Mój pierwszy fanfic jaki przeczytałem. Musze przyznać, że to było cholernie mocne emocjonalne uderzenie. Na początku nie dawałem temu szansy. Pierwsze dwie strony przeczytałem dlatego, że byłem nakręcony opiniami. I było warto.
Fabularnie jest dość słabo, coby nie było. Przewidywalne od chwili znalezienia kartonu, kłótnia też była do przewidzenia - było za pięknie. Sama postać biednego i stłamszonego przez brutalną rzeczywistość chłopaka nieco przesadzona, ale chyba dzięki temu miałem siłę czytać dalej. Trochę się przypominamy...
Uwaga, będę spoilował!
Ale... co jest siłą... emocje. Takie naładowanie wyciskaczy łez, opisów chwil szczęścia pośród szarości świata, a w końcu przeprowadzka i radość Dashie. Kochanej Dashie... Nie wiem w którym momencie zacząłem płakać. Wszystko zaczęło się kumulować aż w końcu kiedy doszło do kłótni coś we mnie eksplodowało. Potem było tylko bardziej i mocniej z chwilami na ogarnięcie się i przetarcie łez, bo nie widziałem tekstu
Wspaniały fanfic, właśnie ze względu na emocjonalny przekaz. Samo porównanie kucyka do dziecka i więzi do miłości ojcowskiej... to jest to.