Skocz do zawartości

Szkatuła [Z][Slice of Life][Adventure][Dark]


Mordecz

Ciąg dalszy nastąpi?  

10 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jeśli, nie daj Boże, spodobało ci się opowiadanie, chciałbyś, abym napisał kontynuację "Szkatuły"?

    • Chyba sobie żartujesz? (tak)
      7
    • Chyba sobie żartujesz? (nie)
      3


Recommended Posts

Meh... czemu ja to robię?

 

 

Mam wam do zaprezentowania mój nieco dłuższy fanfik, którego historia sięga roku 2012. Dość sentymentalne czasy, nie sądzicie?

 

 

Szkatuła

("A więc szkatuła jest teraz kanoniczna? Rozumiem, że jak ściągać, to od najlepszych, ale bez przesady...")

 

 

szkatula_by_eljonek-d6ss5eh.jpg

 

Źródło: http://sta.sh/0fpw8bsyrr0


Przyjaźń bywa trudna - wielokrotnie doświadczały tego Twilight Sparkle oraz Rarity. Ich relacje z przyjaciółkami po raz kolejny zostają poddane próbie, tym razem przez kucyka, którego przeszłość budzi wiele wątpliwości i jeszcze więcej pytań. Gdy rozpacz i chciwość biorą górę nad przyjaźnią, ów kucyk staje się ostatnią nadzieją na uratowanie relacji między poroznie nierozłącznymi przyjaciółkami. Niestety towarzyszący mu smętny los oraz tajemnica szkatuły sprowadza na kucyki prawdziwe kłopoty.
 

Notka od autora: jest to ponowna próba napisania opowiadania o tym samym tytule, którego premiera miała miejsce we wrześniu 2012 roku. Odnośnik do niego możecie znaleźć tutaj, tak więc każdy zainteresowany będzie mógł przeczytać dwie całkowicie odmienne historie o podobnym zakończeniu. Oczywiście jest to próba wyeliminowania błędów poprzedniczki, generując przy okazji nowe, lecz w moim zamyśle było dokończenie historii, która mogłaby zainteresować wielu czytelników. Całość zwieńczę do sześciu rozdziałów oraz krótkiego epilogu. Większość tak naprawdę napisałem, ale najpierw muszę zaspokoić własną ciekawość... Miłego czytania!

 

Spis treści: 

1. Rozdział pierwszy - Sweter (ok. 9 000 słów) - GoogleDocs oraz MLPFiction

2. Rozdział drugi - Niechciany dom (ok. 10 800 słów) - GoogleDocs oraz MLPFiction

3. Rozdział trzeci - Mizanferada (ok. 6 800 słów) - GoogleDocs oraz MLPFiction

4. Rozdział czwarty - Ucieczka w stronę słońca (ok. 9 000 słów) - GoogleDocs oraz MLPFiction

5. Rozdział piąty - Otwórz oczy, panie Risk! (ok. 12 000 słów) - GoogleDocs oraz MLPFiction

6. Rozdział szósty - Na służbie (ok. 6 300 słów) - GoogleDocs oraz MLPFiction

7. Epilog (ok. 1 000 słów) - GoogleDocs (w drugiej części dokumentu) oraz MLPFiction

 

Całość w formie jednego pliku tekstowego (ok. 55 000 słów) - PDF oraz DOCX

 

Pozdrawiam

Edytowano przez Mordecz
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Meh... czemu ja to robię?

 

A dlaczego miałbyś nie robić? Opowiadanie jest przyjemne, dobrze napisane, błędów praktycznie w nim nie ma (pomijając jedną czy dwie literówki), czemu więc nie ucieszyć ludzi dając im sposobność do lektury?

 

 

Fabuła jest pozornie prosta, jednak sądzę, iż w tytułowej szkatule kryje się więcej niż widać na pierwszy, czy nawet drugi rzut oka. Sam bohater... cóż jego charakter jest nieco irytujący, ale też przyjemnie odmienny od dobrych i miłych postaci, z którymi przychodzi nam się spotkać najczęściej. Jednak jego wieczna zgryźliwość momentami wydaje mi się nieco wymuszona - nie wiem czy było to planowane, ale chwilami wyglądało to tak, jakby celowo starał się utrzymać maskę zgreda, żeby nikt za bardzo się do niego nie zbliżył. Bardzo mi się podobał opis działań Pinkie, a określenie "różowa zmora" wywołało szeroki uśmiech na mojej twarzy. Jakoś tak dziwinie pasuje.

 

Naturalnie znalazałem dwa elementy, które mi solidnie zgrzytnęły czyli "Lukrowy Kącik" i "Akry Słodkich Jabłek", jednak to już wynika z upodobań osobistych.

 

Cóż mogę powiedzieć na koniec? Gorąco polecam i licze na kolejne rozdziały.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...


Cóż mogę powiedzieć na koniec? Gorąco polecam i licze na kolejne rozdziały.

 

No to musiałeś trochę poczekać  :aj5: Po przerwie przybył kolejny rozdział z zamkniętym w sobie bohaterem w roli głównej. Linki w pierwszym poście. Owocnej lektury!

 

Pozdrawiam

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na razie przeczytałem tylko pierwszy rozdział. Technicznie jest dobrze, większych błędów nie zauważyłem. Podobała mi się narracja – nie dość że pierwszoosobowa, to jeszcze zgrabnie poprowadzona. Niektóre stwierdzenia głównego bohatera były wręcz rozbrajające. Twój styl pisania też przypadł mi do gustu.

Jeśli chodzi o kreację bohaterów. Główny bohater to rasowy tetryk, ale za to jaki kulturalny :) Wystarczy wspomnieć, że jego imię pada tylko cztery razy (z czego dwa razy sam je wymawia), a w pozostałych sytuacjach nazywają go pieszczotliwie zrzędą. Zastanawiam się tylko, ile w tym zachowaniu jest jego prawdziwego charakteru a ile maski. Niby sam postanawia, że granie takiej postaci będzie najlepsze, ale nawet jego przemyślenia pasują do gry, i stąd wnioskuję, że ktoś tutaj oszukuje samego siebie :P

No i ten różowy sweter... spodziewałbym się, że go odrzuci, naturalnie kulturalnie, a ten go przyjął. I traw tu za kucem.

Chciałbym powiedzieć, że moją ulubioną postacią pierwszego rozdziału jest FlutterShy (swoją drogą nawet jej się oberwało od bohatera, bardzo nie ładnie), ale niestety jestem zmuszony wytypować Pinki. Jej zachowanie, rzekome szaleństwo, wypadek z armatą, ostatnie zdanie w przedostatniej scenie… No nie pozostawiasz mi wyboru :) Na drugim miejscu Applejack ze swoimi tekstami.

Przy okazji potwierdziłeś moje przypuszczenia, że najniebezpieczniejsza z całej szóstki jest Pinki.

Na trzecim miejscu znajduje się Rarity, co wiążę się, moim zdaniem, z najlepszą sceną rozdziału, która miała miejsce w butiku. Od niej zaczęło robić się naprawdę ciekawie. To w jaki sposób przedstawiłeś potencjalne motywy, analizując po kolei kreacje… Bardzo mi się podobało. Prędzej spodziewałbym się, że to Twi była prowodyrką, ale dokładne przedstawienie historii rozwiało moje wątpliwości. Motyw jak najbardziej wiarygodny, i co ważniejsze, pasujący do postaci. Niby to wszystko wyjaśnia, ale wciąż brakuje mi wersji Twi. No i nie oszukujmy się, to dopiero pierwszy rozdział, jeszcze wszystko może się zmienić.

Zabawne wydaje mi się to, kogo główny bohater wytypował jako członków grupy, która ma wyruszyć na poszukiwania… Szczera do bólu Applejack, zrzędliwy tetryk, obłąkana Pinki Pie… Co może się nie udać? Ah tak, własność elementu magii może rzucać kłody pod nogi :)

Przy okazji – pisałeś, że starałeś się wykreować głównego bohatera tak a nie inaczej. Moim zdaniem zapomniałeś o zarysowaniu źródła takiego zachowania (a może tylko odłożyłeś w czasie?). Wszystko wskoczyło na swoje miejsce dopiero wtedy, gdy napisałeś mi o tym wprost. Mimo wszystko jego charakter wyszedł o wiele łagodniej, niż mógłbym się spodziewać. Nie zmienia to faktu, że go nie lubię, ale wszystko się może zmienić. Jak mówiłem, na razie brakuje mi motywu.

Główny wątek fabularny? Moim zdaniem jeszcze nie ruszył z miejsca, a dziać się będzie w następnych rozdziałach.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Cóż mogę powiedzieć - dziękuję za komentarz i zapraszam do kolejnego rozdziału pełnego niedomówień oraz nierozwikłanych zagadek. Tym razem nieco krótszy, ale równie istotny. Mizanferada, bowiem tłumaczenie z greki jest również zabawne. Linki w pierwszym poście. Kolejny rozdział za tydzień albo dwa, zobaczymy jak to się z czasem wolnym ułoży.

 

Pozdrawiam

Edytowano przez Mordecz
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Zgodnie z obietnicami wyrobiłem się w planowych ramach, które zakładały publikację kolejnego rozdziału. Wypadałoby chyba odpowiedzieć na niektóre pytania... chyba. Ucieczka w stronę słońca, albowiem trzeba czasem zebrać się na akt odwagi i prysnąć, gdzie pieprz rośnie. Link w pierwszym poście. Kolejny rozdział za tydzień albo dwa, czyli standard.

 

Pozdrawiam

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już dwa tygodnie od ostatniego komentarza, od tego czasu przeczytałem kolejne trzy rozdziały. Z tej okazji pokuszę się o kolejny komentarz. Ale zacznijmy od początku, czyli od trzeciego rozdziału :)

 

W nim najbardziej podobała mi się narracja, a dokładniej w pierwszej jego części. O ile na początku miałem wątpliwości, czy zastosowanie narracji pierwszoosobowej było dobrym posunięciem, to po przeczytaniu tego rozdziału niemiałem wątpliwości – warto było ją zastosować, choćby tylko dla tego jednego fragmentu :)

 

Wprowadziłeś nową postać, Wielka i Potężną. Mam cichą nadzieję, że jeszcze się pojawi i odegra swoją, być może krótką ale znaczącą, rolę.

 

W czwartym rozdziale faktycznie zdecydowałeś się odpowiedzieć na kilka pytań. Szczerze mówiąc, powoli zacząłem się zastanawiać, czy dalsze odwlekanie nie spowoduje, że chcąc wszystko wytłumaczyć w ostatniej chwili, wyjaśnienia mogą wydać się naciągane. Teraz raczej już to nie grozi, chociaż jest jeszcze kilka tajemnic, które czekają na odkrycie. Nakreśliłeś też przeszłość głównego bohatera i antagonisty. Dzięki temu ten drugi przestał być aż tak jednoznaczny, zaś pierwszy… Trochę lepiej rozumiem jego decyzję oraz przekonanie o słuszności tego co robi. Z drugiej strony wydaje mi się, że zaczyna się coś zmieniać.

 

A teraz zarzut: mam wrażenie, że marginalizujesz trochę pozostałych bohaterów. Wiem, że narracja pierwszoosobowa i już trochę za późno na zmiany, ale tak na przyszłość: brakuje mi w tym wszystkim alternatywnego punktu widzenia.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Z chęcią wymieniłbym się poglądami, lecz wolałbym z tym poczekać na zakończenie, ponieważ obawiam się, że mógłbym w tym momencie za dużo powiedzieć i tym samym zepsuć wrażenia z czytania zakończenia.

 

Ok, no to powoli zabieramy się za zwieńczenie całej historii. Kolejny, najdłuższy z całej stawki rozdział pojawił się po ponownym, półtoratygodniowym oczekiwaniu. Link w pierwszym poście. Możecie zrobić, jak pan Risk, i również otworzyć oczy. A na ostatni rozdział jak zawsze musice poczekać tydzień albo dwa.

 

Pozdrawiam

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy mi się wydaje, czy ktoś udostępnił jak na razie najlepszy rozdział? Po prostu dałem się ponieść wartkiej akcji. I jeszcze ten numer z Trixie. Powiedziałbym, że podwójny zwrot akcji na przestrzeni pojedynczej strony. Byłem zdziwiony razem z bohaterami tym, jak się sprawy potoczyły.

To to się dopiero nazywa manipulowanie informacją. Same tajemnice i niedomówienia. Już sam początek obrócił część moich dotychczasowych teorii do góry nogami. Każdy rozdział odpowiada na kilka pytań, ale za każdym razem wprowadzasz przynajmniej jedną figurę, która wszystko zmienia. Mam tylko nadzieje, że nie przekombinowałeś z zakończeniem.

A z głównym bohaterem jak zwykle: najpierw odczuwasz do niego niechęć; potem stwierdzasz, że jest żałosny; potem, że nie jest taki najgorszy, bo pojawia się pewien jaszczur; a na końcu okazuje się, że nie jest z nim aż tak źle… W pewnym momencie doszło do tego, że zgadzałem się całkowicie z antagonistą. Niech ta gra się już skończy :spin: 

Dobra, zobaczymy, co przyniesie następny rozdział. Oczekuję, że będzie co najmniej tak samo dobry – podniosłeś sobie poprzeczkę, nie ma co.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co mi szkodzi...

 

W takim razie nie będę cię trzymać w niepewności, podobnie zresztą jak reszty czytelników (o ile jeszcze jacyś istnieją D:). Czas, żebyś sobie odpowiedział na wszystkie pytania*, ponieważ opublikowałem właśnie ostatni rozdział. Linki w pierwszym rozdziale.

 

Pierwszy post czeka jeszcze mała aktualizacja, ale to w swoim czasie. Póki co cieszcie się rozdziałem. Co prawda krótki, ale nie musi być zbyt długi.

 

Pozdrawiam

__________

* Tak, to mniej więcej teraz zacznie się moment bawienie w odpowiadanie na pytania przez autora...

Edytowano przez Mordecz
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...] nie będę cię trzymać w niepewności [...] Czas, żebyś sobie odpowiedział na wszystkie pytania* [...]

To żart, prawda? Powiedz, że to żart. Przecież dalej nic nie wiem! Sprawia ci przyjemność pastwienie się nad czytelnikiem? Pewnie tak, mi by sprawiało :P

Skoro pojawił się epilog, zakładam, że skończyłeś historię i możesz mi teraz odpowiedzieć na kilka pytań. Najpierw te najbardziej mnie nurtujące:

Czy mógłbyś mi wytłumaczyć, co ma ze sobą wspólnego następujący czworokąt: Kasta, Nightmare Moon, Elementy Harmonii oraz przeklęta szkatuła? A może patrzę z zbyt daleka i należy to rozpatrywać jako relację: Kasta — Elementy Harmonii?

Czym dokładnie była Kasta?

Kolejne kroki otwierania szkatuły, a szczególnie zdrada. Czy aktem zdrady był atak Twi na brata, Innera, bo takiego określenia użyłeś, prawda?

I najważniejsze, czym jest ta szkatuła, jaki miała związek z Twi i Innerem? Jaki był cel jej istnienia?

I prawie tak samo ważne, co się w końcu stało z tą Trixie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy mógłbyś mi wytłumaczyć, co ma ze sobą wspólnego następujący czworokąt: Kasta, Nightmare Moon, Elementy Harmonii oraz przeklęta szkatuła? A może patrzę z zbyt daleka i należy to rozpatrywać jako relację: Kasta — Elementy Harmonii?

 

Czym dokładnie była Kasta?

 

 

Widzę, że masz poprawne skojarzenia. Na to, jak i na powyższe pytanie odpowiem jednocześnie. Rzecz jasna w taki sposób, abyś mógł znaleźć je w treści. Pewnym jest, że Kasta jest w jakiś sposób spowinowacona z Elementami Harmonii. Nazywają siebie braćmi i siostrami, z kolei Celestię traktują jak matka. Wiadomo też, że członkowie Kasty przechodzą specjalne szkolenia fizyczne, psychiczne, magiczne oraz wykraczające poza wyobrażenie (przekraczanie światów, czujny sen itp.). Inner potrafi się skontaktować z Manepheusem, istotą wydającą się być ponad samą Celestią. Władca Snów uważa Lunę za pracownicę, z kolei Nightmare Moon za przyczynek ich spotkania. Ponadto kolejną poszlaką jest odpowiedź Innera na pytanie "Jaki jest wasz cel?". W odpowiedzi otrzymujemy "Chronić." Na tej podstawie można wysunąć daleko idący wniosek, że Kasta jest nieprzekraczającą tysiąc lat organizacją powołaną przez Celestię, a jej członkowie prawdopodobnie są pewnego rodzaju protoplastą albo substytutem Elementów Harmonii, która miała podobny cel co obecnie Mane6.

 

Kolejne kroki otwierania szkatuły, a szczególnie zdrada. Czy aktem zdrady był atak Twi na brata, Innera, bo takiego określenia użyłeś, prawda?

 

Tutaj też odpowiedź wydaje się niejednoznaczna. Występuje wiele stronnictw, które mają własne interesy w całym konflikcie. Joyful oraz Drizzle reprezentują Kastę oraz jej interesy. Zależy im na schwytaniu Innera wraz ze szkatułą i należytym ich ukaraniu, unikając przy okazji Celestii. Drugim jest sam Inner, który stawia wszystko na jedną kartę, aby tylko otworzyć szkatułę. Trzecim jak wiadomo jest Celestia, władczyni Equestrii. Oczywiście jej wkład jest utajony. Pozostali po prostu unikają jej i traktują jako najgorszą alternatywę. Czwartym, i najistotniejszym, jest szkatuła, która tak szafuje wszystkimi wydarzeniami, aby doprowadzić do takiego, a nie innego finału. Więcej na jej temat później. Podczas ostatniej sceny Twi z Innerem mamy "wymianę sterów" pomiędzy Innerem a szkatułą - raz kucykiem kieruje jeden, raz drugi. Zwróć uwagę kiedy zmienia się narracja 1 osoby liczby mnogiej na 1 osobę liczby pojedynczej. Kiedy szkatuła uważa, że misja została zakończona i Twilight na pewno zginie. Wtedy dochodzi do aktu zdrady - Inner nie chce dokładnie tego samego co szkatuła. Powiedzmy, że ten pierwszy ogranicza Twi tylko do śpiączki, z kolei ten drugi pragnie jej śmierci. Obaj osiągną ten sam cel - doprowadzają do szaleństwa. Kogo? Czego? Zbyt trudno by odpowiedzieć.

 

Proces otwierania szkatuły ma charakter wielowymiarowy. "Pieczęci" zostały zrywane podczas kontaktów z Trixie, Twilight, a nawet Quickeyem. Inner zawsze poświęca chwilę czasu, aby przytoczyć okoliczności związane z usuwaniem kolejnych pieczęci. Jak widać proces wydaje się uniwersalny, ma nawet pewien przekład na naszą rzeczywistość, ale na to trzeba sobie już samemu odpowiedzieć.

 

I najważniejsze, czym jest ta szkatuła, jaki miała związek z Twi i Innerem? Jaki był cel jej istnienia?

 

Szkatuła jest tym samym co pozytywka oraz korale. To broń masowego rażenia, a każda z nich działa na swój sposób. Szkatuła jest pewnego rodzaju łupieżcą umysłu (D&D), mentalnym stymulatorem (Przenicowany Świat) albo Nadzorcą(X-COM), słowem - umysłem nadrzędnym zdolnym do przejmowania kontroli nad jednorożcami (zaklęcia "Rozkazu" nałożone na Twi oraz Trixie) oraz otumaniania okolicznego społeczeństwa (pozbawienie snu całego Ponyville). Każda broń tego typu ma właściciela oraz własną osobowość. Relacje z właścicielem mogą być antagonistyczne (szkatuła jest pasożytem żerującym na wolnej woli Innera) albo symbiotyczne (Joyful oraz wypełniająca polecenia pozytywka). Między tymi dwoma organizmami zawsze powstaje pewien związek, nazywany przez Innera więzieniem. Widzimy to na przykładzie Joyfula - nabiera emocji dopiero w chwili utraty pozytywki. Z chłodnego analityka zmienia się w nadpobudliwego ekstrawertyka. Celem tej broni jest to samo, co członków Kasty - chronić (tego akurat nie wyczytasz z opowiadania :P)

 

I prawie tak samo ważne, co się w końcu stało z tą Trixie?

Tego nie mogę powiedzieć, ponieważ nie miałbym łatwej furtki do napisania kontynuacji... Na co się chyba nie zapowiada :P

 

Jeśli jeszcze cię męczą jakieś wątpliwości, pytaj  :fluttershy4:

 

Pozdrawiam

Edytowano przez Mordecz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro zachęcasz, to zadam kilka kolejnych pytań. Ostrzegam tylko, że kolejne pytania będą coraz trudniejsze do udzielenia jednoznacznej odpowiedzi i może się z tego narodzić (uwaga, chwila grozy) dyskusja :)
 


Z tego co wyjaśniłeś, wynika, że Kasta i Elementy powinny się znać. Życie pokazuje, że jest zupełnie inaczej. Prawda, Elementy mogą nie wiedzieć nic na temat Kasty z powodu jej skrytego charakteru, ale mało prawdopodobne wydaje mi się, żeby udało utrzymać się w tajemnicy tożsamość samych Elementów. A Inner wydaje się być zaskoczony faktem, że przez cały czas bawił się z połową kucy, których powinien unikać za wszelką cenę. Jedyne co przychodzi mi na myśl to to, że akcja ma miejsce gdzieś wcześnie w historii, zaraz po tym jak zostały one odkryte.

Inner: stawia wszystko na jedną kartę, chce otworzyć za wszelką cenę szkatułę. Mam wrażenie, że przede wszystkim chciał być wolny od odpowiedzialności. Za każdym razem, gdy w jego życiu robiło się poważniej, najzwyczajniej w świecie uciekał. Pytanie brzmi: na co liczył, co miało zmienić otwarcie szkatuły? Czy to po prostu była zwykła obsesja? Zakładam oczywiście, że tak naprawdę nikt nie wiedział o prawdziwym przeznaczeniu Szkatuły. Chyba, że wiedział, wtedy naprawdę nie potrafię zrozumieć jego motywu. No i wychodzi tutaj też jego ślepota / hipokryzja: wytyka innym, że są więźniami, a sam nie widzi tego, co robi z nim Szkatuła.

Szkatuła: wszystko dąży do tego, żeby w końcu ją otworzyć. Kto jest na tyle szalony, by stworzyć broń posiadającą własną wolę? Nie ważne. Pytanie: do czego dążyła Szkatuła i co miała jej dać śmierć Twi? Czy to tak, że może być tylko jeden władca Szkatuły, a ponieważ Inner i Twi byli niemal tak samo opętani chęcią poznania jej tajemnic (ponownie zakładam, że nikt nie znał jej prawdziwego przeznaczenia, w co coraz bardziej wątpię), Szkatuła po prostu wybrała jednego, a drugi musiał… zniknąć? Bo przecież to nie były zapędy Innera. Prawda, że nie był najlepszym kandydatem na operatora tego cudeńka, ale bez przesady — znalazłbym kilku gorszych kandydatów. I jak to się ma do jej oryginalnego celu: chronić… No chyba, że Szkatuła miała swoją własną definicję słowa „chronić”, a tym z powrotem wracamy do pytania: kto jest na tyle szalony, by stworzyć broń posiadającą własną wolę? Chyba że... Kogo właściwie miała chronić?

No dobrze, doszło do aktu zdrady, zerwania ostatniej pieczęci. Pudło powinno wtedy osiągnąć szczyt swoich możliwości, kompletnie zawładnąć Innerem i dokończyć robotę. A mamy tutaj do czynienia z wielkim niewypałem — pojawia się Słoneczna i wszystko cichnie.

tumblr_m4t7u5E93I1r757rdo1_1280.png

Inner uciekający na południe w nieznanym celu… Może jednak czegoś się nauczył i w końcu przestanie uciekać od innych? Pewnie nie :P


Co do kontynuacji, zachęcam. :)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas akcji nie jest ściśle określony. Jest kilka wypadkowych: druga wizyta Trixie w Ponyville, Twilight bez skrzydeł, znajomość Jubilee oraz Applejack, istnienie Chrysalis. Dajmy na to, że gdzieś pomiędzy drugim, a trzecim sezonem. Możemy przyznać, że Mane6 jest Elementami od paru miesięcy. W dodatku już z doświadczenia wiemy, że wieści o Twi i reszcie bardzo wolno się rozchodzą (przykład "Twilight Time"), tak więc zaskoczenie mogło mieć miejsce. Ponadto trzeba pamiętać, że Inner jest postacią całkowicie osamotnioną, która nie może zweryfikować źródeł, ani pozyskać wiarygodnych informacji. Ma dostęp do światka przestępczego, ale już nie prywatnego. Przyjąłem, że o Ponyville i jego mieszkańcach trudno jest usłyszeć cokolwiek, o czym się dowiadujemy się w pierwszym rozdziale. Elementy nie wiedzą o swoich poprzednikach, bo Celestia o nich nie powiedziała. Kasta nie wie o tożsamości następców, stąd te problemy. Musiałbym opisać całą historię i sposób funkcjonowania Kasty, ale skoro tego nie zawarłem w opowiadaniu, to musimy działać na domysłach i niepewnych danych.

 

Motyw działania Innera wydaje się być daleki od racjonalizmu. Nic zresztą dziwnego. Wiemy kilka rzeczy o chęciach i marzeniach Innera - chce otworzyć szkatułę, ponieważ wierzy, że w ten sposób zdoła rozwinąć swój talent, innymi słowy zwiększy swą percepcję o kilka poziomów. Problem polega na tym, że myślenie w kategoriach przeznaczenia oraz zastosowania samej szkatuły jest błędne. Na obecnym etapie trudno jest ocenić, co właściwie planował Inner poza otworzeniem szkatuły i unikaniem matki oraz sióstr. Ponadto źle zrozumiałeś jego intencje w trakcie spowiedzi - on chce być wolny. Pragnie tej wolności i nawet zazdrości Joyfulowi tego, że jego więź z pozytywką została zerwana. Podczas spotkania korzysta z przykładu jego dawnego kompana, który, jak widać, jest daleki od ideałów Kasty.

 

Członkowie Kasty to zwykle indywidualiści(nie myl tego z pracą w grupie), o ile przyjmiemy, że Inner jest sztandarowym odwzorowaniem wszystkich w tej organizacji. Inteligentna broń ma za zadanie jeszcze bardziej poszerzyć pole pojmowania oraz zwiększyć ich możliwości. W miarę pokonywania barier Inner zaczyna dostrzegać i słyszeć więcej niż przeciętny Apple. Joyful również korzysta ze zwiększonej inteligencji przy pomocy usprawnień pozytywki. Potem jak się okazuje ta broń nie jest im potrzebna w starciu z kucykami - Joyful praktycznie sam pokonuje Fluttershy, Rainbow Dash i armię zwierzaków, straciwszy wcześniej kopyto w wyniku zaklęcia. W takim razie po co im bronie zdolne kontrolować cudze umysły albo całą atmosferę ziemską, skoro w walce wręcz dają sobie radę z każdym? O twórcach broni można jedynie domniemywać - nie ma wzmianki w tekście. Teoretycznie szkatuła jest wielopokoleniowa, ale Inner to uznany krętacz, tak więc niektóre rzeczy mogą być po prostu zmyślone.

 

 

Pytanie: do czego dążyła Szkatuła i co miała jej dać śmierć Twi?

 

Nie mogę ci odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie poznaliśmy prawdziwych motywów działania szkatuły. Wiadomo tylko, że zależy jej na skrzywdzeniu Celestii. Być może ma jakieś osobiste porachunki z Panią Słońca? Tutaj możesz się jedynie domyślać.

 

Zaczyna podobać mi się twój sposób myślenia. Tworzysz teorie i możliwe rozwiązania, dzięki czemu nadajesz własny sens opowiadaniu. Na podstawie szczątkowych informacji doszedłeś do ciałkiem ciekawych spostrzeżeń. Winszuję! Na tym etapie mógłbym przyjąć twoją wersję wydarzeń, ale nie zapominaj o tym, że Trixie również miała swe ambicje i plany. Chciała otworzyć szkatułę, pragnęła prestiżu i osiągnięcia na miarę najlepszych. Twilight identycznie, tylko że jej zależało na samym empirycznym doznaniu. Gdyby szkatuła pragnęła znaleźć nowego kandydata, nie uciekałaby w juce Trixie, tylko leżała z boku pod drzewem podczas ostatniego starcia Innera z Twi.

 

W ostatniej scenie wszystko jest na swoim miejscu. Bardzo możliwe, że szkatule udzieliły się emocje i w pewnym momencie umknął jej pewien istotny szczegół - Inner miał inne plany. Nie doceniła prawowitego właściciela ciała, co zostało wykorzystane przeciwko niej. Może to jest to domniemane szaleństwo? Zatracenie, oślepnięcie umysłu nadrzędnego?

 

Z jednej strony mógłbym kontynuować całą tę opowieść, skupić się wokół pozostałych członków Kasty, czyli Joyfula i Drizzle. Tak naprawdę zostawiłem sobie tyle otwartych furtek, że to nie jest problem z kontynuacją. Pytanie tylko - czy rzeczywiście warto :P Trudno mi wierzyć, że jeszcze ktoś będzie miał ochotę to czytać po przebrnięciu przez tę część z całą masą pytań pozostawionych bez odpowiedzi. Możliwe, że muszę się o tym przekonać.

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas akcji nie jest ściśle określony. Jest kilka wypadkowych: druga wizyta Trixie w Ponyville, Twilight bez skrzydeł, znajomość Jubilee oraz Applejack, istnienie Chrysalis. Dajmy na to, że gdzieś pomiędzy drugim, a trzecim sezonem. Możemy przyznać, że Mane6 jest Elementami od paru miesięcy. W dodatku już z doświadczenia wiemy, że wieści o Twi i reszcie bardzo wolno się rozchodzą (przykład "Twilight Time"), tak więc zaskoczenie mogło mieć miejsce. Ponadto trzeba pamiętać, że Inner jest postacią całkowicie osamotnioną, która nie może zweryfikować źródeł, ani pozyskać wiarygodnych informacji. Ma dostęp do światka przestępczego, ale już nie prywatnego. Przyjąłem, że o Ponyville i jego mieszkańcach trudno jest usłyszeć cokolwiek, o czym się dowiadujemy się w pierwszym rozdziale. Elementy nie wiedzą o swoich poprzednikach, bo Celestia o nich nie powiedziała. Kasta nie wie o tożsamości następców, stąd te problemy. Musiałbym opisać całą historię i sposób funkcjonowania Kasty, ale skoro tego nie zawarłem w opowiadaniu, to musimy działać na domysłach i niepewnych danych.

Po prostu, wydawało mi się oczywiste, że Elementy powinny być znane niemal każdemu. Ale racja, wieści się tam naprawdę wolno rozchodzą, a na pewno wybiórczo, jakby ktoś kontrolował przypływ informacji. Może też po prostu uważają inne rzeczy za warte uwagi. Myślę, że przeczytałem za dużo opowiadań, z których wynika, że Ponyville jest centrum ichniejszego świata :P

Motyw działania Innera wydaje się być daleki od racjonalizmu. Nic zresztą dziwnego. Wiemy kilka rzeczy o chęciach i marzeniach Innera - chce otworzyć szkatułę, ponieważ wierzy, że w ten sposób zdoła rozwinąć swój talent, innymi słowy zwiększy swą percepcję o kilka poziomów. Problem polega na tym, że myślenie w kategoriach przeznaczenia oraz zastosowania samej szkatuły jest błędne. Na obecnym etapie trudno jest ocenić, co właściwie planował Inner poza otworzeniem szkatuły i unikaniem matki oraz sióstr. Ponadto źle zrozumiałeś jego intencje w trakcie spowiedzi - on chce być wolny. Pragnie tej wolności i nawet zazdrości Joyfulowi tego, że jego więź z pozytywką została zerwana. Podczas spotkania korzysta z przykładu jego dawnego kompana, który, jak widać, jest daleki od ideałów Kasty.

Czyli sugerujesz, że zdawał sobie sprawę z tego, że i on, Inner, jest zniewolony przez Szkatułę i próba jej otwarcia była drogą ku wolności; uwolnienia się od jej wpływów, w które się dostał mniej lub bardziej świadomie? Jeśli tak, to faktycznie zmienia to definicję wolności, jaką wydawało mi się, że wyznaje — głównie ucieczka od spraw, które potencjalnie mogą go przerosnąć, a są częścią normalnego życia; i otaczających go kucy, które dla bezpieczeństwa woli traktować jak narzędzia.

W takim razie po co im bronie zdolne kontrolować cudze umysły albo całą atmosferę ziemską, skoro w walce wręcz dają sobie radę z każdym?

Po co im takie bronie? Wydaje mi się to jednym z prostszych pytań, jeżeli uznamy, że projektant takiej broni był pragmatykiem. Czego przede wszystkim się obawiamy, gdy przekazujemy komuś wielką władzę lub siłę? Chyba, że zostanie w przyszłości ona wykorzystana przeciwko nam — zamiast zgodnie z przeznaczeniem chronić, taka osoba może się dać ponieść swoim emocją, nadużywać swojej siły, czy też całkowicie odwrócić się od wyznawanych ideałów i zmienić stronę barykady na przeciwną, lub jeszcze gorzej: na własną. Bronie te, zdają się obdzierać ich posiadaczy z emocji, są więzieni i niejako nie są w stanie podjąć niewłaściwej decyzji (w większej skali oczywiście). Ich celem wydaje się tylko wykonywanie rozkazów. To że sami wybierają odpowiedni sposób ich wykonania (czasami całkowicie nieakceptowalny), to już chyba niedopatrzenie projektanta, albo zwykły skutek uboczny obdarcia z niewłaściwych emocji — stworzenie broni uniwersalnej, zamiast indywidualnie stworzonej dla danej postaci. Chyba, że faktycznie pierwotnie były zaprojektowane pod daną osobę, a z biegiem czasu trafiały do następnych, którzy nie byli już tak dobrze dopasowani.

W ostatniej scenie wszystko jest na swoim miejscu.

Nie chciałem zasugerować, że w ostatniej scenie jest coś nie na miejscu. Po prostu nie do końca rozumiałem motyw tak nagłego przerwania zapędów Szkatuły, ale znalazłem pewne wytłumaczenie, a mianowicie rozdarcie Trixie. O czym między innymi przeczytasz w poniższej ścianie tekstu ;)

Zaczyna podobać mi się twój sposób myślenia. Tworzysz teorie i możliwe rozwiązania, dzięki czemu nadajesz własny sens opowiadaniu. Na podstawie szczątkowych informacji doszedłeś do ciałkiem ciekawych spostrzeżeń. Winszuję! Na tym etapie mógłbym przyjąć twoją wersję wydarzeń, ale nie zapominaj o tym, że Trixie również miała swe ambicje i plany. Chciała otworzyć szkatułę, pragnęła prestiżu i osiągnięcia na miarę najlepszych. Twilight identycznie, tylko że jej zależało na samym empirycznym doznaniu. Gdyby szkatuła pragnęła znaleźć nowego kandydata, nie uciekałaby w juce Trixie, tylko leżała z boku pod drzewem podczas ostatniego starcia Innera z Twi.

Przyznam, że umknął mi fakt, że pogoń za Trixie tak naprawdę jeszcze się nie rozpoczęła i to ona jest w posiadaniu Szkatuły. Według mnie niewiele to zmienia, bo najbardziej znaczące jest to, czym naprawdę jest szkatuła. Czy jest to jedynie narzędzie wzbogacone o własną wolę, czy może jedynie zdolne do planowania i wykonywania z góry ustalonych celów, ale samo w sobie nie ma woli i jest tylko pchane na przód przez konkretne bodźce. Skoro podpowiadasz, że chce przede wszystkim zranić Słoneczną — i to w jeden z bardziej bolesnych sposobów, bo nie bezpośrednio, tylko przez kogoś bliskiego: najpierw doprowadzić Twi do upadku moralnego, aż ukaże swoje „Prawdziwe Oblicze”, aż stanie się „Marą”, a potem już tylko dopełnić dzieła ostatecznie ją wykańczając. Wnioskuję z tego, że muszą być to bardzo silne, negatywne emocje.

Pytanie czym są one spowodowane. Stworzenie silnego elementu magicznego mogło wymagać pewnej ofiary. Pomijam fakt czy dobrowolnej, czy nie; czy świadomej, czy wręcz przeciwnie. Równe dobrze mógł być to zwykły wypadek przy pracy, albo kara za jakąś niewybaczalną zbrodnię… W zależności od okoliczności, mogło to spowodować utratę czyjegoś jestestwa, zamknięcie wewnątrz konkretnej osoby lub tylko odbicie echa jej dawnego ja. Jedno z wyżej wymienionych możliwości jest jak dla mnie wystarczająco mocnym motywem do takiego działania, a ponadto może wprowadzać dodatkową głębię, do mojej poprzedniej tezy (że szkatuła wybiera jednego kuca z kilku możliwych), ale o tym na końcu.

To że szkatuła ucieka (zakładam, że użyłeś tego słowa świadomie) może oznaczać, że Szkatuła odczuwa także strach. A skoro strach i gniew (być może z powodu zdrady Słonecznej, w jej mniemaniu naturalnie), to chyba bezpiecznym założeniem będzie dodanie też pozostałych emocji. Przez co jestem bardziej za tym, że we Szkatule znajduje się coś więcej niż echo, ale niekoniecznie pełna osobowość. I może świadomie wybiera Innera i Twi za zwykłe pionki, a prawdziwą figurą jest Trixie, a może nawet czymś więcej?

Oboje, Twi i Inner udowodnili, że potrafią być silni i użyteczni, ale jak sam zauważyłeś Twi chciała tylko poznać tajemnice szkatuły, Inner zaś tylko ją otworzyć. Co by się stało, kiedy stała by się już bezużyteczna? Wiemy, że ostatecznie oboje oparli się jej działaniu: Inner ją zdradził, a Twi mimo, że poradziła sobie gorzej, to jednak nie dała się uwięzić tak jak Trixie. Tak czy inaczej nie mogliby na dłuższą metę ze sobą współpracować. Z Innerem z powodu jego pokręconych, ale mocno zakorzenionych standardów i przekonań. Z Twi podobnie, bo wątpię, żeby szkatuła mogła zapewnić jej nieskończone źródło tajemnic, bo chyba tylko to w niej widziała. Po wszystkim odłożyłaby ją i sięgnęła po kolejną książkę. Potem, a może i wcześniej, zostałaby naprostowana przez przyjaciółki, Słoneczną, czy też rodzinę. Może nie jest to pewnik, ale bardzo prawdopodobne.

Trixie? Czego chciała? Pokazać innym, że jest potężniejsza od Twi? Odegrać się, zemścić? Możliwe, ale to co przedstawiłeś wskazywało na coś innego. W chwili interwencji Innera Trixie wcale nie pokonywała Twi, nie pławiła się tym, że już to zrobiła. Raczej odwlekała spełnienie celu. Spojrzenie w lustrze, które jej mówiło prawdę, podobnie jak Inner… Naturalne wątpliwości spotęgowane jeszcze przez jego tłumaczenia. Opuszczenie, poczucie zdrady(?), upokorzenia, chęć odwetu, z drugiej strony (o ile dobrze pamiętam) działała w pewnym momencie charytatywnie. Nie ważne, że być może większość działań podejmowała pod przymusem Szkatuły, ale… co jeśli to wcale nie był przymus, a zwykła podpowiedź? Dążę do tego, że być może historia Szkatuły i Trixie na poziomie uniwersalnym jest identyczna. I być może Szkatuła oprócz negatywnych emocji może się kierować czymś innym, może współczuciem, zwykłą chęcią pomocy? W końcu miała ona chronić.

Naturalnie nie przeszkadza to Szkatule realizować też osobistą zemstę.

Albo takim rozdartym kucem jak Trixie, nieposiadającym nikogo, za to posiadającym potencjał, o wiele łatwiej kierować? Ale w tym przypadku nie jestem zwolennikiem czarnobiałego scenariusza.

Na koniec, eliminując nawet wolną wolę szkatuły — a co jeżeli śmierć Twi miała być tylko podświadomym spełnieniem najgłębiej skrywanych zapędów Trixie przez Szkatułę? Na tym można zbudować głębszą relację między Szkatułą i jej posiadaczem, pozbawioną jasnej granicy między dobrem a złem.

Właśnie brak odpowiedzi, chęć ich poznania popycha do dalszego czytania. Opowiadanie to aż się prosi o kontynuację, a wątków tyle, że naprawdę jest z czego wybierać.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może też po prostu uważają inne rzeczy za warte uwagi. Myślę, że przeczytałem za dużo opowiadań, z których wynika, że Ponyville jest centrum ichniejszego świata

 

 

Dokładnie. Wyszedłem z założenia, że Ponyville jest sennym miasteczkiem o kilku jaskrawych charakterach, które można znaleźć dosłownie wszędzie. Rzucającym się w oczy akcentem Dodge Junction są wykupieni przez Jubilee niewolnicy. W przypadku Hoofington był to podrzucony źrebak w kartonowym pudle. Ponyville może się poszczycić imprezową klaczą, a Tall Tale jedyną w Equestrii fabryką kartonu. Każde z tych miejsc ma coś reprezentatywnego na tle folkloru, ale w skali całego państwa wydają się nikłe. Może jest to defekt przedstawianego przeze mnie społeczeństwa, które cierpi z powodu kultu jednostki.

 

Muszę przyznać, że jestem pod nie lada wrażeniem twojego kombinowania. Cóż, pisząc to opowiadanie, nie spodziewałem się takiego zainteresowania Trixie. W moim zamyśle było raczej stworzenie postaci pobocznej, która mogłaby dorzucić swoje trzy grosze, ale nie spodziewałem się aż tak dużego zaangażowania. Zanim zabrałem się do ponownego przepisywania "Szkatuły", wziąłem na swój cel pisanie kontynuacji (powstały nawet cztery rozdziały). Przyznam bez bicia, że jedną z głównych bohaterek opowiadania była właśnie Trixie, której przedstawiłem motywy działania i nadałem trochę dojrzalszą osobowość. Zrezygnowałem z pisania, ponieważ wolałem stworzyć raz a dobrze historię poprzedzającą wydarzenia opisywane później.

 

Jest mi niezmiernie miło, że mogę się wymienić różne poglądy z drugą osobą, ale w chwili obecnej wolałbym dowiedzieć się nieco więcej ogólników na temat opowiadania. Już sama reakcja na ostatni rozdział jest dla mnie wystarczającą nagrodą, ale wolałbym nie osiadać na laurach i rozwijać swój warsztat m.in. w oparciu o opinie innych czytelników. Co ci się podobało? Co przemawia na niekorzyść fica? Nadaje się komukolwiek do polecenia? Czy tagi spełniają swe zadanie? I tak dalej...

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie posiadam mocy, żeby sprawić, że pozostali czytelnicy się wypowiedzą.

Wolisz ogólniki, nic dziwnego — trochę za bardzo uciekłem w swoich rozważaniach poza treść opowiadania. Pamiętaj jednak, że czytanie tekstu było rozbite na przestrzeni miesiąca, dokładnie 28 dni, a po drodze przeczytałem kilka innych rzeczy, w tym „profesjonalne” toczące się w moim ulubionym uniwersum, tak więc opinia będzie skrajnie subiektywna, miejscami mogę coś pomylić, a czasem porównać do ostatnio czytanych pozycji.

Dobrze, po kolei odpowiadając na twoje pytania:

Co ci się podobało?

Pytanie z tych trudnych. Odpowiedź krótka: traktując opowiadanie jako całość to — tajemnica, jej rozwiązanie, wszystko rozumiane jako przygoda, oraz możliwość powstania kontynuacji.

Przede wszystkim zawsze jakoś wychodzi tak, że najbardziej w pamięć zapadają mi skrajne momenty albo motywy (skrajnie dobre, albo złe w moim mniemaniu). W przypadku tego tekstu dobre były kolejno:

Zachowanie Różowej w pierwszym rozdziale. Po prostu skradła cały rozdział ;)

W drugim była chyba to ostatnia scena — rozwiązanie zagadki, dlaczego miasteczko jest w takim opłakanym stanie oraz napad jaszczurów. No i wtedy dopiero się dowiedziałem, że zołza to prawdziwa choroba, dlatego możesz dodać sobie punkt za walory edukacyjne ;)

W trzecim bez dwóch zdań scena linczu na ulicy. Moim skromnym zdaniem w tamtej chwili wzbiłeś się na wyżyny prowadzenia narracji pierwszoosobowej. Wprowadzenie kolejnej postaci, na której się nie zawiodłem, no i może jeszcze brutalnie szczera rozmowa Innera z źrebakiem.

W czwartym… wydaje mi się, że nie zapamiętałem tego rozdziału z niczego szczególnego, prócz wielkiej ucieczki (z tego co pamiętam podwójnej) i garści kolejnych wyjaśnień.

Piąty nie wyróżnił się niczym szczególnym prócz tego, że w całości był to najlepszy rozdział z dotychczas opublikowanych. Podobnie zresztą ostatni, jak przystało na rozwiązanie historii.

Co przemawia na niekorzyść fica?

Główny bohater? W sensie… na pewno wzbudza emocje, w moim przypadku dość silne i skrajne. W drugiej kolejności marginalizacja pozostałych bohaterów. Domyślam się, że to w dużym stopniu wynika z charakteru Innera oraz narracji pierwszoosobowej — to kolejny powód, aby wymienić go na pierwszym miejscu w tym podpunkcie.

Niewyobrażalnie otwarte zakończenie… bez kontynuacji lub historii pobocznych wyjaśniające niektóre wątki, spodziewaj się linczu ze strony czytelników o słabszych nerwach :)

Nadaje się komukolwiek do polecenia?

Jak dla mnie jest to pytanie tendencyjne. Ale skoro zapytałeś, odpowiem — tak, pod warunkiem, że nie przeszkadza komuś wiele niedomówień (lubi się tajemnice) oraz nie zdziwi się, że czyta dwa opowiadania (o tym dalej).

Czy tagi spełniają swe zadanie?

[Lice of Life] — szczególnie pierwsze rozdziały, jak najbardziej ok. [Adventure] — w całości opowiadania, z nagłym skokiem od końca czwartego rozdziału. [sad] — niestety, do smutku doprowadzały mnie jedynie niektóre cechy głównego bohatera.

To do twoich dorzucę kilka swoich pytań (i odpowiedzi na nie):

Bohaterowie

Bohaterowie powinni zapadać w pamięć, prawda? Na pewno zapamiętam Innera… jednak nie jest to bohater, z którym chciałoby się utożsamiać. Z jednej strony posiada dużo przymiotów, które w normalnych warunkach sprawiałyby, że byłby bardzo dobry, ale zamiast tego bywał irytujący, czasem nawet żałosny. Zaczyn był dobry, ale czegoś w nim mi zabrakło. Wydaje mi się, że przede wszystkim nie rozwinął się w żaden sposób. Kilka razy coś widziałem, miałem nadzieję, że coś się zacznie z nim dziać, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło… Może się jednak na końcu czegoś nauczył… Może kiedyś indziej się przekonamy.

Zapamiętam także kilku mniej znaczących bohaterów. Joyful, który, o zgrozo, przeszedł większą metamorfozę niż Inner. Trixie, to chyba nie ma racjonalnego wytłumaczenia… poczynając od sposobu w jaki się za każdym razem pojawia, a kończąc na całokształcie. Źrebak geniusz, za ukazanie jego tragizmu spowodowanego systemem (ten punkt możesz rozumieć także jako plus do historii).

Jeżeli chodzi o pozostałych, wspominałem już o marginalizacji innych? ;) No dobrze, na końcu część z nich miała swoje piec minut, zwłaszcza Shy i Twi.

Aha, pozostał jeszcze jeden bohater — Szkatuła, ale już po poprzednich komentarzach wiesz dlaczego.

Miejsca akcji

Szczerze to zapamiętam tylko trzy miejsca: Dodge Junction, Ponyville i Domenę. Drugie z tego powodu, że to tam rozegrała się ostateczna konfrontacja i że to miejsce tak się zmieniło po pierwszej wizycie (w przeciwieństwie do Innera). No i nie jest bez znaczenia fakt, że jest to dość znane miejsce.

Dodge Junction po prostu zostało wykreowane bardzo dobrze. Posiada własną historię, zróżnicowanych obywateli, to miasto naprawdę żyje (wiem, może brzmieć to trochę ironicznie ze względu na zołzę). Nie wiem jak długo zastanawiałeś się, jak dobrze ukazać to miejsce, ale każda chwila się opłacała. To miasto zaryło mi się w pamięć.

Tak samo jak klif, na którym stała Twi. Jest to dobry przykład na to, że nie trzeba tysiąca słów, żeby czytelnik mógł sobie wyobrazić epicką (tak mi wyszło) scenę ;)

Domena (ta realna i wyimaginowana), ze względu na swoją tajemniczość i to, że w tym miejscu zostały powiedziane kwestie, które często przemykały mi przez głowę, gdy śledziłem poczynania Innera.

Historia

Pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał. Trochę gorzej z jej dawkowaniem, przez co pierwsze rozdziały są zauważalnie słabsze od piątego i szóstego. W sensie… tak jakby były to dwie osobne historie. Na początku nudniejsze Slice of Live, a pod koniec lepsze Adventure. Nie zrozum mnie źle, pierwsze rozdziały też były dobre, kreacja Dodge Junction, pomniejsze perypetie… chce po prostu zaznaczyć ten kontrast. Czytasz dwa pierwsze rozdziały, jest ok. Pod koniec trzeciego i na początku czwartego, zauważasz spadek zainteresowania, pod koniec czwartego coś konkretnego zaczyna się dziać, a tu nagle dostajesz wielką tabliczką z napisem [Adventure] w twarz i zastanawiasz się, kiedy skończyłeś czytać epilog.

Sposób prowadzenia narracji i styl pisania

Styl pisania określiłbym jako przyjemny i nie bardzo wiem, w jaki sposób można podnieść go o oczko wyżej. Narracja pierwszoosobowa wyszła raczej poprawnie, ale to chyba wina mojego podejścia do Innera. Nie zmienia to faktu, że miała ona swoje pięć minut podczas sceny linczu i stała na bardzo wysokim poziomie. Osobiście widziałbym to, jako historię prowadzoną równolegle z punktów widzenia różnych bohaterów.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie pozostało mi jeszcze wypowiedzieć się na temat samego głównego bohatera i dostosowanej do niego narracji pierwszoosobowej.

 

Jak było w pierwotnej wersji (tam Inner był jeszcze gorszy, a to z powodu wylewania tony niepotrzebnego jadu oraz mądrości ukazujących jego ukrytą głupotę), tak i teraz główny bohater miał odpychać czytelnika marionetkowym podejściem do świata, stetryczeniem oraz relacjami pełnymi uprzedzeń. Świadome zastosowanie antypatii miało na celu albo zniechęcić do dalszej lektury, albo zainteresować niestrudzonego czytelnika do poznania prawdziwej natury palącego problemu. Z czasem też próbuję pokazać w uzasadniony sposób jego historię oraz brak przemiany. To zatwardziały, pewny siebie, wręcz narcystyczny bohater, który wierzy tylko i wyłącznie w swoje umiejętności, a pozostałych traktuje jako narzędzia, co zostało przedstawione w parodii KYM. Nie ufa nikomu, nawet swoim sprzymierzeńcom oraz bliskim pragnie wyrządzić krzywdę, ale robi to w sposób na tyle umiejętny, aby śmiertelnie nie ugodzić w drugiego rozmówcę. Nawet jeśli on nie ulega zmianom, to te zmiany wokół wywołuje i raczej są to zmiany na lepsze. Zawsze jest gotów do małych pojednawczych gestów, dotrzymuje obietnic (przynajmniej po części), kieruje się pewnego rodzaju rozsądkiem. Niestety cały tragizm tej postaci polega na tym, że tak naprawdę nie ma żadnego wyboru - idzie do przodu, bo w przeciwnym wypadku przekreśli swoje życie grubą kreską.

 

Inny problem polega na tym, że nie może nikomu ufać. Optymizm Pinkie Pie omal go nie zabił, jaszczurzyca ukrywała przed nim prawdziwe intencje, Jubilee okazała się tchórzem, Twilight, Rarity oraz Trixie działały tylko we własnym interesie. Nie miał dla kogo się zmieniać albo po prostu nikogo wartego nie dostrzegał, brakowało mu siły, motywacji do działania. Jedyną pozytywną rzeczą, jaką zdołałem zauważyć, było podążanie do wyznaczonego celu, spełnienia swego marzenia, za które zapłacił wysoką cenę. Był gotów umrzeć za niemożliwe do spełnienia marzenia oraz wierzył we własne możliwości jak w nic innego na świecie.

 

No, ale można się tłumaczyć i rozpisywać. To tak naprawdę nie ma większego znaczenia, jeśli autor (czyli w tym przypadku ja) nie zdoła zrealizować pewnego utartego schematu, który gwarantowałby mu pewien sukces. Nawet bohater, jakim jest Inner, mógłby być mocną stroną całej historii, o ile zostałby przedstawiony w troszeczkę innym świetle. Prawdą jest, że strzeliłem sobie w stopę, tworząc nieprzyjemnego w odbiorze bohatera, a na domiar złego całą historię przedstawiłem z jego perspektywy. W ten sposób zniechęciłem wielu czytelników, a w dodatku uczyniłem "Szkatułę" nieatrakcyjną. Pewnie gdybym miał wziąć się za to jeszcze raz, prawdpodobnie przeszedłbym do trzecioosobowej i prowadził całość na dwóch osiach - Innera oraz Joyfula. Ale mi się nie chcę. I teraz nie miałoby to większego sensu. Chyba się ze mną zgodzisz?

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, poczytałem i muszę powiedzieć, że był to zdecydowanie miły dla oka fic. Napisany schludnie i z naprawdę nielicznymi błędami. Uniknąłeś wpadek w dialogach, z czym się zetknąłem czytając pewne tłumaczenie na tym forum. Raz czy dwa rozjechało ci nazwę Appleloosy, raz coś napisałeś oddzielnie, gdy powinno być to napisane łącznie. I szczerze mówiąc, zostały jakiejś jeszcze mniejsze błędy, lecz twoje opowiadanie zadziałało na mnie niczym magia Szkatuły i w którymś momencie już zwyczajnie je ignorowałem, dzięki czemu mogłem w pełni chłonąć fabułę
 

Prawdą jest, że strzeliłem sobie w stopę, tworząc nieprzyjemnego w odbiorze bohatera, a na domiar złego całą historię przedstawiłem z jego perspektywy. W ten sposób zniechęciłem wielu czytelników, a w dodatku uczyniłem "Szkatułę" nieatrakcyjną.

 

 

A ja się z tym nie zgodzę. Zrobiłeś z niego antybohatera, co wcale nie jest rzeczą naganną. Bynajmniej. Dzięki temu zabiegowi dobrze poczułem postać głównego bohatera, w swoich odcieniach szarej czerni był po prostu... wiarygodny. Ja osobiście dobrze czułem jego zmęczenie i coraz bardziej narastającą obsesję, połączoną z szaleństwem. Ogółem to, co się stało mane6 ma się nijak do przeżyć tego ogiera.

 

Chociaż przyznam, że później się już nieco pogubiłem. Miałem wrażenie powtórki z zamotania, jakiego dokonałem w swoim Pie Killerze. Trudno stwierdzić, co konkretnie się wydarzyło, co było prawdą, a co nie - kiedy urwał się wątek tej opowieści. 

 

Mimo tego, opowiedziana historia jest bardzo fajna. Może nie na tyle, bym głosował na EPIC, ale zdecydowanie jest to fic warty polecenia. Dzięki więc, Mordecz, za stworzenie go xd

 


I teraz nie miałoby to większego sensu. Chyba się ze mną zgodzisz?

 

Zdecydowanie by nie miało. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wywołałem pierwszego wilka z lasu. Takim dumny ;_;

 

Myślę, że moja przygoda w tym temacie dobiega końca. Na samo zakończenie zostawiłem ankietę. Powiedzmy, że bawię się w, hehe, badanie rynku. Za parę miesięcy wrócę tu, przeliczę głosy i zadecyduję o przyszłych losach całej historii. Ponadto wersja dla leniwych - wrzuciłem całość do jednego pliku. Możecie pobrać je w formacie .docx oraz .pdf. Uwaga - pliki zawierają 154 strony, tak więc miejsce to na uwadze podczas otwierania.

 

I to chyba na tyle... Wrócę do pisania opowiadań... kiedyś... gdzieś w odległej galaktyce.

 

Pozdrawiam

 

PS.

 

Może nie na tyle, bym głosował na EPIC

 

Tak bardzo smutam ;_; Jak nie dziś, to może jutro  :crazytwi:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Na samo zakończenie zostawiłem ankietę. Powiedzmy, że bawię się w, hehe, badanie rynku. Za parę miesięcy wrócę tu, przeliczę głosy i zadecyduję o przyszłych losach całej historii.

 

Zatem pozostawiłem ci już swój głos :v 

 

No i jeszcze raz dzięki za napisanie tegoż dzieła, no i... do następnego xd

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Trochę wstyd się przyznawać, ale zrobiłem drobną aktualizację po paru miesiącach. Zmiany obejmują głównie wymianę pojedynczych słów oraz kosmetykę - zmiana czcionki na Arial powinna poprawić czytelność kosztem widoczności tekstów napisanych kursywą. Tym samym przybyło kilka stron, pomimo pozostawienia niezmiennej ilości słów. Ponadto zastąpiłem tag [sad] bardziej mu odpowiadającym. Atmosfera panująca w opowiadaniu jest bardziej mroczna niż przyprawiająca o łzy. Ponadto poprawiłem treść na MLPFicion - teraz będzie wygodniej przeczytać cały tekst (co ciekawe wyraźnie zachowany kontrast kursywy do zwykłego tekstu polepszył jego czytelność).

 

Dziękuję za oddanie głosów w ankiecie. Wygląda na to, że umyślnie strzeliłem sobie w stopę, zostawiając otwartą furtkę. W wolnych chwilach piszę ciąg dalszy przygód kilku bohaterów poznanych w "Szkatule", ale z racji na bardzo powolny przerób (powstaje do pięciu stron tygodniowo) nie zamierzam za szybko publikować dotychczasowych rezultatów. Mogę jedynie zdradzić, że bliżej przyjrzymy się Joyfulowi, Trixie oraz Rarity. Patrząc na dotychczasową rozpiskę całość ma... dużo rozdziałów, ale myślę, że jest to zabawa warta świeczki. Dotychczas napisałem 55 stron, ale publikację zacznę dopiero, gdy będę miał gotowe conajmniej 80% całości w celu zachowania cotygodniowej regularności. To też ma swoją wadę z racji na mój bardzo czasochłonny proces twórczy, tak więc wszystkie znaki na niebie mówią, że nowy temat powstanie dopiero pod koniec roku.

 

Mimo wszystko cieszycie się?

 

Pozdrawiam

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, cieszymy się, choć jednocześnie jesteśmy zaskoczeni, że zdecydowałeś się na kontynuację. Ale to miłe zaskoczenie. Miejmy nadzieje, że dotrzymasz terminów, i że masz na myśli koniec tego roku… Zapowiada się historia prowadzona z kilku punktów widzenia. Dobrałeś bohaterów, którzy intrygowali i budzili zainteresowanie tym, co działo się równolegle do prowadzonego wątku. Podoba nam się. Miejmy nadzieje, że uporasz się z trudnościami i opowiadanie wyjdzie jeszcze lepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...

He... Ciekawe, czy ktoś jeszcze pamięta o mojej obietnicy złożonej ponad pół roku temu. Na szczęście nie mam problemów z pamięcią, tak więc mogę dopowiedzieć nieco na temat przyszłości:

 

Prace na kontynuacją powoli posuwają się do przodu. Do tej pory powstało siedem rozdziałów gotowych do publikacji (częściowo sprawdzonych przez niewymownie pomocnego Bezimiennego Kota), co w rzeczywistości daje prawie 140 stron i prawie 50 000 słów, czyli powoli zbliża się do rozmiarów "Szkatuły". Problem jednak polega na tym, że w planach jest około 25 rozdziałów. Dopiero po ukończeniu 20 rozdziałów przymierzam się do publikowania z tygodniową częstotliwością. Wszystkich zawiedzionych tą informacją przepraszam. Planuję do końca przerwy świątecznej napisać jeszcze jeden rozdział, ale cień sesji oraz życie prywatne pozostają nieubłagane.

 

Na sam fajrant zostawiam wam smutnego kota.

FjvuB8N.png?1

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Mój drogi Mordeczu!

 

Jakoś tak się złożyło, że Twój fanfik, zwany Szkatułą został nominowany do Fanfikowych Oskarów i w związku z tym musiałam go przeczytać i zrezygnować z opcji "kiedyś się przeczyta, ale nie wiem właściwie kiedy". Z| radosną myślą, że w końcu zobaczę co tam też Mordecz naskrobał oraz że posunę się do przodu z moją fanfikową listą zabrałam się do czytania.

 

Co dostałam? Jaka jest Szkatuła? 

 

Zacznę może od strony technicznej, która jaka jest, to każdy widzi. Brakuje półpauz, do tego dochodzą liczne literówki. Miejscami mamy do czynienia z wall of tekst - co mi wygląda na małe niedopatrzenie podczas pisania. Jednak generalnie jest dobrze, choć miejscami dialogi? Myśli? Wydają się być za słabo wyodrębnione i jest problem z ogarnięciem co się dzieje.

 

Największym mankamentem jest chaos jaki wkradł się w to dzieło. Fanfik wydaje się być o wiele za krótki, występują w nim gwałtowne przeskoki z miejsca na miejsce, które są fatalnie zaznaczone. W efekcie odniosłam wrażenie, że w paru miejscach Ci się nie chciało i napisałeś streszczenie albo i nawet to nie, po prostu coś zostało pominięte. Takie skoki ze scenki na scenkę nie są zbyt dobrym rozwiązaniem.

 

Kolejny problem stanowi fabuła, która jest dziurawa, a całość nie ma żadnej puenty. Liczyłam na jakieś wyjaśnienia, rozwiązania, a tymczasem zakończyłam lekturę z uczuciem typu "nie wiem o co w tym cholerstwie chodzi". Przykład dziury? W jednej z pierwszych scen główny bohater o imieniu za trudnym, by je zapamiętać mówi Rarity, że przylazł do biblioteki, bo książki. Potem mówi Twilight prawdziwszą wersję, w obecności alabastrowej klaczy, która nic z tym sobie nie robi. A brak puenty i zakończenia? Mamy akcję, ale fabuła w zasadzie jest na poziomie - jest jakaś szkatuła, jakaś kasta, jakieś elementy, jakiś smarkacz, coś tam jakaś reptilianka, diamentowe psy (WTF?! z tym wątkiem) i yeee... W zasadzie to tyle. Może kontynuacja rozwieje te tajemnice, kto wie. W efekcie sam fanfik przynudza.

 

Bohaterowie... Tak wkurzającego Mane 6 to ja dawno nie widziałam. O dziwo, moja znienawidzona Flutter była całkiem ok. Jednak zachowanie klaczy na złe zachowanie Twi i Rarity nie zostało oddane zbyt realistycznie. W końcu... Tak po prostu wybaczyć takie coś. Problemem jest też główny bohater - kuc o wielu imionach, a poza Rotterem się tego za cholerę nie zapamięta. Nie budzi sympatii, ale raczej nie miał budzić. Choć i tak jest lepszy od mane 6, które są zwykłymi wiejskimi idiotkami, zasługującymi na wakacje w GUŁagu. Walczy z Joyfulem, walczy ze Szkatułą. Jest kłamcą, ale potrafi też być brutalnie szczery, co doskonale rozumiem. Nie rozumiem za to podejścia do Quickeye'a. No puścić gówniaka samego na pustynię? Po której grasuje masa niebezpieczeństw.

 

Opisy są zbyt lakoniczne jak na mój gust, tu pasowałyby o wiele bardziej rozbudowane.

 

W zasadzie to tyle mogę powiedzieć o Szkatule. Czy coś mi się spodobało? No, zaciekawiły mnie te Kasty i sama szkatuła, szkoda że w zasadzie nic nie wyjaśniono i sam fik jest taki bezcelowy.

 

Pozdrawiam,

Cahan I Jadowita

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...