Chyba coś jest w powiedzeniu, że szewc chodzi w dziurawych butach. Ja będąc naczelnym i jednoczenie główną osobą odpowiedzialnym za skład, dopiero teraz przeczytałem na spokojnie 2 artykuły, tak aby móc sobie je przemyśleć. Jednym z nich był tekst Albericha "Starość, nie radość", z bardzo ciekawymi tezami...
...z którymi się częściowo nie zgadzam. Zacznijmy od wizji uosobienia fandomu jako człowieka w podeszłym wieku. Ja bym raczej porównał nas do osób w okresie 20-30 lat, którym skończył się czas luzactwa w trakcie szkoły/studiów i przyszło się zderzyć z zwykła codziennością pracy która ma nas utrzymać. Zacznijmy od przyrosty członków. Dobrze rozpoznajesz okres największego przyrostu, ale uważam że błędnie identyfikujesz powody jego spadku. Świat ma skończoną liczbę mieszkańców i większość z nich która z niewyjaśnionych powodów była podatna na magię kucyków, już wchłonęliśmy w nasze grono. Zresztą większość z nas próbowało zachęcić swoich znajomych do serialu, na zasadzie "obejrzyj to, może ci się spodoba". No i czasami się udawało, ale też nie rzadko było tak że "magia nie podziałała". Aktualni nowi członkowie wynikają raczej z zwykłej demografii, bo w 2011/2012 roku byli jeszcze trochę za młodzi (w różnym rozumieniu tego słowa). Względem tych osób dalej działają wspomniane etapy odkrywania i przełamywania się w poznawaniu nieznanego. Jako dowód że pewne myślenie nie zanikło, to odsyłam cię do artykułu w playboyu który linkujemy w aktualnych wieściach.
Powszechność odejść też mnie nie dziwi i jest bardzo normalnym etapem rozwoju naszego "człowieka". Przecież ja sam przez okres szkoły i studiów miałem okazję poznać 210 osób (liczę tylko swoje klasy i mój kierunek), ale teraz kontaktu utrzymuję z jakimiś 30-40 osobami. Z fandomem będzie podobnie, ale w końcu ta tendencja się zatrzyma. Zaś co do powodów to zauważ, że w momencie największego napływu ludzi, pojawili się też którzy przyszli tutaj tylko na zasadzie stada/mody. Wraz z minięciem tego bumu, one zaczęły się wykruszać. Oczywiście są z tej grupie osoby które właśnie dzięki temu nurtowi nas znalazły i się z nami związały, ale reszta po prosty sobie odpłynie dalej w inne rejony internetu. Taki osób już nie zawrócimy i jedynego czego możemy im życzyć, to aby spotkanie z nami sprawiło że będą lepszymi osobami. Zgadzam się też jednak z tobą, że części z pośród odchodzących osób, to ludzie którym się fandom zwyczajnie przejadł. Tacy wbrew pozorom po pewnej przerwie rokują szanse na powrót. To czy on już nastąpi to zupełnie inna kwestia.
Kolejne rzecz przy której chcę coś dodać to aktywność. Poprawnie identyfikujesz wszystkie problemy, ale gubisz jeszcze jeden. Wspomniana przeze mnie grupa która przyszła na zasadzie stada/mody, wcale nie była biernymi obserwatorami. To co zawsze mnie fascynowało w tym fandomie, to delikatne, można powiedzieć że nie wprost, przymuszanie wszystkich do aktywności i tworzenia czegoś na jego potrzebę. Gdzie się człowiek nie obejrzał, to ten pisał, ten rysował, ten korektorował itd. W taki towarzystwie ciężko jest siedzieć i nic nie robić . A ponieważ przywołana przeze mnie grupa jest wybitnie podatna na takie działanie, to i ona masowo tworzyła i komentowała. A gdy odeszła, to znikło nie tylko komentujący ale i tworzący wraz z dziełami. Spójrz na ostatni remanent w dziale fanfikowym który zakończył się dosłownie kilka godzin temu. Z działu wyleciało 8% tematów i w przypadku tych zarchiwizowanych dość często powtarza się schemat brak linków/dokument w koszu.
Z resztą punktów się z tobą zgadzam, że lekko stanęliśmy w miejscu. Mamy swoich znajomych, rutyna nas dopadła, a scena twórcza zabetonowała. Popieram również twoje propozycje wyrwania się z tego marazmu. Do nowych musimy podchodzić z hasłem "Friendship is Magic" i jako pierwsi wykazywać inicjatywę w wprowadzeniu ich w fandom (łącznie z pozwoleniem wygadania się w stylu "którego kucyka lubisz najbardziej" ). Nie zbywać inicjatyw rutyną typu "było, nie wyszło", bo zawsze możemy z dostępną wiedzą pomóc tak, aby tym razem jednak wyszło. Zaś do początkujących twórców mieć dużą taryfę ulgową – w końcu nikt nie rodzi się z perfekcyjnym warsztatem, ale dochodzi się do niego przez praktykę i życzliwie (oraz DELIKATNE) uwagi. Jednak nie patrzę na te pomysły (zostając przy twoich metaforach), jako środki mające delikatnie ocieplić nasze bardzo podeszły wiek. Dopiero weszliśmy w dorosłość i zaczynamy układać życie po burzliwym początku. To jak teraz je ułożymy, zdefiniuje naszą codzienność na wiele lat.
A intuicja podpowiada mi że czas starość fandomu nadejdzie nie prędzej, niż nasza jesień życia, gdy na bujany fotelu będziemy sobie wspominać, zgodnie z tradycją starszych ludzi, jak to w aktualnych czasach było pięknie