najprawdopodobniej jadła para (o czym świadczyły nakrycia dla dwóch osób, czy raczej kuców). Wszystko było jednak nienaturalnie kolorowe, a wręcz soczyste w swym wyglądzie.

 

Hanna ostatnimi dniami dała z siebie wszystko, ilość szkoleń w "Czarnym Płomieniu" była zatrważająca. Mimo konspiracji, udawało się dokładnie szkolić członków tej tajnej organizacji. Dziewczyna zaczęła nawet przywykać do realiów Paryża, do którego przeniesiono ją. Oczywiście wszystko odbyło się pod pretekstem korzystnej pracy i wyjazdu zarobkowego. Dzisiaj był pierwszy od dwóch tygodni dzień bez żadnych tajnych spotkań, zadań, czy trudności. Hanna wykorzystała go głównie na przywrócenie sił i drobne przyjemności. Jutro znów zapowiadało się ciężko, lecz dziewczyna nie mogła zasnąć. Postanowiła pójść na wierzę Eiffla. Gdy weszła na sam szczyt z zaskoczeniem spostrzegła, że nikogo tam nie ma. Zwykle kręciły się tam tłumy ludzi. Być może byłą to kwestia nie za dobrej pogody. Padał bowiem deszcz, a w oddali gdzieniegdzie niebo rozbłyskiwało majestatycznymi, blado-błękitnymi łunami błyskawic. Hannie jednak odpowiadała ta sytuacja. Krople wody łagodnie muskały jej twarz, orzeźwiając zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Troski codziennych dni nagle jakby odeszły w chwilowy niebyt.  Dziewczyna stała przy barierce, kontemplując moc burzy, gdy nagle, czarny, jarzący się błękitem piorun uderzył prosto w nią.     

 

Tymczasem w Stalliongradzie...

Wielkie miasto tętniło od pracujących pełną parą linii produkcyjnych. Co godziny wytwarzano tu dziesiątki pojazdów mechanicznych na front i ogromne ilości amunicji. Ciężarówki z surowcami z pobliskich gór przyjeżdżały do fabryk, a później od razu zabierały nowy sprzęt i wiozły go w miejsce przeznaczenia. W całym tym hałasie trwały również eksperymenty w podziemnych poligonach badawczych. W jednym z nich, posiadającym pochłaniające magie ściany, grupa naukowców właśnie kalibrowała parametry olbrzymiego magicznego rdzenia, który jarzył się na niebiesko. Wielka stalowa obudowa utrzymywała go, a specjalnie spreparowane gazy chłodziły. Całość przypominała  armatę o kalibrze około 1m umieszczoną na podwoziu gąsienicowym. Naukowcy siedzieli w pancernej obudówce i czekali na osiągnięcie mocy bojowej. Na drugim końcu pomieszczenia znajdował się cel - zbudowany ze zbrojonego żel-betonu bunkier. Ciemnoniebieska poświata zaczęła emanować z ogromnego rdzenia. Profesor, upewniwszy się, że każdy znajduje się za obudową i są zachowane wszelkie procedury bezpieczeństwa nacisną swym kopytem przycisk wystrzału. Momentalnie cały maszynowy dźwięk, który wydobywał się z działa ustał na dwie sekundy. Poświata jakby zapadła się, a materia w magicznym rdzeniu poczerniała. Nastąpiła chwila oczekiwania, po której broń wypaliła morderczym i szybkim, skupionym strumieniem magicznej energii. Strzał stopił bunkier, uderzając w antymagiczne ściany. Posypały się z niej złoto-białe fragmenty olbrzymich iskier, gdy kolejne fragmenty kryształów ulegały destrukcji i rozbiciu. W pomieszczeniu zaczął wiać silny wiat, który ciągnął do miejsca uderzenia promienia. Wszystko trwało nie więcej niż 3 sekundy. Profesor zorientowawszy się w katastrofalnych skutkach kontynuowania ostrzału odłączył zasilanie. W reaktorze nastąpiła reakcja związana z utratą stabilności mocy, która doprowadziła zarówno do chwilowego wzmocnienia promienia, jak i stopienia obudowy. Potężniejsza wiązka świecąco-czarnej energii uderzyła w ścianę. Kumulacja sprzecznych sił wywołała wyrwę międzyświatową, która trwała tylko ułamek sekundy, gdyż zaraz na wpół stopione działo zerwało się z jarzma i odpadło od gąsienicowej konstrukcji. Po chwili rdzeń wygasł, a okolicę pokrył gęsty błękitny dym.

 

Hanna otworzyła pomału oczy, które zamknęła w odruchu. Nagle cały spokój zniknął. Znajdowała się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Za nią znajdowało się ogromne wgłębienie w kryształowej ścianie, a jedyne źródło światła dochodziło jakieś 200m z na przeciwka i było zasłonięte gęstym niebieskim dymem. W oddali błyszczały się pancerne szyby, za którymi stały czteronożne postacie. Ciężko było orzec kolor, gdyż wszystko było przysłonięte przez opary. Do uszu dziewczyny dotarł zgiełk, jakby wielu krzyków, biegu, używania gaśnic i jęku istot rozumnych. Hanna nie wiedziała gdzie jest, ani co tu robi, lecz nigdy w życiu nie widziała tego rodzaju niebieskiego, na jaki zabarwił się dym. Był on bardzo żywy, wręcz nienaturalnie soczysty. Zauważyła jakieś dwie postacie... galopujące w jej stronę, które wymieniały szybkie uwagi dotyczące aktualnego stanu rzeczy. Dało się z nich wywnioskować, że coś poszło nie tak i oni idą sprawdzić jeden ze skutków tego.

 

Cóż powitajmy Annę w naszej sesji, choć to już tylko formalność, bo Wy wszyscy o tym wiecie. Życzę miłej gry i duuuuuuużo wyrozumiałości dla mnie, żeby mimo moich rzadkich odpisów fun z zabawy dalej pozostał :crazy::pinkie:       

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna nieznacznie uśmiechnął się. Dom zdawał się być pusty, co tylko pomagało jego dalszym zamiarom. Opuścił nieco karabin, rozluźnił się trochę. Wciąż był gotów prędko poderwać broń i wystrzelić, ale teraz rozejrzał się jeszcze raz po domu. Podobał mu się, był schludny oraz całkiem ładny, ale za bogaty jak na wiejską chatę. Pewnie ten czworonożny żołnierzyk jest kułakiem, albo synem kułaka. Wasyl zajrzał jeszcze na zabrudzone naczynia, żeby zorientować się, co mniej więcej jedli nowi "znajomi". Spodziewał się jakiejś zieleniny, lecz teraz niczego nie można być pewnym. Potem wyszedł przed dom powolnym krokiem.

- Nie będę się rozdrabniał. Żołnierza rozbroić i dokładnie obszukać, potem parkę wprowadzić do domu. Po co mają marznąć na zewnątrz? - powiedział spokojnie, pewnie, tonem nawykłym do zdumiewająco uprzejmego wydawania poleceń. - Porozmawiamy sobie z wami, w porządku? Skoro nas rozumiecie...

 

Po tych słowach wrócił do środka, mając nadzieję, że jego nowi towarzysze zastosują się do rozkazu, wszak sami wiedzieli, co należy robić. Wewnątrz począł skrupulatnie szukać kilku rzeczy. Łyżki, widelca, młotka i gwoździ, pogrzebacza oraz, skoro jest to wiejski dom, imadła. Ot tak, żeby wiedzieć, gdzie to wszystko leży.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna wciąż celując wprost w głowę kuca podszedł i jedną ręką zaczął dokładnie go przeszukiwać, rzucił również oschły rozkaz ku klaczy.

-Do środka, bystro!

Cały czas był jednak czujny, nie chciał by kuc kogoś zaatakował, a musiał przecież wykonać rozkaz dowódcy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zwykle nie mogłam się rozstać z moim mundurem, choć miałam kilka zapasowych i swoje codzienne ubrania. Te kilka dni szkoleń były wyczerpujące. Teraz właśnie Paryż, choć do końca nigdy nie pałałam sympatią do stolicy Francji musiałam się przemóc i zaakceptować moje przeniesienie w dodatku z dala od rodzinnego miasta Rennes. 

Nawet dobry dzień a raczej wieczór na zwiedzanie w samotności, jeszcze tylko schowam moje dwa rewolwery pod kurtką, rapier i torba, a nuż może ktoś potrzebować pomocy, wszędzie czai się konspiracja, mordercy i ich ofiary potrzebujące pomocy. Czasy gdzie pomału może wybuchnąć wojna, już plotki krążą po samym Paryżu. Wyszłam z mieszkania kierując się na znaną atrakcję wierzę Eiffla. Dziwne właśnie teraz zaczął podać deszcz, trzeba skorzystać z okazji i wejść na samą wierzę. Teraz naprawdę czuję się wolnym człowiekiem, właśnie tego mi trzeba było.... Hmmm, pamiętam jak dziecko uwielbiałam burzę, teraz te zjawisko atmosferyczne staje się dla mnie bardziej odległe niż sądziłam, oparłam ręce na barierce, po chwili...- Zaraz!!-  Krzyknęłam zaszokowana.

 

Po chwili czułam zamroczenie, chcąc otworzyć oczy szybko je zamknęłam. Do końca nie wiedziałam gdzie jestem po czasie otworzyłam powtórnie oczy, zmieszana poprawiłam swoją czapkę na głowie obmacałam swój mundur wszystko było na swoim miejscu. Jednak z oddali dostrzegłam dziwne ściany i światło no i ten kolor, taki intensywny jaskrawy, ktoś w moją stronę się zbliżał dobrze nie mogłam dostrzec postaci, nie wyglądali na ludzi a jednak byli całą ta sytuacją przejęci. 

Chwileczkę, a co ja mam myśleć? Wzięłam głęboki oddech i wstałam z ziemi, wciąż do końca przez niebieski dym nie mogłam dostrzec gdzie dokładnie się znajduję. - Gdzie ja jestem?- Odezwałam się głośno tak by mnie usłyszano, w tym czasie rękę położyłam na mojej szabli gotowa na obronę swojej osoby. Czekając na dalsze wydarzenia.

Edytowano przez *Anna*
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Archanioł opuścił broń i zawiesił ja na ramieniu i podniósł ręce w geście przyjaźni, przeszedł kilka metrów i wszedł do budynku. Wygladał jak zwykła wiejska chata, podszedł do Wasyla.

- Może tonie był idealny plan, ale zazwyczaj takie plany wypalaja najlepiej - wyszeptał - Tak sobie myśle.... jak by spytać to stworzenie o pomoc, niejesteśmy napewno już w naszym świecie, wiec pomoc kogoś z tego świata może nam się przydać. - powiedział spokojnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czysta improwizacja to głupota, której się po tobie nie spodziewałem, Niemcu - odrzekł na to Fokin. - Nie pamiętam twojego imienia. Co do pytania, może i masz trochę racji, ale jesteśmy tak czy owak na terenie wroga. Musimy bezwzględnie przesłuchać tę parkę, zdobyć informacje. O wszystkim, co może się przydać. Poza tym jedno z tych dziwadeł to żołnierz. Potencjalne zagrożenie. Poniał?

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hmmm ale nie przeiwidzałem jednego faktu... Jeśli to zołnierz to w pobliżu musi być jakiś obóz lub jednostka, pewnie miał przepustke... co jeśli się skapną że go nie ma i przyjadą tu po niego? - tu się chwile zamyślił - No ale co potem? Zostawimy ich z nadzieja że ten zołnierz nie ostrzeże swoich, czy ich.... - przełknał sline - no wiesz co....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...