Skocz do zawartości

Wróg publiczny [Oneshot][Random][Comedy]


Recommended Posts

Nadeszła pora na opublikowanie kolejnego one-shota, tym razem okraszonego ciężkim randomem. Opowiadanie dedykuję słuchaczom mojej audycji oraz wszystkim pasjonatom Absurd Tajmu. Dla niewiedzących - Absurd Tajm był krótką serią filmików parodiujących odcinki czwartego sezonu. Chcąc stworzyć historię w podobnych klimatach, posunałem się do tego stopnia, że całość nazwałem roboczo Fallout:Ponyville:Origins  :crazytwi:

 

 

Opis - Pinkie Pie, jako niestrudzona wojowniczka o pokój i harmonię na terenie Ponyville, podejmuje się różnych pomniejszych zdań, aby tylko zapewnić spokojny sen mieszkańcom tego urokliwego miasteczka. Pewnego zwyczajnego dnia wszystko staje na krawędzi zniszczenia, kiedy dowiaduje się o zagrożeniu gorszym od ludzi, alicornów i sprzedawców burrito razem wziętych.

 

Miłej lektury!

 

Wróg publiczny (ok. 3 800 słów) - GoogleDocs oraz MLPFicion

 

Pozdrawiam

 

EDIT:

Rozpłudnia
Profesor Mordecz uczy i bawi
Czymkolwiek by to nie było...

 

Masz całkowitą rację - powinno być rozłupnia, nie rozpłudnia :P Owocami marchwi są 2 jednonasienne rozłupki.

 

EDIT2: Ponieważ czytelnicy w większości przypadków skończyli lekturę z uśmiechem na twarzy, dodałem jeszcze tag Comedy.

Edytowano przez Dolar84
  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Rozpłudnia

Profesor Mordecz uczy i bawi

Czymkolwiek by to nie było...

 

Ale tak szczerze, to dawno takich heheszek nie miałem jak coś czytałem (:"-{[)

 

Naprawdę przyjemne opowiadanie. Co prawda gdyby nie ta... to coś powyżej, to łatwiej by mi było się skupić, ale nadal jest fajnie.

 

Za to podoba mi się kreacja Rarity. Bardzo... brytyjska :)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mordecz, ten fanfik jest... [tu Cahan wstawia dramatyczną ciszę] GENIALNY!

 

Dawno się tak nie uśmiałam- tyle nawiązań do różnych rzeczy, tyle inteligentnego randomu. Super pomysł, jeszcze lepsze wykonanie, doskonała kreacja postaci i wspaniale poprowadzona narracja.

 

Moje uwagi zostawiłam w tekście. Chodzi mi przede wszystkim o bękarty, które wyglądają nieestetycznie oraz o niefortunnie użyte słowo "ujeżdżanie".

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim razie te defekty znajdziesz dosłownie wszędzie, w każdym dowolnym tekście wygenerowanym przez GoogleDocs, które niestety nie są unormowane. Tak się nieszczęśliwie składa, że twoje zaznaczenia na moim komputerze sprawdzają się tylko w 3 na 8 zaznaczonych przypadków, na innym stanowisku z kolei 0 z 8, a na laptopie 6 z 8. W rezultacie musiałbym przed wszystkimi spójnikami w tekście stosować spacje twarde i spacje niełamiące, aby całkowicie wyeliminować problem nieścisłości typograficznych, co tylko wydłuża czas i daje niemiarodajne efekty włożonej w to pracy. Prędzej stosowałbym taki zabieg, gdybym myślał poważniej nad wydaniem książki albo wysłaniem artykułu do gazety.

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Odkopane-Przeczytane.

 

Po namyśle, nieco się spóźniłem. Gdybym przeczytał to wczoraj to akurat miałbyś stosowny prezent w postaci komentarza, a dzisiaj to już nie to samo.

 

Generalnie opowiadanie mi się spodobało, napakowane ogromną masą randomu. Co prawda ani razu nie leżałem na podłodze ze śmiechu, ale faktycznie idzie się przy niektórych tekstach uśmiechnąć, a całość utrzymana jest w luźniej i zabawnej tonacji. Przedstawienie drugoplanowych bohaterek uważam za udane, pasują do swoich serialowych odpowiedników. Pinkie natomiast wyszła niczym oderwany od rzeczywistości granatem kompletny świr pozbawiony ostatniej szarej komórki... czyli wszystko się zgadza. :rainderp: Gdyby całość była nieco krótsza, to tekst idealnie nadawałby się do porannej/popołudniowej/wieczornej herbatki, a tak to trzeba by wypić do całego ze trzy, ale dla niektórych to raczej nie jest problemem. Dłużyzn raczej nie stwierdzono, styl przyjemny w odbiorze. Z błędów: było kilka literówek, ale ja nie jestem typem, który by je wytykał.

Podsumowując: dobre, luźne opowiadanko, jak ktoś ma chwilę to można przeczytać.

 

Pozdrawiam,

Foley. :ghost:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
  • 7 months later...

Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałem się znaleźć pośród dzieł Mordecza czegoś równie zdrowo pokręconego, przyjemnie nielogicznego, bawiącego prawie od początku do samego końca, tekstu którego klimat wylewa się z monitora strumieniami, podczas gdy postać Pinkie Pie znów zostaje wrzucona w wir zadziwiających, nietuzinkowych zdarzeń, których finał jest... No cóż, powiem, że tytuł roboczy okazał się bardzo trafny :D Tak teraz zerkam na pierwszy post i coś widzę, że to nie do końca takie intencje miał autor... A, zresztą najlepsze wynalazki powstają niechcący :)

 

Mówiąc ściślej, nawet bodaj „Bal charytatywny”, zaprojektowany jako coś lżejszego, zabawnego, wciąż był dosyć... "Poważny" to złe określenie, ale była to taka komedia "na serio". To przy "Wrogu publicznym" czuć prawdziwy luz, zabawę, kolory, czuć że autor całkowicie pobudził wodze fantazji, serwując absurdalne wydarzenia, nie obawiając się nawet wysadzenia wszystkiego w powietrze jeśli tylko będzie trzeba.

 

Co tu dużo mówić – po raz kolejny mamy okazję zobaczyć Pinkie Pie w akcji, tym razem jako jednostkę specjalną do zwalczania zagrożeń wszelakich, takich jak chociażby niewłaściwie pokolorowane balony. Ogólnie, koncept na rozgardiasz i różową klacz to nic nowego, ale nie odczułem żadnego wrażenia wtórności, czy też "zmęczenia materiału". Zresztą, jest tutaj trochę świeżych pomysłów i dosyć odważnych (jak na standardy Mordecza ;)) zwrotów akcji. Pomimo nieco przeciągniętego wstępu (wyliczanie kolejnych postaci i streszczenie jak wygląda ich zwyczajny dzień), opowiadanie nie pozwala się oderwać, a akcja leci prędko, rzeźko, co odpowiada usposobieniu głównej bohaterki. Treść urozmaica jej sprzęt oraz natura narratora, który zachowuje trochę swego poważnego tonu, relacjonując wszystkie te absurdy tak, jakby to była prawdziwa sytuacja kryzysowa, wymagająca przystosowania do działania również w ekstremalnych warunkach. Wrażenie jest takie, że niby "nie ma z czego się śmiać, to są poważne rzeczy", a ostatecznie i tak wychodzi przezabawnie, również przez drobne, poukrywane tu i tam nawiązania, które dodają całości smaku.

 

Co cieszy, żadna z dziwności nie daje się być wymuszona, wszystko przebiega płynnie, wynikając z poprzedniej akcji, co prowadzi do wybuchowego finału. Słowa są dobrane bardzo dobrze, nie ma się zbytnio do czego przyczepić. Jest to niedługi i przyjemny przerywnik, godny polecenia zwolennikom randomu oraz Pinkie Pie, którzy każdą niecodzienną przygodę witają z szeroko otwartymi powiekami. Język, choć nie epatuje jakąś szczególną „luzackością”, jest prosty, a o czym już wspominałem, narrator brzmi tak jakby komentował wszystkie dziwaczne wydarzenia ze śmiertelną powagą, co dodaje uroku. Klimat okazuje się całkiem kucykowy, choć w sensie takim, że kreskówkowy, bo w gruncie rzeczy widać, że mógłby to być bardzo nieoficjalny odcinek bonusowy ;)

 

Podsumowując, nie mam poważniejszych zastrzeżeń. Tekst spodobał mi się, nie był zbyt długi, a za to po brzegi wypełniony nietuzinkowymi pomysłami, akcją oraz groteskowym zakończeniem. Polecam. Coś takiego nie trafia się codziennie, jeśli mówimy o twórczości Mordecza – na co dzień poważniejszej, surowszej, mroczniejszej.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 years later...

Przeczytałem i muszę przyznać, że to całkiem dobry ficzek. Nawet przyjemny, choć niepozbawiony kilku wad.
Na plus muszę zaliczyć z pewnością pomysł Pinkie robiącej chaos w pogoni za balonikiem. To tak uroczo szalony pomysł, że aż piękny. Do tego całość jest naprawdę dobrze opisana. Przyjemnie się czytało odprawę, polowanie na tajemniczy balonik, czy też sam początek, gdzie dowiadujemy się jak wygląda typowy dzień niektórych postaci, a później, jak on wpływa na pogoń za balonikiem. Plus też za pełne humoru opisy. Czy to kiedy Pinkie wywala przydasie, bo Scootaloo mówi, że Pinkie jest za ciężka, czy podczas zakupu herbaty, czy też po prostu w każdej scenie. Żarty są lekkie, krótkie, trochę kreskówkowe i dopasowane do każdej z postaci, więc całość wypada całkiem zabawnie. I o ile czytałem sporo komedii, które rozbawiły mnie bardziej, tu jest po prostu dobrze.
 
Co do minusów, to głównym jest jak dla mnie zakończenie. I nie chodzi o to, że nie podoba mi się destrukcja Ponyville, tylko raczej jej wykonanie. Po prostu wydaje się jakieś takie puste, nieśmieszne w porównaniu do całokształtu. Jakby zabrakło tam krótkiego dialogu, albo stwierdzenia. Coś jak zakończenie filmu Rozmowy Kontrolowane, gdzie ta jedna fraza Tyma na końcu dodaje taką fajną kropkę nad I. Tu mi czegoś takiego zabrakło.
Do tego mam wrażenie, że nie zaszkodziłaby  jeszcze odrobina korekty, bo raz czy dwa zabrakło mi w zdaniu słowa.
No i ostatnia rzecz, która mi się nie podobała, to Lukrowy Kącik. Nie wiem skąd ten lukier, ale mi się ta wersja zwyczajnie nie podoba. Ja wiem, że ma sens, ale mi się nie podoba. I tyle.
 
Podsumowując, mimo kilku wad, dobrze się bawiłem przy lekturze i nawet polecam ten fik. Był OK. W sam raz na chwilę odpoczynku.
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...