Skocz do zawartości

Wild Thresh appeared - klimuk777


Generalek

Recommended Posts

Twoje kroki oraz szczęk uderzających o siebie ogniw łańcuchów rozbrzmiewały z metalicznym pogłosem po całej komnacie. Uniosłeś swą latarnię wyżej, by móc rozejrzeć się po pomieszczeniu. Może i twe ciało otaczał szmaragdowy ogień, jego blask był zbyt słaby. Bladozielone światło padło na wilgotne ściany, wykute z czarnego kamienia. Oświetliło także ich prawdziwie mrożące krew w żyłach przyozdobienia - czaszki, piszczele, żebra, czasem nawet całe szkielety przedstawicieli wszystkich inteligentnych ras Runeterry. Oczywiście wszystko przymocowano za pomocą łańcuchów. Komnata nie posiadała żadnego wyposażenia, nie stały tu łóżka, szafki, krzesła czy stoły. Mieszkańcy Shadow Isles ich nie potrzebowali. Martwi ich nie potrzebowali.

Niesiony przez ramię Yordle zajęczał cicho przez knebel. Chyba zaczynał się budzić. Przypominał jednego z herosów i członków Ligii, Teemo. To chyba dlatego go wybrałeś. Teemo był bardzo ruchliwy i żywy, nawet jak na Yordle'a... Spec od kamuflażu, pułapek, trucizny. Spotkałeś się z nim na Summoner's Rift już wiele razy. Wtedy właśnie poczułeś na własnej skórze (której nie masz), że to także spec od irytowania.

Zrzuciłeś bez żadnych uprzejmości skrępowanego (łańcuchami) Yordle'a na ziemię. To miała być twoja mała zemsta. Przeszedłeś kilka kroków do przodu, by przyjrzeć się wysokiemu łukowi przed sobą, stojącego na środku komnaty. Wykonano go z tej samej czarnej skały co ściany. Jego powierzchnię pokrywały różnorakie, stare jak ten świat runy. No i kości. I łańcuchy. Tymi dwoma ostatnimi osobiście go przyozdabiałeś, tak samo jak całe to pomieszczenie, przez co wyglądało to teraz naprawdę uroczo.

Znalazłeś to miejsce niezliczoną ilość lat temu. Portal do innego świata. Jego mieszkańcy nie znali bólu i nieszczęścia. Zapewniali przez to bardzo dużo rozrywki. Podniosłeś swoją latarnię do miejsca, w którym powinno się znajdować twoje ucho, gdybyś był człowiekiem. Cóż, to nie była zwykła lampa. Chociażby dlatego, że gdy przystawiłeś ją do boku głowy, dało się usłyszeć wydobywające się z niej krzyki torturowanych dusz. Muzyka dla uszu, prawda?

Portal miał jednak dwie zasadnicze wady. Po pierwsze, można było go używać jedynie podczas zaćmienia księżyca. Nie zbyt przeszkadzające, dla nieumarłych takich jak ty czas nie miał znaczenia. Po drugie, aby go aktywować, należało poświęcić czyjąś duszę. Teoretycznie coś takiego nie powinno ci specjalnie wadzić, ale... każda dusza zapewniała nieco rozrywki, z której ciężko ci było zrezygnować.

Zdjąłeś z pasa swój hak. Łapanie istot z tamtego świata było bardzo trudne. Na szczęście, ktoś po drugiej stronie portalu postanowił ci nieco pomóc. Król Sombra. Prosta transakcja - dusze w zamian za artefakty z twojego świata. To, co władca z nimi robił, cię nie obchodziło.

Odwróciłeś się do skrępowanego Yordle'a. Pochyliłeś się nad nim i wsunąłeś ostrze haka w jedno z ogniw łańcucha, który go unieruchamiał. Podniosłeś go z łatwością - te małe, futrzaste stworzenia ważyły niewiele, a ty zaś potrafił przyciągnąć w swoją stronę nawet najcięższych herosów z Ligii.

Twój pierwotny plan zakładał użycia w roli ofiary samego Teemo. W zeszłe zaćmienie udało ci się go złapać i tu zaciągnąć. Było to wbrew prawu Ligii, ale nieumarłych nie obchodziło prawo. Niestety, portal nie zadziałał. Wychodziło więc na to, że albo Yordle już dawno sprzedał duszę diabłu, albo nawet w piekle czy gdzieś tam go nie chcą.

Rozpędziłeś się w kilka kroków i zawirowałeś w półobrocie, machnąwszy hakiem. Ostrze zsunęło się z ogniwa, a resztę załatwiła już siła odśrodkowa.

Ciało Yordle'a pomknęło w kierunku kamiennego łuku. Ofiara zapiszczała przez knebel w locie, ale to już nie mogło już jej uratować. Według oczekiwań nieobeznanych powinna przelecieć pod portalem i uderzyć w przeciwległą ścianę. Tak się nie stało.

Gdy Yordle znalazł się pod portalem, jego ciało zniknęło w chmurze zielonych płomieni, które zaczęły się rozprzestrzeniać między ziemią a łukiem. Po chwili przed tobą pojawił się przed tobą wir z szmaragdowych języków ognia. Przejście było otwarte.

Odwróciłeś się i podniosłeś leżący pod jedną ze ścian worek. Jego zawartość zagrzechotała metalicznie (tym razem to nie były łańcuchy). Król powinien być zadowolony. Zarzuciłeś go sobie na ramię i przekroczyłeś portal.

Wyszedłeś po drugiej stronie, czując się nieco inaczej. Niestety, przejście przez portal owocowało zmianą postaci na "tutejszą", której szczerze nie znosiłeś. Ta forma była taka słaba i odrażająca. Kuce nie znajdowały się wysoko na liście twoich ulubionych stworzeń (właściwie znajdował się na niej tylko jeden punkt - "Martwi").

Miałeś właśnie się rozejrzeć po pomieszczeniu, gdy nagle dostrzegłeś jakieś dziesięć metrów dalej dwie wysokie klacze, wpatrujące się w ciebie. Jedna miała białą sierść i tęczową grzywę, druga była granatowa, a jej włosy miały kolor granatowy. Obydwie posiadały długie rogi i skrzydła. Od razu ci się nie spodobały, szczególnie, że jedna wydała dość głośny okrzyk.

- Jaki słodki!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacze chyba rozpoznały to imię, bo wymieniły się spojrzeniami. Po chwili jednak znów skupiły wzrok na tobie i odezwały się równocześnie:

- Król Sombra? - zapytała granatowa, żeby się upewnić.

- Dziewczynę? - zadała pytanie biała, spoglądając z pytająco uniesioną brwią na towarzyszkę - Wiesz coś o tym? - ta spłonęła na policzkach i skuliła się ze wstydu.

- To było tylko parę spotkań... - szepnęła przepraszająco. Biała jedynie westchnęła i pokręciła głową, jak starsza siostra ubolewająca nad niedojrzałością młodszej. Po chwili obydwie ponownie skupiły się na twojej osobie.

Biała spoglądała na ciebie sceptycznym spojrzeniem. Wyglądało na to, że jest gotowa w każdej chwili cię unieszkodliwić, gdybyś próbował cokolwiek nagle zrobić. Po kilku sekunda przeszła nieco na prawo, blokując ci tym samym większość możliwości manewru. Wtedy zauważyłeś, że na zadzie ma coś w rodzaju tatuażu w kształcie słońca. Mimowolnie cofnąłeś się nieco, by wyjść poza zasięg ewentualnego Solar Flare. Chyba nawet tutaj nie mogłeś uciec od swojego najgorszego realnego wroga (bo jakim zagrożeniem był tamten czarnoskóry?).

Granatowa za to przejawiała dość mocne zainteresowanie tobą i zdawała się nie przejmować niebezpieczeństwem z twojej strony. Chyba podobał jej się twój wygląd. Musiała lubić nieco mroczniejsze klimaty, albo niestety naprawdę byłeś słodki. Na zadzie miała wytatuowany półksiężyc, co tylko jeszcze bardziej świadczyło za teorią z "pannami lekkich obyczajów".

Jedno było pewne - nawet gdybyś użył flasha, by wskoczyć między nie, szans na ucieczkę raczej nie miałeś.

- Nie podchodź - biała rzuciła do drugiej - On znał Sombrę, co znaczy, że nie para się specjalnie uczciwym zajęciem - brzmiało to jak pouczenie młodszej siostry i podziałało. Granatowa potrząsnęła głową, po czym odsunęła się lekko od ciebie, dając sobie więcej pola do manewru - A teraz wyjaśnisz nam, skąd znasz Sombrę oraz po co i jak się tutaj znalazłeś - "Leona" zwróciła się do ciebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...