Skocz do zawartości

Nieznany7x7

Brony
  • Zawartość

    127
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Nieznany7x7

  1. Zacząłem coś sobie organizować w związku z brakiem laptopa. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, przed końcem roku nie będę już odcięty od świata. A co do dokładnej daty, to wolę nie mówić, bo a nóż znów się nie wyrobię i jedynie wszystkich zawiodę, siebie wliczając. Muszę w dodatku sam sobie przypomnieć, o czym to ja planowałem pisać w dalszych rozdziałach, sporo mi powypadało z głowy. xD

    • +1 1
  2. ...no to jestem. Mam dla was dwie rzeczy: obiecany rozdział, jakkolwiek spóźniony, oraz wyjaśnienia.

     

    A więc tak, zacznijmy od tego, co tygryski lubią najbardziej, od wyjaśnień. Ci, co śledzili aktualizacje mojego statusu, wiedzą, że w styczniu skradziono mi laptop i przez to byłem właściwie odcięty od świata. To ten najbardziej uczciwy powód. Drugi powód - aczkolwiek wciąż zerkam codziennie na Fimfiction, straciłem zainteresowanie samym show. Jestem dwa sezony do tyłu - przez ten cały czas nie zebrałem w sobie ochoty na obejrzenie ani jednego odcinka z wyłączeniem tego setnego. Wiem, marna wymówka, ale niestety również prawdziwa. W połączeniu z poprzednim powodem i generalnym dołkiem emocjonalnym, w jakim się wówczas znalazłem, zacząłem myśleć o zamknięciu fica. Trzecim powodem braku twórczości jest mój całkowity brak ochoty do pisania czegokolwiek. Prawdę mówiąc sam się zdziwiłem nagłą ochotą pisania. Przypuszczam, że zawdzięczacie to temu gościowi. Parę dni temu, będąc śmiertelnie znudzony, zgodziłem się na jego prośbę edytowania jego fica. To była dość mozolna praca, a ja sam nie jestem ekspertem od języka angielskiego, ale w jakiś dziwny sposób to zadanie nagle napełniło mnie nowymi siłami i wreszcie dopisałem te brakujące parę stron do obiecanego wam rozdziału. Oklaski dla Grave Walkera, nieświadomie zrobił dla was więcej niż ja przez ostatnie dwa lata, za co czuję wielki wstyd.

     

    Nie zamierzam kłamać - nie wiem, jak to będzie z przyszłymi aktualizacjami ani nawet czy będą. Sytuacja z laptopem się nie zmieniła, a w okolicy po prostu nie ma dogodnie położonej kafejki internetowej. Mnie wciąż brakuje motywacji do dalszego działania. Teraz, gdy patrzę wstecz na CiH, widzę całą masę błędów i źle wykorzystanych pomysłów. Nie czerpię już radości z pisania tego opowiadania, a moje inne fici... Cóż. Daedry to lekka lektura, zawsze pisało się ją stosunkowo łatwo i ma ona największe szanse na przetrwanie. Creation Isles leży i kwiczy - nasza mała grupa pisarska się rozpadła, w dużej mierze z mojego powodu, co strasznie żałuję, gdyż z tego projektu byłem najbardziej dumny. Czy może być wskrzeszona? Nie wiem, nie mam pojęcia. Poza tymi trzema fanficami swego czasu próbowałem też coś nabazgrać na Fimfiction. Ten fic też ma dość duże szanse kontynuacji. Ze wszystkich powieści mojego autorstwa to właśnie CiH jest najbardziej zagrożony, gdyż po prostu straciłem entuzjazm i zniechęcają mnie już popełnione przeze mnie liczne błędy, głównie fabularne. Dziękuję bardzo tym nielicznym, którzy pomimo wszystko na mnie liczyli bądź przynajmniej skrytykowali mnie dostatecznie boleśnie, by poczucie wstydu mnie zmotywowało. Czasami mocne ganienie jest konieczne.

     

    No dobrze, ale wy przecież wszyscy czekacie na rozdział, prawda? :twiblush: Oto i dawno obiecany rozdział, opublikowany prawie dwa i pół roku po poprzednim. Rany boskie... Jestem naprawdę leniwym ch*jem.

     

    Rozdział XXI: Najlepszy plan to duży plan

     

    Następny rozdział, o ile wyrwę się z apatii, będzie najprawdopodobniej zawierał walkę z pewnym złodupem oraz spotkanie z ulubioną księżniczką.

    • +1 8
  3. Móóóózgiiiiii... Tfu, nie ten tekst. Od nowa.

    Zmartwychwstałem dla fandomu! Przez ostatnie miesiące byłem w tym miejscu w najlepszym wypadku myślami, za co bardzo przepraszam, a w szczególności jest mi przykro za brak jakiegokolwiek wytłumaczenia czy zapowiedzi nieobecności. Niestety tak to już bywa, że czasami trzeba po prostu odsapnąć od tego wszystkiego. Chciałbym móc powiedzieć, że jakieś niezwykle ważne sprawy powstrzymywały mnie od jakiejkolwiek aktywności już po napisaniu matur (np. bankructwo rodziny, wylądowanie w samym środku tajnej wojny dwóch podziemnych organizacji albo ban na internet), ale niestety jedyne powody to moje mierzone w latach świetlnych lenistwo oraz brak weny i motywacji. Mam nadzieję, że teraz uda się temu zaradzić - po przeprowadzce do Warszawy, zakwaterowaniu się w akademiku i rozpoczęciu studiów na Politechnice paradoksalnie czasu mi nie ubyło, a przybyło - do tego stopnia, że aż z nudów zerknąłem na skrzynkę (mam zły zwyczaj nie zaglądania na nią przez tygodnie) i odkryłem, że ludzi jednak obchodzi ten fic, który osobiście już pogrzebałem. Za dużo czasu wolnego to naturalny wróg lenistwa, motywację daliście mi waszymi oczekiwaniami, a wenę też już łatwiej będzie znaleźć.

    Ludzie, ważna informacja - jeśli kiedykolwiek nie będzie mi się chciało wrócić do fandomu po uzasadnionej nieobecności (taaak, mroczna sesja czai się gdzieś w mglistej przyszłości), śmiało i na chama spamujcie mi na moim koncie na Steam, kiedy tylko zajrzę. Oszczędzicie czekania mnie i sobie. Druga ważna informacja - wznawiamy Czas i Harmonię. Nie wiem jeszcze, jak to będzie z Daedrami, ale nie chcę się rozpraszać. Stanęliśmy na shippingowym rozdziale, zgadza się? W takim razie na następny przypada bodajże Lyra, smok, changelingi i starożytne ruiny. Trzecia ważna informacja, podziękowania dla mistrza Dolara, który pomógł wrócić na to konto po zapomnieniu zarówno hasła jak i maila.

    Reasumując - It's good to be back.

    • +1 6
  4. Cover:

     

    261060.png?1429609404

     

    Tagi: Romance, Comedy, Adventure, Crossover

     

    Description:

    Telekinesis and pyrokinesis are both nice things to get out of a deal, no doubt about it. Due to some fine print finagling, though, we're now stuck here in Equestria, courtesy of 'the Merchant'. And by 'we' I mean Silver the Hedgehog and Blaze the Cat, or at least their lookalikes. No, I did not stutter. That sidewalk swindler of a 'wish granter' must think he's got a sense of humor, turning us both into characters right out of our favorite video games and then throwing us straight into the land of LITERAL sunshine and rainbows. We can't count on him to get us back, but since I can now bend spoons with my mind, that must mean the Emeralds should have the power to help us out... Right?

    Well, there’s only one way to find out. If only the Royal Sisters weren't making this so much harder... Seriously, a thousand years in ice and they still can't forgive us for accidentally leveling their castle and afterwards causing a worldwide disaster? No biggie. That place was in dire need of renovation anyway; no plumbing, no fridge...

    So, to put it short, I have Royal Guards after me (standard bit characters; useless), Mane 6 after me (tougher, like Agents from the Matrix out of a bag of skittles), Royal Sisters after me (more RAGEQUIT than Legend of Zelda’s water temple), and a sophisticated, irritable anti-pegasister loner turned Royal Cat with a fondness of slapping me in the face whenever I say something stupid (which means quite often).

    Knowing my luck, next there'll be mind-boggling time-travel and epic boss fights with tons of QTE's along the way, all wrapped up in some big multiverse-evil-domination plot, with ground zero centered on this glorified gumball machine of a world that defies all logic. We've got our work cut out for us, especially since we seem to be the ones cast as the antagonists straight out of the ice. That didn't stop Sonic before, though, and it definitely didn't stop Shadow, and since I'm now the coolest (and only) hedgehog on the block, there's no way I'm letting it stop me!

    Here we come, Equestria! You better have some brakes, because we sure don't!

     

    -------------------------------------------------------

     

    No więc... nie palcie mnie na stosie ludzie za to, że zaczynam kolejny fic przy mojej nieumiejętności do podzielności uwagi. O tyle proszę. W ramach rozgrzewki przed maturą z anglika napisałem to tutaj i wyszło lepiej niż się spodziewałem, aż znalazłem sobie trzech proofreaderów do odwalania za mnie czarnej roboty poprawiania literówek. Wybrałem kombinację dwóch nielubianych tematów na fimfiction, cross z Soniciem i jednocześnie fic z uniwersum Displaced. Z tego faktu trochę mnie na razie przydusili hejterzy wewnątrzfandomowi z tego rodzaju, co klika łapkę w górę bez zapoznania się z treścią. Nie miałbym nic przeciwko odrobinie pomocy w zwalczeniu szarańczy, która przecież odstrasza mi czytelników. Trochę boostu do pewności siebie i przełamania bloku pisarskiego mi nie zaszkodzi. A że ten dział i tak stoi pustkami i przetaczają się tu kłęby kurzu...

     

    Wersja na Fimfiction

     

    Wersja w GDocu

    • +1 1
  5. Kiedy rozdział, kiedy rozdział... hmpf. Creative Isles wyjdzie przed kolejną (czyli wtorkową) aktualizacją fanficów na FGE, a tam w notce autorskiej bardzo szeroko się rozpisaliśmy, dlaczego aktualizacje są tak powolne, pomijając fakt, że jestem w klasie maturalnej. Słowo daję, jeśli potem nadal będą się pojawiać takie komentarze, to będę po prostu odpowiadał "jak mi się zachce cokolwiek napisać".

  6. Pół kolejnego rozdziału już mam. Wygląda na to, że kolejny rozdział będzie w połowie rozkminem daedr z wolna dochodzących do prawdy na temat tego, co się dzieje, a w połowie opisem walki. Tutaj macie spory spoiler, spory nie w rozmiarze, a w konsekwencjach fabularnych.

     

     

    - To… jest w sumie dość sensowne - powiedziała Boethiah. Była to największa pochwała, jaką daedra mogła w szczery sposób dać innej. - Jeden artefakt wiążący przynajmniej na chwilę duszę i moc daedry, drugi artefakt wypędzający duszę daedry i trzeci artefakt, który w jakiś sposób… blokowałby powrót lub osłabiał daedrę?

    - Nie mam pojęcia, co mogłoby osłabić daedrę lub zablokować jej zdolność do podróży między płaszczyznami. Medalion Królów już dawno przepadł, a i tak nie działał w taki sposób, on bronił jedynie Mundus przed Otchłanią. Myślę jednak, że pierwszym artefaktem musiałby być wyjątkowo wielki klejnot dusz - wydedukowała Azura. - Prawdopodobnie jeszcze większy od mojej Gwiazdy. Nie wiem jednak, skąd miałoby się wziąć coś tak potężnego, tego przecież nie da się ot tak wykonać. Któryś z książąt musiałby w tym maczać paluchy.

    - I znowu wracamy do Mory - podsumowała Mefala. - Bo nie tylko jest to być może w zakresie jego mocy, ale również widzi on przyszłość wszystkich śmiertelników, którzy nie są Bohaterami, a tych byśmy wyczuli. Nie ma opcji, by ktoś go mógł w taki sposób zaskoczyć. W obu wypadkach Hermaeus jest winny zdradzie.

  7. Stan ilościowy na chwilę obecną: 63 strony.

    Spoiler:

    - Więc co wiesz o tych typkach prócz tego, że wciągają podejrzane proszki, ubierają złote łańcuchy rymując i na dodatek gwałcą skarby, kradną dziewice i wyzwalają smoki?

    - Mamy ich sprzątnąć - skwitował to Shrekrik jak to tylko on potrafił.

    A najlepiej sprzątnąć i jak najszybciej się zmyć, bo nawet jak na miasto zbrodni ta dzielnica robiła wyjątkowo paskudne wrażenie. Domy wykonane z pudeł po skradzionych DVD i telewizorach, brudne ulice, kradzieże z włamaniem, podwójnym pobiciem, morderstwem, porwaniem, wandalizmem i jazdą na strusiu bez prawka, a kończąc  na  braku  jakiegokolwiek Toi Toia w okolicy.

    Ten cały obraz biedy i rozpaczy i biedy był dla osoby postronnej prawdziwym wstrząsem. Oczywiście jedyną osobą postronną był tutaj Elver, bo na Shekriku otoczenie nie zrobiło  najmniejszego wrażenia. Jak gdyby nigdy nic changeling prowadził ziemniaka w sobie tylko znane miejsce, tam gdzie można znaleźć najdzikszą mafię na Vezanderfel.

    Do prawdziwej jaskini lwa, lub trzymając się bardziej faktów, olbrzymiej konstrukcji wykonanej z luksusowej tektury oraz zmielonego, przetopionego aluminium pozyskanego z różnych aluminiowych przedmiotów wątpliwej wartości i zawartości radzieckiej promieniotwórczej miedzi. Rolę szyb w oknach pełniła folia zerwana z opakowań po nugetsach, a drzwi wykonano ze starych drzwi od czegoś, co kiedyś było czymś, czym kosmici robili kręgi w zbożu nim zrozumieli, że nie istnieją.

  8. Niech mi ktoś łaskawie powie z jakiego powodu to OSTATNI numer? Nie słyszałam o żadnej wiadomości/ogłoszeniu/czycuś a tu to tak... Dlaczego mam małe podejrzenie, że to żart?  :grumpybloom:

     

    Dwa powody:

    - Bobul w końcu wyczerpał swoje rezerwy motywacji i cierpliwości, a nikt jakoś nie chce wziąć od niego pałeczki i ponieść dalej

    - Pewna grupa osób, której tu nie wspomnę, hejci nas tak ostro, że stanowią stanowczą większość komentarzy do każdego numeru. Ale no hard feelings, takie jest najwyraźniej wasze zadanie w tym wszystkim.

     

    Edit: Nie, Cahan, nie jestem z obecnego rocznika maturalnego, ale i tak mam dość na własnym talerzu.

  9. Jako że nieuprzejmie jest trzymać was tak długo bez absolutnie niczego do czytania, łapcie fragment kolejnego rozdziału, trochę dłuższy niż zwykle.

     

     

    - “Furry’s Place”? - spytała. Znała trochę ten lokal - wbrew opinii Pinkie Pie słodycze z Sugarcube Corner nie mogły być zamiennikiem dla normalnego obiadu, więc gdy nie była w nastroju na domowe jedzenie (czytaj: zawsze, gdy nie mógł przygotować go Spike) udawała się do którejś restauracji. To była jedna z tych swojskich, gdzie wszystko wygląda porządnie i estetycznie, ale nie jakoś specjalnie ozdobnie. Jedno z tych miejsc, do którego z chęcią udałaby się paczka zgranych przyjaciół i czułaby się jak u siebie.

     

    - Hm, tak. Chyba, że masz inny pomysł - powiedział z lekkim wahaniem Twinkle.

     

    - Nie, nie, pasuje mi - zapewniła go pospiesznie.

     

    Podeszła do drzwi, lecz Twinkle nagle uprzedził ją, otworzył drzwi i je przytrzymał dla niej. Patrzył przed siebie, unikając jej wzroku. Twilight czując, że się rumieni, powiedziała:

     

    - Emm… Nie musisz być aż tak uprzejmy, Twinkle.

     

    - Och. Eee… Aha. Dobrze - odpowiedział jej, ale się nie ruszył.

     

    Klacz po chwili pokręciła głową i przeszła pierwsza przez drzwi. Oboje przeszli do jednego ze stolików i zajęli miejsca. Wkrótce pojawiła się kelnerka. Twinkle spojrzał na nią jak na zielonego kota. Ta część z zielenią pasowała.

     

    - Dzień dobry, Furry - przywitała się Twilight. Furry tylko kiwnęła głową i uśmiechnęła się, trzymając w zębach ołówek. Miała bardzo, bardzo gęstą, zieloną sierść… właściwie nie tyle sierść, ile futro. Kiedy ktoś patrzył na Furry, widział oczy, nos, parę uszu, cztery kopyta i ogromną kulę puszystego futra, tak gęstą, że gdyby ktoś się zagłębił w ten gąszcz, mógłby łatwo nie wyjść bez liny bezpieczeństwa.

     

    Furry spojrzała na Twinkle’a i nagle gwałtownie wciągnęła powietrze, przy okazji zjadając ołówek. Mimo to nie wyglądało nawet na to, że to zauważyła, tylko uśmiechnęła się szerzej.

     

    - O… nie wiedziałem, że prowadzi pan...i restaurację - powiedział Twinkle. Pauza przy słowie “pani” była bardzo krótka, choć nie dość krótka, by Twilight jej nie zauważyła. Rzuciła ogierowi lekko zirytowane spojrzenie, choć nie mogła się za bardzo gniewać - w tym konkretnym przypadku potrzeba było trochę dłuższej obserwacji, by określić płeć. Ona sama za pierwszym razem się pomyliła.

     

    Furry sięgnęła kopytem w mroczne głębiny swego futra i wyciągnęła dwa jadłospisy, położyła je na stoliku, jeszcze raz się szeroko uśmiechnęła i przeszła do innego stolika. Oba kucyki bez słowa sięgnęły po swoje karty.

  10. Nie porzucam, nie porzucam. Po prostu nie tworzę Daedr i CiH równolegle. Przy Daedrach miałem długi zastój, więc siłą rzeczy CiH też będzie z dużym opóźnieniem. Nie pomaga fakt, że czas na pisanie mam tylko w weekend, a czas w sobotę trawi pisanie Ci:MCS i odcinki do obejrzenia. Ale dobra, kończę z szukaniem wymówek, bo wiem, jak mnie samego one by irytowały.

    • +1 1
  11. Wreszcie napisałem ten rozdział siódmy. Mam teraz doła w twórczości no i faktycznie dużo na siebie wziąłem z tymi trzema fanficami, więc teraz staram się jak mogę doczołgać się do końca Daedr i mieć więcej czasu na pozostałe dwa. W następnym rozdziale na Equestrię spadnie pokaźna liczba daedr.

    https://docs.google.com/document/d/1lE_2ltZslAZUGOyEN43Ios0Rhc0DtywkXTCRv8v4p-8/edit

  12. Zostało nam co najmniej 5 stron do końca drugiego rozdziału, zatem powinniśmy się wyrobić błyskawicznie. Została nam wędrówka przez podprzestrzeń, walka z Dalekiem (tak, dobrze czytacie) i mały fragment ze (w)szczepieniem. A tymczasem w ramach spoilera przekazuję Ballad of the Uzdav Office, jedną z piosenek rozdziału drugiego. Na wypadek, gdybyśmy zapomnieli o tym wspomnieć: w każdym rozdziale zamierzamy dać jedną parodię piosenki z MLP i opcjonalnie inne piosenki.

    Sevens zamyślił się. Nagle uśmiechnął się lekko i w powietrzu nad nimi pojawiła się mała, błyszcząca kula - wizjer, typowa dla Archipelagu technika podsłuchiwania i podpatrywania innych wymiarów. Nie był dość duży, by cokolwiek zobaczyć, ale na pewno dość duży, by usłyszeć płynącą z niego muzykę. Sevens spojrzał na pozostałych i zaintonował:

    Emperor Fiction needs our help,

    His protection will not last forever.

    I think we can do it,

    So we'll need to work together.

    We have to get this right,

    Yes, we have to make clerks see,

    We can save the whole Empire with bureaucracy!

    Yellow postanowił się włączyć.

    They says that they like us to pray,

    Elver, z pewnym wahaniem, dorzucił swoją linijkę:

    They put a lot of quests in our hooves.

    Eliot dośpiewała kolejną linijkę zdumiewająco słodkim tonem:

    On Arena made a little fight...

    Yellow spróbował jej dorównać z dziwnie dobrym rezultatem.

    Potatoes stole lot of  tiny ewes

    I wszystkie cztery kucyki zaśpiewały jednocześnie:

    Oh, we have to get this right,

    Yes, we have to make clerks see,

    We can save the whole Empire with bureaucracy!

    Yellow odchrząknął.

    We need to do a mass in church

    And a speech beyond an altar to say.

    Elver, teraz odrobinę pewniejszy co do swych umiejętności wokalnych, dorzucił:

    And collet a hunderd screws.

    Can we did it in one day?

    Wreszcie cała grupa zadarła się:

    Oh, we have to get this right,

    Yes, we have to make clerks see,

    We can save the whole Empire with bureaucracy!

    Sevens machnął kopytem i mały wizjer zniknął, a muzyka ucichła.

    - Było zabawnie, ale starczy tego musicalu na dzisiaj.

    - Dobra, nie ważne, ja znikam na jakiś czas. Udam się do Gildii Wojowników, a dalej… a dalej się zobaczy. Powodzenia.

    - I przynieś jakiegoś ziemniaka, skoro idziesz na przedmieścia! - krzyknął za nią Sevens. - Rany, Eliot-Detektyw? Aż mi żal tych biednych mafiosów.

     

×
×
  • Utwórz nowe...