Skocz do zawartości

UMBRA

Brony
  • Zawartość

    57
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez UMBRA

  1. - Miło cię poznać - powiedział, jednak z silny ból nadal dawał o sobie znać. Spojrzał na ladę gdzie leżała szklaneczka z zamówionym przez niego alkoholem.  Wypił go duszkiem i poczuł się lepiej. - Barman poproszę najmocniejszy alkohol, jaki tu maci - wrzasną wykładając odpowiednią ilość pieniędzy - Dovicuius napijesz się czy nie, ja stawiam - spytał. Liczył na zaskarbieniu sobie sojusznika, bo zwykle wokół siebie miał tylko wrogów.

  2. Zbiry wystraszeni kolosem, obrazu odstąpili i uciekli. Everest ledwo żywy, jednak świadomy słyszał cichą melodię. Zauważył tego, który go uratował. Everest usiadł na podłodze. - Nie wiem coś za jeden, ale dzięki za pomoc - powiedział, ledwo łamiąc powietrze. "I co ja mam teraz zrobić" pomyślał. Adrenalina szybko znikła i poczuł silny ból w cały ciele. - Tak w ogóle to jestem Everest. I chyba będę musiał ci się jakoś odwdzięczyć - powiedział, jednak średnio rozumiejąc to co wymówił.

  3. Everest wiedział co się szykuje. Udało mu się kopnąć w podbrzusze ich szefa, ale nic więcej. Jego kumple chwycili go i trzymali mocno. Szef wściekły do czerwoności wymierzył, silne uderzenie wprost w twarz. Everest stworzył cienistą marckę, która zdołała jedynie zablokować cios i nic więcej. Teraz to nawet nie miał sił aby się bronić normalnie. Bandyci widząc jak słaba jest ich ofiara wymierzyli coraz to mocniejsze ciosy. Kątem oka widział jak barman wysyła kogoś poza lokal, Everest czuł że tylko cud może go uratować.

  4. Everest podszedł do lady. - Burbona poproszę - powiedział do barmana. Lubił wypić jakiś alkohol po kawie. Do lokalu wszedł gość z gitarą, którego spotkał wcześniej. Za nim weszli czterej inni, którzy podeszli do Everesta. - Pamiętasz mnie złodzieju? - Spytał, jak ocenił, ich szef. Everest zastanawiał się skąd zna tę twarz. Olśniło go. - Sądząc po twojej minie, to już wiesz kim jestem. "Szlak, akurat teraz musiał się pojawić" pomyślał. - Czy my się znamy?- powiedział tylko aby grać na czas. Oprych nie wytrzymał i chwycił Everesta za koszulę. Semanta liczył tylko na to aby kawa i adrenalina, dodała mu trochę sił, aby ich pokonać.

  5. Everest zamierzał udać się do baru pod jednym z centrów handlowych. Kończył swoją kawę, a w plecaku, który zresztą ukradł, miał jeszcze jedną. Przeszedł obok już właściwie starszego chłopaka z gitarą, który na oko był niemało zdenerwowany. Wszedł na dół, lecz nie spodziewał się że z powodu zbyt małej ilości mocy, może mieć duże kłopoty. A chciał tylko się napić.

  6. Everest otwarł oczy. Coś niedawało mu przejść zestanu drzemki w sen. Spojrzał idealnie na wielką chmurę usznoszącą się jak ocenił, nad Ajacco. Chwilę zajęło mu zastanowienie się czy powinien tam iść, ale po chwili, doszedł do wniosku, że powinien tam się wybrać. W głowie cały czas brzmiała mu myśl, że nie zregenerował swoich sił. - Będzie ciekawiej - powiedział, uśmiechając się pod nosem.

  7. Everest spokojnie przemierzał ulice Smoother. Było tu najwięcej cienia, więc czuł się w tym miejscu dobrze. Jednak nie po to tu przeszedł. Miał do odebrania zapłatę za drobną kradzież. Jak zawsze umawiał się tam, gdzie patrole policji były najrzadsze, ale najbardziej liczne. Lubił ryzyko. Spotkał swojego zleceniodawcę, jednak coś mu w nim nie pasowało. Odebrał zapłatę, większa niż mówiła umowa. -Cóż, przynajmniej będzie więcej na jedzenie - powiedział, wchodząc w cień i znikając. Do swojej kryjówki w Oldtown wrócił chwilę po dokonaniu transakcji. Spojrzał w lustro i zauważył rutynę, którą widział, od kiedy tylko w nie patrzył. - No i nic się nie zmienia - wyszeptał i położył się na łóżku, aby od regenerować siły.

  8. Imię: Everest

    Nazwisko: Mid

    Wiek: 18

    Zdolność Semanty: Kontrola ciemnością ( Potrafi zmienić się w cień jednak najdalej na kilka minut, bo może go to zabić)

    Cechy Charakteru: Spokój i opanowanie, oraz racjonalnie myślący.

    Wygląd: Wysoki na 180 cm. Jest chudy. Ma białe włosy i niebieskie oczy. Posiada tatuaż w kształcie ducha po lewej stronie szyi. Nosi czarną marynarkę, białą koszulę i białe buty farsi.

    guy_demonic.jpg

    Historia: Everest do 10 roku życia miał spokojne dzieciństwo. Nikt nie spodziewał się, że może być Semantem. Gdy wracał ze szkoły został zaatakowany, przez zbirów, którzy chcieli go okraść. Katowany do nie przytomności, użył swojej mocy, nieświadom. Gdy ocknął się zobaczył tylko, od każdego ciała kałuże krwi. Wiedział, co oznaczało to co zrobił. Nigdy więcej nie wrócił do domu. Utrzymuje się ze szpiegostwa i drobnych kradzieży. Jest poszukiwany przez rząd, więc chce się go pozbyć.

    (Od razu mówię, że często będę pisał na telefonie, więc błędy będę poprawiał jak wejdę na komputer. Jednak będę starł się ich unika.)

  9. Everest wszedł do Sali bankietowej zobaczył boginię i dwóch bogów. Podszedł do Cygnusa, który wyraźnie był znudzony. Everest ukłonił się i przedstawił, tak jak nakazywały jego maniery. Odszedł od boga i zaczął się rozglądać za krzesłem aby usiąść.
    –Chyba nikt się nie obrazi – pomyślał, po czym pojawiło się wystarczająco krzeseł, aby usiedli obecni w Sali.

  10. Everest nie kwapił się do wyglądania poza powóz. Jednak w pewnym momencie wyjrzał, był zachwycony konstrukcjami jakie tam można było uświadczyć. Dotarli do ”przystani” podwodnej. Wysiadł szybko i wysłuchał gdzie co jest. W pierwszej myśli postanowił iść na wprost do Sali zająć miejsce. Lecz jednak pobiegł do toalet. Zwrócił wszystko co miał tylko w żołądku.
    – Marchewka, czemu zawsze musi być marchewka!? – zapytał jednak niezbyt licząc na odpowiedź.
    Jako, że nie miał żadnego stroju do oddania, po wyjściu z toalety ruszył w najpierw obranym kierunku.

    ----------------------------------------------------

    Gmoda wykorzystam jak skończy się bal, mam idealny pomysł :squee: .

  11. Everest zbliżał się powoli do oceanu, gdy nagle usłyszał swoje imię. Jaki Ciapuś pomyślał. Stał trochę za wszystkimi w momencie pojawienia się łabędzia z zaproszeniem. Chyba o ciebie chodziło. Zrównał się ze wszystkimi, a na oceanie pojawiło się wiele bąbelków. Przyglądanie wiele nie dało, bo pojawiło się tsunami. No to teraz mi słabo. Na tej że fali nagle pojawił się sam bóg Cygnus. Everset wsiadł na rydwan, wcześniej jednak ukłaniając się nisko, jednak jednocześnie układając modlitwę aby nie zamoknąć. Diabelny strach przed wodą.

  12. Wiedział, że czegoś jest brak w jego pracy. Patrzył cały czas na drzewa, które teraz były jego domem. Oczy skierował w dół i zobaczył skałę, która właściwie była wszędzie. Szybko go olśniło, czego brakuje. Uniósł się kilka centymetrów nad skałę i pstryknął palcami. Skała w około jego "domu" zaczęła się przemieniać w błoto, po czym stwardniała. Powoli z ziemi kiełkowała trawa, lecz tak aby nie pojawiać na terenie innych.
    ­–Później dowiem się czy ktoś chce.
    W odległości kilku metrów od drzew pojawił się żywopłot, wysoki na dwa metry. Everest będący nadal w powietrzu, miał świetną widoczność okolicy. Nie uciekło jego uwadze zbiorowisko niedaleko… oceanu. Na myśl o wodzie, zrobiło mu się słabo. Wszyscy byli jakoś elegancko ubrani.
    – Jest mój garniak, mogę iść dowiedzieć się co to za zbiorowisko.
    Jak powiedział tak zrobił, ruszył w kierunku plaży, lecz bardzo powoli.

  13. Słońce górowało na nieboskłonie, gdy zbudził się Everest śpiący na jednej z chmurek. Otwarł oczy, przeciągnął i spojrzał w dół. Coś się zmieniło od kiedy zasypiał pomyślał. Na lądzie pojawiło się kilka zamków. Właściciel gór przypadnie mi do gustu, tak jak mieszkaniec latającej przyczepy pomyślał. Rozmyślanie o właścicielach ty wszystkich "domostw" przerwało mu spojrzenie na ocean, górujący na horyzoncie.
    - Niema mowy abym polubił się z mieszkańcem podwodnego zamczyska.
    Kolejne rzucenie okiem i wrażenie jakiegoś braku... zieleni. Pstryknął palcami, a pod nim wyrosły trzy wielkie drzewa, tworzące idealną budowlę. Wiele balkonów, fantastyczne oświetlenie i oczywiście wysokość odpowiednia do wchodzenia na chmury.

    Szedł na normalny grunt i znów rozmyślał co by dodać.

  14. BÓG

    Imię:Everest
    Wiek:999
    Patronat:Prawie wszystkiego co lata, drzew.
    Awatar:

    https://docs.google.com/document/d/1TkTxaJl6f3ySx6kAacDH2c8v3W-HGZjh5zUC4N6AqW4/edit


    Charakter: Cichy, żartobliwy, pierw myśli później działa
    Lubi: Czekoladę, ptaki, wódkę, dobrą zabawę
    Nie lubi: Nudy, nudziarzy, 
    Motto:''W życiu można uciec od wszystkiego z wyjątkiem samego siebie.''
    Dziwactwo: Gada sam ze sobą.

    CHOWANIEC

    Imię: Hornet
    Wiek: 456
    Rasa: Pegaz
    Wygląd:

    https://docs.google.com/document/d/1TkTxaJl6f3ySx6kAacDH2c8v3W-HGZjh5zUC4N6AqW4/edit


    Charakter: Pegazowy
    Przysmak: Owies, cukier
    Rozmiar: Jak koń.
    Ulubiona zabawa: Gonienie za swoim ogonem


  15. Z kolei Umbra... I też Shiro.

    Pierwszy lepszy kucyk w stajni nie uczy się zaraz walki bronią palną czy rzucania nożami. Logika też ważna rzecz :P

    A zemsta była by logicznym wyjaśnieniem? A nauka rodziców zgodzę, że jest to troszeczkę nielogiczne i naciągane.

  16. Tak ostatnio przeglądam sobie forum i trafiłem tutaj. Widzę że zapowiada się fajna zabawa, ale mam dwa pytania.
    1.Czy jest jeszcze miejsce?
    2.Czy jeśli mam ogólną(nie za dużą) wiedzę o Fallout Equestria, to kwalifikuję się do zabawy?


  17. Jest to pierwszy FF jaki pisze więc lekkie potknięcia będą.

    I chyba będę się tego trzymał.

     

     

    Jak na razie to prace idą dość opornie, ale myślę że powstaną kolejne rozdziały.

     


    Jeszcze przed chwilą były trzy. Jeden poszedł na stronę?

    Mój błąd już go poprawiam (albo po prostu uciekł w popłochu).

     


    „O kurczę, Tia, skoro już ich puszczamy wolno, to może powiedzieć tym strażnikom, co czekają na zewnątrz z kuszami wycelowanymi w nasze okno, żeby jednak wstrzymali ogień?” „Coś ty, Luna, przecież wszyscy strażnicy pilnujący pałacu od tygodnia chleją w knajpie na Sadybie, bo się Zbychowi dziecko urodziło!” „A, no tak, zapomniałam. Zresztą, gdyby było inaczej, raczej nie wpuściliby tych podmieńców do środka.” „Nie byłabym taka pewna. Ty sobie nawet nie zdajesz sprawy, jakie my ofermy zatrudniamy…”

    Co do tego to właśnie chodziło o to żeby wyszło, że straż królewska to idioci :pbft: .

     


    Cytat

    – Najpierw przeszukają cię strażnicy! – wykrzyczała Luna. – Twilight, tylko bez numerów. – Klacz nie odpowiedziała. Czekała, aż otworzy się brama.

    – Hmm… nie ma mowy. – Twilight znikła w obłoku biało-fioletowego światła, pozostawiając Lunę w osłupieniu.



    Spoko zabezpieczenia, skoro Twi może sobie ot tak zniknął w kłębie magicznej mgły...

    Nie miałem jednolitego pomysłu na jej powrót.

     

     

    Podsumowując piszę pierwszy raz więc potknięcia będę miał.

     

     

    P.S

    Miło wiedzieć, że jednak ktoś to czyta :fluttershy5: .

×
×
  • Utwórz nowe...