Skocz do zawartości

kabhun

Brony
  • Zawartość

    21
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez kabhun

  1. Pinkie od two-partera z Crystal Empire zaczęła mi przysparzać sporo okazji do reflaksji. Nie wiem czemu, ale umyśliłem sobie, że może mieć ona w rodzinie jakiegoś dalekiego krewnego - kryształowego kuca, po którym odziedziczyłaby zdolność do okazywania swojego nastroju poprzez grzywę (a raczej stan jej uczesania). Imo, nie przeszkadza jej to również być jakimś zaginionym dzieckiem którejś z serialowych rodzin. Swoją drogą, ciekawy zamysł, odcinek z rodziną Jabłek rozwieje wątpliwości.

     

    Co do tak reklamowanej ostatnio księżniczki Skyli - raczej wątpię żeby zrobiła karierę w serialu. To zwykły recolor Sweetie Belle ze skrzydłami, więc no worries. :v

  2. Grałem w to gdzieś około 2007/2008r. Bardzo szybko się nudzi (jak każdy przeglądarkowiec), no chyba że twórcom udało się zmienić mechanikę rozgrywki na lepsze w przeciągu tych pięciu lat. Przestałem grać mniej więcej wtedy, gdy odciągnęli się od tego moi znajomi - bo serio, sama w sobie ta gra jakoś nie zachęca do samotnego dłubania przy niej.  Miałem bodajże 5 smoków, z czego najwyżej wylevelowany był ten spod żywiołu ognia. Imion niestety nie pamiętam. Nicku tym bardziej.

  3. - przesada w każdym możliwym znaczeniu. Lubisz MLP? Jesteś bronym? Spoko. Ale zachowaj to dla siebie, bo naprawdę, nikogo innego to nie obchodzi. To samo i wewnątrz środowiska. Przeszkadza Ci EqG / przez Twilicorna planujesz odejść z fandomu? Really, we don't care, no chyba, że mieszkasz w tej górnej Korei. ;o

     

    - clopy, shippy, gore - jeśli ktoś lubi, to jego sprawa. Jeno niech będzie na to wyznaczone miejsce, co by nie było na bezpośrednim widoku. Nie każdy lubi być ostrzeliwanym od frontu takimi rzeczami.

     

    Chyba w sumie tyle z moich osobistych narzekań.

  4. Nie kryję się z tym, bo nie uznaję kucy za coś wstydliwego; zwłaszcza, że otaczam się w miarę ogarniętym towarzystwem, które nie ocenia po stereotypach. Nie jestem inwazyjny, jeśli chodzi o MLP, więc też problemu sobie nie robię między ludźmi - jak ktoś napomknie, to pogadam, jak ktoś sobie nie życzy, to na siłę nie będę go katował. W domu codziennie brat mnie ciągnie do telewizora i każe "łącyć kucyki" i oglądać z nim - więc chciał nie chciał, ale kiedy przyjeżdżam do siebie, to jestem na te pastelowe miglance skazany. Podobnie i rodzice. :D

  5. Powiem tak - obejrzałem połowę epków i dałem spokój, bo szczęki mi nie urwało (a wszystkie zabawy w ucinanie scen na rzecz mocno słabego openingu były dla mnie nie do przyjęcia). Ale to, co właśnie obejrzałem totalnie ścięło mnie z nóg. I nie mogę się wyprostować ze śmiechu. :D

     

    Mesdames et messieurs... przedstawiam wam oficjalne japońskie "Winter Wrap Up":

     

    http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=M-XSaANUstQ

     

    Tyle w kwestii najlepszego dubbingu, który miecie dotychczasowe. :D

  6. Przerost formy nad treścią. W mojej opinii. Spotykam się gdzieniegdzie ze stwierdzeniami, iż jest to najlepszy odcinek ever, jeśli bazować na dorobku epków kanonicznych. Seriously? Ja się na tej produkcji srogo zawiodłem, bynajmniej nie ze względów animacyjnych, jak niektórzy mogliby podejrzewać.

    Przede wszystkim liczyłem na historię. Z jajem, ale mimo wszystko spiętą tak, że będzie utrzymywała tempo i formułę epków kanonicznych - skoro ta produkcja pretenduje do bycia pierwszym fanowskich odcinkiem, winna w jakiś sposób z nimi wiązać, choćby poprzez formę. Wiadomo, fandom stworzenie bez zahamowań, zatem granica nawiązań i odniesień tutaj niemalże znika; jednocześnie jednak nie spodziewałem się, że autor weźmie sobie tak do serca to założenie i spróbuje chwycić aż tyle srok za ogon. Fabuła w zasadzie nie istnieje - gdyby spisać wszystkie elementy popychające akcję do przodu, wyszłoby tego naprawdę niewielka ilość, w dodatku przeładowana absurdem i błędami logicznymi (Twilight w ciągu piętnastu minut odtworzyła recepturę mikstury, nad którą uprzednio pracowała latami? bez żadnych notatek, nic?). Pół godziny to zdecydowanie za dużo na tak krótką i banalną historyjkę, przez co autor bronił się jak mógł, żeby jakoś brakujący czas zapchać: stąd prym w tym dziele wiodą dłużyzny i mozolne przedstawianie wszystkiego, co moglibyśmy samemu się domyśleć (opis efektów mikstury Twilight na poszczególnych bohaterkach zmieściłby się w jednym zdaniu, just sayin'). Efekt tego wyszedł taki, że po piątej minucie zmuszałem się do dalszego oglądania - a to już zły sygnał, wszak jeszcze 25 minut przed nami.

    W dodatku, nie wiem czy to moje subiektywne odczucie, czy więcej osób podziela to wrażenie - mimo długości, zaskakująco niewiele się działo w tym odcinku, nie uważacie?

    Osobną sprawą, o której już nieco wspomniałem, stanowią nawiązania. A w tym przypadku ich krocie. Całość produkcji w ogólnym rozrachunku przypomina pobożną realizację listy życzeń fanów, którzy miałczeli o wstawienie ich każdej zachcianki, czy każdego wytworu, który spłodził fandom. Jak wspomniałem, tu nie ma historii - tu fanserwis goni fanserwis i nie jest praktycznie niczym uargumentowany. W serii regularnej ma to charakter mrugnięcia okiem w kierunku fanów - tutaj to przypomina bardziej spazmatyczne tiki nerwowe, głównie wywołane za dużą ilością bodźców. Autor nie zachował selekcji i wrzucił tu niemal wszystko, co wypluli z siebie fani - a przy wcześniej opisanych przeze mnie odczuciach rozwlekłości i miałkości historii zdaje się, iż to właśnie ten materiał jest siłą napędową tej produkcji. Szczerze? Mało to kreatywne dla mnie, po pierwszym epku w pełni od fanów spodziewałem się czegoś więcej niż tak jawnego pójścia na łatwiznę. Także i z tego powodu również twarz w miarę seansu zaczęła mi się wydłużać coraz bardziej.

    Ostatnim elementem powiązanym z historią jest ów nieszczęsny crossover z "Atomówkami", utrzymywany przez autora w czystej tajemnicy, niczym ostatnia i najważniejsza zarazem karta. Tutaj zaryzykował on wiele, bo to kwestia pozbawiona odcieni szarości: pomysł na takie coś może się albo podobać, albo nie. U mnie niestety chybił. Argumentacja fabularna odcinka dla takiego zastosowania była imo żadna, nie pojawiło się żadne późniejsze wyjaśnienie "czemu tak, a nie inaczej?" - po prostu zostaliśmy przedstawieni przed faktem dokonanym, który musieliśmy tolerować, bo takie było widzimisię twórcy. Włożenie wysiłku w stworzenie takiego czegoś okazało się imo strzałem w stopę - grono entuzjastów projektu zawężyło się bowiem do tych, którzy marzyli (bądź akceptowali ewentualną możliwość) o pojawieniu się RD w takiej sytuacji. Ja ani nie marzyłem, ani nie zaakceptowałem. Jeśli chcę obejrzeć "Atomówki", sięgnę po nie - teraz sięgnąłem po epek MLP i pozostaję w stanie konfuzji w wyniku tego. Nawet pomijając sam fakt wystąpienia tej wstawki - to, co się działo w Townsville nie było zbytnio kluczowe, ani zabawne, przynajmniej dla mnie.

    Jeśli chodzi o technikalia - animacja stoi na naprawdę dobrym poziomie. Nie jest w stanie dorównać wytworom, typu "Picture of Perfect Pony", lecz jest wyjątkowo czytelna i płynna - warto więc to zaliczyć na plus. W gestiach muzycznych totalnie neutralnie, gdyż nie zapamiętałem absolutnie niczego z przedstawionego podkładu (co grzechem jest ciężkim, bo w fandomie są krocie uzdolnionych muzycznie artystów). Podłożone postaciom głosy były w porządku, aczkolwiek szału moim zdaniem nie zrobiły (wciąż jestem pod wrażeniem poziomu serii .MOV, dlatego mogę mocno kaprysić pod tym względem). Montaż, lip sync, kadry - to wszystko pozostawiam bez zarzutu. Wszystko było poprawne, bez żadnych zgrzytnięć, czy zmrużeń oczu. Osoby za to odpowiedzialne odrobiły pracę domową.

    Moja finalna ocena - 4/10, choć wcześniej oszacowałem notę tego tworu nieco korzystniej. Doceniam bardzo zaangażowanie, zebranie ekipy dubbingowej, montaż i wszystko inne. Jednakże epek ten robiony był praktycznie dla samej idei stworzenia - nie miał historii, nie istniała żadna przyczyna, dla której przedstawiona fabuła miała ujrzeć światło dzienne. Autor nawciskał nawiązań i tworów fandomicznych na pęczki, żeby spróbować zadowolić każdego, jako wisienkę na torcie okrył tajemnicą crossover (który, przynajmniej w moim wypadku, stanowczo nie wypalił) i dorobił do tego cokolwiek, co spięłoby to przynajmniej luźną klamrą. Jestem bardzo krytyczny na punkcie scenariuszowym, dlatego tak boli mnie akcja, która jest jedynie marnym pretekstem do pokazania tego, co zna chyba każdy w miarę zorientowany w fandomie Brony. Nie mam absolutnie żadnych pretensji do tych, których ten epek zaskoczył pozytywnie - chciałem tylko pokazać, że niekoniecznie każdemu taka forma się może podobać. Nachalny fanserwis nie obronił się sam w sobie w moich oczach, a wręcz sprawił, że zacząłem żałować straconego czasu na obejrzenie - i czasu autorów, którzy włożyli wysiłek w coś naprawdę mocno przeciętnego.

    Cóż. Better luck next time. ^^

  7. Masz bardzo specyficzny styl rysowania pyszczków, trochę kojarzący się z G3. Niekoniecznie on do mnie przemawia, ale dobrze, że eksperymentujesz z kreską, a nie wzorujesz bezpośrednio serialem. Naprawdę cenię takich artystów.:aj5:

    Prace bardzo miłe dla oka, nie robione z przesadą, ani z wymuszeniem. Bardzo pewnie czujesz się z tabletem, stąd też moje zapytanie - ile czasu już rysujesz? Bardzo bym chciał dojść do podobnego poziomu, ale przede mną jeszcze sporo pracy.

    Ćwicz, rozwijaj się i nie daj umrzeć temu tematowi. :rd8: I'll be watching you.

  8. @up: nie oceniaj, póki nie usłyszysz. Przed polską premierą S2 spisywałem na straty takie perełki, jak "Find a pet" i "Perfect Stallion". A co do głosów - fakt, niektóre chybione wybory voice actorów uderzą w nas w tym sezonie ze zdwojoną siłą, chyba, że w jakiś sposób uda im się z tego wybrnąć (choć mam wątpliwości w przypadku np. Cadence - pani Łaska starała się, jak mogła, ale jej głos zwyczajnie nie pasuje do tej postaci). Mimo wszystko jestem jednak przeciwny zmianie VA - z wyjątkiem Spitfire, bo w przypadku genderswapów jest to raczej konieczne.

  9. Kiedyś zwykłem używać i mieć tam konto, potem przerzuciłem się na słuchanie muzyki metodą "na YouTube", przez co scrobbler stracił rezonę bytu na dysku. Może i bym wrócił do tego, gdyby dało się tę niedogodność obejść, ale w sumie... i tak nie mam zasadniczej potrzeby, żeby się z kimś moimi preferencjami muzycznymi wymieniać. Poza tym - potrafię męczyć jedną piosenkę przez naprawdę długi odstęp czasu, co mogłoby dość znacząco burzyć statystyki. ;p

    Niemniej jednak portal zacny i całkiem przydatny, jeśli ktoś lubi tego typu rzeczy.

  10. Taka adnotka kilka postów wyżej - DiscorsBass, kimkolwiek jesteś, już masz moje uznanie. ^^

    Ale wracając do założeń tematu... Piosenka wyżej - nie przepadam za twórczością Ozzy'ego, mimo wszystko jednak przesłuchałem całe i żaden mięsień mi nie drgnął. Faktycznie, bardziej delikatne od niektórych przykładów tego tematu, ale mimo wszystko całkiem sympatyczne - lecz drugi raz już nie przesłucham. Pozostawię bez oceny, bo uważam, że przyznawanie punktów jest bez sensu. :aj5:

    Ode mnie zaś macie, ludzie, trochę klasyki, także z kraju mówiących językiem kosmitów ludzi (a którego koniecznie chcę się nauczyć :fluttershy5:):

    http://www.youtube.com/watch?v=uOHe-0V41sI

  11. Hm... What can I say.

    Z rekomendacji znajomych: Big Lebowski, Pulp Fiction, Madagaskar 2, The Ring, Dzień świra, Piękny umysł.

    Z własnych odkryć: W ciemności, Persepolis, Der Baader Meinhof Complex, Nazywam się Khan, Zombieland, Władca Pierścieni, Hobbit, Brave, Ice Age, Labirynt Fauna, seria Millenium.

    Yep. Trochę takie od brzega do brzega te tytuły.

  12. Ooo, tak... Jak miło znaleźć tutaj gniazdko Whoovian. ;]

    Czy znam? Czy lubię? Tardis w avatarze chyba wyjaśnia wszystko. Nie ukończyłem jeszcze nowych sezonów, aczkolwiek jestem w trakcie - po tegorocznym Pyrkonie i kilku prelekcjach (pozdrawiam uczestników niedzielnej wiedzówki!) zapał zdecydowanie wzrósł. Na razie jeszcze obracam się na etapie odcinków Tennantowych i nie wiem, czy podołam zmianie na niezbyt korzystnego imo Matta Smitha (a także na tzw. moffacizmy, o których już zdążyłem usłyszeć od życzliwych ludzi). Seria specyficzna, niekiedy absurdalna, że aż się płakać chce, ale właśnie z tego powodu genialna. ^^ No i, gdzie jeszcze usłyszymy tak wspaniały brytyjski akcent? Oglądać, ludzie, oglądać i nawet nie próbować mi się wykręcać.

  13. Zależnie od dnia, zdrowia i preferencji. Uwielbiam zjeść ostro, tłusto i mięsnie - choć po mnie nie widać, bo jestem chudy jak kij. Uwielbiam gyros, pierś z kurczaka w curry, pizzę, lasagne i zupę meksykańską. Z deserów - wszystko co czekoladowe, kawowe, bądź kakaowe. Paradoksalnie nie odrzucam jednak owoców: uwielbiam winogrona, jabłka i wiśnie. Z rzeczy niezbyt typowych - choć nienawidzę ryb, ubóstwiam owoce morza (ostrygi, krewetki, moules [czyli marynowane w białym winie małże] z frytkami, czy ośmiornicę). Sam także gotuję, choć stosunkowo niewiele - z głodu jednakowoż raczej nie umieram. ;]

  14. Wygodnie, tak jak wszyscy, skrobnę sobie listę:

    - historia, zwłaszcza od kongresu wiedeńskiego w górę - bo autentycznie lubię ;]

    - dyskusje na forach internetowych, zwłaszcza gdy są konstruktywne i mogę ustosunkować się do wielu kwestii

    - rysowanie i robienie grafiki wektorowej - przyjaciel mnie wciągnął i zamierzam działać w tym kierunku nieco bardziej

    - gry komputerowe - zwłaszcza stare, niezależne i/lub kilkumegabajtowe produkcyjki (jakoś rzadko kiedy sięgam po "wypasione" tytuły)

    - muzyka, zwłaszcza fiński folk metal i pochodne, muzyka klasyczna, czy szanty

    - nauka języków obcych, ze szczególnie dużym zacięciem na brytyjski angielski ;]

    - Doctor Who - bo to jeden z wielu seriali, które zapamiętam na całe życie (i jest świetnym źródłem inspiracji do nauki wyspiarskiego języka ;] )

    - stare seriale animowane i krótkometrażówki - bo po prostu warto ^^

  15. Nie trawię. Nie czaję fenomenu. Nie lubię. Choć może opinia na wyrost, gdyż bazowana głównie na obserwacji zachowań dwóch znajomych yaoistek. Próbowałem nawet z nimi cokolwiek obejrzeć, ale się odbiłem dosyć boleśnie. I nie będę próbował drugi raz.

  16. Kiedyś poczytywałem często-gęsto, dziś okazyjnie sobie rzucę okiem na to, co sobie zalega w półce na Empiku (aczkolwiek bez większego przywiązania). Czas boomu zainteresowania m&a oraz kulturą japońską mam już za sobą, jakby to był kolejny etap w życiu. Cóż, bywa.

    Co ostatnio miałem w łapie? Oneshota pt. "Innocent", w Polsce dystrybuowanego bodajże przez Studio JG. Fabularnie dość sztampowo, aczkolwiek pod względem kreski jest na czym oko zawiesić.

  17. Moja edukacja? Uniwersytet, a do niedawna Akademia Ekonomiczna w Mieście Doznań. Jestem na pierwszym roku, a już z utęsknieniem czekam na ostatni - nie w smak mi ta nauka, chociaż fakt faktem, że ciekawe rzeczy tam poznaję. Jestem na wydziale gospodarki międzynarodowej i sobie egzystuję na logistyce międzynarodowej (dokładny kierunek: międzynarodowe stosunki gospodarcze). I cóż... nie śpieszno mi, żeby dobierać sobie drugi kierunek, czy cokolwiek z innego.

    Coś jeszcze? Robię sobie certyfikat językowy w lokalnej szkółce Profi Lingua i w styczniu jakoś zamierzam go zdać. W wakacje zacznę nieco mocniej ogarniać do niego materiał, bo zasób słownictwa angielskiego u mnie jest, khm... swoisty.

  18. Model lapka - Lenovo Y570. Teoretycznie ideapad, praktycznie maszyna robiąca za kaloryfer, jeżeli zapomni się o podstawce chłodzącej. Mocno trzeszczy i wyskakują z niego przyciski. Nie polecam, następnym razem wyskrobię sobie kapitał na jakąś Toshibę.

    Tu macie coś niecoś na temat specyfikacji.

  19. Nie wierzę, że znaki zodiaku mają coś do naszych osobowości, czy przyszłych losów, aczkolwiek czasem dla śmiechu czytam w gazetach wypociny różnych pismaków-wróżbitów. Zodiakalnym to ja jestem strzelcem i nawet nie wiem, jakie winny być z tego tytułu moje cechy. I don't really care, to be honest.

  20. Ostatni carowie Rosji, od Aleksandra I w górę. Generalnie uwielbiam okres porządku wiedeńskiego, jak i również całą mentalność tamtejszych ludzi oraz rodzącą się w cieniu opozycję i radykalne wróżby zmian (międzynarodówki i kiełkowanie idei socjalizmu, równouprawnienia i odejścia od niewolnictwa [czyli wojna secesyjna za oceanem], walki narodowowyzwoleńcze i Wiosna Ludów, etc.). Najbardziej jednak przedkładam pod tym względem historię państwa carów - wielonarodowego, przechodzącego poważne problemy społeczne i gospodarcze i zmieniającego front 180 stopni przy każdym odświeżeniu tronu. ;] W dodatku, jako wielbiciel teorii spiskowych nierzadko czytam różnego rodzaju publikacje - dlatego znajome są mi kontrowersje wobec takich postaci, jak Gigorij Rasputin, czy Mikołaj II i jego rodzina. Z rodzimych nam postaci, adekwatnie do epoki - Dmowski i Piłsudski oraz ich odwieczny konflikt na osi odzyskania niepodległości i odbudowy powojennej Polski (jednakowoż nie identyfikuję się w stu procentach z żadną stroną, gdyż uważam, że oba programy miały w sobie słuszne jak i bardziej dyskusyjne elementy).

  21. Wybacz AJ - "Raise This Barn" królowało aż do premiery ostatniego epka tego sezonu. Od jego obejrzenia tabela wywróciła się do góry nogami. Na piedestale: znane i lubiane "True, true friend" za brzmienie i ogólny wydźwięk tekstu (a także podkład animacyjny do niego dostosowany); za nim tuż-tuż piosenki jeszcze z tego samego epizodu - "I've got to find a way", "Celestia's ballad", "Morning in Ponyville", "What my cutie mark is telling me"... Praktycznie ciężko ustalić jakąkolwiek kolejność, gdyż piosenki są na bardzo wysokim poziomie w tym sezonie i wszystkie z nich są warte uwagi. Nawet jeżeli nie pochodzą z odcinka finalnego. ;]

  22. Ja traktuję ten sezon jako taki eksperyment - Hasbro chciało zadowolić skrajnie różnych odbiorców i zapełnić dziury powstałe w poprzednich dwóch seriach. I powiem tak: różny tego wyszedł efekt. Poszli trochę na łatwiznę, między innymi reanimując odcinek z Trixie, który rzekomo miał się pojawić już w sezonie 2 - nie był taki zły, a prawdę powiedziawszy prezentował całkiem przyzwoity poziom. Z racji stwierdzenia, że "AJ is a background pony" w tej serii pomarańczowy kuc wręcz się wylewa z ekranu, podobnie zresztą jak Spike (i niestety, przypada z nimi jeden ze słabszych odcinków w minionym czasie). W wyniku długości - bardzo mało backgroundów, duże koncentrowanie się na mane 5 (bo Rarity została mocno zepchnięta na drugi plan), a z racji musicalowej formy ostatniego epa - bardzo mało piosenek w pierwszych 12. odcinkach. Niektóre rozwiązania i odcinki mi się podobały ("One bad apple", "Apple Family Reunion", "Sleepless in Ponyville", "Magical Mystery Cure"), inne mniej lub wcale ("Keep calm and flutter on", "Spike at your service"), ale to już kwestia indywidualnych preferencji. Ogólne wrażenia? Mieszane, ale z bilansem dodatnim, pozytywnym. ;]

    Co do Twilicorna - jestem entuzjastą tej idei, o dziwo, choć zdaję sobie sprawę, że kręcenie kasy przez Hasbro na zabawkach jest jednym z powodów jego powstania. Deal with it.

  23. Przeżywacie.

    Fakt, polski dubbing miewa czasem kiksy tłumaczeniowe i różne błędy - ale hej, jeśli coś jest na tak wysokim poziomie, jak anglojęzyczna wersja, jest praktycznie niemożliwe, by powtórzyć ten sukces. Nie usprawiedliwiam naszej rodzimej wersji, jednak też nie lubię, gdy wymaga się od niej niestworzonych rzeczy, czy też sieję na nią hejt "bo tak", czy "bo jest z Polski". Tak tylko mówię.

    Co do głosów w odcinkach "gadanych" - nie boję się ani trochę, bo nasza wersja się w tym spisuje całkiem nieźle. Piosenki... cóż. Zastanawia mnie tłumaczenie i wokal "Raise this barn" - co do tego pierwszego, na YT jest doskonałe tłumaczenie pewnego kolesia, którego nicku już nie pamiętam (wiem jednak, że "Babs Seed" też przetłumaczył w bardzo sensowny sposób), jeśli zaś chodzi o drugie: nie mieliśmy jeszcze posłuchać zbyt dużo śpiewającej polskiej AJ, dlatego jej możliwości głosowe to dla nas zagadka. O inne piosenki się nie martwię, choć wielu mogłoby mnie nazwać szaleńcem z tego tytułu. Ciekawi mnie głos Babs. I ponowne wystąpienia Discorda i Trixie.

    I to chyba wszystko.

×
×
  • Utwórz nowe...