Skocz do zawartości

[Gra] Chromantis - wyprawa do wnętrza Świata.


Zegarmistrz

Recommended Posts

Zolkistet

 

Ruszył jak strzała do windy, jak tylko pojazd się zatrzymał. W dłoniach trzymał parasol, przez co wyglądał nieco komicznie. W biegu aktywował swojego Vanguarda, który leciał teraz za nim. Mały sześcianik towarzyszył mu już przez wiele lat i pojawiło się między nimi coś w rodzaju więzi. Może nie było to coś specjalnego, ale Zolkistet wiedział, że nie zamieniłby swojego ochroniarza na nic innego. Zbyt wiele mu zawdzięczał.

Dobiegł do kartki i szybko wpisał swoje imię. Potem winda. Przed wejściem złożył parasol i położył go przed wejściem.

Metal na nosie utrudniała mu oddychanie, przez większość czasu wymiana gazowa odbywała się u niego przez usta. Teraz głośno wciągał i wypuszczał powietrze.

Wyjął powoli miotacz iglic. Sprawdził czy wszystko jest w porządku i przyszykował się do wyjścia. Ustawił się na tyłach, jego rolą raczej nie była walka na bliski dystans.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Allunger

Zszedłem z maszynerii i trzymając parasol, spokojnie udałem się w stronę miejsca, gdzie powinnem napisać swoję imię. W między czasie, spojrzałem na zegarek. Mam jeszcze czas. Elegancko, umieściłem swoje imię w formie pisemnej w wybranym miejscu, w drugiej ręce trzymając parasol. Po chwili, kiedy skończyłem, udałem się z powrotem do windy. Można było ciągle słyszeć tykanie trybików, wydobywające się z mojego ciała. W razie konieczności walki, zawsze mogę użyć mojej broni, sprytu i paru rzeczy ukrytych w moim stroju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy tylko ostatni z was znalazł się w windzie, mechanicy zaczęli się uwijać. Z każdej strony dochodziły was techniczne komendy, przygotowanie, jakby wszyscy chcieli wam dodać otuchy.

Bowiem wybieraliście się w nieznane.

- Zjazd za trzy, dwa, jeden!

Winda ruszyła, powoli, z łoskotem. Górna część wpuszczała coraz mniej światła w czasie gdy szczelina się zmniejszała. W pewnym momencie zapadła ciemność. Lecz nie cisza, bowiem dało się słyszeć tykanie, szepty pary i buczenie tranzystorów. Ta ciemność była wasza. Była ostatnią przystanią przed piekłem.

Zdawało by się że jechaliście cała wieczność. Winda poruszała się cicho, dlatego też nie dało się określić ile metrów pokonała zanim poczuliście lekkie pchnięcie, nacisk świadczący o zatrzymaniu się tejże.

Ciemność zapłonęła błękitnym światłem, emitowanym przez liczne lampy które ukazały wam otwierające się drzwi.

W migotliwym świetle i półciemnościach zobaczyliście przedsionek piekła. Długi tunel, zaopatrzony licznymi przewodami, z licznymi lampami. Długi, kończący się wielkim włazem.

- Khm. Witajcie.

Głos który doszedł z ciemności brzmiał jak zardzewiały zgrzyt. A dochodził z czegoś, co pierwotnie mogli byście uznać za starą stertę szmat.

- Dawno nikogo nie było, mmm. Wy pierwsi od jakiegoś czasu, mmm. Nic, powiem wam swoje i możecie iść się zabić. Zasady proste, mmm. Widzicie błękitne lampy? To bezpieczne. Gdzieniegdzie takie pokoje jak ten, mmm. Tam można odpocząć, istoty dołu nie wchodzić. Cała reszta to piekło, mmm. A teraz won, tam jest właz.

Staruszek pokryty niezliczonymi śmieciami dość szybko wygłosił swoją kwestię po czym wskazał wam kościstym paluchem właz i usiadł na krześle przy wejściu do windy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vrem

 

Po wysłuchaniu monologu i pytaniu towarzysza mężczyzna powoli podszedł do włazu. Niestety okazało się, że dźwięki maszyn wokół uniemożliwiły usłyszenie czegokolwiek spod niego. Ponadto wibracje maszynerii również utrudniły mu rozpoznanie. Ostrożnie otworzył pokrywę, a z otworu zawiało pustką. Jeśli coś czekało od razu na dole musiał zejść ktoś, kto... Spoglądnął na towarzyszy, a jego wzrok błądził pomiędzy dwoma panami dzierżącymi potężne zasłony w postaci tarcz.

Edytowano przez Parabellum Edge
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Allungare

Zmartwił mnie nieco widok tego staruszka. Jak on mógł doprowadzić się do takiego stanu? A z resztą nie ważne. Skierowałem się w stronę włazu. Wydaje się nieco głęboki. Wiem za to jak sprawdzić jego głębokość dokładnie. Wyjąłem z kurtki małe koło zębate i wrzuciłem je do włazu, po czym zacząłem nasłuchiwać i włączyłem stoper. Czas w jakim zębatka dotrze na dół, da mi wzgląd w prawdopodobną głębokość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Neftahar

 

Zjazd tą windą, osiągnięciem cywilizacji, był już przygodą samą w sobie. Mężczyzna wsłuchiwał się w parę i buczenie. Łoskot dźwigu lekko go deprymował i psuł bieg myśli, lecz skupienie się na innych rzeczach, jak czekająca przygoda, przywróciło mu na moment utracony spokój ducha. Nie bał się ciemności, któa stanowiła tylko pewną niewiadomą, pełną potencjalnych odkryć. Nie czuł upływu czasu, pogrążony w swoim własnym umyśle. Gdy ich chwilowe więzienie zatrzymało się wreszcie, spokojnie wyszedł, rozgladając się z wiecznie towarzyszącym mu zainteresowaniem. Lampy, dające zimne, odpychające światło ukazały prosty tunel, zakończony włazem. Postąpił krok.

 

Wypowiedziane zgrzytliwym, zdartym głosem słowa skłoniły Neftahara do zainteresowania się czymś przypominającym gnijącą, rozpadającą się ze starości kupę płóciennych śmieci. Podkute buty zastukały, kiedy okutany w płaszcz mąż zbliżył się do staruszka. Pochylił się nad nim lekko, wyciągnął w jego stronę lewą dłoń i wykonał ruch, jakby zamierzał zdjąć rękawiczkę. Powstrzymały go słowa towarzyszy, którzy bardzo chcieli ujrzeć, co kryło się za włazem. Skinął głową, by potwierdzić gotowość, oszczędnym ruchem wyjął sztylet. Podszedł nieco bliżej reszty drużyny, by zejść, gdy przyjdzie pora.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eomeer

 

Podróż ciemną windą nie należała do ulubionych. 
nienawidzę ciemności powtarzał w duchu stojąc spokojnie. Czekał aż wraz z wszystkimi dotrze do celu. 

Po dotarciu na dół usłyszał ten dziwny zgrzyt. Napiął mięśnie gotowy stanąć twarzą w twarz z niebezpieczeństwem. Jednak zobaczył staruszka ubranego w stertę szmat. W napięciu wysłuchał monologu.
-Niebieskie bezpieczne co? - Zastanawiał się głośno.- Cóż dzięki za informacje. Panie Clockwork.-Zwrócił się po chwili do golema stojącego przy drzwiach.- Melduję gotowość do wyprawy.- Dodał spokojnie z lekkim uśmiechem.- A czy pan jest gotowy?- W tym momencie spostrzegł że jeden z towarzyszy mu się przygląda. Powoli podszedł do reszty. Miecz nadal opierał o ramię.

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mr. Cloclwork

 

- Jestem gotów od stworzenia. A jeśli jest pan tak gotowy jak pan mówi to zapraszam przodem.

Gestem wskazał otwarty już właz. Następnie zawiesił parasol o lewe przedramię i wyciągnął pakunek i wyciągnął 5 podłużnych obiektów, które wsunął sobie w rękaw prawej ręki. Następną rzeczą jaką wyciągnął był sztylet z dość ciekawym wzorem, go umieścił w lewym rękawie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zolkistet

 

Wyszedł z windy jako ostatni, poprawił gestem okulary, kiedy przekroczył próg podziemi.

Staruszek wydał mu się... Intrygujący. Że też chciało mu się siedzieć tutaj i witać kolejnych wchodzących.

Zbliżył się do reszty i chwycił swój miotacz.

- Wchodźmy - rzucił krótko. - Jestem ciekaw, co czeka nas na dole.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mr Tux

 

Udałeś się na dół po drabinie, wiele nadziei pokładając w jej wytrzymałość. O dziwo nie załamała się pod tobą. Po dłuższej chwili błękitna poświata z góry znikła, pozostawiając cię w ciemności, która jednak nie trwała długo, gdyż na dole znajdowało się wyjście z tego rękawa. A kiedy postawiłeś stopę na ziemi, twoim oczom ukazało się okrągłe pomieszczenie, dość sporych rozmiarów, zaś na jednej ze ścian gigantyczny właz, niczym drzwi od sejfu, z pojedynczym zaworem na samym środku. Całość przepełniona iście grobową ciszą i wszędobylskim błękitnym światłem. I jak na razie żadnych niebezpieczeństw.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mr Tux

 

Schodziłem i schodziłem a z kązdym metrem było ciem,niej i ciemniej,aż wreszcie znikneło błekitne światło,trzęsłem się ze strachu  i zadawłem sobie i pytanie czy ta drabina da radę,jednak po udało sie drabina wytrzymała i po kilku jednostkach czasu wrescie dotarłem na miejsce.Bardzo ucieszyłem się kiedy postawiłem nogę na powierchni bardziej stałej,a wtedy zobaczylem podbne pomieszczenie co te na górze.Tutaj też palił się to niebieskie światło a to jak mówił ten starzec oznaczało iz tu jest bezpiecznie, następnie oparłem tarcze ściane a obok ostrze,po czym usiadłem obok sprzętu czekając na resztę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eomeer

 

Wsunął tarczę w prowadnice na plecach, schował miecz do pochwy i zaczął schodzić w dół po drabinie. Kiedy światło znikało on stawał się coraz bardziej podekscytowany ale i coraz bardziej dręczyła go ta ciemność
Czemu tu musi być tak ciemno? Zadawał sobie w myślach to pytanie schodząc coraz niżej. Po jakimś czasie dotarł na sam dół. Odwrócił się i jego oczą ukazał się ogromny właz. Wokół niego była cisza
-Fiu fiu fiu... wielkie to.- Powiedział po chwili przerywając ciszę i podchodząc do włazu.- Cóż mam tylko nadzieje, że wszystko działa płynnie. Podszedł do siedzącego towarzysza, ściągnął z pleców tarczę, jednak w przeciwieństwie do niego założył ją na rękę. Miecz nadal spoczywał w pochwie. 
- To nie czas na odpoczynek- Powiedział do towarzysza.- Musimy być gotowi na wszystko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mr Tux

 

Mr Tux kiedy tak siedzuał rozmyślał o wielu sprawach,lecz najbardziej go nurtowało,co miał na myśli starzec mówiąc piekło.

Gdy nagle zauważył że jedna z osób zeszała za nim,ten towarzysz podszedł do niego i stwierdził że nie czas na odpoczynek.

Wtedy Mr Tux mu odpowiedział: -Tu jest bezpiecznie a to dlatego iż jest tu to całe błękitne światło,a poza tym ja nie odpoczywam tylko czekam na resztę-

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zolkistet

Spojrzał w dół. Zobaczył błękitne światło i uśmiechnął się. Skoro na dole jest bezpiecznie, znaczy że przygoda jest dopiero przed nimi. Schował miotacz i ruszył w dół.

Drabina wydawała się nie mieć końca. Schodził i schodził, droga zdawała się być nieskończona. W końcu jednak dotarł na dół i z zadowoleniem postawił stopy na dnie. Odwrócił się i machnął ręką ku towarzyszom na górze.

Następnie oparł się prawym barkiem o ścianę i trzymając miotacz w lewej dłoni wpatrywał się we właz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Neftahar

 

Mężczyzna wpatrywał się przez krótką chwilę w mrok skrywający przejście w dół. Gdzieś tam, w dole, połyskiwało to samo błękitne światło, jakie towarzyszyło mu w pierwszym z pomieszczeń. Drabina nie wydawała się mocna, ale skoro zeszło już kilku ludzi, i to niekoniecznie lekkich, to i jemu nie sprawi to problemów. Poprawił nieco położenie pochwy sztyletu. Zamiast być skryta pośród fałd długiego płaszcza, znalazła się na lewym boku. Sprawnie zeszedł na dół, nie zatrzymując się po drodze, a kiedy już się tam znalazł, rozejrzał się, jak zawsze w nowym miejscu. 

 

Nie wyglądało niepokojąco. Ot, pomieszczenie z włazem. Należało jednak pamiętać, że pozory mylą. O Chromantis krążyło wiele opowieści, tylko, że żadna jakoś nie kończyła się dobrze. Położył rękę na sztylecie i zbliżył się do włazu, by go obejrzeć, nie wiedział, że już ktoś to zrobił. Po tym zajął pozycję nieco z boku, by nie być na wprost przejścia. Czekał. Nagle przypomniał sobie o czymś dość ważnym. Zapomniał parasola.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Allungare

Postanowiłem także zejść na dół. Zgodnie z moimi przypuszczeniami, droga wlokła się niemiłosiernie. Po pewnym czasie, znalazłem się na dole i zobaczyłem niebieskie światło. Przy okazji ponownie spojrzałem na zegarek. - Jak na razie jest bezpiecznie. - Stwierdziłem. - Ciekawe czy jest tu coś przydatnego. - Zacząłem rozglądać się za jakimiś przydatnymi mechanizmami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mr. Clockwork

 

W porównaniu z innymi on nie schodził bojaźliwie po drabinie tylko otrzepał z wszelkich chemikaliów parasol, zawiesił go na łokciu, chwycił się drabiny od boków i zaczął się ześlizgiwać. Gdy tylko napotykał schodzących towarzyszy odskakiwał zjeżdżał po ścianie kawałek i znowu odbijał się by być przy drabinie. W głowie ciągle odliczał czas. Gdy uznał, że już jest niedaleko końca, a czas zdawał się już bardzo zbliżać do momentu kiedy koło zębate uderzyło o grunt ścisnął drabinę zwalniając i sypiąc iskrami. Wylądował spokojnie na ziemi. Wtedy teraz kiedy oparł się o trzymany parasol i kiedy Tok doleciał do niego podszedł do kolejnego włazu. Kiwnął głową mechanicznie i 3 ruchami, a jego moduł poleciał Szperać po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś interesującego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-No to już się znamy.- Uśmiechnął się.- Zatem panowie- obrócił się do reszty.- Chciałbym poznać was również. Znam już Zolkistet, Allungare i  Mr. Clockwork'a.- Spojrzał na niewymienionych towarzyszy. Po chwili podszedł do drabiny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...