-
Zawartość
483 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez FlutterBlue Melody
-
To nie jest śmieszne - powiedziałam bardzo na niego zła, że myśli, że to żart - ja chyba prawdopodobnie panuje nad żywiołem powietrza. * Ciekawie, jakim ja panuje żywiołem - powiedziała Lils.
-
Kiedy byłam na podwórku, postanowiłam im powiedzieć o tym zjawisku na temat naszych mocy. Nie wiem co mnie do tego wzięło. Umm, nie uważacie, że to dziwne? - powiedziałam - bo mi się wydaje, że mamy jakieś moce i panujemy nad żywiołami. * Cooo? - powiedziała zdziwiona tym wszystkim Lils.
-
(Ok) Bo przecież jest się z czego cieszyć! - powiedziała Lils - okej, chodźmy na podwórko, sobie pogadać. I poszła za Arią. * Ja też chce, żebyś poszedł - powiedziała do niego.
-
Chyba jednak nie będzie tu aż tak źle, jak na początku mi się wydawało. Może później zmienię zdanie, ale na razie jest całkiem nieźle. Wyjęłam już rękę z kieszeni. Właściwie to już mniej bolała. Jutro już pewnie przejdzie... mam przynajmniej taką nadzieje. - Więc... idziemy? - zapytałam wstając z fotelu. Powoli zaczynało kręcić mi się w głowie, wyjście na zewnątrz na pewno by mi pomogło. Mogłabym wtedy zarówno poznać bliżej tych ludzi, jak i cały teren szkoły. A gdybym im bardziej zaufała... może bym nawet powiedziała coś o sobie, mimo że nie robiłam tego od wieków. Wszyscy wydawali się mili, ale życie nauczyło mnie, że czasami ludzie nie są tacy, jak się wydaje..
-
Postanowiłam, że nikomu nie powiem o pożarze, ani o tym, że mam dziwne zdolności. Miałam nadzieję, że ręka wkrótce przestanie boleć, i że nie będzie na niej żadnych widocznych śladów. Byłam ciekawa tych zdolności. Miałam ochotę ich jeszcze raz użyć, ale w tym miejscu byłoby to niebezpieczne. Co by zrobili, gdyby się dowiedzieli? Wolałam już o tym nie myśleć. - Lepiej do nich wrócę.. - szepnęłam do siebie - Może ktoś jeszcze przyjechał. Sprawdziłam czy bandaż jest w porządku. Zdecydowałam się nie chować ręki do kieszeni. Wróciłam powolnym krokiem na dziedziniec i dopiero teraz zauważyłam że rosną tu czarne róże. Przez chwilę się im przyglądałam, a po chwili wróciłam do środka. Usiadłam tam, gdzie zostawiłam moje rzeczy. * Dlaczego mi się tak podejrzanie przyglądasz? - spytała.
-
( Niet, nie będziemy na ciebie czekać. Tu się historia tworzy i nie można zatrzymać czasu XD ) - Ja... zaraz wrócę - powiedziałam słabym głosem. Musiałam sprawdzić, co z moją ręką. Wyszłam z budynku. Na dziedzińcu było jeszcze bardziej ponuro. Wiatr bawił się moimi włosami, które wyglądały zupełnie jak ciągnący się za mną welon. Pobiegłam na tyły szkoły, tam też nie było nikogo. Idealne miejsce. Stała tam nawet ławka, oparta o obdartą ścianę budynku. Usiadłam na niej i odetchnęłam głęboko. Zaczęłam rozwijać bandaż. Pielęgniarka mówiła że to zwykłe oparzenie. Ale bolało o wiele mocniej. Dłoń była cała czerwona. Dotknęłam ją lewą ręką, i od razu ją cofnęłam, bo było jeszcze gorzej. Westchnęłam. Mogłam liczyć tylko na to, że po kilku dniach przejdzie. Owinęłam z powrotem rękę i oparłam głowę o ścianę. Przymknęłam oczy, a wspomnienia z tamtej nocy znów do mnie wróciły. * Super, będzie superaśna przyjaźń! - powiedziała do Bryana.
-
- Nie znam jeszcze twojego imienia - tym razem udało mi się jakoś uśmiechnąć, mimo strasznego bólu ręki. Będę musiała obejrzeć ją w pokoju. Zauważyłam kolejną osobę. - Chyba nie będziemy musiały szukać... * -Heh, zapomniałam.. - też się uśmiechnęłam - Nazywam się Lilly. Lilly Rose. Też zauważyłam chłopaka, który przyglądał się naszej rozmowie. - Hej...Też tutaj chodzisz? - zapytałam się.
-
( Jak co, to one go nie widzą) Zaskoczona tym pytaniem gwałtownie schowałam dłoń do kieszeni spodni. Nie chciałam opowiadać nikomu o pożarze. - Nic takiego... - próbowałam się uśmiechnąć, ale bez skutku - Mały wypadek. * Rozumiem.. - powiedziałam do niej, nie chciałam się narzucać. - Chyba musimy poszukać kogoś, jeśli ktokolwiek tu jest..
-
Tak... jestem Aria - odwzajemniłam uśmiech. Przynajmniej jakaś normalna osoba... Zdjęłam wreszcie płaszcz, a walizkę i gitarę położyłam na jednym z foteli. Nie wiedziałam, jak się zachować. - W którym pokoju mieszkasz? - znalazłam jakiś temat do rozmowy. Cały czas patrzyłam się na moją zabandażowaną rękę, która bez przerwy bolała. * Nie wiem... - odpowiedziałam - - Jak dotąd nie spotkałam żadnej żywej osoby, oprócz ciebie.. Wyprostowałam się. - Co ci się stało? - patrzyłam na jej rękę.
-
Wreszcie autobus się zatrzymał. Założyłam kaptur od płaszcza, wzięłam walizkę i futerał z gitarą i wyszłam z autobusu. Tutaj akurat nie padał deszcz, ale postanowiłam iść w kapturze. Wyciągnęłam z kieszeni kartkę z adresem, i ruszyłam w poszukiwanie szkoły. Po krótkim czasie zobaczyłam budynek, którego szukałam. Już sam jego wygląd mnie obrzydzał. Weszłam do środka, i ze zdziwieniem spostrzegłam że ktoś tam jest. Nawet na tego kogoś nie spojrzałam, zajęta byłam oglądaniem wnętrza. W środku było już lepiej niż na zewnątrz. Ale wciąż dziwnie się tu czułam... * Pisałam na komórce z moim bratem. Jak nagle kogoś ujrzałam (Aria). - Hej.. Ty też jesteś tutaj zapisana? - spytałam się jej z bladym uśmiechem na ustach. Wyciągnęłam mój stary zeszyt i zaczęłam pisać. Kochałam to robić.
-
Tego dnia, znów nawiedził mnie koszmar. Tym razem był zupełnie inny, bardziej realny. Obudził mnie dziwny gorąc, mimo okna otwartego na oścież. Otworzyłam oczy i przerażona spostrzegłam, że mój pokój się pali. Ogień był dosłownie wszędzie, ominął tylko moje łóżko, lecz coraz bardziej się przybliżał. Gwałtownie wstałam i zaczęłam szukać jakiejkolwiek drogi ucieczki. Jednak nie mogłam uciec. Krzyczałam, ale nikt mnie nie słyszał, moja mama spała... nie mogłam przyjąć do wiadomości, że mogłaby umrzeć. To nie mogło się tak stać. Złapałam futerał z gitarą i przewiesiłam na ramieniu. Chciałam uratować chociaż jedną rzecz. Dusiłam się. Wysunęłam ręce do przodu, prosto w ogień. Zupełnie nie wiem czemu to zrobiłam. Ku mojemu zdziwieniu, ogień jakby przesunął się w inną stronę. I do tego czułam powiew silnego wiatru. Słyszałam już straż pożarną, więc musiałam się pośpieszyć. Przesuwałam dłonie w tę i z powrotem, a ogień zrobił mi przejście do okna. Mogłam wyskoczyć, bo mój pokój był na parterze. Trzymając kurczowo gitarę, przeskoczyłam przez otwarte okno. Straż pożarna już przyjechała. Krzyczałam, by ratowali moją matkę. Oni mówili, że mam się uspokoić. Minęło już 10 minut, straż pożarna zgasiła pożar. Moja matka żyła, ale miała dużo rozległych oparzeń, więc natychmiast przewieźli ją do szpitala. Mój dom się spalił. Drugi najgorszy dzień w moim życiu. Czekałam na autobus. Ocaliło się trochę moich rzeczy, ale nie było tego dużo. Moja mama wciąż była w szpitalu. Po tym pamiętnym dniu ani razu nie płakałam. Chociaż bardzo chciałabym to zrobić, to powstrzymuję się. Pogoda była idealna do mojego nastroju. Byłam cała mokra od deszczu ale nie przeszkadzało mi to. Spojrzałam na swoją dłoń, całą w bandażach. Jak to możliwe, że panuję nad powietrzem? A może tylko mi się wydawało? Po chwili podjechał po mnie autobus. Weszłam do środka i usiadłam zupełnie z tyłu, gitarę i walizkę położyłam obok mnie. Całą drogę patrzyłam przez okno i zastanawiałam się nad tym. * W końcu autobus się zatrzymał. Wyszłam powoli trzymając mikroskopijną torbę. Miałam tam kilka ciuchów, które kupiłam po pożarze, stare, używane słuchawki, komórkę i mój pamiętnik, stary zeszyt. Rozejrzałam się. Tutaj przestał padać deszcz. Zdjęłam płaszcz i wyruszyłam w kierunku ulicy "Macstreet". Na końcu ujrzałam straszny budynek. Pisało na nim białymi literami ,,Ritch High". Z tego literka "h" się odklejała. Przełknęłam ślinę. Weszłam po wysokich schodach, razem naliczyłam ich 60. Stanęłam na dziedzińcu. Był to plac, wokół którego rosły róże...czarne róże. Wszystko było tu takie ponure. Huśtawka cały czas się kołysała, choć nie było wiatru. Drzewa stały i nie dawały żadnych oznak życia. Weszłam przez ogromne drzwi wejściowe. - Dziwne.. - mruknęłam - Nie ma tu żywej duszy... Wnętrze wyglądało jak ze staroświeckiego zamczyska. Wielkie fotele stały na środku, wokół wielkiego, okrągłego stołu. Od tego pokoju odchodziło chyba z 10 korytarzy. - Świetnie.. - mruknęłam do siebie, opadając na fotel.
-
Ta dziewczynka na zdjęciu mnie rozwaliła . A teraz moje zdjęcie: A to ja kiedy byłam mała i byłam u dziadka. SUP XD.
-
Okej, ja to zawsze ogarniam 2 postacie. Wiesz co? Nie obchodzi mnie to. Już zaczynam. Jak ktoś się będzie chciał zapisać, to go zapiszę ale na razie zaczynamy. No. Deszcz mocno padał. Bębnił o dach przystanku autobusowego. Czekałam na to, aby dotrzeć do szkoły Ritch High. Zostałam tam zapisana, od razu po pożarze. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Cisza. Cisza przed burzą...Było spokojnie, choć pochmurno. Nagle rozległ się wybuch i drzwi do mojego pokoju się zapaliły. Natychmiast wstałam, aby uratować kilka rzeczy i próbowałam wyskoczyć z okna. Okno też się zapaliło. Przeklęłam w duchu i zaczęłam wołać pomocy. Nikt mnie nie słyszał. Była 1 w nocy, wszyscy spali. Nagle podmuch wiatru przywołał ogień w moim kierunku. W panice wyciągnęłam ręce do przodu, a z nich wystrzelił...strumień wody. Ogień zgasł z drzwi, wybiegłam przez nie i popędziłam do ogrodu. Wezwałam straż pożarną, zdołałam uratować jedynie komórkę. Później poczułam ciemność... Byłam w szpitalu, obok mnie stał mój brat. Poinformował mnie o tym, że miasto przydzieliło nam mieszkanie i, że kupił mi kilka ubrań. Okazało się, że mam 2 rysy na plecach... Otarłam tą łzę. Nagle zobaczyłam Mike'a, który do mnie biegł. - Lilly! Zaczekaj! - podbiegł do mnie i przytulił. - Będzie dobrze, Mike... - przytuliłam go i się uśmiechnęłam. - Trzymaj się - powiedział do mnie, widząc nadjeżdżający autobus. - Będę.. - ostatni raz na niego spojrzałam i weszłam po schodkach. Westchnęłam i zajęłam miejsce. Pora jechać... - westchnęłam.
-
Jeszcze tylko dwa osoby muszą się zapisać :3 Ciekawie.
-
To robisz już kolejnego faceta czy jeszcze nie?
-
Zaraz , zaraz.. Skoro możemy zrobić drugą postać... TO JA TEŻ MOGĘ! To skoro ja mogę... TO MOGĘ! Aria Elaine Williams Imię: Aria Drugie imię: Elaine Nazwisko: Williams Wiek: 16 lat Znak zodiaku: Waga Orientacja: Hetero Moce: Lewitacja, potrafi unosić się dzięki sile woli. Panuje nad żywiołem powietrza Charakter: Aria jest upartą i trochę tajemniczą dziewczyną. Nie lubi bycia w centrum uwagi i opowiadania o swoim życiu. Od dzieciństwa nie udawało się jej w kontaktach z innymi, wolała siedzieć w domu i czytać książki. Mimo tego, w głębi serca jest zupełnie inną, otwartą na świat osobą. Historia dzieciństwa: Aria nie znała swoich rodziców, prawie od razu po urodzeniu oddali ją do domu dziecka. Gdy miała 5 lat, zaadoptowała ją pewna kobieta. Nie miała ona dzieci, a jej mąż zginął w wypadku. Aria po dziesięciu latach zapomniała o tym, że jest adoptowana i uważała kobietę za swoją prawdziwą matkę Cechy fizyczne: Jest bardzo wysportowana, uwielbia biegać. Jest też silna i dość zwinna Pokój: 1 ( Ja ze sobą XD) Lubi:◕ czytać książki, ◕ biegać, ◕ kontrolować wiatr swoimi mocami, ◕ śpiewać i grać na swojej gitarze. Nie lubi: ◕ chamstwa i kłamstw, ◕ ostrego jedzenia. Wygląd: Aria ma bardzo bladą karnację. Ludzie często przyglądają się jej z ciekawością, ze względu na jej włosy. Są one w kolorze blondu, jednak bardziej podobne do białego. Są bardzo niesforne i długie, więc zazwyczaj je upina. Oczy ma brązowe, a wręcz złote, w kolorze bursztynu. Jest szczupła i wysoka, waży 46 kilogramów . I zaakceptuje swoją kartę XD
-
Ale co do przemyślenia? Żeby zrobić drugą postać ?
-
SŁODZIAK! Aż bym go schrupała! Dziękuje i zachowam go sobie.
-
Spokojnie, na razie jak nie ma gry , to spam nikomu nie zaszkodzi :3 I jeszcze jedno Bosman: Karta postaci zaakceptowana. Jeszcze 3 osoby muszą się zapisać. Spokojnie. Hej, Ukeź i Bosman, zapomniałam dodać, że do gry można mieć dwa postacie :3 Ale niech ktoś zrobi jakąś babkę bo moja Lily się załamie XD
-
Tak? To ja poproszę to: