Skocz do zawartości

Historia Derb


Gość Nie sądzę

Recommended Posts

Gość Nie sądzę

Witam raz jeszcze. Ten temat przeznaczony jest na obiecaną historię derb, które mam nadzieję szczęśliwie dobiegną do końca. Bez zbędnych zbędności

~Runda pierwsza~

Zawodnicy:

- Rabidle - mały, zwinny i dość młody kuc o białym kolorze i grzywie w różnych ocieniach błękitu. Posiada fioletowe oczy zawsze wskazujące na jego niewinność, a wykorzystując to, bywa podstępny. Nie łatwo zdobyć jego zaufanie.

- Crinlen - zielona pegazica nie wyróżniająca się wśród tłumu. Jest bardzo miła i życzliwa, bez większego wahania pomaga w potrzebie. Prawie zawsze widuje się ją z wielkim uśmiechem.

- Dento - szary, z białą grzywą. Nie wierzy w swoje możliwości przez dość małe skrzydła. Tak naprawdę jest bardzo szybki i dużo potrafi. Nienawidzi nieuczciwości.

- Acues - realistycznie myślący, o ciemno-niebieskim umaszczeniu. Nigdy nie ocenia czegoś przed poznaniem i nie daje od siebie opinii przed zobaczeniem.

- Perli - biała klacz z pomarańczową grzywą. Nieustannnie pragnie zwycięstwa, przez co mimo codziennej życzliwości, bez dłuższego zastanowienia może zadziałać przeciwko komuś, z korzyścią dla siebie.

Zwycięska praca należąca do Spring Apricot, napisana z punktu widzenia Dento.

Do wyścigu pozostało 15 minut. Stałem w szatni wraz z pozostałymi zawodnikami. Nie, raczej obok nich. Wpatrywałem się w lustro, w moje małe, wątłe skrzydła. Przywołałem w głowie obraz życzliwego uśmiechu Spitfire. Ludzie uważają, że jest zimna i zdystansowana, ja jednak miałem okazję zobaczyć jej prawdziwe oblicze. Gdy byłem w akademii inne kuce szydziły ze mnie. Kapitan widziała, jak ucieka ze mnie wola walki i wzięła mnie pod swe skrzydła, otoczyła opieką. Nigdy nie zapomnę jej spokojnego, kojącego głosu, dodającego mi odwagi. Także i teraz, przed moimi pierwszymi derbami, wspomnienie o niej dodało mi otuchy.
Odwróciłem się od lustra. Pozostałe pegazy prowadziły żywe konwersacje. Rabidle i Perli spoglądali na mnie. Ich chytre uśmieszki nie zapowiadały niczego dobrego. Po chwili błękitno-grzywy ogier podszedł do mnie.
- Witaj, Dento. To twoje pierwsze derby, mam rację? - spytał z zawadiackim błyskiem w oku.
- Tak. Tak, to prawda - odparłem.
- Cóż... Dento, mój drogi, wiesz doskonale, że nie masz co liczyć na wygraną - milczałem - chcielibyśmy ci w związku z tym zaproponować mały układ.
U jego boku pojawiła się Perli.
- Dostaniesz 1000 bitsów jeśli nie będziesz się nawet starać zdobyć jakiejkolwiek nagrody na tych derbach - kontynuowała za niego jego towarzyszka. - Dzięki temu ty nie wyjdziesz z wyścigu z niczym, zaś my będziemy mieli o jedno zmartwienie na torze mniej - zakończyła, pokazując zęby w uśmiechu, który miał być ponętny.
Nigdy nie przepadałem za tą parką, nie podejrzewałem ich jednak o tak otwarte oszustwo. Jedyne, co pozostawało mi po utracie resztek wiary w nich było odpowiedzenie.
- Nie ma mowy. Wiem, że nie wygram - chcę jednak walczyć!
Tamci jednak nie dawali za wygraną i dalej próbowali mnie namówić. W pewnym momencie ogier podniósł swoje kopytko tak, jakby chciał mnie uderzyć, jednak Crinlen (obserwująca sytuację od jakiegoś czasu) zdążyła go powstrzymać. Spojrzała na Rabidla i Perli znacząco, po czym para odeszła, nie mówiąc już ani słowa.
- Przepraszam cię za nich - powiedziała obejmując mnie kopytkiem - Wiesz, jacy oni są. Liczy się tylko parcie na szkło.
W tym momencie zabrzmiał gwizdek - czas wyjść na tor. Ustawiliśmy się w kolumnie. Na początku Rabidle, który spośród naszej piątki zdobył jak dotąd najwięcej nagród. Tuż za nim niewiele mniej zasłużona Perli, potem Crinlen, Acues i na końcu ja. Skrzydła trzymałem złożone aż do ostatniego momentu przed odbiciem się i wleceniem na stadion. Ustawiliśmy się na wyznaczonych nam torach, wysłuchaliśmy naszych imion i oklasków aż w końcu padł sygnał do startu - ruszyliśmy.
Nigdy nie sądziłem, że moje skrzydła potrafią rozpędzić mnie do takich prędkości. Nawet podczas egzaminów w akademii osiągałem gorsze wyniki niż teraz. Teraz leciałem, leciałem szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, leciałem pełen nowej, świeżej energii i wiary w swoje możliwości.
Tuż po starcie leciałem jako czwarty. Acues wspomniał kilka dni wcześniej, że ma problem z lewym skrzydłem i startuje w tych derbach głównie po to, by nie stracić formy. Szybko jednak zaczął zbliżać się do Crinlen, aby w końcu wyprzedzić ją tuż po rozpoczęciu drugiego okrążenia. Minąwszy i ją skupiłem się na moim następnym celu - Perli. Jej ogon falował kilka metrów przede mną, dystans ten jednak powoli się zmniejszał. Czułem pofalowania powietrza wywołane ruchem jej silnych skrzydeł. Zbliżając się do połowy trzeciego okrążenia moje pióra musnęły jej kopyto. Zerknęła na mnie. Przez ułamek sekundy widziałem wielkie, pełne zdziwienia źrenice ukryte za jej goglami. Szybko jednak odwróciła wzrok, skupiając się z powrotem na trasie -  nie na długo. Gdy prawie już udało mi się ją wyprzedzić poczułem szturchnięcie w bok, po chwili kolejne i kolejne. Dumna biała pegazica próbowała wyrzucić mnie z toru. Zacząłem poruszać skrzydłami jeszcze szybciej i, o dziwo, przyniosło to zamierzony efekt: moje drobne skrzydła sprawiły, że leciałem jeszcze szybciej i wyprzedziłem Perli przed rozpoczęciem 5 okrążenia.
Teraz został już tylko Rabidle. Dość szybko udało mi się go dogonić, jednak to był dopiero początek walki. Gdy tylko mój przeciwnik dostrzegł, że na horyzoncie pojawiło się nowe zagrożenie dla jego zwycięstwa, przełączył się na najszybsze obroty. Byłem niemal w stanie zobaczyć, jak napinają się mięśnie pod jego piórami, gdy zwiększał swoją prędkość. W tym momencie zawahałem się. Już na samym początku gonitwy przekroczyłem to, co uważałem za granice swoich możliwości. Czy powinienem próbować jeszcze bardziej się od nich oddalać? Moje małe skrzydła ruszały się z niewiarygodną prędkością i siłą i nie byłem pewien, czy stać mnie na coś więcej. Spojrzałem na wiwatujące tłumy, a raczej na kolorowe wstęgi, które widziałem w ich miejscu. Kuce na trybunach krzyczały, trąbiły, tupały - jednak czy robiły to dla mnie? Czy nie zawiódłbym ich pokonując ich faworyta? Nagle przed moimi oczami znów pojawił się pyszczek Spitfire. Jej ciepły uśmiech, słowa, które dodawały mi otuchy w czasie godzin dodatkowych ćwiczeń. Wtedy już wiedziałem. Wiedziałem, że bez względu na to, co sądzę o swoich możliwościach, bez względu na to, czego oczekują inni, nie mogę się poddać. Muszę podjąć walkę, choćbym miał w niej polec.
Rozpoczęło się szóste, decydujące okrążenie. Rabidle oddalił się ode mnie, jednak nie zbyt wiele. Skupiłem się na nim i zacząłem przyśpieszać. Czułem, jak nowa energia napełnia moje skrzydła, aż do czubków piór, jak je rozsadza, jak rozpływa się w pędzącym wraz ze mną wietrze. Biały kuc był coraz bliżej mnie, aż w końcu czubki naszych kopyt znalazły się na równej linii. Spojrzałem na niego. W jego fioletowych, kłamliwych oczach dostrzegłem przerażanie. Wizja pierwszej w sezonie porażki napełniła go paniką. Próbował przyśpieszyć, ale jego ciało nie pozwalało mu na to, a meta zbliżała się nieubłaganie. Lecieliśmy łeb w łeb, coraz bliżej końca wyścigu. Skupiłem się na czerwonej linii oznaczającej wygraną i jeszcze bardziej przyśpieszyłem, nie wierząc, że to w ogóle jest możliwe. Czas zatrzymał się dla mnie. Rabidle siedział mi na ogonie, bezskutecznie próbując mnie dogonić, ja zaś leciałem, szybszy od wiatru, wolny jak wiatr. Cieszyłem się tą chwilą jak najbardziej tylko potrafiłem
Nagle wszystko się skończyło. Zobaczyłem pod sobą czerwony błysk i po chwili zrozumiałem, co to było. Meta. Przekroczyłem ją. Wyhamowałem (co było nie lada wzywaniem), znalazłem kawałek obłoku, usiadłem na nim. Wydyszawszy się nieco podniosłem głowę i rozejrzałem się. Rabidle siedział na obłoku kilka metrów dalej, Perli tuż obok niego. Bełkotali coś do siebie, co jakiś czas spoglądając na mnie wzrokiem pełnym nienawiści. Crinlen dostrzegłem nieco dalej, leżącą z brzuchem wystawionym w stronę słońca i językiem zwisającym z pyszczka, który nawet po takim wysiłku był uśmiechnięty. Acues siedział na najniższej trybunie z zabandażowanym skrzydłem. Najwyraźniej kontuzja nie pozwoliła mu ukończyć wyścigu (a ja nawet nie zauważyłem, kiedy zszedł z toru...). Zobaczyłem też cztery kuce zbliżające się do mnie, dwie klacze, dwa ogiery. Jedna z klaczy niosła wieniec, druga medal. Ogiery podniosły mnie i zaniosły na podium. Na podium!
Znalazłem się na podium! Na szczycie podium!
Przepraszam, już się uspokajam...
Obok mnie stanęli Rabidle i Perli, odpowiednio na drugim i trzecim miejscu. Wcześniej każde z nas, włącznie z Crinlen, dostało butelkę wody (z których wszystkie cztery były już opróżnione). Ceremonia wręczania medali odbyła się dość szybko, jednak była podniosła, okraszana krzykami wiwatujących tłumów. W pewnym momencie kilka kucy zaczęło radośnie skandować moje imię, a już po chwili cały stadion utonął w okrzykach "Dento! Dento!". Po uroczystości zostaliśmy skierowani do szatni, by umyć się i odpocząć.
Tak oto skończyły się moje pierwsze derby, które były także moją pierwszą wygraną.

Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...