- Merry... mówiłaś mi, że mam nowego gościa, ale biuro jest puste i... - Starlight spojrzała w stronę drzwi do swojego gabinetu — I dawno mnie tutaj nie było.
- Nic dziwnego jak tak nagle zniknęłaś — mruczała pod nosem Merry kręcąc się przy oknie.
- Wiem. Nie powinnam, ale kto to był?
- Z tego, co mi wiadomo... mam to tutaj gdzieś — Młoda klacz wyjęła swój notes i zaczęła go kartkować — M... Miste... Misterspauls!
- Powinnaś pisać wyraźniej. - Zaglądnęła do jej notesika — No dobrze znajdź mi go... to mogło być coś ważnego.
- Tak jest — Zachichotała Merry i pobiegła korytarzem w stronę schodów.
- No dobrze, a ja powinnam wrócić do pracy. - Powiedziała cicho sama do siebie i kopytkiem otwarła drzwi swojego gabinetu.
Starlight ostrożnie weszła do gabinetu, zamykając za sobą drzwi i rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko było w należytym porządku, a na meblach nie było śladu kurzu. Dokumenty leżały posegregowane na biurku, rośliny pod oknem podlane, a pojemnik z wodą… świeżą wodą znajdował się zaraz obok.
Klacz przespacerowała się po pokoiku i zwróciła uwagę na miseczkę z ciasteczkami stojącą obok dokumentów. Wyjęła jedno i zjadając ze smakiem, powiedziała cichutko — Moja asystentka spisuje się na medal. - Nadal rozglądała się po gabinecie, gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi.
- Wiedziałam, że prędzej czy później zapytasz o to - Starlight podeszła do drzwi słuchając wypowiedzi znajomego, po czym przekręciła kluczyk i spojrzała na niego. - Wiesz… ze względów bezpieczeństwa zaklęcie będzie działało tylko do północy dnia następnego. - Odwróciła się w stronę okna i dodała bardzo cicho do siebie — zmniejszy to ryzyko, że Twilight wpadnie na trop.
- Stań tutaj — nakazała, wskazując kopytkiem środek pomieszczenia. - A komu to przeszkadza, jak ktoś niewinnie flirtuje... to bardzo miłe uczucie — Zachichotała i lekko się zarumieniła, gdy coś jej się przypomniało. Obeszła wolno Misterspaulsa dokładnie mu się przyglądając. Po chwili wycelowała w niego swój róg i wystrzeliła jeden błękitny promień, który nie uderzył jednak w Misterspaulsa tylko utworzył naokoło niego jak by unoszący się w powietrzu krąg magicznej energii.
Następnie słuchając drugiego pytania, stanęła przed nim.
- To pytanie już kiedyś mi zadałeś. Powiem szczerze, że nie przejęłabym się tym. Zależy, co by zrobił lub co chciał zrobić… - Pokręciła głową i wystrzeliła w jego stronę drugi strumień energii. Ten trafił prosto w cel. Misterspauls delikatnie uniósł się w powietrze, a krąg, który do tej pory unosił się naokoło niego, teraz zaczął się powoli obracać. Starlight w tym czasie zasłoniła okna grubymi zasłonami i zapaliła świece znajdującą się na biurku.
Starlight wystrzeliła jeszcze dwa razy w jego stronę, tworząc jeszcze dwa naprzemiennie obracające się okręgi.
- O księżniczkach — spojrzała w jego stronę, a jej róg zaczął ładować się energią. - Są wspaniałe... słabo znam Cadence, ale Luna i Celestia są bardzo dobre dla krainy i leży im na sercu dobro naszego świata.
Starlight odczekała jeszcze chwilkę, aż jej róg osiągnął pełnie mocy, po czym drżącym głosem powiedziała — Będzie to nowe zaklęcie, a nie to samo co zastosowała Twilight. Mam nadzieję, że się uda… i będziesz zadowolony — Puściła mu oczko i uwolniła pełnie zgromadzonej w rogu mocy prosto w stronę Misterspaulsa. Magiczne kręgi, które do tej pory obracały się wolno naokoło niego, w momencie uderzenia kolejnej fali magicznej mocy zaczęły się obracać jak szalone, aż w końcu zmieniły się w kulę. Starlight spojrzała na magiczną sferę mocy i ledwo widoczną postać w niej uwiezioną i chwilkę się zastanowiła, po czym zaczęła wystrzeliwać w stronę sfery kolejne promienie.
Postać znajdująca się w środku… Misterspauls poczuł, jak jego ciało zmienia się w jasną energię i staje się jakby płynne ulotne, ale wciąż zamknięte w kuli. Po chwili poczuł, jak zanika jego jedność z ciałem, które zmieniło się zupełnie w unoszącą się po środku kuli energetyczną masę, z której wolno zaczęło wyłaniać się nowe ciało. Po kilku minutach wracało mu czucie. Poczuł swoje nowe kończyny i ogon, a także wyprostował i kilka razy niezgrabnie zamachał skrzydłami. Kula powoli zaczęła zanikać, a on wolno wylądował na podłodze gabinetu, nabierając ostatecznych kształtów i kolorów. Był ciemnogranatowym pegazem o skrzydłach zakończonych srebrnymi piórkami. Jego grzywa była w kolorze nocnego nieba, a oczy złote niczym gwiazdy.
- No proszę, jaki przystojniak — Zachichotała Starlight przyglądając mu się — Pamiętaj, masz czas do północy, a potem czar pryśnie, ale przemiana powrotna nie będzie już tak wymagająca… - Obeszła go naokoło, przyglądając się bardzo uważnie — Samoistnie się zapoczątkuje i potrwa tylko chwilkę… trzeba Ci jakieś imię wymyślić — Przyłożyła kopytko do pyszczka i zmrużyła oczy — Może Silver Wings?