Skocz do zawartości

Vvv

Brony
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Vvv

  1. Finalne tudzież podszlifowane wydanie zalatującego naftaliną projektu KNK (stary temat by @Carbonite Cool można wywalić). Na najbliższą dekadę poprawek nie przewiduję. Historia „Skąd?”, „Po co?” i „Ale w sumie na jaką cholerę?” jest długa, zawiła, w paru fragmentach nieścisła… i generalnie rzecz biorąc, po prostu nudna (oraz nikomu tutaj niepotrzebna). Darujmy ją sobie.

     

    Spoiler

     

    Lecz przez wyuczoną grzeczność spróbuję ująć rzecz inaczej:

     

    Niektóre z powszechnych analogii bywają zaskakująco wręcz uniwersalne. Takoż z niektórymi pomysłami jest niczym z hodowaniem dzikiego tygrysa… od małego. Zaczyna się zawsze niewinnie, często z zachwytem. W sumie małe, słodkie i pociesznie futrzaste kocię łypie tymi przepięknymi, wielkimi oczkami. Wkrótce wszak okazuje się, iż dziki z natury drapieżnik to chyba jednak nie do końca taki świetny pomysł na domowe zwierzątko… I że tkliwe miano Pasiaczek średnio harmonizuje z jego ekspansywną tudzież nader absorbującą otoczenie (niekoniecznie wzmiankowanej absorpcji chętne) osobowością.

    Tyleż powoli co nieuchronnie cudowny kociak staje się „czymś”, (s/po)tworkiem, którego niedoświadczony, świeżo upieczony opiekun we właściwym czasie przewidywać nie raczył. Pręgowana dziecina zaczyna drapać meble (tak na centymetr głęboko, a potem na pięć), z wolna podgryzać co się da, oraz usiłować podgryzać czego się nie da (czyli wszystko inne). Ach, no i sąsiadom dziwnym trafem w zeszłym roku zniknęła koszmarnie droga papuga, razem z klatką i pilnującą domu babcia emerytką, jakoś w okolicach przedwiośnia, a parę miesięcy później także ich ukochany Brutus, rodowodowy rottweiler.

    Słodkie kocię rośnie, rośnie, rośnie… – i wreszcie urasta tak, że opiekun zaczyna przeliczać, czy starczy mu w przyszłym miesiącu na karmę dla „malucha”, już pal licho takie przyziemne sprawy jak czynsz. A maluch zmienia się mocno, z czasem zmieniając także i imię. Jednocześnie nasi sąsiedzi dawno się wyprowadzili, przed ich domem od miesięcy blaknie na słońcu smętnawa tablica informująca o chęci jak najpilniejszego zbycia praw do posesji (chętnych zaskakująco brak). I nawet znajomi dziwnym trafem przestali zachodzić z wizytą, ewentualnie od święta zapraszają do siebie, a najlepiej abyśmy spotkali się w miejscu publicznym. Do restauracji nie wolno zabierać zwierząt.

    No ale przecież go nie wyrzucisz. Nie wyrzuca się kociaków.

    Odkarmia się je, wychowuje, ewentualnie uczy jak się zachować we wrednym i nienawistnym czasami świecie, jak przeżyć na zewnątrz ażeby nie trafić do podrzędnego ogrodu zoologicznego, nie dać się przerobić na szalik i kapcie... I dopiero wówczas wolno wypuścić je wolno, a samemu przenieść się z rodziną na odległe Hawaje czy inne Karaiby… I kto wie czy na wyspach nie przygarnie się nowego zagubionego kociaka. Może tym razem cętkowanego?

     

    W każdym razie – tak samo co poniektóre mądre głowy uważają, że nie należy wywalać przedwcześnie żadnego niedochowanego słowa pisanego. Jakkolwiek, nawet mądre głowy mogą się mylić.

     

    Toteż macie.

     

     

    Zoptymalizowane wersje PDF:

     

    Tom I: Szary Świt

    Tom II: Dwa Słońca

    Tom III: Zmierzch

     

    Google docsy dla wzrokowych masochistów (obecne gdzieniegdzie problemy z łamaniem tekstu, rżnięte z przerośniętego oryginału ustawionego pod druk ~A5 pod .rtf; wybaczcie, korekty prawdopodobnie nie będzie)

     

    Część I:

     

    Prolog

    Rozdział I: Koniec i początek

    Rozdział II: Baltimare - pierwsze rozdanie

    Rozdział III: Odpowiedzi?

    Rozdział IV: Tajemnica Cloudsdale

    Rozdział V: Fabryka Pogody

    Rozdział VI: Cloudsdale raz jeszcze

     

    Część II:

     

    Rozdział I: Przebudzenie

    Rozdział II: Yökolme

    Rozdział III: Pożegnanie z Yökolme

    Rozdział IV: Co teraz, Sparkle?

    Rozdział V: Żagle staw!

    Rozdział VI: Długa noc

    Rozdział VII: Rarity, Applejack, i…

    Rozdział VIII: Na wschód, zawsze na wschód!

    Rozdział IX: Czarne granie

    Rozdział X: Dno dna

    Rozdział XI: Tuś mi, bratku!

    Rozdział XII: Richthofen

    Rozdział XIII: Lubię Pomarańcze

     

    Część III:

     

    Rozdział I: Powtórka z rozrywki

    Rozdział II: Gdy wolałabyś nie wracać

    Rozdział III: Światła w mroku

    Rozdział IV: Operacja „Zamieć”

    Rozdział V: Pozamiecione…

    Rozdział VI: Przypadki i preparacje

    Rozdział VII: Starzy nieznajomi

    Rozdział VIII: Nieuniknione

    Rozdział XI: Nie po kolei… w głowie

    Rozdział X: Powrót do korzeni

    Rozdział XI: Jeden – Zero – Jeden

    Możliwy Rozdział... którego by nie było

    Potencjalny Epilog

     

     

    Hmm. Zajrzę jeszcze. Kiedyś. /)

    Vvv

     

    PS. Nieliczni z nielicznych wtajemniczonych mogą się zdziwić, może nawet zdenerwować albo poczuć coś na kształt zawodu; ale czasem tak bywa, iż nawet z największej bzdury coś zostaje wycięte, nawet w ostatniej chwili, nawet na długo po złożeniu tekstu. Niektórzy nawet określiliby wzmiankowane zjawisko „konsekwencjami”. Cóż, handlujcie z tym.

     

    PPS. Nadciąga zima. Pamiętajcie o wiewiórkach.

     

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...