Skocz do zawartości

Buzun93

Brony
  • Zawartość

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Buzun93

  1. Jeśli ktokolwiek chciałby zobaczyć dalszą część, prosiłbym aby to napisał do jutra, tzn. 22 lutego. Jeśli nikt nic nie napisze dodaję (wieczorem) tag obowiązkowy, oznaczający zakończony projekt. W przyszłości jeśli ktoś z bliżej nie określonego powodu chciałby zobaczyć kontynuację prosiłbym o kontakt na PW. Wtenczas zmienię tag obowiązkowy (O ile tak wolno. Lecz tutaj powinien wypowiedzieć się Dolar84) i wznowię to, jak mi się wydaję dość nietypowe opowiadanie.

     

    Pewnie że wolno jeżeli chcesz rozwinąć - to Twoje opowiadanie~Dolar84

     

    Dobra, dodałem tagi. Życzę czytelnikom miłego dnia.

     

    [edit] Zrobione, rozdział pierwszy dodany. Prawdopodobnie drugi będzie "niebawem". Jedno szybkie pytanie. Poleca ktoś jakiego korektora? Dość dawno nie jestem w temacie i nie mam pojęcia jak to jest na dzień dzisiejszy.

    • +1 1
  2. Witam serdecznie. Chcę przedstawić moje drugie opowiadanie pt. „Ważka”. Tak jestem tym który napisał znienawidzone „Polacy są wszędzie”. Czy to jest lepiej napisane? Oceńcie sami. W każdym razie, od wydania pierwszego opowiadania moja wena i pasja została... zrównana z ziemią, zmiksowana, spalona i jeszcze powieszona. Od tej pory jakoś ciężko jest mi napisać cokolwiek. Dlatego mając jeszcze jakąś nadzieję w przywrócenie weny, publikuję właśnie to, to. Napisane zostało już w zeszłym roku i tak do tej pory leżało i się kisiło. Napisałem pierwszy i drugi rozdział, ale opowiadanie może spokojnie egzystować jako „oneshot”. Jeśli nikt nie będzie chciał tego choćby kijem tknąć, to dodam ten tag. Trzeci rozdział jest pisany już jakieś pół roku? Coś w ten deseń. Tak więc idzie tragicznie. Jeśli coś nie tak jak powinno, to proszę o wytłumaczenie mi „łopatologicznie” co zrobiłem źle, jak tego unikać i jak to poprawić. Prosiłbym także o rady. Tego nigdy nie jest za dużo.

    Ważka

    001 Pierwszy wybór

    002 Widziałem kostuchę

    • +1 1
  3. Ludziska, co za hardcore. Pierwszy raz przyśnił mi się taki sen. Nie mam tu na myśli postaci jakie tam były. Tylko całej reszty.

    Sen był na wpół świadomy (świadomy lub nie, zdecyduj się człowieku. A no to dlatego półświadomy, gdyż miałem w nim lekkie poczucie, iż to wszystko jest nierzeczywiste, (Gdy śnimy nie działa część mózgu odpowiedzialna za myślenie logiczne. Więc nie zdziwi Cię to, iż odwiedza cię Godzilla i wręcza ci prezent urodzinowy którym jest planeta. Zamiast tego opieprzysz ją że się spóźniła i że planety są mniejsze.)lecz nie strzeliło mnie to jakoś w pysk, abym zdał sobie z tego sprawę. Robiłem wszystko tak jakby, to rzeczywiście miało miejsce. Gdyby to był świadomy sen, to... by się działo. Na pewno zwiedziłbym kawałek tego świata, z samej tylko ciekawości co potrafi mój mózg. Dobra, nie będę się rozwodził na temat mojego mózgu. (zajęłoby to osobny temat)).

    Tym, co wyróżniało go od innych były na pewno szczegóły i ich ilość. Jak dotąd nie zapamiętałem tak dużej ilości szczegółów ze snu. Nie wiem czy ich nie było, czy tylko nie zapamiętałem ich.

    Po drugie, nigdy nie rozmawiałem aż tyle i nigdy tyle nie zapamiętałem. Jeśli już, pamiętałem, że coś/ktoś powiedziało mi o czymś. Lub najwyżej jakieś pojedyncze zdania/słowa. Nigdy tyle i to słowo w słowo.

    Hmm... na pewno też nie spotkałem się z tak intensywnymi odczuciami. Smak morskiej wody, jej mokrości. Słońce, które waliło po oczach, gdy się na nie spojrzało. Piasek pod stopami, jak i faktura różnych powierzchni. Zapach kwiatów/osób.

    Na koniec tego „wprowadzenia” do tego snu napiszę. Szkoda, że nie widzieliście mojej miny po przebudzeniu... a właśnie. Gdy się wybudziłem, przez kilkanaście sekund nie wiedziałem, co się dzieje i gdzie jestem (dodam, że pierwszy raz zdarzyło mi się, abym po obudzeniu był zdezorientowany).

    Po niżej to, co zapisałem zaraz po przebudzeniu. Sen miał miejsce 31.03.2015. Nie miałem internetu, więc dopiero teraz to publikuję.

     

    To... to było inne, inne aniżeli wszystkie pozostałe sny.

    Pierw, chyba, znalazłem się w jakimś mieszkaniu, było to zdecydowanie mieszkanie. Stałem za drzwiami od klatki schodowej z lewej stała szafka na buty połączona z czymś jeszcze. Z prawej także można było uświadczyć szafkę... chyba z lustrem. Chyba, dlatego, iż zauważyłem ją kątem oka.

    Podłoga była pokryta jasnymi niemal żółtymi deskami. Kawałek dalej z lewej znajdowały się zamknięte drzwi, (ale nie na klucz) to samo z prawej. Szedłem prosto... a, byłbym zapomniał. Ściany wszędzie miały kremowy kolor.

    Wszedłem do następnego pomieszczenia przez wejście zakończone u góry łukiem (brak drzwi). Pomieszczenie było naprawdę spore. Na środku znajdował się dywan zajmujący gdzieś z 3/5 pomieszczenia. Podłoga była taka sama jak w przedpokoju. Brak było tu jakichkolwiek mebli i przejść do innych pomieszczeń, z wyjątkiem tego, którym wszedłem.

    Ściany na około, do wysokości metra/metra dziesięć były złote. Zakończone... wróć, były wypukłe. Zakończone jakimś wzorem przedstawiającym pnącza jakichś roślin. Powyżej ściany miały kremowy kolor. Na nich wisiały obrazy ze złotymi ramami z wypukłymi zdobieniami przedstawiającymi liście.

    Jedne obrazy, przedstawiały owoce, białe i czerwone róże. Nie przyglądałem się wszystkim, nie po to tu byłem. Za mną, z lewej stał pięknie zdobiony w mitologiczne zwierzęta kominek zrobiony z białego marmuru. Nad nim wisiał telewizor, chyba. Nie zwróciłem na to uwagi. Na (wiem, znowu „na”. Za bardzo się spieszę, aby zwracać na to uwagę) środku stał kryształowy prostokątny stolik. Za nim znajdowała się naprawdę duża kanapa (chyba największa, jaką widziałem, ale bez przegięć).

    Obok na stojaku doniczka z niezwykle pięknym kwiatem, pierwszy raz widziałem taki na oczy. Z prawej, okna i firanki. Na kanapie siedziała piękna kobieta z długimi włosami w kolorze 856b96 opadającymi za kanapę, więc nie mogłem ocenić ich całkowitej długości. Prawdopodobnie była ubrana w dres, w każdym razie miała duży dekolt.

    Nie zwróciłem uwagi jak była ubrana, gdyż jej twarz była smutna, był to rodzaj smutku, który oznaczał utratę kogoś. Patrzyła w płomień, oczy i nos miała czerwone, jakby przed chwilą płakała. Gdy mnie dostrzegła, momentalnie się rozchmurzyła, ale tylko na tyle ile dała radę. W oczach nadal było widać smutek, ale i jakby iskierkę nadziei.

    – Kope lat Celestio, ile to...

    – Osiem, osiem lat Krzysiu. – dokończyła z lekkim uśmiechem.

    – Co się stało, gdzie ja byłem?

    – Nie wiem, zniknąłeś z dnia na dzień. Chodź do mnie. – łza popłynęła jej po policzku.

    Podszedłem, siadłem i wtuliłem się w jej piersi (co ja poradzę, sen, i do tego nie do końca świadomy) przy okazji obejmując ją w pasie rękoma. Poczułem, iż i sam uroniłem kilka łez. Uniosłem głowę i przez okno zobaczyłem, że to ludzkie miasto.

    – Co robisz na ziemi?

    – Wyruszyłam razem Luną, by cię odnaleźć, przez przemianę straciłyśmy moc. Pomimo iż nie powiłyśmy. Co innego dom, w którym się znalazłyśmy, było czuć, że przepełnia go magia. Przez przypadek moc musiała połączyć się z tym pokojem, o czym dowiedziałyśmy się później.

    – Celestio, gdzie Luna? – spojrzałem w jej różowe oczy.

    – Ona, ona...

    Przez głowę przeleciało mi najgorsze, a ręce mi opadły.

    – Nie... nie mów, że ona...

    – Zniknęła. – odpowiedziała. – Zniknęła tydzień temu.

    – Co się stało? – co by nie mówić, czułem jak wielki głaz spada mi z serca.

    – Na początku miałyśmy trochę problemów, bez waszych dokumentów w tym świecie nie istniałyśmy... Krzysiu, co się z tobą dzieje?!

    Poczułem, jak coś zaczyna mnie ciągnąć do tyłu. W tej chwili poczułem także że ją znajdę.

    – Krzysiu?!

    – Znajdę ją. Obiecuję.

    Mój wzrok zaczął zachodzić mgłą, po chwili zacząłem spadać, a mgła zaczęła się rozrzedzać. Pode mną ogromna przestrzeń wodna, kilka wysp mniejszych i większych. Porośniętych intensywnie zieloną roślinnością. Spadłem w pobliżu jednej z większych. Przy upadku straciłem cały dech i poczułem się, jakbym wpadł pod walec.

    Znalazłem się pod wodą, a w niej cisza, spokój. Mięśnie rozluźniły się i pogrążyłem się w toni. Wtem coś mnie poruszyło, tonę, brak tlenu. W górę, w górę. Zacząłem przebierać z całych sił członkami. Powierzchnia była tak odległa. Słabłem, lecz nie dawałem za wygraną. W końcu wynurzyłem się i poczułem jak słodkie powietrze, wypełnia me płuca. Żyłem, cieszyłem się jak dziecko. Krzyczałem z radości, by po chwili zamilknąć.

    – Gdzie jestem?

    Starałem się wybić jak najwyżej, by móc zobaczyć możliwie największy obszar. Dostrzegłem wyspę, zacząłem płynąć. Gdy dopłynąłem, słońce zbliżało się ku zachodowi. Z wyczerpania nie czułem rąk.

    Leżałem na plaży, fale obmywały me ciało i wypychały dalej. Nie miałem wcale siły, aby wywlec się kilka metrów dalej. Zasnąłem (spać w śnie, jestem hardcorem, chyba). Gdy się obudziłem, ktoś leżał przy mnie. Była to kobieta, obejmowała mnie.

    Za moimi plecami strzelał ogień, grzejąc miło. Kobieta pachniała mlekiem kokosowym. Poruszyła się i dostrzegłem jej włosy. Włosy niczym rozgwieżdżone bezchmurne nocne niebo. Tylko jedna istota miała takie włosy.

    – Luna! – krzyknąłem tak, dla niej niespodziewanie, iż od turlała się kawałek ode mnie.

    – Nareszcie się obudziłeś! – w międzyczasie usiadłem, a ona po tych słowach rzuciła mi się na szyję.

    Przytuliłem ją delikatnie (raz pewnej osobie połamałem żebra, pomimo iż nie ścisnąłem z całej siły. Więc udało mi się wychować nawyk, aby nie ściskać nikogo za mocno).

    – Znalazłem, znalazłem cię. Nie mogę uwierzyć w swoje szczęście.

    – Krzysiu gnieciesz mnie.

    – Przepraszam. – poluźniłem uścisk, Luna odetchnęła.

    – Co się z tobą stało? Gdzie byłeś, przez ten cały czas?

    – Nie wiem. Opowiem ci, co pamiętam; ...nie pamiętam. To znaczy pamiętam cię, Celestię i resztę, ale nic z tego jak zniknąłem. Czuję, że minęła kupa czasu, lecz nie potrafię tego określić.

    Pojawiłem się w jakimś mieszkaniu, a gdy wszedłem do jednego z pokoi, zastałem siedzącą tam Celestię. Wyglądała jak cień dawnej siebie. Jej włosy straciły dawny blask i stały się jakby szaro fioletowe. Rozmawiałem, z nią przez chwilę. Z początku nie czułem smutku, czułem się jakbym, przyszedł w odwiedziny.

    Wiedziałem, że nie widziałem jej kilka lat. Podczas naszej rozmowy coś powiedziało mi, że cię znajdę, a następnie zaczęło ciągnąć. Pojawiłem się wysoko nad taflą wody, wpadłem i dopłynąłem. Resztę znasz. Wiesz może gdzie jesteśmy?

    – Nie mam pojęcia, jestem tu od zaledwie tygodnia. Do tego pozbawiona magii, a bez niej nie jest łatwo żyć.

    – Ale widzę, że jakoś sobie radzisz. – dopiero teraz zauważyłem, iż jest naga. Zresztą ja także.

    Widok zafundowany moim oczom krzyknął. Baczność! Co też się stało. Teraz spuszczę na ten moment mojego snu kurtynę.

    – Gdzie moje ubranie?

    – Położyłam je na tych roślinach. – wskazała ręką jakieś pobliskie krzaki.

    Udałem się w stronę wody, by się obmyć z piasku. Zanurzyłem się, a gdy się wynurzyłem, Luna stała przy mnie wypłukując resztki pisaku z włosów. Wyszliśmy na ląd, miałem krótki przebłysk i nagle z chwili, gdy szliśmy po odzienie. Pojawiłem się, idąc za nią pomiędzy drzewami.

    – Luna?

    – Tak Krzysiu? – odpowiedziała pytaniem, nie odwracając głowy.

    – Co się stało?

    Luna zatrzymała się i spojrzała na mnie. Ubrana była w zwiewną sukienkę na ramiączkach.

    – Dziwnie się czuję, przed chwilą wychodziliśmy z wody, a teraz gdzieś idziemy.

    – To chyba musi mieć związek z tą wyspą. Odkąd tu jestem, coś takiego zdarzyło mi się kilka razy.

    – Kończmy już to, wiesz, że to nielegalne. – powiedział jakiś głos.

    – Co on mnie obchodzi, mało jest ludzi?

    – Sam wiesz, że takich tak.

    – Wiesz, że jeżeli teraz przerwiemy, to nawiązanie kontaktu z...

    – Mikrofon!

    Po tym usłyszałem coś jak pstryknięcie przełącznika.

    – Słyszałaś to?

    – Co? – przystanęła.

    – Nie jestem obłąkany, ale słyszałem jakieś głosy. Mówiii – Ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Paskudne uczucie.

    – Krzysiu? Krzysiu! Co się...

     

     

    I tak oto skończył się najdziwniejszy sen, jaki do tej pory miałem.

  4. Witam wszystkich, chcę zaprezentować wam mój pierwszy fanfic. Ogólnie jest to pierwsza dłuższa rzecz jaką napisałem. Jeżeli jest ktoś chętny to stworzenia obrazka wstępnego proszę o kontakt ze mną. Mam ogólny pomysł lecz brak mi talentu. Przechodząc do opowiadania, opiszę to na razie krótko. Moja historia jeszcze się nie skończyła i nie mam pojęcia co może się zdarzyć choćby jutro. Prawda Luna?     :TWcU3:  Aha.
    Więc najpierw Trailer, a prawdopodobnie niedługo zaczną pojawiać się pierwsze rozdziały. Oczywiście tym razem jest to poprawiane przez... [proszę o werble] Sin Judge Zandi. Skoro jeszcze żyje, to niema takiej tragedii, jak wtedy gdy wczesną wersję alfa wrzucił kuzyn trol. Mam nadzieję że nie zapomniałem o żadnym tagu, gdyż wisi na demną gniew Dolara84, a nie chcę się mu narażać, bez potrzeby. Oraz mam szczerą nadzieję że FF będzie na poziomie. Inaczej zapewne zostanę rozstrzelany spalony, a szczątki zostaną rozrzucone na cztery strony świata, czego wolałbym uniknąć.
     
     
    Jest już wstęp.
    Opowiadanie usunięte z powodu niedopuszczalnie niskiego poziomu. Tym razem ostatecznie.~Dolar84
  5. 31 rozdział jest ostatnim ? Jeżeli tak to szkoda ale na moje oko mogło by być kontynuowane tym bardziej iż 31 rozdział kończy się

    "Wyczerpana Bon-Bon westchnęła, po czym pokręciła głową, nie wiedząc, co powiedzieć. Lyra z pewnym smutkiem spojrzała na swój pusty talerz, po czym dostrzegła kawałek ciasta nadal leżący nietknięty przed Bon-Bon.

    – Będziesz to jeszcze jadła?"

×
×
  • Utwórz nowe...