Po tym Sombrerze już raczej się nie pogodzę... U mnie skutki pokonania antagonistów, których uwielbiam, są takie, że już dalej nie potrafię się cieszyć, tylko nieustannie mam nadzieję, że oni wrócą, że pociągnęli za sobą kogoś, kto chciałby wskrzesić ich w czarnej mszy...
I moim! Jeśli już Sombrero ma być pokonany, to niech chociaż najpierw coś porządnego zrobi/powie, a nie tylko chciałby się brechtać i zeżreć Spajka.