Maisha Napisano Czerwiec 26, 2013 Share Napisano Czerwiec 26, 2013 (edytowany) Noahri(Noah) to imię mojej postaci, mam jej starą wersję ale moze pomóc w jej wyobrazeniu: http://imageshack.us/a/img809/2610/xfhm.jpg Niedawno zaczęłam pisać jej pamiętnik z jednej przygody, to pierwsze próby pisania jakiegokolwiek opowiadania, więc proszę o troszkę łagodniejszą krytykę. Powiem wprost: Akcja dzieje się w świecie Minecraft'a, jakoś mnie naszło, Noah musi znaleźć jajo smoka Kresu. Tandeta, ale jakoś ujdzie. Cz. 1: Dzień pierwszy. Przeszłam przez portal który miał mnie doprowadzić do tego jaja. Jajca nie widzę, tylko klocki. Nie wiem po co Kina dała mi ten cholerny notes, mówiła ze ma mi to pomóc. Jestem kompletnie sama, w nieznajomym i obcym świecie, wolę nie wiedzieć co mnie tu spotka. Do plecaka wsadziłam tylko kilka kanapek, a Zgredek mi wsadził kurczaka. Żywego. Od paru godzin szwendam się po kwadratowym świecie. Spotkałam jak na razie tylko kwadratowe drzewa i krowy. Tez kwadratowe. Muszę znaleźć jakąś osadę, jeżeli jest taka w tym wymiarze. Słońce kwadratowe grzeje, a ja nie mam czapki. Po kolejnych paru godzinach wędrówki zobaczyłam w oddali jakieś domki, morda mi się cieszyła jak nie wiem co. Podbiegłam do wioski, lecz była ona kompletnie opuszczona. No cóż Noah, przynajmniej znalazłaś schronienie, a się już ciemno robiło. Przeszukałam najbliższa chatkę, znalazłam w niej parę kijów, motykę i miskę, nic więcej ale łózko za to było. Mogłam się wyspać, nogi mnie bolały jakbym okrążyła słońce. Budzi mnie jakiś łomot w środku nocy, myślałam ze to właściciel chciał się dostać do swojego domu. Ja naiwniara poszłam otworzyć drzwi i co? ZOMBIE! W ŚRODKU NOCY ZOMBIE MI DO CHATY CHCIAŁO WEJŚĆ! Zatrzasnęłam mu przed nosem drzwi przy okazji odcinając kilka zielonych palców. Serce waliło mi jak młot. Dalej czułam jak chce się dostać do środka, przesunęłam skrzynię do drzwi by ich nie otworzył. Odetchnęłam z ulgą, nie na długo. Strzała przebiła okno i przeżyłam zawał. SZKIELET W OKNIE! NIE NO, CO JESZCZE?! SLENDERMANY?! Chciałam wyskoczyć przez drugie okno, lecz zostałam otoczona ze wszystkich stron. Nie dziwie się już czemu mieszkańcy się z stąd wynieśli, no chyba ze zostali wybici. Jedyna opcja to zejście pod ziemię. Zaczęłam drapać w podłogę i znów nie mogłam uwierzyć własnym oczom, drapałam w jedno miejsce przez minutę a dziura się zrobiła ogromna i w dodatku kwadratowa! Trudno, nie miałam innego wyjścia, kopałam, kopałam, kopałam i następnie zablokowałam przejście do dziury. Próbowałam kopać dalej, by uciec od domu. Po dłuższym czasie kopania chciałam zobaczyć jak daleko jestem od wioski. Zaczęłam kopać w górę i wyszłam na powierzchnię. Byłam jakieś 200 metrów od tamtego miejsca. Chyba nie pora na spanie Noah, musisz znaleźć to jajko i uciec z tego piekielnego miejsca. Cz. 2: Dzień drugi. Zeżarłam już połowę rzeczy z plecaka, w tym kurczaka. I nic nowego. No, moze z wyjątkiem kwadratowego, półtora metrowego pająka który wlazł mi na głowę. Nogi bolą jak cholera, kanapek coraz mniej (Kina zrobiła wszystkie z warzywkami, twierdzi ze za mało ich jem...), wody jest tu pod dostatkiem. W dzień nie jest źle, mam nadzieję ze tej nocy nie będzie jak w poprzedniej... Zaczęło lać. Byłam cała przemoczona, w gaciach miałam pełno wody a kanapki mi przemokły. Pod drzewem wolę nie przesiadywać, jeszcze mnie piorun trzaśnie. No cóż, trzeba brnąć dalej. Po ok. 30 minutach znalazłam małą jaskinię, lepsze to niż nic. Weszłam do niej, zjadłam kanapkę i mi się rzygać zachciało podczas przeżuwania i przez parę minut obserwowałam zachmurzone niebo i błyski. Zachciało mi się spać, więc idę spać. Dobranoc. W nocy znów mnie coś obudziło, myślałam ze śnię na jawie. Rozejrzałam się, niczego nie dostrzegłam. Pomyślałam ze to mi się przesłyszało, więc znów postarałam się zasnąć. Nagle poczułam dotyk na talii, moja naturalna reakcja kazała natychmiast otworzyć oczy i kopnąć w to co mnie nagle tknęło. No i zobaczyłam coś czego wolałabym nie spotkać w żadnym koszmarze. Patrzyły na mnie fioletowe ślepia osadzone w pozbawionym włosów wysokim, czarnym cielsku. Przeżyłam kolejny zawał. Krzyknęłam jak nigdy w życiu (A może już tak krzyczałam? Nie pamiętam.) Bałam się. Bałabym się jeszcze bardziej gdybym poszła w głąb jaskini, rozsądek mi podpowiadał żebym uciekła na zewnątrz. Wybiegłam jak szalona z jaskini a potwór za mną. Gdy biegłam nagle uświadomiłam sobie ze stwór nie biegnie, tylko ryczy. Zatrzymałam się i odwróciłam, monstrum krzyczało i zwijało się z bólu. -Czy... Czy to coś może być zranione przez... Wodę? Serio?! Patrzyłam na to dziwadło z lekkim uśmieszkiem, woda działała na to coś jak kwas na moją skórę. Pa paru minutach, i bez-efektownych próbach wejścia do jaskini-stwór rozpuścił się. Podeszłam do resztek ciała, dopiero teraz zauważyłam ze jego skóra dymiła fioletowym dymem, ale... zauważyłam ze w czarnej maziai jest coś co każdego by zainteresowało- Zielona Perła. Podniosłam to i się przyjrzałam, w środku była ciemnozielona kulka a otaczała ją limonkowa, pół-przeźroczysta otoczka. Nie wiem po co mi to, ale uwielbiam zbierać tego typu szpargały, schowałam do mojego plecaka i znów weszłam do jaskini. Byłam przygotowana na wszystko, jutro muszę znaleźć tą osadę, inaczej będzie po mnie-i to szybko. P.S: NA SERIO? GADAM DO ZESZYTU! I jak się podobało? Edytowano Czerwiec 26, 2013 przez Maisha Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts