Skocz do zawartości

Odcinek 16: It Ain't Easy Being Breezies


Artem

Odcinek 16: It Ain't Easy Being Breezies  

60 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jak bardzo podobał Ci się odcinek?

    • 1
      0
    • 2
      2
    • 3
      2
    • 4
      3
    • 5
      5
    • 6
      5
    • 7
      7
    • 8
      5
    • 9
      12
    • 10 <3
      19


Recommended Posts

Niezależnie czy u breezies występuje dymorfizm płciowy czy nie- mnie przekonuje "he" Fluttershy.

No i Seebreze (bądź See Breeze albo SeaBreeze czy Sea Breeze. Już sama się zgubiłam i nie jestem pewna czy to było See czy Sea) był całkiem uroczy. Dużo bardziej niż jego pobratymcy. Bo jakoś mnie ta jego chęć powrotu do domu bardziej urzekła od "boimy się, że nie damy rady więc będziemy okupować dom Fluttershy".

 

Sama Flutterka też wypadła bardzo pozytywnie. Lubię kiedy staje się bardziej stanowcza i to bez konieczności użycia "spojrzenia" (chociaż swoja drogą ciekawe czemu tego nie wykorzystała zamiast opierdzielać pszczoły. No ale też można uznać, że w jej mniemaniu zbesztanie i wykorzystanie "spojrzenia" to ten sam poziom ostateczności). Bardzo dobrze, że ta lekcja weszła w życie a nie tylko w zapiski do dziennika (jakoś mi go zabrakło pod koniec) i potrafiła zmusić Breezies do opuszczenia jej ciepłego lokalu.

 

Rarity na początku też była win. Tylko możliwe że nie zrozumiałam, dlaczego ona właściwie robiła za latarkę? Pomalowała się farbą fluorescencyjną? W każdym razie to dobrze.

Spike... Ja już praktycznie jestem przyzwyczajona, że Spike w tym sezonie robi za przynieś, podaj, pozamiataj, a jak trzeba idź polataj albo zrób inne głupie rzeczy, więc nie byłam zaskoczona. Ale w gruncie rzeczy nie chciał niczego złego. Mały smoczek chciał po prostu zobaczyć Breezies z bliska. Ino niepotrzebnie po tej gałęzi skakał. 

Zaskoczona to ja będę jeśli on do końca tego sezonu przysłuży się w jakiejś dobrej sprawie (chociaż możemy polemizować. Gdyby nie Spike to być może Flutterka nie odkryłaby swojego klucza tak szybko blablabla).

 

Miło też było zobaczyć inne, dawno niepokazywane postaci... No i to, że randomalność nie należy jedynie do Pinkie.

Odcinek bardzo przyjemny i na duży plus.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny odcinek poświęcony Fluttershy i kolejny bardzo przyjemny i relaksujący epizod. Bardzo ciekawy jak się nad tym zastanowić, nie tylko nowa rasa, ale i nowy język, świat, oraz dowiedzieliśmy się, że Twilight może polimorfować w kogo chcę..to ostatnie mi się nie za bardzo podoba, bo ciężko to trochę zinterpretować, chociaż może rzeczywiście czar dotyczył tylko tych Zefirków. Na początek muszę przyznać( wiem, to żadne zaskoczenie), ale oglądanie Fluttershy jest niezwykle miłe i relaksujące. Automatycznie cały stres odchodzi kiedy słyszę jej słodki głosik i widzę jej delikatność. W porównaniu z nią te małe mogę się co najwyżej umywać, ale i tak złe nie były. Zwłaszcza ich język, który dla mnie brzmiał jak krzyżówka niemieckiego i angielskiego. Trochę twardy, jak na ironie biorąc pod uwagę kto wypowiadał słowa nim, ale pasujący do natury stworków i ich królestwa. Te małe ,,księstwo'' jakoś dziwnie mi się skojarzyło( Barbie, konkretnie) nie jest to zbyt dobre skojarzenie, ale nadal...wygląda po prostu słodko. Utopia, kraina bez zmartwień, ale trochę trzeba się natrudzić by tam dotrzeć. Ta przygoda ich jest tym bardziej interesująca jakby przechodziły one ją raz w życiu...znając tendencje roju to offscreen musi ich całkiem sporo ginąć, trochę to przypomina migracje motyli. Wiem, że niektórzy narzekali na ich model, ale mnie od bardzo odpowiada. To są bardziej owady niż kucyki a w poprzedniej generacji to była absolutna krzyżówka jednego z drugim. Tu przynajmniej postawiona na jeden model, który, chyba, ma tylko jedną płeć. Chyba, że u nich pyszczki się nie zmieniają zależni od płci, albo są obojnakami, coś czuje, że ta ostatnia opcja jest bardziej prawdopodobna. Coś po za tym? Charaktery postaci w normie, Rainbow zachowuje się jak ona, Pinkie też, Fluttershy słodko się poprawiła używając ,,yay'' to było urocze. Doctor Whooves wyrywa kolejną klacz, szkoda bo Derpy poszła już chyba w odstawkę, albo żyją w jakimś mormońskim związku. Chyba, że w Equestrii zmiana partnerki to codzienna sprawa, w sumie nie wiem jak to wygląda u prawdziwych kuców, tak abstrahując. Ogólnie cały odcinek był niesamowicie słodki i miły, kwintesencja tego co dobre w kucach, chociaż szkoda, że nie było piosenki jakiejś albo więcej komediowych momentów, chociaż tutaj raczej by były one na siłę. Fajnie też wyglądało jak się udomowiły w domku Fluttershy a innym zwierzakom nie za bardzo to się spodobało. Wrogość od pierwszego wejrzenia. XD

 Spike też na plus, lubię jak jest taki ciapowaty to urocze jak na chłopca smoka. Miło by było je jeszcze mimo wszystko jakoś zobaczyć, chociaż raz i coś czuje, że jest to możliwe, choć to pewnie zależy od sprzedaży zabawek z ich wizerunkiem. Mam nadzieje, że będzie sporo OC Zefirków bo taka różnorodność się przyda w kwestii zdominowanej przez jednorożce i allicorny. 

P.S Nie zazdroszczę tłumaczom tego odcinka, bez skryptu ani rusz, albo to ja mam jakiś pokręcony słuch. 

 

Odcinek 10/10. Niezwykle przyjemny i bardzo słodki. Po prostu kwintesencja tego co kocham w MLP. Tak samo jak Pinkie Pride, czołóweczka sezonu. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok trochę późno jak na mnie ale to dla tego że śmiertelnie zapomniałem że dziś nowy odcinek i szczerze nie żałuje że liva nie oglądałem.

Dobra ale do rzeczy ja naprawdę chyba robię się z byt surowy ale odcinek mi się nie podobał. To nie tak że uważam że był zły ale nie przemówił on do mnie:

-same Breezies podobno miały to być najsłodsze stworzenia w Equestri a mi się nie zbyt podobały w swoim życiu widziałem wiele słodszych rzeczy (ale może się nie znam) nigdy bym nie zgadł że są to kucyki "owado/wróżki?" czy coś takiego które epicko mówią (póki rozmawiają  w swoim języku)

-problem Fluttershy dzięki któremu zdobyła klucz był troszkę naciągany ( :grumpytwi:  no dobra pewnie każdy z nas chciałby zatrzymać na własność najsłodsze stworzenia Eqestri ale mówimy o Fluttershy)

-Spike jak zwykle... no dobra nikt go nie lubi ale takie "dogryzanie mu" w każdym odcinku robi się nudne

Mówiąc wprost oglądając ten odcinek z 3 razy zapytałem się "kiedy zacznie się lepsza część" ale były gorsze daje 4/10 (szczerze myślę że to dla tego że Breezies mi się nie podobały z wyglądu i charakteru poza See a ciężko dać odcinkowi 10 gdy głównie opiera się na czymś co ci się nie spodobało)

Edytowano przez Jaro142
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie najnudniejszy odcinek tego sezonu, ale nie było w nim niczego złego.

+ breezies- spoko, szczególnie wersja mane 6

+ nieirytujące sceny z Rarity i Flutterką, wręcz bardzo fajnie wypadły obie w każdej scenie

+ klucz dla Flutters

+ użyteczna Twi i RD

+ brak jakichś rażących mnie błędów w czymkolwiek...

 

Wstrzymam się od oceny bo odcinek mnie uśpił, ale też nie widzę wad, więc nie wiem co mogłabym dać. O.o

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wy też się zastanawiacie jak Fluttershy włoży do zamka tamtej skrzynki zeschły wiór, jaki zostanie z tego kwiatka pod koniec sezonu?

 

Dunno, być może te wróżkowe kwiaty są odporniejsze, bo coś tam gadali, że breezies są mocno magiczne, więc pewno rośliny z ich krainy również.

 

 

A jeśli o dymorfizm płciowy u wróżek, po ponownym obejrzeniu stwierdzam, że chyba jednak występuje. Chyba najbardziej to widać w końcówce - samce mają kręconą grzywę, tak jak Seabreeze, a samice - prostą i chyba dłuższą. I ponoć jeszcze żeńskie breezies mają dłuższe rzęski, ale ja tam nie wiem, nie widziałem tego za bardzo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Soł słit!!!

 

A tak na serio, to odcinek przesycony słodkością w najbardziej uroczej postaci, jaka może być. Oczywiście mowa o delikatnych jak mokry papier do tyłka wróżkach, a w świecie kucyków: Breezie; w polskim: Zefirki. Muszę przyznać, że odcinek jest naprawdę spoko i praktycznie żadnych wad w nim nie widzę. Co najwyżej jakieś dziwaczne rozwiązania czy coś.

 

Zacznę oczywiście od tych całych Breezies. Sam fakt pojawienia się tak zaawansowanej rasy, jakim są te wróżki, już mnie cieszy. W końcu, tak samo jak kucyki, gryfy, osły i inne tego typu stworzenia są "cywilizowane". Budują domy, podróżują, tworzą rodziny, płodzą potomstwo. Zapewne mają własną autonomie, osobnych władców itd. Nowa rasa? Przyjmuję z otwartymi ramionami. Zwykle nie przepadam za takimi stereotypowymi latającymi laleczkami, które rozsiewają złoty pyłek, chichoczą pod nosem, głosy mają, jakby im jaja (jeśli je mają) w imadłach ścisnęli, strzelają zaklęciami i lubią żartować (dlatego np. Puck w Docie mocno mnie odpycha). Jednak tutaj, pomimo, iż wygląd wciąż przesiąknięty jest bajkowością, a głosy mają jakie mają, to raczej nie były to takie puste latajączki. Seabreezie jest tego najlepszym przykładem. Ich zachowanie, pomimo, iż cukierkowe, nie było jakieś takie przesadzone, dzięki czemu polubiłem te muszki. Nawet ich wygląd jakoś nie kuje, a wręcz na odwrót, ich skrzydła są ładne. W dodatku, ciekawie prezentuję się sprawa ich magii. Zbierają jakiś żółty pyłek, dzięki któremu uzupełniają swoje czarodziejskie moce. I jeszcze to ich królestwo. No kraina świetna, nie powiem. Ogólnie ciesze się, że taka rasa występuję w Equestrii. Nowi przedstawiciele flory i fauny są zawsze mile przeze mnie widziani.

A co do płci tych stworów, to chwyciłem się za łeb, gdy zobaczyłem Zeabreeziego jak ściska żonę (chyba to była żona) która dzierży w rękach nowo narodzone dziecko. Sądzę, że występuje tam podział na dziewuchy i facetów, lecz wygląd jest strasznie mylący.

 

Nasza głównie siódemka również brała aktywny udział w tym odcinku. Wpierw rzecz jasna Fluttershy, która wypadał w tym odcinku pozytywnie. Z jednej strony mamy trochę urokliwej nieśmiałości wraz z niemocą rozstania się z Zefirkami. Z drugiej natomiast FS bierze się za siebie, co widać podczas brutalnego wypędzenia wróżek na bruk oraz stanowczego postawienia się pszczółce Mai i reszcie jej ekipy. A skoro jestem już przy tych pszczołach, to cały ten moment była fajny, natomiast scena, w której Fluttershy przebrała się za pszczołę, a tak właściwie ubrała odwłok tego owada i ochoczo nim kręciła była... dziwny. Pomimo, iż pszczoły rzeczywiście porozumiewają się przy pomocy twerkowania, to... no cóż... Pomimo, iż w pierwszych sekundach rozmowy Rarity z FS, jednorożec lekko mnie zirytował (a przecież Rariaci to jedna z najlepszych postaci) to po chwili zdała sobie sprawę z własnego błędu, za co otrzymuje gromkiego plusa. Tak w ogóle, to cały ten moment z tą błyszcząca suknia wraz z jeszcze bardziej błyszczącą koszula, czy co to tam było, mocno mnie rozbawił. Dowiedzieliśmy się też, że Rainbow Dash ma mokre sny o byciu gryfem czy tam smokiem. W sumie, to czemu nie? Twilight pod koniec odcinka wyciągnęła z asshola magiczne zaklęcie, ale o tym potem. Pinkie jakoś mnie zawiodła, gdyż w tym epizodzie nic, tylko krzyczała, lecz żadnych zarzutów do niej nie mam. Pomimo, iż Spike strzelił gafę, to i tak go lubię. Natomiast Applejack... ekchem... ekchem background pony...

 

Teraz przyszedł czas na to, co przyprawiło mnie o niezły mindfuck. Przemiana mane 6 w Breezie wręcz mnie zszokowała. Jednak mówiąc to nie mam na myśli, że uznaje to za wadę. O nie nie. Pomimo, iż pomysł wdał mi się strasznie dziwny (główne bohaterki mają szanse przemienić się w zupełnie inną rasę, niż są... na jakieś kilka godzin), to nie uważam, że był on zły. Pomysł był w miarę sensowny, postacie nawet wyglądały, zobaczyliśmy epickie królestwo, lecz... No było to czyn na zbyt dużą skalę. Zamiana w coś zupełnie innego to nie byle co. Zresztą, najbardziej z tego wszystkie nie spodobało mi się to, że Twilight tak nagle sobie przypomniała, iż poznała takie zaklęcie w ruinach zamku oraz że z olbrzymią łatwością udało jej się zamienić 6 postaci w zupełnie odmienne stworzenie. To zaklęcie oraz łatwość, z jakim wykonała go Twilight pasowało raczej do malowania ściany. Tak ogólnie mogę powiedzieć, że sama przemiana jest dziwna i tylko dziwna, natomiast sposób, w jaki nasze bohaterki zmieniły się w komary był zbyt mało wymagający.

 

I oczywiście klucz, tym razem w postaci małego kwiatka. W sumie, to po raz pierwszy nasz otwieracz przybrał postać rośliny, gdyż wszystkie 3 dotychczas były przedmiotami. W sumie, to ten chwast powinien po chwili zwiędnąć, więc może być problem z tym kluczem. Jedak jak to z nim będzie, zobaczymy. Zostały nam już tylko 2, z czego jeden najprawdopodobniej zobaczymy w odcinku, którego oczekuje bardziej, niż każdego innego dotychczas.

 

Sumując:

Plusy:

 - Nowa rasa: Breezie oraz wszystko, co z nimi związane.

 - (prawie) Każda z mane 6 miała jakieś tam swoje 5 minut, w których zabłysnęła. Niektóre lepiej, niektóre trochę gorzej.

 - Scena z obsypaną cekinami suknią.

 - Kolejny klucz

 

Minusy:

 - Zbyt szybka i łatwa przemiana bohaterek w Zefirki.

 

Ocena: 8/10

Miałem dać 7,5/10, lecz jakoś mnie urzekł ten odcinek. Oglądało się naprawdę przyjemnie. Nowa rasa jest spoko i bardzo podoba mi się, że twórcy dbają o takie smaczki. Przemiana mane 6 była, jak już mówiłem, dziwna i pomimo trochę kuriozalnego procesu przemiany, sam fakt nie był wcale taki zły. Epizod trzyma poziom i oby tak dalej.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

+ Przede wszystkim Sea Breeze. Lubię gościa. Jako jedyny inteligencją odbiegał od background ponies. Sam miewam ten problem, że mam rację, mówię coś innym i nie reagują.
+ Fluttershy jako lotniskowiec, RD chcąca być gryfem i różne inne smaczki.
+ Sensowny morał, zwłaszcza dla Flutterki.
- Nie zrozumiałem o co chodziło z tym ich przelotem. Co roku muszą nosić pyłek przez całą Equestrię, czy coś takiego, ale dla mnie to wyjaśnienie nie miało sensu.
- Te breezies są za bardzo bezradne. To cud że wszystkie przeżyły podróż.
- Wystarczyło od razu po rozbiciu grupy wsadzić wszystkich na lotniskowiec Fluttershy i dogonić resztę.

Żadnego klucza tam nie zauważyłem. Zresztą w poprzednich odcinkach też nie. Że niby kwiatek jest kluczem? Nie rozumiem. 

> Chyba, że w Equestrii zmiana partnerki to codzienna sprawa, w sumie nie wiem jak to wygląda u prawdziwych kuców, tak abstrahując.
U dzikich koni to działa na zasadzie dominującego samca i haremu. Jeśli jakiś nowy przejmuje harem, to rozprawia się z potomstwem poprzednika żeby klacze szybciej zaszły w ciążę. Podobnie jest u jeleni, wilków i tak dalej. W Equestrii jest inaczej, bo jest matriarchat, monogamia (chyba, ale wiele na to wskazuje) i cywilizowane społeczeństwo. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez zbędnych wywodów: 

 

Plusy:

+ Nowy gatunek kucyków. Przesłodkie moim zdaniem <3 Drugie miejsce zaraz po Bat Ponies. 

+ Stanowcza Fluttershy. I znowu dowód na to, że wewnątrz naszej Fluttershy drzemie prawdziwy potwór. Tak trzymać! 

+ Mane6 jako Zefirki. Cóż, przesłodkie <3 

+ Background Ponies (Dr.Whooves, Roseluck i tyłek Lyry xD)

Minusy:

- Spike po raz kolejny popychadłem. Szkoda mi go..

- Brak piosenki. 

- W sumie brak akcji, nieciekawy wątek. Jedynie na Zefirki było miło popatrzeć i na stanowczą Fluttershy. 

 

Ocena 7/10

Podniosła ją Fluttershy i Zefirki. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden z bardziej oryginalnych odcinków, nie dość, że pojawiła się nowa rasa, to jeszcze mogliśmy ją lepiej poznać niż np changelingi. Oczywiście ogromny plus za elementy humorystyczne, począwszy od cichego dopingu(co ciekawe Pinkie go nie zdominowała), dalej epileptyczne kreacje Rarci, i jeszcze ta cała nerwówka na to by nie rozdeptać jakiegoś zefirka, albo by nie porozdzierać ich na kawałki. Znów mieliśmy spojrzenie Flaterki i kolejny klucz, co łączy ten odcinek z poprzednimi. Warto pochwalić znajomych RD, którzy odwiedzili z nią FS, przez co podobnie jak w Filli Vanilli pokazano, że mane6 nie jest zamknięte tylko na siebie. Znów poświęcono uwagę postaciom z tła, znów była Colgate/Minuette, która spotkała się chyba ze swoją znajomą Twinkleshine a następnie przeszła kawałek śledzona przez kamerę. Tymczasem Dr Hooves znów miał podmieniony znaczek w jednej scenie, czy naprawdę graficy muszą go ciągle psuć? Ocena ogólna 10/10, za humor, klimatyczność a za razem oryginalność. Trochę dziwnie się czułem poznając zefirki, ale coś za coś. BTW pamiętam jak przy okazji odcinka, w którym Rarcia miała skrzydła ktoś wspominał że we starych generacjach była już tak wyglądająca rasa zefirów...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najgorszy odcinek 4 sezonu. Nudny, prawie nic się nie działo, w ogóle nie porywał. Mogli chociaż dać piosenkę dla urozmaicenia. Pinkie Pie też jakoś nie zabłysnęła w tym odcinku. A patrzenie na jakieś brzydactwa ze skrzydłami jakoś mnie nie pociąga. Nie ogarniam jak można stworzyć coś tak brzydkiego i dziwnego. Te konio-owady, zwane breezies był niesamowicie pokraczne. Jedyne co było w nich fajne to skrzydła i akcent (bardzo mnie ciekawi z jakim akcentem będą mówiły w polskim dubbingu). No i po za tym były tępe i leniwe. Wiedziały, że do wejście domku niedługo zniknie i nie będą mogły do niego nigdy wrócić, a mimo to wolały bawić się i odpoczywać w domku Fluttershy. Ciężka podróż, ciężką podróżą, no ale priorytety chyba jakieś trzeba mieć. Jedynie Sea Breeze był w miarę ogarnięty, jednak wylecenie samemu z bezpiecznego domu najrozsądniejszym pomysłem nie było, jednak jestem w stanie zrozumieć motywy jakie nim kierowały. W ogóle wszystkie te breezies wyglądały jak samice, to było dziwne i nienormalne. Więc bardzo się cieszę, że więcej ich nie zobaczymy.

Jednak nie można powiedzieć, że nie było żadnych fajnych momentów, ostatnia scena, gdy Rainbow prosiła by Twi zamieniła ją w smoka lub gryfa była bardzo fajna i strasznie mi się podobała. Płacząca Fluttershy była bardzo słodka. No i charakter Sea Breeze'a był fajnie wykreowany. Jeśli miałabym oceniać punktowo to 4/10. Naprawdę przy żadnym innym odcinku tak się nie nudziłam jak przy tym.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> BTW pamiętam jak przy okazji odcinka, w którym Rarcia miała skrzydła ktoś wspominał że we starych generacjach była już tak wyglądająca rasa zefirów. 

W G1 były flutterponies. To coś w rodzaju całej armii pegazów o zdolnościach do kontrolowania wiatru przekraczających background pegazy z G4. 

 

W G3 były breezies. Gdzieś widziałem scenkę jak budzą się rano i wychodzą z kwiatów. Inteligencją i wyglądem odpowiadają reszcie kuców z G3. 

 

Te nieporadne istoty z G4 nie umywają się do swoich poprzednich wcieleń. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oddcien obejrzany i jak go ocenaim bo cóż obektywnie 8/10 bo odcinek miał 2 zasadnicze minusy, które wrećz mnie poraziły

- Spike histeryczny  - no błagam to już wolę gdy odgrywa rolę murzyna niż beksy, bo w końcu jest smokiem, a smoki swoją godność mieć muszą, wstyd i żal na całej Lini

- zefiry - cwaniary (z wyłączeniem Sea Breeza), - ok fakt są słodkie, ale też nie ładnie wykorzystywały Dobroć Flutershy, tylko Sea Breeze choć trochę chamski był ok w tym względzie

Teraz plusy

+ :pinkie: - znowu pokładałem się ze śmiechu, patrząc na jej reakcje i numery

+ Breezieś Cheer - naprawdę udany moment z tą nauką i jeszcze to głośne perfekt a potem ciche yay::idealne nawiązanie do 1 sezonu

+ Sea Breeze - naprawdę udana postać, mądry, na początku trochę niemiły, ale potem dowiadujemy się czemu

+ wygląd Zefirków i ich świata - poczułem się jakbym trafił do Calineczki, albo świata z irlandzkich bajek (właściwie to teraz marzę aby takie maleństwo do mnie podfrunęło, eh ten mój marzycielski typ osobowości)

+ Beeshy - Fluterka jako pszczółka wygląda naprawdę uroczo

+ Morał - Dobroć to nie to samo co nadopiekuńczość i dobrze Flutterka jest na tyle mądra by to pojąć

+ Breezies Mane 6 - naprawdę fajnie wyglądają zwłaszcza :rd::fluttershy: i :pinkie:

Edytowano przez Wołchw Zandi
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, nie każdy odcinek sezonu może być wybitny. Tutaj mam dwie skrajności, jedną wspaniałą, drugą niemiłą dla mnie.

 

Nowy gatunek bardzo mi się spodobał. Lubię takie nowinki, choć trochę się ich zawsze boję (oby nie wsadzili tam elfów i goblinów, nie przeżyję). Zefirki przypadły mi do gustu, od dawna czekałem na jakaś rasę myślącą wyraźnie mniejszą od kucyków. Warto na to zwrócić uwagę, że twórcy konsekwentnie pilnują, aby tytuł "Little Pony" nie był przypadkowy. Kucyki to istotnie bardzo drobne stworzenia w equestriańskiej skali.

 

Lecz tutaj konsekwencje się kończą. Rzecz, któa mnie szalenie rozczarowała, to zaklęcie Twilight. Z jednej strony jest inspirujące i daje do myślenia. Z drugiej to burzy znowu ideę magii, którą sobie ukłądaliśmy na podstawie odcinków. Pomijam już fakt, ze mamy typowy skerót literacki, czyli:

-mamy problem

-Twilight nagle sobie przypomina, że zna zaklęcie z jakieś księgi (wow! Co za zbieg okoliczności, ze akurat o nim niedawno czytała!)

-szast-prast, zaklęcia działa na medal i problem rozwiażany.

 

To trochę jak pojawiajacy się znikąd Gandalf w Hobbicie (książkowym), lub ulubiona wymówka początkujących aurtotów fanfików: nie wiem, jak mój bohater z tego wyszedł/jak to może istnieć... magia i tyle!

 

Właśnie magia w kucykach jest dosć haotyczna, ale kolejne odcinki pozwalają nam trochę ją ogarniać. Rozumiem, że Twilight jest wyjątkowo utalentowana i to postać fabularnie OP. Jednak pomijając kilka takich niemądrych wyskoków, jej OPckość jest subtelnie ograniczona. W I sezonie skrzydła była w stanie stworzyć tylko dla jednego kucyka. W II cofanie w czasach wiązało się z ogromną ilością ograniczeń. Teleportować się może w niewielkim gronie i na niedużą odległość. W III sezonie Trixie na narkotykach okazała się zbyt potężna. W IV Twilight ogólnie stała się backgroundem i jej magia ma zastosowanie głównie pomocnicze. Widzimy jej stopniowy rozwój, widzimy jak doskonali umiejętności. Lecz tutaj mamy skok z silnika parowego na rakietowy!

 

A tutaj rachu-ciachu i do piachu... tzn zmieniamy bez trudu sześć stworzeń (w tym samą siebie!) w drugie, które całkowicie się różni, bez problemów też wracamy do poprzedniej postaci. Czy to nie jest cholernie naciągane? Szkoda...

 

Widać było to, o czym wspominałem niegdyś. Materiału fabularnego mieliśmy na odcinek 30 minutowy co najmniej. W końcu dziewczyny powinny poczuć się nieco nieswojo w  nowych ciałach, a to też pominięto. Od razu to zaakceptowały i od razu wiedziały jak latać i tak dalej. Ja tego nie kupuję.

 

No i pada pytanie: skoro Twilight robi takie cuda (i to na dłuższy okres czasu), to czy przypadkiem nie dałaby radę jednym zaklęciem pokonać 90% ich przeciwności losu? No i końcowy żart Rainbow o gryfach i smokach, to... mnie trochę przeraża. owszem, wizja Twilight jako smoka jest pasjonująca, ale nie będąca efektem po prostu jednosekundowego zabiegu magicznego! Discord wymięka!

 

Poza tym odcinek sam w sobie jest dobrym źródłem pomysłów dla fanfikowców. Zefirki to ciekawy temat, mamy też standardowy motyw interakcji stworzeń małych i dużych w kreskówkach dla dzieci. To akurat nie było zbyt dobrze wyeksploatowane, ale akceptowalne.

 

 

 

 

4/10 Sorry. Z czego 4 pkt za Zefirki.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dosć haotyczna

 

>haotyczna ;-;

 

No jak kto ktoś określił, akcja Twalot to takie typowe deus ex machina. Był potrzebny czar? A, przecież mamy Twilght! O, przecież była w zamku Księżniczek! Powiemy, że akurat teraz sytuacja z breezies jej o tym przypomniała!!!1111111

 

A naprawdę wystarczyło niewiele, by mieć to z głowy. Wystarczyło pokazać ją w książkach i wspomnieć, że zagłębiła się w fascynującej lekturze zaklęć transmutacyjnych - lub po prostu mogła na początku jakoś napomknąć o tym i już. Jej późniejsze odkrycie nie byłoby takie z dupy.

 

Co nie zmienia faktu, że Spike pedau i że był dzisiaj pierdołą i dwulicowcem (jego płacz do Shy + natychmiastowe wysuszenie łez, gdy ta mu wybaczyła). 

 

 

 

Zefirki to ciekawy temat,

 

Zgodzę się z tym i nawet w swoich Porzuconych je wykorzystałem. Ciekawe czy jest to ich pierwszy występ w polskim fiku :lunathink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 >haotyczna ;-;

:flutterbitch: Taki z Ciebie niestrudzony łowca literówek, a nie znalazłeś w tym samy poście, że przeoczyłem literkę "ą", w słowie "różnią". Jestem niepocieszony  :fluttersad:

 

A tak na serio, to wiem jak pisze się słowo "chaotycznie". To literówka.

 

A tak zupełnie na serio, to chciałem zwrócić jeszcze uwagę na seksmisję, którą widzimy w świecie Zefirków. Teoretycznie do Seabreez... Seabreeza dwukrotnie zwracają się różne postacie jak do faceta:

 

Applejack "co ON powiedział" (he)

Fluttershy "gdzie ON poszedł" (he going)

 

Gdyby nie ten drugi cytat, to miałbym naprawdę duże wątpliwości, czy to na pewno facet. Język angielski nie zawiera odmiany czasowników przez osoby. Pierwszy cytat mógł oznaczać równie dobrze "co on (TEN ZEFIREK) powiedział?". Drugi przeczy tej teorii, w dodatku na końcu widzimy żonę i dziecko tego Zefirka. Czyli to jednak facet, w dodatku ma grubsze nogi od reszty... i zdecydowanie wyróżnia się strojem i zachowaniem.

 

Ale czy na pewno? Czyżby Zefirki nie tworzyły "społeczności" jak owady, gdzie samce służą głównie do przedłużania gatunku i giną po kopulacji? Wszak chyba wszystkie inne Zefirki to kobiety.

 

A może to jednak też jest kobieta i te cwaniaki mnożą się wyłącznie za pomocą chromosomów XX?

 

Żartuję sobie, ale troszkę dziwny jest ten brak wyrazistych samców. Zaleciało G3...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Ale czy na pewno? Czyżby Zefirki nie tworzyły "społeczności" jak owady, gdzie samce służą głównie do przedłużania gatunku i giną po kopulacji? Wszak chyba wszystkie inne Zefirki to kobiety.

 

Jeśli uznać "oczną teorię" za właściwą, nie wszystkie to samice. Zresztą w końcówce to raczej rodziny się hugały, a nie ona z nią. Chyba :v

Poza tym, gdybyś miał rację, Seabreeze by raczej nie żył, nie? :rainderp:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wątpliwości co do płci zefirków już zostały zostały w tym wątku rozwiane. Ponadto widzimy wyraźnie że żona Seabreeza podała mu jedno dziecko a nie tak około 50, więc przy takiej płodności nie jest możliwe żeby samiec po kopulacji ginął. Należy więc założyć że breezie rozmnażają się jak reszta kuców.  

 

large.png

Edytowano przez Maklak2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zefirki... przez cały odcinek zastanawiałem się, jak smakują... no, ale mniejsza o to! ^^

 

Zefirki, no właśnie, co to jest?! >,< Tak beznadziejnie słabych stworzeń jeszcze w życiu nie widziałem, już owady w Dawno temu w trawie sobie lepiej radziły, a te tutaj? Nawet liść, jeden liść im zupełnie pomieszał szyki .__. (ok, mrówki też miały z nim problemy, ale jakoś się z tym uporały), zaś zefirki pozostały zdane na łaskę kucyków. W ogóle dlaczego kuce im pomagały? Są dla nich jakieś użyteczne? Nawet jeśli tak, to tylko mała grupka się odłączyła ~ niech gino! :v

 

Nie polubiłem kucociem, co za bezczelne pasożyty, nadużywały gościnności Shy, widać nie tylko w powietrzu są niesamodzielne, nawet miały wywalone na to, że przez swoją opeiszałość nie wrócą nigdy do domu, no, Sibriz było jeszcze w porządku, starało się coś z tym zrobić i to ono ostatecznie nauczyło Shy yyy... tęczy, czy co to tam nie wiem~ Nie dziwi mnie, że naprzeklinało na swoich towarzyszy i zwyzywało ich od tulp (tak zrozumiałem ten dialekt). A skoro mowa o języku, skojarzył mi się z Magicką x]

 

Odcinek był słaby (nie aż tak jak zefiry) - najbardziej rozczarował mnie fakt, że Twilight nie schrzaniła zaklęcia, nosz c'mon, WTH!?! ;__;

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...