Skocz do zawartości

Swiftone

Brony
  • Zawartość

    129
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Swiftone

  1. Applejack, Applejack, prosta dziewczyna ze wsi o szczerym usposobieniu i bardzo ładnym dizajnie xD (cloperzy wiedzą o czym mówię :P)

    Lubię ją, ale nie jest moją ulubioną postacią. I tak, piosenek z nią nie trzeba, bo tak jak napisała poprzedniczka jej głos nie nadaje się do śpiewu.

  2. -Uch, coś tu śmierdzi, mała. - Powiedziałem do Delty. Zapach Wave'go i tego idioty Eagla osłabił się i wciąż się oddala na północny zachód, w stronę Canterlotu. Do tego zapach tej dziwki Scootaloo też przestał być wykrywalny.

    -Na moje to oni chcą nas zrobić w ch*ja, i iść sami, prawdopodobnie chodzi o tą pomarańczową szmatę. Do tego gdy ostatni raz zapach tych dwojga był wykrywalny to obok stała Tunder. Jestem pewien że będzie chciała wcisnąć nam jakąś rzewną bajeczkę i zatrzymać nas tutaj czy coś. - Odparłem.

  3. -Czemu nie? Chodzmy. Owszem, zdaję sobie sprawę że 'żyjemy' dzięki Scoolatoo. Ale to wredna suka, krew z krwi Rainbow Dash, nie wierze że przyjaźn z przed 20 lat to dla niej jakakolwiek wartość. Stawiam ze chce uśpić naszą czujność, rozdzielić nas i zapier*olić jak świnie. Bo bądz co bądz w zwartej grupie stanowimy dość oporną siłę militarną. Nie podoba mi się to, zabije ją jak tylko będę mógł.

    -Wiesz, jak wszedłem tam do Wave'go, wyciągnałem pistolet i mogłem go zabić, bez problemu, ale z jakiegoś dziwnego powodu nie zrobiłem tego. Czy to te słynne więzi? Czy może staję się na starość miękki? No cóż, kuce się zmieniają. Ale ona nie, wojna nigdy się nie zmienia. - Odparłem z lekkim uśmiechem oznaczającym nostalgię.

    //poszukiwana osoba która będzie avatarem Scootaloo, będzię mogła postąpić jak chcę.

  4. -Po co te nerwy... dobra, idę go obejrzeć, coś nie ufam tym 'miejscowym' medykom. Idziesz ze mną Delta? - Powiedziałem.

    I wyruszyłem, idąc przez Ponyville wspominając dawne czasy. Cukrowy kącik, miejsce gdzie rezydowała ta różowa klacz z ADHD, robiła wspaniałe imprezy, byłem na kilku z Octavią, i jeszcze ta mała, biszkoptowa klacz i jej szarlotka...

    Nim się obejrzałem dotarłem do celu i wszedłem do środka. Minąłem Eagla, który spojrzał na mnie wzrokiem kata. Następnie zagadałem do kuca-medyka.

    -Witam, jestem Greg Curemaster. I chciałbym zobaczyć się...

    +TEN Greg? Jacież piernicze! Mam wszytkie twoje prace naukowe na temat medycyny! Ja niemoooge, u nas taki wspaniały lekarz.

    -Hmm, tak, dasz mi się spotkać z Wave'm? Chcę się nim osobiście zaopiekować.

    +Oczywiście! Tędy proszę!

    I wszedłem do niewielkiego pomieszczenia. Kuc odszedł, zostaliśmy sami, on nieprzytomny na łóżku.

    -No i co ty kolego wyrabiasz co? Chcesz umrzeć?

    Wyciągnąłem blastera i wycelowałem.

    -Mogę cię zabić, ot tak, jesteś bezbronny, prawie jak wtedy...

    Zaśmiałem się i schowałem broń. Odchodząc powiedziałem do pielęgniarza, żeby podał mu 20 mg cystenoponipanolu, oraz stimpacka. Następnie wyszedłem z budynku.

  5. -Ech, banda idiotów. - Powiedziałem. To do czego teraz zmierzamy. I co chcesz zrobić, mała?

    Ide wyleczyć tego idiotę Wave'go, Śmierć sobie poszedł, ale pewnie wróci.

    Drużyna nam się sypie, nie dobrze. Wave nie jest stabilny psychicznie, chyba muszę objąć przywódstwo.

  6. -Aj, pierdzielisz. Na razie jesteśmy drużyną. I twoja relacja ze Scoo, nie jest podobna do tego co czuje do Octavii, ty uratowałeś jej dupsko, to wszystko. Mnie z Octavią łączyło dużo, dużo więcej.

    Aha, i jak będę miał okazję kiedyś, to sprzątnę Scoo. I ciebie też jeśli będziesz chciał mnie zabić. A wiesz czemu? Bo da mi dziką satysfakcję, jedyną radość w moim życiu, ukojenie mojej niespokojnej duszy, tak jak kiedyś dawała mi je Octavia.

  7. -Śmierć, pajacu, nie popisuj się - Powiedziałem z uśmiechem. A ty Delta może podziękujesz za uratowanie zadka, co?

    I tak w ogóle to gdzie mamy lecieć? Słyszałem że tam gdzie był Canterlot jest teraz wielki ośrodek handlowy, no, i blisko jest krypta nr. 7. Ale najpierw proponuję tu 'posprzątać'. Na Wave'a nie można liczyć. Eagle pewnie z chęcią powyżyna sobie bandytów, śmierć pewnie też, ale nie wiem co na to reszta drużyny, a Wave może się wkurzyć. - Odparłem.

  8. -Ech, czy ja zawsze muszę ratować tyłki innym? - Mówiąc to strzeliłem do jednorożca z blastera. Trafiłem w oczy, przeszywając mózg i mordując go w niesamowicie krwistej jatce. Zauważyłem także Śmierć otoczoną kilkorgiem przeciwników. Niech się zabawi - powiedziałem w myślach.

    -Ej mała, złaź z tego drzewa, bo sobie coś jeszcze zrobisz. Ech, nie miem czy Wave będzię szęśliwy że Śmierć morduje obecnie stosunkowo przyjaźnie nastawionych tubylców. Rozmawiałem ze Scoo, musiałem ją przeprosić. Ale i tak zabiję tą ku*wę, prędzej czy później.

  9. -Gadki szmatki. - Odrzekłem. Niech będzie. Przepraszam cię, Scootaloo.

    Odwróciłem się w drugą stronę.

    I tak cię zabiję, prędzej czy później. - Powiedziałem pod nosem. I spojrzałem na Wave. Ciebie też, jeśli staniesz mi na drodze. Ale na razie jesteśmy drużyną i niech tak zostanie, nawet cię polubiłem.

    I wyszedłem z pomieszczenia rozejrzeć się za miejscem przechowywania medykamentów.

  10. //ajć, za miękko poszło, za miękko

    -Och, mała, urocza Scoo. - Powiedziałem. Mam nadzieję że mnie pamiętasz.

    +Jak śmiesz o to pytać, powinnam cię zabić od razu, ale wysłucham twoich przeprosin.

    -Popie*doliło cię, nie będę cię za nic przepraszać. Spojrzałem wymownie na kaburę.

    Albo się będziemy wzajemnie tolerować, albo dokończę to co zacząłem 20 lat temu.

    +Jeszcze słowo a...

    -No co?

  11. -Najlepiej transport dla wszystkich, nie znam się na tym, jakiś samochód czy coś. - odparłem.

    -Ech, my mamy najgorzej, te pajace ze skrzydłami umieją latać, a jednorożce sobie wyczarują skrzydła lub teleportują się. Mimo wszystko ziemny kuc ma najgorzej w loterii genów.

  12. -Ech, ależ ja nie mam zamiaru przeprosić Scoot. Jak już mówiłem, nie załuję, i chętnie ją zastrzelę jeśli będę miał powód.

    -Poke, łap trzy stimpacki. - Oddałem je klaczy. Ech, kończą mi się, muszę wyrobić nowe.

  13. -Ech, to tylko granie na zwłokę. - Powiedziałem. Gdy Scootaloo mnie zobaczy, tak czy siak będę musiał ją zabić, bo inaczej ona mnie zabije. Ale dobrze, zgadzam się.

    -A ty Eagle, jak każe ci wziąść stimpacka to masz to zrobić. Bez dyskusji. Twoja moc magiczna przyda się gdzie indziej.

  14. -Cóż, jak dla mnie może być - wtrąciłem. Jednakże dawanie mnie i śmierci do jednej grupy to trochę nierozsądny pomysł, pojedyńczo jesteśmy wystarczająco 'zabójczy'. To trochę marnowanie potencjału bojowego, proponuję żeby śmierć poszedł z Wavem. No chyba że nikt go nie chce, to mi on nie wadzi, jest nawet dość zabawny. - Powiedziałem z uśmiechem.

    -A co do lekarstw, powinni mieć trochę medykamentów, ale głownie pewnie narkotyki. - Odparłem.

  15. -Uch, lekkie zaburzenia oddychania. - Powiedziałem.

    Przebudza się. Nie mów za dużo, bo jesteś słaba.

    -Ej, Delta, z której krypty pochodzisz? I zakładam że urodziłaś się w niej, jeśli masz 16 lat. Wychodzi na to że jesteś najmłodsza z nas. - Odparłem.

  16. -Ups, a ja ciebie ani troche, tyle was było... no cóż. To są dawne czasy, nie mają nic wspólnego z teraźniejszością, a ja jestem wam potrzebny, twoje umiejętności tez są uzyteczne dla mnie. Nie ma powodu by to roztrząsać.

    Ale nie żałuje. Ktoś musiał odwalać brudną robotę, pracować by Cloudsdale świeciło jak gwiazda na firnamęcie. I do tego miałem pensję wyższą niż burmistrz. - Powiedziałem.

    -Octavia wiedziała o wszystkim, próbowała mnie resocjalizować, wyciągnąć z tego bagna. Odeszłem, dla niej. Miesiąc pózniej wybuchła wojna domowa w Cloudsdale. A potem sam wiesz.

  17. Spojrzałem na Eagla

    -Widzę po twojej minie że coś ukrywasz, no ale nic, nie będę cię zmuszać do niczego. - Powiedziałem.

    I tak gorszych rzeczy niż ja nie robiłeś.

    -To co śmierć? Poniesiesz mi to truchło?

    // tu moje OC

    358xksp.png

  18. -Ech, dobra... wyruszamy.

    -Śmierć, mógłbyś być tak miły, i wziąć jednego niedobitka na 'barana'? Chętnie go zbadam - Uśmiechnąłem się.

    Może uda mi się ciebie jeszcze 'ulepszyć' w zamian.

    Spojrzałem na Deltę. Lubiałem ją, mimo że znaliśmy się dopiero jeden dzień. Przypominała mi moją siostrę. Charakter chłopczycy w dość ładnym opakowaniu.

    -Coś tak czuję Delta, że jednak się dogadamy. - Powiedziałem. Sprawdziłem kaburę alien blastera, zapakowałem stimpacki i dragi. Jestem gotowy do drogi.

×
×
  • Utwórz nowe...