Skocz do zawartości

Recommended Posts

Uśmiałem się. Ci dwoje są dla siebie po prostu stworzeni.

A biorąc pod uwagę, że obydwoje są żywymi dowodami na to, że kucyki ziemne mogą być overpowered, ich dzieci będą zapewne superkucami. Wyjątkowo małomównymi superkucami

;)

Pinkie zachowała swój charakter, czyli przez cały czas jest zajęta bez reszty byciem Pinkie Pie.

Bardzo mi się spodobały opisy geologicznych refleksji Maud i to, że fanfikowi udało się zachować klimat oraz specyficzny humor odcinka. Wiersz o skałach metamorficznych - klasa.

Szkoda tylko, że nie poznaliśmy w końcu wiersza Big Maca o jabłkach :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To... zawsze, jak mi się wydaje, że widziałem już wszystko, pojawia się takie coś. To jest ten typ fika, przy którym może nie zrywasz boków ze śmiechu ze względu na irracjonalność sytuacji, ale i tak przez cały czas czytania towarzyszy ci uśmiech na twarzy.

 

Co do samego shipa - OTP.

Do siana, tych dwoje naprawdę do siebie pasuje :P A wiersz był świetny, typowo "maudowy". Ale szkoda, ze poezji Big Mac'a nie mieliśmy okazji spróbować. Niech cię, Pinkie, zawsze się pojawiasz w najmniej odpowiednim momencie!

I jeszcze to "Pinkie nigdy nie widziała swojej siostry tak poekscytowanej" :lol:

 

Tłumaczenie rewelka :D

Edytowano przez aTOM
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dosyć ciekawy one-shot , Maud Kochająca się w Big Macu i jak zwierzątko połączyło 2 serduszka,. W sumie fajnie by było widzeć kontynuację, bo dopiero scena spotkania MAud z Maciem daje trochę akcji i pikanterii, rezsta zaś jest na przyzwoitym poziomie 7/10 jak nic gdyby to oceniać do recenzji

Edytowano przez Wołchw Zandi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Szukaj, a znajdziesz :D.

 

Maud Pie nie jest moją ulubioną postacią, ale ten fanfik jest wspaniały. Przezabawny! Główni bohaterowie zostali odrysowani w sposób nienaganny, mogę powiedzieć nawet, że są zdrowo przegięci i stali się karykaturalni - idealnie to do nich pasuje. Postawienie Big Maka na drodze Maud Pie jest posunięciem zakrawającym o geniusz. Jak można było nie wpaść na coś tak prostego? Nie oglądałam odcinka z siostrą Pinkie, ale widziałam scenę, kiedy recytuje w bibliotece swoją kamienną poezję - to wystarczy, żeby wyrobić sobie o niej zdanie :D.

 

Osobiście najbardziej rozśmieszyła mnie scena opisywania skalnego przyjaciela. "Jest mały i szary" - "była pewna, że opisała go w sposób drobiazgowy i niebudzący wątpliwości" :P

 

Również ubolewam, że nie dane mi było zapoznać się z twórczością Big Macintosha (ta Pinkie Pie wszystko potrafi zepsuć!). Na pewno byłaby... pasjonująca.

 

Słowem: bardzo dobre tłumaczenie i równie dobry wybór fika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Wniosek po ficu: Maud pasuje do Big Maca. Ale jakże wredne było ze strony autora, że nie dane nam było poznać poezji o jabłkach. To z pewnością byłoby... interesujące. Ale czy to taki romans? Cholernie trudno stwierdzić, to podobny wyczyn co próba odczytania emocji z twarzy siostry Pinkie. Ale... załóżmy, że to shipping. No i trochę Slice of Life. Taki, lekki i przyjemny tekst w sam raz na kilka minut.

 

A Arłok miał wyjątkowe szczęście i tym razem nie popsuł tłumaczenia :hmpf: Raptem jedna kropka się ostała tam, gdzie być jej nie powinno, co już oczywiście zaznaczyłem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 years later...

No to się niezły romantyczny mini-maraton zrobił :D Kolejna historyjka z tymże tagiem obok tytułu, tym razem na poważnie (acz cały czas z humorkiem choć innego typu), z Maud Pie jako główną bohaterką, zestatkowaną... No proszę, niby to takie oczywiste, ale człowiek jakoś o tym nie pomyślał. W każdym razie, fabularnie jest to po prostu Maud Pie spotyka Big Macintosha :bigmacintosh: Zaczyna się niewinnie – ot Pinkie Pie (bo oczywiście, że tak) postanawia oprowadzić swoją kochaną siostrzyczkę po rodzinnym sadzie swojej nie mniej ukochanej przyjaciółki, po drodze gubiąc się gdzieś i przez resztę fanfika w zasadzie nie przewijając się w żaden szczególny sposób (i całe szczęście), nawet na zakończenie, potraktowano nas łagodnie i nie uraczono czymś bombastycznie absurdalnym, po prostu Pinkie przypomniała nam, że też tam jest i rozstawiła parę samą.

 

Ale jak do tego doszło, zapytacie? Choć narracja nie jest prowadzona z perspektywy pierwszej osoby, styl, słownictwo, wszystko to zdaje się nawiązywać do charakterystyki Maud (czyli fanfik jest mocno maudocentryczny), ubierając opisywane rzeczy w formę nawiązującą do jej zamiłowania i specyfiki, co z miejsca należy uznać za strzał w dziesiątkę oraz formę idealną pod odpowiedni klimat – coś, co się nie nudzi zbyt szybko, ani nie nuży przy dłuższym poznaniu (opowiadanie zresztą nie jest zbyt długie), coś, co się podoba i sprawdza się jako kawałeczek życia utrzymany w klimatach romansowych, a także coś, co zapada w pamięci, dobrze się czyta i sprawia miłe wrażenie.

 

W każdym razie, w tych warunkach nie mija wiele czasu, zanim Maud odnajduje wzrokiem kupkę nadzwyczaj interesujących kamieni, z którymi mógłby zapoznać się Boulder. Sęk w tym, że pupil głównej bohaterki zawieruszył się gdzieś po tym, jak ta zaliczyła niefortunną kolizję z Big Macintoshem, który pochłonięty swoimi sprawami nie zauważył gościni w rodzinnym sadzie. Jak nietrudno się domyślić, ogier decyduje się pomóc Maud w odnalezieniu Bouldera, choć ta nie jest pewna, czy Big Mac rzeczywiście jest w stanie dostrzec w kamieniach to, co wyjątkowe. Okazuje się, że owszem. Mało tego, brnąc dalej, odkryjemy głębszą, artystyczną naturę Macintosha, którą docenia Maud, uwaga, uwaga, również artystka. Poetka, ściślej rzecz ujmując ;)

 

W gruncie rzeczy, humor w fanfiku jest mocno stonowany, powiedziałbym wręcz, że nieszczególnie zwraca na siebie uwagę, został on w większości oparty na charakterystykach postaci, budując wokół tego drobne dowcipy sytuacyjne, co jednak bardzo dobrze uatrakcyjnia lekturę. Zostało to napisane w taki sposób, że czytelnik nie tylko ma wrażenie, że tych dwoje doskonale do siebie pasuje, ale także wprawia go w coś takiego, że niby to było od początku takie oczywiste, ale jakoś mało kto o tym pomyślał. Ogółem, zgrabnie rozpisana relacja, bardzo przyjemnie się to czytało.

 

Pod kątem formy, jest bardzo solidnie, w porównaniu z poprzednimi przekładami zdecydowanie lepiej, co zapewne jest zasługą tego, iż jest to po prostu jedno z tych nowszych tłumaczeń, zatem na polu formy dokonał się postęp :D Wnikając w zagadnienie głębiej, idzie się doszukać kilku drobnych usterek, np.

 

Cytat

„- Upuściłam swój kamyk na tą stertę kamieni - powiedziała Maud.”

 

W tę stertę kamieni ;)

 

Cytat

„Przypominała jej kolor czerwonego datolitu, chociaż datolit raczej nie bywał tak jaskrawy. Ale był to podobny kolor, i to jej wystarczało. Datolit był przecież jednym z jej ulubionych minerałów.”

 

Poza niepotrzebnym przecinkiem przed „i”, dużo powtórzeń. Możliwe, że tak musiało być z uwagi na oryginał i nie dało się tego uniknąć, jednak chociaż ten drugi „kolor” można było na coś wymienić.

 

Ale tak czy owak, jako krótki, klimatyczny i ładnie napisany kawałek życia (chociaż tego tagu tam brakuje, ale shhh...) o zabarwieniu romantycznym, fanfik godny jest polecenia. Efektu dopełniają naprawdę ładnie napisane postacie, relacja między nimi wypadła zaskakująco naturalnie i wiarygodnie, została zrealizowana raczej subtelnie. Myślę, że warto poświęcić tejże historyjce chwilkę lub dwie, szczególnie jeżeli się tego typu klimaty lubi i jeżeli w obsadzie znajdują się lubiane postacie :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...