Skocz do zawartości

[Gra] Wojna FOL - POZ [Human and Pony]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

- Mnie już znasz. Nawet nie musiałem się przedstawiać. - Lekki uśmiech. - Miło mi cię poznać Austin, muszę przyznać że słyszałem nieco o tobie i... - W tym momencie chwyciłem go za rękaw i zaprowadziłem w boczną uliczkę. - Ciii! Furgonetka FOL. To nie wróży dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaparkowałem przed mieszkaniem, po czym wyszłem z towarzyszami. Po minutowym rozglądaniem się wzięliśmy się za wyważanie drzwi prowadzących do ogródka, szybko je pokonano i staliśmy pod drzwiami wejściowymi do mieszkania

- Dobra pilnujcie! Nie chcę towarzystwa tutaj - Dwoje ludzi kiwnęło głową i zajęło pozycję przy wejściu, ja tylko weszłem zastając rodzinę przy kolacji. - Gińcie taborety! - Krzyknąłem wyjmując miotacz ognia i go włączając, w szybkim tempie większośc parteru była w płomieniach. A rodzina cudem uciekła na piętro, ja w tym czasie wchodziłem po schodach. Nie ma lepszej przyjemności niż zabijanie obcej rasy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Słyszałem że dobrze się sprawujesz. A gdzie? Byłem już w wielu krajach i nie pamiętam. - Wtedy zauważyłem, że FOL, wchodzi do budynku. Dwóch stało na straży. - Wybacz, ale muszę coś załatwić. - Wyszedłem z ukrycia i zacząłem iść przed siebie, udawając żebraka. Dwóch FOLowców spojrzało na mnie pogardliwie. Upadłem na ziemię, a jeden spytał się czy coś się stało.

- Tak... wydaje mi się że... Wyjąłem pistolet. - ... nie żyjesz! - oddałem strzał który uśmiercił go od razu. Następnie wycelowałem drugi pistolet, w kolejnego mężczyznę, również kończąc jego żywot. Odrzuciłem płaszcz i stanąłem przy wejściu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michael zabił dwóch FOL' owców, a ja wdrapałam się na piętro, gdzie siedziała rodzina przestraszonych kucyków. Podszedłem do nich, ale się tylko bardziej przestraszyli.

-Spokojnie, jestem z POZ i nie zrobię wam krzywdy.- po tych słowach zacząłem pokolei wyprowadzać rodzinę przez okno, gdy ostatni kucyk wyszedł, sam uciekłem i pobiegłem przed siebie. Ukryłem się w zaułku i odpoczywałem po biegu. Później wdrapałem się na dach po drabince przeciwpożarowej i przeskoczyłem dalej na drugi dach. Wreszcie zszedłem na dół i zakładając kurtkę i ciemne okulary oraz skierowałem się do hotelu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybko staranowałem drzwi i zaskoczeniem stwierdziłem że uciekli przez okno, szybko wybiegłem z budynku. Jeszcze kurna towarzysze nie żyli.

- Wracać tu kopytniaki! - Krzyknąłem widząc uciekające cele, wyjąłąłem karabin maszynowy i zacząłem ich gonić. Nie chciałem dać tak łatwo im uciec.

Znowu ten cholerny POZ tu był pewnie, niech ich coś trafi. Najlepiej pocisk rakietowy, jednak nie bał się nich. Z jego martwymi towarzyszami później coś się zrobi.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dzień mogłem spokojnie uznać za zakończony. Pomogłem Gośce zmywać naczynia i ułożyć dzieci spać. Jej mąż, Darek, jeżeli dobrze pamiętam imię, przyszedł i zgasił wreczcie to cholerne pudło. Odetchnąłem cicho z ulgą. Postanowiłem nieco z nim pogadać, mało bywał we wsi, często jeździł po miasteczkach i do Przemyśla oraz Rzeszowa, ale tylko napomykał o "patriotyzmie„. 

- Dziękuję za pomoc przy drwach i stole. Jesteś stolarzem? - zapytałem.
- Snycerzem. Ale teraz się z tego nie wyżywię. Czemu ojciec pyta?
- Widziałem jak rzeźbiłeś coś, zostało na wierzchu, baczu, a to świątek.
- Oh, wydało się. Robiłem swojego czasu w miasteczku galicyjskim w Nowym Sączu. Zanim zdecydowaliśmy się... przeprowadzić.
- Patemu, szczo u nas spokojniej, niż w reszcie Polski?
- Tak.
 
Rozmowa urwała się, może dlatego, że oboje byliśmy już zmęczeni? Pewnie tak. Przed snem poszedłem jeszcze zamknąć cerkiew oraz przespacerować się po pobliskim lesie. Jutro miałem jechać do Przemyśla, by znów wysłać trochę pieniędzy do Tarnopola.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaśmiałem się upiorne celując ze swego karabinu do kuców których już idealnie widziałem, oddał trzy strzały. Usłyszałem żeński krzyk bólu, czyli trafił. Do tego tą klacz taszczą, czyli ułatwili mi tylko pościg. Teraz nic ich nie uratuje, no chyba że ktoś chce źle skończyć. Wycelowałem kolejny raz i oddałem tym razem krótką serię, usłyszałem krzyk tym razem męski. Czyli już po nich, nie dadzą rady z dwoma rannymi uciekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z góry zauważyłem grupkę uciekających kucyków. Ten FOL'owiec do nich strzelał. Widziałem jak klacz i ogier, otrzymali po strzale. Zeskoczyłem z budynku na okoliczny dach. Podszedłem do nich, tłumacząc im, kim jestem. Nie mogłem pomuc tym dwóm. W między czasie ten kretyn nadal strzelał. Wyjąłem pistolet, wycelowałem i postrzeliłem go w rękę. Spojrzałem na ogiera i klacz, nie żyli, wykrwawili się. Obok nich płakały małe źrebaki. Ogierek i klaczka. Złapałem obydwa źrebaki i zacząłem z nimi biec. Zbiegłem z budynku, po schodach i skierowałem się do jakiegoś hotelu. Zamówiłem szybko pokuj, poszedłem do niego i się zamknąłem, wraz z źrebakami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dostałem w ręke, jęknąłem z bólu. Zauważyłem że jakiś człowiek ucieka z źrebakami, napewno POZowiec. Trzymając się za ręke wsiadłem do swej ciężarówki która stała niedaleko, po czym śledziłem człowieka do hotelu. Cud że tu ludzie lubią FOL, wchodząc do hotelu przywitał go receptonista.

- Witaj! Ty jesteś pewnie jednym z naszych dzielnych FOLowców!

- Ja! Jestem jednym z nich, szukam POZowca który uciekł tu z źrebakami.

- Chyba był tu jakiś człowiek z źrebakami, wynajął jeden pokój.

- Mogłbyś podać mi numer pokoju gdzie jest ten zdrajca ludzkości?

- Oczywiście, a poza tym masz bandaż - Szybko powiedział mi numer pokoju i opatrzył rękę, było wielu chętnych aby zrobili mi to.

Po kilku minutach drogi stałem przed pokojem gdzie był podobno POZowiec, zapukałem spokojnie do drzwi. Mojego kombinezonu napewno nie widział w ciemnościach wtedy, więc nie pozna mnie. Chyba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchając serwisu informacyjnego, delektowałem się płynnym złotem znanym jako whiskey, tak...wojna, a by was wszystkich zaraza dopadła!-pomyślałem i pociągnąłem solidny łyk alkoholu by po chwili stwierdzić że opróżniłem już całą szklankę, próby jej ponownego napełnienia spełzły na niczym...tak płynne złoto się skończylo- Alkohol baza mikstur alchemicznych, ale i całkiem przyjemna używka no nic...trzeba się wybrać do sklepu-powiedziałem sam do siebie po czym ubrałem się i wyszedłem z domu zmierzając do najbliższego monopolowego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Źrebaki płakały. Musiałem jakoś je uspokoić. Wyjaśniłem im sytuację i nieco się uspokoiły. Przytuliłem je by poczuły się lepiej. Nie miałem czasu. Ten FOLowiec zaraz tu będzie. Otworzyłem klapę od wentylacji i schowałem w niej źrebaki. Usłyszałem pukanie. Wyjąłem pistolety i wycelowałem je w drzwi. Jeśli ktoś tu zginie to ja, ale pociągnę cię za sobą!

- Tak? Kto tam?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedź zza drzwi zatkała mnie, postanowiłem rozwiązać sprawę tak jak się powinno robić. Wyjąłem topór strażacki który od kilku lat zastąpił mi nóż jako środek do samoobrony, po czym się zamachnąłem. Broń przebiła drzwi na wylot, po kilku walnięciach w wyniku których drzwi były w kawałkach wyjąłem karabin i wkroczyłem dumnie do pokoju.

- Więc to ty pomagasz kucom das schwein? Oddaj źrebaki a nie zginiesz, nie zależy mi na zabijaniu ludzi. - Po tych słowach przeładowałem broń i ostrożnie zbliżałem się do POZowca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Durny człowiek użył siekiery. Spojrzałem na źrebaki wzrokiem, "wiecie co macie robić". Z tego co kojarzę, to przewód łączy się z dachem budynku i tam powinien zaprowadzić źrebaki. Człowiek wkroczył do pokoju. Calował do mnie z karabinu, a ja do niego z pistoletów.

- Za to mi wprost przeciwnie! Niestety, nie oddam ci ich. Ich życie jest dla mnie ważniejsze niż własne. Spróbuj strzelić, mój refleks jest lepszy od twjego, o czym się już przekonałeś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W przeciwieństwie do ciebie ja mam jakiś pancerz śmieciu, odłóż spokojnie broń. Może i jestem oficjalnie w FOL ale prawda jest trochę inna... ale to nie czas o pogaduszki o mnie! - Po tych słowach zacząłem powoli kroczyć ku POZowcowi, byłem przygotowany na nieczyste zagrywki. - Podaj mi dobry powód by cię nie zastrzelić! - Wykrzyczałem na koniec, kombinezon chronił mnie częściowo przed strzałami. W okolicach korpusu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sklepie kupiłem to po co przyszedłem czyli whiskey, beznamiętnie rzuciłem kasjerce trzydzieści pięć złotych i wyszedłem. W oddali dało się słyszeć strzały widoczny był także dym- ehhh...i znowu to samo, FOL, POZ, kuce i kretyni, mówią że wojna dosięgnęła niewinnych cywili...Bzdura, nie ma ludzi bez winy są tylko ci którzy nie zdają sobię sprawy z tego że są winni-pomyślałem i skierowałem się w stronę domu, mając przy tym przeczucie że coś się wydaży że coś musi się wydażyć, ciekawe jaka będzie cena neutralności i czy można takową zachować?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Po pierwsze, mam świetnego cela i bez trudu trafię cię w głowę. A conajmniej pociągnę cię za sobą. Po drugie, źrebaków już tu nie ma. Oprucz tego, nie masz. Ty żyjesz by nienawidzić, ja żyję by pomagać. Oddałem kucykom życie i nie zawacham się ofiarować się im w pełni. Lepiej się nie ruszaj! Jeszcze parę kroków, a zapewnisz mi tą przyjemność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Psychopatycznie się zaśmiałem, po czym schowałem karabin i zacząłem się cofać miałem o wiele lepszy pomysł

- Zgoda, wygrałeś pójdę stąd i dam spokój źrebakom... może - Po czym zacząłem iść ku wyjściu.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

FOLowiec się poddał? Myślałem że po prostu nawzajem się zabijemy.... . Poczekałem, aż odejdzie na wystarczającą odległość. Nadal celowałem w puste drzwi, gdyby chciał mnie zaskoczyć. Wszedłem do wentylacji i jakoś dostałem się do źrebaków. Wspólnie używając wentylacji, weszliśmy na dach hotelu. Żrebaki zaczęły płakać i mnie przytuliły. Odwzajemniłem uścisk. Nie pozwolę ich skrzywdzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hahah, frajer się dał nabrać. Dobrze że mam zabawkę z IV Rzeszy... - Po tych słowach wyjąłem coś na kształt tableta i nacisnąłem coś, na ekranie pojawiły się dwie czerwone kropki - Bingo! Już wiem gdzie są te durne źrebaki - Szybko wyjałęm karabin i pobiegłem na dach, wchodząc do windy czekałem aż dojedzie na dach. Skończę tylko z źrebakami i mam spokój na resztę dnia, po minucie byłem na miejscu i bez szukania osłony wycelowałem w źrebaki i POZowca. Po czym nie dyskutując jak poprzednio zacząłem wystrzeliwywać cały magazynek w źrebaki.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wtorek, 8.00. 

 

W małym zapomnianym, leśnym magazynie siedziała rodzina kucyków. Chylili głowy i patrzyli na te wszystkie straszne narzędzia i bronie, wymyślone przez okrutnych ludzi. Było tu mnóstwo pistoletów i granatów. Pogoda była straszna w całej Polsce. Śnieg sypał i mróz ściskał. Kuce powoli zamarzały. Były głodne i spragnione. Najpierw zginęła najmłodsza klaczka wtulona w szyję matki, a potem cała reszta czworo-kucowej rodziny...Ich trupy będą tam już pewnie na wieki. Ale nie... jeden jednorożec jeszcze żyje! To Rarity, wstaje, zostawia za sobą swoich rodziców i siostrę i ze łzami w oczach, trafia przez las do małej drogi asfaltowej. Stanęła na niej i pogrążyła się w rozpaczy. Może coś ją przejedzie? *

 

Śnieg posypał się na dobre. Temperatura gwałtownie spadła, niczym w Rosji. Było już -25 stopni Celsjusza.

 

* To możecie sobie ją wziąć a) jako zakładnika b) możecie jej pomóc. Konwersacje z nią piszecie sami, bo jak mówiłam, jestem tylko tłem tego fica.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszałem windę. No, nie... . Ten FOLowiec jest naprawdę uparty. Spojrzał na nas i zaczął strzelać. Zakryłem źrebaki własnym ciałem. Cały magazynek powędrował w moją klatkę piersiową. Upadłem na kolana. Patrzałem na tego dupka ze wściekłością w oczach.

- Mówiłem ci... . Nie pozwolę ich tknąć ty potworze!!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na POZowca, po czym wyjąłem swój miotacz ognia. Tylko ten idiota blokował mu dostęp do celu, postanowiłem go kopnąć by odsunął się trochę.

- Mówiłem że i tak te źrebaki dorwę? A swoja drogą Fuhrer byłby zadowolony gdybym przyniósł mu żywego POZowca. A teraz odsuń się bo zginiesz, skończyły się uprzejmości. - Powiedziałem na koniec do niego przygotowując miotacz ognia i próbując wycelować w źrebaki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...