Skocz do zawartości

CuteTune

Brony
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez CuteTune

  1. -Miałam na myśli polowania na zwierzynę. Bo wiesz.... zazwyczaj łuk jest bardzo przydatny do wyżywienia.-odparła troszkę zasmucona tym, że pomyślał o zabijaniu kucyków. -To może kiedyś mnie nauczysz?- powiedziała znów się szczerząc.
    Zaczęła przyglądać się łukowi. Był naprawdę lekki i wydawał się delikatny. 
    -Tak? Ja też kiedyś miałam gitarę. Zgadzam się z tobą. Przyjemny instrument. O ile jest nastrojony i się go potrafi nastroić w razie czego. Straszne są dźwięki rozstrojonej gitary. No właściwie skrzypiec również. Hmm... mogłabym cię tego i owego nauczyć. O ile byś chciał.
    Wciąż z zaciekawieniem przyglądała się łukowi. Od czasu do czasu naciągała cięciwę. Bardzo jej się spodobała ta broń.

  2. -Hmmm... od 4 roku życia już uczyłam się grać. W moim przypadku również owe skrzypce- wskazała kopytkiem na leżący obok pokrowiec- są najcenniejszym moim przedmiotem. A wracając do łuku. Wiesz... zawsze fascynowała mnie ta broń dalekiego zasięgu. Jest taka... hmmm... mała i niepozorna. A może tak szybko zabić.- powiedziała z fascynacją w niebieskich oczach.

    -Chciałabym się kiedyś nauczyć- powiedziała Sun z uśmiechem podjadając biszkopta.

  3. "CZEKOLADA!" wykrzyknęła w myślach "Najlepsza ambrozja"- stwierdziła w myślach z uśmiechem i poczęstowała się kostką. 
    Ich jedzenie trwało. Spoglądała często w stronę Night Arrowa, nie mogąc się nadziwić, że w tak krótkim czasie poznała tak fantastycznego kucyka. I dodatkowo się w nim chyba zakochała. 
    -Powiedz. Długo strzelasz z łuku?- zapytała z ciekawością -Bo odkąd ruszyliśmy, zauważyłam, że się z nim nie rozstajesz. Znaczy...- zrozumiała jak to musiało zabrzmieć. Jakby mu się przez cały ten czas przyglądała -tak mi się wydaję- dokończyła z ulgą i zaczerwieniła się. Spuściła wzrok na butelkę wody. Sięgnęła po nią i upiła łyk, żeby odwrócić od siebie jego przenikliwe, zielone spojrzenie. Zastanawiała się, czy zauważył jej dziwne zachowanie.

  4. -Nawet nie waż się tak mówić! Nie wiesz, że w burzę nie można znajdować się pod drzewem? Będziesz spał ze mną w moim namiocie. I nawet bez dyskusji! Jest on duży. Musisz mi tylko pomóc go rozłożyć.
    "Całe szczęście, że jest z nieprzemakalnego materiału"- pomyślała Sun z ulgą. Po paru minutach już stał o własnych siłach. Był on bardzo wysoki. Dopiero dwa kucyki stojące jeden na drugim, na tylnych kopytach dosięgnęłyby sufitu namiotu. A szeroki na jakieś 3 kucyki.
    -No, widzisz? Jakoś sobie poradziliśmy i zauważ, że jest bardzo dużo miejsca.- zaczęła wyciągać z torby śpiwór i małą poduszkę. Przy okazji wyciągnęła trochę suchego prowiantu- parę biszkoptów, jakieś krakersy. Rozłożyła to na podłodze namiotu i zaprosiła Huntera, żeby usiadł obok niej.
    -Częstuj się.- powiedziała.

  5. "Uważał, że mój pocałunek był "całkiem przyjemny"! Aaaaa! Ja się naprawdę zakochałam!"- jej myśli szalały.
    Przybliżyła się, żeby wyszeptać mu coś na ucho. 
    -To... może... możemy to powtórzyć?- zapytała czując, że jej policzki zapewne przybrały kolor zbliżony do szkarłatu.
    "Pewnie uważa Cię za idiotkę, idiotko"- pomyślała.

  6. Jego ciepłe słowa docierały do niej z paro sekundowym opóźnieniem. On był taki cudowny! Naprawdę się w nim zakochała!
    Sun bardzo zdziwił jego czuły gest. Hunter był tak fantastycznie ciepły i delikatny. Czuła jego silne kopytka. Delikatnie zsunęła je ze swojego grzbietu. Powoli, spokojnie odsunęła się od pegaza. Zauważyła, że otwierał pyszczek, by coś powiedzieć. Jednak nie dała mu powiedzieć ani słowa, gdyż zbliżyła swój pyszczek do jego. Pocałowała go. Była troszkę nieśmiała, ale chciała to zrobić, od czasu jej pierwszego snu. Była jeszcze bardziej szczęśliwa, niż podczas rozmowy. Czuła jego ciepły oddech na swoich policzkach. Gdy zabrakło jej tchu bardzo powoli się odsunęła.
    -Emmm...- wydukała, łapczywie łapiąc oddech -Przepraszam jeśli posunęłam się za daleko- powiedziała delikatnie dysząc.
    Już wiedziała co czują muzycy grający na instrumentach dętych. Choć miała już dużo lat jeszcze nigdy się nie całowała. Ale ciii...

    /Jak się podoba?  :fluttershy5:

  7. -Tak! To właśnie mój tatko. Naprawdę nie wiedziałeś, że ma córkę?- zapytała trochę zdziwiona jego słowami. 
    "Mój tato zawsze był ze mnie dumny. Dlaczego miałby nie wspomnieć o mnie swojemu znajomemu?"- myślała Sun. Zmarszczyła brwi. 
    -Ja niestety nikogo nie mam. Wyruszyłam z domu w wieku 17 lat. Co jakiś czas zmieniam miejsce pobytu. Ale jeszcze ani razu nie zostałam w żadnym miejscu na dłużej. Nie wróciłam do tego samego miejsca. Nie mam na to czasu. Kiedy kucyki dowiadują się, że jestem bezdomna, a słyszą moją grę, od razu chcą mnie przygarnąć. Chcą zapewnić mi nocleg, wyżywienie, ubrania i inne przedmioty. Nawet kiedyś jedna bogata klacz chciała mi sprezentować nowe skrzypce. Ale dla mnie to głupie. Ja chcę poznawać świat. Może kiedyś wrócę do domu i o wszystkim opowiem rodzicom. Miałam wiele przygód. Ale na razie nie poznałam nikogo takiego jak Ty. Wszyscy po prostu są urzeczeni moją grą, a mnie samej nie chcą zobaczyć, ani poznać. Mają jakby klapki na oczach. Żadna duszyczka nie zaproponowała mi po prostu rozmowy. opowiedzenia o sobie, o tym co przeżyłam. Oni chcą tylko, żebym grała. Żebym ciągle grała i nie przestawała. Naprawdę nie dostrzegają mnie. Widzą tylko moje skrzypce i mój talent. A może ja często chciałabym się po prostu wygadać? Może potrzeba mi po prostu przyjaciela, który mnie wysłucha. Zwyczajnie. Potrzeba mi kogoś takiego jak Ty. Dziękuję Ci, że jesteś i jeszcze nie powiedziałeś, że plotę jakieś farmazony. - z każdym słowem czuła się lepiej. Naprawdę cieszyła ją bliskość Huntera.
     

  8. -Tak, tak! Znam ją!- powiedziała z ekscytacją klacz -Dużo się nie uczyłam latać i miałam wiele braków. Wolałam się uczyć grać na skrzypcach. Więc Twoja mama uczyła mnie, po znajomości. Zna mojego tatę. Nazywa się Sun Circle i jest bardzo znanym rozganiaczem chmur. A moja mama jest rzeźbiarką płatków śniegu. Nazywa się Soft Ray. Ona mnie wszystkiego uczyła. Nawet potrafię, rzeźbić płatki śniegu. I... Twoja mama jest bardzo miłą klaczą. Ja również bardzo dużo jej zawdzięczam. Większość pegazów, by się poddała. Moja sytuacja naprawdę była beznadziejna. Ale Twoja mama ciągle wierzyła, że mi się uda. I udało!- była strasznie wesoła dzieląc się swoją historią z Hunterem. 
    Czuła, że może podzielić się z nim wszystkim. Już zapomniała o strasznym śnie. Umysł Sun wypełniały teraz szczątki wspomnień. Wspomnienia i Night Arrow. Naprawdę czuła, że może mu zaufać. Była szczęśliwa znajdując sobie tak wspaniałego przyjaciela. "A może kogoś więcej?" pomyślała, po czym znów się zarumieniła. 
    -A Ty znasz mojego tatę?- zapytała z uśmiechem.

  9. -Tak, tak. Jestem pewna.- odpowiedziała Sun.- Poza tym i tak za chwilkę będziemy rozbijać obóz, z tego co Applejack mówiła. Tyle wytrzymam. Nie martw się o mnie- powiedziała ogierowi ze śmiechem. 
    Dalej była dość zdenerwowana owym snem. Podobno każdy sen coś oznacza. Musiała się dowiedzieć co. Ale najpierw chciała zyskać więcej zaufania ze strony owego pegaza. Pegaza w którym się chyba zakochała. Zarumieniła się. Żeby odwrócić uwagę od rumieńca, na swoich policzkach, wznowiła wędrówkę. 
    -To.... Twoja mama uczy latania w Cloudsdale?- chciała znów z nim porozmawiać, bez niepotrzebnych pytań, czy nic jej nie jest. Więc wybrała neutralny temat o rodzinie.

  10. -T-tak- z trudem mówiła -S-stra-aszny k-kosz-szmar- zdołała wydukać.
    Nagle zrobiło jej się o parę stopni zimniej. Musiała zejść z Huntera. Tak delikatnie, jak pozwalały na to dreszcze, zsunęła się z grzbietu pegaza. Gdy stanęła o własnych siłach kopyta się pod nią ugięły i upadła. Była zbyt roztrzęsiona. Usiadła na żyznej glebie sadu. Opuściła głowę w dół. Kolejne łzy spływały z jej policzków. Łzy strachu, bólu i ulgi. Gwałtownie podniosła głowę, przestając płakać. 
    "Nie mogę wychodzić na mięczaka. A poza tym, to ja miałam być ta radosna."- myślała gorączkowo- "Nie. Nie będę jak inni. Muszę pokonać swoje słabości. Przecież to był tylko sen!"
    -Przepraszam cię Hunter- powiedziała zachrypniętym głosem od płaczu -Nie powinnam była tak ostro zareagować. Ale... już wypoczęłam, więc możemy iść dalej.- powiedziała z udawanym optymizmem. Po czym podniosła się z ziemi.
  11. Drugi sen był inny. Był straszny. Sun widziała płonące miasto. Miasto pełne kucyków. Najgorsze było to, że była przykuta do skały i nie mogła się poruszyć, żeby im pomóc. W pewnym momencie poczuła płomienie, którymi zajęła się jej grzywa. Zaczęła przeraźliwie krzyczeć. Przebiegł ją okropny dreszcz. Gdy płomienie dotknęły jej futra obudziła się zlana potem. Poczuła tak ogromną ulgę, że zaczęła płakać. Była okropnie przestraszona, ale zarazem zdziwiona, gdy okazało się, że to był tylko koszmar. Zaczęła cała dygotać.

  12. Zdołała jeszcze wymruczeć "Yhm", po czym zapadła w bardzo głęboki sen. 
    Śniło jej się, że leciała. Obok leciał on. Hunter. Widziała jego piękne zielone oczy, które patrzyły na nią z miłością i troską. Słyszała jego czułe słowa, że się nią zaopiekuje. Dawno nie słyszała takich słów. Właściwie to od czasu opuszczenia rodzinnego domu. Dawno nie czuła ciepła drugiego kucyka obok siebie. Jedyny taki moment od opuszczenia Cloudsdale był w Canterlocie, gdy jedna mała klacz podbiegła do niej, przejęta jej grą na skrzypcach, i mocno wyściskała. W owym śnie Night Arrow podleciał bardzo blisko niej. Można ująć, że za blisko. Następnie zbliżył swój pyszczek do jej i ją pocałował. Była strasznie zdziwiona. Aż tak, że straciła równowagę w powietrzu i zaczęła spadać. W pewnym momencie się zatrzymała. A to dlatego, że on znów ją złapał. Przytulił mocno do siebie i znów ucałował. Zamknęła oczy. Kiedy znów je otworzyła, nad sobą znów ujrzała rozgwieżdżone niebo. Czuła delikatne i miękkie futerko Huntera. Wyczuwała delikatne, miarowe kroki, które znów ją ukołysały do snu.

  13. -Hmmmm...- odparła sennie- Ja też. I jeszcze raz dziękuję Hunter. 
    Ostatkami sił wzniosła się na skrzydłach i delikatnie wylądowała na grzbiecie pegaza. Było jej bardzo wygodnie na jego miękkim brązowym futrze. Chociaż noc była dość chłodna na jego grzbiecie było ciepło.
    -Emmm... nie jestem za ciężka? Na pewno dasz radę mnie nieść?- zapytała już pół śpiąca Sun Bow.

  14. Sun była już naprawdę wyczerpana. Zawsze wydawało jej się, że ma całe pokłady energii. Jakieś 10 razy większe niż u każdego innego kucyka. Ale to już było za dużo nawet jak na nią. Chyba miała już jakieś urojenia ze zmęczenia. Myślała, że to jej własne skrzydła ją uniosły, kiedy tak naprawdę był to jej nowy przyjaciel. 
    -Nie... Chyba nic- odpowiedziała potężnie ziewając- Jeszcze raz dziękuję. Z wielką chęcią bym już poszła spać, bo jak chyba zauważyłeś jestem już wyczerpana.Kiedy ta Applejack zrozumie, że nikt nie ma sił dalej maszerować?- zapytała znów ziewając.

  15. -Hmmmm... czyli tak od razu uważasz mnie za przyjaciółkę?- zapytała Sun ze śmiechem. Już czuła się bardziej rozluźniona. Poczuła się trochę senna, ale dalej szła takim samym krokiem. 
    -Tak... Bo na początku wolałam się trochę rozerwać. Latając.- odpowiedziała śmiejąc się już w głos.
    -Ja również pochodzę z Cloudsdale. Mój tato to Sun Circle, a mama ma na imię Soft Ray. Właśnie ona mnie chciała nauczyć grać na skrzypcach.
    Wróciły do niej wspomnienia. Mama w biurze ucząca ją grać. Tato wracający wieczorem z pracy i witający się z mamą buziakiem, a z nią przytuleniem. Częste wycieczki na łono natury i gra dla ptaków. Pierwsza noc z nowymi skrzypcami, kiedy to pojawił się jej Cutie Mark. Była tak zamyślona, że nie zauważyła dużego, wystającego konara i gdyby nie  skrzydła leżałaby jak długa na ziemi, albo złamałaby kopyto. Nie miała pojęcia jakim cudem jej skrzydła, dotąd złożone, rozłożyły się i pociągnęły ją w górę w ostatniej chwili. Ona tego nie kontrolowała.

  16. Pegaz był naprawdę bardzo uprzejmy. 
    -Nie, t-to nie Twoja w-wina. T-to ja zamknęłam oczy i na Ciebie wpadłam. J-jeszcze raz przepraszam.- odpowiedziała bardzo wstydliwie klacz- I dziękuję za pomoc.
    Zauważyła jego piękne zielone tęczówki, po czym speszona, wstydliwie opuściła wzrok.
    -Dziękuję. Uczę się od dziecka grać na skrzypcach. Właściwie to te dostałam już mając 6 lat i się z nimi nie rozstaję. A na imię mi Sun Bow.- odpowiedziała chowając skrzypce z powrotem do pokrowca, a następnie wznawiając wędrówkę.- A Ty? Jak masz na imię?

  17. Od czasu ogłoszenia Applejack, że wyruszają, Sun z nikim nie rozmawiała. Co było bardzo dziwne. Zazwyczaj bardzo szybko znajdywała sobie towarzysza do rozmów. Na samym początku wędrówki poruszała się bardzo szybko. Skacząc wędrowała tuż za Applejack i Big Macintoshem. Miała bardzo dużo niespożytej energii. Później gdy znudziło jej się to zaczęła latać nad głowami kucyków i przyglądać się im. Większość z nich miała partnera do rozmów. Wyglądali na wesołych. Inni trzymający się na uboczu od grupy, byli zamyśleni i niezbyt weseli. Po pewnym czasie gdy znudziło jej się przyglądanie się kucykom zaczęła robić rozmaite akrobacje powietrzne. Nie obchodziło ją, czy ktokolwiek na nią zwraca uwagę. Nawet przypuszczalnie sceptyczne myśli o niej, jej nie obchodziły. Śmiała się dość głośno. Ale później i to się jej znudziło, a duże pokłady energii się częściowo wyczerpały. Więc wylądowała i zaczęła iść dość przygaszona, bo nikt z nią nie rozmawiał. W pewnym momencie wpadła na pomysł, żeby się trochę rozweselić. Wyciągnęła skrzypce z pokrowca i zaczęła grać. Już po pierwszych czystych dźwiękach instrumentu poczuła się lepiej. Grała wesołe, żwawe melodie. Czuła jak niektóre kucyki na nią patrzą, ale ona dalej grała, nie zwróciwszy na nic uwagi. Co było trochę błędem, gdyż w pewnym momencie zamknęła oczy. Z impetem wpadła na jakiegoś kucyka. Była troszkę otumaniona zderzeniem. Gdy odzyskała ostrość widzenia i przestała być tak otumaniona, dostrzegła, że kucyk na którego wpadła był ogierem. Pegazem. Jego Cutie Mark przedstawiał strzałę przecinającą nocne niebo. Grzywa i ogon miały kolory niebieski i czarny. Ogier miał brązowe umaszczenie ciała.
    -N-najmocnniej p-przepraszam- powiedziała klacz dalej dość zdziwiona kraksą.- N-nic ci nie jest?

  18. - Dzięki! Ciebie również. Ja jestem Sun Bow.- odpowiedziała z ekscytacją klacz, podając mu kopytko.
    -Jak można zapomnieć, że się posiada instrument? Może usiądźmy, tak zbaczając z tematu?- zapytała.
    Była bardzo radosna. Może jednak nie idą na tę wyprawę same dziwne kucyki, które się wszystkiego boją. Może jest tu ktoś normalny. "Ależ się cieszę!"- pomyślała.

  19. Hmmm... Sun poczuła się głupio tak stojąc i słuchając jak rozmawiają. Właściwie była już im nie potrzebna. Przez chwilę czuła się jak zawieszona w czasie i przestrzeni. Po chwili jednak znów się rozpogodziła. 
    "Przecież zawsze mogę poznać inne osoby... Może nawet bardziej ciekawe niż Softly... " powiedziała sobie z uśmiechem.
    Usłyszała jakieś dźwięki, jakby fletu. Spojrzała w kierunku kucyka, który na nim grał. Miał bardzo ładne czerwone włosy. Byłam ucieszona, widząc kolejnego muzykanta w zespole.
    -Hej, ładnie grasz- powiedziałam z uśmiechem, podchodząc bliżej.- Długo zajmujesz się muzykowaniem?

  20. Idiotka! Tylko ją przestraszyłaś.-myślała gorączkowo Sun- Może...
    -Przepraszam- powiedziała spokojnie i dotknęła delikatnie kopytkiem jej grzywy- Nie chciałam cię przestraszyć. Chciałam tylko zapoznać. Ale jeśli nie chcesz, nie będę się narzucać.- Opuściła kopytko ze smutkiem i zrezygnowana odwróciła, żeby odejść.

  21. Sun podeszła... nie wróć!... podskakując, dotarła do mapy. Chwilę stała zastanawiając się, czy to oby dobra trasa. "Ale cóż... Najwyżej dłużej będziemy wędrować, a w czasie moich podróży nauczyłam się łatwo zdobywać pożywienie. Więc przynajmniej w tym nie będzie problemów.Hmmm... Może zapoznać by się tak z pozostałymi uczestnikami wyprawy?" myślała. "No właściwie to czemu by nie."  
    Podeszła, w podskokach, do pierwszej osoby, którą uznała za dziwną. Była taka rozentuzjazmowana.  "Będzie do mnie pasować" pomyślała ze śmiechem. Zbliżyła się skaczącym krokiem do klaczy przytulonej do drzewa. Ale w końcu każdy ma jakieś dziwactwa, a ona naprawdę słodko wyglądała z kwiatkami we włosach.
    -Hej- powiedziała- Jak masz na imię? Ja jestem Sun Bow.
    Przywitała się, wyciągnęła kopytko i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.  :pinkiehappy:

  22. Imię: Sun Bow
    Wiek:20 lat
    Rasa: Pegaz
    Płeć: Klacz 

    Wygląd: 
    Niebieskie oczy i włosy, są znakami rozpoznawczymi Sun Bow. Na jej twarzy zawsze gości uśmiech. Każdy dostrzega miłość, która ogarnia wszystkich, z którymi obcuje. Grzywa Sun jest pełna słodkich loków. Posiada jasnożółtą sierść. Końcówki skrzydeł są w różnych odcieniach niebieskiego. Jej Cutie Mark to pomarańczowe słońce i niebieski smyczek, którym się posługuje.

    Historia:
     Sun Bow urodziła się w szpitalu w Cloudsdale. Ojciec Sun Circle jest najlepszym rozganiaczem chmur, jaki widział świat. Matka Soft Ray jest rzeźbiarzem płatków śniegu. Soft była także bardzo utalentowaną skrzypaczką. Od początku bardzo chciała, żeby mała Sun została światowej sławy muzykiem. Dobrali jej więc imię ze względu na ojca- Sun- i na matkę -Bow, co oznacza smyczek. 
    Już w wieku 4 lat matka zaczęła ją uczyć podstaw muzyki. Jej umysł był jasny i czysty. Niezaśmiecony głupotami, takimi jak durne zabawy, czy latanie po mieście i szarganie rodzicom nerwów. Mama od razu zauważyła, że jest strasznie zdolna. Siedziały razem w domu i uczyły się. Ale nie tylko muzyki. Rozmawiały, już od najmłodszych lat Sun, o tym kim może zostać, jeśli się przyłoży, o tym, że może jeździć po całym świecie, być wszędzie znana. Że na ulicy mogą ją wytykać palcami, z uśmiechem i mówić: "o! to jest Sun Bow, najbardziej utalentowana skrzypaczka na świecie, córka Sun Circle'a, który jest najlepszym rozganiaczem i Soft Ray, znanej rzeźbiarki płatków śniegu." Zaśmiewały się przy tym głośno. Mama uczyła ją również sztuki poznawania innych kucyków. Razem rzeźbiły nawet płatki, żeby Soft miała więcej czasu na rozmowy z córką. 

     Gdy Sun Bow miała 6 lat dostała swoje niebieskie skrzypce. Pokochała je od razu i nie rozstaje się z nimi do dziś dnia. Rozradowana zaczęła latać po mieszkaniu z głośnym śmiechem. Zazwyczaj była opanowana, ale dziś nie mogła się uspokoić. Dostała skrzypce! Najprawdziwsze cudowne skrzypce! I jakby jeszcze tego było mało, miały kolor niebieski! 
     Już następnego dnia wzięła się za doskonalenie gry, na własnym instrumencie, nie na matki. Był cudowny.
    Nie mogła spać tej nocy, więc poszła na strych, z którego nie było nic słychać i zaczęła grać. Jej melodia wydostawała się przez otwarte, zagracone okno, którego nie zauważyła. Każdy pegaz tej nocy miał cudowne, szczęśliwe sny, w których nie było ani odrobiny zła. Grała całą noc, sama dziwiąc się, że nie czuje zmęczenia, dzięki rozweselającej muzyce. Kiedy słońce pojawiło się na niebie, poczuła ukłucie w bokach. Zatrzymała swą grę, patrząc na cudowne, własne Cutie Mark. Było to pomarańczowe słońce. Domyśliła się, że to dlatego, że właśnie wstał świt. Nowy dzień. Nowa nadzieja. Nadzieja na szczęście, na radość. Przed słońcem był jej niebieski smyczek.
    Zawsze była ciekawska świata. Musiała tylko czekać, aż będzie gotowa na wyprawę poza znajome Cloudsdale. Musiała najpierw do końca opanować grę. 
     Mając 17 lat  wyruszyła na podbój świata. Było jej szkoda zostawiać matkę i ich codzienne rozmowy. Ale nic nie trwa wiecznie. Musiała się z tym pogodzić. Pożegnała ją z łzami w oczach. Przytuliła się do ojca i uśmiechnęła. Nazwał ją swoim słoneczkiem. Nawet parę lat później gdy o tym myślała łzy pojawiały się w oczach, ale nie zatrzymywała się, ani nie cofała. Jej mottem było "nie wracaj tam gdzie już byłaś, bo nie można być uwiązanym do jednego miejsca". Więc wcielała je w życie. Nie wróciła do domu. 
    Przez całe 3 lata chodziła po różnych miastach, odwiedziła Los Pegasus, była nawet w Canterlocie, ale nie zafascynowało jej to miasto. Choć dużo zarabiała za grę pięknych, wesołych piosenek, to jednak nie lubiła otoczenia bufonów. 
     Mając już 20 lat trafiła do Ponyille. Zafascynowała się ogłoszeniem niejakiej Applejack. Wyprawa w nieznane? To coś dla niej! Przecież może im pomóc.
     
    Charakter: 
    Przez cały czas wesoła, nigdy nie zatrzymują ją przeciwności, zawsze potrafi znaleźć jakiś jasny punkcik w mroku. Miła i pogodna. Od samego patrzenia czuje się radość i nadzieje. Jest bardzo inteligentna, choć nie zdradza tego. Większość kucyków najpierw zauważa jej radość i szczerość. Dopiero po pewnym czasie odkrywają, że jest bardziej skomplikowana niż na początku myśleli. Wierzy, że muzyka jest na wszystko dobra. Ma ogromną wiarę w innych. Ale nie można powiedzieć, że jest naiwna. Nie zwraca uwagi na tak przyziemne rzeczy jak kłótnie, czy spory. Nie zajmuje tym głowy. Jest zbyt przesycona dobrem. Nikt nie potrafi zrozumieć jak można być tak optymistycznym kucykiem. 

    Umiejętności: 
    Jej główną umiejętnością jest potrafienie rozweselić, dać nadzieję, poprzez swoją grę. Bije od niej optymizm i miłość do całego świata. Nawet najbardziej zatwardziałe serca potrafi rozgrzać swoją grą. 

    Wyposażenie: 
    - oczywiście skrzypce i smyczek w pokrowcu,
    - parę bandaży (tak na wszelki wypadek),
    - śpiwór,
    - namiot,
    - zapas wody na 4 dni (według jej standardów),
    - scyzoryk,
    - kamerton,
    - prowiant (nie je dużo, więc niezbyt dużo go potrzebuje)
    - książka (lubi czasem sobie poczytać, jak robi się nudno)
    - mała latarka
    Wszystko- z wyjątkiem pokrowca- umieściła w dużej, podwójnej torbie, przewieszonej po dwóch bokach, zaraz za skrzydłami.
    Zapomniałabym. Jej nieodłącznym wyposażeniem jest uśmiech. ;)
×
×
  • Utwórz nowe...